Hej, mam na imię Wiktor i jestem nauczycielem w klasie 1b w szkole podstawowej w Klepanisku Małym. Zawsze czułem, że chcę robić coś z sensem, a ponieważ wierzę w przeznaczenie, zaakceptowałem fakt, że los posłał mnie na studia pedagogiczne. O prywatnym życiu nie będę Wam mówił – nie jest to na razie potrzebne, może jeszcze przyjdzie na to pora. Zawsze marzyłem o zbawianiu świata niczym bohater książki fantastycznej, poskramiając wielkie zagrożenia. W rzeczywistości przyszło mi poskramiać niewdzięczne, rozpieszczone dzieci. Ale nagle przeznaczenie, z głębin serca, zaczęło się wypełniać. Coraz częściej zauważam, jak wiele w tym zawodzie jest rzeczy, których nie uczono nas na studiach. Rozumiem niebezpieczne przedmioty, takie jak karabin ASG, próby odwzorowania serialu „Squid Game” czy wybite zęby, ale wampir w klasie? To lekka przesada. Ale do sedna.
Oto, co mi się przydarzyło: ostatnio zacząłem podejrzewać, że dziewczynka w mojej klasie jest wampirem. Jako osoba interesująca się mitologią posiadam bestiariusz i wiem co nieco z tik toka . Wydawało mi się że wiem, jak sobie poradzić z wampirem – to jednak za mało. Bo pojawiało się mnóstwo pytań. Czy istnieją procedury dotyczące istot paranormalnych w szkołach? Jak zareagować pedagogicznie, dbając o bezpieczeństwo dzieci? Jak zareagować pedagogicznie, dbając o bezpieczeństwo dzieci? Czy może wampiry mogą żyć bezpiecznie w społeczeństwie?
Nie mam wiedzy, która pozwoliłaby mi odpowiedzieć na te pytania ,stwierdzić czy jest ona zagrożeniem, czy nie. Jeśli tak, to jeśli pozbędę się wampira z klasy, zaginie dziewczynka. Musiałem więc wymyślić sposób, by nie ponieść konsekwencji prawnych, a jednocześnie rozwiązać problem. No to wstęp już macie, wiecie, o co chodzi. To ten moment, gdzie decydujecie, czy czytacie dalej, czy nie.
Wypadek w szkole to norma , ale nigdy na taką skalę. U mnie w klasie zaczęła się seria wypadków kończących się ranami o wiele częściej niż zwykle. Był to kolejny dzień w szkole. Zaczęliśmy od matematyki, potem kaligrafia i przerwa w klasie. Dzieci mają do dyspozycji różne gry. Dziewczynka o imieniu Sara grała z kolegą Maćkiem w bierki. Do tej pory myślałem, że ta gra jest bezpieczna. Już nigdy tak nie pomyślę. Kto by pomyślał, że będą ranni? Cóż, zdolne dzieci. Oczywiście wiem, że wszystko może się zdarzyć, że wypadki chodzą po ludziach – na tym polega „urok tej pracy”. Ale naprawdę zaczynałem się niepokoić, gdy w klasie coraz częściej pojawiały się wypadki podczas bardzo prostych czynności. Skaleczenie widelcem podczas podwieczorku, zacięcie kartą do gry, skaleczenie w zaroślach podczas zabawy w chowanego, przyskrzynienie liczydłem i wiele, wiele innych. Większości tych zdarzeń towarzyszyła zawsze jedna i ta sama osoba-Sara. Zacząłem być delikatnie zaniepokojony i zacząłem podejrzewać że w jakiś sposób przyczynia się ona do tych wypadków, choć zawsze wyglądało to jak wypadek, a nikt na nią nie skarżył. Zacząłem ją obserwować i raz zauważyłem, że w kąciku ust miała coś czerwonego. „Hmm, nie miała ze sobą jedzenia” – pomyślałem. Przyszła mi do głowy głupia myśl: „wampir”. Sam się z tego zaśmiałem i olałem to.
Ale obserwowałem ją dalej. Dwa razy usłyszałem, że zazdrości koledze, że leci mu krew, że krew jest taka super. Dziwne zachowania – na tyle dziwne, że postanowiłem skontaktować się z psychologiem szkolnym. Umówiłem ją na spotkanie, ale znowu przeszła mi myśl: „to wampir”. Oczywiście, spokojnie, bez obaw, nie jestem szalony. Nie rzuciłem się na nią z kołkiem osikowym. Nie zrobię tego bez dowodów. No i nie miałem akurat go przy sobie (już noszę). W domu zacząłem czytać, szukać i spisałem listę dowodów. I udało mi się wyskrobać coś takiego:
Lista podejrzanych rzeczy odnośnie tego, że Sara jest wampirem:
1.Fascynacja krwią
2.Czerwone plamki w kącikach ust
3.Wypadki kończące się krwawieniem zawsze przy niej
4.Nie pojawia się w bardzo słoneczne dni
5.Zawsze smaruje się mocnym kremem z filtrem
6.Nadzwyczajna aktywność fizyczna
7.Opowiada dzieciom często o nocnych przygodach i że nie umie spać ( wcześniej zakładałem, że to wyobraźnia)
No dobra, “i co mam z tym robić?” myślę, patrząc na kartkę. Nawet jeśli mam rację, przecież nie mogę sam podejmować interwencji. Jako nauczyciel jestem odpowiedzialny za to dziecko, no i obowiązują mnie procedury. Najpierw działałem według standardowych procedur. Z psychologiem już się skontaktowałem. Po kilku dniach wziął dziewczynkę na rozmowę. Poprosiłem, bym mógł uczestniczyć w tej rozmowie. Przed rozmową pokazałem psychologowi moją alternatywną listę, oczywiście odpowiednio przerobioną, by nie wziął mnie za wariata. Nadszedł czas spotkania Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na krzesłach.
– Dzień dobry, Saro. Jak się dzisiaj czujesz? – zaczął psycholog.
– Dzień dobry – odpowiedziała Sara. – Czuję się ok.
– To świetnie. Chciałabym porozmawiać z tobą o kilku rzeczach, które zauważyliśmy w klasie. – kontynuowała pani Marta.
– Okej – mruknęła Sara.
– Zauważyliśmy, że często mówisz o krwi i że czasami masz czerwone plamki w kącikach ust. Czy mogłabyś nam powiedzieć, dlaczego tak jest? – zapytała pani Marta. Spojrzałem na nią załamany, że pyta prosto z mostu. Już wiedziałem, że całe spotkanie będzie klapą.
– Eeeeeeeeee… – zaczęła swoją odpowiedź. – To tak dla beki. A plamki od soku, który czasem piję.
“To nieprawda” – pomyślałem od razu. “Ona nie pije soków, a wtedy na pewno nie miała”. I czemu psycholożka leci po kolei z listy moich spostrzeżeń? Myślałem, że po prostu weźmie to pod uwagę, a nie skopiuje.
Lecz pani Marta, niczym niewzruszona, kontynuowała:
– Rozumiem. A co z dniami, kiedy jest bardzo słonecznie? Zauważyliśmy, że wtedy rzadko wychodzisz na zewnątrz. Czy jest jakiś powód?
W tym momencie byłem pewien, że popełniłem błąd, dając tę kartkę Pani Marcie.
– Mama mówi, że mam delikatną skórę – odpowiedziała Sara.
– To ma sens – odpowiedziała pani Marta.
“To nie ma sensu” – pomyślałem. Zdenerwowany wyszedłem pod pretekstem, że zapomniałem o czymś pilnym
Nie wiem więc, jak przebiegała reszta spotkania, ale dostałem po nim notatki od psycholożki.
“Sara wyjaśniła, że jej opowieści o krwi wynikają z zamiłowania do opowiadania historii. Czerwone plamki w kącikach ust mogą być efektem picia soku. Sara ma delikatną skórę i używa kremu z filtrem, aby uniknąć poparzeń, co może tłumaczyć jej rzadkie wychodzenie na zewnątrz w bardzo słoneczne dni. Dziewczynka jest pełna energii i lubi biegać oraz grać w różne gry z kolegami. Jej nadzwyczajna aktywność fizyczna może być związana z jej naturalną energią. Sara czasami ma problemy ze snem, które mogą wynikać z trudności w uspokojeniu się. Zachowania Sary mogą mieć naturalne wyjaśnienia, które wynikają z rozwoju układu nerwowego. Niemniej jednak warto kontynuować obserwację i współpracę z psychologiem szkolnym, aby upewnić się, że dziewczynka jest bezpieczna i dobrze się rozwija. Należy również zwrócić uwagę na fakt, że w obecności Sary często dochodzi do losowych zdarzeń z udziałem innych uczniów, takich jak skaleczenia.”
Czyli tak, przy psychologu nie pojawiły się żadne podejrzane zachowania dziewczynki. Ale nie odpuszczałem i nalegałem na spotkanie z rodzicami. Razem ze specjalistą skontaktowaliśmy się z nimi i umówiliśmy na spotkanie. Niestety, trzy razy przekładali termin. Zauważyłem schemat – przekładali je w słoneczne dni i zazwyczaj na ostatnią chwilę. Ostatecznie, w dzień, w którym się spotkaliśmy, było już ciemno.
Gdy rodzice w końcu się pojawili, zaprosiłem ich do klasy. Postanowiłem być pewny siebie i zaprezentować swoją pewną siebie postawę. Chciałem być tak pewny siebie jak nigdy pewny siebie nie byłem. Czy wspominałem już, że chciałem być pewny siebie? Pewnie tak. Uznałem, że pewność siebie to moja jedyna broń w tym monecie. Usiadłem z luzem, ale pełen gracji na krześle, niczym Doktor House podczas pełnej diagnozy, spoglądając na rodziców pewnie, ale i z troską. Pani psycholog usiadła nieporadnie, nie czując się pewnie, być może dlatego, że przed spotkaniem poinformowałem ją, że przejmuję inicjatywę tego spotkania.
– Dzień dobry, dziękuję, że znaleźli Państwo czas na spotkanie – powiedziałem, zaczynając nieco formalnie.
– Dzień dobry. Oczywiście, czy coś się dzieje z Sarą? – zapytała nerwowo mama.
Postanowiłem zacząć od obaw i przemawiać do nich z powagą:
– Szanowni Państwo ,zauważyliśmy, że Sara ma bardzo dużo energii i czasami trudno jej się uspokoić, do tego opowiadała nam również historie o krwi, które mogą budzić pewne obawy. Czy mogliby Państwo wyjaśnić, skąd mogą pochodzić te opowieści?
Napięcie na twarzach rodziców zniknęło, a tata, uśmiechając się lekko
– Sara uwielbia opowiadać historie. Czasami jej wyobraźnia ponosi ją trochę za daleko. Co do energii, zawsze była bardzo aktywna.
– Czy zauważyli Państwo coś niepokojącego w jej zachowaniu w domu? Może problemy ze snem lub trudności w uspokojeniu się? – zapytałem.
– Nie !!- niemal wykrzyknęła mama i dodała bardzo nerwowym tonem. – Sara śpi jak normalne dziecko, ale jest bardzo aktywna i czasami trudno jej się wyciszyć przed snem. Czytałam, że tak dzieci mogą mieć.
– Yhym – powiedziałem, notując intensywnie swoje spostrzeżenia. Wiedziałem więc, że ta rozmowa nie przyniesie odpowiedzi, których szukałem. Wykorzystałem więc resztę spotkania na standardowe tematy szkolne. Dalsza część spotkania dotyczyła postępów Sary w nauce.Gdy spotkanie dobiegło końca, postanowiłem podsumować:
– Dziękuję Państwu za spotkanie. Proszę pamiętać, że jesteśmy tutaj, aby wspierać Sarę i Państwa. Jeśli zauważą Państwo coś niepokojącego, proszę nas o tym poinformować.
– Jasne, rozumiemy – powiedziała mama z nieco wymuszoną wdzięcznością. – Dziękujemy za… – zacięła się na chwilę.
– Za wsparcie – dodał tata, ratując sytuację. Po wszystkim odprowadziłem ich do drzwi i wróciłem do domu.
W Wolnej chwili zabrałem się do analizy spotkania. W moim odczuciu nic ono nie wniosło. Choć, po dłuższym przemyśleniu, cennym tropem okazał się temat snu dziecka. Mama odpowiadała na ten temat bardzo nerwowo i nietypowo, jakby coś ukrywała. To nie zgadzało się z tym, co mówiła Sara. Standardowo, po raz kolejny nasunął mi się wniosek: „Oni na serio są wampirami”. Zacząłem jeszcze więcej o tym czytać. Skorzystałem również z czatu ze sztuczną inteligencją. Na początku musiałem przekonać ją, żeby przestała mi mówić, że to nieprawda i coś poradziła. Nie było łatwo, lecz w końcu mi się to udało. I AI wymyśliła przepis na preparat ochronny przed wampirami:
Składniki:
3 ząbki czosnku
1 litr wody święconej
1 łyżka suszonego dziurawca
Instrukcje:
Przygotowanie czosnku: Obierz i rozgnieć ząbki czosnku.
Dodanie dziurawca: Dodaj suszony dziurawiec do wody święconej.
Mieszanie: Dodaj rozgnieciony czosnek do mieszanki wody święconej i dziurawca.
Gotowanie: Podgrzewaj mieszankę na małym ogniu przez około 10 minut, nie dopuszczając do wrzenia.
Chłodzenie: Pozwól eliksirowi ostygnąć, a następnie przelej go do butelki.
Pamiętaj, żeby używać go w sposób dyskretny.
Skoro psycholog zawiódł, postanowiłem przyrządzić eliksir – tak na wszelki wypadek, ale jeszcze go nie używać. Czułem, że na miksturę przyjdzie czas. Przelałem ją do buteleczki po perfumach i w ten sposób powstał mój spray na wampiry. Sztuczna inteligencja podpowiedziała, że powinienem udać się na egzorcyzm do księdza. Choć uznałem, że egzorcyzm to przesada, pomysł wydał mi się dobry. Następnego dnia udałem się do Księdza z naszej szkoły, choć do tej pory myślałem, że w naszej szkole nie uczy żaden Ksiądz. Mimo niepokojącego uczucia i dziwnego wrażenia, że tu coś nie gra, oddaliłem te myśli i poszedłem. „Może w ten sposób uda się zrzucić odpowiedzialność za ewentualne konsekwencje na Kościół” – pomyślałem egoistycznie. Po chwili naszła mnie druga myśl: „Oni mają za sobą setki lat walki z demonami”.
Udałem się do pokoju nauczycielskiego, gdzie siedział właśnie Ksiądz. “Ale zbieg okoliczności” Opowiedziałem mu wszystko, a on uwierzył mi od razu. Bardzo mnie to zaskoczyło. Zauważył moje zdziwienie. Wyjaśnił więc, że nie mówią o tym świeckim, by nie siać paniki, ale dodał, że istoty nadprzyrodzone są wszędzie. Powiedział, że będziemy musieli obserwować te dziewczynkę, bo aktualnie jest pokój między wampirami a Kościołem.
– Wielu z nich jest pośród nas – powiedział ksiądz.
– Dobrze więc, że nie użyłem sprayu, który przyrządziłem – powiedziałem i pokazałem mój wynalazek. Ksiądz powiedział mi też, że tej rodziny nie zna i że zacznie ich obserwować.
Po kilku dniach od rozmowy z Księdzem dzieci zaczęły zgłaszać się do mnie, że coś je ugryzło. Miałem nadzieję to za jakieś robactwo. Jednak zdarzało się to coraz częściej. Przyjrzałem się śladom i ugryzienia były zbyt idealne. Rodzice też to zauważyli, więc zgłosili mi swój niepokój. Zgłosiłem raport do sekretariatu, następnie do higienistki. Gdy załatwiłem formalności, natychmiast zgłosiłem się do Księdza, bo miałem podejrzenia, że to nie przypadek. Ksiądz utwierdził mnie w tym przekonaniu, gdy zobaczył ugryzienie u jednego z dzieci.
– To jest złamanie zasad – powiedział i dodał: – Jednak nie opłaca się wytaczać otwartej wojny, bo nie wiadomo, do jakiej nacji należą, łatwiej jest ich wykurzyć z naszej szkoły i okolicy. Zgodziłem się z księdzem, choć nie wiem, o co chodzi z tymi nacjami, ale nie jest mi to potrzebne, przynajmniej teraz.
Kontynuacja obserwacji Sary i jej rodziny zaczyna przynosić efekty i w oparciu o nowe dane zaczęliśmy podejmować kroki. Ksiądz zaangażował się bardziej, przygotowując plan działania, który miał na celu dyskretne pozbycie się wampira z klasy, jednocześnie chroniąc uczennicę przed ostracyzmem i problemami prawnymi.
Ksiądz zaproponował, żeby podczas najbliższych rekolekcji szkolnych zorganizować specjalne zajęcia dla całej klasy. Zaproponował również, aby uczniowie przynieśli swoje ulubione jedzenie na wspólny piknik. Wiedział, że wampiry nie tolerują czosnku, więc nauczyciel przygotował smakowite przekąski z dodatkiem czosnku. Był to sposób na dyskretne ostateczne sprawdzenie czy Sara rzeczywiście jest wampirem. Dzień rekolekcji nadszedł, a cała klasa cieszyła się wspólnymi zabawami na świeżym powietrzu. Uczniowie przynieśli swoje ulubione potrawy, a nauczyciel dodał do stołu kilka przekąsek przygotowanych z czosnkiem. Sara wyglądała na zaskoczoną, gdy zobaczyła jedzenie. Próbowała uniknąć przekąsek, co utwierdziło mnie i księdza w naszych podejrzeniach. Po zakończeniu rekolekcji spotkałem się z księdzem, aby omówić dalsze kroki.
– Musimy działać ostrożnie – powiedział ksiądz.
– Ale mam plan i przyda nam się twój eliksir. – Postanowiliśmy upozorować w szkole wszawicę, Duchowny powiedział, że to ogarnie i faktycznie wszyscy uwierzyli. Szkoła na szczęście została obdarowana przez darczyńcę, który nie chciał się ujawnić, preparatami na wszy. To Księdzem również zorganizował na masową skalę. Wszyscy więc chodzili wypsikani sprejem na wampiry. Oczywiście dodaliśmy składniki, które wszy również odpędzają. Ksiądz miał własną pracownię, w której mógł wytwarzać mikstury i leki. Miał w tym spore doświadczenie i wiedzę. Nasze działanie zaczęło przynosić efekty. Dziewczynka kilka razy w szkole zemdlała od preparatu. To był dobry pretekst, by znów wezwać jej rodziców. Na spotkanie zaproszony został również Ksiądz. Na spotkaniu od razu wyłożyliśmy karty na stół.
– Czy zauważyliście, że Sara ma problemy z przebywaniem na słońcu? – zapytał ksiądz.
– Tak, zawsze unika słońca. Nie wiedzieliśmy, że to problem – odpowiedziała matka Sary.
– Czy Sara kiedykolwiek wspominała o pragnieniu krwi? – kontynuował ksiądz.
– Czasami mówi, że krew jest fascynująca, ale myśleliśmy, że to tylko dziecięca ciekawość – dodał ojciec.
– Czy jesteście świadomi, że jej zachowanie może wskazywać na coś nietypowego? – zapytałem.
– Już wiecie? – zapytała mama.
– Tak, od jakiegoś czasu – odpowiedziałem.
Rodzice przyznali się do tego, że są rodziną wampirów. Okazało się, że w normalnym społeczeństwie są od niedawna, że wcześniej żyli w zamkniętej społeczności, która niedawno się rozpadła. Ksiądz zaproponował, aby Sara została wysłana do specjalnej szkoły, gdzie pomogą jej się zaadaptować w naszym społeczeństwie. Zgodziłem się z tym, wierząc, że to najlepsze rozwiązanie zarówno dla Sary, jak i dla reszty klasy.
Rodzice Sary, choć początkowo niechętni, zgodzili się na przeniesienie córki, gdy Ksiądz zapewnił ich, że nowa szkoła będzie bardziej odpowiednia dla jej potrzeb. Sara opuściła szkołę w Klepanisku Małym, a cała sytuacja została rozwiązana w sposób, który nie wzbudził podejrzeń. Odetchnąłem z ulgą, wiedząc, że udało się uniknąć poważnych problemów, a jednocześnie zapewnić Sarze odpowiednie wsparcie i opiekę.
*****
I w końcu spokój. Coś czuję, że to nie ostatnia przygoda tego typu. Tym bardziej, że pojawiają się ostatnio te sny, ale mniejsza z tym, szkoda gadać o nic nieznaczących snach. Przynajmniej taką mam nadzieję, że nic one nie znaczą. Wszystko udało się zakończyć przed Świętami Wielkanocnymi. Kończę pisać, problem zażegnany, czas w końcu się wyspać.