- Opowiadanie: Nauczyciel1234 - Legenda Grzybowego Królestwa

Legenda Grzybowego Królestwa

Dyżurni:

brak

Oceny

Legenda Grzybowego Królestwa

  

W pradawnych czasach,  

gdzie w naszych lasach  

żaden człowiek nie królował,  

a ład i spokój w naturze panował.  

  

W ten czas istoty powstały  

i grzybami się one nazwały.  

  

W lesie, sami wiecie, jak to jest z grzybami.  

Tu prawo pierwszeństwa zawsze jest z nami.  

Kto grzyba pierwszy w lesie zauważy,  

pierwszy go bierze, każdy o tym marzy.  

  

I grzyby pierwotne nas zainspirowały,  

bo one pierwsze takie prawo miały.  

A prawo brzmiało tak, że ten, kto pierwszy na ziemi się pojawi,  

ten dla wszystkich grzybów królewskie cechy przejawi.  

  

Lecz psikus lub los się w lesie wydarzył,  

a nikt o takim zdarzeniu nie marzył.  

Dwa grzyby jednocześnie powstały,  

i z tego zrobił się konflikt niemały.  

  

I tak, gdy powstały, piękne one były,  

i chwalić się tym bardzo lubiły.  

A który piękniejszy – trudno powiedzieć,  

lecz one koniecznie chciały to wiedzieć.  

  

Piękno określić niełatwo jest wtedy,  

gdy różnią się bardzo ich wszystkie zalety.  

Muchomor, bo tak jeden z nich jest nazwany,  

kapelusz piękny ma – czerwony, zadbany.  

  

A kropki dla ozdoby zgrabność nóżki podkreślają –  

no, istny pokaz mody, tak wszyscy powiadają.  

  

Borowik szlachetny w skromny brąz ubrany,  

potężny ma korzeń, z tego jest znany.  

I dumnie w mchu zielonym się zacnie prezentuje,  

po prostu przepięknie las reprezentuje.  

  

I oba te grzyby las na własność uznały,  

będzie z tego kłótnia, się nie dogadały.  

Borowik więc ogłosił: „Wojna z tego będzie,  

kto jest po mojej stronie, niech na dwór mój przybędzie.”  

  

Stronę borowika naszego szlachetnego  

wybrały więc grzyby ze stanu szlacheckiego.  

Choć stan ten same sobie nadały,  

razem z borowikiem na wojnę się wybrały.  

  

Podgrzybek łepek brązowy szykował do boju,  

kurka już gotowa w swoim żółtym stroju.  

Kania swój kapelusz w plamki kamufluje,  

koźlak swoją nogę długą już szykuje.  

  

I wiele podobnych grzybów za nim stało,  

i tym samym wojny wcale się nie bało.  

Na wojnę z borowikiem muchomor się szykował  

i bardzo szybko rekrutów werbował.  

  

„Kto będzie po mej stronie i do walki stanie,  

zasłuży na wdzięczność i uhonorowanie.”  

  

Oferta kusząca skusiła więc wielu,  

w tym kuzynów muchomora po tym pięknym apelu.  

Muchomor sromotnikowy, pseudonim Zielony,  

wyglądał, jakby do tej walki był stworzony.  

  

Plamisty muchomor też już był gotowy,  

a borowik szatański miał trzon aż purpurowy.  

I inni podobni się też szykowali,  

i wojny wcale się nie bali.  

  

Więc do walki doszło, długiej i męczącej,  

do walki grzybowej, nie takiej prawdziwej.  

Lecz jak wyglądała, tego nie zapisano,  

a z tego powodu o tym zapomniano.  

  

Lecz wygrał borowik i zwycięsko oznajmił,  

że przegrany uzna, i tak też on zrobił.  

Więc wygnał on za to przegrane grzyby,  

i ogłosił, że jadalne nie będą już nigdy. 

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Gratuluję tutejszego debiutu i to w dodatku tak oryginalnego. :)

W dziale Publicystyka znajdują się bardzo pomocne Poradniki dla Nowicjuszy. :) 

Cóż, nie jest łatwo opisać historię w rymowanym dziele, a Ty się tego podjąłeś. :) Jak widzę, niektóre strofy mają inną ilość wersów, wersy – sylab, a także nietypowe rymy (np. wtedy-zalety). Czy celowo takie zróżnicowanie? 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :) 

Pecunia non olet

Fabuła ciekawa, ale wykonanie nie przypadło mi do gustu. Nie lubię rymów gramatycznych, a one tutaj dominują.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka