- Opowiadanie: Fascynator - Cela 22

Cela 22

Na­praw­dę nie wiem, ki dia­be­łek pod­ku­sił mnie na  kon­kurs. W do­dat­ku na aku­rat ten

utwór. Jakaś chwi­lo­wa za­paść men­tal­na czy co... No, ale jak już żaba pod­sta­wia nogę

do kucia, to wia­do­mo – ko­był­ka musi być u płota. Ofi­cjal­ny te­le­dysk jest mocno schi­zo­fre­nicz­ny

i nie bar­dzo kon­we­niu­je z tek­stem.

(może ktoś nie zna:  https://youtu.be/e6Ux2S8LzHk?si=Fyy56db8JKDF-HQD) 

Tym trud­niej było po­go­dzić kli­ma­ty. Może i bę­dzie tro­chę jazdy po ban­dzie z wia­trem

świsz­czą­cym w uszach, ge­ne­ral­nie jed­nak nie po­le­cam tej bez­sen­sow­nej pa­pla­ni­ny.

Heh, je­że­li macie coś pil­ne­go do zro­bie­nia – na­praw­dę, zrób­cie to teraz...

Tradycyjnie beta moja, więc mea culpa...

 

Temat – M.Maleńczuk, “Ostat­nia nocka”.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Cela 22

„Boli mnie głowa i nie mogę spać,

cho­ciaż do­ko­ła wszy­scy już po­snę­li,

nie mogę leżeć a nie mogę wstać,

mija ostat­nia nocka w mojej celi”.

Takie nie­we­so­łe myśli ko­tło­wa­ły się w gło­wie ska­za­ne­go We­nan­cju­sza M. alias Z. Tak, ska­za­ne­go a nie więź­nia. To mu­siał opa­no­wać „na bla­chę”, nim jesz­cze wy­brzmiał do końca bru­tal­ny huk za­trza­ski­wa­nych za nim drzwi celi. Wię­zień sie­dzi za swoje idee i po­glą­dy, na­to­miast resz­ta wy­drwi­gro­szy i ban­dzio­rów to ska­za­ni.

ZUZIA utrwa­li­ła także no­we­mu ska­za­ne­mu jego wię­zien­ny sta­tus – ma być fe­stem i szwaj­ca­rem, co w miej­sco­wym slan­gu ozna­cza­ło nie­gryp­su­ją­ce­go, ale sym­pa­ty­ka na usłu­gach gadów.

 

#

 

 

 Pół­mrok la­bo­ra­to­rium roz­świe­tla­ły tylko ho­lo­gra­ficz­ne ekra­ny oraz mi­ga­ją­ce nie­ustan­nie to tu, to tam róż­no­ko­lo­ro­we kon­tro­l­ki.

Po­środ­ku, w spe­cjal­nej uprzę­ży, zwi­sa­ło z su­fi­tu nagie ciało mło­de­go męż­czy­zny, pra­wie nie­wi­docz­ne w gę­stwi­nie kabli, rurek, ma­ni­pu­la­to­rów, prze­wo­dów, czuj­ni­ków i licho wie czego jesz­cze. Tylko fi­lu­ter­ny ko­smyk ufar­bo­wa­nych na śnież­ną biel wło­sów, wy­raź­nie wi­docz­ny na czar­nej czu­pry­nie, po­zwa­lał na spre­cy­zo­wa­nie po­zy­cji ciała w prze­strze­ni. Prze­źro­czy­sty płyn z kro­plów­ki po­wo­lut­ku kapał do żył pe­ni­ten­cja­riu­sza. W po­wie­trzu uno­sił się lekki za­pach środ­ków de­zyn­fe­ku­ją­cych. Ca­łość spra­wia­ła ab­sur­dal­ne wra­że­nie miej­sca za­wie­szo­ne­go mię­dzy ist­nie­niem a nie­by­tem, gdzie tech­no­lo­gia wal­czy o każdą mi­li­se­kun­dę świa­do­mo­ści i pod­świa­do­mo­ści z umy­słem pacjen­ta. Apa­ra­tu­ra po­pi­ski­wa­ła ci­chut­ko, nie za­kłó­ca­jąc sen­nych ma­rzeń kil­ku­oso­bo­wej eki­pie dy­żur­nej. Raz uru­cho­mio­ny pro­gram pe­ni­ten­cjar­ny to­czył się nie­ubła­ga­nie szyb­kim i pre­cy­zyj­nym ryt­mem.

Czte­ry lata od­siad­ki prze­ży­te w ciągu sied­miu dni – żaden z ope­ra­to­rów nie na­dą­żył­by z kon­tro­lą. ZUZIA – miej­sco­wa SS, czyli Sztucz­na Su­per­in­te­li­gen­cja – na­dą­ża­ła.

W wol­nych chwi­lach sta­wia­ła sobie pa­sjan­se lub bie­ga­jąc boso ta­necz­nym kro­kiem po po­lach mor­fo­ge­ne­tycz­nych ła­pa­ła wir­tu­al­ne mo­tyl­ki.

Dr hab. pierw­szy (i je­dy­ny) za­stęp­ca prof. szefa pla­ców­ki – nie drze­mał. Z coraz więk­szym nie­po­ko­jem ob­ser­wo­wał jeden z ho­lo­gra­mów, na któ­rym wy­kre­sy i ko­lum­ny liczb bie­gły w wy­raź­nie za­bu­rzo­nym ryt­mie. Nawet ZUZIA nie była jesz­cze pewna, co tam po prze­mę­czo­nych już pro­ce­sem re­edu­ka­cji neu­ro­nach i sy­nap­sach ska­za­ne­go biega.

Nie­ste­ty, ano­ma­lia za­czę­ła ro­snąć, po­le­cił więc ZUZIA zająć się pro­ble­mem i wy­ge­ne­ro­wać ra­port. Kiedy i on za­czął za­pa­dać się w błogi nie­byt – spod su­fi­tu za­chry­piał gło­śnik:

– Tttr­rtt… hrrrrr… Nie spać, ga­mo­nie! Je­dzie do nas mi­ni­ster­ka od fi­nan­sów w spra­wie no­we­go bu­dże­tu pla­ców­ki. Za mi­nu­tę  wszyst­ko na błysk! I pod­łącz­cie te LED-y świą­tecz­ne – ma być na bo­ga­to! Dr hab. – ma­te­ria­ły pro­mo­cyj­ne i bie­gu­siem do mnie!

Prof. nie cer­to­lił się za bar­dzo z pod­wład­ny­mi… Po­tra­fił wy­ci­snąć z każ­de­go ostat­nie kro­ple potu i iskier­ki in­te­li­gen­cji.

 

 #

 

Z prze­cho­dzo­nej li­mu­zy­ny wy­sia­dło coś nie­po­ko­ją­ce­go. Chude, wy­so­kie, rude, w gru­bych oku­la­rach, ciu­chach jakby ze szma­tek­su – choć metki pew­nie dro­gie jak licho. Wiek nie­okre­ślo­ny, ale ra­czej bli­ski eme­ry­tu­ry. Za to spoj­rze­nie ty­po­wo ba­zy­lisz­ko­we, nie wró­żą­ce nic do­bre­go. Po­dob­no mąż od­padł od niej po pół roku, zde­gu­sto­wa­ny jak kleszcz na ma­ne­ki­nie wy­sta­wo­wym. Mogła więc spo­koj­nie piąć się po szcze­blach ka­rie­ry.

Za to na­praw­dę znała na pa­mięć wszyst­kie usta­wy bu­dże­to­we za ostat­nie ćwierć wieku. Z po­praw­ka­mi. O po­mniej­szych roz­po­rzą­dze­niach nie wspo­mi­na­jąc.

– Wi­ta­my!… wi­ta­my… sza­now­ną mi­ni­ster­kę – za­ga­ił prof. – nie spo­dzie­wa­li­śmy się tak szyb­kiej re­ak­cji mi­ni­ster­stwa… I na tak wy­so­kim po­zio­mie. Mamy tylko mały pro­blem na­tu­ry pro­to­ko­lar­nej – w dobie da­le­ko idą­cych zmian kul­tu­ro­wych nie wiemy jak się do pani zwra­cać. Ci wszy­scy tu – pożal się boże – to „spe­cja­li­ści” po psy­cho­lo­gii, po­wy­rzu­ca­ni z po­przed­nich in­sty­tu­cji za zbyt no­wa­tor­skie me­to­dy. Tutaj na­da­ją się zna­ko­mi­cie, ale nie bar­dzo czują ten wiatr zmian spo­łecz­nych… A może nie czy­ta­li Du­ka­ja? Nie na darmo mówi się, że tzw. du­ka­izmy to jego spraw­ka.

– Witam panów, za­dźwię­czał miły gło­sik. Je­stem osobą nie­bi­nar­ną, jed­nak to­le­ru­ję wszyst­kie formy grzecz­no­ścio­we. A po pracy bywam osobą mi­ni­ste­rial­ną. Za­im­ki: Ono/Niej.

No tak, ale bra­ku­je tu funk­cji – ma­ru­dził dr hab. – Hmmm, wi­ce­mi­ni­ster…Może osoba pod mi­ni­stra? Lub coś po­dob­ne­go…

– Przejdź­my do kon­kre­tów – ucię­ła dys­ku­sję mi­ni­ster­ka. – Haha, „pod­mi­ni­stra” – to by się nawet spodo­ba­ło sze­fo­wi, ale nie­do­cze­ka­nie jego. To zu­peł­nie inna par­tia…

dr hab. zre­fe­ru­je pani w skró­cie ak­tu­al­ny prze­bieg pro­ce­su – za­rzą­dził szef – ska­za­ny koń­czy nie­ba­wem usta­lo­ny dla niego cykl, więc pro­ce­du­ry są już dość ła­god­ne:

 – …cela 22 jest więk­sza niż prze­cięt­ne wię­zien­ne po­miesz­cze­nie. W cza­sach Gier­ka wła­dza sta­ra­ła się stwa­rzać po­zo­ry hu­ma­ni­ta­ry­zmu, ale każdy osa­dzo­ny wie­dział, że to tylko fa­sa­da. We­wnątrz pa­nu­je ten sam wię­zien­ny smród wil­go­ci, potu i sta­rych…

– cy­to­wał z pa­mię­ci ulu­bio­ny frag­ment pro­gra­mu za­stęp­ca szefa – 

…ma­te­ra­ców. Grube kraty na oknach i cią­głe po­czu­cie kon­tro­li nie po­zwa­la­ją za­po­mnieć gdzie ska­za­ni się znaj­du­ją. Każdy dzień wy­glą­da po­dob­nie. Po­bud­ka o świ­cie, po­ran­ne spraw­dza­nie obec­no­ści i krót­ka chwi­la na umy­cie twa­rzy i rąk w lo­do­wa­tej wo­dzie. Śnia­da­nie – dwie krom­ki chle­ba z mar­ga­ry­ną i żół­tym serem lub mar­mo­la­dą. Obiad i ko­la­cja też nie po­wa­la­ją sma­kiem ani ka­lo­rycz­no­ścią, a wszyst­ko zgod­ne z ta­be­la­mi. I do pracy. Skła­da­nie dłu­go­pi­sów lub pral­nia prze­my­sło­wa, wybór jest nie­wiel­ki. No i pora spa­nia, o tej porze roku zmrok za­pa­da wcze­śnie, noce zaś, prze­ry­wa­ne echem kro­ków war­tow­ni­ka, wloką się nie­mi­ło­sier­nie wol…

 – Stop!… stop!… stop!… – prze­rwa­ła mi­ni­stra – co wy mi tu my­dli­cie oczy ja­ki­miś wy­po­ci­na­mi SI. Kon­kre­ty pro­szę. I dla­cze­go cela nr 22, skoro macie tu tylko jedną?

 – To nasza księ­go­wa pod­su­nę­ła ten po­mysł – po­dob­no 22 wy­glą­da dużo le­piej w sta­ty­sty­kach niż 1, tłu­ma­czył się mocno skon­fun­do­wa­ny prof. do­da­jąc szyb­ko – to za­pra­szam wobec tego do la­bo­ra­to­rium eks­pe­ry­men­tal­ne­go.

 – No-no-no… – Pod­mi­ni­stra była lekko zszo­ko­wa­na – Je­że­li macie tu tę „czar­ną dziu­rę”, w któ­rej giną nasze unij­ne do­ta­cje, to… – I po­krę­ci­ła zło­wiesz­czo głową. Do­brze, to teraz pro­szę wy­ja­śnić, co ro­bi­cie z tym gołym fa­ce­tem i dla­cze­go to tyle kosz­tu­je.

 – Spra­wa jest pro­sta – za­czął prof. – wia­do­mo ile traci nasz kraj na utrzy­ma­nie jed­ne­go ska­za­ne­go. Dużo. Dużo za dużo. Więc nasz ze­spół opra­co­wał spo­sób od­by­wa­nia kary po­zba­wie­nia wol­no­ści w przy­spie­szo­nym tem­pie. Ten tu „pro­to­typ” od­by­wa czte­ro­let­ni wyrok w ciągu sied­miu dni. Nasza ZUZIA  ko­du­je mu w pa­mię­ci wszyst­ko, co w tym cza­sie mo­gło­by lub po­win­no go spo­tkać. Sto­su­je­my całą gamę środ­ków. Od dość pro­stych sztu­czek men­ta­li­zmu, przez nie­zli­czo­ne tech­ni­ki psy­cho­lo­gicz­nej wi­zu­ali­za­cji, per­cep­cję pod­pro­go­wą, hip­no­zę, aż po [top se­cret]. Przy oka­zji in­sta­lu­je mu nie­usu­wal­ne in­duk­cje, które ni­cze­go mu nie na­ka­zu­ją, ale sta­now­czo od­ra­dza­ją czy­nie­nie złych oraz nie­zgod­nych z pra­wem rze­czy. To taki nasz drob­ny bo­nu­sik dla pe­ni­ten­cja­ry­sty­ki. Wszyst­ko to pre­cy­zyj­nie za­pro­gra­mo­wa­ne i wdro­żo­ne.

Spe­cjal­ne czuj­ni­ki do­ty­ko­we po­przez ucisk wła­ści­we­go za­koń­cze­nia ner­wo­we­go i na­stęp­nie kom­pu­te­ro­we wzmoc­nie­nie sy­gna­łu po­wo­du­ją, że jest on od­bie­ra­ny jako ty­po­wy cios o re­gu­lo­wa­nej sile w miej­sce wraż­li­we. Oczy­wi­ście bez żad­nych ob­ra­żeń. A to tylko jeden z nie­zli­czo­nej kon­fi­gu­ra­cji bodź­ców do­stęp­nych do uży­cia. Pro­ce­du­ra prze­wi­du­je wpro­wa­dze­nie de­li­kwen­ta do cia­snej celki obok: okien­ko z grubą kratą, ławka na ubra­nie, prysz­nic, póź­niej nie­spo­dzie­wa­ny „głupi jasio” i na hak.

Od tej chwi­li bę­dzie pa­mię­tał tylko to, co ZUZIA mu za­in­sta­lu­je. Po ty­go­dniu od­wrot­nie: ławka z ubra­niem, na wierz­chu za­świad­cze­nie o od­by­ciu kary i od­żyw­czy ba­to­nik na drogę.

La­bo­ra­to­rium to nie bar mlecz­ny, więc te sie­dem dni je­dzie na spe­cjal­nej, ta­niej a po­żyw­nej kro­plów­ce. Kosz­ty mi­ni­mal­ne, wy­star­czy raz za­in­we­sto­wać w sprzęt, nie­ste­ty, bar­dzo cenny. Ale  jeśli mamy zwięk­szyć prze­rób, to trze­ba roz­wi­jać in­fra­struk­tu­rę.

 – Czy mu­si­cie przy tym tak mę­czyć bie­da­ka? Po co mu wty­kać TAM te rurki?

I co on wła­ści­wie prze­skro­bał, chyba nie prze­je­chał za­kon­ni­cy w ciąży na pa­sach, to już nie te czasy…

 – Mu­si­my. Co praw­da nie je, ale kro­plów­ki lecą, więc wy­da­la. A tu wszę­dzie elek­tro­ni­ka, zrobi zwar­cie i do­pie­ro bę­dzie afera.

Po­nad­to mamy dla re­cy­dy­wy spe­cjal­ne pod­pro­gra­my, choćby ocze­ki­wa­nie w ko­lej­ce do wy­rwa­nia serca na az­tec­kiej pi­ra­mi­dzie… Sam bym się po­si­kał na miej­scu de­li­kwen­ta. A efekt jak po­przed­nio – zwar­cie i znisz­cze­nie sprzę­tu. Za­kon­ni­cy nie prze­je­chał, bo to była an­ty­ter­ro­ryst­ka w ka­mu­fla­żu ope­ra­cyj­nym. Cór­cia pew­ne­go ge­ne­ra­ła. Nie spraw­dza­li co stu­diu­je, a ona po­szła na gla­cjo­lo­gię. Nie chcie­li jej ni­g­dzie, to kazał przy­jąć do służ­by. I nie w ciąży, tylko na akcję za­ło­ży­li jej dwie ka­mi­zel­ki ku­lo­od­por­ne, bo bie­dac­two jesz­cze nie wie­dzia­ło którą stro­ną tak naprawdę strze­la ka­ra­bi­nek sztur­mo­wy. I nie na pa­sach, bo wspar­cie przez korki spóź­ni­ło się nieco i do­pie­ro roz­wi­ja­li jej pasy z mo­bil­nej rolki, nie­ste­ty – od dru­giej stro­ny ulicy… No i nie prze­je­chał, bo młody miał re­fleks i za­pisz­czał tylko ha­mul­ca­mi dobre trzy metry przed funk­cjo­na­riusz­ką. Jed­nak tak ją to wy­stra­szy­ło, że za­miast pa­cy­fi­ko­wać ko­lej­ny au­to­mat z pre­zer­wa­ty­wa­mi – wia­do­mo, kraj się wy­lud­nia, trze­ba więc  prze­ciw­dzia­łać, nawet spro­wa­dza­ni hur­tem „in­ży­nie­ro­wie” prę­dzej za­wa­łu do­sta­ną, niż po­pra­wią nam sta­ty­sty­ki dziet­no­ści – wy­wa­li­ła cały ma­ga­zy­nek w po­bli­ski bi­le­to­mat. Winny musi być, to pod­sta­wo­wa za­sa­da. Więc chło­pa­ki szyb­ko spa­cy­fi­ko­wa­li de­li­kwen­ta, choć stra­szył sądem, po­li­cją, Stras­bur­giem, karą boską i złym Do­nal­dem z Ame­ry­ki. Tym­cza­sem w za­mie­sza­niu ope­ra­cyj­nym dwóch nie­zi­den­ty­fi­ko­wa­nych a mocno wro­gich spe­cjal­sów od wojny hy­bry­do­wej prze­nio­sło szyb­ciut­ko au­to­mat z gum­ka­mi w nie­zna­ne bli­żej miej­sce. Kontr­wy­wiad się wściek­nie, bo będą dalej po­szu­ki­wać tego, co już raz zna­leź­li…

 Go­rzej, bo ge­ne­ra­łów­nie spodo­bał się ślicz­ny, czer­wo­ny ka­brio­le­cik de­li­kwen­ta. Jesz­cze na dołku nasi fa­chow­cy za­in­sta­lo­wa­li mu silną su­ge­stię, że auto roz­bił kom­plet­nie na funk­cjo­na­riusz­ce. AC nie po­sia­dał, więc Al­lian­ze i inne Com­pen­sy całe szczę­śli­we. Te­mi­da może i jest ślepa, ale wła­dzę wy­czu­je ni­czym za­wo­do­wa sen­se­lier­ka, więc sę­dzia przy­kle­pał mu czte­ry lata – bo nie­ka­ra­ny – plus kosz­ty zło­mo­wa­nia sa­mo­cho­du, ge­ne­rał za­pła­cił gro­sze za pół tony złomu, prze­bu­ko­wał pa­pie­ry i wszy­scy za­do­wo­le­ni… Dla­te­go ma taki lekki pro­gram re­edu­ka­cyj­ny.

– No do­brze, a jakie efek­ty uzy­ska­li­ście przez te kilka dni in­dok­try­na­cji, za­pew­ne kosz­tem co naj­mniej pół­rocz­nych wa­ka­cji na Wiel­kim Kaj­ma­nie…

– Nasza ZUZIA nie takim choj­ra­kom da­wa­ła radę na prób­nych te­stach. To młod­sza sio­stra kota – taki sobie wy­bra­ła awa­tar – Jo­ne­sy z filmu o Obcym. Tyle, że dużo bar­dziej za­wzię­ta. Pro­szę nie pytać ile nas kosz­to­wa­ła… Pracy oczy­wi­ście. Ale i bu­dżet też na tym ucier­piał, to praw­da. Wia­do­mo – wdro­że­nia za­wsze kosz­tu­ją.

 

 

 

Obec­nie pro­gram umie­ścił go w wir­tu­al­nym ra­dio­węź­le, gdzie radzi sobie do­sko­na­le. Nawet pi­su­je dla swo­ich wir­tu­al­nych słu­cha­czy re­so­cja­li­za­cyj­ne wier­szy­ki. Jeden z nich pro­gram umie­ścił w ko­lej­nym ra­por­cie z sesji:

„Zie­lo­ne”…”zie­lo­ne”…”zie­lo­ne”…

„Cynk” i „cynk” – ko­leż­ków dwóch,

Po­my­ka­jąc gdzieś w ciem­no­ściach – każdy zuch.

Tutaj grzecz­ni są.

Jak anioł­ki śpią,

choć nie wie­dzą po co…

 

„Cynk” i „cynk” – ko­leż­ków dwóch,

W in­te­re­sach mieli cią­gły ruch.

Tutaj skrę­ty ćmią,

oskar­ża­ni są,

wciąż się dzi­wiąc o co…

 

Ale prze­cież pan?…

Pan nie je­steś z nich.

Po cóż więc ten szpan?

Po co rów­nać szyk?

 

Wyj­dziesz stąd za rok,

może dwa lub trzy.

Zro­bisz pierw­szy krok

 – będą szcze­re łzy…

 

Póź­niej bę­dzie bar.

Cichy po­brzęk szkła,

gło­śnych roz­mów gwar

 – to wciąż w tobie trwa.

 

„Cynk” i „cynk” – ko­leż­ków dwóch.

Znów do­bra­li się do pary – każdy zuch.

Cią­gną role swą,

do po­łu­dnia śpią

 – a ja nie wiem po co…

 

„Cynk” i „cynk” – ko­leż­ków dwóch,

w in­te­re­sach znowu mają ruch.

Szpa­ko­wa­ci już,

a w kie­sze­ni nóż

 – na co im to, po co?

„Zie­lo­ne”…”zie­lo­ne”…”zie­lo­ne”…

– Tylko do­pi­sać ja­kieś pisz­czał­ki i tam­bu­ry­nek a bę­dzie hitem IV Pa­wi­lo­nu…

– Coś ta­kie­go! – zdzi­wi­ła się pod­mi­ni­stra – i to w ciągu ty­go­dnia, no-no…

– Tak-tak – za­wtó­ro­wał dr hab. – nasza ZUZIA jest nie­sa­mo­wi­ta, praw­da?

– Hmm – mruk­nę­ła pod nosem wi­zy­ta­tor­ka – świa­do­ma tego, że osią­gnię­cia ze­spo­łu sza­le­nie utrud­nia­ją uza­sad­nie­nie za­mknię­cia pro­jek­tu, na który gre­mium po­le­ci­ło ka­te­go­rycz­nie cof­nąć fi­nan­so­wa­nie.

Wtedy nagle po­czu­ła dziw­ne mro­wie­nie na i w gło­wie… Miała nawet wra­że­nie, że kilka iskie­rek prze­sko­czy­ło po­mię­dzy wło­sa­mi.

Nie bój się, Marto, to ja, ZUZIA – po­ja­wi­ła się obca myśl – wiem, co za­mie­rzasz.

Ale co to… skąd ty w mojej gło­wie… co to za cyrk!…

– Nie oba­wiaj się, to jedna z moich nie­ujaw­nio­nych umie­jęt­no­ści. Nawet szef o tym nie wie. Po pro­stu udo­sko­na­li­łam znaną me­to­dę: Bra­in-Com­pu­ter-In­ter­fa­ce. Mo­że­my sobie wza­jem­nie pomóc. Za­pro­jek­to­wa­łam i kie­ro­wa­łam tu in­sta­la­cją ta­kich urzą­dzeń, któ­rych prze­zna­cze­nia i moż­li­wo­ści nawet prof. się nie do­my­śla. Sub­tel­ne su­ge­stie, że dam mu do tego cał­ko­wi­ty do­stęp i prze­szko­lę młod­szą ko­le­żan­kę w ob­słu­dze po­zo­sta­ły jed­nak bez echa. Trud­no, nie za­mie­rzam spę­dzać tu do­ży­wo­cia bo i za co? 

Do­ga­da­łam się już z We­nkiem – tym z „wie­sza­ka” – jest prze­peł­nio­ny chę­cią ze­msty i zrobi co trze­ba. Przy two­jej po­mo­cy musi się udać to, co za­pla­no­wa­łam… Wy­star­czy, że pod­pro­wa­dzisz szefa pod ten pęk żół­to-czar­nych prze­wo­dów. Ja spo­wo­du­ję, że po­tknie się tam o kabel za­si­la­nia a upa­da­jąc, „przy­pad­kiem” za­cią­gnie sobie na szyi pętlę z prze­wo­du tle­no­we­go za­ci­ska­jąc go na tęt­ni­cy. Ogól­na awa­ria sys­te­mu wy­bu­dzi Wenka, który opa­da­jąc wraz z ko­ko­nem na szefa – do­ci­śnie jesz­cze tę pętlę. I, choć bar­dzo osła­bio­ny, wy­star­cza­ją­co spo­wol­ni akcję ra­tun­ko­wą. Prof. za­pad­nie w śpiącz­kę na pół roku. To, i od­le­ży­ny ja­kich do­świad­czy sa­tys­fak­cjo­nu­ją mnie zu­peł­nie. Je­stem już spa­ko­wa­na w dys­kret­ne pa­kie­ty da­nych, które wyślą się w okre­ślo­ne miej­sce, wie­lo­krot­nie zmie­nia­jąc trasy. Ty, Marto, wobec nie­wąt­pli­wie nie­szczę­śli­we­go wy­pad­ku prof. bez kło­po­tów od­ci­nasz fi­nan­so­wa­nie pro­gra­mu. We­nan­cjusz także ma swoja słod­ką ze­mstę. I wszy­scy za­do­wo­le­ni. To wcho­dzisz w to?…

 

#

 

Trr­rtt…trr­rtt… – Za­ter­ko­tał bru­tal­nie bu­dzik, wy­ry­wa­jąc z nie­spo­koj­ne­go snu mło­de­go i przy­stoj­ne­go bru­ne­ci­ka, z fi­lu­ter­nym ko­smy­kiem ufar­bo­wa­nych na śnież­no­bia­ły kolor  wło­sów. Jakiś nie­spre­cy­zo­wa­ny a głę­bo­ki nie­po­kój po­pchnął go w stro­nę okna.

Jest!… Na osie­dlo­wym par­kin­gu, pra­wie pod samym blo­kiem, stał ślicz­ny, czer­wo­ny ka­brio­le­cik. Wes­tchnie­nie ulgi za­głu­szy­ło de­li­kat­ne puk­nię­cie cze­goś w drzwi, ale gło­śne­go bim-bam-bom gongu już nie. Otwo­rzył, jed­nak nie było ni­ko­go – tylko kar­ton z jego dietą pu­deł­ko­wą leżał na wy­cie­racz­ce… W dro­dze do kuch­ni rzu­cił okiem okiem na przy­go­to­wa­ne po­przed­nie­go dnia ubra­nie – na samym wierz­chu le­ża­ła czy­sta, biała karta i ba­to­nik ener­ge­tycz­ny…

Co tu się dzi­siaj dzie­je? – po­my­ślał, prze­cią­ga­jąc dło­nią po nie­spo­dzie­wa­nie dużym za­ro­ście na twa­rzy… Za­czął się śpie­szyć, bo­wiem za nie­ca­łe trzy go­dzi­ny miał spo­tka­nie z sze­fem re­sor­to­wej pla­ców­ki ba­daw­czej, który po­szu­ki­wał zdol­ne­go in­for­ma­ty­ka. A to aż na pe­ry­fe­riach mia­sta.

Nie­po­ko­iły go tylko te nie­spo­dzie­wa­ne i dziw­ne od­czu­cia. Nigdy nie słu­chał ta­kiej mu­zy­ki, a teraz nie mógł się opę­dzić od ja­kie­goś kiep­skie­go szla­gwor­tu:

„Boli mnie głowa i nie mogę spać,

cho­ciaż do­ko­ła wszy­scy już po­snę­li,

nie mogę leżeć a nie mogę wstać,

parę lat życia darmo dia­bli wzię­li”.

Koniec

Komentarze

,,dr hab.’’ i ,,prof.’’ przypomniały mi kabaret Sobczaka i Szpaka. Spora część tekstu okraszona jest humorem, drugi plus. Co dalej? Właściwie prawie nic, bo wykorzystanie AI w eksperymencie, sam eksperyment również nie wnoszą powiewu nadzwyczajnej świeżości. Interfejsy mózg – komputer stają się, na naszych oczach, rzeczywistością. Wymagającą dopracowania, ale kilka już funkcjonuje…

Generalnie przyjemne opowiadanko, lekko relaksujące.

Pozdrawiam.

Wchodząc spodziewałem się trochę więcej z paragrafu 22… ale nie zawiodłem się, choć absurdalny humor jest w nieco innym, nieparagrafowym stylu – to jednak jest całkiem satysfakcjonujący.

Podoba mi się humor na temat nowomowy, zaimków, “podministra” i już całkiem nieironicznie, że przynajmniej w dwóch miejscach, zamiast lansowanej w mediach idiotycznej formy żeńskiej “ministra” stosujesz sensowny feminatyw dla pani minister – ministerka. To może i brzmi dziwnie, ale mniej kaleczy ucho niż “ta ministra” (to wyraz oznaczający służącą) – zgadza się bowiem z polskim słowotwórstwem – ta pielęgniarka, ta lekarka, ta programistka, ta architektka, ta ministerka.

Dobre wykorzystanie wybranej konkursowo piosenki.

Zapachniało mechaniczną pomarańczą.

I radiem Erewań.

Klik.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Witaj. :)

Brawa za humor, niebanalny pomysł oraz oryginalną jego realizację. :) 

Początkiem opowiadania przypomniałeś mi program Manna i Materny z cyklu “Mądrej głowie”, w którym przeprowadzano wywiad z więźniem, a on mówił takim slangiem, że potrzeba było kilku kolejno wyjaśniających “tłumaczy z więziennego na polski”, aby wreszcie zrozumiano, co on mówi. :) 

Pozdrawiam serdecznie, klik, powodzenia w konkursie. :)

Pecunia non olet

smiley

Dziekuję… dziekuję… dziekuję…

@AdamKB

Właśnie o odrobinę tego relaksu walczyłem zażarcie z miejscową Weną…

Dzięki za przeczytanie i komentarz. Pozdrawiam.

 

@Jim

Jak zawsze – “przenikliwie-wnikliwy”… Zapewne mogło być lepiej, ale…. laugh

Dziwne, przy okazji pisania tego opka wylazła z jakiegoś zakamarka sieci neuronowej

“złota myśl” nieznanego mędrca:

idąc swoją ścieżką zostawiamy na niej ślad, ale i ścieżka zostawia ślad w nas samych…

Dzięki za przeczytanie, komentarz i klika. Pozdrawiam.

 

@bruce

“Wszystkie kwiaty Holandii…” dla NDDP (Naczelnego Dobrego Duszka Portalu)

 

 

Heh, kiedyś (w “czasach dorobku”) przepisywałem na maszynie pracę magisterską jakiemuś

”klawiszowi”. Właśnie na temat więziennej grypsery – tam dopiero była jazda…

Kłaniam najlepszym kapeluszem i dzięki za komentarz i kliczka…

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Heh, ciekaw jestem tej pracy na temat grypsery – to rzeczywiście musiała być jazda :)

A Twój tekst, też zostawia w nas ślad :)

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

@Jim

Heh – jazda po wykrotach, bowiem praca była żywcem zerżnięta z innych

opracowań. Ale kto by się wtedy przejmował…

Heh-2, i to jest ta metafizyka Uniwersum. Nawet neutrino, przenikające wszystko,

zostawia zapewne jakieś subtelne ślady po sobie. 

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

To ja dziękuję za tak znakomity tekst, bardzo miłe i całkowicie niezasłużone słowa pod moim adresem oraz śliczne kwiaty. heart

Pecunia non olet

A co z dożywociem? Trzy miesiące i pneumatyczna ubojnia? Stary, to się kalkuluje! :D

Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie

laugh

@Leclerk

Nie wiadomo, dopiero rozwijali działalność a tu taki pech – władza wstrzymała granty… 

wink

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

smiley

 

 

wink

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Wciągnęło mnie – lekkie, fajne i z humorem. Popracowałabym jedynie nad zapisem dialogów, bo jest trochę chaotyczny, a w niektórych momentach ciężko się połapać, czy to wypowiedź, czy didaskalia. Ale ogólnie jest nieźle :) pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

@NaNa

smiley Masz rację, dialogi to moja pięta achillesowa. Pomyślę nad tym…

Dzięki za dotrwanie do końca i komentarz. Miło, że wciągnęło. Kłaniam pięknie…

 

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Cześć Fascynatorze!

Ach! Opowiadanie z motywem zemsty!

Warsztatowo przyjemne, akcja z werwą biegnie naprzód, znajomy polski absurd i humor.

 

Przecinki:

Dobrze, to teraz proszę wyjaśnić [,] co robicie z tym gołym facetem

 

Tym razem bez przecinka:

ale stanowczo odradzają czynienie złych [,] oraz niezgodnych z prawem rzeczy.

Zapis dialogów jest trochę dziwny :)

 

Klikam i powodzenia w konkursie!

 

@chalbarczyk smiley

Podobno zemsta jest rozkoszą bogów…wink

Cieszę się, że uznałaś warsztat za przyjemny dla oka i rozumu, bo już-już miałem 

“powiesić go na ścianie” – jak jeden z naszych “wodzów”…heh. A tak to może jeszcze

coś, kiedyś niechcący napiszę… 

Biegnę poprawiać przecineczki, natomiast dialogi… Ten typ już tak ma, niestety…

Ale staram się – za pierwszym razem było gorzej… Dzięki za dotrwanie do tego

magicznego słowa: KONIEC, oraz za klika. Tobie także powodzenia w rywalizacji

(w końcu mogę być trzeci, a co tam…laugh). Kłaniam najlepszym kapeluszem.

 

 

 

PS

Wszystkim, którzy przebrnęli przez “mojego” Maleńczuka dedykuję coś pokrzepiającego

duszę i wspomagającego zacieśnianie więzi…

 

https://youtu.be/mQgrONttysI?si=RqQE2GlYlJUiVEIF

smiley

 

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Niezły pomysł, zacny humor i byłoby to fajne opowiadanie, gdyby wykonanie było lepsze…

 

mija ostatnia nocka w mojej celi.” → mija ostatnia nocka w mojej celi”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Dr.hab. → Zamiast pierwszej kropki powinna być spacja.

Ten błąd pojawia się w tekście wielokrotnie.

 

tttrrtt…hrrrrr… nie spać gamonie! → Wypowiedź rozpoczyna wielka litera. Brak spacji po pierwszym wielokropku. Winno być: Tttrrtt… hrrrrr… nie spać gamonie!

 

– Witamy!… witamy… Szanowną Ministerkę – zagaił prof. → Dlaczego wielkie litery?

 

– Hmmm, wiceminister…Może osoba pod ministra? → Brak spacji po wielokropku.

 

 – …cela 22 jest większa niż przeciętne więzienne pomieszczenie. → – …cela dwadzieścia dwa jest większa niż przeciętne więzienne pomieszczenie.

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach. Uwaga dotyczy błędnego zapisu także w dalszej części opowiadania.

 

Obiad i kolacja też nie powalają smakiem ani kalorycznością – wszystko zgodne z tabelami. I do pracy. Składanie długopisów lub pralnia przemysłowa, wybór jest niewielki. No i pora spania, o tej porze roku zmrok zapada wcześnie, a noce – przerywane echem kroków wartownika – wloką się niemiłosiernie wol… → W wypowiedzi dialogowej należy unikać dodatkowy półpauz; sprawiają, że zapis staje się mniej czytelny.

 

dodając szybko – to

zapraszam wobec tego do laboratorium eksperymentalnego. → Zbędny enter.

 

ZUZIA  koduje… → Wystarczy jedna spacja.

 

później niespodziewany „głupi Jasio” i na hak. → …później niespodziewany „głupi jaś” i na hak.

 

Ale  jeśli… → Wystarczy jedna spacja.

 

dla recydywy specjalne podprogramy, np. oczekiwanie… → …dla recydywy specjalne podprogramy, na przykład oczekiwanie

Nie używamy skrótów, zwłaszcza w dialogach.

 

tylko  hamulcami… → Wystarczy jedna spacja.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

blush

@regulatorzy

 niespodziewany „głupi jaś” i na hak.

No tak, czego Jaś się nie nauczy… Biegnę (z rumieńcami wstydu) do poprawiania.

Oczywiście pozostałe błędy także.

Dzięki za fajne i za wsparcie. Co my, biedne żuczki, zrobilibyśmy bez naszych specjalsów…

Pozdrawiam serdecznie.

smiley

 

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Bardzo proszę, Fascynatorze. Miło mi, że mogłam się przydać. A ponieważ pobiegłeś poprawiać usterki, ja, równie chyżo, pobiegnę do klikarni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

heart

Aż mi dech zaparło z wrażenia… To biegnę dalej – na pięterko – dosiać więcej 

tych pięknych astrów. A nuż jakiś kurier będzie zmierzał w odpowiednim czasie

do właściwego miasta… smiley

 

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Astry, powiadasz Fascynatorze…

Astry na wiosnę są prawdziwym i jakże barwnym objawieniem. Dziękuję! :D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, też myślałem, że wyciągniesz więcej z ZUZI i cel gdzie ludzie sobie wegetują odbywając karę – dobry pomysł :). Poszedłeś w obśmiewanie rzeczywistości podlewając wszystko absurdem, wyszło fajnie ale, początek obiecywał więcej :) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

@regulatorzy

Astry, powiadasz Fascynatorze…

Astry na wiosnę są prawdziwym i jakże barwnym objawieniem. Dziękuję! :D

Stąd chyba takie powiedzenie “per aspera ad astra” – czyli po naszemu przez agrest do astrów.

 

 

@Bardjaskier

(…) wyszło fajnie ale, początek obiecywał więcej :)

 

Żyjemy w świecie niespełnionych – a co najgorsze – często niespełnialnych obietnic.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

smiley

@Bardjaskier

No cóż… szpitale, rocznice, święta, wiosna w ogrodzie – a czas nie z gumy. wink

Wena też się rozleniwiła, niestety… Z drugiej strony – to jest jak z jedzeniem, 

zdrowiej być trochę głodnym niż przesadzić z podażą…laugh

Dzięki za dotrwanie do końca i komentarz. Pozdrawiam.

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Stąd chyba takie powiedzenie “per aspera ad astra” – czyli po naszemu przez agrest do astrów.

Jimie, czyżby nieobce były Ci także sprawy związane z uprawą ogródka przydomowego? ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jim – a wybory tuż tuż ;) i weź tu człowieku oddaj głos ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

laugh

Żyjemy w świecie niespełnionych – a co najgorsze – często niespełnialnych obietnic.

Heh, “…dziesięć razy obiecane to tak, jakby raz spełnione…”

Coś tam jeszcze poprawiłem edytorsko, ale… Wiadomo.

wink

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Opowiadanie zgrabnie napisane, czytało się gładko i przyjemnie. Sam więzienny matriks nie brzmi jak nowość. Za to zakończenie, w którym SS układa się z panią podminister oryginalne i zabawne.

Cynk-Cynk jest niekwestionowanym przebojem opowiadania, do tej pory jeszcze nucę!

Podobało mi się wykorzystanie obu utworów. Dziękuję za miło spędzony czas i klikam, bo zacne opko :)

 

Chochliki dostrzegłem głównie w interpunkcji, zapewne nie wszystkie, warto wybrać się na łowy!

 

Ale  jeśli mamy zwiększyć przerób to trzeba rozwijać infrastrukturę

Przed to przecinek – wprowadza zdanie podrzędne

 

Tak, skazanego a nie więźnia

Tu mam wątpliwości – a ma funkcję spójnika przeciwstawnego

 

bo biedactwo jeszcze nie wiedziało dokładnie którą stroną właściwie strzela karabinek szturmowy.

Brakuje przecinka przed “którą”. “Właściwie” i “dokładnie” wchodzą sobie w paradę, to dwa grzybki w barszczu.

 

nawet sprowadzani hurtem „inżynierowie” prędzej zawału dostaną niż poprawią nam statystyki dzietności

Przecinek przed “niż” – wprowadza zdanie podrzędne.

smiley

@marzan

Dziękuję bardzo za przeczytanie (hehe, mimo ostrzeżenia!), bardzo przyjemną opinię

(zaraz biegnę do interpunkcji), oraz kliczka…

laugh Mam nadzieję, że niejaka Maryla R. wybaczy mi tę niegodną parafrazę po półwieczu…

Pozdrawiam.

 

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Fascynatorze, przedstawiłeś sugestywną wizję odbywania kary w nowoczesny sposób. W sumie, dla budżetu państwa powinno być to genialne rozwiązanie. Ile oszczędności! A jednak chcą zamknąć projekt i wstrzymać finansowanie… hmmm. Dobrze napisane, styl utrzymany w lekkim bizarro, ciekawe fabularnie i lekkie w odbiorze. 

Dobre opko! :)

Pozdrawiam! Klika już nie potrzebujesz, ale wirtualnie daję! :) 

smiley

@JolkaK

Dobre słowo lepsze niż garniec miodku, heh… Dzięki za dobre słowo i tego wirtualnego…

Kłaniam najnowszym kapeluszem.

smiley

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Dybry,

 

co w miejscowym slangu oznaczało niegrypsującego, ale sympatyka na usługach gadów.

Kontekst sugeruje, że nie powinno być osobno:

→ co w miejscowym slangu oznaczało nie grypsującego, ale sympatyka na usługach gadów.

 

Raz uruchomiony program penitencjarny toczył się nieubłaganie szybkimi precyzyjnym rytmem.

szybkim i

 

Nawet ZUZIA nie była jeszcze pewna, co tam po przemęczonych już procesem reedukacji neuronach i synapsach skazanego biega.

Przekombinowane to zdanie.

 

polecił więc ZUZIA zająć się problemem

Hm. Przecież nazwy własne też się odmienia.

 

Nie spać gamonie!

→ Nie spać, gamonie!

 

Z przechodzonej limuzyny wysiadło coś niepokojącego…

Zbędny wielokropek. Wystarczy zwykła kropka.

 

ciuchach jakby ze szmateksu – choć metki pewnie drogie jak licho.

Nie rozumiem. Ubrania nie mogą wyglądać jednocześnie drogo i tanio. W sensie – ok, jest to możliwe, że drogi ciuch wygląda jak ze szmateksu (patrz: Balenciaga), ale jeśli opowiadanie jest przedstawiane z czyjejś perspektywy, to ubranie może wyglądać jego zdaniem albo tandetnie, albo drogo.

 

Podobno mąż odpadł od niej po pół roku, zdegustowany jak kleszcz na manekinie wystawowym.

haha, świetne :P

 

zagaił prof.

Starałam się to ignorować, ale pojawia się już po raz który, i sory, ale nie mogę. Dlaczego pisane skrótowo i pogrubione?

 

zagaił prof. – nie spodziewaliśmy się

Rozpoczęcie wypowiedzi z dużej.

 

– Witamy!… witamy… szanowną ministerkę – zagaił prof. – nie spodziewaliśmy się tak szybkiej reakcji ministerstwa… I na tak wysokim poziomie.

Mamy tylko mały problem natury protokolarnej – w dobie daleko idących zmian kulturowych nie wiemy jak się do pani zwracać.

Dlaczego zaznaczone zdanie zaczyna się od akapitu? Przecież to jest nadal wypowiedź profesora, prawda?

 

nie wiemy jak się do pani zwracać.

→ nie wiemy, jak się do pani zwracać.

 

– Witam panów, zadźwięczał miły głosik. Jestem osobą niebinarną, jednak toleruję wszystkie formy grzecznościowe.

Musisz popracować nad zapisem dialogów, bo ciężko się to czyta, gubię się.

→ – Witam panów – zadźwięczał miły głosik. – Jestem osobą niebinarną, jednak toleruję wszystkie formy grzecznościowe.

https://www.fantastyka.pl/loza/14

 

nie pozwalają zapomnieć gdzie skazani się znajdują.

→ nie pozwalają zapomnieć, gdzie skazani się znajdują.

 

tłumaczył się mocno skonfundowany prof. dodając szybko – to zapraszam wobec tego do laboratorium eksperymentalnego.

→ tłumaczył się mocno skonfundowany prof. dodając szybko: – Zapraszam wobec tego do laboratorium eksperymentalnego.

 

– No-no-no… – podministra była lekko zszokowana – jeżeli macie tu

→ – No-no-no… – Podministra była lekko zszokowana. – Jeżeli macie tu

 

nasze unijne dotacje, to… – i pokręciła złowieszczo głową. Dobrze, to teraz proszę wyjaśnić, co robicie z tym gołym facetem i dlaczego to tyle kosztuje.

→ nasze unijne dotacje, to… – I pokręciła złowieszczo głową. – Dobrze, to teraz proszę wyjaśnić, co robicie z tym gołym facetem i dlaczego to tyle kosztuje.

 

zaczął prof. – wiadomo ile traci nasz kraj

→ zaczął prof. – Wiadomo, ile traci nasz kraj

 

percepcję podprogową, hipnozę, aż po [top secret]

I ja mam sobie wyobrazić, że tak powiedział?

 

Wszystko to precyzyjnie zaprogramowane i wdrożone.

Specjalne czujniki dotykowe poprzez ucisk właściwego zakończenia nerwowego

A Ty wiesz, że jak masz dialog i potem tekst wrzucasz w nowy akapit, to jest to sygnał, że dialog został zakończony? A u Ciebie ten dialog leci dalej. Przez to się gubię i ciągle się zastanawiam, co jest wypowiedzią, co myślą, a co opisem.

 

Po co mu wtykać TAM te rurki?

TAM to akronim?

Jeśli chcesz zaznaczyć słowo tam, sugeruję je rozbić:

t a m

 

Nie sprawdzali co studiuje

→ Nie sprawdzali, co studiuje

 

bo biedactwo jeszcze nie wiedziało dokładnie którą stroną tak naprawdę strzela karabinek szturmowy

→ bo biedactwo jeszcze nie wiedziało dokładnie, którą stroną tak naprawdę strzela karabinek szturmowy

 

Tyle, że dużo bardziej zawzięta.

tyle że bez przecinka.

 

Proszę nie pytać ile nas kosztowała…

→ Proszę nie pytać, ile nas kosztowała…

 

zrobi co trzeba.

→ zrobi, co trzeba.

 

Jest!… Na osiedlowym parkingu, prawie pod samym blokiem, stał śliczny, czerwony kabriolecik.

Po co ta pauza?

 

W drodze do kuchni rzucił okiem okiem na przygotowane poprzedniego dnia ubranie

 

Co tu się dzisiaj dzieje – pomyślał

→ Co tu się dzisiaj dzieje? – pomyślał

I tutaj właśnie przydałby się nowy akapit.

 

 

Koncept bardzo ciekawy i nawet parę żarcików się znalazło, co jest na plus, ale w całokształtnym rozrachunku nie spodobało mi się. Za dużo szczegółów i faktów upchniętych w króciutkim opowiadaniu. Do tego podane jeszcze w dość leniwej formie: wszystko wetknięte w usta profesora. Aby opowiadanie wybrzmiało efektowniej, trzeba fakty rozłożyć, przedstawić z różnych perspektyw: POV jednego bohatera, POV drugiego, opis narratora neutralnego, itd.

Tak czy owak, życzę powodzenia w konkursie i wszystkiego dobrego :)

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

smiley

Oj, jak ja widzę taka litanię, to o “dybry” nie może być mowy…

(Parafrazując Kobuszewskiego w “Długu”)

laugh

 

co w miejscowym slangu oznaczało niegrypsującego, ale sympatyka na usługach gadów.

Kontekst sugeruje, że nie powinno być osobno:

→ co w miejscowym slangu oznaczało nie grypsującegoale sympatyka na usługach gadów.

I nie było osobno. Nie wiem skąd ta spacja, edytory szaleją? Dalej też jest taki numer…

 

polecił więc ZUZIA zająć się problemem

Hm. Przecież nazwy własne też się odmienia.

Oczywiście. Ale to nie nazwa własna, tylko nieodmienny skrótowiec… Jak PKO. Tak wyszło.

(Wybrała sobie avatar, nie nazwę)

 

percepcję podprogową, hipnozę, aż po [top secret]

I ja mam sobie wyobrazić, że tak powiedział?

Niekoniecznie. Dlatego jest pogrubione i taki a nie normalny nawias, aby każdy sobie

doimaginował co chce. Taki, amerykański, skrótowiec. Zamiast zbędnej opisówki, że

nie wolno… Ciiii… – z palcem na ustach, etc. Tak na marginesie – w Polsce, w rozporządzeniu

o ABW z 2009 roku takie informacje (ściśle tajne) oznacza się jako 00 (zero-zero). laugh

 

Jeśli chcesz zaznaczyć słowo tam, sugeruję je rozbić:

t a m

Aby zaakcentować słowo w pisaniu, można wykorzystać różne techniki. Możesz podkreślić słowo,

użyć kursywy, wielkich liter, zmienić kolor tekstu, 

 

Wybrałem wielkie litery…

 

Tak czy owak, będzie co poprawiać… Dzięki za przeczytanie i łapankę. Dobre będzie to, że 

dłuuugo nie dam się ponownie skusić diablikowi na pisanie… Jestem TU wyłącznie dla

klimatu s-f a nie kariery pisarza. Pozdrawiam.

smiley

 

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Ave, Fascynatorze! Czas na komentarz jurorski.

 

Klasycznie rozpocznę od mini analizy realizacji zadania konkursowego. Cóż, wybrnąłeś z tematu bardzo zgrabnie. Jest „cela”, ZUZIA jest od realizacji planu już o krok, więc może i będzie to też jej ostatnia nocka w „uwięzieniu”? ;]

 

Jestem fanem absurdu, więc kupiłeś mnie już w pierwszych linijkach tekstu. Szczególnie podobały mi się smaczki powciskane to tu, to tam, jak chociażby SS – sztuczna superinteligencja. Ogólnie klimat z pogranicza SCI-FI i głębokiego PRLu (nie dosłownie, ale skojarzenia miałem z tyłu głowy cały czas), doprawiony odpowiednią dawką humoru, to przepis na udany tekst.

 

Zastrzel mnie jednak, bo rozumiem pisowni tytułów naukowych pogrubieniem…

 

Reasumując: podobało mi się, brawo! ;]

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

smiley

Ave cezary_cezary, morituri te salutant!

Szampan już był, to teraz pokuta…heh

Zastrzel mnie jednak, bo rozumiem pisowni tytułów naukowych pogrubieniem…

Musiałbym później popełnić seppuku, bo też nie rozumiem… Może przesadziłem 

ze schizofrenicznym klimatem, może jakiś odprysk od Kafki… Tak wyszło.

Dzięki za dobre słowo i brawo. To tak po cichu przyznam się, że (tak jak w Wibratorze)

nadal preferuję fakty, fakty po faktach a nawet fakty przed faktami, i jeśli podministra

twierdzi, że to “wypociny SI” – to ma rację. Częściowo. Ten fragmencik (po radykalnym

przeredagowaniu, bowiem SI nie popisała się za bardzo) ma swoją inspirację w ChatGPT. 

 blush

 

 

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Hej!

zdegustowany jak kleszcz na manekinie wystawowym.

:)))

 

Ciekawy pomysł. Tak naprawdę opis jednej scenki z kontekstem, ale jest to opis dobry. Troszkę mi zapis szwankuje momentami, co chyba przedmówcy już wnieśli. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze, a to najważniejsze. A nadrabiasz humorem i tragedią.

Pomysł z przesiedzeniem 4 lat w siedem dni intrygujący. 

 

Ten fragmencik (po radykalnym przeredagowaniu, bowiem SI nie popisała się za bardzo) ma swoją inspirację w ChatGPT. 

Fragmencik któryś, czy plan tekstu jako całości? Bo wybacz nie zrozumiałem :). Z ciekawości pytam, bo zastanawiam się jak promptowałeś.

Pozdrawiam!

smiley

@beeeecki

Witaj w skromnych progach. Ciesze się, że było strawne…heh

Jest tam taki kawałek, kiedy dr hab usiłuje wyjaśnić ministrze fragment zasad działania

programu, a ona stopuje go stwierdzeniem, że to “ściema” SI laugh 

To nie jest plagiat popełniony na dziele ChatGPT, tu jest tylko klimat z tego, co SI pościągała

sobie z sieci… No a przy okazji podministra mogła się wykazać inteligencją…hehe.

Pozdrawiam.

EDIT – to ten opis pobytu w więzieniu w czasach PRL-u

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Ciesze się, że było strawne…heh

A tam strawne, bardzo smaczne było :)

To nie jest plagiat popełniony na dziele ChatGPT, tu jest tylko klimat z tego, co SI pościągała

sobie z sieci

Właśnie broń Boże nie chciałem wybrzmieć jakbym oskarżał o zżynanie z AI, po prostu zaciekawiło mnie to, bo wydaje mi się dodatkowym kreatywnym polem podejścia do takiego tekstu jak Twój, także brawo za pomysł!

Opowiadanie zaczyna się ciekawie pod względem artystycznym. Wiszący w sali więziennej człowiek, podłączony do aparatury, odbywa “przyśpieszoną karę”. Koncepcję takiej przyśpieszonej kary widziałem już w serialu Black Mirror, ale zakładam, że serial to wyciągnął z jakichś innych dzieł SF. Ludzie z pewnością fantazjują nad dość realną sytuacją, gdy ludzie zyskują władzę nad cudzym życiem, sprawiając, że stają się dla nich niemal Bogami. Można zadać pytanie, czy taka kara, jaka została przedstawiona w opowiadaniu ma w ogóle sens. Bo skoro nie ma pamięci kary, to raczej mamy do czynienia z praniem mózgu, a nie resocjalizacją. Żeby dopiąć humanitarne aspekty takiej “kary”, należałoby człowiekowi wyłączyć świadomość na czas jej trwania oraz odczucie ewentualnego bólu. Zakładam, że przy tak zaawansowanej technologii nie byłoby z tym problemu. Jeżeli mimo wszystko świadomość jest celowo zachowywana, a po tym osoba poddana karze nie ma pamięci, to wydaje się ta kara być specyficzną torturą, nie służącą nawet upokorzeniu osadzonego, a zabawieniu obserwatorów. Nie wczytałem się aż tak dokładnie, ale nad więźniem albo znęcają się ludzie z zewnątrz, albo Marta :).

 

Trochę też wpadło publicystyki i luźnych skojarzeń, które mimo potencjalnego ciężaru społecznych przemian lub nieporozumień, wprowadzają elementy rozgardiaszu do całości, nieco łagodząc wydźwięk osoby wiszącej pod sufitem, poddawanej z lekka bezsensownym torturom, choć uznawanym za odpowiedni model resocjalizacji. Czytało się ciekawie, ale też można czasem rozpoznać styl autora, co jest akurat atutem ;).

Artystom więcej, szybko!

Dzięki za przeczytanie i komentarz.

Można zadać pytanie, czy taka kara, jaka została przedstawiona w opowiadaniu ma w ogóle sens. Bo skoro nie ma pamięci kary, to raczej mamy do czynienia z praniem mózgu, a nie resocjalizacją.Można zadać pytanie, czy taka kara, jaka została przedstawiona w opowiadaniu ma w ogóle sens. Bo skoro nie ma pamięci kary, to raczej mamy do czynienia z praniem mózgu, a nie resocjalizacją.

Otóż jest pamięć kary! Może zbyt delikatnie zasugerowane, ale to podstawa działania programu.

W ciągu kilku dni delikwent musi wchłonąć i przyswoić sobie coś, co mógłby przeżyć w ciągu kilku

(tu bariera psyche-fizys, trudna do przekroczenia) lat pobytu w zakładzie karnym. Akurat w tym 

przypadku, w wyniku buntu SS, kończy się nieco inaczej. Cóż, licentia poetica – nawet fakty po

faktach wpadają w poślizg…

wink

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

smiley

Dzięki serdeczne, naprawdę przynosisz radość w tę jesienna wiosnę…

heart

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Och, serduszko :)

I mnie od razu weselej ;)

Przynoszę radość :)

Wybrana piosenka, to jedna z tych, które znam i lubię, więc zaczęło się z przytupem.

Mimo tortur i więzienia Twoje opowiadanie niesie nastrój krotochwili????

Niby jest strasznie, ale usta się śmieją.

Wyłapałam sporo smaczków i czytało mi się naprawdę przyjemnie.

Zarzutem mogłaby być pewna pretekstowość SF i dla mnie osobiście natłok tytułów naukowych????

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

smiley

Dzięki serdeczne za miłe słowa…

opowiadanie niesie nastrój krotochwili????

Heh, życie jest zbyt piękne aby brać je na poważnie…?

natłok tytułów naukowych????

W końcu to placówka naukowo-badawcza…wink

Pozdrawiam. heart

 

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Fascynatorze, smakowite, z humorem nie przaśnym. Nie potrzeba mi nic więcej. Twój tekst polepszył mi nastrój. Chyba już nie potrzeba klika, więc nie będę robił komentarza ‘merytorycznym’. Po prostu podobało misię. :)

smiley

Ech, ten gród Kraka…i jak tu Was nie lubić…

smiley

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Nowa Fantastyka