- Opowiadanie: fanthomas - Za zamkniętymi drzwiami

Za zamkniętymi drzwiami

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Finkla, Użytkownicy

Oceny

Za zamkniętymi drzwiami

 

Przerażają mnie przewody wentylacyjne. Wyobrażam sobie, że wędrują nimi małe istoty, podobne do karłów, które co jakiś czas wychodzą na zewnątrz i płatają ludziom różne psikusy, często nieprzyjemne, jak okaleczanie, duszenie w trakcie snu, czy drobne kradzieże. Wszystko to oczywiście wina opowieści mojej babci, niby baśniowych, ale zawsze z wątkami drastycznymi i makabrycznymi. Kiedy dochodziła do szczególnie krwawych momentów, ściszała głos, żeby przypadkiem rodzice nie słyszeli tych bezeceństw, by na końcu radośnie obwieścić: „ I żyli długo i szczęśliwie”. Nieważne, że brakowało im kilku części ciała jak ucho, czy nos, nie wspominając już o pokiereszowanym zdrowiu psychicznym i licznych traumach. Widząc moją zgorszoną minę, chichotała tak dziwacznie, że jedynym określeniem na to byłby śmiech szaleńca.

O moim nietypowym lęku przypomniało mi pewne wydarzenie, do którego doszło na terenie przedsiębiorstwa, gdzie pracowałem. Doświadczałem w owym czasie uciążliwych biegunek, spowodowanych zapewne stresem związanych z codziennymi obowiązkami oraz działaniem ubocznym licznych leków, które zażywałem. Tak czy inaczej musiałem często korzystać z toalety, co wywoływało liczne uśmiechy i niewybredne komentarze ze strony współpracowników. Początkowo tłumaczyłem się uzależnieniem od nikotyny i koniecznością wychodzenia, żeby zapalić, niestety szybko odkryto miejsce, do którego kursowałem z bezwzględną regularnością.

Kiedy tamtego dnia natrafiłem na zamknięte drzwi do toalety, początkowo nie wzbudziło to we mnie żadnych podejrzeń, ale gdy po kilkunastu minutach ponownie spróbowałem, a ktoś wciąż siedział w środku, pomyślałem, że to zapewne jakiś dowcipniś, znający dobrze mój przykry problem i śmiejący się do rozpuku, kiedy ja wywijałem hołubce, próbując powstrzymać nieuniknione. Zapukałem delikatnie i powiedziałem:

– Proszę, potrzebuję pilnie skorzystać.

Nikt nie odpowiedział, co wywołało we mnie jeszcze większą irytację. Postukałem w drzwi nieco mocniej.

– Naprawdę, to nie jest śmieszne.

Dalej żadnej reakcji. Rozumiałem, że moje nachalne zachowanie również nie należało do miłych i popędzanie kogoś tylko dlatego, że sam czułem pilną potrzebę, nie usprawiedliwiało gorączkowego dobijania się do drzwi, ale w tamtym momencie czułem, że jeszcze chwila i nastąpi najgorsze. Nie mogłem dłużej się powstrzymywać, odpuściłem i popędziłem jak najszybciej na zewnątrz. Niedaleko firmy znajdował się miejski szalet, okupowany najczęściej przez różnego rodzaju nieprzyjemnych osobników o facjatach przywodzących na myśl podwładnych Ala Capone, lecz nie miałem wyjścia. Akurat w tamtym czasie w okolicy odbywał się festiwal, więc kolejka chętnych do skorzystania z wucetu była doprawdy porażająca. Kiedy nerwowo przebierałem nogami, próbując znaleźć najkorzystniejszą dla zwieraczy pozycję, obiecałem sobie, że od następnego dnia  biorę urlop. Widząc moje cierpienia, kilka osób mnie przepuściło, dzięki czemu jakimś cudem przetrwałem, nie ponosząc trwałej szkody na honorze. Minęło przynajmniej pół godziny, gdy przebywałem poza firmą, za co zostałem zbesztany przez szefa, a moja prośba o wolne zmieszana z błotem.

Następnego dnia toaleta dalej okazała się zamknięta. Co więcej wyczułem dochodzący zza drzwi nieprzyjemny zapach. Wtedy po raz pierwszy w mojej głowie pojawiła się myśl, iż może któryś z moich kolegów wykorkował, siedząc na klozecie. Zapytałem sprzątaczkę, ale ona tylko wzruszyła ramionami.

– Przecież się tam nie włamię, prawda? – odparła.

Moi koledzy wydawali się kompletnie niezaniepokojeni sytuacją, wręcz przeciwnie, kiedy poruszyłem ten temat, zaczęli znów robić sobie ze mnie żarty. Na całe szczęście mój żołądek trochę się uspokoił, a biegunki przestały mnie męczyć. Nie zmieniło to jednak faktu, iż toaleta wciąż była przez kogoś okupowana. Szef nadal wyglądał na rozdrażnionego, więc nie chciałem mu o niczym wspominać, zresztą i tak pewnie machnąłby ręką na tego typu nieistotne sprawy.

Zapach, który wydobywał się z wnętrza był jednak coraz bardziej intensywny i wyraźnie nasuwał skojarzenia z tym, jaki wydziela gnijące mięso. Sączył się na korytarz i doprawdy nie mogłem uwierzyć, jak to możliwe, że nikomu innemu to nie przeszkadza. Wszyscy mnie zbywali i bezsensownie żartowali z mojej niedawnej przypadłości. Przypominało to coraz bardziej jakąś chorą zabawę, której reguł tylko ja nie znałem.

W końcu zdecydowałem się wezwać policję, oczywiście anonimowo, choć i tak wszyscy zaraz się domyślili, kto za tym stał, zwłaszcza szef, co poskutkowało wręczeniem mi wypowiedzenia. Czułem się wtedy wystarczająco zaszczuty i wykończony napiętą sytuacją, iż jakiekolwiek odwoływanie się do praw pracownika nie miało najmniejszego sensu, gdyż pewnie i tak sam bym w niedługim czasie zrezygnował ze stanowiska. Teraz żałuję, że tego nigdzie nie zgłosiłem, zwłaszcza po tym, jak przez pewien czas od incydentu z policją obrzucano kamieniami mój dom, jakby obwiniano mnie o serię niepowodzeń, których doświadczała w tamtym czasie firma. Zdarzało się też, iż dostawałem przeróżne listowne pogróżki, a nieznani sprawcy wybili szyby w moim samochodzie. Nie podejrzewałem o to moich kolegów z pracy, chociaż po ich niedawnym zachowaniu wnioskowałem, że nie było to wykluczone.

Na dodatek tamtego dnia, gdy przybyła policja i wyważyła drzwi do toalety, okazało się, że w środku nikt nie przebywał. Być może zamek się zaciął, gdy ktoś już wyszedł, co jednak nie tłumaczyło uporczywego smrodu zgnilizny, który buchnął z wnętrza, kiedy wreszcie dostano się do środka. Nie znaleziono jednak niczego, co wydawałoby ów zapach, który bardzo szybko się ulotnił. Jedyne, co zwróciło wtedy moją uwagę, to kratka wentylacyjna. Dostrzegłem za nią niewielki kształt, początkowo pomyślałem, że zapewne zdechł tam jakiś szczur, ale po chwili zauważyłem, iż ów obiekt się poruszył, by następnie zniknąć z pola widzenia. Usłyszałem też delikatne chrobotanie, jakby coś, co do tej pory tam siedziało, uciekło na widok nieproszonych gości.

Jak dotąd nie opowiadałem nikomu o tym wydarzeniu, gdyż obawiałem się podobnych reakcji, jak te moich kolegów, strojących sobie jedynie żarty, ale muszę przyznać, że doznałem uczucia ulgi, kiedy przestałem odwiedzać firmę. Nie kontaktowałem się potem z żadnym ze współpracowników, jedyne o czym słyszałem to fakt, że niedługo po moim odejściu, przedsiębiorstwo zaczęło podupadać. Wciąż drżę na myśl o tym, że dziwne małe stworzenia, wydzielające obrzydliwy zapach zgnilizny, krążą przewodami wentylacyjnymi i obserwują nas z ukrycia.

 

Koniec

Komentarze

Całkiem udany szorcik, taki trochę kafkowski – bohater jako jedyny zdaje sobie sprawę, że coś w otaczającej go rzeczywistości jest nie w porządku, wszyscy inni wydają się nie dostrzegać problemu. Nie rozumiem, dlaczego wrzuciłeś tekst do kategorii “inne”, zamiast do “horroru”, bo ewidentnie wieje tu grozą. Pod względem językowym jest okej, w oczy rzuciło mi się tylko to zdanie:

Kiedy dochodziła do szczególnie krwawych momentów, ściszała głos, żeby przypadkiem rodzice nie słyszeli tych bezeceństw, by na końcu radośnie obwieścić, „ I żyli długo i szczęśliwie”, nieważne, że brakowało im kilku części ciała jak ucho, czy nos, nie wspominając już o pokiereszowanym zdrowiu psychicznym i licznych traumach.

Osobiście rozbiłbym je na dwa albo zmienił nieco interpunkcję, na przykład dając myślnik przed “nieważne”, żeby łatwiej się czytało.

Rozdzióbią nas kruki, wrony i ptaki ciernistych krzewów.

Dzięki, Bolly. Kategoria zmieniona.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Bywa, że opowieści babci, którymi w dzieciństwie raczyła wnuczka, mogą nieoczekiwanie wpłynąć na losy dorosłego potomka, a nawet, jak się okazuje, zrujnować karierę. ;)

 

„ I żyli długo i szczęśliwie”. → Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.

 

spowodowanych zapewne stresem związanych z codziennymi obowiązkami… → …spowodowanych zapewne stresem związanym z codziennymi obowiązkami

 

kiedy ja wywijałem hołubce, próbując powstrzymać nieuniknione. → Obawiam się, że w opisanej sytuacji wywijanie hołubców jedynie przyśpieszyłoby nieuniknione.

Za SJP PWN: hołubiec «w tańcach ludowych: uderzenie obcasem o obcas z jednoczesnym podskokiem»

 

dnia  biorę… → Jedna spacja wystarczy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Chciałoby się powiedzieć “tak było, nie zmyślam”, ale zapewne nikogo poza mną, by to nie rozbawiło. Dlatego po prostu pogratuluję ci napisania fajnego szorta.

Pozdrawiam! :D

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

A to małe wredne sukinkotki. Zdecydowanie wolę chochliki drukarskie – z nimi można żyć, według Koali chyba nawet da się je oswoić. A przynajmniej okiełznać. ;-)

Jak na Ciebie mało absurdu, ale jest OK.

Szczęście, że u mnie w robocie toaleta jest na każdym piętrze. I w większości po dwie kabiny…

Babska logika rządzi!

Bardzo fajny szort pełen absurdu :) Zakładałam, że na koniec z kanału wentylacyjnego wyskoczy Bruce „Yippee-ki-yay, motherf*cker!” Willis, ale jeśli akcja dzieje się w Polsce, to pewnie by się nie zmieścił. Czyli to definitywnie jakieś skrzaty! :)

Pozdrawiam serdecznie 

Podobało mi się subtelne zagrożenie, bez nachalności. Takie niby nic a jednak coś, obecność, sytuacja, która nie ma prawa się zdarzyć, na granicy normalności.

To, wokół czego kręci się akcja nie psuje jej, a raczej sprawia, że nie można racjonalnie przekazać innym, że coś jest nie tak.

Dla mnie ten short to majstersztyk niepokoju. Gratulacje.

 

PS. Jak byłem mały, zawsze się bałem, że coś siedzi pod wanną.

Przerażają mnie przewody wentylacyjne. 

Powyżej to małostkowe czepialstwo.

żeby przypadkiem rodzice nie słyszeli tych bezeceństw

Raczej odnosi się do spraw majtkowych.

Moi koledzy wydawali się kompletnie niezaniepokojeni sytuacją, 

Sugeruję zmienić.

Czułem się wtedy wystarczająco zaszczuty

Czy można być niewystarczająco zaszczutym? Może “na tyle”, “w takim stopniu”?

że niedługo po moim odejściu, [przecnek chyba zbędny] przedsiębiorstwo zaczęło podupadać.

Tak, klimat niepokoju, płynna i z wyczuciem prowadzona narracja, wątpliwość na temat własnego pojęcia o rzeczywistiści, to jak zwykle u Ciebie trzyma poziom. Niestety kontekst toaletowy i figura karła nieco mi opko zepsuły.

 

Ale czekam z nieciepliwością na kolejny tekst :)

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Nowa Fantastyka