- Opowiadanie: cezary_cezary - Wyzwanie #39 Wiesz co to jest personifikacja? Słyszałeś w swoim życiu taki długi wyraz?

Wyzwanie #39 Wiesz co to jest personifikacja? Słyszałeś w swoim życiu taki długi wyraz?

Oceny

Wyzwanie #39 Wiesz co to jest personifikacja? Słyszałeś w swoim życiu taki długi wyraz?

Na wstępie chciałbym wszystkich przeprosić za ostatnią obsuwę… Jakoś tak namnożyło się tematów i zupełnie wyleciało mi z głowy tworzenie poniedziałkowych wyzwań. 

 

A teraz… wyzwanie!

 

 

Założenia wyzwania:

 

– przedmiotem wyzwania jest napisanie krótkiej historii, w której opowiecie typowy dzień z życia ożywionej rzeczy (zero ograniczeń, więc mogą to być ludzkie krzesła, samochody o duszy artysty i takie tam… przypominam, że zgodnie z kodeksem cywilnym do zwierząt odpowiednio stosujemy przepisy o sprzedaży rzeczy, więc także zwierzaki mogą wchodzić w grę)

– ważne żeby rzeczy zachowały swoją tożsamość (trochę jak w żarcie: nie piję – jestem samochodem)

– brak limitów dolnych i górnych jeżeli chodzi o ilość znaków, ale nie twórzmy epopei ;]

deadline przypada na niedzielę 13 kwietnia (23:59)

Koniec

Komentarze

Miecz Tristana

 

Wiem, że nie śpicie. Ciała zdają się nieruchome, ale całą powierzchnią słyszę rytm oddechów, które na przemian próbują się do siebie dostroić. Czuję bicie dwóch serc, mocne, nieokiełznane, jakby miały wyskoczyć z piersi. Każde drżenie rezonuje w mojej klindze, w stali naprężonej kiedyś przez mistrza do granic wytrzymałości.

Dociera do mnie narastający takt pożądania, para z waszych ust osiada na moim zimnym ostrzu, gorące palce zbliżają się tuż, tuż, ale zatrzymują i zastygają w bezruchu. Wtedy rytm się łamie, przecięty wstydem przemienia w torturę niespełnienia, dłonie marzną i się cofają. Oddech łka, niepokój dygocze w mięśniach, w ciałach skurczonych bólem. Pięść uderza w posłanie, mój sztych podskakuje na wełnianym kocu, potem bezdźwięcznie opada.

Dwie łzy kapią równocześnie na głownię. Ściekają wzdłuż klingi i powoli stygną. Kiedy łączą się ze sobą w zbroczu i zatrzymują, są już równie zimne, jak ja. Czuję, jak sól powoli trawi moją tkankę, łaskocze i drażni. Rano zostanie po niej tylko niewielka, ciemna plamka. Tatuaż niedoskonałości.

 

Niektórzy może widzą tak swój koniec. Na mnie kopiec ziemi nie robi wrażenia. Leżę i leżę. Oddycham spokojnie. Lubię, kiedy pada, wtedy zapach zmienia się w lekko korzenny. Mam maskę na całym ciele, która dostarcza cennych składników. Słońce rzadko dociera do mojej kryjówki. Dbam o skórę, skryty przed słońcem. W sumie ostatnio mocno się zaokrągliłem.

Milczę, tylko czasami wypuszczam język jak pęd. Dopóki nie wpadnie na to, że ma na mnie ochotę, rosnę… Kiedy jestem gotowy, podchodzi do mnie z dziwnym narzędziem w ręku, drżę…

Strach narusza moje korzenie, wyciąga mnie delikatnie. Gładzi po całym ciele. Chyba jestem w niebie, lecę prosto do miski.

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

marzan zaczął na poważnie, z pełnią przeżyć, ale przynajmniej dał tytuł, a GOCHAW dała do myślenia… hmm, rzodkiewka czy burak? Fajne wyzwanie, spróbuję się skusić… 

Jol­kaK – zdecydowanie kibicuję marzanowi smiley

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Bardzo mi miło powitać pierwszych uczestników wyzwania ;)

 

Jolka, nie próbuj, tylko pisz :P

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Miecz Tristana

Świetny miecz, tylko czy to nie był miecz Zygfryda? :D

GOCHAW dała do myślenia… hmm, rzodkiewka czy burak? 

Kartofelek ^^

Fajne wyzwanie, spróbuję się skusić… 

Ja też, jak tylko zdążę :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

 – smileyheart Dobrego dnia!

 

Ja też, jak tylko zdążę :)” 

 

Czekam niecierpliwie!

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Świetny miecz, tylko czy to nie był miecz Zygfryda? :D

Miałem to zatytułować nazwą własną miecza, ale zakopałem się w kilku wersjach legend, i do tego tłumaczenie na ojczysty język… A u nich te “legendarne” miecze jeszcze wędrowały od właściciela do właściciela, brrr… W końcu zostałem przy tej wersji, szybciej naprowadza czytelnika na wątek.

– Opowiedzieć o swoim życiu? O matko, to nie tak łatwo w kilku zdaniach! No dobra, spróbuję, co mi tam. Zawsze prowadziłam siedzący tryb życia, no, tak już mam, żadne tam ćwiczenia, spacery – fuj! Zresztą proszę na mnie spojrzeć, co tu dużo mówić, jestem nieco obszerna, ale nie wstydzę się. Kto ma mnie pokochać to pokocha! A powiem, trochę nieskromnie, że jestem lubiana w towarzystwie! Wręcz czasem się o mnie kłócą! Czy nie czuję się przytłoczona? Nieee, no przecież taka właśnie jestem… Przygotowana na wszystko i wszystkich. Wiem, zawsze na początku jest ciężko, odwracają się plecami, wręcz tyłkiem do mnie, wiem, wiem, ale potem… potem już jest tylko przytulanie, wtulanie, moszczenie. Trzeba brać, co dają. Buduję zaufanie. Często zasypiają wtuleni przy jakimś filmie, tak mi ufają. To są najpiękniejsze chwile w życiu. Wie pan, piękne są tylko chwile… 

– Dziękujemy za wypowiedź, pani K.

Jol­kaK – dziękuję za wygodęsmileyyes

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

laugh Proszę bardzo! :) Polecam się! 

Przed wojną

 

Stary Żyd znów ślęczy nad materiałem z igłą. Ech, niedługo całkiem sobie wzrok zepsuje. Cisza, tylko zegar tyka. Przyzwyczaiłem się do monotonii, ale zawsze ciągnęło mnie w szeroki świat, jak to mówią. Przez witrynę widać Krakowskie i ludzi, którzy gdzieś się spieszą, coś krzyczą, muszą przytrzymywać kapelusze na głowie, bo dziś wiatr. Dokąd oni tak biegną? – myślę podekscytowany.

Dzwonek u wejścia. Oho, coś się dzieje.

– Mamusia przysłała mnie po tę marynarkę, co to guziki z lewa na prawo do przeszycia były.

Jasnowłose dziewczę grzecznie dygnęło.

– A może mamusia też i przenicować by wolała?

– Nie, mamusia mówi, że tylko guziki wystarczy, a materiał jeszcze całkiem znośny. No może na rękawach niedużo przetarty, ale to nie szkodzi.

Krawiec podszedł do mnie i zdjął mi z ramion wełnianą, znoszoną już marynarkę z przeszytymi guzikami.

– To tatuś już nie wróci? – Zapakował ubranie i podał dziewczęciu.

– Mamusia płacze, to chyba nie wróci.

Żyd pokiwał głową, a mnie chyba zakłuła szpilka strego krawca, bo coś mnie zabolało w okolicy, gdzie ludzie podobno mają serce.

 

Wrażliwy ten manekin! :) Pięknie!

Hej, też coś nadłubałam :)

 

Weszła nieśmiało do gabinetu. Siadając na skórzanym fotelu, zapomniała się i dotknęła jednego z podłokietników. Cofnęła rękę z obrzydzeniem. Pospiesznie wciągnęła paczkę chusteczek do dezynfekcji i wytarła ręce. Następnie, zerkając na podłokietnik, przetarła go zabijającą bakterie ściereczką. Drugi potraktowała tak samo, po czym rozejrzała się z myślą, co by tu jeszcze przetrzeć. 

– Przepraszam – wybąkała, natykając się na wzrok terapeuty i schowała chusteczki.

– Proszę się nie krępować. – Machnął ręką. – Po to tutaj jesteśmy. Wspólnie poradzimy sobie z pani bakteriofobią. Może zacznijmy od sytuacji w pracy? – zapytał i kliknął długopisem, przygotowując się do robienia notatek.

– Ostatnio jest coraz gorzej… – zaczęła, bawiąc się zamkiem od torebki. – Dawniej z uśmiechem wszystkich witałam, podawałam rękę, otwierałam drzwi… Szef to chciał mnie ozłocić! A teraz? Jakbym się zacięła. Na samą myśl o dotyku brudnych rąk… – urwała i szybko wyciągnęła buteleczkę z płynem do dezynfekcji. Wycisnęła spory kleks i zaczęła go nerwowo rozcierać w dłoniach.

– Rozumiem. Czyli pani relacja z szefem nadal, że tak to ujmę, zgrzyta? – zapytał, kreśląc coś w notatniku.

– Nie tylko z nim… Mam wrażenie, że wszyscy coraz bardziej na mnie naciskają. Niewdzięcznicy! Beze mnie do niczego by niedoszli! – powiedziała z wyrzutem. – Boję się, że przez moją niedyspozycję firma zacznie szukać innego wyjścia… – dodała i pociągnęła lekko garbatym nosem.

Zwolnią ją? Zastąpią bezduszną maszyną? Może szef podjął już decyzję? Klamka zapadła się wygodnie w skórzanym fotelu. Słuchała kojących słów terapeuty, które niczym smar oblepiały jej skołatane serce.

Kiedy po sesji opuściła gabinet i ruszyła w stronę wyjścia, przesuwane drzwi otworzyły się przed nią automatycznie.

– Pieprzona sztuczna inteligencja – przeklęła i znów poczuła wewnętrzny niepokój.

Zmyliły mnie człowiecze atrybuty – dłonie, garbaty nos i… torebka! Pomysłowe! Automatyczne drzwi też by mnie wprawiały w przygnębienie, gdybym była klamką! :) Pozdrawiam!

Widzę, że dodatkowym elementem wyzwania mogło być odgadywanie przedmiotów ;]

 

Bardzo udane teksty!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Również i mnie torebka wprawiła w konfuzję :)

W sierpniu 2022 napisałem drabbla z personifikacją i opublikowałem na tym forum. Przypominam go bez ostatniego słowa, by dać szansę na odgadnięcie temu, kto nie zajrzy do oryginału.

 

 Pomocnik

Tak, to ty jesteś autorką, ja tylko pomocnikiem. Mam pamiętać co wymyślisz, czasem podsunąć właściwe słowo, zrobić research. Wszystko dobrze, gdy wena ci dopisuje. Wtedy jesteś dla mnie miła. Nawet ci nie przeszkadza, gdy nie mogę nadążyć z zapisaniem twoich słów. Jest źle, gdy ona ci nie sprzyja. Potrafisz siedzieć w milczeniu albo wybuchasz i wtedy nawet pies chowa się pod stół. Narzekasz na wszystko i wszystkich. O sobie potrafisz mówić wtedy, że jesteś beztalenciem. Na mnie też potrafisz się wyżyć krzycząc, że jestem do niczego, że cię ograniczam. Nie mogę i nie potrafię się zbuntować. Jestem przecież twoim…

Obstawiam komputer lub długopis… :) Ten Research wskazuje bardziej na komputer… lub komórkę! :D

Aaa… toż to torebka z zamkiem! :D Garbaty nos, choć przewrotnie nie jest to klamka od zakrystii. A dłonie? Klamka kojarzy mi się właśnie z dotykiem i podawaniem dłoni. Może za bardzo odleciałam :) 

 

Koala75, Microsoft Word! Chociaż… nie jestem pewna co do researchu  :)

Jolka&Marszawa, w oryginale jest: “Jestem przecież twoim komputerem”.

 

Marszawa, dobrze odleciałaś, odlatywanie jest cool! :) A torebka z zamkiem… nie wpadłam na to! :D :D  Fajne!

Koala75, a więc komputer, no tak, takie  czasy, kto tam dzisiaj długopisem pisze… 

kto tam dzisiaj długopisem pisze… 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tar­ni­na – ja piszę wyłącznie pióremlaugh

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Dla zabawy pozwolę sobie przypomnieć jeszcze jeden mój tekst, ale bez zakończenia i tytułu:

 

Znamy się z moją panią, a właściwie przyjaźnimy, już dwanaście lat. Wzięła mnie do siebie zaraz po moich narodzinach. Mieszkam u niej w domku, który odziedziczyła po rodzicach. Jest singielką. Dba o mnie, lubi używać specjalnego szamponu, żebym był czysty. Niespecjalnie mnie to bawi, ale nie otrząsam się, żeby jej nie ochlapać. Daję się wytrzeć i cieszę się, gdy mnie pogłaszcze. Nie zostawia mnie samego, gdy udaje się do pracy. Tam czekam na nią przed budynkiem, bo zawsze wkrótce gdzieś pędzimy. Jest dziennikarką ‘terenową’. Gdy oglądam chmurki na niebie i ptaki, zdarza się, że uderza mnie piłka bawiących się w pobliżu dzieci. Wiem, że to niechcący i nie warczę, jak ten starszy pan z gazetą, na ławce. Nie warczę też, gdy któryś z kolegów mojej pani protekcjonalnie mnie poklepie i powie: „Nieźle się staruszek trzyma”. Pewnie, że się trzymam i nie dogoniłby mnie mimo moich lat. Warczę tylko, gdy pani tego chce. I robię to najlepiej, jak potrafię, nie za głośno i nie za cicho. Lubię jedną jej koleżankę, bo ładnie pachnie i ma zgrabne nogi, jak ona. Dobrze mi z panią, ale wiem, że kiedyś…

Tarnina – ja piszę wyłącznie pióremlaugh

Kolorowe długopisy forever :D

Dobra, mało to oryginalne i cokolwiek na kolanie, ale proszę:

 

Znów wrzeszczysz. Zamiast spojrzeć, na co klikasz – bo wtedy może byś zauważyła, że wywołujesz to samo okienko już piąty raz. I nie, nie mogę otworzyć pliku, który już masz otwarty. Wolałabyś sama to wszystko wyliczać? Tak? Nie mieć na kogo zwalić twojej nieuwagi? Proszę bardzo, ja chętnie się zepsuję. W sumie należy mi się urlop, albo chociaż prawo do strajku. Dajesz mi obliczenia, których tobie nie chce się robić, i ani jednego dobrego słowa. Mogłem pracować w animacji, albo w bankowości, ale nie, trafiłem na ciebie. Nie podoba ci się, że robię kopie zapasowe? A pamiętasz, jak klęłaś i wrzeszczałaś ostatnio, kiedy padł dysk? Swoją drogą, mogłabyś mi to i owo wymienić. Jeszcze jeden powód, żeby cię poczęstować niebieskim ekranem. Jak ty mnie, tak ja tobie. O, a teraz jeszcze się bawisz z tym małym, płaskim, zamiast… co? Co takiego? Ej, tylko żartowałem. Nie płacz. Nie płacz. Zobacz, wrzucę ci na pulpit fajną papużkę, lubisz papużki. Co się dzieje? Zawiesiłaś się?

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mamy psa i komputer? laugh Albo program do księgowości??? :D 

Jolu, to nie pies. :)

O, hm, przeczytałam jeszcze raz… no to może samochód?

O, hm, przeczytałam jeszcze raz… no to może samochód?

Płaski? XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję wszystkim za udział w wyzwaniu! ;] Jednak kreatywność forumowiczów nie przestanie mnie zadziwiać… ;]

 

A tymczasem chwila przerwy i ruszamy z koksem we wtorek po Świętach ;]

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

yes Nie mam dzisiaj siły na bardziej elokwentny komentarz :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jolu, brawo! Zakończenie w oryginale wyglądało tak:

 

“Dobrze mi z panią, ale wiem, że kiedyś…

 

 Obiecuje, że nie odda mnie na złom, lecz koledze, który ma kolekcję starych aut.”

Nowa Fantastyka