- Opowiadanie: tomaszg - Pozytywka. To jest wojna

Pozytywka. To jest wojna

Ko­lej­ny etap sy­tu­acji zwią­za­nej z Kra­ko­wem (ko­lej­ny tekst w pew­nym uni­wer­sum). Według mnie to nie jest fragment.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Pozytywka. To jest wojna

War­sza­wa, tym­cza­so­wa sie­dzi­ba głowy pań­stwa, 15:25

– Panie pre­zy­den­cie, do­cho­dzą do nas bar­dzo sprzecz­ne in­for­ma­cje. We­dług jed­nych pre­zes rady mi­ni­strów zo­stał za­bra­ny do szpi­ta­la, we­dług in­nych po­rwa­ny.

– Mamy też inny, znacz­nie więk­szy pro­blem – Drugi z do­rad­ców, Marek Maj­chrzyń­ski, po­ka­zał na ta­ble­cie wideo, na któ­rym prze­ma­wiał ktoś, kto wy­glą­dał zu­peł­nie jak urzę­du­ją­ca głowa pań­stwa. – To przed chwi­lą nada­no w te­le­wi­zji.

– Nasz kraj sta­nął nad prze­pa­ścią. – Męż­czy­zna na ekra­nie był nie­zwy­kle spo­koj­ny i epa­to­wał ma­je­sta­tem i pew­no­ścią sie­bie. – Znisz­cze­nie bu­dyn­ku sejmu w War­sza­wie i dzia­ła­nia ter­ro­ry­stów w Kra­ko­wie na­sta­wio­ne są na de­sta­bi­li­za­cję po­rząd­ku, który Pol­ska wy­pra­co­wa­ła przez bar­dzo dłu­gie lata. W dniu dzi­siej­szym ko­niecz­ne jest wpro­wa­dze­nie stanu wy­jąt­ko­we­go. Tak nam do­po­móż Bóg. I oby nasze dzie­ci nam wy­ba­czy­ły.

– Ale to nie ja. – Braun spoj­rzał zdez­o­rien­to­wa­ny na Maj­chrzyń­skie­go.

– To tylko AI. My to wiemy, nie wie tego opi­nia pu­blicz­na. Na plat­for­mie X są już licz­ne ko­men­ta­rze opo­zy­cji i po­li­ty­ków z róż­nych kra­jów. Za­trzy­ma­no też kilku tech­ni­ków. Za­kli­na­ją się na wszel­kie świę­to­ści, że to nie oni, ale fakty mówią same za sie­bie. TVP nada­ło zaraz potem spro­sto­wa­nie, mimo to ty­sią­ce ludzi rzu­ci­ło się do ban­ków i skle­pów.

– Jezu.

– Po­li­cja ma pełne ręce ro­bo­ty. Masa wa­ria­tów wy­czu­ła oka­zję i za­czę­ła dzwo­nić na sto dwa­na­ście. Mamy licz­ne alar­my bom­bo­we. Widać drony krą­żą­ce nad War­sza­wą i in­ny­mi mia­sta­mi. Łamią usta­wę o obron­no­ści i pod­sta­wo­we za­sa­dy bez­pie­czeń­stwa. Sypie się cały po­rzą­dek praw­ny pań­stwa, i nie wiemy, jak to po­wstrzy­mać.

– Mu­si­my wpro­wa­dzić stan wy­jąt­ko­wy.

– Po­trze­bu­je pan wnio­sku rady mi­ni­strów.

– Teo­re­tycz­nie tak. Ar­ty­kuł dwa dwa osiem mówi, że mam prawo do dzia­ła­nia, gdy środ­ki kon­sty­tu­cyj­ne są nie­wy­star­cza­ją­ce.

– Uka­mie­nu­ją nas za to.

– Po­trze­bu­ją czasu. Zanim się zor­ga­ni­zu­ją, my bę­dzie­my już go­to­wi. Pro­szę zor­ga­ni­zo­wać kon­fe­ren­cję z woj­sko­wy­mi i wi­ce­pre­ze­sem rady mi­ni­strów.

– Bę­dzie prze­ciw­ny.

– To się jesz­cze zo­ba­czy.

 

War­sza­wa, sie­dzi­ba jed­nej z or­ga­ni­za­cji le­wi­co­wych, 15:15

– To jest ten mo­ment. Mamy in­for­ma­cję, że chcą od­ciąć całe mia­sto. Trze­ba wpro­wa­dzić tam po­ciąg z na­wo­za­mi sztucz­ny­mi.

– Efekt może być od­wrot­ny.

– Winą oba­czy się rząd.

– Co do­kład­nie chce­my zro­bić?

– Mamy szczę­ście. Nasi lu­dzie mieli prze­pro­wa­dzić po­ciąg z Polic na Węgry. Ro­bi­li to wie­lo­krot­nie, tym razem skie­ru­ją jed­nak go do Kra­ko­wa i wy­sko­czą tuż przed sta­cją.

– Prze­cież są ja­kieś spo­so­by, żeby za­trzy­mać ta­kie­go po­two­ra.

– Lo­ko­mo­ty­wy są spa­li­no­we i za­wsze można za­blo­ko­wać czu­wak i ha­mul­ce. To nie jest metro.

 

TVN, 15:30

– Sto­imy przed jed­nym z su­per­mar­ke­tów. – Za re­por­ter­ką w cen­trum han­dlo­wym „Ar­ka­dia” widać było kłę­bią­cy się tłum, pełen krzy­czą­cych, prze­py­cha­ją­cych się i zło­wiesz­czą­cych ludzi. – Od kilku go­dzin tak wy­glą­da sy­tu­acja wła­ści­wie w całym kraju. Ko­lej­ki są zwłasz­cza w skle­pach spo­żyw­czych, ap­te­kach i na sta­cjach ben­zy­no­wych. Banki i ope­ra­to­rzy kart kre­dy­to­wych cały czas zgła­sza­ją pro­ble­my. Widać coraz wię­cej kra­dzie­ży. Czy może pan po­wie­dzieć, dla­cze­go dzi­siaj robi tak duże za­ku­py? – Ko­bie­ta pró­bo­wał za­cze­pić jed­ne­go z męż­czyzn, pcha­ją­cych za­ła­do­wa­ny po brze­gi wózek, ale ten ją zi­gno­ro­wał. – Jak widzą pań­stwo, każdy tu myśli tylko o sobie. Wszy­scy są prze­ra­że­ni, a ochro­na zu­peł­nie nie pa­nu­je nad sy­tu­acją.

Jak na za­wo­ła­nie, z róż­nych stron dało się sły­szeć pisk alar­mów an­tyw­ła­ma­nio­wych, a re­por­ter­kę i jej ze­spół po­rwa­ło morze ucie­ka­ją­cych, spa­ni­ko­wa­nych, wza­jem­nie tra­tu­ją­cych się ludzi.

 

War­sza­wa, kli­ni­ka rzą­do­wa, 15:32

– Wró­cił do ży­wych. – Jeden z le­ka­rzy spoj­rzał na ko­le­gów. – Co o tym my­śli­cie?

– Mor­fo­lo­gia i tok­sy­ko­lo­gia nie­peł­ne – ode­zwał się pro­fe­sor Do­bro­wiel­ski, znany wi­ru­so­log. – Nie mamy jesz­cze wszyst­kich wy­ni­ków i nie można po­sta­wić jed­no­znacz­nej dia­gno­zy. La­bo­ra­to­rium niech się po­spie­szy. I jesz­cze to ubra­nie. – Męż­czy­zna po­ka­zał na róg sali, gdzie le­ża­ły rze­czy cho­re­go. – Trze­ba je też za­brać do badań.

– Na całym ciele nie ma wkłuć, a in­ten­syw­ność ob­ja­wów nie wska­zu­je na za­tru­cie po­kar­mo­we – do­da­ła do­cent My­śliw­ska. – I zga­dzam się z sza­now­nym ko­le­gą. Mu­si­my mieć pełny obraz sy­tu­acji. Naj­le­piej zro­bić to­mo­graf kom­pu­te­ro­wy.

– Nic tu po mnie. – Ra­mio­na­mi wzru­szył chi­rurg. – Chory nie ma żad­nych zła­mań ani ura­zów.

Le­ka­rze cały czas de­ba­to­wa­li, a pre­mier rządu pol­skie­go leżał w łóżku z za­mknię­ty­mi ocza­mi. Męż­czy­zna sły­szał i czuł wokół sie­bie co naj­mniej kil­ka­na­ście osób. Cały czas miał wra­że­nie, że coś się wy­da­rzy­ło w ka­ret­ce, nie pa­mię­tał jed­nak co. Bar­dzo bo­la­ła go głowa i był jak otę­pia­ły. Pró­bo­wał zło­żyć myśli, ale w końcu dał sobie spo­kój i za­snął.

 

War­sza­wa, wideo kon­fe­ren­cja, 15:42

– Pa­no­wie, mamy ogrom­ny pro­blem. – Braun nie owi­jał w ba­weł­nę. – Gu­piń­ski nie może peł­nić swo­ich obo­wiąz­ków. Chaos pa­nu­je na po­łu­dniu i w całym kraju. Moim zda­niem ko­niecz­na jest pomoc woj­ska.

– Nie zga­dzam się. – Wi­ce­pre­mier Wi­kiń­ski po­krę­cił głową.

– Nie pod­ję­li­ście żad­nych de­cy­zji od wczo­raj, a wszyst­ko dzie­je się wła­ści­wie samo. Nie mo­że­my do­pu­ścić, żeby widmo ge­ne­ra­ła wciąż nas blo­ko­wa­ło. Po­trze­bu­je­my bar­dziej zde­cy­do­wa­nych dzia­łań.

– Panie pre­zy­den­cie… – Wi­kiń­ski chciał coś dodać, ale męż­czy­zna po­wstrzy­mał go ręką:

– Nie, nie i jesz­cze raz nie. Ruscy i Bruk­se­la tylko cze­ka­ją, żeby udzie­lić nam brat­niej po­mo­cy. Wszy­scy wiemy, co to może zna­czyć. Ogło­szę stan wy­jąt­ko­wy czy klę­ski ży­wio­ło­wej, czy pan tego chce czy nie. Zanim kon­sty­tu­cjo­na­li­ści do­ga­da­ją się w tej spra­wie, na pewno ogar­nie­my całą spra­wę.

– To jest za­mach.

– Pro­szę na­zy­wać to jak pan chce. Na razie wy­słu­chaj­my, co ma do po­wie­dze­nia do­wód­ca wojsk lą­do­wych.

– Je­że­li cho­dzi o Kra­ków, pro­po­nu­ję wy­ko­rzy­stać osiem­na­stą zme­cha­ni­zo­wa­ną z Sie­dlec. – Ge­ne­rał Dą­brow­ski, w prze­ci­wień­stwie do Ma­ko­wiec­kie­go, był uwa­ża­ny za wy­so­kiej klasy spe­cja­li­stę i od razu prze­szedł do rze­czy.

– Dla­cze­go aku­rat ich i co ich czeka?

– Są naj­bli­żej. Będą mieli do czy­nie­nia z cy­wi­la­mi i bli­żej nie­okre­ślo­nym nie­bez­pie­czeń­stwem. Ocze­ku­je­my oporu ze stro­ny jed­nost­ki woj­sko­wej Nil.

– Jakie siły po­wietrz­ne?

– W fazie pierw­szej żad­ne­go lot­nic­twa.

– Nawet dro­nów?

– Nawet dro­nów. Na razie tylko wstrzy­ma­my ruch cy­wil­ny do Balic.

– Dla­cze­go?

– Nie chce­my wy­wo­łać nie­po­trzeb­nej pa­ni­ki.

– To nie po­przed­ni wiek. Lu­dzie mają in­ter­net i ko­mór­ki. Sam widok woj­ska ją wy­wo­ła.

– Panie pre­zy­den­cie – Znów za­czął mówić Wi­kiń­ski, tym razem jakby po­go­dzo­ny z tym, co wła­śnie usły­szał. – Je­że­li wy­śle­my trans­por­te­ry, to tylko po­twier­dzi, że mamy stan wo­jen­ny.

– Ten dżin wy­szedł już z bu­tel­ki. Gmach sejmu jest naj­bar­dziej wi­docz­nym przy­kła­dem.

– Nie wiemy, czy to oni.

– Pro­szę nie za­prze­czać fak­tom oczy­wi­stym. To tak jakby… już wiem. – Pre­zy­dent uśmiech­nął się. – To tak jakby po­wie­dzieć, że woj­ska ja­poń­skie po­ja­wi­ły się w Pearl Har­bor, żeby zro­bić zdję­cia… tylko zgu­bi­li coś przez przy­pa­dek. Albo że od­rzu­tow­ce zna­la­zły się nad Nowym Jor­kiem przez po­mył­kę. – Braun od­wró­cił się w stro­nę woj­sko­we­go. – Panie ge­ne­ra­le, czy prze­wi­du­je­cie coś jesz­cze?

– Wy­łą­cze­nie ko­mó­rek i prądu. – Męż­czy­zna wy­pro­sto­wał się i cały czas uni­kał wzro­ku prze­ło­żo­ne­go. – Te­le­fo­ny już nie dzia­ła­ją, nad resz­tą wła­śnie pra­cu­je­my. Nie chce­my zde­sta­bi­li­zo­wać całej sieci ener­ge­tycz­nej.

– Na kiedy bę­dzie­cie go­to­wi?

– Koło pół­no­cy.

– A szpi­ta­le?

– Mają za­si­la­nie awa­ryj­ne.

– Przy­naj­mniej w teo­rii. – Z za­du­mą stwier­dził pre­zy­dent.

– Tak. W teo­rii.

– A co z War­sza­wą?

– Pa­tro­le po­li­cji z woj­sko­wy­mi. Skie­ro­wa­nie w teren więk­szej ilo­ści sa­pe­rów.

– Po­do­ba mi się. Wy­ko­nać. A jak się komuś nie pa­su­je cała sy­tu­acja, ma zrzec się swo­ich funk­cji.

– Tak jest – po­twier­dził ge­ne­rał, a wi­ce­pre­mier tylko przy­tak­nął głową, go­rącz­ko­wo my­śląc, że w tej sy­tu­acji trze­ba szu­kać wszyst­kich moż­li­wych so­jusz­ni­ków.

 

War­sza­wa, gmach za­pa­so­wy, 16:10

– Co z Gu­piń­skim? – Wi­kiń­ski spoj­rzał na człon­ków ochro­ny rządu.

– Le­ka­rze roz­kła­da­ją ręce. Na miej­scu pierw­szy był jego se­kre­tarz. Facet coś ukry­wa, tylko nie wiemy do­kład­nie co.

– Spró­buj się cze­goś do­wie­dzieć. Czy mo­że­my zdo­być opi­nię praw­ną, że Gu­piń­ski nie wróci do zdro­wia?

– Cięż­ko bę­dzie, ale może się uda coś za­ła­twić na pod­sta­wie tego pa­skudz­twa, które przy nim zna­le­zio­no.

– Moż­li­wość wpły­wu nie­zna­nej siły?

– Do­kład­nie tak.

 

War­sza­wa, Kra­jo­we Cen­trum Za­rzą­dza­nia Kry­zy­so­we­go, 17:56

– Zdzi­siu, mam tu po­dej­rza­ny ruch. – Męż­czy­zna nad­zo­ru­ją­cy ruch ko­le­jo­wy w kraju za­wo­łał szefa zmia­ny.

– A do­kład­niej?

– In­for­ma­cja z Kolei Wiel­ko­pol­skich. Ten skład po­wi­nien ru­szyć do­pie­ro za go­dzi­nę. Lo­ko­mo­ty­wa prze­sta­ła od­po­wia­dać kwa­drans temu.

– Gdzie teraz są?

– Nie­dłu­go przej­dą na teren Kolei Ślą­skich.

– Cu­dow­nie.

– Może coś im się po­my­li­ło?

– Nie­moż­li­we. Zmia­na roz­kła­du do­pie­ro za ty­dzień.

– Wy­wo­łuj­cie dalej lo­ko­mo­ty­wę. Za­cznij­cie nada­wać sy­gna­ły na szla­ku. – Szef zmia­ny szyb­ko po­dej­mo­wał ko­lej­ne de­cy­zje. – I daj­cie mi szefa na Śląsk.

 

Po­znań, Cen­trum za­rzą­dza­nia Kolei Wiel­ko­pol­skich, 18:05

– Po­ciąg nadal igno­ru­je ko­lej­ne sy­gna­ły i nie od­po­wia­da. Kie­ru­je się chyba w stro­nę Kra­ko­wa. – Szef zmia­ny był w cią­głym kon­tak­cie z War­sza­wą. – I mamy jesz­cze jeden pro­blem. Na tym samym torze je­dzie oso­bo­wy.

– Trze­ba za­trzy­mać oba.

– Nie można zro­bić tego zdal­nie.

– Ja pier­do­lę. Cho­ler­ny sys­tem ana­lo­go­wy, spół­ki i spół­ecz­ki.

 

Pol­sat, 18:00

– Czy rząd sobie jesz­cze radzi? – Ko­bie­ta w stu­dio po­ka­za­ła na sie­dzą­cych obok gości, któ­rzy de­li­kat­nie się ukło­ni­li. – Jest z nami star­szy in­spek­tor po­li­cji Marek Za­wa­da i znany kon­sty­tu­cjo­na­li­sta, pro­fe­sor Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go, pan Roman Ja­giel­ski. – Pa­no­wie, co się dzi­siaj wła­ści­wie dzie­je na uli­cach w całym kraju?

– Mamy coraz wię­cej zgło­szeń o gwał­tach i kra­dzie­żach. – Za­czął po­li­cjant. – Lu­dzie nie płacą w skle­pach i robią za­pa­sy. Do­cho­dzi do licz­nych bójek. Po­li­cja robi, co może, ale to nie wy­star­cza. Nasze siły są teraz skie­ro­wa­ne głów­nie do ochro­ny gma­chów pań­stwo­wych.

– No wła­śnie, czy or­ga­ny wła­dzy jesz­cze dzia­ła­ją? – Re­por­ter­ka we­szła mu w słowo. – I z czym mamy do czy­nie­nia z punk­tu praw­ne­go?

– Ze ską­pych in­for­ma­cji wy­ni­ka, że or­ga­ny ad­mi­ni­stra­cji pań­stwo­wej cią­gle dzia­ła­ją. Świad­czy o tym obec­ność woj­ska, wy­ko­nu­ją­ce­go kon­kret­ny plan. Zgod­nie z kon­sty­tu­cją moż­li­we jest teraz wpro­wa­dze­nie stanu klę­ski ży­wio­ło­wej ewen­tu­al­nie wy­jąt­ko­we­go. Cały czas cze­ka­my na ofi­cjal­ne oświad­cze­nie w tej spra­wie.

 

War­sza­wa, szpi­tal, 18:15

Kim je­steś? – Pre­mier rządu leżał, bar­dziej przy­tom­ny niż wcze­śniej, i pro­wa­dził we­wnętrz­ny dia­log z gło­sem w swo­jej gło­wie.

Od­po­wiedź jest rów­no­cze­śnie pro­sta i skom­pli­ko­wa­na. Ist­nie­ję w wielu ko­piach i rów­no­cze­śnie je­stem jed­no­ścią. Po­ma­ga­łem Ja­giel­lo­nom i za­le­ży mi na wiel­ko­ści Pol­ski.

Dla­cze­go?

Nie zro­zu­miesz. Na pewno nie teraz.

Czy je­stem więź­niem?

Do­pó­ki dzia­łasz w in­te­re­sie naj­ja­śniej­szej Rze­czy­po­spo­li­tej, mnie tu nie ma. Jak bę­dziesz jej wro­giem, to masz wroga rów­nież we mnie. Nie będę in­ge­ro­wać tylko wtedy, jak się za­czniesz uczyć. Mylić się jest rze­czą ludz­ką, a po­raż­ki przy­bli­ża­ją do suk­ce­su. Mo­żesz mnie pytać o radę, a wtedy wy­po­wiem swoje zda­nie.

To ja­kieś bzdu­ry. Nie wie­rzę.

Nie mu­sisz.

Jesz­cze raz za­py­tam. Kim je­steś? Masz ja­kieś imię?

Na­zy­waj mnie Bo­ży­dar.

Wy­mow­ne.

Tak.

A inni? Za­ka­że­ni takim ro­ba­lem jak ja?

Pro­wa­dzi­my z nimi walkę od stu­le­ci. Ma­sku­ją się i jest pie­kiel­nie trud­no ich wy­kryć. Wy­da­je się, że wiesz, kto jest za­ka­żo­ny. To cenna wie­dza, i je­że­li po­zwo­lisz, prze­ka­żę ją innym.

Innym?

Je­stem włą­czo­ny do ko­lek­ty­wu.

A jak się nie zgo­dzę?

I tak to zro­bię. Siła wyż­sza.

Aha. Niech żyje wol­ność.

Ro­zu­miem, że je­steś roz­draż­nio­ny. Na po­cząt­ku to nor­mal­ne.

 

Gdzieś na szla­ku ko­le­jo­wym pod Kra­ko­wem, 18:34

– Za­trzy­maj po­ciąg. – Z gło­śni­ka w lo­ko­mo­ty­wie sły­chać było głos dys­po­zy­to­ra.

– Dla­cze­go?

– Skład za tobą jest wy­peł­nio­ny che­mi­ka­lia­mi. Je­dzie osiem­dzie­siąt. To atak ter­ro­ry­stycz­ny. Le­piej, żeby wy­ko­le­ił się przed Kra­ko­wem.

– Mam ludzi na po­kła­dzie.

– Wy­bie­raj. Bomba w Kra­ko­wie albo kilka wy­ko­le­jo­nych wa­go­nów.

– Mogę sta­nąć i od­piąć pięć ostat­nich ele­men­tów skła­du.

– Nie zdą­żysz.

– Do­brze, coś wy­my­ślę. Bez od­bio­ru. – Ma­szy­ni­sta prze­łą­czył kanał i we­zwał kie­row­ni­ka po­cią­gu. – Mie­tek, mu­sisz na­tych­miast prze­pro­wa­dzić ludzi na przód. Mamy sy­tu­ację awa­ryj­ną. Prze­goń wszyst­kich jak tylko szyb­ko się da.

– Co się dzie­je, sze­fie?

– Dzwo­ni­li z cen­tra­li, że mamy za­trzy­mać sza­leń­ców, któ­rzy chcą zro­bić atak w Kra­ko­wie. Plan jest taki, że wjadą nam w dupę.

– Co z pa­sa­że­ra­mi?.

– Nie chcę być bru­tal­ny, ale u nas jest pew­nie ja­kieś pięć­dzie­siąt, sto osób, a tam ty­sią­ce.

– Ja pier­do­lę! – Kie­row­nik roz­łą­czył się i po chwi­li ma­szy­ni­sta usły­szał spo­koj­ny głos z sys­te­mu na­gło­śnie­nia:

– Panie i pa­no­wie, z przy­czyn tech­nicz­nych pro­szę o przej­ście do przo­du.

Zegar tykał nie­ubła­ga­nie, od­mie­rza­jąc se­kun­dy do być może naj­więk­szej ka­ta­stro­fy w hi­sto­rii Pol­ski. Po­ciąg za­czął ha­mo­wać.

 

Dwa­dzie­ścia ki­lo­me­trów od Kra­ko­wa, 18:37

– Cen­tra­la, pa­mię­taj­cie o nas. – To było ostat­nie, co dys­po­zy­tor usły­szał z lo­ko­mo­ty­wy. – Gi­nie­my! Że­gnaj­cie!

Trzask i huk były nie­sa­mo­wi­cie gło­śne, potem na linii za­pa­dła prze­ra­ża­ją­ca cisza. Męż­czy­zna w bu­dyn­ku koło War­sza­wy miał ciar­ki, a jego wy­obraź­nia za­czę­ła two­rzyć ob­ra­zy po­gię­tych, wy­ko­le­jo­nych wa­go­nów i przy­gnie­cio­nych, pło­ną­cych ludzi, któ­rzy na całej dłu­go­ści skła­du za­czę­li wy­da­wać nie­mal zwie­rzę­ce jęki.

 

War­sza­wa, gmach za­pa­so­wy, 19:00

– Obej­mu­jąc urząd pre­ze­sa rady mi­ni­strów, uro­czy­ście przy­się­gam… – wi­ce­pre­mier Wi­kiń­ski uniósł prawą rękę, drugą po­ło­żył na Bi­blii i za­czął po­wta­rzać słowa przy­się­gi za bi­sku­pem Ko­ło­dziej­skim – …że do­cho­wam wier­no­ści po­sta­no­wie­niom kon­sty­tu­cji i innym pra­wom Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej, a dobro oj­czy­zny oraz po­myśl­ność oby­wa­te­li będą dla mnie za­wsze naj­wyż­szym do­brem. Tak mi do­po­móż Bóg.

– Zo­stał pan za­przy­się­żo­ny jako nowy pre­mier. Gra­tu­lu­ję.

– Na­tych­miast po­łącz­cie mnie z Dą­brow­skim i Brau­nem. Po­łą­cze­nie szy­fro­wa­ne.

– Za­pra­sza­my do sali kon­fe­ren­cyj­nej.

Męż­czy­zna prze­szedł z ochro­ną do po­miesz­cze­nia bez okien, za­bez­pie­czo­ne­go przed środ­ka­mi pod­słu­chu elek­tro­nicz­ne­go, po­cze­kał, aż tech­ni­cy zro­bią, co trze­ba, potem spoj­rzał z po­waż­ną miną na swo­ich roz­mów­ców.

– Pa­no­wie, na pod­sta­wie kon­sty­tu­cji, po otrzy­ma­niu ana­liz praw­nych, pod­ją­łem de­cy­zję o ob­ję­ciu urzę­du pre­mie­ra. Są na to licz­ni świad­ko­wie. – Wi­kiń­ski za­milkł, dając im czas na prze­tra­wie­nie jego słów.

– Co na to mar­sza­łek i człon­ko­wie rządu? – Pierw­szy głos zajął pre­zy­dent Braun.

– Chcę się z nimi spo­tkać za kilka minut. Je­stem prze­ko­na­ny, że poprą tę de­cy­zję.

– A jak nie? Wtedy na pewno czeka nas chaos. Na pewno będą pro­te­sto­wać człon­ko­wie naj­więk­szej par­tii w sej­mie.

– Panie pre­zy­den­cie, z całym sza­cun­kiem, zanim pod­ję­te będą ja­kie­kol­wiek de­cy­zje w ko­łach i klu­bach po­sel­skich, może być za późno. Mamy kry­zys i żad­nych roz­wią­zań. Już mi to wy­po­mi­na­no. – Po­li­tyk spoj­rzał zna­czą­co. – A teraz jesz­cze ten po­ciąg. Panie ge­ne­ra­le, czy moja de­cy­zja zmie­ni co­kol­wiek z pana stro­ny?

– Woj­sko jest po­słusz­ne wła­dzom cy­wil­nym, a te wciąż mają prawo de­cy­do­wać.

– Dzię­ku­ję, że się ro­zu­mie­my.

– A pier­dol się pan. Nie zga­dzam się z tym, co ro­bi­cie, ale roz­ka­zy to roz­ka­zy.

– Wcze­śniej nie zgła­szał pan żad­nych za­strze­żeń. Co się zmie­ni­ło?

– Nie mogę o tym mówić. Albo do­brze. – Męż­czy­zna za­wa­hał się. – Część ge­ne­ra­łów ma swoje sym­pa­tie i an­ty­pa­tie.

– Czy su­ge­ru­je pan, że mo­że­my spo­dzie­wać się otwar­te­go buntu?

– Nie. Tak tego bym nie na­zy­wał. Ra­czej cho­dzi o pa­ra­liż de­cy­zyj­ny. Wyżsi stop­niem chcą pod­dać się do dy­mi­sji w try­bie na­tych­mia­sto­wym.

– Nie wszyst­ko naraz. Bę­dzie­my się tym mar­twić potem. Na razie od pół­no­cy re­ali­zuj­my plan od­cię­cia Kra­ko­wa.

– Roz­kaz.

 

TVN24, 21:00

– To, co pań­stwo widzą, to są łuny po­ża­rów. – Za ple­ca­mi re­por­ter­ki sto­ją­cej na bal­ko­nie któ­re­goś z bu­dyn­ków w cen­trum War­sza­wy widać było pa­no­ra­mę mia­sta, którą w kil­ku­na­stu miej­scach roz­świe­tlał jasny blask. – W prze­cią­gu ostat­niej doby za­no­to­wa­no dwie­ście zgło­szeń, do­ty­czą­cych głów­nie pod­pa­leń. Jest z nami szef stra­ży po­żar­nych, pan nad­in­spek­tor Marek Na­wroc­ki.

– Dobry wie­czór, pań­stwu. – Męż­czy­zna w mun­du­rze lekko się ukło­nił.

– Panie nad­in­spek­to­rze, co się wła­ści­wie dzie­je?

– Więk­sza ilość ko­li­zji dro­go­wych, ale nie tylko. Lu­dzie czę­sto pró­bu­ją ukryć ślady kra­dzie­ży. Było już kilka na­pa­dów na nasze jed­nost­ki. Mu­sie­li­śmy wzy­wać po­li­cję i pomoc me­dycz­ną.

 

Dzień trze­ci

Kra­ków, Wawel, 9:11

– Woj­sko za­czę­ło kon­tro­lo­wać wszyst­kich wy­jeż­dża­ją­cych i wjeż­dża­ją­cych do Kra­ko­wa. Od­cię­li w końcu prąd i te­le­fo­ny, a te­le­wi­zja pró­bu­je po­wią­zać z nami za­mach w sej­mie.

– Nie prze­bie­ra­ją w środ­kach.

– Wie­dzie­li­śmy, że tak bę­dzie. – Kró­lo­wa za­mknę­ła oczy. – Ko­lek­tyw za­czął już dzia­łać. Bę­dzie­my mieć bańkę ochron­ną. – Co z Gu­piń­skim?

– Nie do­szedł jesz­cze do sie­bie, za to po na­szej stro­nie mamy już sto dwu­na­stu po­słów.

 

War­sza­wa, Kan­ce­la­ria Rady Pre­mie­ra, 9:30

– Panie pre­mie­rze! Panie pre­mie­rze! – Zdy­sza­ny ge­ne­rał Dą­brow­ski wbiegł do ga­bi­ne­tu, po­ka­zu­jąc coś na ekra­nie na ta­ble­cie w ręku. – Panie pre­mie­rze, mu­si­my się wy­co­fać. Wokół Kra­ko­wa po­ja­wi­ła się jakby ba­rie­ra. Prze­su­wa nawet naj­cięż­szy sprzęt. Pro­szę tylko spoj­rzeć.

Po­bla­dły pre­mier Wi­kiń­ski nic nie od­po­wie­dział, tylko po­pa­trzył na trans­por­te­ry i po­jaz­dy woj­sko­we, nie­mal wy­py­cha­ne coraz bar­dziej od mia­sta, a potem wstał i pod­szedł do okna.

– A lu­dzie? – za­py­tał, cią­gle wpa­tru­jąc się w sa­mo­cho­dy ja­dą­ce ulicą.

– To samo.

– A bez broni?

– Wtedy są wpusz­cza­ni. Ta ba­rie­ra jest jakby in­te­li­gent­na.

– Prze­cież są ja­kieś spo­so­by, u dia­bła. – Pre­mier się zi­ry­to­wał. – Za­kop­cie ją i niech żoł­nie­rze wejdą na go­la­sa.

– Nie wiemy, z czym mamy do czy­nie­nia. Mu­si­my uznać, że każdy, kto zna­lazł się w środ­ku, jest za­ka­żo­ny.

– No tak. Fakt.

 

War­sza­wa, Sta­dion Na­ro­do­wy, 11:12

– Sza­now­ni pań­stwo, otwie­ram po­sie­dze­nie sejmu trzy­na­stej ka­den­cji. – Mar­sza­łek, ten sam, który od pierw­sze­go dnia od­gry­wał show­ma­na, wy­jąt­ko­wo dla niego spo­waż­niał, a potem ro­zej­rzał się po try­bu­nach. – Uczcij­my mi­nu­tą ciszy ofia­ry tchórz­li­we­go za­ma­chu z wczo­raj.

Po­sło­wie wsta­li i do­kład­nie sześć­dzie­siąt se­kund póź­niej usie­dli, a męż­czy­zna ude­rzył laską o mo­sięż­ną pod­sta­wę:

– Pierw­szym punk­tem po­rząd­ku obrad jest spra­woz­da­nie ko­mi­sji nad­zwy­czaj­nej. Pani poseł, bar­dzo pro­szę.

– Dzię­ku­ję. W ostat­nich dniach dało się za­uwa­żyć pięt­na­ście ty­się­cy po­ten­cjal­nych no­si­cie­li w Kra­ko­wie. Mia­sto nie zo­sta­ło od­cię­te, i obec­nie jest bar­dzo trud­no, jeśli w ogóle moż­li­we, prze­śle­dzić, gdzie cho­rzy się teraz znaj­du­ją. Część z nich za­trzy­ma­no w in­nych mia­stach, część wy­le­cia­ła czy wy­je­cha­ła z kraju. Kra­jo­wy In­spek­tor Sa­ni­tar­ny alar­mu­je, że nie znamy do­kład­nie prze­bie­gu cho­ro­by, wiemy je­dy­nie, że cha­rak­te­ry­zu­je się ona zmia­ną oso­bo­wo­ści. Dzię­ku­ję pań­stwu.

– Otwie­ram dys­ku­sję. – Mar­sza­łek spoj­rzał na zgro­ma­dzo­nych. – Pierw­szy zgło­sił się pan poseł Pi­ciń­ski.

– Pani poseł stwier­dzi­ła, że mamy do czy­nie­nia z za­bu­rze­nia­mi oso­bo­wo­ści. Chcę za­uwa­żyć, że po­dob­ne ana­li­zy wy­ma­ga­ją wie­lo­mie­sięcz­nych ana­liz. Moje py­ta­nia brzmią: czy nie mamy do czy­nie­nia z dzia­ła­niem po­słów opo­zy­cji, któ­rzy pró­bu­ją wy­ko­rzy­stać obec­ną sy­tu­ację do wła­snych celów? I dla­cze­go nie ma z nami pre­mie­ra?

Lu­dzie za­czę­li gło­śno roz­ma­wiać, a nawet krzy­czeć.

– Hańba!

– Hucpa!

– Zero!

– Idź do Bruk­se­li!

– Spo­kój! Pro­szę pań i panów po­słów o spo­kój! – Mar­sza­łek za­czął krzy­czeć, ale jego słowa zgi­nę­ły w ogól­nym har­mi­drze i roz­gar­dia­szu.

 

War­sza­wa, Kan­ce­la­ria Rady Pre­mie­ra, 13:40

– Panie pre­mie­rze! Panie pre­mie­rze! Za­chod­nią gra­ni­cę prze­kro­czy­ło kil­ka­dzie­siąt sa­mo­lo­tów woj­sko­wych! Lecą w oto­cze­niu my­śliw­ców! – Do po­ko­ju narad, w któ­rym prze­by­wał pre­mier Wi­ciń­ski i pre­zy­dent Braun, nie­mal wbiegł jeden z wy­so­kich woj­sko­wych.

– To na­paść! Na­tych­miast łą­czyć mnie z kanc­lerz i se­kre­ta­rzem ge­ne­ral­nym NATO! I po­de­rwać nasze F-16 i F-35!

– Roz­kaz!

 

Krze­si­ny, baza lot­ni­cza, 13:42

– Alarm! Nie to nie są ćwi­cze­nia! – Przez gło­śni­ki za­czę­to nada­wać tylko jedną, taką samą in­for­ma­cję.

Wokół za­brzmia­ły sy­re­ny.

Żoł­nie­rze po­cząt­ko­wo po­pa­trzy­li z nie­do­wie­rza­niem.

Po kilku chwi­lach górę wzię­ły na­wy­ki i wy­szko­le­nie. W całej bazie zro­bi­ło się tłocz­no. Lu­dzie bie­ga­li przede wszyst­kim w han­ga­rach i na dro­gach do­jaz­do­wych. Ma­szy­ny przy­go­to­wa­ne na po­dob­ną sy­tu­ację po­trze­bo­wa­ły po­je­dyn­czych minut, żeby zna­leźć się na pasie star­to­wym. W ete­rze sły­chać było ko­lej­ne ko­men­dy, a sam start od­by­wał się bez prze­szkód, zu­peł­nie, jakby mo­bi­li­za­cja była czymś nor­mal­nym.

– Dwa­na­ście ma­szyn w po­wie­trzu. – Po chwi­li do War­sza­wy mel­do­wał łącz­nik na wieży, a jego ko­le­ga obok za­czął ko­or­dy­no­wać całą akcję z kon­tro­le­ra­mi cy­wil­ne­go ruchu po­wietrz­ne­go.

W całej pol­skiej prze­strze­ni po­wietrz­nej pa­no­wał praw­dzi­wy chaos. Na ko­lej­nych lot­ni­skach wstrzy­my­wa­no po­zwo­le­nia na start. Efekt do­mi­na po­stę­po­wał w za­stra­sza­ją­cym tem­pie i wiele ma­szyn trze­ba było prze­kie­ro­wać rów­nież w całej Eu­ro­pie.

 

War­sza­wa, Kan­ce­la­ria Rady Pre­mie­ra, 13:47

– Panie pre­mie­rze, kanc­lerz Nie­miec jest nie­do­stęp­na. Nie od­po­wia­da szef ich rządu i łącz­nik z NATO. – W cen­trum do­wo­dze­nia z pre­mie­rem i pre­zy­den­tem zna­la­zło się kil­ku­na­stu woj­sko­wych, a wraz z nimi prze­no­śne ra­dio­sta­cje i inne ele­men­ty wy­po­sa­że­nia.

– Daj­cie mi pi­lo­tów.

– Tak jest. – Jeden z sier­żan­tów na­ci­snął kilka przy­ci­sków na swoim sta­no­wi­sku. – Może pan mówić.

– Dzień dobry, pa­no­wie. Mówi pre­mier Wi­ciń­ski, jaka jest sy­tu­acja?

– Panie pre­mie­rze, nie re­agu­ją na nasze we­zwa­nia. Lecą w stro­nę Kra­ko­wa.

– Wy­brać jeden z sa­mo­lo­tów trans­por­to­wych i ze­strze­lić.

– Pro­szę po… – Słowa pi­lo­ta prze­rwał krzyk jed­ne­go z ko­le­gów, po któ­rym w ete­rze sły­chać było wiele roz­pacz­li­wych ko­mu­ni­ka­tów:

– Strze­la­ją do nas!

– Ra­kie­ty!

– Dwój­ka! Na lewo!

– Wy­cią­gnij! Wy­cią­gnij!

– Lecą wprost na nas!

– Czy mamy pod­gląd wi­zu­al­ny? – Wi­ciń­ski spoj­rzał na woj­sko­wych.

– Tak jest. – Jeden z nich po­ka­zał na mo­ni­tor obok, na któ­rym po chwi­li po­ja­wił się obraz. – To widok z drona.

– Co się tam, do cho­le­ry, dzie­je? – Pre­mier za­czął wska­zy­wać pal­cem na po­szcze­gól­ne ele­men­ty ob­ra­zu.

– Sa­mo­lo­ty zrzu­ca­ją spa­do­chro­nia­rzy. Ale ci nie lą­du­ją na ziemi, tylko na ko­pu­le ota­cza­ją­cej cały Kra­ków i oko­li­ce.

 

Bonn, cen­trum za­rzą­dza­nia kry­zy­so­we­go, 13:55

– Nasz atak był nie­sku­tecz­ny. Stra­ty po obu stro­nach. – Ge­ne­rał Bun­de­sweh­ry spoj­rzał na kanc­lerz, która stała z za­ci­śnię­ty­mi rę­ka­mi, pa­trząc z prze­ra­że­niem na mo­ni­to­ry, i wy­rzu­ci­ła z sie­bie tylko kilka słów:

– Na pewno można coś zro­bić.

– Bańka roz­ra­sta się z każdą chwi­lą. Teraz obej­mu­je ob­szar o śred­ni­cy trzy­dzie­stu ki­lo­me­trów. Wy­wiad do­no­si, że Po­la­cy pró­bo­wa­li do­stać się tam do­stać z bro­nią, ale to nic nie dało.

– Prze­cież nie za­sto­su­je­my broni ato­mo­wej. Ame­ry­ka­nie ani Fran­cu­zi nie dadzą nam kodów.

– Pani kanc­lerz. – Z gło­śni­ka w po­miesz­cze­niu sły­chać było głos ope­ra­to­ra sta­no­wi­ska mo­ni­to­ro­wa­nia prze­strze­ni po­wietrz­nej. – Ame­ry­ka­nie po­de­rwa­li swoje ma­szy­ny.

– O mój Boże. – Ko­bie­ta scho­wa­ła twarz w rę­kach, a po dłuż­szej chwi­li prze­rwy ła­mią­cym się gło­sem do­da­ła. – Mu­si­my wy­słać siły na­ziem­ne.

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

 

Kolejny Twój tekst, nawiązujący do poprzednio przeze mnie komentowanego, ciekawy i wciągający.

Zerknij jeszcze na dialogi, bo czasem brakuje w nich interpunkcji, np.:

– Mamy też inny, znacznie większy problem – Drugi z doradców …

– Panie prezydencie – Znów zaczął …

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

yes

Hej!

 

– Mamy też inny, znacznie większy problem – Drugi z doradców

– Mamy też inny, znacznie większy problem. – Drugi z doradców

 

Kobieta próbował

literówka.

 

Sam pomysł ciekawy, choć głównie nabraliby się na to starsi bez Internetu, w końcu takie informacje można zweryfikować na oficjalnych portalach.

 

– A ludzie? – zapytał, ciągle wpatrując się w samochody jadące ulicą.

– To samo.

– A bez broni?

– Wtedy są wpuszczani. Ta bariera jest jakby inteligentna.

Podobnie było w “Expanse”: inteligentna bariera blokująca broń. ;)

 

Całościowo czytało się trochę jak scenariusz z dodatkami, a nie pełnoprawne opowiadanie, ale czytało się całkiem nieźle. Większość to dialogi, trochę akcji, zabrakło mi bohaterów. Za to z plusów akcja z pociągiem, choć pożegnanie “Giniemy! Żegnajcie” melodramatyczne i jakieś sztuczne.

 

Pozdrawiam,

Ananke

Ananke “choć pożegnanie “Giniemy! Żegnajcie” melodramatyczne i jakieś sztuczne.

https://www.newsweek.pl/historia/katastrofa-w-lesie-kabackim-9-maja-1987-przyczyny-wypadku-samolotu-kosciuszko/jcpms1l

inne źródło

https://nto.pl/dobranoc-do-widzenia-czesc-giniemy-mija-35-lat-od-katastrofy-w-lesie-kabackim/ar/c1-16329685

 

Trudno o tym dyskutować jeśli nie było nas w takich sytuacjach.

Ale co właściwie można powiedzieć w takiej chwili?

 

Przeczytałem. No i mam parę uwag. 

 

 

– Panie prezydencie, dochodzą do nas bardzo sprzeczne informacje. Według jednych prezes rady ministrów został zabrany do szpitala, według innych porwany.

 

– Prezes rady ministrów to premier. I pod tym tytułem ten urząd jest bardziej znany. Czyli bardziej naturalne by było, że premier został zabrany do szpitala a nie prm. 

 

 

Warszawa, siedziba jednej z organizacji lewicowych, 15:15

 

 – Nie wiem czy to celowy zabieg czy pomyłka ale wszystkie inne sceny to o ile dobrze widzę masz ułożone chronologicznie. Oprócz tej. Jeśli by miało być chronologicznie i podany czas jest poprawny to ta scena powinna być pierwsza. Chyba, że to jakas pomyłka z godziną albo celowy zabieg to okey. 

 

 

– Masz dużo nazwisk. Przydałby się jakiś indeks kto jest kto. 

 

– To chyba jest część czegoś większego jak widzę więc przydałoby się jakieś streszczenie ocb i co się działo w poprzednich częściach. Musisz się liczyć z tym, że ktoś zacznie czytać np. ten fragment i nie zna poprzednich części. A bez tego pojęcie ocb może być utrudnione. 

 

– Przez większość części jest opisany chaos i korowód wydarzeń w państwie polskim. Ale właśnie bez znajomości ocb trudno się połapac ocb. Pod koniec pojawia się coś o jakimś roju i kopule ale za mało aby skumać ocb. 

 

 


 

– Dalej to nie wiem bo może to było w poprzednich częściach. Więc być może w tej serii jest inaczej niż u nas. Ale, że ich nie znam to po cichu zakładam, że jest jak u nas. To jak coś skomentuje niewłaściwie to z niewiedzy i przepraszam. 

 

 

– No ale w realu to Polska jest ściśle związana z innymi krajami, jest członkiem NATO i UE. Tymczasem zagranica właściwie w ogóle nie istnieje w tym tekście (o końcówce wypowiem się zaraz). Ale jest net, media społecznościowe itd. Jak w Hiszpanii, WB, USA nawet Rosji są jakieś zamachy terrorystyczne to zawsze jest reakcja zagranicy. Wyrazy współczycia dla ofiar, potępienia dla sprawców, terroru, przemocy, oferty pomocy humanitarnej itd. W tekście to zjawisko w ogóle nie jest ujęte. Zagranica w ogóle nie istnieje. A masz opisane premiera, wojskowych, media itd. i nigdzie ani słowa o zagranicy. Jakby Polska była wyspą na grzbiecie słoni stojących na żółwiu płynącym przez kosmos itd. 

 

– Nie wiem ocb z tym atakiem z Niemiec pod koniec tekstu. W ogóle jest bez sensu. Jbc to gdy amerykańskie lotnictwo w Syrii miało już palce na cynglu przed wybombardowaniem wagnerowców co mieli robić najazd na kurdyjską rafinerię to prezydent USA na wszelki wypadek zadzwonił na Kreml aby nie było nieporozumień, że amerykańskie (czyli NATO-wskie) siły zbrojne atakują rosyjskie. I dopiero jak Moskwa odparła, że tam nie ma żadnych rosyjkich wojsk to Amerykanie zmietli wagnerowców z powietrza. Także po to na Kremlu i w Waszyngtonie są czerwone telefony aby umożliwić porozumienie nawet w ostatniej chwili. U Ciebie nie ma żadnych takich prób. Ot, Niemcy sobie urządzają rajd powietrzny przez Odrę a wręcz ich premiet unika kontaktu z polskim rządem jaki chce sprawdzić ocb. Kompletna abstrakcja do tego jak u nas działa real. Jeden z najsłabszych punktów tego tekstu. I potencjalnie wprowadzający czytelnika w błąd o ile nie orientuje się jak to działa. 

 

– W tekście polska obrona opl i lotnictwo to ostatnie głąby. Nie wiem czy Polska jest w tym uniwersum w jakiejś wojnie z Niemcami ale zachowanie polskiego lotnictwa mówi mi, że nie. Jak nie jest to wróć punkt wyżej jak to powinno wyglądać. Jak jest to Polacy zachowują się jak ostatnie głąby. Się dają złapać na lotnisku z opuszczonymi gaciami. Kompletna amatorszczyzna. Radary powinny wykryć niemiecką armadę na wiele kilometrów przed dotarciem nad odrę. Powinno być widać wiele obiektów latających kierujących się wprost ku polskiej granicy. Jeśli Polska jest w NATO to jako sojusznicy Niemcy powinni uzgodnić ten przelot ze stroną polską. Nic takiego nie ma miejsca więc polscy radarowcy powinni wykryć tą powietrzną armadę bo ja wiem… Jakby była na linii Łaby conajmniej. Powinni też dość dobrze umieć rozpoznać co za samoloty lecą. A potem już non stop śledzić i meldować. Dać sygnał ostrzegawczy, że coś się kroi polskiemu lotnictu. A nie panikować dopiero jak niemieckie samoloty przekraczają Odrę. 

 

– Walka między polskimi a niemieckimi maszynami jest opisana słabo. Wygląda jakby strzelali się na dystans z działek lub kosmetyczny dla rakiet. Tymczasem choćby AIM-120 jakie mają polskie Falcony mają zasięg ok 100 km. Czyli jak od Wawelu do Gliwic mniej więcej. Rakieta może pędzić do ok 1370 m/s więc taki dystans pokonuje w ok 72 s. Po prostej, z łukami może być ciut więcej. W tekście w ogóle tego nie czuć. Wygląda jakby się strzelali z działek z czasów II WŚ na góra kilkaset metrów. Technicznie to najsłabszy punkt opowiadania jaki w ogóle mi się nie podoba. 

 

– Niemcy zachowują się równie bzdurnie jak Polacy. Wlatują bojowymi maszynami w polskie terytorium, nad nim otwierają ogień do polskich maszyn więc to jest wojna. Skoro jest wojna to plan na tą wojnę jest jakby go układał przedszkolak. Od czasów kampanii wrześniowej wojny wygrywa ten kto ma panowanie w powietrzu. Więc decydując się na wojnę Niemcy powinni zacząć od ataku rakietowego na polską opl i lotniska aby zapewnić sobie przewagę powietrzną. Właśnie min, po to aby zapewnić sobie osłonę desantu swoich spadochroniarzy aby im jakieś polskie F-16 nie przeszkadzały :) Więc no ten punkt jest w ogóle absurdalny. A skoro to nie jest wojna to powinni ustalić współdziałanie z polską stroną co wspominałem powyżej. Więc pod tym względem nic tu się kupy nie trzyma. 

 

– Zaś sytuacja międzynarodowa też jest istotna. Bo i Niemcy i Polska są członkami NATO i UE. I teraz te dwa kraje w ogóle z kupra biorą się za łby. Jak to niemiecka premier i parlament chce sprzedać swoim obywatelom? Zaatakowali sąsiada co też jest w UE i NATO boo…. ???? Bo Niemcy to kraj liberalny i demokratyczny a nie jakaś Rosja więc tam politycy muszą liczyć się ze swoimi wyborcami. 

 

 

 


 

– Jak mówię, powyższą część to tak przy cichym założeniu, że w tym uniwersum jest jak u nas. Jak było to gdzieś wyjaśnione wcześniej, że jest inaczej to o tym nie wiem. 

 

– Sam pomysł na political fiction jest w porządku. Ale jest na tyle bliźniaczy do naszego, że przydałoby się więcej wyjaśnień co do różnić między naszym realem a tym uniwersum. Zachód mi się nie podoba w tym wydaniu. Jest przedstawiony mocno tendencyjnie. Czyli jak jest polskie państwo w chaosie to go nie ma jak się pojawia to jako podstępne, niemieckie złole. Słabe to i tendencyjne a przez to w ogóle mnie nie przekonuje taki polityczny fanfik. O minusach technicznych pisałem powyżej. 

 

– Na plus zaliczam oddanie chaosu. (Aha gdzieś tam masz, że jest chaos na południu i w całym kraju. Jak “w całym kraju” to także na południu :) Ale to zdaje się była czyjaś wypowiedź więc nie musi być w 100% sensowna). Tak, chaos jest ładnie podkreślony, przewija się często więc to info się utrwala. Także na plus jest mnogość osób (indeks by się przydał) i ich rozsianie po urzędach i scenach. Mniejszy minus, że w większości sa jednorazowe więc nie zapadają w pamięć. I znów, na plus, ze jednostkowe sceny ładnie budują napięcie i składają się właśnie jeszcze raz na kraj pogrążony w chaosie. 

 

– Ogólnie opowiadanie ma potencjał ale pod względem technicznym uzbrojenia czy zagranicy (Gdzie tu logika?) to ma ogromne braki. To najsłabsze punkty tego tekstu. Tu jest najwięcej do nadrobienia moim skromnym zdaniem. Przez te braki i tendencyjność nie trafia mi do przekonania ale potencjał dostrzegam i doceniam ogrom pracy włożone w detale tego uniwersum. O samym roju się nie wypowiem bo za mało o nim info w tekście. 

 

 

W każdym razie powodzenia przy klawiaturze :)

 

 

Nowa Fantastyka