
Nie mogło być gorzej. Fragmenty ciał ekipy nocnej leżały na podłodze korytarza między sekcjami szóstą i siódmą Ślady krwi plamiły nawet śnieżnobiały sufit i lampy, które teraz zwisały na przewodach, wyrwane z mocowań. Choć rozdarcie było niewielkie, sięgało głęboko. Ahtrun Gfuntarn był pewien, że zespół naprawczy utknie tu na długie dni. Dziękował losowi – i swoim znajomościom – że od kilku miesięcy korzystał z oktoplastu szóstej generacji, dającego mu przewagę nad martwymi. Gdyby nie kombinezon, teraz to jego szczątki leżałyby na podłodze.
– Powinieneś odpocząć – zaproponował Terton, bardzo korpulentny mechanik przydzielony do ratowników. – Wiele przeszedłeś.
– Muszę zebrać materiał – skłamał Ahtrun.
– Rozumiem, stary. – Pokiwał głową mechanik. – Jakby co, skanery nadal działają, więc i tak otrzymacie pełne obrazowanie.
– Ma rację – odezwał się medyk, którego imienia nie pamiętał – możesz być w szoku.
Pokiwał głową. Nie chciał im opowiadać, że zastosował procedurę odcięcia i w tej chwili po prostu na chłodno analizował sytuację. Wszystkie emocje zostały zblokowane i skierowane do podpostaci numer trzy, która miała za zadanie przeanalizować oraz przepracować traumę, poddać ją przyśpieszeniu, a potem spreparowaną zaaplikować jemu, czyli pierwszemu Ja.
Odwrócił się na pięcie i odszedł, mijając pozostałych członków zespołu, którzy zajmowali się zbieraniem resztek ciał, chłodzeniem wyrwy oraz instalowaniem całego sprzętu, który posłuży do regeneracji pokładu. Widział, jak jeden ze sprzątaczy zgrabnym ruchem szczypiec podnosi fragment chitynowo-metalicznego cylindra, w którego wnętrzu dostrzegł prawie nieuszkodzony mózg. Ciekaw był, czy odczytają jakieś informacje?
Kabina była chłodna i wygłuszona. Ahtrun włączył szum, który zazwyczaj dawał mu ukojenie. Zamierzał zabrać się za przeglądanie wspomnień, które zarejestrował, ale wtedy odezwała się podpostać druga, wyrażając obawy, co do jego stanu psychofizycznego. Przed chwilą stracił cały zespół. Jak się miał czuć? Nawet w odcięciu istniało jakieś przenikanie. Zasugerował podpostaci, by zajęła się swoimi sprawami. Przecież nie ona odpowiadała za jego dobrostan. Dwójka zorientowana była na funkcje adaptacyjne, ale już wcześniej zauważył, że podpostaci starały się przejmować zadania pozostałych, gdy tamte były przeciążone.
Napił się płynu regulacyjnego. Jego smak przypominał mu sok z pomidorów, ale była to tylko zaprawiona aromatem mieszanka witamin, minerałów, kwasów tłuszczowych i neuropeptydów.
Komunikator zabrzmiał cicho i rozjarzył się pomarańczowym światłem. Ahtrun przyjął połączenie.
– Aht, co się tam odjebało? – zapytał piskliwy, wyraźnie poirytowany kobiecy głos.
Ahtrun nie lubił, gdy Sadra skracała jego imię. Robiła to zazwyczaj w kłótniach. Czuł się wtedy jak mały chłopiec, który zrobił coś złego. Bardziej to sobie przypomniał, niż poczuł. Odcięcie działało. Zdawał sobie sprawę, że nie może zostać w tym stanie bardzo długo, ale nie mógł sobie pozwolić na pogrążenie się w naturalnie występujących w takiej sytuacji rozpaczy i lęku.
– Wypadek – powiedział. – Skąd wiesz?
– Za godzinę zbiera się cała rada. Gdy dostałam informację o sytuacji, bałam się… – Jej głos zadrżał, a Ahtrun próbował przybrać taką minę, jakby troska byłej partnerki zrobiła na nim jakieś wrażenie. Zdał sobie sprawę, że po prostu się skrzywił. Nie mógł zdobyć się na więcej. – Dobrze, że nic ci się nie stało. Jak się czujesz?
– Czy ja też zostanę wezwany? – Zignorował jej pytanie.
– Rada będzie potrzebować odpowiedzi.
– Macie pełen obraz z sensorów, a sam też zrzuciłem swoje wspomnienia do bazy.
Dziewczyna pokiwała głową, a jej wyświetlony na małym ekranie obraz zgasł.
– Chciałam tylko wiedzieć, czy jesteś cały.
– Wygląda na to, że tak.
– Cieszę się. Chcesz mi opowiedzieć…
– Włączyłem odcięcie – przyznał. – Sama rozumiesz.
Sadra znów wyraziła zrozumienie krótkim hm.
– Będę po twojej stronie – zadeklarowała. – Czy ktoś jeszcze…
– Tylko ja.
– Twój cały zespół – powiedziała cicho.
– Tak. Mart, Samur, Efra i Eredin. Cały zespół.
– Będę na przesłuchaniach.
– Dziękuję – powiedział i się rozłączył.
Liść spadający z drzewa opadł delikatnie na platformę, której powierzchnia zadrżała delikatnie i wchłonęła liść. Drzewo miało rozłożystą koronę, gruby pień oraz jeszcze sporo czerwono-pomarańczowych liści, ale Sadra przewidywała, że za kilka dni wszystkie opadną, obwieszczając zmianę pory roku na Ziemi. Tutaj nie miało to kompletnie znaczenia, ale jej sentymentalna natura nie pozwoliła przejść obojętnie obok takiego pięknego przedmiotu jak sylwatron, który cyklicznie obrazował przemiany występujące na planecie matce. Ziemia była niedostępna i martwa.
Sadra zrzuciła z siebie cienką szatę i udała się do komory regeneracyjnej. Obudzona w środku nocy i otrzymawszy informacje o zajściu z udziałem Ahtruna, pogrążyła się w czarnych myślach. Miała dosyć wszystkiego i wszystkich. Wydawało jej się, że ostatnie tygodnie były trudne, ale ta sytuacja, wypadek, jak to nazwał Ahtrun, zdruzgotała ją całkowicie. Pogodziła się już z tym, że jej pozycja w radzie została osłabiona, ale teraz poczuła coś, co mogłaby nazwać obawą. Swego rodzaju niepokojem, a może nawet strachem? Tylko przed czym?
Szybko zmyła z siebie żel i nałożyła oktoplast. Skórotwór przylgnął do jej ciała, a delikatne połączenia ponownie się wytworzyły. Nigdy nie zgodziłaby się na stałe połaczenie. Ahtrun uległ tej pokusie, ale jego status był, delikatnie mówiąc, niższy od jej, co mogło być też silną motywacją do pójścia tą drogą. To dlatego się rozstali. Znała też nie do końca legalne pochodzenie jego oktoplastu.
Stały oktoplast dawał istotną przewagę. Pozwalał tworzyć trwałe połączenia, budować ścieżki neuronalne, które nie były dostępne dla oktoplastów, które były zdejmowalne.
– Jesteś głupcem, Aht! – krzyknęła, gdy poczuła mrowienie w stopach i dłoniach, w miejscach, gdzie kombinezon wpuszczał swoje delikatne niteczki do jej ciała.
Przeszył ją dreszcz.
Na suficie widziała przesuwające się ciała niebieskie. Wygenerowane gwiazdozbiory podpisane były neonowymi literami.
Mam, podać środek uspokajający? – zapytała podpostać Shirna we wnętrzu jej głowy. – Wyczuwam duży niepokój.
Minimalna dawka, poproszę. – odpowiedziała. – Jesteście mi dziś bardzo potrzebne. Wszystkie.
Therna jest poddawana kontroli, będzie dostępna za kilka godzin – Poinformował podpostać Phrior.
Nie zlecałam kontroli! – rzekła ze złością.
Rada poleciła ją wykonać zaraz po dzisiejszym wypadku. Użyli kodów bezpieczeństwa.
Chciała powiedzieć, że rozumie, ale domyśliła się, że teraz wszystko może przybrać jeszcze bardziej niekorzystny obrót. Czy Therna mogła jej zaszkodzić? Miała nadzieję, że nie, ale gdyby mogła, chętnie by ją wyłączyła. Teraz niestety było za późno. Therna znała jej sekrety. Wszystkie sekrety. Tam zapisane były wątki łączące ją z Ahtrunem.
– Pani Sadra Wheels proszona do sali rady – odezwał się komunikator w kabinie.
Dziewczyna włączyła przesłonę i zdecydowała, że dziś wystąpi w zieleni. Kombinezon wyemitował delikatne zielone światło, a potem przygasł nieco. W niektórych miejscach pojawiły się ciemniejsze plamy przypominające linie papilarne.
Sadra opuściła kabinę.
Czekali na niego. Pomieszczenie rady nie było może bardzo imponujące, ale gra świateł i cieni, odpowiednia akustyka oraz dobór kolorów i faktur we wnętrzu, robiły swoje. Był na to przygotowany. Przed wejściem musiał wyzbyć się wszelkich ulepszeń, więc pomimo tego, że miał na sobie oktoplast to czuł się nagi, pozbawiony swego rodzaju osłony przed nimi wszystkimi. Słyszał swoje kroki, których odgłos przypominał mu tykanie metronomu.
Usiadł na wskazanym przez urzędnika miejscu. Nieco niżej niż zgromadzeni w podłużnym pomieszczeniu radni.
– Pan Ahtrun Gfuntarn? – zapytał siedzący najbliżej urzędnik, którego Aht znał. Nieraz widywali się razem na przyjęciach, na które zapraszana była Sadra.
– Tak, to ja – przyznał Ahtrun.
– Został pan wezwany ze względu na wszczętą dziś, szóstego listopada roku 368 nowej ery, procedurę w związku z wypadkiem, który miał miejsce podczas naprawy w jednym z korytarzy stacji – mówił urzędnik. – Nie jest pan o nic oskarżony. Uspokajam. Zapoznaliśmy się z całym materiałem.
– Dlaczego zatem nie poczekaliście z przesłuchaniem do rana? – zapytał Ahtrun. – Skoro nie jestem podejrzany…
– Są pewne kwestie, które muszą być wyjaśnione tu i teraz. – Jedenastu członków rady skierowało wzrok na Peejo Surnę, wielką jak szafa kobietę, która od kilkunastu lat przewodziła radzie. Jej brązowa skóra oraz delikatny kaptur skrywający włosy sprawiały, że najbardziej widoczne były białka jej oczu.
– Przewodnicząca Surna ma rację – odezwał się Markurm Strattel, znany głównie z tego, że przytakiwał tym, którzy mieli największą siłę przebicia. – Materiał, który otrzymaliśmy do analizy, jest w pewien sposób niepokojący. Pytania, które się rodzą, domagają się odpowiedzi.
– Postaram się ich udzielić, ale nie jestem pewien, czy będę w stanie – powiedział Ahtrun. Coraz bardziej czuł, że pozbawiony wsparcia ze strony oktoplastu staje się podatny na uczucia, których teraz tak bardzo nie chciał. Regulamin nie zabraniał mu używania blokerów, ale czuł, że blokada jest tylko lichą konstrukcją, która w niesprzyjających warunkach może się rozpaść. Być może komuś o to właśnie chodziło? Zastanawiał się, którzy członkowie rady dokonywali teraz analizy jego tętna, oddechu, mimiki, być może nawet posuwali się do jeszcze bardziej wyszukanych form obserwacji.
– Panie Volas, proszę przedstawić wyniki analizy – przewodnicząca zwróciła się do siedzącego po jej lewej stronie chudzielca w czerwonym, połyskującym oktoplaście. Maska zakrywająca twarz rozpłynęła się, ukazując bladą i pozbawioną wyrazu twarz mężczyzny, który dzięki różnym technikom usiłował wyglądać młodziej, niż wskazywałby na to jego wiek. – Prosimy o prezentację.
Mężczyzna skinął głową. Uruchomił holoobraz zawieszony pod sufitem. Część projekcji była tylko wizualizacją miejsca wypadku z zaznaczoną wyrwą. Potem puszczona została rekonstrukcja wypadku z pominięciem najbardziej drastycznych szczegółów. Warstwa audio zawierała zarówno oryginalne nagrania z samego zajścia, jak i komentarz nagrany wcześniej przez Volasa.
Na nagraniu widzimy zespół pana Ahtruna, który przystępuje do naprawy obwodów. W momencie wypadku wszyscy członkowie zespołu usiłują przepiąć jeden z biokomponentów modułu transportowego. Pracę tę zlecono, gdyż moduł nie podjął samoistnej regeneracji. W siedemnastej minucie trwania naprawy moduł zaczął generować silne pole magnetyczne, które w bardzo chaotyczny sposób zaczęło wyszarpywać elementy biopokrycia, ale też prawdopodobnie bardzo szybko uśmierciło członków ekipy, wpływając na funkcjonowanie serca, mózgu oraz pozostałych organów wewnętrznych. Następnie liczne elementy modułu, tunelu oraz sprzętu zespołu zostały wprawione w ruch, przyśpieszone i wystrzelone w losowych kierunkach. Tak nam się przynajmniej wydawało.
– Nagranie stop – zakomenderowała przewodnicząca. – Czy zgadza się pan z tym, co usłyszał na nagraniu?
Ahtrun spoglądał na wizualizację bez emocji, ale jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Nawet w rozmazanych sylwetkach rozpoznawał swoich podwładnych. Miał z nimi dobre relacje. Można nawet powiedzieć, że byli jego przyjaciółmi.
– Panie Ahtrun – upomniała go przewodnicząca. – Wiem, że jest pan w odcięciu, więc proszę odpowiedzieć na pytanie.
– Tak, wszystko się zgadza.
– Dziękuję. Proszę kontynuować.
Zastanawiające było dla nas to, że żaden element nie trafił pana Ahtruna, choć był on w małej odległości i po naszej analizie wydaje się to być czymś niemożliwym.
– Na Ziemi takie sytuacje nazywano cudem – powiedział Volas, wyłączając nagranie. – Tutaj, mając świadomość, że nie może być mowy o ingerencji jakichś sił, których nie ma, nazwałbym to przypadkiem, ale…
Członkowie rady zdawali się jednoczyć w napięciu, które zapanowało. Brakowało słów, które mogłyby opisać tę sytuację. Ahtrun nie był oskarżony, nie był też odpowiedzialny za zdarzenie, ale był ocalonym w niezwykły sposób.
– Co zrobił pan po wypadku? – zapytała Sadra. Jej zieleń promieniowała i nadawała jej mistycznego wyglądu. – Proszę nam powiedzieć.
Widział, że Sadra próbuje mu pomóc.
Przypomniał sobie pierwsze sekundy po całym wydarzeniu. Myśli pędziły nieco tylko wolniej od rozpędzonych kawałków metalu, które rozerwały ciała jego towarzyszy, a także zrobiły ogromną wyrwę w pokładzie. Jemu nic się nie stało. Na początku pomyślał, że może jeszcze po prostu nie dotarło do niego, że umarł trafiony jakimś odłamkiem, których setki przeleciały obok niego. Potem pomyślał… że ocalił go kombinezon. Tak było. Był pewien, że dzięki niemu jest cały i zdrowy.
– Wezwałem pomoc – powiedział. – Wezwałem zespół ratowniczy. Przekazałem też cały zapis do bazy. Potem czekałem na przybycie ratowników, ale nie mieli kogo ratować.
– Co dalej? – nalegała Sadra.
– Odesłano mnie do kabiny, a potem znalazłem się tutaj.
– Szanowna rado, chciałam wnieść o zaprzestanie przesłuchania, gdyż wydaje się, że nie ma żadnych przesłanek, by pan Ahtrun był nam teraz do czegoś potrzebny. Musi zająć się przechodzeniem przez proces traumy.
– Popieram – odezwała się niska kobieta w bladożółtym oktoplaście – Jako neuropersonalistka i psycholożka percepcyjna nalegam, byśmy zaprzestali tego haniebnego przesłuchania.
W sali wybuchła wrzawa. Głosy kłócących się radnych rozbrzmiewały ze zdwojoną siłą, być może dlatego, że niektórzy z nich modulowali głosy, żeby wzmocnić siłę przekazu.
Ahtrun przyglądał się temu, jak przez mgłę. Jego oktoplast pracował teraz na trybie osłonowym, ale słyszał wyraźnie głosy, które pojawiały się w jego głowie. Podpostacie, choć nie były uruchomione – pomijając bloker włączony na emocje związane z wypadkiem – wydawały się intensywnie dyskutować. Z szumu informacji wyłapywał pojedyncze, niepokojące słowa.
– Dość! – wrzasnęła przewodnicząca, wstając z miejsca. – Jak widzę, większość z was powinna włączyć sobie blokery – powiedziawszy to, spojrzała na Sadrę, która przez ułamek sekundy rozświetliła się ognistą czerwienią.
– Przewodnicząca ma rację – wsparł ją Markurm, ale Surna nawet nie zwróciła na niego uwagi.
– Czy jest coś, co chciałby nam pan powiedzieć, panie Ahtrun? – zwróciła się bezpośrednio do mężczyzny.
W tej chwili nie chciał nic mówić. Nie był w stanie zebrać myśli. Blokady, które zostały założone w jego głowie, chroniły go od traumatycznych wydarzeń tej nocy. Co dziwne, dawały mu pełny wgląd do całej autopsychologii, którą zgromadziła jedna z podpostaci. W tej analizie widział coś bardzo niepokojącego. Radość? Zadowolenie? Pot zrosił jego czoło, ale zrzucił to na karb gorąca panującego w sali rady.
– Nie. Wszystko już powiedziałem – rzekł, nawet sam słysząc, że jego wypowiedź brzmi bardzo wiarygodnie. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy nauczył się tak kłamać.
Przewodnicząca utkwiła w nim surowe, oskarżycielskie spojrzenie. Nic jednak nie mogła zrobić. Wahała się. Miała informacje od podpostaci radnej Sadry, ale coś powstrzymywało ją przed podjęciem bardziej dramatycznych kroków.
– To wszystko – powiedziała, wstając. – Rada zbierze się jutro, żeby podjąć dalsze czynności. Pan Ahtrun… zostanie dla dobra śledztwa odizolowany.
Na sali znów zapanowała wrzawa.
– Nie możecie tego zrobić! – sprzeciwiała się Sadra.
– To nieetyczne! – krzyknęła kobieta w bladożółtym oktoplaście.
Ahtrun wiedział, że mogą. Mają prawo zatrzymać każdego do czasu, aż uznają za stosowne go wypuścić. Przewodnicząca rady miała swoich popleczników, którzy przyklepią każdą jej decyzję. Ahtrun zszedł z miejsca składania zeznań i ruszył za jednym ze strażników, który poprowadził go na niższe poziomy, gdzie znajdowały się izolatki. Głosy w głowie uspokajały go. Wszystko będzie dobrze.
Nie był sam. Każdy oktoplast będący wyposażeniem załogi stacji był zintegrowany z bazą. Przewodnicząca miała wpływ na to, jakie funkcje działają. Mogła decydować o wszystkim. Ahtrun, który od kilku godzin siedział w niewielkiej, choć nie małej kabinie, nie mając nic innego do roboty, usiłował uruchomić oktoplast. Z zaskoczeniem stwierdził, że jest to możliwe. Wcześniej, gdy posiadał oktoplast tymczasowy, jego używanie nie dawało mu poczucia takiej więzi.
Nikomu nie zdradził swojego sekretu. Nikomu poza Sadrą. Ona wiedziała, że oktoplast, który miał, jest z innego źródła. Ahtrun nie był bogaty, nie miał też władzy, ale zdarzyło się, że kiedyś pomógł odpowiedniej osobie, a ta bardzo chciała się odwdzięczyć.
Oktoplast z czarnego rynku był tańszy od zwyczajnego. Czy istniało ryzyko? Właśnie chyba go doświadczał.
Za drzwiami usłyszał głosy. Jeden z nich należał do strażnika, drugi niewątpliwie do Sadry. Drzwi otworzyły się i dziewczyna weszła do izolatki. Była ładna, choć Ahtrun teraz miał wrażenie, że się postarzała. Płakała?
– Jak załatwiłaś wejście? – zapytał.
– Mam swoje sposoby. – Starała się uśmiechnąć. Oktoplast przeszedł z zieleni do różu. – Ty coś wiesz – stwierdziła.
Nie odpowiedział. Wpatrywał się w jej ciało przysłonięte kombinezonem. Przez chwilę zobaczył więcej, niż powinien. Widział pustą skorupę, w której znajduje się jej miękkie i starzejące się ciało. Ze wstrętem odrzucił tę myśl.
– Niewiele – rzekł. Jednocześnie otwierał nowe połączenia, a dzięki podpostaciom przeszukiwał zasoby bazy, a nawet wykraczał poza nią. Odszukał sprzedawcę oktoplastu. Dane były zaszyfrowane, ale podpostać numer osiem poradziła sobie z tym w ułamku sekundy.
Rozproszony układ nerwowy.
– Muszę wiedzieć – powiedziała, usiłując złapać go za rękę. Odruchowo cofnął dłoń. – Co tam się wydarzyło?
Co tam się wydarzyło? Pytanie, które postawił sam sobie, ominęło barierę. Blokada narzucona na wspomnienia i emocje została rozbita, ale nie zalała go falą beznadziei i grozy. O nie!
Dlaczego przeżyłem?
– Powiedz coś! – krzyknęła. Za drzwiami słuchać było strażnika, który usiłował wejść do izolatki, zapewne żałując, że pozwolił na tę wizytę.
Jesteśmy jednym. Usłyszał słowa. Nie był pewien, czy to któraś z podpostaci, ale zdał sobie sprawę, że znał ten głos.
Ja cię ocaliłam, ja ich zabiłam.
Przez chwilę zobaczył przed oczami ogromną przestrzeń wody. Gigantyczny ocean pełen najróżniejszych stworzeń. Obraz znikł i pojawiła się czerń. W czerni coś przepłynęło obok niego. Wielkie, rozwleczone na długość wielu metrów cielsko mknęło w dół. Uciekało.
Złapali nas, złapali i zamknęli w szkle!
Ahtrun coraz bardziej czuł, że zbliża się do rozwiązania zagadki. Pragnął tego, a jednocześnie czuł przerażenie. Skąd miał kombinezon?
Kim jesteśmy? Kim się staliśmy?
Kombinezony powstały na bazie układu nerwowego ośmiornic. Większość materiału pochodziła z gatunków ziemskich, zanim Ziemia przepadła dla ludzi.
Nie jesteśmy z Ziemi. Nasz świat to piękny świat. Zabrali nas.
– Aht, co z tobą? – Sadra cofnęła się pod drzwi, które wciąż były zamknięte. Słyszała łomotanie od zewnątrz. Stłumione krzyki. Nawoływania. Odgłos uderzania. – Aht?
Statek też pełen był DNA ośmiornic. Wszystkie samoregenerujące się struktury, biokomponenty, a na oktoplastach kończąc, pochodziły od tych stworzeń.
Nie możemy dłużej czekać. Potrzebujemy wrócić do domu.
Ahtrun zdał sobie sprawę, że to on sam blokuje drzwi. Robił to myślą. W pewnym momencie zaczął odbierać sygnały ze wszystkich sensorów na statku. Za dużo! Za dużo! Wtedy w pełni uruchomiły się podpostacie. Były ich setki. Niektóre miały numery, inne nosiły skomplikowane imiona, których nie mógł wypowiedzieć, jeszcze inne…
Mart, Samur, Efra, Eredin? Odpowiedzieli mu, ale zaraz też zachęcili do działania. Nie chcieli czekać. Byli w nim, a raczej byli częścią oktoplastu. A może częścią statku?
Mamo? Zawołały wszystkie podpostacie, a Ahtrun poczuł się jak syn, który musi wykonać ostatnią wolę rodzica. Polecą do domu. Do Jej domu.
Cześć, Meksico!
Ahrun wiedział, że mogą. Mają prawo zatrzymać każdego do czasu, aż uznają za stosowne go wypuścić. Przewodnicząca rady miała swoich popleczników, którzy przyklepią każdą jej decyzję. Ahrun zszedł z miejsca
Dwukrotnie zjadło “t”.
SF to nie mój gatunek, a tutaj wprowadziłeś wiele takich elementów. Nie zgubiłem się, przedstawiłeś je w sposób jasny. Nie było tu nic, czego w sf byśmy wcześniej nie uświadczyli, ale potem wleciał końcowy twist.
Ciekawe rozwiązanie, wprowadzające trochę weirdu do tekstu, ale jest trochę pospieszne – sądząc po godzinie publikacji, chyba trochę gonił Cię czas. To olśnienie przyszło nagle, bez wcześniejszych zapowiedzi (albo ja ich nie wyłapałem). Zresztą będąc pod koniec tekstu zastanawiałem się, jak to rozwiążesz, bo zostało już tylko kilka akapitów. Zabieg ten oceniam dobrze, jeśli chodzi o pomysł, ale moim zdaniem zabrakło mu trochę miejsca na wykrzesanie pełnego potencjału.
Ogólnie bardzo fajny tekst, starannie napisany. Wyłapałem jeszcze dwie usterki w wersji, którą zrzuciłem wieczorem na kindle’a, ale widzę, że są już poprawione ;)
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Cześć, Krokus!
Dodałem “t” Te niestworzone imiona o nieznanym pochodzeniu, dziwne zlepki liter… autorzy!
Cieszę się bardzo, że poprowadziłem wszystko tak, że się nie zgubiłeś. Stawiam krzyżyk przy: jasność przekazu
Pełna zgoda z wszystkim, co napisałeś. Czas miał tutaj ogromnie wyniszczającą rolę, bo za późno zorientowałem się, kiedy mija termin. No i musiałem wczoraj przysiąść i sklecić opowiadanie. Zakładam, że jeszcze do niego wrócę.
Tak też było, że pisząc wczoraj jeszcze dziś (zanim ktoś przeczyta) poprawiałem.
Dzięki za przeczytanie i opinię.
Pozdrawiam serdecznie !
a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?
Ładnie napisane, intrygujące science-fiction. Mamy ludzi, którzy proszą się o problemy pozwalając sobie grzebać w głowach a gdy wygląda na to, że główny bohater napytał sobie przez to biedy, prawda okazuje się być jeszcze gorsza, niż czytelnik mógł się spodziewać. Brawo.
Moim zdaniem trochę odpłynąłeś od tematu – mamy tu szatę, ale czy mamy polemikę z powiedzeniem “szata nie zdobi człowieka”? Ja tego nie widzę, mamy raczej intrygująca transhumanistyczną historię. Ale szczerze mówiąc na miejscu jurorów chętnie przymknąłbym na to oko ;>
Pozdrawiam
Witaj. :)
Wątpliwości, jakie pojawiły się podczas czytania (zawsze – tylko do przemyślenia):
Fragmenty ciał ekipy nocnej leżały na podłodze korytarza między sekcjami szóstą i siódmą – brak kropki na końcu zdania?
Nie chciał im opowiadać, że zastosował procedurę odcięcia i w tej chwili po prostu na chłodno analizował sytuację. Wszystkie emocje zostały zblokowane i skierowane do podpostaci numer trzy, która miała za zadanie przeanalizować oraz przepracować traumę, poddać ją przyśpieszeniu, a potem spreparowaną zaaplikować jemu, czyli pierwszemu Ja. – tu tylko dopytam: czy nie miało być „zablokowane”?
Odwrócił się na pięcie i odszedł, mijając pozostałych członków zespołu, którzy zajmowali się zbieraniem resztek ciał, chłodzeniem wyrwy oraz instalowaniem całego sprzętu, który posłuży do regeneracji pokładu. – powtórzenie?
Zamierzał zabrać się za przeglądanie wspomnień, które zarejestrował, ale wtedy odezwała się podpostać druga, wyrażając obawy, co do jego stanu psychofizycznego. – zbędny ostatni przecinek?
Zdawał sobie sprawę, że nie może zostać w tym stanie bardzo długo, ale nie mógł sobie pozwolić na pogrążenie się w naturalnie występujących w takiej sytuacji rozpaczy i lęku. – powtórzenie?
Liść spadający z drzewa opadł delikatnie na platformę, której powierzchnia zadrżała delikatnie i wchłonęła liść. – i tu?
Obudzona w środku nocy i otrzymawszy informacje o zajściu z udziałem Ahtruna, pogrążyła się w czarnych myślach. – w tym zdaniu posypała się składnia?
Nigdy nie zgodziłaby się na stałe połaczenie. – literówka?
Ahtrun uległ tej pokusie, ale jego status był, delikatnie mówiąc, niższy od jej, co mogło być też silną motywacją do pójścia tą drogą. – powtórzenie?
Pozwalał tworzyć trwałe połączenia, budować ścieżki neuronalne, które nie były dostępne dla oktoplastów, które były zdejmowalne. – i tu?
Mam, podać środek uspokajający? – zbędny przecinek?
Minimalna dawka, poproszę. – odpowiedziała. – zbędna kropka w środku?
Therna jest poddawana kontroli, będzie dostępna za kilka godzin – Poinformował podpostać Phrior. – tu z kolei brak kropki, a potem jest wielka litera – czy ma być wielka?
Przed wejściem musiał wyzbyć się wszelkich ulepszeń, więc pomimo tego, że miał na sobie oktoplast (przecinek?) to czuł się nagi, pozbawiony swego rodzaju osłony przed nimi wszystkimi. – powtórzenie?
Jej brązowa skóra oraz delikatny kaptur skrywający włosy sprawiały, że najbardziej widoczne były białka jej oczu. – i tu?
W całym opowiadaniu jest ogromnie dużo różnych form wyrazu „który”, bywa że – zdanie po zdaniu, co stwarza niepotrzebne powtórzenia, ja już innych nie wypisuję.
Maska zakrywająca twarz rozpłynęła się, ukazując bladą i pozbawioną wyrazu twarz mężczyzny, który dzięki różnym technikom usiłował wyglądać młodziej, niż wskazywałby na to jego wiek. – kolejne powtórzenie
Warstwa audio zawierała zarówno oryginalne nagrania z samego zajścia, jak i komentarz nagrany wcześniej przez Volasa. Na nagraniu widzimy zespół pana Ahtruna, który przystępuje do naprawy obwodów. – i kolejne; ogólnie powtórzeń jest bardzo dużo, ja już reszty nie wypisuję.
– Popieram – odezwała się niska kobieta w bladożółtym oktoplaście – Jako neuropersonalistka i psycholożka percepcyjna nalegam … – tu też brak kropki; dialogi warto jeszcze poprawić.
Warto wspomnieć o wulgaryzmach.
Pomysł na fantastyczny świat, zagadka i rosnące napięcie to najważniejsze atuty tekstu. :)
Pozdrawiam serdecznie, klik, powodzenia w konkursie. :)
Pecunia non olet
GalicyjskiZakapior, cześć
Dziękuję za przeczytanie i dostrzeżenie w tej opowieści tragizmu, będącego konsekwencją wykorzystywania różnych technologii. Ja kocham rozwój! Dla mnie ważne jest wołanie tego wszystkiego, co jest przez nas traktowane jako użyteczne, jako produkt, jako coś, co możemy na siebie założyć. Dużo tego.
Masz rację, może się zdarzyć tak, że nie zmieszczę się w ramach konkursu. Trudno
Bruce, cześć
W wolnej chwili przeredaguję tekst. Tak jak pisałem, jest to świeże opowiadanie i nie miało kiedy odleżeć, dlatego pewnie za jakiś czas do niego wrócę i dopracuję tu i tam. Nic mnie jednak nie tłumaczy.
Dziękuję za przeczytanie, wychwycenie masy powtórzeń i wypisanie atutów, bo czasem autor też potrzebuje poklepania po garbatych pleckach
a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?
I ja dziękuję, stworzony przez Ciebie świat jest świetny! :)
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
,,[…] czasem autor też potrzebuje poklepania po garbatych pleckach.”
Nawet gdyby nie potrzebował, poklep Mu się należy.
Początek mnie lekko dezorientował, bo skąd tyle osobowości w jednej postaci, no i “okto” – z Pratchettem się kojarzy, ale bezpośredniego odniesienia ani śladu. Potem zrobiło się lepiej. Bohater nie okazał się wyjątkiem z tym rozmnożeniem osobowości, wszyscy tacy byli. Ale zakończenie przekonało mnie do tekstu ostatecznie, bo “odskoczyło” od znanych mi schematów. Wieloosobowość – nic nowego, była, z mocy czarów, technologii, mutacji itd. Hierarchiczna struktura społeczna jest niejako stałym elementem gier zwanych literaturą SF. Wyjątkowość bohatera – element niezbędny, ktoś / coś musi być osią wydarzeń. W sumie niezłe, ale z krzesła nie strąca – dopiero ukazanie, skąd wzięła się wieloosobowość, awansowało opowiadanie z niezłego na “dobre z plusem”. {W starej skali ocen szkolnych.}
Odnoszę trochę niejasne wrażenie, że już gdzieś kiedyś ktoś wykorzystał ośmiornice w charakterze ważnego, może i głównego elementu utworu, ale głowy nie daję.
Pozdrawiam
Dzięki, AdamieKB.
Cenne to dla mnie słowa, bo bardzo szanuję Twoje opinie. Serio.
No tak, nie lubimy wyjątkowych postaci i przemiany od zera do bohatera
Ja nawet chyba tutaj gdzieś widziałem jakieś ośmiornicowe opowiadania. Może jakiś konkurs był, coś?
U mnie inspiracją było to, że mój uczeń szykuje właśnie prezentację o ośmiornicach.
Dzięki za przeczytanie.
Pozdrawiam serdecznie
a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?
Zaczęło się zagadkowo, więc czytałam zaintrygowana, jak potoczą się sprawy, ale obawiam się, że chyba czegoś nie pojęłam jak należy, bo doczytawszy do końca nie mogę powiedzieć, że wiem, co tam się wydarzyło.
– Rozumiem, stary. – Pokiwał głową mechanik. → A może: – Rozumiem, stary. – Mechanik pokiwał głową.
Zamierzał zabrać się za przeglądanie wspomnień… → Zamierzał zabrać się do przeglądania wspomnień…
Językowe rozważania młodego polonisty: „Brać się/wziąć się za coś” a „Brać się/wziąć się do czegoś”
Bardziej to sobie przypomniał, niż poczuł. Odcięcie działało. Zdawał sobie sprawę, że nie może zostać w tym stanie bardzo długo, ale nie mógł sobie pozwolić… → Nie brzmi to najlepiej.
Liść spadający z drzewa opadł delikatnie na platformę, której powierzchnia zadrżała delikatnie i wchłonęła liść. → Jak wyżej.
Proponuję: Liść spadający z drzewa osiadł/ legł delikatnie na platformie, której powierzchnia zadrżała nieznacznie i wchłonęła go.
Minimalna dawka, poproszę. – odpowiedziała. → Pierwsza kropka jest zbędna.
Nieco niżej niż zgromadzeni w podłużnym pomieszczeniu radni. → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: Nieco niżej od zgromadzonych w podłużnym pomieszczeniu radnych.
Nieraz widywali się razem na przyjęciach… → Wystarczy: Nieraz widywali się na przyjęciach…
– Został pan wezwany ze względu na wszczętą dziś, szóstego listopada roku 368 nowej ery… → Ponieważ to wy[powiedź urzędnika, napisałabym: – Został pan wezwany ze względu na wszczętą dziś, szóstego listopada roku trzysta sześćdziesiątego ósmego nowej ery…
Jej zieleń promieniowała i nadawała jej mistycznego wyglądu. → Drugi zaimek jest zbędny.
…rozbrzmiewały ze zdwojoną siłą, być może dlatego, że niektórzy z nich modulowali głosy, żeby wzmocnić siłę przekazu. → Czy to celowe powtórzenie?
Proponuję w pierwszej części zdania: …rozbrzmiewały ze zdwojoną mocą, być może dlatego…
Blokady, które zostały założone w jego głowie, chroniły go od traumatycznych wydarzeń tej nocy. → Czy oba zaimki są konieczne?
Przewodnicząca rady miała swoich popleczników… → Zbędny zaimek. Czy miałaby cudzych popleczników?
Nie jesteśmy z Ziemi. → Kursywa ominęła pierwszą literę.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Próbowałem czytać wczoraj wieczorem, ale “odpadłem”. Zauważyłem głównie dobrze napisaną SF, z ciekawymi pomysłami. Miałem wrażenie podobne jak Regulatorzy – intrygujące, ale trudno się połapać, o co chodzi.Wpadłem nawet na pomysł, że wszystkie osoby na statku to fragmenty głównego bohatera, łącznie z jego dziewczyną i że tak było od samego początku, a nie na skutek “przejęcia”. Albo że całość dzieje się tylko w jego głowie i że za chwilę się obudzi.
Dopiero rano się udało i mogłem w pełni się nacieszyć opowiadaniem.
Gratulacje za podjęcie się opisania tak trudnego pomysłu. Zagadka jak dla mnie rozwikłana tylko częściowo, ale resztę czytelnik może sam dopowiedzieć. Wymaga jednak ogromnego skupienia przy odbiorze, a czasem wracania do tekstu jeszcze raz. Budowanie świata bardzo wdzięczne.
Pozdrawiam!
regulatorzy, cześć
Dziękuję za przeczytanie i znalezienie miejsc do poprawy.
Parę komentarzy wcześniej cieszyłem się z jasności przekazu
marzan, cześć
Cieszę się, że podjąłeś drugą próbę czytania, po której tekst wydał się jaśniejszy, spójniejszy, lepszy.
Pozdrawiam Was!
a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?
Cieszę się, że podjąłeś drugą próbę czytania, po której tekst wydał się jaśniejszy, spójniejszy, lepszy.
Nie żałuję, i pozostaję w uznaniu dla trudności wybranego tematu. Ja tak trudnych opisowo rzeczy nie ruszam, albo zdarza mi się na nich polegnąć.
Interesujący świat. Powodzenia w konkursie. :)
Bardzo proszę, Meksico. Miło mi, że mogłam się przydać.
Parę komentarzy wcześniej cieszyłem się z jasności przekazu
Meksico, jestem przekonana, że Twoje zadowolenie było w pełni uzasadnione, więc niech moje niezrozumienie sprawy nie psuje Ci radości. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
marzan,
przejrzyj sobie moje opowiadania na portalu, zobaczysz mnóstwo momentów, kiedym poległ
Koala75,
Jest jeszcze mnóstwo światów do odkrycia, jak to ktoś mówił
regulatorzy,
nie zepsuło, ale zachęciło do intensywniejszej pracy
a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?
Meksico, w takim razie jestem spokojna o Twoją przyszłość i dobre samopoczucie. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
cezary_cezary,
a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?
Cześć meksico!
Pomysł interesujący, udało Ci się w krótkich scenach zbudować napięcie i zaciekawić czytelnika. Natomiast z minusów:
Wydaje mi się, że opowiadanie jest dość niespójne, zaczynasz sceną, która zapowiada akcję, ale ni stąd ni zowąd, przechodzisz do dramatu, który zapełnia większą część historii. Jest tu i jakiś melodramat, i dramat biurowy o stanowiska i władzę. A na końcu coś z horroru. Byłoby chyba o wiele lepiej z punktu widzenia czytelniczego, gdyby opowiadanie miało jeden gatunek. Niezrozumiała fabularnie jest dla mnie wrzawa i kłótnie w czasie przesłuchania. Zupełnie nie wiem, co jest stawką w tej grze.
Pozdrawiam!
Przeczytane.
Ave, Meksico!
Tekst przeczytałem w dacie wklejenia obrazka jurorskiego, ale komentarz piszę po przeczytaniu wszystkich tekstów, po ponownej lekturze.
Strasznie zagmatwany tekst spłodziłeś, albo moje neurony już się przegrzały i pracują w trybie awaryjnym. Po pierwszym czytaniu miałem w głowie głównie mętlik, ale „drugie podejście” pozwoliło na ułożenie części elementów układanki. Niemniej, nie będę ukrywał – lektura była dla mnie sporym wyzwaniem (miałem momentami flashbacki z Wietna Ślepowidzenia Wattsa…).
Kombinezony (oktoplasty), a także elementy statku na bazie DNA ośmiornicy to ciekawa koncepcja, chyba się jeszcze z czymś takim nie spotkałem. W pierwszej połowie tekstu miałem wątpliwości czy opowiadanie w ogóle spełnia ramy konkursowe, ale dalsza część utwierdziła mnie w przekonaniu, że jak najbardziej.
Sam mam tendencję do nieco niezapowiedzianych, ale mocnych twistów na koniec, ale tutaj odniosłem wrażenie, że końcówka jest dość mocno oderwana od reszty opowiadania. Chyba przydałoby się trochę dodatkowych znaków.
Językowo jest nieźle, ale czytałem już po wizycie niezawodnej Reg… ;]
Życzę powodzenia w dalszej pracy twórczej!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Podobało mi się :)
Przynoszę radość :)