- Opowiadanie: bruce - Całkiem inna królewna i całkiem inna bajka

Całkiem inna królewna i całkiem inna bajka

Słynna baśń w pozmienianej wersji. Zapraszam, dziękuję za poświęcony czas i pozdrawiam Szanownych Czytelników.  :)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Całkiem inna królewna i całkiem inna bajka

Pewnego dnia szlak, którym się wspinasz, staje się stromy

Twoje emocje podarte w strzępy

A twoje nerwy zaczynają pełzać

Pamiętaj więc po prostu te dni

Tak długo jak czas, który zatrzymasz

Bracie, lepiej wystrzegaj się „Gry Pozorów”

Lepiej wystrzegaj się „Gry Pozorów”

Lepiej wystrzegaj się „Gry Pozorów”

Bracie, wystrzegaj się, wystrzegaj się „Gry Pozorów”

Bracie, wystrzegaj się, wystrzegaj się „Gry Pozorów”

Lepiej wystrzegaj się „Gry Pozorów”.

 

(fragment tłumaczenia utworu „Skin Deep” („Gra pozorów”/”Uważaj na gruboskórnych”) zespołu The Stranglers, tekstowo.pl, utwór – https://www.youtube.com/watch?v=aw9mEFn38to)

 

– Odtąd będziesz nazywana Śpiącą Królewną! Kiedy skończysz szesnaście lat, zranisz się wrzecionem i zaśniesz na wieki wraz z całym królestwem! Oto mój urodzinowy prezent, ha, ha, ha! – ryknęła Ósma Wróżka, rzucając zły czar na maleńką dziewczynkę.

– Błagam, odczaruj córkę! Ja po prostu nie miałem więcej złotych talerzy…

– Nie ośmieszaj się, Królu! – Spojrzała na niego pogardliwie i odfrunęła.

Na sali zapanowała cisza, przerywana jedynie łkaniem zrozpaczonej Królowej.

– Pragnę was uspokoić – odezwała się z uśmiechem Siódma Wróżka. – Ja jeszcze nie podarowałam Królewnie prezentu. Nie mogąc cofnąć złego zaklęcia siostry, silniejszej od nas wszystkich, odwrócę je. – Podeszła do kołyski. – Po stu latach znajdzie cię Książę i, zachwycony urodą, podarowaną ci przez Drugą Wróżkę, odczaruje pocałunkiem miłości, wybudzając ze snu i ratując tym od śmierci.

Królowa nadal była jednak niespokojna, obawiając się o swą jedynaczkę, więc Król natychmiast wydał rozkaz, by w całym państwie spalono wszystkie maszyny przędzalnicze z niebezpiecznymi wrzecionami. Od razu przystąpiono do realizacji polecenia władcy.

Bawiono się dalej, gdy nagle na środek sali sfrunęła dziwaczna postać.

– Kim jesteś? – zapytał zaniepokojony Król.

– Dziewiątą Wróżką!

– Niemożliwe! Nas jest osiem – zaprotestowały pozostałe.

– Tatko Czarodziej o mnie nie wie – wyjaśniła szybko przybyła.

– A to się mamie Czarodziejce oberwie! – Pierwsza Wróżka zakryła usta z przerażeniem.

– Nie zaprosiliście mnie na przyjęcie!

– Wybacz, Dziewiąta Wróżko, lecz nikt nie wiedział o twoim istnieniu. Zresztą, zabrakło złotych talerzy… – Królowa próbowała załagodzić jej gniew.

– Nie daruję tej zniewagi! I ja wręczę Królewnie prezent! I to taki, że na długo mnie popamięta! – Ze złośliwym uśmiechem zbliżyła się do kołyski bezbronnego maleństwa.

 

Minęło szesnaście lat i zgodnie z rzuconym zaklęciem Ósma Wróżka spojrzała w szklaną kulę, by zobaczyć przepowiedzianą śmierć Królewny.

– Co? W całym państwie nie ma wrzecion? – powiedziała do siebie. – Król sądzi, że mnie przechytrzył, lecz bardzo się myli! – zarechotała i rozpostarła skrzydła, by za moment odlecieć ze swego zamku.

– A cóż to za dziwny dźwięk? – Królewna wdrapywała się mozolnie na poddasze najwyższej wieży swego ojca, pilnie nasłuchując. – Puk, puk, czy można? – zapytała, stukając w drzwi.

– Wejdź, piękna Królewno, zapraszam. Jestem starą prząśniczką i mam tu ostatni warsztat tkacki w twoim państwie. A oto ostre wrzeciono, którym się zaraz… – Ósma Wróżka w przebraniu wieśniaczki dopiero teraz odchyliła chustkę i spojrzała w kierunku Królewny, po czym wrzasnęła wniebogłosy, zrywając się na nogi. – A!!! Do stu czartów! Ktoś ty?!

– Jestem następczynią tronu.

– Co takiego? Ty jesteś Królewną tego państwa?

– Tak.

– Nie masz więcej sióstr?

– Nie, jestem jedynaczką.

– Masz jakieś imię?

– Owszem: Królewna.

– No tak, jasne. A ile masz lat?

– Szesnaście.

– Hm… To by się zgadzało – szepnęła do siebie czarownica. – Lecz… co się stało? Jak ty wyglądasz? Czemu jesteś smokiem?

– To przez czar ostatniej wróżki, dany mi z okazji chrztu – stwierdziła z pewną dozą smutku.

– Co? Nieprawda! Ja ci tego nie podarowałam!

– Ty? Nie, oczywiście, że nie ty. Przecież jesteś starą prząśniczką – roześmiała się smoczyca. – Mówię o fruwającej czarodziejce.

– Mniejsza z tym – zdenerwowała się Ósma Wróżka. – My tu gadu-gadu, a czas leci. Powinnaś teraz się zrani… Hkm… – chrząknęła niepewnie. – Miałam ci pokazać wrzeciono.

– No właśnie. Zaczęłaś o nim opowiadać i nagle przerwałaś, a to bardzo ciekawe. Nigdy czegoś podobnego nie widziałam w rzeczywistości. – Smoczyca podeszła bliżej.

– To warsztat tkacki.

– Aaa, maszyna przędzalnicza znaczy się? Ta z czasów rewolucji przemysłowej, czy wcześniejsza?

– Co?

– Uczyłam się u prywatnej guwernantki.

Faktycznie mądra, dar od mojej siostry jej się przydał – pomyślała Ósma Wróżka.

Smoczyca uśmiechnęła się prześlicznie, ukazując perłowe zęby, i zamrugała długimi, umalowanymi niebiesko rzęsami, oglądając interesującą machinę.

Dary urody oraz wdzięku i gracji też niczego sobie. Muszę przyznać, że to najpiękniejsza smoczyca, jaką kiedykolwiek widziałam. Oby tylko mój podarunek wiecznego snu był równie trwały – przebiegło Ósmej Wróżce przez myśl.

– Jakie ty masz duże i mądre oczy, prząśniczko. – Smoczyca spojrzała z zachwytem na staruszkę.

– Dz-dziękuję – wyjąkała zaskoczona, lecz zaraz się opamiętała. – Przejdźmy lepiej do rzeczy!

– Jak to się obsługuje? – zapytała Królewna.

– Chcesz spróbować?

– Tak.

– Doskonale, moje dziecko, a zatem siadasz tu… Moment. Hm… Mam poważne obawy, że się nie zmieścisz – stwierdziła stękając z wysiłkiem i próbując wepchnąć do warsztatu tkackiego przynajmniej potężną nogę smoczycy. Na nic.

– Nie dam rady – powiedziała zasmucona Królewna.

– A może cię podeprę? – Czarownica stękając podjęła kolejne próby.

– Jesteś taka kochana, pomocna i ofiarna. Dziękuję ci. – Smoczyca nieoczekiwanie ucałowała jej zniszczone dłonie, a potem policzki.

– Cóż ty robisz? Nie trzeba… – Zdezorientowana Wróżka próbowała się od niej uwolnić.

– Niestety, twoje starania, dobra prząśniczko, są na nic. Nie umiem.

– Spokojnie, zaradzimy temu. – Ósma Wróżka pstryknęła schowanymi z tyłu palcami i uśpiła na moment dziewczynę, po czym za pomocą magii powiększyła szybko maszynę i zbudziła śpiącą.

 

 

– O, zmieściłam się jednak! – Zadowolona smoczyca usiadła ciężko na krzesełku. – To dzięki tobie. Niechże cię ucałuję.

– Daj spokój, Królewno. Trzeba wyciągnąć nieco tylną girę… to jest… nogę – instruowała wiedźma. – Tutaj ją połóż. O, tu, tu, prosto.

– Nie da się. Ugrzęzłam – powiedziała smutno Królewna.

– Niech to szlag! Ależ ty masz potworne łapska! – wyrwało się Wróżce.

– Tak nie można, prząśniczko – przerwała jej posmutniała smoczyca, przygryzając przednimi zębiskami drżącą wargę. Z trudem tłumiła płacz. – Nie dość, że muszę zmagać się codziennie ze spojrzeniami poddanych, pełnymi współczucia oraz odrazy, to jeszcze ty mi teraz dokuczasz. Myślisz, że nie wiem, jakim jestem potworem? Widzę co dnia swoje odbicie w lustrze. Wiem, jaka jestem szkaradna. To może dobić i załamać każdego! – załkała z rozpaczy.

– No, już już. Uspokój się. Nie jest tak źle. – Wróżka próbowała ją pocieszyć, lecz nieoczekiwanie znalazła się pod ścianą.

To ogromne łzy Królewny zmieniły się w niewielkie jezioro, podrywając starowinkę i rzucając ją na mur wieżycy.

– Przestań natychmiast płakać, bo mnie utopisz! – ryknęła.

Smoczyca zareagowała błyskawicznie, uniosła delikatnie jej wątłe ciało, posadziła na swoim grzbiecie i otwarła drzwi, a woda spłynęła po schodach.

– Przepraszam cię – wyszeptała do wiedźmy.

– Dobrze już, dobrze. To moja wina. Nie powinnam…

– To łzy Królewny! – rozległo się nagle w dole.

– Mieliście jej pilnować! – wrzeszczał Król.

– Dzisiaj kończy szesnaście lat!

– Ktoś jest z nią na górze! Alarm! – Służba zamkowa pędziła po schodach.

– Córko, jesteś tam?! – pytał przerażony Król.

– Tak, tato! – odkrzyknęła smoczyca. – Miła pani pokazuje mi warsztat tkacki i wrzeciono!

– Nieee!

– Jeszcze tego brakowało. A miało pójść szybko i sprawnie – marudziła pod nosem Ósma Wróżka, stając wreszcie na nogach i otrzepując się z wody.

Pstryknęła znowu schowanymi palcami i uśpiła całe królestwo prócz smoczycy. Krzyki ucichły.

– Dziwne. Myślałam, że tata biegnie tu ze służącymi. – Królewna popatrzyła zdumiona na zamykające się drzwi.

– Mniejsza z tym. Przybiegnie później. Może spróbujemy jeszcze raz, dobrze? – zaproponowała nieco już poddenerwowana Ósma Wróżka.

– Bardzo chętnie. Chciałabym nauczyć się tkać!

Wiedźma znowu czarami powiększyła warsztat i tym razem smoczyca bez problemu usadowiła się w nim właściwie.

– Ależ wspaniale się czuję! – Z pasją przystąpiła do pracy.

– Świetnie. – Oczy Wróżki rozbłysły złowrogo. – Nareszcie! Tu nić, tu kołowrotek, a teraz najważniejsze: wrzeciono!

Uniosła przednią łapę smoczycy i skierowała ku ostrej igle, wykonując szybki ruch. Nic. Jeszcze raz. Znowu nic.

– Ki czort?! – Spojrzała zdumiona na palce Królewny.

– Coś nie tak, prząśniczko? – zapytała dziewczyna.

– Nie, nie, wszystko w porządku. Próbuję nauczyć cię obsługiwania tej maszyny. – Powtórzyła te same działania. Bez skutku.

– I jak mi idzie?

– Ależ ty masz grub… – zaczęła gniewnie, lecz, widząc łzy, napływające do wielkich oczu, złagodziła ton i dokończyła, siląc się na serdeczność – niezwykle mocne i twarde palce, Królewno.

– To fakt – rozgadała się znowu smoczyca, wychodząc niemrawo z wnętrza warsztatu i siadając obok na podłodze. – To przez smoczą skórę. Kiedyś czytałam w pewnej książce o innych smokach, że ma ona setki warstw! Nic nie zdoła jej przebić! – dodała z dumą.

– Że co proszę?! Niemożliwe! – Zaskoczona Ósma Wróżka pstryknięciem uśpiła Królewnę, po czym zamieniła wrzeciono w sztylet i próbowała przebić nim skórę palca dziewczyny. Na nic. Pomyślała chwilę i zmieniła na tasak. To samo. Nóż rzeźniczy? Bez efektu. Szabla? Podobnie. Miecz? Też. Bagnet? Tak samo. Piła mechaniczna? Też nic. Siekiera? Nic. Topór? Także. Szpila do kapelusza Olbrzymki? Nic! Rożen na pieczonego dzika, tudzież sarnę? To samo! Rakieta sterowana? Znowu fiasko! Nic, dosłownie nic nie potrafiło przebić choćby jednego palca Smoczycy!

– Co to za skórsko, do diaska?! – pytała samą siebie zdumiona Ósma Wróżka.

Zmieniała sprowadzane z różnych epok ostre przedmioty na żelazne, stalowe, diamentowe, srebrne, wreszcie złote i – dalej nic!

 

 

 

Wytrwała czarownica podejmowała rozpaczliwe próby przez lata, lecz żadna nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Smoczej skóry nie udało się przebić. U kresu sił opadła wreszcie zmęczona i zasnęła obok smoczycy.

 

Po pewnym czasie na schodach rozległy się wyraźne kroki.

– Puk, puk, czy można wejść?! – Donośny męski głos wskazywał na nowego przybysza.

Zaskoczona wiedźma zbudziła się i otwarła mu drzwi.

– Jestem Książę. Przybyłem, aby zrzucić czar i pocałunkiem zbudzić… Ojej, czy to ty jesteś piękną Śpiącą Królewną? – Młodzian z przerażeniem spojrzał na jej pomarszczoną twarz.

– Nie, ona leży tam. – Odsunęła się nieco, ukazując śpiącego stwora.

Książę wszedł do środka.

– To smoczyca? O tym nie było mowy w baśni o Śpiącej Królewnie!

– Innej tu nie ma.

– To ja po to przemierzałem niezliczone lądy i morza, piaski pustyni i dzikie bory, walczyłem z groźnymi bestiami i przeszedłem przez otaczające zamek, wysokie, kolczaste zarośla, aby stanąć naprzeciw wstrętnego i obrzydliwego smoka!?! – Rozjuszony zaczął ciskać wściekłe spojrzenia dookoła.

– Nie przesadzaj. Nie jest aż tak źle. Popatrz tylko na nią…

– Nie zdzierżę! Normalnie zaraz mnie rozniesie! Jak ja się teraz w domu pokażę?!

– Nic nie poradzę, Mości Książę, tak wygląda Śpiąca Królewna – stwierdziła Ósma Wróżka, ale zamiast satysfakcji, poczuła nieoczekiwanie żal i smutek.

Popatrzyła na załamanego Księcia i na oddychającą miarowo smoczycę. I przypomniała sobie jej maleńkie oczka, gdy przed laty leżała w kołysce. I strach rodziców po rzuceniu klątwy, potem rozbrajającą ufność, gdy zajrzała do niej po szesnastu latach, widząc wrzeciono. Zobaczyła znów jej dziewczęce uśmiechy, opowieści, spojrzenia. A później pocałunki w podzięce za pomoc, przytulenia i wszystkie serdeczne słowa. I ratunek przed utopieniem we łzach… Wiedźma uświadomiła sobie, że nikt nigdy nie był dla niej tak miły i nie okazał tyle serdeczności, co ta obca, szesnastoletnia dziewczyna. I poczuła się z tym potwornie.

– Oto twoja prawdziwa, Śpiąca Królewna – powiedziała, cicho wzdychając i odczarowała smoczycę, a ta stała się prześliczną dziewczyną.

Zachwycony Książę podszedł, ucałował ją i zrzucił zły urok. Królewna i wszyscy dookoła wybudzili się ze stuletniego snu.

Przez drzwi wpadł rozgniewany Król ze strażą.

– Aresztować tę wiedźmę! – Wskazał prząśniczkę. – Na stos z nią!

– Tato, proszę… – zaczęła Królewna, widząc ze zdumieniem przemianę czarownicy w Ósmą Wróżkę.

– Dziecko kochane, nie jesteś już smokiem, jakie to szczęście! – Król uściskał ją serdecznie, po czym zwrócił się do Księcia:

– Za odczarowanie królestwa oraz przywrócenie mojej najdroższej córce ludzkiej postaci daruję ci…

– To nie moja zasługa Królu, lecz jej. – Książę ukłonił się z szacunkiem, po czym wskazał pojmaną i wyprowadzaną po schodach wiedźmę.

