- Opowiadanie: beeeecki - Flawiusz Belizariusz (nie) odmawia

Flawiusz Belizariusz (nie) odmawia

Uprze­dzam, że zna­jo­mość po­sta­ci hi­sto­rycz­nych może wpły­wać na od­biór tek­stu, choć w mojej oce­nie nie po­win­no cał­kiem ni­we­czyć sensu czy­ta­nia. Tekst za­in­spi­ro­wa­ny skraj­nym zje­cha­niem pa­no­wa­nia Ju­sty­nia­na Wiel­kie­go przez śp. prof. Kraw­czu­ka w “Po­czcie ce­sa­rzy bi­zan­tyj­skich”. A tytuł od Hanny Ma­lew­skiej. Chwa­ła piotr_jbk, gdyż dał zacną betę. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Flawiusz Belizariusz (nie) odmawia

Były do­wód­ca wojsk rzym­skich wscho­du i za­cho­du, Fla­wiusz Be­li­za­riusz, wstał tego dnia rześ­ki i z ocho­tą do dzia­ła­nia, która za­wsze go ce­cho­wa­ła. Pełen ener­gii, ledwo za­uwa­żył, że wstał z grobu, nie z łóżka.

Spo­strzegł, że jest mar­twy, gdy chciał po­sta­wić pierw­sze kroki skrzy­wio­nymi po śmier­ci no­ga­mi, które nie nada­wa­ły się do szyb­kie­go, żoł­nier­skie­go mar­szu.

– Trud­no, nikt nie obie­cy­wał, że bę­dzie łatwo – rzu­cił pod nosem i ru­szył w kie­run­ku Kon­stan­ty­no­po­la.

Pierw­szą osobą, którą spo­tkał, był jego do­rad­ca i ser­decz­ny przy­ja­ciel – za życia i, naj­wy­raź­niej, rów­nież po śmier­ci – Pro­ko­piusz. Obok niego w po­wie­trzu wi­sia­ły trzy zwoje za­pi­sy­wa­ne przez le­wi­tu­ją­ce pióra. Be­li­za­riusz to dzi­wac­two uznał za nie­istot­ne.

– Witaj, Pro­ko­piu­szu z Ce­za­rei – po­zdro­wił go.

– Bę­dziesz mi teraz mówić po na­zwi­sku? – od­parł przy­ja­ciel.

– Nie po­wie­dzia­łem prze­cież „witaj zce­za­rei”.

– Ach, stę­sk­ni­łem się za tą twoją pro­sto­tą – za­chi­cho­tał Pro­ko­piusz.

– Za­wsze byłeś mądry, przy­ja­cie­lu. Czy wiesz może, dla­cze­go wsta­łem z grobu? – za­py­tał Be­li­za­riusz, dra­piąc się po su­chej bro­dzie.

– Pew­nie przez tę ma­łost­ko­wą, ka­ry­ka­tu­ral­ną ka­na­lię, cho­ler­ne­go Ju­sty­nia­na. Za­wsze wszyst­ko jest przez niego – wark­nął Pro­ko­piusz, na­tych­miast krzy­wiąc się ze wście­kłym gry­ma­sem. Le­wi­tu­ją­ce pióra no­to­wa­ły wszystko, co się dzia­ło, choć każde ro­bi­ło to ina­czej.

– Prze­cież słu­ży­łeś mu całe życie, tak jak ja. Nie na­zy­waj go tak.

– Niech smaży się w pie­kle – od­burk­nął tylko Pro­ko­piusz, a Be­li­za­riusz wie­dział, że nie warto się z nim kłó­cić. Przyjaciel miał duszę filozofa, która na­ka­zy­wa­ła cza­sa­mi kwe­stio­no­wać wszyst­ko i wszyst­kich.

Dalej spo­tka­li ce­sa­rza we wła­snej oso­bie, który zmie­rzył Be­li­za­riu­sza cho­ro­bli­wie po­dejrz­li­wym wzro­kiem.

– Świę­ty Boże, znowu chcesz wsz­cząć bunt?!

– Ja wsz­czą­łem kie­dyś bunt? – zdzi­wił się Fla­wiusz. – Jeden to może stłu­mi­łem, ale wsz­cząć, to nie wsz­czą­łem. Nika? Pa­mię­tasz, panie?

Zwoje i pióra Pro­ko­piu­sza cof­nę­ły się nieco w nar­ra­cji, jakby coś spraw­dza­jąc, a na­stęp­nie za­ko­ły­sa­ły się, chyba po­twier­dza­jąc słowa Fla­wiu­sza. 

– A fak­tycz­nie. Nie mogę teraz roz­ma­wiać, bu­du­ję wiel­ką świą­ty­nię! – rzu­cił nie­dba­le Ju­sty­nian.

– Panie, ale to ty do mnie mó­wisz.

– Re­no­va­tio im­pe­rii, na razie!

– Czy to nie ty mnie we­zwa­łeś, panie? – za­wo­łał za nim Be­li­za­riusz, ale ce­sa­rza już nie było.

– Wiel­ki czło­wiek, przy­kład­ny mąż i naj­więk­szy bu­dow­ni­czy w hi­sto­rii! – za­chwy­cił się sto­ją­cy obok Pro­ko­piusz. Nie­spe­cjal­nie pa­so­wa­ło to do „sma­że­nia się w pie­kle”, ale Be­li­za­riusz nie był czło­wie­kiem od wy­ty­ka­nia nie­ści­sło­ści innym. Pióra naj­wy­raź­niej też nie miały pro­ble­mu z nar­ra­cją swo­ich tek­stów.

Dalej spo­tka­li ce­sa­rzo­wą Teo­do­rę, naj­pięk­niej­szą ko­bie­tę w dzie­jach, która ob­da­rzy­ła ich przy­ja­znym uśmie­chem.

– Kur­ty­za­na – wark­nął Pro­ko­piusz.

– Wie­śniak – od­po­wie­dzia­ła ze zło­śli­wym uśmie­chem.

– Witaj, pani, czy to ty mnie we­zwa­łaś? – grzecz­nie za­py­tał Be­li­za­riusz.

Gier­ki mię­dzy nią a Pro­ko­piu­szem nie ob­cho­dzi­ły go. Jed­nak przez całe swoje życie Teo­do­ra jed­nym zda­niem lub ge­stem po­tra­fi­ła wpły­wać na losy ludzi i państw. Może była w stanie w swych po­le­ce­niach igno­ro­wać śmierć?

– Ach, Fla­wiu­szu – za­śmia­ła się za­lot­nie Teo­do­ra, a w ko­kie­to­wa­niu nie miała sobie rów­nych.

– Czyli nie ty, pani – wes­tchnął do­wód­ca.

Będąc mar­twym wresz­cie stał się od­por­ny na jej urok, co za życia nie było łatwe.  

– Nie. Był z cie­bie ma­te­riał na sam wiesz co, ale pur­pu­ra ce­sar­ska jest naj­wspa­nial­szym ca­łu­nem. Dla­te­go to za­wsze mu­siał być tron, nie­waż­ne, kto na nim sie­dział – uśmiech­nę­ła się i pu­ści­ła do niego oko.

Po­szli z Pro­ko­piu­szem dalej. Mi­nę­li żonę Be­li­za­riu­sza, na­mięt­nie upra­wia­ją­cą mi­łość ze swoim fa­wo­ry­tem, zresz­tą for­mal­nie ad­op­to­wa­nym do ro­dzi­ny. Fla­wiusz nie za­mie­rzał im prze­szka­dzać, w końcu całe życie tego nie robił, nie­ele­ganc­kie by­ło­by zatem zro­bie­nie tego po śmier­ci.

Minął także ostro­goc­kie­go króla Wi­ti­ge­sa, który na ko­la­nach wrę­czał mu ko­ro­nę Ita­lii, pro­sząc, by ją przy­jął, a nie od­da­wał go pod wła­dzę ce­sa­rza. Be­li­za­riusz zi­gno­ro­wał ten dar za życia, zatem zro­bił to rów­nież po śmier­ci.

– Ita­lia? Nie, dzię­ku­ję.

Wi­ti­ges, któ­re­go po­ko­nał z ła­two­ścią dawno temu, nie mógł mieć dość siły, by we­zwać go do wsta­nia z grobu.

– Bę­dzie­my tak łazić i łazić, aż znowu przez przy­pa­dek pod­bi­je­my cały za­chód? – rzu­cił, ki­wa­jąc głową Pro­ko­piusz .

– To nie był przy­pa­dek – ob­ru­szył się Be­li­za­riusz. Za­czy­nał odczuwać zmęczenie całą tą sytuacją.

– Nie? Prze­cież tylko biernie obserwowałeś rze­czy­wi­sto­ść, ak­cep­tu­ją­cy wszyst­kie zbrod­nie i za­nie­cha­nia swojego cesarza. Nie mo­głeś tego osią­gnąć ce­lo­wo.

Pro­ko­piusz znowu pełen był gnie­wu, marsz­cząc mocno brwi. Be­li­za­riu­sza dzi­wi­ła jego opi­nia, ale nie chciał się kłó­cić. Nie miał siły na in­te­lek­tu­al­ne utarcz­ki.

Pióra pi­sa­ły jak sza­lo­ne i ob­ser­wu­ją­cy je Be­li­za­riusz był nie­mal pe­wien, że wszyst­kie trzy piszą zu­peł­nie co in­ne­go.

– O! To jest praw­dzi­wy zdo­byw­ca za­cho­du! Na­rses! – Se­kre­tarz wska­zał pal­cem ni­skie­go męż­czy­znę o za­tłusz­czo­nych wło­sach.

– Na­rses? – zdzi­wił się Be­li­za­riusz.

– No, on to po tobie skoń­czył jak na­le­ży. Ale w sumie masz rację, nikt go nie lubił, więc i nikt o nim nie pa­mię­ta – skwi­to­wał Pro­ko­piusz. – To pew­nie dla­te­go, że za­wsze był stary.

– I niski.

– Racja. Nikt nie lubi sta­rych i ni­skich.

– A zatem nie on mógł mnie we­zwać.

Dalej ich oczom uka­za­ła się za to za­tło­czo­na ulica Kon­stan­ty­no­po­la, z boku któ­rej sie­dział ślepy i siwy dzia­dek, że­brzą­cy o jał­muż­nę do hełmu le­gio­ni­sty.

– On mnie we­zwał? – za­sta­no­wił się Be­li­za­riusz.

– Fla­wiu­szu, na li­tość boską, to prze­cież ty! – za­śmiał się Pro­ko­piusz.

– Ja?

– No nie do końca, ale tak kie­dyś o tobie po­my­ślą. Słu­chaj, to nie jest nor­mal­ne, że po ka­rie­rze do­ży­łeś spo­koj­nej sta­ro­ści. Nikt nie lubi spo­koj­nej sta­ro­ści! Po­zwól im na nutę tra­gi­zmu – przy­dłu­go wy­ja­śnił Pro­ko­piusz.

– Hm… – Fla­wiusz po­my­ślał chwi­lę, ale zaraz prze­stał. Miał dzia­łać, nie my­śleć, tylko nie wie­dział, gdzie i jak. A za­czy­nał być już na­praw­dę zmę­czo­ny.

– Zresz­tą, w któ­rejś rze­czy­wi­sto­ści mo­głeś tak skoń­czyć – za­uwa­żył Pro­ko­piusz.

Potem nie wi­dzie­li już nic szcze­gól­ne­go, zatem przy­sie­dli na murku i oglą­da­li życie mia­sta Kon­stan­ty­na.

– Po­wiem ci, że to nie­spra­wie­dli­we! – wes­tchnął po­iry­to­wa­ny Be­li­za­riusz.

– Życie jest nie­spra­wie­dli­we – od­parł z uśmie­chem Pro­ko­piusz.

– Tylko, że my nie ży­je­my. Nie spo­tka­li­śmy ni­ko­go ży­ją­ce­go! Chyba już po­win­no być spra­wie­dli­wie albo cho­ciaż z sen­sem?

– A tam! Na­pi­sa­łem trzy cał­ko­wi­cie ina­czej opi­su­ją­ce tych sa­mych ludzi kro­ni­ki. Nie będę ci wy­kła­dał o sen­sie. – Pro­ko­piusz ze­sko­czył z murku i prze­spa­ce­ro­wał kilka kro­ków. Jego le­wi­tu­ją­ce kro­ni­ki wy­da­wa­ły się nie cho­wać urazy za wy­tknię­cie im sprzecz­no­ści.

Be­li­za­riusz skrzy­wił się i zmarsz­czył czoło na tak nie­jed­no­znacz­ną od­po­wiedź.

– Całe życie po­świę­ci­łem Rzy­mo­wi. Tłu­kłem Per­sów, Hunów, Buł­ga­rów, Wi­zy­go­tów i Ostro­go­tów, Wan­da­lów, Lon­go­bar­dów, a we wszyst­kich rze­czy­wi­sto­ściach to nawet rep­til­ian, na­zi­stów i ta­li­bów! Mniej­sza o to, na chwa­łę Ce­sar­stwa zro­bi­łem wszyst­ko. I co, teraz tak po pro­stu wsta­łem sobie z grobu i nic nie ma sensu? Mów co chcesz, to jest nie­spra­wie­dli­we! – zde­ner­wo­wał się, ma­cha­jąc ręką w gnie­wie, jakby ciął wroga mie­czem.

Prze­ciw­ni­cy byli jed­nak o tyle sen­sow­niej­si, że po mach­nię­ciu mie­czem prze­sta­wa­li być pro­ble­mem, zaś cała ta me­ta­fi­zycz­na bzdu­ra po­wro­tu zza grobu nie chcia­ła się tak łatwo wy­ja­śnić.

– Na­zi­stów? – zdzi­wił się Pro­ko­piusz, ale zaraz jedno piór­ko pod­fru­nę­ło do jego ucha i za­pew­ne coś wy­ja­śni­ło, bo­wiem dalej nie do­py­ty­wał.

– Fla­wiu­szu, Fla­wiu­szu. Spo­koj­nie, może jakoś się to wy­ja­śni. W końcu je­steś naj­więk­szym do­wód­cą w dzie­jach! Ewen­tu­al­nie komuś na­tłu­czesz i coś się roz­wią­że – uśmiech­nął się Pro­ko­piusz i od­szedł ze swo­imi kro­ni­ka­mi, zo­sta­wia­jąc Fla­wiu­sza sa­me­go.

Chwi­lę sie­dział jesz­cze na murku, ma­cha­jąc no­ga­mi, które po śmier­ci były bar­dziej krzy­we. Ro­ze­grał w gło­wie dwie bitwy, po­wspo­mi­nał kilka kam­pa­nii, wresz­cie się znu­dził i zirytowany postanowił wrócić do grobu.

Po dro­dze spo­tkał pięk­ną ko­bie­tę, odzia­ną w pur­pu­ro­wy płaszcz, ze zło­tym wień­cem lau­ro­wym na gło­wie. Na jej ra­mie­niu sie­dział zło­ci­sty orzeł, a cała po­stać ema­no­wa­ła sło­necz­nym bla­skiem. Wszyst­ko w jej wy­glą­dzie wręcz krzy­cza­ło, że ma moc, choć­by przy­zwa­nia kogoś zza grobu. Jed­nak, ze wszyst­kich osób, które spo­tkał, jej aku­rat nie znał.

– Na­resz­cie! To ty mnie we­zwa­łaś! – ucie­szył się z ulgą. – Kim je­steś?

– Zna­łeś mnie całe życie – uśmiech­nę­ła się. – Je­stem Chwa­łą Rzymu.

– O kur…

Be­li­za­riusz nie zwykł kalać mowy i zdą­żył ugryźć się w język.

Orzeł ko­bie­ty za­skrze­czał gło­śno.

– Ci­chut­ko, Espe­qu­erek – uspo­ko­iła go. – Je­steś mi po­trzeb­ny, Fla­wiu­szu. Zmie­ni­my sobie bieg hi­sto­rii – po­wie­dzia­ła ta­jem­ni­czo, uśmie­cha­jąc się.

– Pro­ko­piusz utrzy­my­wał, że całe swoje życie zmie­nia­li­śmy bieg hi­sto­rii, a ja już nie żyję – za­uwa­żył Fla­wiusz.

– A potem na­pi­sał trzy sprzecz­ne kro­ni­ki ob­ra­ża­ją­ce lub wy­chwa­la­ją­ce wszyst­kich z góry do dołu. Bez­sens to jego dzie­dzic­two, nie twoje. Zresz­tą wła­śnie teraz pisze w jed­nej, że zza grobu we­zwał cię Ju­sty­nian, w dru­giej, że Teo­do­ra, a w trze­ciej, że sam się we­zwa­łeś – od­par­ła Chwa­ła Rzymu.

Na pro­sty umysł wodza wszyst­kich sprzecz­no­ści w tej sy­tu­acji było już zbyt wiele.

– Do­brze, czego po­trze­bu­jesz? Ja już ge­ne­ral­nie nie żyję i chyba chęt­nie wró­cił­bym sobie do grobu. Męczy mnie to całe cho­dze­nie – po­wie­dział zgod­nie z praw­dą Be­li­za­riusz. Wie­rzył ko­bie­cie i za­mie­rzał być z nią zu­peł­nie szcze­ry. Umarł­by sobie jesz­cze raz, choć na chwil­kę.

– Ro­zu­miem cię, ale Aecjusz już mi od­mó­wił i koń­czą mi się do­wód­cy o nie­ska­zi­tel­nym cha­rak­te­rze. Pra­wie dwa ty­sią­ce lat hi­sto­rii Rzymu, a was wcale nie zna­la­zło się tak wielu – wes­tchnę­ła ko­bie­ta i jej blask nieco przy­gasł. – Ale wiem, co cię prze­ko­na! Trze­ba obro­nić Kon­stan­ty­no­pol!

– Znowu? Bro­ni­łem go już tyle razy i wciąż trze­ba to robić? To chyba mija się z celem – wes­tchnął.

– Bez­sens – zgo­dzi­ła się ko­bie­ta. – To co, zga­dzasz się?

– No dobra. Niech bę­dzie, co mi tam jesz­cze jeden raz. – Be­li­za­riusz mach­nął ręką i udał się za Chwa­łą Rzymu. Espe­qu­erek na jej ra­mie­niu krzyk­nął.

Tym razem rok 1453 miał zu­peł­nie inny prze­bieg.

Koniec

Komentarze

Historia ciekawa, ale jak dla mnie niestety nieco płaska. Profesor Krawczuk pisał soczyście, plotkował, a nawet koloryzował, wyśmiewając pozostałych historyków, za ich niechęć do sensacji.

No i u Ciebie wyszła sucha relacja o pikantnych zdarzeniach. Za dużo tego, nie wybrzmiało, nie poruszyło wyobraźni.

Trochę jak w Wilku z Wall street, gdzie po godzinie oglądania ćpania i seksu, człek zaczyna lekko ziewać.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Witaj. :)

Podczas czytania miałam wątpliwości co do (zawsze – tylko do przemyślenia):

Spostrzegł (be spacji?), że jest martwy, gdy chciał …

Pierwszą osobą, którą spotkał (przecinek?) był jego doradca i serdeczny …

– Witaj (i tu?) Prokopiuszu z Cezarei – pozdrowił go.

– Ach (i tu?) stęskniłem się za tą twoją prostotą…

Lewitujące pióra notowały to (i tu?) co się działo, choć każde robiło to inaczej. – powtórzenie?

… Belizariusz wiedział, że nie warto się z nim kłócić. Dusza filozofa nakazywała czasami kwestionować wszystko i wszystkich. – czy tu na pewno chodziło o wyraz „kwestionować”, czyli zaprzeczać? – wcześniej jest napisane, że on nie chciał się z nim kłócić

Gierki między nią, a Prokopiuszem go nie obchodziły. – zbędny przecinek?

Był z ciebie materiał na sam wiesz co, ale purpura cesarska jest najwspanialszym całunem. Dlatego to zawsze musiał być tron, nieważne kto na nim siedział – uśmiechnęła się i puściła do niego oko. – w tym fragmencie zdecydowanie brakuje przecinków, ale nie mam pewności, gdzie je postawić (?) – może tak (?) Był z ciebie materiał na (tu?) sam wiesz (tu?) co, ale purpura cesarska jest najwspanialszym całunem. Dlatego to zawsze musiał być tron, nieważne (tu?) kto na nim siedział – uśmiechnęła się i puściła do niego oko.

Słuchaj (przecinek?) to nie jest normalne, że po karierze dożyłeś spokojnej starości.

Zresztą, w którejś rzeczywistości mogłeś tak skończyć – czy to nie jest pytanie?

Chyba już powinno być sprawiedliwie albo chociaż z sensem? – tu z kolei mam wątpliwość, czy to jest pytanie (?)

Chwilę siedział jeszcze na murku, machając nogami, które po śmierci były jeszcze bardziej krzywe. – powtórzenie?

Ale wiem (przecinek?) co cię przekona!

 

Dość często pojawia się określenie „zrobić coś sobie”, czy to celowe?

 

Świetny pomysł, dużo humoru; pozdrawiam i klikam. :) 

Pecunia non olet

smileysmileysmiley Widzę, że bruce zdominowała komentarze:))

 

Przeczytałam zaciekawiona, tekst moim zdaniem bardzo dobrze napisany, jest i szczypta humoru…

Nie mam się do czego w sumie przyczepić, zatem rada z lektury udają się uroczyście do klikarnilaughsmiley

Wspaniałego dnia życzę!

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Cóż, Beeeecki, nie czytało się źle, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że oglądam film z imprezy w której nie uczestniczyłam, a osoby biorące w niej udział znam ledwie ze słyszenia.

 

Spostrzegł , że jest martwy… → Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

Gierki między nią, a Prokopiuszem go nie obchodziły. → Gierki między nią a Prokopiuszem nie obchodziły go.

 

zdaniem lub gestem potrafiła wpływać na losy ludzi i państw. Może potrafiła w swych… → Czy to celowe powtórzenie?

 

rzucił kiwając głową Prokopiusz . → …rzucił, kiwając głową Prokopiusz.

 

– To nie był przypadek – obruszył się Belizariusz. Zaczynał być już tym wszystkim zmęczony.

– Nie? Przecież byłeś tylko… → Lekka byłoza.

 

wskazał palcem niskiego mężczyznę o zatłuszczonych włosach. → Czy tu aby nie miało być: …wskazał palcem niskiego mężczyznę o przetłuszczonych włosach.

 

ukazała się za to zatłoczona ulica Konstantynopola, na uboczu której siedział ślepy i siwy dziadek… → Obawiam się, że rzeczony dziadek nie mógł siedzieć na uboczu wspomnianej ulicy.

 

zatem przysiedli sobie na murku… → Czy zaimek jest konieczny? Czy mogli przysiąść komuś innemu?

 

piórko podfrunęło do jego ucha i zapewne coś mu wyjaśniło… → Drugi zaimek jest zbędny.

 

i z całej swojej irytacji postanowił wrócić do grobu. → A może: …i zirytowany postanowił wrócić do grobu.

 

Espequerek na jej ramieniu krzyknął głośno. → Zbędne dookreślenie – krzyk jest głośny z definicji.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Siedzę sobie w pracy, cały dzień nie otwiera mi się Portal, na chwilę mignęło mi 25 komentarzy, myślę “co tam się dzieje”. Czy to ptak? Czy to samolot? Nie! To multibruce laugh.BLINDTALES – ???? Benedict Cumberbatch as Dr. Stephen Strange….

Wszystkim bardzo dziękuję za wpadnięcie i komentarze, ot taki luźny, niespecjalny tekst sobie napisałem. Do wszystkiego odniosę się jutro. Miło, że jesteście angel

Pozdrawiam cieplutko, miłego weekendu!

Multibruce miała to samo, więc prosiła, aby Ambush w jej imieniu serdecznie Cię przeprosiła, ale nijak wejść już tu później nie umiałam, strona ciągle wyświetlała mi się jako niedziałająca. Teraz nareszcie mogę sama Cię przeprosić i usunąć niepotrzebne komentarze oraz kliknąć. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

bruce, ależ absolutnie nie ma za co! Problem techniczny mieliśmy wszyscy, a sytuacja całkiem zabawna :))

Witam PoBetowo,

Moim zdaniem tekst jest dobry. Czyta się płynnie, na pewno nie nudzi.

Na plus: ciekawy pomysł, przypomnienie postaci jednego z najwybitniejszych bizantyjskich dowódców, jest humor.

Są sympatyczne odniesienia, do jego relacji z żoną, do Chwały Rzymu, historii pisanej w różnych wersjach.

Plus za usunięcie wulgaryzmów, które wydawały mi się w takim tekście nie na miejscu.

 

Minusem był dla mnie momentami zbyt potoczny język i nieco pretekstowa fabuła, ale po przemyśleniu myślę, że wynika to w dużej mierze z różnicy pokoleniowej – jestem przedstawicielem średniego pokolenia na forum, a Beeeecki to młody wilk laugh

 

Serdecznie Pozdrawiam!

Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...

Beeeecki, dziękuję za wyrozumiałość (oraz za usunięcie wulgaryzmów, o których wspomina Piotr_jbk i Jemu także dzięki za tę sugestię); gdyby wczoraj zamieściły się wszystkie kliknięcia “gotowe” mojego komentarza, miałbyś około setki. :) 

Pozdrawiam Was. :) 

Pecunia non olet

Szanowni Wszyscy! (wybaczcie zbiorczego tasiemca, ale nie będę sobie podbijał statystyk komentarzy)

Ambush, 

Profesor Krawczuk pisał soczyście, plotkował, a nawet koloryzował, wyśmiewając pozostałych historyków, za ich niechęć do sensacji

Oj tak, święta prawda, wybitnie prowadził narrację. Tekst jest chyba zbyt krótki żeby dobrze zarysować wyraziście fascynującą historię (albo przynajmniej nie jest to na moje umiejętności). Dawno nic nie pisałem, chciałem się przełamać czymś krótkim. Miło, że wpadłaś :)

bruce

dziękuję za trafne poprawki.

czy tu na pewno chodziło o wyraz „kwestionować”, czyli zaprzeczać? – wcześniej jest napisane, że on nie chciał się z nim kłócić

Tak to jest ,jak się wykreśla i potem zostają zdania bez podmiotu. Fragment oczywiście odnosi się do Prokopiusza.

Zresztą, w którejś rzeczywistości mogłeś tak skończyć – czy to nie jest pytanie?

bardziej głośne myślenie, zostawię bez pytajnika.

Chyba już powinno być sprawiedliwie albo chociaż z sensem? – tu z kolei mam wątpliwość, czy to jest pytanie (?)

to z kolei jest pytanie w mojej ocenie – Belizariusz jako ten nieskory do refleksji szuka upewnienia się u, jego zdaniem, mądrzejszego Prokopiusza.

Bardzo mi miło, że doceniłaś pomysł! Potem od razu się człowiekowi chce bardziej pisać :).

gdyby wczoraj zamieściły się wszystkie kliknięcia “gotowe” mojego komentarza, miałbyś około setki. :) 

A Ty miałabyś nierealnie wielką ilość wykrytych błędów interpunkcyjnych, oscylującą koło tysiąca! (swoją drogą podziwiam ich wychwycenie).

Bardzo dziękuję za klik! A sytuacja z awarią bardzo przyjaźnie zabawna :)

GOCHAW

bardzo dziękuję za odwiedziny i za klika! 

regulatorzy

jak zawsze bardzo się cieszę, że wpadłaś :)

Cóż, Beeeecki, nie czytało się źle, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że oglądam film z imprezy w której nie uczestniczyłam, a osoby biorące w niej udział znam ledwie ze słyszenia.

Zarzut jest w pełni uzasadniony i nawet miałem go z tyłu głowy już podczas pisania. Niemniej, miałem potrzebę w końcu “przelać na papier”, któryś ze swoich pomysłów, co mi ostatnio nie szło, stąd taki niewybitny, ale dla mnie potrzebny tekst. Jeśli nie czytało się źle, to jest to i tak więcej niż mogłem oczekiwać.

Obawiam się, że rzeczony dziadek nie mógł siedzieć na uboczu wspomnianej ulicy.

Śmiechłem z własnego błędu :)

 

Poprawiłem zgodnie z Twoimi celnymi uwagami, za które bardzo dziękuję.

 

piotr_jbk

ja bardzo dziękuję Ci za pomoc i dobre porady, zwłaszcza, że ostatnio pisanie mi nie szło i nie było to dla mnie proste.

jestem przedstawicielem średniego pokolenia na forum, a Beeeecki to młody wilk laugh

laugh

 

Wszystkich Was bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję!

 

Beeeecki, wszystko jasne; to ja dziękuje, co do wątpliwości – są zawsze tylko do przemyślenia, nigdy nie mam stuprocentowej pewności, dlatego zawsze wolę dopytać. :) Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Beeeecki, bardzo rozumiem Twoją potrzebę napisania pomysłu i dziękuję za zrozumienie, że dla mnie historia okazała się średnio zajmująca.

Cieszę się, że rozśmieszyło Cię niewłaściwe użycie ubocza – mam nadzieję, że dzięki temu w przyszłości już nie popełnisz tego błędu. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy, to chyba ja powinienem dziękować, że mimo wszystko przeczytałaś, zostawiłaś komentarz i jeszcze stwierdziłaś, że nie ma tragedii :)

bruce, Twoje wątpliwości są zawsze bardzo cenne i mile widziane!

Beeeecki, jestem przekonana, że wszystko powinno się dziać w atmosferze wzajemnego zrozumienia. I tego sie trzymam! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jednak (+przez) całe swoje życie Teodora jednym zdaniem lub gestem potrafiła wpływać na losy ludzi i państw. 

Zabawne. To plus. Uczące ‘mimochodem’. Drugi plus. Przyciąga do czytania tekstów na tym forum. Trzeci plus. Klik, jeśli przydatny. :)

Koalo, bardzo dziękuję za wpadnięcie i znalezienie (aż!) trzech plusów, bardzo mi miło. Za kilk również dziękuję, zawsze przydatny :)

Pozdrawiam!

Przyjemnie się czytało. Od początku zahaczyłeś czytelnika – najpierw niecodziennym wstaniem z grobu, a potem zagadką, kto go wezwał.

Trochę słabo pamiętam tę historię, ale coś tam się w głowie kołacze.

A i tak zawsze wolałam starożytną Grecję.

Babska logika rządzi!

Hej,

Już na wstępie opowiadanie mnie zaciekawiło, no a później mamy poszukiwanie nekromancera. Jest humor i naprawdę dobre opisy, prowadzące czytelnika przez tok wydarzeń. Spodobała mi się wizja trzech latających piór, gdzie każde pisało co innego :) Przyjemny tekst i według mnie, słaba znajomość występujących postaci historycznych nie przeszkadza w odbiorze.

Pozdrawiam i klikam :)

Cześć,

uśmiechnąłem się przynajmniej kilka razy :). 

Dobrze się czytało, masz niezłe poczucie humoru!

Pzdr,

Zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Finkalo, bardzo się cieszę, że “zahaczyło” :). Właściwie to najważniejsze w takim szorcie, bo wykonanie pozostawia tu z mojej strony trochę do życzenia, tym bardziej cieszy, że pomysł się sprawdził. Dziękuję za wpadnięcie.

 

pnzrdivie, czołem, miło, że wpadłeś! 

no a później mamy poszukiwanie nekromancera

Śmiechłem. Zresztą dobrze wykorzystana nekromancja to zawsze powód do dobrych żartów. Znakomicie również, jeśli czyta się dobrze bez szczególnej znajomości tej historii, bo nie ukrywam, że w tym zakresie moja obiektywność jest wypaczona, ponieważ temat mam dość mocno rozgryziony.

 

Zygi, uśmiech to najlepsza recenzja takiego tekstu :). Dziękuję.

 

Pozdrawiam Was serdecznie!

Niby gdzieś się już coś podobnego czytało, ale jako historyka mnie zaintrygowałeś. Niezłe, zabawne. Od tej strony nie znałem – może za wyjątkiem Teodory ;-) – ani Belizariusza, ani Prokopiusza ;-)

szoszoonie, cieszy, że wpadłeś!

Belizariusz jest bohaterem kilku powieści, choć akurat żadna z nich mnie nie porwała, w tym nawet “Przemija postać świata” H.Malewskiej (od której innego opowiadania bezczelnie ukradłem tytuł). Natomiast jest, z tego co kojarzę, fantasy/SF z alternatywną rzeczywistością, bodaj opowiadające o wojnie Cesarstwa Bizantyjskiego z ery Justyniana z indyjskim imperium opanowanym przez AI z przyszłości (czytałem tylko recenzje kiedyś, nie same powieści).

Także nie taki ja znowu oryginalny, ale jakaś zabawa historią wyszła, miło, że się spodobała :)

Pozdrawiam!

Ave, Beeeecki!

 

Fajny tekst, chociaż nie da się nie zauważyć, że fabuła jest tu w zasadzie szczątkowa i niezbyt istotna. Można nawet się pokusić o stwierdzenie, że tu w ogóle fabuły nie ma…

 

Niemniej, czytałem z zaciekawieniem i kilkukrotnie zaśmiałem się pod nosem. Uwspółcześnione dialogi postaci historycznych wyszły naprawdę przyjemnie i (o dziwo!) naturalnie. Za to duży plus.

 

Dzięki za podzielenie się nietuzinkową lekturą! 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Ave Cezarze,

cześć i chwała za wpadnięcie. Fabuła, przereklamowana sprawa, awangardowy antyfabularyzm :). A na serio to się zgodzę, fabuły to nie ma za bardzo, ale to trochę jak ze swetrem, który być może i jest wieśniacki, ale taki właśnie ma być. Ot tekst na poziomie Bieszczad, przy Himalajach innych Portalowiczów, których podziwiam, ale miło, że i Bieszczady da się lubić :)

Pozdrawiam serdecznie, chwała i sława!

Fajnie udało Ci się przyciągnąć czytelnika tym wstawaniem z grobu :) Nie ma to jak dobry początek.

 

Później było trochę tak jak napisała Ambush z tym Wilku z Wall Street ;)

Czołem grzelulukasie!

Dzięki za wpadnięcie i komentarz. Klasyczne autorskie tricki, ciekawe pierwsze zdanie i dobry tytuł. Cieszę się, że to się udało :)

Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka