– Mario Anno… – Diabeł kolejny raz kusił młodziutką Brytyjkę.
– Idź precz!
– Panno Webster…
– Odejdź, szatanie! I nie udawaj. Od dziś już się tak nie nazywam. Wzięłam ślub z ukochanym Tomaszem i przyjęłam jego nazwisko.
Tym lepiej dla mnie! – pomyślał czart.
– A zatem Mario Anno Bevan, zgódź się… Jestem w tobie od lat zakochany. Oddaj mi swe ciało i duszę, a daję słowo, że obsypię cię najwspanialszymi kosztownościami tego świata.
– Nie, diable przeklęty! Nie potrzebuję ich. Odejdź!
Takie kuszenie miało miejsce odkąd dziewczyna skończyła piętnaście lat. Konsekwentnie każdej nocy, gdy tylko we śnie zjawiał się diabeł, odtrącała go, nie zgadzając się zostać nałożnicą piekielnego księcia. Wysłannik czeluści był jednak niezmordowany, a kobiecie powoli brakowało sił na powtarzanie tych samych argumentów.

Wreszcie, kilka lat po ślubie, zdenerwowana i rozdrażniona, wykrzyknęła do przystojnego rogatego młodzieńca, tradycyjnie klęczącego we śnie u jej stóp:
– Odejdź przeklęty demonie, nie nachodź mnie więcej! Nigdy nie będę twoja! Jestem oddaną żoną i matką, niosę pomoc potrzebującym i tylko temu się poświęcam! Precz!
Diabeł uśmiechnął się złowieszczo i upewnił:
– To twoje ostatnie słowo, moja piękna?
– Innego nie usłyszysz!
– Czy myślisz, że tylko Zeusowi wraz z całym sprośnym bractwem Olimpu wolno było karać takie kobiety, jak ty? – zapytał słodko. – Niewdzięczne i niepokorne. Zemsta rozgniewanych bogów bywała nieprzewidywalna. Słyszałaś chyba o potworach greckich mitów. Piękne twarze i ponętne ciała Greczynek przeobrażały się w makabryczne monstra. Te dokonania urażonych bóstw są jednakże niczym wobec mojej zemsty i mojego gniewu! – zagrzmiał nagle, a oczy zapłonęły mu czerwienią. – Pytam zatem po raz ostatni, Mario Anno, czy zechcesz mi się oddać tej nocy?
– Nie! – wrzasnęła i zaczęła rozpaczliwie płakać, wybudzając się.
– Kochanie, śpij, to tylko senny koszmar. – Leżący obok mąż próbował ją uspokoić, ale kobieta jeszcze długo szlochała na samo wspomnienie rozgniewanej diabelskiej twarzy.
Rankiem w pracy po raz pierwszy usłyszała za swoimi plecami szept, który przeraził ją do cna:
– Nos tej pielęgniarki wygląda jak kartofel! Co jej się stało?
Uciekła do łazienki i spojrzała szybko w lustro. O mało nie zemdlała. Jej twarz zaczęła ulegać okropnej deformacji! Przypomniała sobie groźby diabła. Zrozumiała, że to jego zemsta.
Kolejne dni przyniosły szybki rozwój straszliwej choroby. Miała dopiero trzydzieści dwa lata, a całe jej ciało, szczególnie zaś twarz, zmieniły się nie do poznania i przypominały odrażającą kreaturę. W dodatku cierpiała niemiłosiernie, gdyż ból wyginanych kości był nie do wytrzymania.
– Kochanie, poradzimy sobie z tym. Tyle lat wspierałaś chorych, teraz ty sama wymagasz opieki. Zawsze będę przy tobie – powtarzał ukochany Tomasz, troskliwie zajmując się nią dniami i nocami na zmianę z kilkuletnimi dziećmi. Sprowadzał medyków, kupował leki, wszystko jednak nadaremno…
Próbował łączyć zajmowanie się domem i bliskimi z ciężką pracą. Nadmiar obowiązków szybko dał o sobie znać i w 1914 roku Tomasz Bevan niespodziewanie zmarł. Czterdziestoletnia Maria Anna równocześnie straciła pracę pielęgniarki w szpitalu, gdzie przez ostatnie lata kpili z niej nawet najbliżsi współpracownicy. Została sama, bez środków do życia, z czworgiem dzieci na utrzymaniu.
– Teraz wiesz, jak wygląda zemsta Księcia Piekieł! – wrzasnął do niej pewnej nocy diabeł. – Żegnam! – dodał z satysfakcją i zniknął na zawsze.
– Boże, pomóż mi, bo nie dam rady! – krzyczała rankiem, zrozpaczona i bezradna, cierpiąc coraz bardziej z powodu postępującej choroby.
Do rąk klęczącej na podłodze kobiety wpadła przez okno poranna gazeta, przyniesiona silnym podmuchem wiatru.
– Czytaj, Mario Anno – powiedział stojący obok anioł, po czym spojrzał ze współczuciem na zmienioną twarz chorej i zniknął.
Popatrzyła na otwartą stronę i zamieszczone tam ogłoszenie.
Westchnęła i wyszeptała cicho, czyniąc znak krzyża:
– Dziękuję ci, dobry Boże, za ten znak!
Nazajutrz trzymała w ręku tę samą gazetę, zgłaszając się do londyńskiego konkursu. Wygrała go, uzyskując miano „najmniej atrakcyjnej kobiety świata” i nagrodę w postaci pięćdziesięciu funtów.
– Boże, dałeś mi wskazówkę, odtąd będę zatem czynić tak, jak mi radzisz – modliła się w podzięce tego wieczora. – Wszystko dla moich ukochanych dzieci.
Zatrudniła się w cyrku, gdzie przez lata, znosząc szykany, pokazywana była jako najbrzydsza kobieta świata.
– Okropieństwo!
– Monstrum!
– Brzydactwo!
– Odrażający potwór!
– Bestia!
Przygryzała wargi, słysząc te okrzyki z widowni, zamykała oczy i, tłumiąc płacz, przypominała sobie twarze czekających w domu dzieci.
– Przetrwam wszystko. Dla was, kochani – powtarzała sobie szeptem i znów wychodziła na arenę.
Szybko zyskała popularność, media rozpisywały się o niej, została także zaproszona do Paryża, a potem Nowego Jorku, gdzie zaproponowano jej świetnie płatną posadę wyjątkowej osobliwości w znanym parku rozrywki.
Pracowała bez wytchnienia, obierając nadal za cel dobro i szczęście ukochanych latorośli.
Często pytała swoje dzieci:
– Nie wstydzicie się tak brzydkiej matki?
Słyszała niezmiennie tylko jedną odpowiedź:
– Mamo, dla nas zawsze byłaś, jesteś i pozostaniesz najpiękniejsza!