– Czy to prawda? – Zdumiony władca spojrzał na Królewnę, a widząc jej przytaknięcie, zapytał czarownicę: – Dlaczego?

– Bo zrozumiałam, Królu, ile radości i szczęścia daje okazanie miłości drugiemu człowiekowi – odpowiedziała. – Jest to wspanialsze niż tysiące bezeceństw i zbrodni!

– Dziękuję ci. Za to, co zrobiłaś, daruję ci życie i uczynię królewską czarodziejką. Straże, puścić aresztowaną!

– Jestem ci wdzięczna, kochana Wróżko. – Królewna przytuliła ją serdecznie.

– Nie, to ja wam dziękuję – stwierdziła czarownica.

– A skąd tu tyle niebezpiecznych rzeczy? – Król rozejrzał się z niepokojem, widząc w całej sali mnóstwo ostrych narzędzi oraz uzbrojenia.

– Aaa, to tylko prząśniczka uczyła mnie samoobrony i fechtunku! – pośpiesznie wyjaśniła Królewna.

– Szczerozłotymi: piłą mechaniczną, rakietą dalekiego zasięgu i toporem? – zdumiał się Król.

– Nowoczesność, tatku, nowoczesność… – dodała rozbawiona Królewna, mrugając porozumiewawczo do Wróżki.

A potem to już wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Natomiast rozrzucone przedmioty przetopiono na złote talerze. Król nareszcie miał ich pod dostatkiem. 

Koniec

Komentarze

Nieco zawiła, ale smakowita wersja baśni. Kiedy przeczytałam o przygryzaniu sobie wargi przez spłonionego smoka, zaśmiałam się w głos.

To dobry plan, takie przerabianie bajeczek znanych z dzieciństwa.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Dziękuję, Ambush. :) Rzeczywiście smoczyca miała niełatwo z takim przygryzieniem. :))

Co ciekawe, pierwotna wersja tej bajki była mroczna i przerażająca, stąd często pomijano pewne jej fragmenty, a z to z powodu pochodzenia księcia – był on z rodu ludożerców. :)

Pozdrawiam ciepło, bo w ten weekend to szczególnie potrzebne. heartkiss

Pecunia non olet

Witaj, Bruce,

Choć wariacje baśniowe to nie mój ulubiony typ fabuły, to całość wygląda bardzo pozytywnie. Czytało się płynnie, a momentami z uśmiechem. Z utworów The Stranglers polecam Ci też Midnight Summer Dream, szczególnie dłuższą, ośmiominutową wersję.

Jak zwykle, gratulacje za imponującą wydajność w tworzeniu tekstów (nawet jeśli wspomaganą szufladą)!

Pozdrawiam ciepło!

Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...

Witaj, Piotrze_jbk, dziękuję za tak pozytywny odbiór. :) 

Właśnie utwory tego zespołu m. in. przygotowuję jako moje propozycje na Majowy Koncert Życzeń na Strychu (info w HP). :) Tę piosenkę uwielbiam szczególnie, długo jej szukałam w necie po latach przerwy, wytłuszczony tytuł był podawany w TVP gdy byłam nastolatką i tak go zapamiętałam, stąd cytat przy tym tekście. :) 

Swego czasu bawiłam się tutaj, pisząc przerobione baśnie, m. in, Czerwonego Kaptura czy Księżniczkę na ziarnku grochu. :) 

Szuflada mieści sporo niepokojących/zbyt strasznych tekstów, dlatego czasami omijam ją z daleka. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Dziękuję za świetną wersję bajki, którą bardzo lubiłam. Przyznam, że masz niezwykle bujną wyobraźnię. Czytało mi się bardzo przyjemnie z uśmiechem na twarzy. Morał też bardzo udany.

 

Wspaniałego dnia  heartheartheart i mój klik ;)

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Bardzo dziękuję, GOCHAW, ale to tylko skromne opowiadanko na – mam nadzieję – polepszenie humoru przy tym arktycznym zimnie za oknem. :)

Pozdrawiam serdecznie. heart

Pecunia non olet

Bruce, dzięki za pozytywną lekturę – wątek wracającego dobra jest tym, który nigdy się nie wyczerpie i zawsze robi się lepiej na duszy, gdy jest główną myślą.

Było kilka zabawnych momentów – ja z kolei zaśmiałem się przy wzmiance o girze… to jest nodze smoczycy.

 

PS. Widzę, że generowanie obrazków przypadło Ci do gustu i całkiem dobrze Ci idzie!

 

Z drobiazgów co rozważenia:

– Puk, puk, cz można?

literówka czy

 

– No właśnie. Zaczęłaś o nim opowiadać i nagle przerwałaś, a to bardzo ciekawe. Nigdy czegoś podobnego nie widziałam w rzeczywistości. – Smoczyca podeszła bliżej.

"w rzeczywistości" wydaje się nadmiarowe – do rozważenia wykreślenie

 

– Dz-dziękuję – wyjąkała zaskoczona, lecz zaraz się opamiętała. – Przejdźmy lepiej do rzeczy!

– Jak to się obsługuje? – zapytała Królewna.

Tutaj nie jest potrzebny nowy akapit.

 

Pozdrawiam,

Zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Bardzo wielkie dzięki, Zygi. :) O, tak, od pewnego czasu obrazki mi się spodobały na tyle, że je czasami wklejam. :) 

Zaraz poprawiam. :) Ostatni akapit jest konieczny, bo to mówią dwie różne bohaterki. :) “Rzeczywistość” także, gdyż smoczyca zna takie maszyny z książek, sama o tym wspomina, nie widziała ich tylko w realu. :) 

Zdecydowanie wolę opowiadania z pozytywnym przesłaniem, to prawda, chociaż mam też w szufladzie kilka mrocznych i mocno zastanawiam się, czy w ogóle je kiedykolwiek publikować… :)

Pozdrawiam serdecznie. heart

Pecunia non olet

Bruce, bardzo sympatyczna wersja i doskonały humor! Zwłaszcza pod koniec, po prostu genialne!

 

Zdradzę, że ubaw miałem podwójny, ponieważ przerabiam teraz tę samą bajkę na “Alfę i Omegę” i miksuję ją z tekstem “Siedem” Huntera.

 

Przez Ciebie teraz będzie śniła mi się ta nieszczęsna wróżka atakująca smoczą skórę na rozmaite sposoby – chyba spadnę z łóżka ze śmiechu :)

 

P.S. Dodam, że w średniowiecznym oryginale ta bajka jest dość “ostra” – ja przerabiam ugrzecznioną wersję Perraulta. Nie będę pisał, co królewicz robił z królewną w tych wcześniejszych wersjach, można sobie samemu sprawdzić. A mawiali, że wtedy ludzie byli tacy pobożni…

Bardzo dziękuję, Marzanie, jestem przeogromnie ciekawa Twojej wersji. :)

Wiem, wiem, właśnie w pierwszym komentarzu wspomniałam o tej pierwotnej wersji. :) 

Pozdrawiam serdecznie. heart

Pecunia non olet

Wiem, wiem, właśnie w pierwszym komentarzu wspomniałam o tej pierwotnej wersji. :) 

Shrek też nie wziął się z kapelusza, tylko również z kompilacji kilku baśni.

Najgorsza jest średniowieczna wersja włoska. Baśń jak dla Hannibala Lectera.

O, tak, Shrek to także mistrzostwo.:) 

Hahaha, kto by pomyślał, taka zwykła bajka o Śpiącej Królewnie… ;)

Pozdrawiam serdecznie, Marzanielaugh

Pecunia non olet

Bruce, kiedy bierzesz się za pisanie (anty)bajek, to zło nie zostaje ukarane (jak tradycja nakazuje), tylko nawrócone i przemalowane na różowo. Jest w tym pewien urok, jakaś niewinność… Acz nie wiem, czy dzieci nie wolą, kiedy złol dostaje za swoje.

Bardzo ciepły i sympatyczny tekst.

Babska logika rządzi!

Witam serdecznie, Finklo. Fakt, przedobrzam mocno niektóre teksty. :) To dlatego, że tyle zła na świecie. :) Jednak zgadzam się, moralizatorskie zbytnio to nie jest. :) 

Pozdrawiam ciepło w ten zimny poranek. heart

Pecunia non olet

Bruce, faktycznie z niektórymi sugestiami się zapędziłem :).

chociaż mam też w szufladzie kilka mrocznych i mocno zastanawiam się, czy w ogóle je kiedykolwiek publikować… :)

Publikuj! Jednocześnie zazdroszczę tego pozytywnego podejścia do pisania – ja za każdym razem, gdy coś piszę, walczę ze sobą, by nie uśmiercić albo nie okaleczyć wszystkich na koniec. 

 

Pozdrawiam,

Zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Publikuj! Jednocześnie zazdroszczę tego pozytywnego podejścia do pisania – ja za każdym razem, gdy coś piszę, walczę ze sobą, by nie uśmiercić albo nie okaleczyć wszystkich na koniec. 

laugh

To pozytywne nastawienie wynika z oglądania zbyt wielu koszmarów dnia codziennego. Zazdroszczę Ci zatem, bo najwyraźniej Ty ich nie dostrzegasz aż tylu i dlatego lubisz “pouśmiercać” w powieściach. :) 

Pozdro! :)

Pecunia non olet

Bruce, mam w kolejce Twoje wcześniejsze, ale przyciągnął mnie tytuł i przekonanie, że Twoja wersja poprawi mi humor rano. Nie pomyliłem się. Spodobało mi się:

– A skąd tu tyle niebezpiecznych rzeczy? – Król rozejrzał się z niepokojem, widząc w całej sali mnóstwo ostrych narzędzi oraz uzbrojenia.

– Aaa, to tylko prząśniczka uczyła mnie samoobrony i fechtunku!- pośpiesznie wyjaśniła Królewna.

– Szczerozłotymi: piłą mechaniczną, rakietą dalekiego zasięgu i toporem? – zdumiał się Król.

Nowoczesność, tatku, nowoczesność… – dodała rozbawiona Królewna, mrugając porozumiewawczo do Wróżki.

Chętnie kliknę, jeżeli jeszcze trzeba. :)

Dziękuję serdecznie, Koalo75, na poprawę humoru to pisałam i cieszę się ogromnie. :)

Pozdrawiam serdecznie. heart

Pecunia non olet

Bruce, podoba mi się nieoczekiwana przemiana Ósmej Wróżki i to, że choć wiele zachowałaś z oryginału baśni, to potrafiłaś dodać od siebie mnóstwo nowego. ;)

 

A oto ostre wrzeciono, którym się zaraz … → Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

– My tu gadu, gadu, a czas leci. → – My tu gadu-gadu, a czas leci.

 

Ósma Wróżka pstryknęła schowanymi z tylu palcami… → Literówka.

 

a woda spłynęła po schodach na dół. → Czy dookreślenie jest konieczne? Czy woda mogła spłynąć po schodach do góry?

 

Ruszt na pieczonego dzika, tudzież sarnę? → Obawiam się, że ani całego dzika, ani sarny nie piecze się na ruszcie, tak duże tusze można upiec na rożnie.

 

pytała zdumiona samą siebie Ósma Wróżka. → A może: …pytała samą siebie zdumiona Ósma Wróżka.

 

Przybyłem, aby zrzucić czar i pocałunkiem zbudzić … → Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

– Aresztować tę wiedźmę! – Wskazał na prząśniczkę. → – Aresztować tę wiedźmę! – Wskazał prząśniczkę.

Wskazujemy kogoś, nie na kogoś.

 

– Aaa, to tylko prząśniczka uczyła mnie samoobrony i fechtunku!- pośpiesznie wyjaśniła Królewna. → Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo dziękuję za Twój czas oraz opinię, Regulatorzy, zaraz wszystko poprawiam. :)

Pozdrawiam Cię serdecznie. heart

Pecunia non olet

Bardzo proszę, Bruce. Serdeczności. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wzajemnie, Regulatorzy, dziękuję. heart Nareszcie ciepełko zawitało i oby już tak zostało. smiley

Pecunia non olet

Owszem, zrobiło się ciepło i to cieszy, i będzie cieszyć do czasu, kiedy zaczną się męczące upały. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, przeurocze opowiadanie! Niby każdy zna tę historię, a jednak nie wiedziałam jakiego zakończenia się spodziewać :) 

Przyznam, Regulatorzy, że również wolę pory przejściowe. Chociaż ostatnio ze zdumieniem stwierdzam, jak ogólnie mało mamy ciepła, w sumie prawie ¾ roku trzeba ogrzewać dom, aby jakoś w nim funkcjonować. :) 

Pozdrawiam serdecznie. heart

 

Marszawo, bardzo dziękuję, co jakiś czas bawię się takim zmienianiem baśni. :)

Pozdrawiam serdecznie. heart 

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka