- Opowiadanie: Nauczyciel1234 - Na studiach o tym nie mówili - Wampir w klasie

Na studiach o tym nie mówili - Wampir w klasie

Hej, mam na imię Wik­tor i je­stem na­uczy­cie­lem w kla­sie 1b w szko­le pod­sta­wo­wej w Kle­pa­ni­sku Małym. Za­wsze czu­łem, że chcę robić coś z sen­sem, a po­nie­waż wie­rzę w prze­zna­cze­nie, za­ak­cep­to­wa­łem fakt, że los po­słał mnie na stu­dia pe­da­go­gicz­ne. O pry­wat­nym życiu nie będę Wam mówił – nie jest to na razie po­trzeb­ne, może jesz­cze przyj­dzie na to pora. Za­wsze ma­rzy­łem o zba­wia­niu świa­ta ni­czym bo­ha­ter książ­ki fan­ta­stycz­nej, po­skra­mia­jąc wiel­kie za­gro­że­nia. W rze­czy­wi­sto­ści przy­szło mi po­skra­miać nie­wdzięcz­ne, roz­piesz­czo­ne dzie­ci. Ale nagle prze­zna­cze­nie, z głę­bin serca, za­czę­ło się wy­peł­niać. Coraz czę­ściej za­uwa­żam, jak wiele w tym za­wo­dzie jest rze­czy, któ­rych nie uczo­no nas na stu­diach. Ro­zu­miem nie­bez­piecz­ne przed­mio­ty, takie jak ka­ra­bin ASG, próby od­wzo­ro­wa­nia se­ria­lu „Squid Game” czy wy­bi­te zęby, ale wam­pir w kla­sie?

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Na studiach o tym nie mówili - Wampir w klasie

Hej, mam na imię Wik­tor i je­stem na­uczy­cie­lem w kla­sie 1b w szko­le pod­sta­wo­wej w Kle­pa­ni­sku Małym. Za­wsze czu­łem, że chcę robić coś z sen­sem, a po­nie­waż wie­rzę w prze­zna­cze­nie, za­ak­cep­to­wa­łem fakt, że los po­słał mnie na stu­dia pe­da­go­gicz­ne. O pry­wat­nym życiu nie będę Wam mówił – nie jest to na razie po­trzeb­ne, może jesz­cze przyj­dzie na to pora. Za­wsze ma­rzy­łem o zba­wia­niu świa­ta ni­czym bo­ha­ter książ­ki fan­ta­stycz­nej, po­skra­mia­jąc wiel­kie za­gro­że­nia. W rze­czy­wi­sto­ści przy­szło mi po­skra­miać nie­wdzięcz­ne, roz­piesz­czo­ne dzie­ci. Ale nagle prze­zna­cze­nie, z głę­bin serca, za­czę­ło się wy­peł­niać. Coraz czę­ściej za­uwa­żam, jak wiele w tym za­wo­dzie jest rze­czy, któ­rych nie uczo­no nas na stu­diach. Ro­zu­miem nie­bez­piecz­ne przed­mio­ty, takie jak ka­ra­bin ASG, próby od­wzo­ro­wa­nia se­ria­lu „Squid Game” czy wy­bi­te zęby, ale wam­pir w kla­sie? To lekka prze­sa­da. Ale do sedna. 

Oto, co mi się przy­da­rzy­ło: ostat­nio za­czą­łem po­dej­rze­wać, że dziew­czyn­ka w mojej kla­sie jest wam­pi­rem. Jako osoba in­te­re­su­ją­ca się mi­to­lo­gią po­sia­dam be­stia­riusz i wiem co nieco z tik toka . Wy­da­wało mi się że wiem, jak sobie po­ra­dzić z wam­pi­rem – to jed­nak za mało. Bo po­ja­wia­ło się mnó­stwo pytań. Czy istnieją procedury dotyczące istot paranormalnych w szkołach? Jak zareagować pedagogicznie, dbając o bezpieczeństwo dzieci? Jak zareagować pedagogicznie, dbając o bezpieczeństwo dzieci? Czy może wampiry mogą żyć bezpiecznie w społeczeństwie?

Nie mam wie­dzy, która po­zwo­li­ła­by mi odpowiedzieć na te pytania ,stwierdzić czy jest ona za­gro­że­niem, czy nie. Jeśli tak, to jeśli po­zbę­dę się wam­pi­ra z klasy, za­gi­nie dziew­czyn­ka. Mu­sia­łem więc wy­my­ślić spo­sób, by nie po­nieść kon­se­kwen­cji praw­nych, a jed­no­cze­śnie roz­wią­zać pro­blem. No to wstęp już macie, wie­cie, o co cho­dzi. To ten mo­ment, gdzie de­cy­du­je­cie, czy czy­ta­cie dalej, czy nie. 

Wy­pa­dek w szko­le to norma , ale nigdy na taką skalę. U mnie w kla­sie za­czę­ła się seria wy­pad­ków koń­czą­cych się ra­na­mi o wiele czę­ściej niż zwy­kle. Był to ko­lej­ny dzień w szko­le. Za­czę­li­śmy od ma­te­ma­ty­ki, potem ka­li­gra­fia i prze­rwa w kla­sie. Dzie­ci mają do dys­po­zy­cji różne gry. Dziew­czyn­ka o imie­niu Sara grała z ko­le­gą Mać­kiem w bier­ki. Do tej pory my­śla­łem, że ta gra jest bez­piecz­na. Już nigdy tak nie po­my­ślę. Kto by po­my­ślał, że będą ranni? Cóż, zdol­ne dzie­ci. Oczy­wi­ście wiem, że wszyst­ko może się zda­rzyć, że wy­pad­ki cho­dzą po lu­dziach – na tym po­le­ga „urok tej pracy”. Ale na­praw­dę za­czy­na­łem się nie­po­ko­ić, gdy w kla­sie coraz czę­ściej po­ja­wia­ły się wy­pad­ki pod­czas bar­dzo pro­stych czyn­no­ści. Ska­le­cze­nie wi­del­cem pod­czas pod­wie­czor­ku, za­cię­cie kartą do gry, ska­le­cze­nie w za­ro­ślach pod­czas za­ba­wy w cho­wa­ne­go, przy­skrzy­nie­nie li­czy­dłem i wiele, wiele in­nych. Więk­szo­ści tych zda­rzeń to­wa­rzy­szy­ła za­wsze jedna i ta sama oso­ba-Sa­ra. Za­czą­łem być de­li­kat­nie za­nie­po­ko­jo­ny i za­czą­łem po­dej­rze­wać że w jakiś spo­sób przy­czy­nia się ona do tych wy­pad­ków, choć za­wsze wy­glą­da­ło to jak wy­pa­dek, a nikt na nią nie skar­żył. Za­czą­łem ją ob­ser­wo­wać i raz za­uwa­ży­łem, że w ką­ci­ku ust miała coś czer­wo­ne­go. „Hmm, nie miała ze sobą je­dze­nia” – po­my­śla­łem. Przy­szła mi do głowy głu­pia myśl: „wam­pir”. Sam się z tego za­śmia­łem i ola­łem to. 

Ale ob­ser­wo­wa­łem ją dalej. Dwa razy usły­sza­łem, że za­zdro­ści ko­le­dze, że leci mu krew, że krew jest taka super. Dziw­ne za­cho­wa­nia – na tyle dziw­ne, że po­sta­no­wi­łem skon­tak­to­wać się z psy­cho­lo­giem szkol­nym. Umó­wi­łem ją na spo­tka­nie, ale znowu prze­szła mi myśl: „to wam­pir”. Oczy­wi­ście, spo­koj­nie, bez obaw, nie je­stem sza­lo­ny. Nie rzu­ci­łem się na nią z koł­kiem osi­ko­wym. Nie zro­bię tego bez do­wo­dów. No i nie mia­łem aku­rat go przy sobie (już noszę). W domu za­czą­łem czy­tać, szu­kać i spi­sa­łem listę do­wo­dów. I udało mi się wy­skro­bać coś ta­kie­go: 

 

Lista po­dej­rza­nych rze­czy od­no­śnie tego, że Sara jest wam­pi­rem: 

 

1.Fascyna­cja krwią

2.Czerwone plam­ki w ką­ci­kach ust 

3.Wypadki koń­czą­ce się krwa­wie­niem za­wsze przy niej 

4.Nie po­ja­wia się w bar­dzo sło­necz­ne dni 

5.Zawsze sma­ru­je się moc­nym kre­mem z fil­trem

6.Nadzwy­czaj­na ak­tyw­ność fi­zycz­na

7.Opowiada dzie­ciom czę­sto o noc­nych przy­go­dach i że nie umie spać ( wcze­śniej za­kła­da­łem, że to wy­obraź­nia) 

 

No dobra, “i co mam z tym robić?” myślę, pa­trząc na kart­kę. Nawet jeśli mam rację, prze­cież nie mogę sam po­dej­mo­wać in­ter­wen­cji. Jako na­uczy­ciel je­stem od­po­wie­dzial­ny za to dziec­ko, no i obo­wią­zu­ją mnie pro­ce­du­ry. Naj­pierw dzia­ła­łem we­dług stan­dar­do­wych pro­ce­dur. Z psy­cho­lo­giem już się skon­tak­to­wa­łem. Po kilku dniach wziął dziew­czyn­kę na roz­mo­wę. Po­pro­si­łem, bym mógł uczest­ni­czyć w tej roz­mo­wie. Przed roz­mo­wą po­ka­za­łem psy­cho­lo­go­wi moją al­ter­na­tyw­ną listę, oczy­wi­ście od­po­wied­nio prze­ro­bio­ną, by nie wziął mnie za wa­ria­ta. Nad­szedł czas spo­tka­nia We­szli­śmy do klasy i usie­dli­śmy na krze­słach. 

– Dzień dobry, Saro. Jak się dzi­siaj czu­jesz? – za­czął psy­cho­log. 

– Dzień dobry – od­po­wie­dzia­ła Sara. – Czuję się ok. 

– To świet­nie. Chcia­ła­bym po­roz­ma­wiać z tobą o kilku rze­czach, które za­uwa­ży­li­śmy w kla­sie. – kon­ty­nu­owa­ła pani Marta. 

– Okej – mruk­nę­ła Sara. 

– Za­uwa­ży­li­śmy, że czę­sto mó­wisz o krwi i że cza­sa­mi masz czer­wo­ne plam­ki w ką­ci­kach ust. Czy mo­gła­byś nam po­wie­dzieć, dla­cze­go tak jest? – za­py­ta­ła pani Marta. Spoj­rza­łem na nią za­ła­ma­ny, że pyta pro­sto z mostu. Już wie­dzia­łem, że całe spo­tka­nie bę­dzie klapą. 

– Eeeeeeeeee… – za­czę­ła swoją od­po­wiedź. – To tak dla beki. A plam­ki od soku, który cza­sem piję. 

“To nie­praw­da” – po­my­śla­łem od razu. “Ona nie pije soków, a wtedy na pewno nie miała”. I czemu psy­cho­loż­ka leci po kolei z listy moich spo­strze­żeń? My­śla­łem, że po pro­stu weź­mie to pod uwagę, a nie sko­piu­je. 

Lecz pani Marta, ni­czym nie­wzru­szo­na, kon­ty­nu­owa­ła: 

– Ro­zu­miem. A co z dnia­mi, kiedy jest bar­dzo sło­necz­nie? Za­uwa­ży­li­śmy, że wtedy rzad­ko wy­cho­dzisz na ze­wnątrz. Czy jest jakiś powód? 

W tym mo­men­cie byłem pe­wien, że po­peł­ni­łem błąd, dając tę kart­kę Pani Mar­cie. 

– Mama mówi, że mam de­li­kat­ną skórę – od­po­wie­dzia­ła Sara. 

– To ma sens – od­po­wie­dzia­ła pani Marta. 

“To nie ma sensu” – po­my­śla­łem. Zde­ner­wo­wa­ny wy­sze­dłem pod pre­tek­stem, że za­po­mnia­łem o czymś pil­nym

Nie wiem więc, jak prze­bie­ga­ła resz­ta spo­tka­nia, ale do­sta­łem po nim no­tat­ki od psy­cho­loż­ki. 

 

“Sara wy­ja­śni­ła, że jej opo­wie­ści o krwi wy­ni­ka­ją z za­mi­ło­wa­nia do opo­wia­da­nia hi­sto­rii. Czer­wo­ne plam­ki w ką­ci­kach ust mogą być efek­tem picia soku. Sara ma de­li­kat­ną skórę i używa kremu z fil­trem, aby unik­nąć po­pa­rzeń, co może tłu­ma­czyć jej rzad­kie wy­cho­dze­nie na ze­wnątrz w bar­dzo sło­necz­ne dni. Dziew­czyn­ka jest pełna ener­gii i lubi bie­gać oraz grać w różne gry z ko­le­ga­mi. Jej nad­zwy­czaj­na ak­tyw­ność fi­zycz­na może być zwią­za­na z jej na­tu­ral­ną ener­gią. Sara cza­sa­mi ma pro­ble­my ze snem, które mogą wy­ni­kać z trud­no­ści w uspo­ko­je­niu się.  Za­cho­wa­nia Sary mogą mieć na­tu­ral­ne wy­ja­śnie­nia, które wy­ni­ka­ją z roz­wo­ju ukła­du ner­wo­we­go. Nie­mniej jed­nak warto kon­ty­nu­ować ob­ser­wa­cję i współ­pra­cę z psy­cho­lo­giem szkol­nym, aby upew­nić się, że dziew­czyn­ka jest bez­piecz­na i do­brze się roz­wi­ja. Na­le­ży rów­nież zwró­cić uwagę na fakt, że w obec­no­ści Sary czę­sto do­cho­dzi do lo­so­wych zda­rzeń z udzia­łem in­nych uczniów, ta­kich jak ska­le­cze­nia.” 

 

Czyli tak, przy psy­cho­lo­gu nie po­ja­wi­ły się żadne po­dej­rza­ne za­cho­wa­nia dziew­czyn­ki. Ale nie od­pusz­cza­łem i na­le­ga­łem na spo­tka­nie z ro­dzi­ca­mi. Razem ze spe­cja­li­stą skon­tak­to­wa­li­śmy się z nimi i umó­wi­li­śmy na spo­tka­nie. Nie­ste­ty, trzy razy prze­kła­da­li ter­min. Za­uwa­ży­łem sche­mat – prze­kła­da­li je w sło­necz­ne dni i za­zwy­czaj na ostat­nią chwi­lę. Osta­tecz­nie, w dzień, w któ­rym się spo­tka­li­śmy, było już ciem­no.

Gdy ro­dzi­ce w końcu się po­ja­wi­li, za­pro­si­łem ich do klasy. Po­sta­no­wi­łem być pewny sie­bie i za­pre­zen­to­wać swoją pewną sie­bie po­sta­wę. Chcia­łem być tak pewny sie­bie jak nigdy pewny sie­bie nie byłem. Czy wspo­mi­na­łem już, że chcia­łem być pewny sie­bie? Pew­nie tak. Uzna­łem, że pew­ność sie­bie to moja je­dy­na broń w tym mo­ne­cie. Usia­dłem z luzem, ale pełen gra­cji na krze­śle, ni­czym Dok­tor House pod­czas peł­nej dia­gno­zy, spo­glą­da­jąc na ro­dzi­ców pew­nie, ale i z tro­ską. Pani psy­cho­log usia­dła nie­po­rad­nie, nie czu­jąc się pew­nie, być może dla­te­go, że przed spo­tka­niem po­in­for­mo­wa­łem ją, że przej­mu­ję ini­cja­ty­wę tego spo­tka­nia. 

– Dzień dobry, dzię­ku­ję, że zna­leź­li Pań­stwo czas na spo­tka­nie – po­wie­dzia­łem, za­czy­na­jąc nieco for­mal­nie. 

– Dzień dobry. Oczy­wi­ście, czy coś się dzie­je z Sarą? – za­py­ta­ła ner­wo­wo mama. 

Po­sta­no­wi­łem za­cząć od obaw i prze­ma­wiać do nich z po­wa­gą: 

 – Sza­now­ni Pań­stwo ,za­uwa­ży­li­śmy, że Sara ma bar­dzo dużo ener­gii i cza­sa­mi trud­no jej się uspo­ko­ić, do tego  opo­wia­da­ła nam rów­nież hi­sto­rie o krwi, które mogą bu­dzić pewne obawy. Czy mo­gli­by Pań­stwo wy­ja­śnić, skąd mogą po­cho­dzić te opo­wie­ści? 

Na­pię­cie na twa­rzach ro­dzi­ców znik­nę­ło, a tata, uśmie­cha­jąc się lekko 

– Sara uwiel­bia opo­wia­dać hi­sto­rie. Cza­sa­mi jej wy­obraź­nia po­no­si ją tro­chę za da­le­ko. Co do ener­gii, za­wsze była bar­dzo ak­tyw­na. 

– Czy za­uwa­ży­li Pań­stwo coś nie­po­ko­ją­ce­go w jej za­cho­wa­niu w domu? Może pro­ble­my ze snem lub trud­no­ści w uspo­ko­je­niu się? – za­py­ta­łem. 

– Nie !!- nie­mal wy­krzyk­nę­ła mama i do­da­ła bar­dzo ner­wo­wym tonem. – Sara śpi jak nor­mal­ne dziec­ko, ale jest bar­dzo ak­tyw­na i cza­sa­mi trud­no jej się wy­ci­szyć przed snem. Czy­ta­łam, że tak dzie­ci mogą mieć. 

– Yhym – po­wie­dzia­łem, no­tu­jąc in­ten­syw­nie swoje spo­strze­że­nia. Wie­dzia­łem więc, że ta roz­mo­wa nie przy­nie­sie od­po­wie­dzi, któ­rych szu­ka­łem. Wy­ko­rzy­sta­łem więc resz­tę spo­tka­nia na stan­dar­do­we te­ma­ty szkol­ne. Dal­sza część spo­tka­nia do­ty­czy­ła po­stę­pów Sary w nauce.Gdy spo­tka­nie do­bie­gło końca, po­sta­no­wi­łem pod­su­mo­wać:  

– Dzię­ku­ję Pań­stwu za spo­tka­nie. Pro­szę pa­mię­tać, że je­ste­śmy tutaj, aby wspie­rać Sarę i Pań­stwa. Jeśli za­uwa­żą Pań­stwo coś nie­po­ko­ją­ce­go, pro­szę nas o tym po­in­for­mo­wać. 

– Jasne, ro­zu­mie­my – po­wie­dzia­ła mama z nieco wy­mu­szo­ną wdzięcz­no­ścią. – Dzię­ku­je­my za… – za­cię­ła się na chwi­lę. 

– Za wspar­cie – dodał tata, ra­tu­jąc sy­tu­ację. Po wszyst­kim od­pro­wa­dzi­łem ich do drzwi i wró­ci­łem do domu.

W Wol­nej chwi­li za­bra­łem się do ana­li­zy spo­tka­nia. W moim od­czu­ciu nic ono nie wnio­sło. Choć, po dłuż­szym prze­my­śle­niu, cen­nym tro­pem oka­zał się temat snu dziec­ka. Mama od­po­wia­da­ła na ten temat bar­dzo ner­wo­wo i nie­ty­po­wo, jakby coś ukry­wa­ła. To nie zga­dza­ło się z tym, co mó­wi­ła Sara. Stan­dar­do­wo, po raz ko­lej­ny na­su­nął mi się wnio­sek: „Oni na serio są wam­pi­ra­mi”. Za­czą­łem jesz­cze wię­cej o tym czy­tać. Sko­rzy­sta­łem rów­nież z czatu ze sztucz­ną in­te­li­gen­cją. Na po­cząt­ku mu­sia­łem prze­ko­nać ją, żeby prze­sta­ła mi mówić, że to nie­praw­da i coś po­ra­dzi­ła. Nie było łatwo, lecz w końcu mi się to udało. I AI wy­my­śli­ła prze­pis na pre­pa­rat ochron­ny przed wam­pi­ra­mi: 

 

Skład­ni­ki: 

3 ząbki czosn­ku 

1 litr wody świę­co­nej 

1 łyżka su­szo­ne­go dziu­raw­ca 

In­struk­cje: 

Przy­go­to­wa­nie czosn­ku: Obierz i roz­gnieć ząbki czosn­ku. 

Do­da­nie dziu­raw­ca: Dodaj su­szo­ny dziu­ra­wiec do wody świę­co­nej. 

Mie­sza­nie: Dodaj roz­gnie­cio­ny czo­snek do mie­szan­ki wody świę­co­nej i dziu­raw­ca. 

Go­to­wa­nie: Pod­grze­waj mie­szan­kę na małym ogniu przez około 10 minut, nie do­pusz­cza­jąc do wrze­nia. 

Chło­dze­nie: Po­zwól elik­si­ro­wi osty­gnąć, a na­stęp­nie prze­lej go do bu­tel­ki. 

Pa­mię­taj, żeby uży­wać go w spo­sób dys­kret­ny. 

 

Skoro psy­cho­log za­wiódł, po­sta­no­wi­łem przy­rzą­dzić elik­sir – tak na wszel­ki wy­pa­dek, ale jesz­cze go nie uży­wać. Czu­łem, że na mik­stu­rę przyj­dzie czas. Prze­la­łem ją do bu­te­lecz­ki po per­fu­mach i w ten spo­sób po­wstał mój spray na wam­pi­ry. Sztucz­na in­te­li­gen­cja pod­po­wie­dzia­ła, że po­wi­nie­nem udać się na eg­zor­cyzm do księ­dza. Choć uzna­łem, że eg­zor­cyzm to prze­sa­da, po­mysł wydał mi się dobry. Na­stęp­ne­go dnia uda­łem się do Księ­dza z na­szej szko­ły, choć do tej pory my­śla­łem, że w na­szej szko­le nie uczy żaden Ksiądz. Mimo nie­po­ko­ją­ce­go uczu­cia i dziw­ne­go wra­że­nia, że tu coś nie gra, od­da­li­łem te myśli i po­sze­dłem. „Może w ten spo­sób uda się zrzu­cić od­po­wie­dzial­ność za ewen­tu­al­ne kon­se­kwen­cje na Ko­ściół” – po­my­śla­łem ego­istycz­nie. Po chwi­li na­szła mnie druga myśl: „Oni mają za sobą setki lat walki z de­mo­na­mi”. 

Uda­łem się do po­ko­ju na­uczy­ciel­skie­go, gdzie sie­dział wła­śnie Ksiądz. “Ale zbieg oko­licz­no­ści” Opo­wie­dzia­łem mu wszyst­ko, a on uwie­rzył mi od razu. Bar­dzo mnie to za­sko­czy­ło. Za­uwa­żył moje zdzi­wie­nie. Wy­ja­śnił więc, że nie mówią o tym świec­kim, by nie siać pa­ni­ki, ale dodał, że isto­ty nad­przy­ro­dzo­ne są wszę­dzie. Po­wie­dział, że bę­dzie­my mu­sie­li ob­ser­wo­wać te dziew­czyn­kę, bo ak­tu­al­nie jest pokój mię­dzy wam­pi­ra­mi a Ko­ścio­łem.

– Wielu z nich jest po­śród nas – po­wie­dział ksiądz.

– Do­brze więc, że nie uży­łem sprayu, który przy­rzą­dzi­łem – po­wie­dzia­łem i po­ka­za­łem mój wy­na­la­zek. Ksiądz po­wie­dział mi też, że tej ro­dzi­ny nie zna i że za­cznie ich ob­ser­wo­wać. 

Po kilku dniach od roz­mo­wy z Księ­dzem dzie­ci za­czę­ły zgła­szać się do mnie, że coś je ugry­zło. Mia­łem na­dzie­ję to za ja­kieś ro­bac­two. Jed­nak zda­rza­ło się to coraz czę­ściej. Przyj­rza­łem się śla­dom i ugry­zie­nia były zbyt ide­al­ne. Ro­dzi­ce też to za­uwa­ży­li, więc zgło­si­li mi swój nie­po­kój. Zgło­si­łem ra­port do se­kre­ta­ria­tu, na­stęp­nie do hi­gie­nist­ki. Gdy za­ła­twi­łem for­mal­no­ści, na­tych­miast zgło­si­łem się do Księ­dza, bo mia­łem po­dej­rze­nia, że to nie przy­pa­dek. Ksiądz utwier­dził mnie w tym prze­ko­na­niu, gdy zo­ba­czył ugry­zie­nie u jed­ne­go z dzie­ci.

– To jest zła­ma­nie zasad – po­wie­dział i dodał: – Jed­nak nie opła­ca się wy­ta­czać otwar­tej wojny, bo nie wia­do­mo, do ja­kiej nacji na­le­żą, ła­twiej jest ich wy­ku­rzyć z na­szej szko­ły i oko­li­cy. Zgo­dzi­łem się z księ­dzem, choć nie wiem, o co cho­dzi z tymi na­cja­mi, ale nie jest mi to po­trzeb­ne, przy­naj­mniej teraz.  

Kon­ty­nu­acja ob­ser­wa­cji Sary i jej ro­dzi­ny za­czy­na przy­no­sić efek­ty i w opar­ciu o nowe dane za­czę­li­śmy po­dej­mo­wać kroki. Ksiądz za­an­ga­żo­wał się bar­dziej, przy­go­to­wu­jąc plan dzia­ła­nia, który miał na celu dys­kret­ne po­zby­cie się wam­pi­ra z klasy, jed­no­cze­śnie chro­niąc uczen­ni­cę przed ostra­cy­zmem i pro­ble­ma­mi praw­ny­mi. 

Ksiądz za­pro­po­no­wał, żeby pod­czas naj­bliż­szych re­ko­lek­cji szkol­nych zor­ga­ni­zo­wać spe­cjal­ne za­ję­cia dla całej klasy. Za­pro­po­no­wał rów­nież, aby ucznio­wie przy­nie­śli swoje ulu­bio­ne je­dze­nie na wspól­ny pik­nik. Wie­dział, że wam­pi­ry nie to­le­ru­ją czosn­ku, więc na­uczy­ciel przy­go­to­wał sma­ko­wi­te prze­ką­ski z do­dat­kiem czosn­ku. Był to spo­sób na dys­kret­ne osta­tecz­ne spraw­dze­nie czy Sara rze­czy­wi­ście jest wam­pi­rem. Dzień re­ko­lek­cji nad­szedł, a cała klasa cie­szy­ła się wspól­ny­mi za­ba­wa­mi na świe­żym po­wie­trzu. Ucznio­wie przy­nie­śli swoje ulu­bio­ne po­tra­wy, a na­uczy­ciel dodał do stołu kilka prze­ką­sek przy­go­to­wa­nych z czosn­kiem. Sara wy­glą­da­ła na za­sko­czo­ną, gdy zo­ba­czy­ła je­dze­nie. Pró­bo­wa­ła unik­nąć prze­ką­sek, co utwier­dzi­ło mnie i księ­dza w na­szych po­dej­rze­niach. Po za­koń­cze­niu re­ko­lek­cji spo­tka­łem się z księ­dzem, aby omó­wić dal­sze kroki. 

 – Mu­si­my dzia­łać ostroż­nie – po­wie­dział ksiądz. 

 – Ale mam plan i przy­da nam się twój elik­sir. – Po­sta­no­wi­li­śmy upo­zo­ro­wać w szko­le wsza­wi­cę, Du­chow­ny po­wie­dział, że to ogar­nie i fak­tycz­nie wszy­scy uwie­rzy­li. Szko­ła na szczę­ście zo­sta­ła ob­da­ro­wa­na przez dar­czyń­cę, który nie chciał się ujaw­nić, pre­pa­ra­ta­mi na wszy. To Księ­dzem rów­nież zor­ga­ni­zo­wał na ma­so­wą skalę. Wszy­scy więc cho­dzi­li wy­psi­ka­ni spre­jem na wam­pi­ry. Oczy­wi­ście do­da­li­śmy skład­ni­ki, które wszy rów­nież od­pę­dza­ją. Ksiądz miał wła­sną pra­cow­nię, w któ­rej mógł wy­twa­rzać mik­stu­ry i leki. Miał w tym spore do­świad­cze­nie i wie­dzę. Nasze dzia­ła­nie za­czę­ło przy­no­sić efek­ty. Dziew­czyn­ka kilka razy w szko­le ze­mdla­ła od pre­pa­ra­tu. To był dobry pre­tekst, by znów we­zwać jej ro­dzi­ców. Na spo­tka­nie za­pro­szo­ny zo­stał rów­nież Ksiądz. Na spo­tka­niu od razu wy­ło­ży­li­śmy karty na stół. 

– Czy za­uwa­ży­li­ście, że Sara ma pro­ble­my z prze­by­wa­niem na słoń­cu? – za­py­tał ksiądz. 

– Tak, za­wsze unika słoń­ca. Nie wie­dzie­li­śmy, że to pro­blem – od­po­wie­dzia­ła matka Sary. 

– Czy Sara kie­dy­kol­wiek wspo­mi­na­ła o pra­gnie­niu krwi? – kon­ty­nu­ował ksiądz. 

– Cza­sa­mi mówi, że krew jest fa­scy­nu­ją­ca, ale my­śle­li­śmy, że to tylko dzie­cię­ca cie­ka­wość – dodał oj­ciec. 

– Czy je­ste­ście świa­do­mi, że jej za­cho­wa­nie może wska­zy­wać na coś nie­ty­po­we­go? – za­py­ta­łem. 

– Już wie­cie? – za­py­ta­ła mama. 

– Tak, od ja­kie­goś czasu – od­po­wie­dzia­łem. 

Ro­dzi­ce przy­zna­li się do tego, że są ro­dzi­ną wam­pi­rów. Oka­za­ło się, że w nor­mal­nym spo­łe­czeń­stwie są od nie­daw­na, że wcze­śniej żyli w za­mknię­tej spo­łecz­no­ści, która nie­daw­no się roz­pa­dła. Ksiądz za­pro­po­no­wał, aby Sara zo­sta­ła wy­sła­na do spe­cjal­nej szko­ły, gdzie po­mo­gą jej się za­adap­to­wać w na­szym spo­łe­czeń­stwie. Zgo­dzi­łem się z tym, wie­rząc, że to naj­lep­sze roz­wią­za­nie za­rów­no dla Sary, jak i dla resz­ty klasy. 

Ro­dzi­ce Sary, choć po­cząt­ko­wo nie­chęt­ni, zgo­dzi­li się na prze­nie­sie­nie córki, gdy Ksiądz za­pew­nił ich, że nowa szko­ła bę­dzie bar­dziej od­po­wied­nia dla jej po­trzeb. Sara opu­ści­ła szko­łę w Kle­pa­ni­sku Małym, a cała sy­tu­acja zo­sta­ła roz­wią­za­na w spo­sób, który nie wzbu­dził po­dej­rzeń. Ode­tchną­łem z ulgą, wie­dząc, że udało się unik­nąć po­waż­nych pro­ble­mów, a jed­no­cze­śnie za­pew­nić Sarze od­po­wied­nie wspar­cie i opie­kę.

*****

I w końcu spo­kój. Coś czuję, że to nie ostat­nia przy­go­da tego typu. Tym bar­dziej, że po­ja­wia­ją się ostat­nio te sny, ale mniej­sza z tym, szko­da gadać o nic nie­zna­czą­cych snach. Przy­naj­mniej taką mam na­dzie­ję, że nic one nie zna­czą. Wszyst­ko udało się za­koń­czyć przed Świę­ta­mi Wiel­ka­noc­ny­mi. Koń­czę pisać, pro­blem za­że­gna­ny, czas w końcu się wy­spać. 

 

Koniec

Komentarze

Cześć Nauczyciel1234 !!

 

Według mnie jest to całkiem przyjemne opowiadanie. Nawet nieco humorystyczne. Przyjemnie się śledziło przygody nauczyciela. Czekałem na koniec jak to się wyjaśni. Fajne opko!!!!

 

Pozdrawiam i może do następnego razu :)

Jestem niepełnosprawny...

Cześć Nauczycielu!

 

Lekka groteska, którą lekko się czyta. Bohater jest sympatyczny i wzbudza zaufanie :)

 

Tekst można jednak udoskonalić, poprawiając to i owo:

Wydaje mi się że wiem, jak sobie poradzić z wampirem – to jednak za mało. Bo pojawiało się mnóstwo pytań. Nie mam wiedzy, która pozwoliłaby mi stwierdzić, czy jest ona zagrożeniem, czy nie.

Warto wymienić te pytania, bohater byłby bardziej wiarygodny.

Najpierw działałem według standardowych procedur. Z psychologiem już się skontaktowałem. Po kilku dniach wziął dziewczynkę na rozmowę. Poprosiłem, bym mógł uczestniczyć w tej rozmowie. Przed rozmową pokazałem psychologowi moją alternatywną listę,

Jeśli nic się nie dzieje, można sobie darować opisywanie po kolei, co robi bohater. Nawet jeśli styl opowiadania jest dość rozwlekły – tak jak w tym przypadku – to można skrócić bez szkody. Np. napisać od razu: Siedziałem z Sarą u psychologa. Miałem złe przeczucia etc…

 

 

Spodobało mi się:

„Może w ten sposób uda się zrzucić odpowiedzialność za ewentualne konsekwencje na Kościół” – pomyślałem egoistycznie.

Fajne :)

 

Myślę, że to całkiem przyjemne opowiadanie, zwłaszcza, że dzieje się w szkole, a to jeden z moich ulubionych gatunków.

Pozdrawiam!

Dziękuję za te opinie i porady :) Cieszę się że się podoba :)

Nowa Fantastyka