- Opowiadanie: bruce - Bo piękno jest w nas, czyli słów kilka o Najpiękniejszej

Bo piękno jest w nas, czyli słów kilka o Najpiękniejszej

Niezwykła kobieta. Pokazała, ile można uczynić z miłości do dzieci. Ilustracje pochodzą ze strony: kobieta.wp.pl. Publikuję dziś, choć planowałam nieco później, ale ostatnio strona Portalu wiesza mi się niemiłosiernie prawie “co kilka godzin na kilka godzin”. :) Pozdrawiam, zapraszam. :)

 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Bo piękno jest w nas, czyli słów kilka o Najpiękniejszej

– Mario Anno… – Diabeł kolejny raz kusił młodziutką Brytyjkę.

– Idź precz!

– Panno Webster…

– Odejdź, szatanie! I nie udawaj. Od dziś już się tak nie nazywam. Wzięłam ślub z ukochanym Tomaszem i przyjęłam jego nazwisko.

Tym lepiej dla mnie! – pomyślał czart.

– A zatem Mario Anno Bevan, zgódź się… Jestem w tobie od lat zakochany. Oddaj mi swe ciało i duszę, a daję słowo, że obsypię cię najwspanialszymi kosztownościami tego świata.

– Nie, diable przeklęty! Nie potrzebuję ich. Odejdź!

Takie kuszenie miało miejsce odkąd dziewczyna skończyła piętnaście lat. Konsekwentnie każdej nocy, gdy tylko we śnie zjawiał się diabeł, odtrącała go, nie zgadzając się zostać nałożnicą piekielnego księcia. Wysłannik czeluści był jednak niezmordowany, a kobiecie powoli brakowało sił na powtarzanie tych samych argumentów.

 

 

 

Wreszcie, kilka lat po ślubie, zdenerwowana i rozdrażniona, wykrzyknęła do przystojnego rogatego młodzieńca, tradycyjnie klęczącego we śnie u jej stóp:

– Odejdź przeklęty demonie, nie nachodź mnie więcej! Nigdy nie będę twoja! Jestem oddaną żoną i matką, niosę pomoc potrzebującym i tylko temu się poświęcam! Precz!

Diabeł uśmiechnął się złowieszczo i upewnił:

– To twoje ostatnie słowo, moja piękna?

– Innego nie usłyszysz!

– Czy myślisz, że tylko Zeusowi wraz z całym sprośnym bractwem Olimpu wolno było karać takie kobiety, jak ty? – zapytał słodko. – Niewdzięczne i niepokorne. Zemsta rozgniewanych bogów bywała nieprzewidywalna. Słyszałaś chyba o potworach greckich mitów. Piękne twarze i ponętne ciała Greczynek przeobrażały się w makabryczne monstra. Te dokonania urażonych bóstw są jednakże niczym wobec mojej zemsty i mojego gniewu! – zagrzmiał nagle, a oczy zapłonęły mu czerwienią. – Pytam zatem po raz ostatni, Mario Anno, czy zechcesz mi się oddać tej nocy?

– Nie! – wrzasnęła i zaczęła rozpaczliwie płakać, wybudzając się.

– Kochanie, śpij, to tylko senny koszmar. – Leżący obok mąż próbował ją uspokoić, ale kobieta jeszcze długo szlochała na samo wspomnienie rozgniewanej diabelskiej twarzy.

 

Rankiem w pracy po raz pierwszy usłyszała za swoimi plecami szept, który przeraził ją do cna:

– Nos tej pielęgniarki wygląda jak kartofel! Co jej się stało?

Uciekła do łazienki i spojrzała szybko w lustro. O mało nie zemdlała. Jej twarz zaczęła ulegać okropnej deformacji! Przypomniała sobie groźby diabła. Zrozumiała, że to jego zemsta.

Kolejne dni przyniosły szybki rozwój straszliwej choroby. Miała dopiero trzydzieści dwa lata, a całe jej ciało, szczególnie zaś twarz, zmieniły się nie do poznania i przypominały odrażającą kreaturę. W dodatku cierpiała niemiłosiernie, gdyż ból wyginanych kości był nie do wytrzymania.

– Kochanie, poradzimy sobie z tym. Tyle lat wspierałaś chorych, teraz ty sama wymagasz opieki. Zawsze będę przy tobie – powtarzał ukochany Tomasz, troskliwie zajmując się nią dniami i nocami na zmianę z kilkuletnimi dziećmi. Sprowadzał medyków, kupował leki, wszystko jednak nadaremno…

Próbował łączyć zajmowanie się domem i bliskimi z ciężką pracą. Nadmiar obowiązków szybko dał o sobie znać i w 1914 roku Tomasz Bevan niespodziewanie zmarł. Czterdziestoletnia Maria Anna równocześnie straciła pracę pielęgniarki w szpitalu, gdzie przez ostatnie lata kpili z niej nawet najbliżsi współpracownicy. Została sama, bez środków do życia, z czworgiem dzieci na utrzymaniu.

– Teraz wiesz, jak wygląda zemsta Księcia Piekieł! – wrzasnął do niej pewnej nocy diabeł. – Żegnam! – dodał z satysfakcją i zniknął na zawsze.

 

– Boże, pomóż mi, bo nie dam rady! – krzyczała rankiem, zrozpaczona i bezradna, cierpiąc coraz bardziej z powodu postępującej choroby.

Do rąk klęczącej na podłodze kobiety wpadła przez okno poranna gazeta, przyniesiona silnym podmuchem wiatru.

– Czytaj, Mario Anno – powiedział stojący obok anioł, po czym spojrzał ze współczuciem na zmienioną twarz chorej i zniknął.

Popatrzyła na otwartą stronę i zamieszczone tam ogłoszenie.

Westchnęła i wyszeptała cicho, czyniąc znak krzyża:

– Dziękuję ci, dobry Boże, za ten znak!

Nazajutrz trzymała w ręku tę samą gazetę, zgłaszając się do londyńskiego konkursu. Wygrała go, uzyskując miano „najmniej atrakcyjnej kobiety świata” i nagrodę w postaci pięćdziesięciu funtów.

– Boże, dałeś mi wskazówkę, odtąd będę zatem czynić tak, jak mi radzisz – modliła się w podzięce tego wieczora. – Wszystko dla moich ukochanych dzieci.

Zatrudniła się w cyrku, gdzie przez lata, znosząc szykany, pokazywana była jako najbrzydsza kobieta świata.

– Okropieństwo!

– Monstrum!

– Brzydactwo!

– Odrażający potwór!

– Bestia!

Przygryzała wargi, słysząc te okrzyki z widowni, zamykała oczy i, tłumiąc płacz, przypominała sobie twarze czekających w domu dzieci.

– Przetrwam wszystko. Dla was, kochani – powtarzała sobie szeptem i znów wychodziła na arenę.

Szybko zyskała popularność, media rozpisywały się o niej, została także zaproszona do Paryża, a potem Nowego Jorku, gdzie zaproponowano jej świetnie płatną posadę wyjątkowej osobliwości w znanym parku rozrywki.

Pracowała bez wytchnienia, obierając nadal za cel dobro i szczęście ukochanych latorośli.

Często pytała swoje dzieci:

– Nie wstydzicie się tak brzydkiej matki?

Słyszała niezmiennie tylko jedną odpowiedź:

– Mamo, dla nas zawsze byłaś, jesteś i pozostaniesz najpiękniejsza!

 

 

Koniec

Komentarze

Cześć Bruce!

Szorcik w takim hagiograficznym stylu, w którym nikogo w ogóle nie dziwią moce anielskie i diabelskie :) Rozmowy bohaterki z diabłami i aniołami to po prostu codzienność.

Historia ma pozytywny i optymistyczny wydźwięk. Przyjemna lektura.

Pozdrawiam!

Bardzo dziękuję, Chalbarczyk, o takie odczucia mi chodziło, cieszę się i pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Lubię twoje opowiadania, bo wskazujesz elementy historii, o których wcześniej nie miałem pojęcia i opowiadasz je w ten swój fantastyczno-realistyczny sposób. Bardzo fajne :) 

Kto wie? >;

Dotykały nas, dotykają i będą dotykać różne choroby, a skutki większości z nich budzą szczere współczucie dla cierpiących, niezależnie od tego czy do sprawy mieszał się diabeł czy anioł.

 

Miała dopiero 32 lata… → Miała dopiero trzydzieści dwa lata

 

i nagrodę w postaci 50 funtów. → …i nagrodę w postaci pięćdziesięciu funtów.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo dziękuję, Skryty, miło mi, pozdrawiam serdecznie. :)

 

Dziękuję, Regulatorzy, już poprawiam, zastanawiałam się nad zapisem tych liczebników, ale jednak ostatecznie wybrałam błędną opcję. :) Co do Twojego komentarza, jak najbardziej, możemy mieć wiele współczucia dla tej bohaterki, to straszna choroba – akromegalia. Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Owszem, choroba paskudna. Przeczytałam o niej, nim dodałam komentarz.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Istotnie makabryczna. Napotykałam rozmaite zdjęcia bohaterki, kiedy już chorowała. To bardzo przykre i mocno dołujące, ile tego czyha na człowieka… :(

Dawniej, pamiętam, jagodobranie czy prace w polu były codziennością, dziś zwykle wyjście na podwórko czy do parku grozi złapaniem kleszcza… :(

Pecunia non olet

Kleszcze istniały zawsze i przypuszczam, że bywały powodem chorób, tylko kiedyś pewnie o tym nie wiedziano. Wyniki badań nad boreliozą opublikowano dopiero w 1982 roku, czyli całkiem niedawno.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To prawda. Rzeczywiście o takiej chorobie wcześniej nie słyszało się wcale. I człowiek nie bał się tak, jak obecnie. 

Pecunia non olet

Hej,

Smutne opowiadanie, ale bardzo ładnie to przedstawiasz – dodając przy tym wpływ aniołów i demonów na elementy historii. No i mamy przesłanie, że nie liczy się wygląd zewnętrzny, tylko jaka jest się osobą.

Pozdrawiam i klikam :)

Pnzrdiv.117, bardzo mnie to cieszy – skoro tak to odczułeś, osiągnęłam swój cel. :) 

Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Wzruszyła mnie ta historia. Szort nie jest dla mnie łatwą formą, dlatego podziwiam za konkret w tak niewielkiej ilości tekstu. Przychodzą mi do głowy pomysły, jak można by rozwinąć ten temat. 

Pomimo że opowieść jest smutna, przebija z niej wielka nadzieja, że miłość zwycięża zło. 

Pozdrawiam i klik ode mnie

Bruce, Bardzo zacny szorcik,

Pomysł na przypomnienie postaci pani Anny to strzał w dziesiątkę!

Wspaniałe zakończenie i przesłanie.

(Przy okazji refleksja: pomimo krzywdzących stereotypów, wśród cór Albionu bywają piękne kobiety – mam tu na myśli panią Annę przed przemianą)

 

Plusy ujemne: rozumiem że stylistyka baśni, tekst trochę hagiograficzny i w ogóle, ale…

Odejdź przeklęty demonie, nie nachodź mnie więcej! Nigdy nie będę twoja! Jestem oddaną żoną i matką, niosę pomoc potrzebującym i tylko temu się poświęcam! Precz!

musisz popracować nad naturalnością dialogów! Tak komunikują się tylko portrety świętych, a my tutaj chcemy pisać o w miarę żywych ludziach… (piszę z życzliwości, żeby mnie ktoś za to nie rozstrzelał)

Na koniec refleksja druga:

Hormon wzrostu, który spowodował zniekształcenie twarzy pani Anny, pełni w mózgu jedną z najważniejszych ról w ochronie przez degeneracją, a jego deficyt sprawia, że z wiekiem jesteśmy w stanie pisać coraz mniej stron na dzień…

Serdecznie pozdrawiam!

Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...

Cóż, Heskecie, mam tendencję do wodolejstwa (wynikającego z gadulstwa), z którą walczę od pierwszego dnia na tutejszym Portalu, dlatego co jakiś czas tworzyłam teksty najkrótsze z możliwych. :) Szorty nadal są dla mnie ciężkie, ćwiczę ich pisanie, ale to trudne. :) Co do rozwinięcia, oczywiście moja wyobraźnia poszybowała daleko, np. ku makabrycznemu traktowaniu bohaterki w cyrku, w nowojorskim parku itd., ale odpuściłam. :)

Wzruszyć ta historia miała, cieszę się zatem. :) 

Dziękuję za odwiedziny, opinię oraz klik. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :)

 

Piotrze_jbk, wiem, wiem, ćwiczę nadal te dialogi, ale wychodzą mi kiepsko. Będę ćwiczyć dalej. :) 

Pojęcie urody jest pojęciem względnym. :) Kiedy zobaczyłam pierwszy raz zdjęcie chorej bohaterki, sądziłam, że to mężczyzna i uznałam go za… całkiem zwyczajnego, wręcz pospolitego. :) Ot, starszy, wykończony życiem człowiek… Tutaj bardzo chciałam pokazać właśnie to, o czym mówi początek tytułu – że piękno jest w nas. :) Poznając historię Marii Anny całkiem inaczej spoglądam na jej portrety – nadal ze współczuciem, ale także z niekłamanym podziwem. Trudno powiedzieć, czy bym umiała walczyć tak, jak ona. :)

Dzięki za opinię, pozdrawiam serdecznie. :) 

Edit, nie spodziewałam się, dzięki i Tobie za klik. :) 

Pecunia non olet

Bruce!

ćwiczę nadal te dialogi, ale wychodzą mi kiepsko.

Dialogi są w porządku. Fakt, są powolne i lekko rozwlekłe, ale taki po prostu masz styl :)

Można próbować zrobić z nich krótką, szorstką mowę – ale to już będzie całkiem inna historia…

Pozdrawiam :)

 

Dziękuję, Chalbarczyk, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że sztuczność moich dialogów (o której niestety pisze mi wiele Osób) mocno wpływa na zniechęcenie Czytelnika. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Mi w sumie nie przeszkadzają ani drętwe dialogi, ani dydaktyzm, ani hagiograficzny ton. Jedyne, co mi przeszkadza, to po prostu brak zaskoczenia :)

 

Można by podkręcić temat – skoro to hagiografia – wplatając nieco cytatów z Biblii, choćby z Księgi Hioba, która tu dobrze pasuje – a na koniec, gdy już wszyscy usnęli w tym rozmodleniu – zrobić jakiś twist.

Dla przypomnienia Hiob był człowiekiem prawym, bogobojnym i równie niewinnym jak Maria Anna Bevan: tak bardzo, że Bóg przechwalał się Szatanowi, że ma tak oddanego wyznawcę, na co Szatan odpowiedział: “Dobra, dobra, stary, Hiob by cię tak nie wielbił, gdyby mu się tak dobrze nie powodziło. Gdybyś zabrał mu wszystko, to by cię przeklął”.

Szybko dobijają więc zakładu, by sprawdzić wiarę Hioba – Bóg daje Szatanowi prawo by zrobił Hiobowi każdą możliwą krzywdę wyłączając zabicie go – w krótkim czasie Hiob traci cały swój majątek, służbę i dziesięcioro dzieci. Pomimo ogromnego cierpienia, Hiob nie złorzeczy Bogu, lecz oddaje Mu cześć.

 

I można by to tak ciągnąć w ten deseń, utrzymując paralelę, ale na koniec, na łożu śmierci włożyć w jej usta słowa wielkiego chrześcijańskiego filozofa, ks. Józefa Tischnera “nie uszlachetnia”.

Byłoby to o wiele bardziej ludzkie, a jednocześnie nie stanowiłoby skazy na jej uświęconym wizerunku, który kreujesz (przecież stwierdzenie, że “cierpienie nie uszlachetnia” nie jest przeklinaniem Boga – a jedynie stwierdzeniem prostego faktu, że cierpienie, w 98 przypadkach na 100 – jest złem, pozostałe dwa to bdsm i samorozwój :) ).

 

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Cóż, Jimie, nie każdy tekst może zadowolić każdego Czytelnika. :)

Zakończenie jak najbardziej jest i będę go ostro bronić, sorry. :) Zakończeniem jest spoglądanie dzieci na matkę poprzez jej serce, co ma wyjaśniać nadany tekstowi tytuł. :) Podejrzewam, że nie tylko ona spotykała się z szykanami oraz wyśmiewaniem, nie tylko ona cierpiała z powodu swego wyglądu. Wymyślając takie zakończenie chciałam podkreślić również postawę jej dzieci (a wcześniej – także męża). :) Taki miałam plan i go zrealizowałam. :) Jeśli nie udało mi się do kogoś trafić z tym uwrażliwieniem, przykre, ale cóż poradzę? :) No przecież się nie rozerwę! :) 

Jestem osobą wierzącą, co nie znaczy, że każdy fragment Biblii jest dla mnie wzorcem, nakazującym używanie go przy opowiadaniach. :) Twoja propozycja wydaje mi się bardzo ciekawa, ale ja fabułę poprowadziłam nieco inaczej, przemyślałam to dogłębnie i celowo napisałam – zacytuję: stosując “drętwe dialogi, dydaktyzm, i hagiograficzny ton (by…) już wszyscy usnęli w tym rozmodleniu”. Czasem takie rozmodlenie też się przydaje. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Bruce, jestem prosty zwierzak i nic mi nie przeszkadza, gdy się dobrze czyta, a Twoje teksty takie są. Potrafisz wzbudzić zainteresowanie postacią i jej losami, więc nie żałuję czasu, nawet, gdy mam go mało. :) Klik.

Misiu, bardzo dziękuję. Ja podobnie wklejałam wpis do HP. Strona pada znacznie częściej, niż kiedyś. 

Pozdrawiam ciepło. heart

Pecunia non olet

Mnie też kojarzyło się z historią Hioba. To interesujące, że diabeł może robić, co chce, a anioł może zwrócić uwagę na gazetę.

Czytało się w porządku.

Babska logika rządzi!

Dziękuję, Finklo. :) 

Trochę chciałam tu pokazać, jak wygląda życie człowieka: ciągle coś/ktoś go kusi. :) Diabeł pojawia się bardzo często. A Bóg wraz z aniołami przygląda się, jak każdy z nas zareaguje. Maria Anna pokazała, że jest wierna nade wszystko swoim zasadom. :) I dlatego anioł przyniósł jej gazetę. Dalej spoglądał, co sama zrobi, niczego nie nakazywał, niczego nie proponował. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Aniołów szkoda, bo pewnie chciałyby bardziej pomóc, tylko szef-psychopata zabrania.

Brrr… Przerażające. Strasznie ponura wizja.

Chyba jednak wolę, gdy piszesz coś nawinie optymistycznego.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

I ja tak wolę, Jimieyes

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka