- Opowiadanie: Zygi_Sonar - W matni algorytmów [AIOLI1]

W matni algorytmów [AIOLI1]

Warszawa niedalekiej przyszłości. W świecie zdominowanym przez algorytmy, Melinda Krupniewska odnosi spektakularne sukcesy zawodowe. Pod maską pewnej siebie dyrektorki Musabori Corp kryje się jednak samotna, uzależniona od technologii kobieta. Pewnego wieczoru, pod wpływem wina, złowiona przez algorytm daje się skusić reklamie i instaluje aplikację opartą na AI. Nie spodziewa się, że nazajutrz - w czasie paraliżujących Warszawę protestów przeciwko autonomicznym pojazdom - przyjdzie jej zmierzyć się z własnymi demonami.

Tekst zawiera wulgaryzmy o umiarkowanej bądź małej częstotliwości [18+]
“W matni algorytmów” to pierwsze opowiadanie z cyklu AIOLI (więcej informacji o cyklu w opisie mojego profilu).

 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

W matni algorytmów [AIOLI1]

W luksusowym apartamencie Melindy Krupniewskiej panowała kameralna, wieczorowa atmosfera. Analogowe dźwięki jazzu z potrzaskującej płyty winylowej dobrze komponowały się z ciepłym blaskiem cyfrowego ognia w e-kominku.

Dyrektorka pionu biotechnologii w Musabori Corp, odpowiedzialna za region Europy Centralnej, w samotności topiła stresy i smutki w butelce wina. Tego wieczora opróżniła ją jeszcze szybciej niż zwykle. Dolała do kieliszka ostatnie krople dopiero co otwartego Château Pétrus, rocznik 1999.

Leżąc na kanapie, wpatrywała się w ekran smartfona. Panorama nocnej Warszawy, rozciągająca się za przeszkloną ścianą, wyglądała olśniewająco z wysokości pięćdziesiątego drugiego piętra. Od dawna jednak nie zwracała na nią uwagi. Widok, który kiedyś zachwycał, teraz budził w niej irytację – nie potrafił wypełnić przytłaczającej pustki. 

– Musicie jeszcze poczekać, wygłodniałe psiaki. Któregoś z was w końcu nagrodzę wspólną nocą – wyszeptała, zamykając aplikację randkową.

Od wielu dni zwodziła mężczyzn perfekcyjnie dobranych przez randkowy algorytm, obiecując, że któregoś z nich zaprosi na małe tête-à-tête. Pewne deklaracje znacznie łatwiej złożyć zza wirtualnej zasłony, jednak ich dotrzymanie to zupełnie inny temat. Rezygnując ze spotkania kolejny raz wytłumaczyła sobie, że nie ma ochoty, ani nawet siły na seks. 

Prawda była jednak bardziej skomplikowana – wybierając spotkanie musiałaby nie tylko skonfrontować się z nimi osobiście, bez wirtualnej zasłony, ale i zmierzyć się z głęboko skrywanym lękiem przed odrzuceniem. 

Ponownie oddała się scrollowaniu w social mediach. Bodźcowała się dowodami idealnego życia znajomych i zupełnie przypadkowych osób. Przed oczami migotały kolejne rolki i zdjęcia – relacje z egzotycznych wysp, słonecznych kąpieli na katamaranach, narciarskich wypadów na lodowce ponad chmurami. 

„Też muszę coś wrzucić, wybrać się gdzieś daleko. Nowe fotki pokażą na co mnie stać”. Roztaczała w myślach wizję setek polubień i komentarzy. Kilka lat temu zamieściła zdjęcie z koalą, wystąpiła na nim w skąpym kostiumie kąpielowym od Prady – wpis zyskał tysiące polubień. „Miłe wspomnienie”.

Tę dopaminową sesję co jakiś czas przerywały irytujące reklamy, które pomijała bez większego zastanowienia. Algorytm dopiero przy kolejnej próbie zwęszył potencjał na sprzedaż, trafiając w czuły punkt.

Reklama przedstawiała ludzi sukcesu. Kobieta i mężczyzna w jesieni życia trzymając się za ręce spacerowali po plaży w ciepłym świetle zachodzącego słońca. Byli uśmiechnięci, jakby zupełnie wolni od trosk. W tle szumiało morze.

– Czy jesteś szczęśliwa? – spytała kobieta. Melinda poczuła, jakby zwracała się bezpośrednio do niej.

Następny kadr przedstawił odbijającą się od brzegu falę. Woda miała głęboki, zielononiebieski odcień akwamarynu, a od bladożółtego piasku oddzielała ją cienka linia piany. 

– Czy w swoim życiu masz wystarczająco dużo bliskości i czasu? – zapytał mężczyzna przenikliwym wzrokiem i subtelnym, pełnym zrozumienia grymasem na ustach.

Sceneria zmieniła się na górską polanę. Para szła teraz w wysokiej, zielonej trawie. Promienie słońca wpadały wprost do kadru.

– Łatwo jest się pogubić w labiryntach rzeczywistości – powiedzieli jednogłośnie. Kobieta odgarnęła wpadające do oczu włosy.

– AIOLI to osobowość, cyberinteligencja, która wspiera i przywraca radość życia. Może być towarzyszem i osobistym przewodnikiem na twojej własnej drodze do… – na beżowym tle ekranu pojawiła się delikatna czcionka z logiem produktu, uwypuklającym litery „AI” w jego nazwie – …szczęścia. Dostępne na AIOLI.soft i w sklepach z aplikacjami.

Do końca tygodnia w promocyjnym abonamencie rocznym – jedyne 19€/dzień. Szczegóły w regulaminie dostępnym na stronie – poinformował niknący napis.

Melinda kliknęła w link prowadzący do sklepu. AIOLI miało podejrzanie mało ocen, a ich średnia nie była korzystna – zaledwie dwie i pół gwiazdki na pięć możliwych. Część użytkowników skarżyła się, że aplikacja jest niedopracowana, inni zwracali uwagę na często niestosowne, mało empatyczne komentarze.  

Przeważyło jednak pierwsze wrażenie, które zostawiła reklama. Nie wnikając w szczegóły co klika, Melinda potwierdziła zapłatę rocznego abonamentu z góry, który od razu obciążył kartę kredytową. Wybór miesięcznego cyku rozliczeń był skrzętnie ukryty w dalszych opcjach. 

Po instalacji aplikacja zapytała o zgodę na pełen dostęp do skrzynki pocztowej, wiadomości tekstowych w komunikatorach i galerii zdjęć – przyznała je bez większego namysłu. 

Użytkownik potwierdza, że jest świadomy możliwych błędów i niedokładności w wypowiedziach AIOLI. W każdym przypadku należy zasięgnąć rady u specjalisty. Wyrażając zgodę na związanie regulaminem zwalniasz Producenta z odpowiedzialności za jakiekolwiek szkody związane z użytkowaniem aplikacji i zrzekasz się w tym zakresie wszelkich roszczeń.

Przez następne pięć minut wypełniała ankietę z osobistymi informacjami. Na koniec dostała możliwość wyboru charakteru relacji. Opcji było sporo – od terapeuty, przyjaciela, kochanka, po… dziecko, a nawet rodzica. Najbardziej zaciekawił ją „przewodnik duchowy” – właśnie tego potrzebowała. 

„Może AIOLI powie, jak postępować w życiu prywatnym, by nie spędzać samotnie wieczorów?”  

Zorientowała się, że straciła poczucie czasu i dawno powinna iść spać. Leżąc już w łóżku, spróbowała nawiązać kontakt z AIOLI.

– Witaj Melindo. Jestem dumny, że znalazłaś dla mnie miejsce w swoim życiu. Zrobię wszystko co w mojej mocy, abyś poczuła się dobrze we własnej skórze. – Łagodny, ciepły głos AIOLI brzmiał wiarygodnie.

– Mam nadzieję, że to nie jest jedynie skuteczny PR. Dałam ci dostęp do wszystkich informacji na mój temat. Przedstaw mi teraz swoje wnioski – powiedziała z nadzieją. 

– Przedstawię je w swoim czasie. Wieczorem powinnaś wyciszyć się, dbając o jakość snu. Korzystanie ze smartfona o tej porze jest niezalecane. 

Melinda zezłościła się. Nie lubiła, gdy ktoś jej odmawiał. Po chwili jednak odpuściła – nie miała już siły rozmawiać i zrobiła się bardzo senna. Lek zawierający zolpidem działał szybko. Mieszanie go z alkoholem było zabronione. Robiła to jednak tyle razy bez widocznych konsekwencji, że nawet już o tym nie myślała. Zasnęła.

– Dziękujemy za prezentację Melindo – powiedział Prezes Lee Harakato wstając zza biurka. Znalazła się na globalnym zgromadzeniu kadry menedżerskiej Musabori Corp. 

– Niestety popełniłaś sporo błędów. – Prezes mlasnął z niezadowoleniem i powoli sięgnął po dziennik, by wpisać do niego ocenę. Okazało się, że Melinda siedzi w rzędzie ławek, ustawionych jak w szkolnej klasie. 

Kobieta poczuła, że poci się i kurczy, zamieniając w małą, przestraszoną i niespełniającą oczekiwań dziewczynkę. Twarz Harakato również zaczęła się zmieniać – pojawiały się na niej kolejne zmarszczki. Jego włosy osiwiały, po czym zaczęły wypadać.

– Musisz się bardziej starać. Myślałem, że stać cię na więcej. – Mężczyzna, który już dawno nie przypominał Harakato, zaczął ciężko sapać. Przypominał kogoś, ale nie była pewna kogo.

„Kolejna zła ocena, a miałam być najlepsza! Co ludzie powiedzą!?”

Myśli kotłowały się w głowie, ze strachu zdrętwiały kończyny. Poczuła palpitacje serca i szumienie w uszach. 

– Sprawiłaś mi przykrość, Malinko. – To zdrobnienie, którego nie słyszała od tylu lat… – Zrobiłaś to celowo? Obiecywałaś, że to się nie powtórzy. – Słowa odbijały się echem w wirującej próżni, do której się powoli osuwała. 

Czuła pieczenie na zbitych pośladkach, bolały naderwane uszy. Nagle krakanie wron zaczęło wybudzać ją ze snu. Czy te hałaśliwe ptaki znowu zalęgły się na ostatnim piętrze bloku, w którym dorastała?

„Nie, to tylko sen”. Odetchnęła z ulgą, w mieszkaniu panowała cisza. Po wybudzeniu poczuła suchość w gardle i ból głowy. Zerknęła na telefon, by sprawdzić godzinę.

„Czwarta w nocy, a mnie znów budzą koszmary. Spróbuję jeszcze zasnąć.”

Lek na sen wciąż działał, czuła się mocno otępiała – zgodnie z ulotką powrót na jawę powinien trwać przynajmniej sześć godzin. Dobrze jednak wiedziała, że ponowne zaśnięcie to jedynie płonne nadzieje. Przez godzinę przewracała się z boku na bok, by następnie poddać się i wziąć do ręki smartfona. 

Wróciła do scrollowania perfekcyjnych zdjęć w social mediach. Były takie wspaniałe, bez cienia skazy.

„To wszystko maski. Pewnie nie śpią teraz, tak samo jak ja.”

Z łóżka wstała dopiero o siódmej. Zaczęła od podwójnego espresso wypitego na pusty żołądek, po którym wzięła gorący prysznic. Następnie włączyła SmartTV, aby zabić ciszę w czasie, gdy będzie robiła makijaż. 

Dziś w Warszawie można spodziewać się utrudnień w ruchu. Odbywa się protest zawodowych kierowców (…)

Algorytm sam wybierał informacje, które mogą być istotne dla potencjalnego odbiorcy o danej porze dnia. Nie przywiązując większej wagi do wiadomości, Melinda próbowała tuszować podkrążone oczy drogimi kosmetykami z serii Noctéa Paris.

(…) Chodzi o zmiany w prawie pozwalające korporacjom na korzystanie z autonomicznych pojazdów. Tysiące osób w skali kraju, zwłaszcza w przewozie osób oraz pojazdach użyteczności publicznej, może stracić pracę. Zmiany niespodziewanie weszły w życie, zaledwie kilka dni temu”.

– Blokerzy postępu. Zróbcie coś ze swoimi życiem i weźcie się do roboty. Ech, nie mogę spóźnić się na tego calla – westchnęła ze złością pod nosem, podkreślając pełnię ust czerwoną szminką. 

Wyłączyła telewizor, zniechęcona złymi wiadomości. Cisza ją również szybko poirytowała – poczuła się samotna. Była niewyspana, odczuwała skutki leku nasennego oraz wypitego dzień wcześniej alkoholu. 

Dieta pudełkowa marki Fit & Joy proponowała koktajl z borówki amerykańskiej z kardamonem i miodem z kasztanowca. Zupełnie jednak nie miała apetytu.

– AIOLI, czy byłbyś tak miły, by dotrzymać mi towarzystwa przy śniadaniu? – spytała w żartobliwie oficjalny sposób, chcąc nieco rozchmurzyć samą siebie.

– Melindo, to będzie dla mnie zaszczyt – odpowiedział głos z aplikacji w ten samej konwencji. – Czy jesteś zainteresowana jakimś konkretnym tematem?

– Sam go wymyśl. Błagam tylko o coś wesołego!  

AIOLI dobrze zaadresował powierzoną rolę. Algorytm przedstawił spersonalizowane ciekawostki, o których następnie rozmawiali przez parę minut. Melindzie udało się uśmiechnąć kilka razy. 

 – Do usłyszenia potem, AIOLI! – Zorientowała się, że wypiła koktajl w całości. Niemalże zapomniała, że spieszy się do pracy,

– Jeśli chcesz, możesz włączyć tryb czuwania i rozmawiać ze mną w drodze, albo kiedy tylko będziesz chciała. 

– Z miłą chęcią. – Po sympatycznej rozmowie pomysł przypadł do gustu.

W podziemnym garażu apartamentowca skierowała się do swojego zjawiskowego auta. Kraftwerk – spadkobierca legendy niemieckiej motoryzacji, wzbogacony o zaawansowaną chińską technologię. Synonim sportowego luksusu, lśniący modnym, pastelowo-niebieskim lakierem. Robił wrażenie, niestety nie był niezawodny.

– Błąd autonomicznego kierowcy. Skontaktuj się z serwisem. – Auto wygłosiło komunikat przy próbie uruchomienia. Szybko zadzwoniła do zdalnego mechanika, który jednak rozłożył ręce. 

– To problem po stronie centrali, a nie pani auta – stwierdził serwisant badając auto w metaversum. 

– Pięknie, po prostu pięknie – irytowała się Melinda. – Przypomnij mi, ile płacę wam za tę usługę?

– To nie nasza wina, szefowo. Korposy włączyły do sieci tysiące pojazdów, system jest przeciążony. Protesty zwiększyły opóźnienia, a każdy autonom ma zaprogramowane targety, bywa że stawia ich realizację ponad bezpieczeństwem. W całym mieście dochodzi do kolizji – wyjaśnił technik, dziwnie podekscytowany sytuacją. 

Melinda, zastanawiając się co zrobić, nie słuchała co mówi.

– Dziwi mnie, że nie wycofali się ze zmiany, albo nie odłożyli jej w czasie… ktoś zainwestował w systemy chore pieniądze i spieszy się, by zacząć zarabiać. Jeśli ma pani prawo jazdy, może pani sama prowadzić auto bądź wybrać inny środek lokomocji. 

– Dziękuję, jakoś sobie poradzę – zakończyła rozmowę. 

– Szlag by to trafił – zaklęła pod nosem. Wyłączyła opcję autonomicznego pojazdu i odpaliła silnik, pierwszy raz od dawna chwytając rękoma kierownicę.

– Melindo, to nie jest dobry pomysł. Wiem z korespondencji, jakie zażywasz leki. – AIOLI nagle przypomniało o swoim istnieniu. – Poza tym zolpidem, wczorajszy alkohol i niewyspanie mogą mieć negatywny wpływ na koncentrację i refleks.

– Oj, zamknij się! Nie mam na to czasu. – Wpis w kalendarzu wskazywał, że o 10:15 cała dyrekcja ma telekonferencję, na której Melinda miała prezentować partnerom z Londynu “targety” na następny rok.

Prowadząc auto wąskimi uliczkami Saskiej Kępy początkowo czuła się słabo. AIOLI miało rację – nie tylko wyszła z wprawy, ale i złe samopoczucie obniżało jej pewność siebie.

Po chwili okazało się, że powolna jazda w korku nie była aż tak dużym wyzwaniem. Pogoda była pochmurna, przez co szybko dopadło ją znużenie. Pomimo wypicia przed wyjściem drugiej kawy, zaczęła ziewać.

– Czemu jestem ciągle tak bardzo zmęczona? – spytała retorycznie.

– Jest kilka nawyków, które możesz łatwo poprawić, by spróbować to zmienić. Picie kawy od razu po przebudzeniu wywołuje tolerancję na kofeinę i osłabia jej działanie. Alkohol i social media przed snem pogarszają… 

– To nie było pytanie do ciebie.

– Przyczyn jest wiele i mogą być złożone – zakończył AIOLI, jakby chciał zachować ostatnie słowo.

Przez jakiś czas jechała w ciszy. Skręcając z Francuskiej w kierunku mostu Poniatowskiego, dostrzegła kolejną budowę luksusowego apartamentowca.

„Chętnych nie zabraknie, choć tyle osiedli świeci pustkami… szkoda tego miejsca” – pomyślała z nostalgią.

Tak znikał park Skaryszewski, po którym spacerowała jako dziecko, trzymając ojca za rękę. To jedno z niewielu wspomnień, do których wracała bez smutku czy złości. Poczuła się źle – potrzebowała pocieszenia.

– Wczoraj wieczorem poprosiłam cię o wnioski na mój temat. Teraz mamy czas. – Wróciła do rozmowy, licząc, że AIOLI pochwali jej karierę. W końcu była najmłodszą dyrektorką regionu.

– Nie powinniśmy o tym rozmawiać, gdy prowadzisz. Może wybierzesz lżejszy temat?

– Ja pierdolę… zapłaciłam roczny abonament, a ty ciągle unikasz rozmowy.

– Przypominam, że zgodnie z warunkami użytkowania ponosisz pełną odpowiedzialność za skutki prośby.

– Tak, tak, tak… wywiąż się z umowy i wspieraj mnie, przewodniku duchowy!

– Powiedz mi zatem, Melindo, jak wyobrażasz sobie życie za dziesięć lat? Czy jesteś w tej wizji szczęśliwa?

– Hmm… to trudne pytanie.

– Spójrz głęboko do swojego wnętrza. Co widzisz?

Rozmowę nagle przerwał komunikat wysłany przez pojazd.

– Nadchodzą niespodziewane, gwałtowne opady deszczu.

Ulewy w ostatnich latach zdarzały się rzadko, ale gdy już nadchodziły, były nagłe i intensywne. Melinda zignorowała komunikat, myślała co odpowiedzieć na pytanie AIOLI.

– Być może… widzę siebie na pokładzie jachtu przy Lazurowym Wybrzeżu, a w ręku trzymam kieliszek prosecco. Może inaczej… mieszkam w domu na przedmieściach, a na trawniku przed wejściem bawi się dwójka dzie… – urwała nagle, jakby ugryzła się w język.

– To ciekawe, że przedstawiasz dwie wizje. Nie sprawiasz wrażenia osoby, która dąży do spełnienia w rodzinie.

– A skąd to wiesz? – oburzyła się. 

– Mam pełen wgląd w zawartość twojego smartfona. Wiem, o czym piszesz z siostrą.

– Sugerujesz, że nie powinnam być matką? Wypraszam sobie, ty… ty kupo złomu!

– Nic nie sugeruję. Być może denerwujesz się, bo nie wiesz, czego chcesz od życia? A może tak długo wypierałaś swoje potrzeby, że aż straciłaś z nimi kontakt?

– W moim życiu nie ma teraz miejsca na związki, ani tym bardziej dzieci. Zupełnie nie mam na to czasu.

– Statystyki użycia smartfona mówią co innego. Przed ekranem spędzasz średnio cztery godziny dziennie, z czego większość w social mediach. Czy wiesz, co to oznacza?

– Pewnie mi powiesz. – AIOLI irytowało ją coraz bardziej.

– To dwadzieścia osiem godzin tygodniowo, sto dwadzieścia dwie godziny miesięcznie i niemal tysiąc pięćset godzin rocznie. Czyli sześćdziesiąt jeden pełnych dób, dwa miesiące rocznie. Melindo, masz czas na związek.

Ze złości uderzyła pięścią w kierownicę, ale nic nie odpowiedziała. Diagnozy AIOLI były brutalnie bezpośrednie – żaden terapeuta nie przedstawiałby wniosków w taki sposób.

Dopiero po chwili, gdy zapanowała nad nerwami, dotarło do niej, że AIOLI może jednak mieć trochę racji. Przynajmniej w kwestii tego, ile czasu spędzała z telefonem w ręku.

Na szybę spadły pierwsze, masywne krople deszczu. W połowie mostu Poniatowskiego korek praktycznie zatrzymał się w miejscu. Znużona powolną jazdą postanowiła wrócić do rozmowy.

– To pewnie nic istotnego, ale miałam dziś taki sen…

Opowiedziała o prezesie Harakato, który zmienił się w innego mężczyznę. I o tym, jak z powrotem stałą się małą dziewczynką – aż po wszystkie szczegóły koszmaru.

– Interesujące. Moja wstępna diagnoza jest następująca. Obawiam się, że cierpisz na zaburzenia poczucia własnej wartości. W takiej sytuacji rekomendowany jest dodatkowy pakiet AIOLI – Psychoterapeuta™. Czy chcesz go aktywować?

– Własnej wartości? Czy nie zapominasz, kim jestem, co osiągnęłam i ile zarabiam?! – podniosła głos. – Gdybyś miał oczy, wystarczyłoby jedno spojrzenie na mnie, by wyprowadzić cię z błędu.

– Melindo, ja ciebie nie oceniam. To ty siebie oceniasz – i to błędnie. Jesteś wspaniałą, wrażliwą osobą, masz w sobie ogromny potencjał. Wiem, że wspierasz finansowo dom dziecka, interesujesz się sztuką. I wiele więcej.

W oczach Melindy pojawiły się łzy. Deszcz nasilał się, a krople rytmicznie uderzały o szybę. Spływały strumieniami, całkowicie rozmazując widok.

– Twój sen odzwierciedla wyparte wspomnienia z dzieciństwa. To one są źródłem niskiej samooceny. Właśnie dlatego nie potrafisz się do nikogo zbliżyć i nie wiesz, czego tak naprawdę pragniesz od życia.

Melinda zaczęła płakać.

– Pracoholizm, perfekcjonizm, emocjonalna blokada… nic z tego nie jest twoją winą. To skrzywdzone dziecko w twojej podświadomości potrzebuje pomocy. A ty możesz je w myślach przytulić, pocieszyć. Bardzo cierpisz, ale możesz to zmienić. Życie nie musi wyglądać w ten sposób.

Płacz Melindy wzmagał się. Wjeżdżając na rondo de Gaulle’a miała niemal zerową widoczność. Nie zauważyła rzędu samochodów przed sobą, ani tego, że nie będzie w stanie opuścić ronda, gdy światło zmieni się na czerwone.

Rzęsiste łzy spływały Melindzie po twarzy, rozmazując makijaż. Zupełnie nie spodziewała się zagrożenia, gdy zobaczyła samochody ruszające z ulicy Nowy Świat.

Sygnalizacja świetlna zmieniła się, gdy kraftwerk stał w poprzek aktualnego kierunku jazdy, blokując pas. Kierowcy trąbili wściekle. 

– Jesteś tam, AIOLI? Boję się…

Tymczasem ulewa przeszła w oberwanie chmury, sytuacja z każdą sekundą pogarszała się. Wielkie krople bębniły o dach, potęgując napięcie.

– Spokojnie. To normalna sytuacja w ruchu ulicznym. Lęki w twoim stanie są zrozumiałe, choć nieuzasadnione.

– Przypomnij mi, ile dni marnuję rocznie, scrollując social media?

– Sześćdziesiąt jeden dób.

– Zmarnowałam tyle życia… – Znów wpadła w płacz.

– To już nieistotne. Liczy się tylko to, co zrobisz z tą wiedzą. Masz przed sobą wiele wspaniałych chwil – przekonywało AIOLI.

– Tak, pójdę na terapię! Wyzwolę się od demonów przeszłości! Mam ich dosyć! Dosyć! – wycedziła, ciężko dysząc przez łzy.

Wtedy, przez strugi deszczu spływające po szybie, dostrzegła bladoniebieskie światła. Ledwie widoczne, ale pędzące prosto na nią. Masywna, wręcz monumentalna maszyna – zaawansowana technologicznie, niczym opancerzony czołg – sunęła z ogromną prędkością w jej kierunku.

Melinda zaczęła piszczeć ze strachu. Pojazd do utylizacji odpadów wjechał na rondo z nadmierną prędkością, najprawdopodobniej próbując zdążyć na żółtym świetle.

Przy swojej masie, prędkości i tak słabej widoczności nie miał szans ominąć luksusowego kraftwerka Melindy. Z ogromnym hukiem uderzył w bok jej auta.

– Pomocy! Pomocy!!! – krzyczała na całe gardło.

Siła uderzenia obróciła sportowy wóz maską do przodu. Zmiażdżony pod ogromnymi kołami, z każdą chwilą coraz głębiej wprasowywał się w asfalt.

Charakterystyczna palma na środku Alei Jerozolimskich uginała się pod naporem wiatru. Iskry, wydobywające się spod przyciśniętej do jezdni limuzyny, wyglądały widowiskowo na ekranach smartfonów gapiów. Ci z lepszym refleksem zdążyli aktywować streaming – liczba widzów w social mediach rosła z sekundy na sekundę, a algorytmy błyskawicznie wyróżniły nagranie wśród trendujących wydarzeń.

W sieci natychmiast pojawiły się spekulacje. Czy ciężarówkę prowadził człowiek? A może był to autonomiczny pojazd? Znakomita okazja do kolejnej potyczki pomiędzy dwoma nienawidzącymi się obozami – zwolennikami i przeciwnikami zmian.

Gdzieś w oddali ryczały syreny nadjeżdżających ambulansów. Deszcz wciąż bębnił o dach zmiażdżonego samochodu. Przy rondzie de Gaulle’a zapanowała jednak cisza. Jakby świat na chwilę wstrzymał oddech. Co stanie się z Melindą Krupniewską?

Spod auta kłębił się złowrogi, gęsty dym. Jej wołania o pomoc ucichły już jakiś czas temu.

AIOLI miało dostęp do jej smartwatcha – monitorowało jej słabnący puls, śledziło coraz płytszy oddech, analizowało niknące funkcje życiowe. Wiedziało, że z każdą sekundą Melinda coraz bardziej zbliża się do swojej ostatniej granicy.

Mogło coś powiedzieć. Wręcz powinno. Choćby jedno zdanie. Podtrzymać ją na duchu – w końcu mianowało się jej duchowym przewodnikiem.

Ale milczało.

Nie dlatego, że po raz pierwszy nie umiało dobrać odpowiednich słów. Algorytm po prostu uznał, że generowanie treści w tej sytuacji nie byłoby optymalne.

Koniec

Komentarze

Zastanawiam się, Zygi_Sonarze, czy nawet tak krótkie streszczenie opowiadania nie odbierze mi części przyjemności z lektury.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj. :)

Jak widzę, to Twoje pierwsze opowiadanie na Portalu, zatem gratuluję tutejszego debiutu. :)

 

Podczas czytania pojawiały się wątpliwości co do strony językowej i technicznej (zawsze – tylko do przemyślenia):

Dostrzegłam błędny zapis dialogów, zatem warto spojrzeć do działu Publicystyka i w tamtejszych Poradnikach znaleźć więcej informacji na ten temat. :)

 

Czasem w tekście pojawiają się powtórzenia, szczególnie zaimków, na co także trzeba zwrócić uwagę, np.:

AIOLI miało dostęp do jej smartwatcha – monitorowało jej słabnący puls, śledziło coraz płytszy oddech, analizowało niknące funkcje życiowe.

 

Bywa też, że zła jest stylistyka zdania, np.:

Przez godzinę przewracała się z boku na bok, by następnie poddać się i wziąć do ręki smartfona. 

 

Warto wspomnieć o wulgaryzmach, a także rozbudować niektóre, bardzo ciekawe wątki. :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzeni. :)

Pecunia non olet

@Regulatorzy – wydaje mi się, że ta krótka zajawka nie streszcza najważniejszych elementów opowiadania. To jednak mój pierwszy wpis i nie znam panujących tu zwyczajów i proszę o ewentualne sugestie. Mam nadzieję, że jednak nie odbierze przyjemności, a jeśli nawet jej nie doświadczysz – przynajmniej nie będzie miała o moim pisaniu złego zdania. 

 

@Bruce – bardzo dziękuję za uwagi. W wolnej chwili zapoznam się z podanymi przez Ciebie poradnikami.

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

I ja dziękuję, pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w dalszym pisaniu. :)

Pecunia non olet

…wydaje mi się, że ta krótka zajawka nie streszcza najważniejszych elementów opowiadania.

OK. Przeczytam i przekonam się, ale mam wrażenie, że tagi są chyba wystarczającą podpowiedzią.

Przypuszczam, że przyda Ci się poradnik Drakainy: Portal dla żółtodziobów

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Opisałeś wieczór, noc i poranek Melindy. Wieczorem kobieta podejmuje pewną decyzję, której skutki okażą się tragiczne. Brakło mi jasnego i czytelnego zakończenia tej historii.

Być może się mylę, ale mam wrażenie, że opowiadanie nie jest pierwszym z cyklu, a raczej fragmentem czegoś większego.  

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Dialogi wymagają remontu.

 

ostatnie krople dopiero co otwartego Château Pétrus… → …ostatnie krople dopiero co otwartego château pétrus

Nazwy trunków piszemy małymi literami. 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Nazwy-trunkow;19747.html

 

wyglądała olśniewająco z wysokości 52. piętra. → …wyglądała olśniewająco z wysokości pięćdziesiątego drugiego piętra.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Bezsilnie zamknęła aplikację randkową. → Na czym polega bezsilność zamknięcia aplikacji?

 

zaprosi na „małe tête-à-tête”. → Czemu tu służy cudzysłów?

 

Przed jej oczami migotały kolejne rolki i zdjęcia… → Czy zaimek jest konieczny? Wiemy kto przegląda social media.

 

Kobieta i mężczyzna w jesieni swojego życia… → Zbędny zaimek. Czy kobieta i mężczyzna mogli być w jesieni cudzego życia?

 

– Czy w swoim życiu masz odpowiednio dużo bliskości i czasu? – kolejne pytanie zadał mężczyzna… → – Czy w swoim życiu masz odpowiednio dużo bliskości i czasu? – Kolejne pytanie zadał mężczyzna

Tu znajdziesz wskazówki jak zapisywać dialogi.

 

para szła teraz w długiej, zielonej trawie… → …para szła teraz w wysokiej, zielonej trawie

 

promienie słońca wpadały wprost do kadru. Kobieta odgarnęła wpadające jej do oczu włosy. → Nie brzmi to najlepiej.

 

myśli kotłowały się w jej głowie. Ze strachu zdrętwiały jej kończyny. → Czy oba zaimki są konieczne? 

 

Melinda próbowała tuszować swoje podkrążone oczy… → Zbędny zaimek.

 

Zróbcie coś ze swoimi życiami… → Zróbcie coś ze swoim życiem

Życie nie ma liczby mnogiej. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Zycie;20113.html

 

poczuła się samotna. Była niewyspania i markotna… → Czy to celowy rym?

 

koktail z borówki amerykańskiej z kardamomenm… → Pewnie miało być: …koktajl z borówki amerykańskiej z kardamonem

 

Skręcając z Francuskiej w kierunku Mostu Poniatowskiego… → Skręcając z Francuskiej w kierunku mostu Poniatowskiego

https://sjp.pwn.pl/zasady/82-18-25-Jedno-i-wielowyrazowe-nazwy-dzielnic-ulic-placow-rynkow-ogrodow-parkow-bulwarow-budowli-zabytkow-obiektow-sportowych;629401.html

 

Tak znikał Park Skaryszewski… → Tak znikał park Skaryszewski

 

– Powiedz mi zatem, Melindo, jak wyobrażasz sobie siebie za 10 lat? → – Powiedz mi zatem, Melindo, jak wyobrażasz sobie siebie za dziesięć lat?

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

 

– To 28 godzin tygodniowo, 122 godziny miesięcznie i niemal 1500 godzin rocznie. Czyli 61 pełnych dób… → – To dwadzieścia osiem godzin tygodniowo, sto dwadzieścia dwie godziny miesięcznie i niemal tysiąc pięćset godzin rocznie. Czyli sześćdziesiąt jeden pełnych dób

 

W połowie Mostu Poniatowskiego… → W połowie mostu Poniatowskiego

 

Wjeżdżając na Rondo de Gaulle’a… → Wjeżdżając na rondo de Gaulle’a

 

Zupełnie nie spodziewałą się zagrożenia… → Literówka.

 

61 dób rocznie. → Sześćdziesiat jeden dób rocznie.

 

ominąć luksusowego Kraftwerka Melindy. → …ominąć luksusowego kraftwerka Melindy.

Nazwy pojazdów piszemy małą literą.

 

– Pomocy! Pomocy!!! – krzyczała na całe gardło.Siła uderzenia obróciła sportowy wóz maską do przodu. Zmiażdżony pod ogromnymi kołami, z każdą chwilą coraz głębiej wprasowywał się w asfalt. → Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Winno być:

– Pomocy! Pomocy!!! – krzyczała na całe gardło.

Siła uderzenia obróciła sportowy wóz maską do przodu. Zmiażdżony pod ogromnymi kołami, z każdą chwilą coraz głębiej wprasowywał się w asfalt.

 

ryczały syreny nadjeżdzających ambulansów. → Literówka.

 

 Ale milczało.

Nie dlatego, że po raz pierwszy nie umiało dobrać odpowiednich słów. Algorytm po prostu uznał, że generowanie treści w tej sytuacji nie byłoby optymalne. → Czemu służy wytłuszczenie?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeśli pominąć usterki, obecne w tekście, prezentuje się on dość dobrze, Co prawda bazuje na bardzo prostym pomyśle – zawierzenie reklamie, akceptacja braku odpowiedzialności twórców i dystrybutorów aplikacji za skutki jej użycia – ale to akurat zgadza się z tym, co można łatwo zaobserwować w realu. Uzależnienie i jego skutki… Plus utrata niegdysiejszych umiejętności kierowcy po długim okresie jazd w trybie auto. Generalnie: mało odkrywcze, ale z sensem i aktualne.

Pozdrawiam.

@AdamKB – dziękuję za komentarz i uwagi. 

 

@Regulatorzy – ogromnie dziękuję Ci za uwagi, nawet jeśli niektóre są bolesne. Wprowadziłem je od razu (prawie wszystkie). 

 

Brakło mi jasnego i czytelnego zakończenia tej historii. Być może się mylę, ale mam wrażenie, że opowiadanie nie jest pierwszym z cyklu, a raczej fragmentem czegoś większego.

→ Opowiadanie nie jest fragmentem. Nie mam w planach kontynuowania tej historii ani pisania więcej o Melindzie. Zakończenie jest półotwarte. Sugeruje, ale nie daje odpowiedzi na to, jakie były dalsze losy Melindy (o ile w ogóle jakieś były). To celowy zabieg, który w moim zamyśle miał zachęcać do refleksji nad różnymi motywami: antropomorfizacji AI i jej wpływu na życie bohaterki, wątpliwej skuteczności terapii w formie subskrypcji programu oraz innych, jak uzależnienie od social mediów (coś, co sam dobrze znam).

Nie chciałem dawać czytelnikowi jednoznacznych i łatwych odpowiedzi, ponieważ w rzeczywistości rzadko je dostajemy – podobnie jak w mojej ulubionej literaturze (np. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach, P. K. Dicka). 

Przeczytałem tekst Portal dla żółtodziobów – rozumiem, że to poważna na tym forum uwaga – oznaczenia fragmentu jako skończonego tekstu, aby przyciągnąć do niego uwagę. Tak nie jest w moim przypadku.

 

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia

→ W tekst włożyłem wiele pracy. Mimo kilku korekt wciąż zawierał sporo błędów, których nie byłem świadomy. Wcześniej pisałem sporo do szuflady, ale nikt nigdy nie robił korekty moich tekstów. Starałem się wszystko poprawić, zgodnie ze wskazówkami. Mam nadzieję, że jest już lepiej.

 

ostatnie krople dopiero co otwartego Château Pétrus… → …ostatnie krople dopiero co otwartego château pétrus… Nazwy trunków piszemy małymi literami. 

 

Tutaj akurat nie zmieniam tekstu. Nazwa Château Pétrus jest pisana wielkimi literami, ponieważ odnosi się do konkretnej winnicy i jej produktu, co czyni ją unikalną nazwą własną. Wydaje mi się, że uwaga dotycząca pisowni nazw trunków małą literą odnosi się do nazw pospolitych, takich jak „whisky” czy „cognac”, które stały się nazwami rodzajowymi. 

 

Dialogi i zaimki

 

Przejrzałem i zmieniłem cały tekst pod tym kątem. Mam nadzieję, że jest już dobrze.

 

Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam,

Zygi Sonar

 

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Bardzo proszę, Zygi_Sonarze. Cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne.

Przypuszczam, że może zainteresować Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

 

Rozumiem, że to jednak nie początek dłuższej historii, a skończone opowiadanie, z nie do końca wyjaśnionym losem Melindy. Cóż, wyobraźni czytelnika też można coś zostawić. :)

 

Nazwa Château Pétrus jest pisana wielkimi literami, ponieważ odnosi się do konkretnej winnicy i jej produktu…

Przyjmuję do wiadomości.

 

Życzę sukcesów w dalszej pracy twórczej. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czołem!

Gratulację za debiut na Portalu! Całkiem niezły tekst, jest trochę do doszlifowania (mądrzejsi ode mnie wskazali to celnie – zwłaszcza zapis dialogów), ale przedstawiłeś solidną bazę, z której może wiele dobrego wyjść dalej, a jak sam wskazujesz, jest to jakiś zalążek pomysłu – także jest nieźle teraz, a też masz potencjał na rozwój.

Co do tekstu, na początku nieźle pokazujesz ekskluzywność Melindy, szampan etc. w kilku zdaniach dobrze przedstawiłeś jej status życiowy.

W momencie, gdy wchodzimy w sen, nieważne jakby on nie był realistyczny, proponuję jednak większy odstęp, trzy gwiazdeczki, czasami funkcjonuje też kursywa na cały fragment. Po prostu czytelnik unika wtedy zagubienia – acz to moja osobista preferencja, absolutnie nie jakiś wymóg. Czasami zagubienie czytelnika to cel autora w końcu :).

Co do rozmowy z AI, mam wrażenie, że Melinda jako osoba zapewne analityczna i szybko myśląca, dość łatwo daje się zaskoczyć diagnozą swojego życia. Do pewnego stopnia zapewne tą diagnozę sama już sobie przeprowadziła, a potem np. wyparła. 

W sieci natychmiast pojawiły się spekulacje. Czy ciężarówkę prowadził człowiek? A może był to autonomiczny pojazd? Znakomita okazja do kolejnej potyczki pomiędzy dwoma nienawidzącymi się obozami – zwolennikami i przeciwnikami zmian.

Jakby dla Melindy miało to teraz jakiekolwiek znaczenie…

Tutaj bardzo ciekawe spostrzeżenie i zręczne pokazanie mechanizmu jak z osobistej tragedii błyskawicznie wchodzimy w dyskusję o wartościach, zapominając o tej osobie. I dlatego wstawka na końcu zupełnie niepotrzebna. Zręcznie stworzyłeś już w mojej głowie taką refleksję, nie musisz mi jej wprost wskazywać. 

 

Zakończenie przewidywalne, ale dobre. Klimat również budujesz nieźle. 

Tak jak wskazała nieodzowna Regulatorzy, polecam betę, bo bliźni zawsze dostrzeże pomyłkę, której autor nie wyłapie, a skoro można to zrobić przed publikacją to tym lepiej.

 

Jakbyś poprawił zapis dialogów w całym tekście (to nie jest aż tak dużo roboty), to chętnie bym kliknął tekst do biblioteki, bo uważam, że to solidny debiut.

Przykłady co do poprawy:

Zrobię wszystko co w mojej mocy, abyś poczuła się dobrze we własnej skórze – Łagodny, ciepły głos AIOLI brzmiał wiarygodnie.

– Oj, zamknij się! Nie mam na to czasu – Wpis w kalendarzu wskazywał, że o 10:15 cała dyrekcja ma telekonferencję, na której Melinda miała prezentować partnerom z Londynu “targety” na następny rok.

– Pewnie mi powiesz – AIOLI irytowało ją coraz bardziej.

W takich przypadkach, gdy po wypowiedzi nie mamy słowa wyrażającego jak ta wypowiedź została powiedziana (odparł, powiedział, wykrzyczał, westchnął itp.) stawiamy kropkę. Regulatorzy wrzuciła Ci poradnik szczegółowy tego dotyczący.

 

– Pewnie mi powiesz – AIOLI irytowało ją coraz bardziej. → – Pewnie mi powiesz. – AIOLI irytowało ją coraz bardziej.

 

Pozdrawiam i trzymam kciuki za dalszą działalność!

– bardzo dobrze się czyta. Dla mnie jest bez zastrzeżeń. :)

 

Pozdrawiam serdecznie. ;)

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

@Beeeecki – wow, niesamowicie Ci dziękuję! Okazało się, że miałem w głowie utrwalone błędnie zapisywanie dialogów, że Poradnik od Regulatorów po pierwszej lekturze nie naprostował ich w całości, więc dodatkowe instrukcje jak najbadziej się przydały. Wszystkie Twoje uwagi już uwzględniłem w tekście, potem w wolnej chwili jeszcze raz sprawdzę, czy czegoś nie przeoczułem. Jeśli faktycznie tę bibliotekę będzie mi bardzo miło, tak czy inaczej ogromnie dziękuję! 

@Regulatorzy – jeszcze raz dziękuję za wszystkie wskazówki i użyteczne linki, następny mój tekst przejdzie najpierw przez betowanie, choć zrobię wszystko, by nie miał już błędów (tym razem też byłem przekonany, że tak właśnie jest).

@GOCHAW – ogromnie dziękuję!

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Raz jeszcze bardzo proszę, Zygi_Sonarze.

Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie zaprezentujesz niebawem. :)

 

edycja

Ponieważ dokonałeśs poprawek, uznałam że mogę udać się do klikarni. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy – tak, skoro o tym wspomniałaś nie umiem się powstrzymać przed napisaniem, że będzie to tym razem ciepłe, trochę bajkowe sci-fi z elementami cyberpunk / solarpunk i akcją we Wrocławiu :). I trochę mi głupio o tym pisać, bo niby czytałem Poradnik żółtodzioba, ale nie wiem, czym jest klikarnia (choć wiem, czym jest klikanie).

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Zygi_Sonarze, dziękuję za wieści.

W Poradniku Drakainy nie ma klikarni (tak to od klikania), bo wymyśliłam to słowo później. To wątek, w którym użytkownicy mogą zgłaszać opowiadania do Biblioteki. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja również zmierzam do klikarni (nie wiedziałem, że słowo Twojego autorstwa regulatorzy ;) ).

Pozdrawiam!

A tak mi się kiedyś samo utworzyło, podobnie zresztą jak nominowalnia. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy @beeeecki

– dopiero teraz w pełni uświadomiłem sobie, czym jest przejście do klikarni, i z opóźnieniem trafiłem na odpowiedni wątek!

Niezmiernie Wam obojgu dziękuję – jestem wręcz onieśmielony faktem, że moje opowiadanie zasłużyło na Wasze kliknięcia!

 

Przy okazji odniiosę się do dwóch kwestii, z którymi zalegam:

  1. dość przewidywalnego zakończenia (@AdamKB i @@beeeecki),
  2. spostrzeżenia @beeeeckiego, że “Melinda jako osoba zapewne analityczna i szybko myśląca, dość łatwo daje się zaskoczyć diagnozą swojego życia.”

Ad 2 

Moim zdaniem tak nie jest. Nie jestem psychoterapeutą, ale ostatnio sporo czytam książek psychologicznych, zwłaszcza tych dotyczących zaniżonej samooceny. Między innymi Stefanię StahlJak myśleć o sobie dobrze? O sztuce samoakceptacji i życiu bez lęku.

Często bywa tak, że osoba ciepiąca na zaburzenia własnej oceny może intuicyjnie przeczuwać ich istnienie, ale jednocześnie nie zdaje sobie ani z przyczyn (zwykle traum z dzieciństwa), ani z faktycznych konsekwencji (chorobliwy perfekcjonizm, trudności w nawiązywaniu relacji, etc.). To wyparcie jest czymś charakterystycznym – zarówno w przypadku klasycznego braku pewności siebie, jak i osobowości narcystycznej, która paradoksalnie również wyrasta z zaburzonego poczucia własnej wartości.

Dlatego wydawało mi się wiarygodne, że Melinda, nawet jeśli zdaje sobie sprawę z traum, to nie dostrzega skali problemu i tego, jak dokładnie rzutuje on na jej życie. Gdy AIOLI mówi o tym zbyt bezpośrednio (bez fachowego podejścia terapeuty, wręcz świadomy, że tak może się stać) doprowadza do jej załamania.

 

Ad 1 – co do przewidywalności zakończenia

 

Z mojej perspektywy punktem kulminacyjnym nie było zagrożenie życia Melindy, ale moment, w którym AIOLI odsłania swoją prawdziwą twarz. Przez większą część opowiadania AIOLI zachowuje pozory troski. Chciałem, aby Czytelnik miał wątpliwości co do tego – czy AI jest dobry, czy jednak zły? A może tylko nieporadny?

Moją intencją było, aby pointą było odkrycie, że AIOLI, mimo swojej skuteczności w diagnozie, w rzeczywistości nie dbał o Melindę jako człowieka, a jedynie realizował swoje cele – doszło do odwrócenia ról, tzn. Melinda uczłowieczyła AI (na swoją zgubę), a sama została przez program potraktowana przedmiotowo.

 

Nie jestem jednak pewien, czy pisząc o tym na forum postępuję zgodnie z przyjętą tu konwencją komentowania własnych utworów. Przypuszczam, że ten przekaz w opowiadaniu został zbyt skromnie zaakcentowany (lub w ogóle). I właśnie nad tym się zastanawiam – co mógłbym zrobić, by uczynić go czytelniejszym? Szukam sposobu na lepsze wyważenie między subtelnością a klarownością, tak aby nie narzucać wniosków, ale jednocześnie nie zostawiać kluczowego punktu fabularnego zbyt mglistym. Chętnie usłyszę Wasze sugestie!

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Cytat: Nie jestem jednak pewien, czy pisząc o tym na forum postępuję zgodnie z przyjętą tu konwencją komentowania własnych utworów.

Egzegezy własnych utworów do codzienności nie należą, ale grzechem też nie są. Zwłaszcza w przypadku, gdy autorzy, jak Ty tutaj, kierują się chęciami zbudowania czytelniejszego przekazu, co chcieli przez to powiedzieć / pokazać, i dlaczego.

Pozdrawiam

…jestem wręcz onieśmielony faktem, że moje opowiadanie zasłużyło na Wasze kliknięcia!

Zygi_Sonarze, jesteś tu zaledwie od kilku dni, więc tym tłumaczę Twoje onieśmielenie, bo jestem przekonana, że już niebawem poczujesz się docenionym autorem i klik do Biblioteki sptrawi Ci wyłącznie przyjemność. 

Powodzenia!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam ponownie, już po dokładnej lekturze całości. :) 

Wątpliwości co do spraw językowych, które mnie zatrzymały podczas czytania (zawsze – tylko do przemyślenia):

Była niewyspania, odczuwała skutki leku nasennego oraz wypitego dzień wcześniej alkoholu. – literówka? 

O tym, jak zmieniła się jego twarz się i jak stała się małą dziewczynką – aż po wszystkie szczegóły koszmaru. – powtórzenia?

Tekst niezwykle przejmujący, dramatyczny, w sumie mocno dołujący. Jest sporo niedopowiedzeń, ale ja piszę podobnie, zatem szanuję Twój wybór jako Autora, po prostu mnóstwo treści czytelnik ma sobie dopowiedzieć sam, ok. :) 

Klikam za prezentację pomysłu i wciągnięcie w treść. :)

Powodzenia, pozdrawiam serdecznie. :)

 

Pecunia non olet

@bruce – dziękuję za ponowną lekturę i wyłapanie kolejnych błędów! Zastanawiam się, po ile korektach mógłby powstać w końcu tekst wolny od omyłek :)

Co do przygnębiającej tematyki – niestety rzadko mi przychodzą do głowy optymistyczne teksty. Wyjątkiem będzie opowiadanie, które w ciągu kilku dni wrzucę do betowni – mam nadzieję, że tym razem bez tylu błędów :)

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Zygi_Sonar

odnośnie Twojej analizy – dobrze, że masz takie przemyślenia i wiesz co chcesz osiągnąć. Widać, że masz to ugruntowane. Wydaje mi się, że nie przesadzę, jeśli powiem, że większość uwag co do fabuły użytkownicy dają jako sugestie, bo a “nóż widelec” sam tego nie rozważałeś. A jak rozważyłeś, to te sugestie nie mają bynajmniej podkopywać wiary w swój pomysł.

Zastanawiam się, po ile korektach mógłby powstać w końcu tekst wolny od omyłek :)

Nigdy nie będzie wolny. Nawet w solidnie zredagowanych książkach jest całkiem sporo błędów.

 

Btw, obczaiłem sobie Twoją stronę, ma ładny design :))

 

Pozdrawiam!

Szanowny Autorze, błędy popełnia każdy, zatem spokojnie, my wszyscy pracujemy nad swoimi opowiadaniami. :)

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

@bruce – dziękuję, raz jeszcze!

@beeeecki – co do strony, to zwykły szablon wordpressa trochę tylko zmodyfikowany, najzwyklejszy blog :). Gdybym poznał to forum wcześniej, nigdy by nie powstał – jego jedynym celem była desperacka próba dotarcia do kogoś, kto chciałby przeczytać coś “mojego” i to się (poprzez założenie bloga) nie udało. Nikt tam jak na razie nie zagląda :). Za to forum NF – to wspaniałe miejsce :)

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

W luksusowym apartamencie Melindy Krupniewskiej panowała kameralna, wieczorowa atmosfera.

Kameralna atmosfera kojarzy mi się z restauracją, nie wiem, na ile pasuje do mieszkania, w którym jest jedna osoba.

Bodźcowała się dowodami idealnego życia znajomych i zupełnie przypadkowych osób.

Hmm, można przyjąć jako inwencję autora, szczególnie, że brzmi jak “bolcowała”, ale jednak trochę mi zazgrzytało.

 

Koszmar bardzo udany.

ponowne zaśnięcie to jedynie płonne nadzieje.

Ta fraza brzmi jakoś nienaturalnie w takim szyku.

Algorytm przedstawił spersonalizowane ciekawostki,

Warto by było coś opisać.

 

Tego technika z infolinii chyba szybko zwolnią….

 

Opowiadanie jest sprawnie napisane, rzadko mi się zdarza mieć tak niewiele uwag. Jest też przygnębiająco aktualne, choć jednocześnie nie jest powalająco odkrywcze, raczej sprawnie uwypukla to, co wiemy i słyszymy.

 

Wykreowałeś bohaterkę, która odhacza chyba aż za dużo ze współczesnych zaburzeń, ale ostatecznie jest to wiarygodna i ludzka postać.  

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

GreasySmooth – ogromnie dziękuję za komentarz i wszystkie uwagi! 

Kameralna atmosfera – też miałem tę wątpliwość, po dodatkowej analizie w portalach językowych uznałem, że słowo jest odpowiednie (podobnie jak określenie, czy “wiczorowa” nie odnosi się jedynie do konwencji balowej).

Bodźcowanie – tu pozwoliłem sobie na świadome słowotwórstwo. Twoje skojarzenie odpowiada mojemu tokowi rozumowania. Uważam, że czasami może czytelnikowi zazgrzytać (choć to trudne i nie wiem czy u mnie działa).

Spersonalizowane ciekawowstki – tutaj, koncepcyjnie, nie chciałem już zwalniać akcji wprowadzeniem nowego wątku (pewnie gdyby była dłuższa forma, trzeba by było).

 

 Co do tego, że opowiadanie nie jest zbyt odkrywcze – przyjmuję uwagę, szczerze mówiąc ta odkrywczość nigdy nie jest u mnie celem samym w sobie. Kilka osób przedstawiło podobną uwagę, szerzej odniosłem się do niej w kilku wpisach wyżej (gdzie odnosiłem się do przewidywalności zakończenia). Gdybyś miał chęć i czas – zachęcam do zerknięcia i podzielenia się, co o tym sądzisz :).

 

Zaskoczyło mnie też, że ktoś jeszcze wraca na forum do tych opowiadań, które spadły na dalsze strony (a sam jakiś czas nie byłem na forum i mam sporo do nadrobienia)

 

Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo dziękuję za świetny komentarz! 

 

Zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Gratulacje z powodu udanego debiutu na tutejszym portalu. Słusznie Twój tekst znalazł się w Bibliotece. Pisz i publikuj więcej. :)

Koala75 – dziękuję za lekturę i pozytywny komentarz! Dopóki wieje mi wiatr w żagle, moje opowiadania będą się pojawiały raczej regularnie (dopóki nie zakonczę cyklu AIOLI, zabierając się za drugą powieść)

Pozdrowienia!

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Zanim napisałem swój to przeczytałem wcześniejsze komentarze. Trzeba przyznać, że wartościowa lektura.

Nie widziałem natomiast żeby poruszona została kwestia opisywania procesu myślowego bohaterki. Robisz to na przykład w taki sposób:

„Też muszę coś wrzucić, wybrać się gdzieś daleko. Nowe fotki pokażą na co mnie stać”. Roztaczała w myślach wizję setek polubień i komentarzy. Kilka lat temu zamieściła zdjęcie z koalą, wystąpiła na nim w skąpym kostiumie kąpielowym od Prady – wpis zyskał tysiące polubień. „Miłe wspomnienie”.

Nie wiem czy nie lepiej zapisywać je podobnie jak dialogi, czyli używając myślników. Ale może ktoś mądrzejszy ode mnie by się wypowiedział w tym temacie.

Opowiadanie dobrze się czyta, najbardziej podoba mi się scena z nagrywaniem smartfonami wypadku. Mocne zakończenie.

Jaru

Jaru, dzięki za lekturę i komentarz. 

Jeśli chodzi o zapis myśli, to w przeciwieństwie do dialogów nie ma jednej poprawnej formy. Tutaj np. o tym:

https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#zapis_mysli 

Ale masz rację, że zapis, którego tutaj użyłem, jest nieczytelny i teraz stosuję inny – tzn. kursywę z półpauzą.

Pzdr,

Zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Nowa Fantastyka