
W pradawnych czasach,
gdzie w naszych lasach
żaden człowiek nie królował,
a ład i spokój w naturze panował.
W ten czas istoty powstały
i grzybami się one nazwały.
W lesie, sami wiecie, jak to jest z grzybami.
Tu prawo pierwszeństwa zawsze jest z nami.
Kto grzyba pierwszy w lesie zauważy,
pierwszy go bierze, każdy o tym marzy.
I grzyby pierwotne nas zainspirowały,
bo one pierwsze takie prawo miały.
A prawo brzmiało tak, że ten, kto pierwszy na ziemi się pojawi,
ten dla wszystkich grzybów królewskie cechy przejawi.
Lecz psikus lub los się w lesie wydarzył,
a nikt o takim zdarzeniu nie marzył.
Dwa grzyby jednocześnie powstały,
i z tego zrobił się konflikt niemały.
I tak, gdy powstały, piękne one były,
i chwalić się tym bardzo lubiły.
A który piękniejszy – trudno powiedzieć,
lecz one koniecznie chciały to wiedzieć.
Piękno określić niełatwo jest wtedy,
gdy różnią się bardzo ich wszystkie zalety.
Muchomor, bo tak jeden z nich jest nazwany,
kapelusz piękny ma – czerwony, zadbany.
A kropki dla ozdoby zgrabność nóżki podkreślają –
no, istny pokaz mody, tak wszyscy powiadają.
Borowik szlachetny w skromny brąz ubrany,
potężny ma korzeń, z tego jest znany.
I dumnie w mchu zielonym się zacnie prezentuje,
po prostu przepięknie las reprezentuje.
I oba te grzyby las na własność uznały,
będzie z tego kłótnia, się nie dogadały.
Borowik więc ogłosił: „Wojna z tego będzie,
kto jest po mojej stronie, niech na dwór mój przybędzie.”
Stronę borowika naszego szlachetnego
wybrały więc grzyby ze stanu szlacheckiego.
Choć stan ten same sobie nadały,
razem z borowikiem na wojnę się wybrały.
Podgrzybek łepek brązowy szykował do boju,
kurka już gotowa w swoim żółtym stroju.
Kania swój kapelusz w plamki kamufluje,
koźlak swoją nogę długą już szykuje.
I wiele podobnych grzybów za nim stało,
i tym samym wojny wcale się nie bało.
Na wojnę z borowikiem muchomor się szykował
i bardzo szybko rekrutów werbował.
„Kto będzie po mej stronie i do walki stanie,
zasłuży na wdzięczność i uhonorowanie.”
Oferta kusząca skusiła więc wielu,
w tym kuzynów muchomora po tym pięknym apelu.
Muchomor sromotnikowy, pseudonim Zielony,
wyglądał, jakby do tej walki był stworzony.
Plamisty muchomor też już był gotowy,
a borowik szatański miał trzon aż purpurowy.
I inni podobni się też szykowali,
i wojny wcale się nie bali.
Więc do walki doszło, długiej i męczącej,
do walki grzybowej, nie takiej prawdziwej.
Lecz jak wyglądała, tego nie zapisano,
a z tego powodu o tym zapomniano.
Lecz wygrał borowik i zwycięsko oznajmił,
że przegrany uzna, i tak też on zrobił.
Więc wygnał on za to przegrane grzyby,
i ogłosił, że jadalne nie będą już nigdy.
Witaj. :)
Gratuluję tutejszego debiutu i to w dodatku tak oryginalnego. :)
W dziale Publicystyka znajdują się bardzo pomocne Poradniki dla Nowicjuszy. :)
Cóż, nie jest łatwo opisać historię w rymowanym dziele, a Ty się tego podjąłeś. :) Jak widzę, niektóre strofy mają inną ilość wersów, wersy – sylab, a także nietypowe rymy (np. wtedy-zalety). Czy celowo takie zróżnicowanie?
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Fabuła ciekawa, ale wykonanie nie przypadło mi do gustu. Nie lubię rymów gramatycznych, a one tutaj dominują.
Babska logika rządzi!