- Opowiadanie: KlaraStarska - Czarny Kruk

Czarny Kruk

Podczas Halloween większość osób się bawi. Inni mają ręce pełne roboty. Po ciężkim dniu dobrze wypocząć przy szklaneczce czegoś mocniejszego. Zanurzyć się w dźwiękach muzyki. Odpłynąć.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Czarny Kruk

Kakofonia dźwięków huczała mi w głowie. Za nic nie chciała zamilknąć. Pisk opon, huk rozbijanych straganów i paniczne krzyki. Potem strzały, więcej krzyków. Jeszcze później szloch i zawodzenie, przecięte ostrym sygnałem karetki.

Na mokre ulice opadł żałobny całun mgły. Jutro miasto obudzi się inne. Teraz, kilka godzin po wydarzeniach, gdy zrobiło się zupełnie cicho, sceny zapisane na trwałe w umyśle odtwarzały się niczym zacięty film. Im ciszej było na zewnątrz, tym głośniej torturowały mnie wspomnienia. Wraz z zapadającą nocą, obrazy się wyostrzały. Cukierek albo psikus. Krew albo smakołyki. Ciągle jeszcze czułem tę mieszaninę zapachów w nozdrzach. Musiałem się napić.

"Czarny Kruk" był jeszcze otwarty. Nie była to najbardziej prestiżowa knajpa, ale jedyne miejsce, do którego mogłem iść o wpół do trzeciej nad ranem. Do którego chciałem iść. Siądę przy kontuarze, a Maks będzie nalewał mi shota za shotem, aż w końcu powie "Stary, chyba wystarczy. Wezwę taksówkę". Zamroczony alkoholem zasnę na kanapie, jak tylko przekroczę próg kawalerki. To był dobry plan. Jedyny, który byłem w stanie dziś zrealizować.

Przy wejściu przywitały mnie kiczowate szkielety celujące we mnie szyderczo kościstymi, plastikowymi paluchami. Kilka tandetnych lampionów ze sztucznych dyń zdobiło stoliki. Równie sztuczne pajęczyny smętnie zwisały z półek tu i ówdzie. Maks nawet nie spojrzał w moją stronę, gdy usiadłem na stołku. Wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w ekran telewizora zawieszonego pod sufitem. Zazwyczaj wyświetlał na nim mecze. Dziś media karmiły się tragedią. Na szczęście dźwięk był wyciszony.

– Nalejesz mi jednego?

Maks mnie nie usłyszał, ciągle obserwując obrazy migające na ekranie. Oparłem łokcie na wypolerowanym blacie, pamiętającym lepsze dni, ukrywając twarz w dłoniach. Czułem na sobie zapach zeschniętej krwi. Mój wzrok bezwiednie powędrował za wzrokiem starego dobrego kumpla, beznadziejnego, jak widać, barmana. Paski pod materiałem reporterskim wyświetlały bieżące informacje. Czterdzieści pięć ofiar, w tym ponad połowa dzieci. Zacisnąłem powieki, próbując się odciąć. Fala wspomnień próbowała wydostać się na powierzchnię, zalewając moją świadomość krwawymi wizjami.

– Wyglądasz, jakbyś potrzebował drinka? – Kobiecy głos dobiegł zza moich pleców. Aksamitny, niemal kojący.

Najwyraźniej nie byłem ostatnim gościem. Obróciłem się wolno, podczas gdy nieznajoma zajmowała stołek obok mnie. Twarz skrywała w cieniu kaptura zarzuconego na głowę. Chyba nie była szkaradna, chociaż kto wie? Płeć piękna potrafi wiele ukryć pod warstwą makijażu. Dziś i tak nie miałem na to siły ani ochoty. Nim zdążyłem grzecznie podziękować, jej szczupłe palce zacisnęły się lekko na moim ramieniu.

– Nie daj się prosić. Maks cię nie słyszy. – Wskazała właściciela baru gestem głowy. – Zajmę się tym. Co lubisz? Piwo? Whisky? – spytała, wstając i przechodząc na drugą stronę kontuaru, jakby od zawsze tu pracowała, choć pierwszy raz widziałem ją na oczy.

– Posłuchaj, wydajesz się miła, ale padam z nóg. Chcę się tylko schlać jak świnia i zasnąć – powiedziałem bardziej opryskliwie, niż zamierzałem.

– A więc czysta wódka – skwitowała beztrosko, sięgając po butelkę. – Ciężki dzień? Dla mnie to też był pracowity wieczór – dodała niezrażona odmową i postawiła przede mną shota.

Wychyliłem wódkę jednym haustem, ostry płyn rozgrzał gardło. Przyjrzałem się lepiej kobiecie stojącej teraz naprzeciwko. Uzupełniła kieliszek i oparła dłonie o blat.

– Zatańczysz ze mną? Jesteś moim ostatnim klientem tej nocy.

Miała może trzydzieści lat, bladą cerę, ostre rysy twarzy, pokreślone jeszcze halloweenowym makijażem. Niebrzydka jak na prostytutkę. Nie byłem jednak w nastroju.

– Może innym razem. I tak nie mam forsy. Nie stać mnie na ciebie. – Znacząco otaksowałem ją wzrokiem.

– Może nie być następnego razu – rzekła niemal obojętnie, jakby moje sugestywne odmowy zupełnie nie miały znaczenia. Jakbyśmy realizowali jej scenariusz. – Zagrajmy w grę. Jeżeli w pięciu pytaniach odgadniesz, kim jestem, zatańczę z tobą. Za darmo. – Wyjęła z wewnętrznej kieszonki zegarek na złotym łańcuszku. – Jest za kwadrans trzecia, mam jeszcze piętnaście minut.

Spojrzałem na nią jeszcze raz. Szczupłe dłonie skrywała w aksamitnych rękawiczkach. Miała na sobie dopasowaną, koronkową sukienkę i jedwabną pelerynę. Spod kaptura uciekały pojedyncze kosmyki kruczoczarnych loków. Pewnie była jakąś postacią z kobiecych romansów. Zupełnie się na tym nie znałem. Z drugiej strony, jeżeli bym przegrał, dałaby mi przynajmniej spokój.

– Niech będzie. Czy jesteś prawdziwą osobą? – zadałem pierwsze pytanie, wypiłem kolejnego shota i zakaszlałem, a ona natychmiast uzupełniła szkło.

– Nie… – Zawahała się przez chwilę i spojrzała wprost na mnie. – Nie jestem prawdziwą osobą.

Miała ciemne oczy. W tym świetle tęczówki były prawie czarne. Źrenice błyszczały, ale wydawały się jednocześnie puste.

– To bez sensu, nie znam się na tych kobiecych romansidłach. Zapewne jesteś którąś z tych heroin, czyż nie? – Chciałem wstać i odejść, ale chwyciła mnie za przedramię i przytrzymała w miejscu.

– Nie jestem bohaterką romansu. To było drugie pytanie. Zostań. Mamy jeszcze kilka minut.

Jej głos był taki miękki, otulał mnie niczym ciepły koc. Pachniała… cynamonem jak ciepły jabłecznik. Nagle poczułem się senny.

– Dobra, jesteś czerwonym kapturkiem, ale w wypożyczalni skończyły się stroje, więc wzięłaś fioletowy kubraczek. A koszyczek zgubiłaś.

Roześmiała się perliście. Śmiech miała piękny. Uwodzicielski. Powinna pracować na telefonach. Zarobiłaby więcej i nie musiałaby się obnażać przed obcymi facetami. Ani używać sztuczek, by z nimi zatańczyć.

– To purpura, nie fiolet, Marku – powiedziała, gdy przestała się już śmiać. – Ale byłeś blisko. Zużyłeś trzecie pytanie.

– Skąd znasz moje imię? – odsunąłem się instynktownie, wyrywając rękę z jej uścisku. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że ciągle ją trzyma.

Zaczynało mi się kręcić w głowie. Shoty na pusty żołądek nie były najlepszym pomysłem.

– Byłeś tam? Na miejscu wypadku. Twój strój to nie przebranie, prawda? – Głos jej zadrżał. Patrzyła na moją legitymację w portfelu, który sam musiałem położyć wcześniej na kontuarze. Drżącą ręką znów sięgnęła po zegarek. – Dziesięć minut – wyszeptała. W jej oczach dostrzegłem łzy. Zagryzła dolną wargę.

Zaschło mi w gardle. Widok umazanych posoką łakoci wysypujących się z dziecięcych koszyczków, gdy na deptak ciężarówką wjechał terrorysta, znowu do mnie wrócił. W ciągu kilku sekund stragany się roztrzaskały, a deszcz odłamków, zmieszanych z ciastkami, lizakami i żelkami spadł na zakrwawiony bruk. Ludzie w szoku nie zdążyli się rozpierzchnąć, nim morderca otworzył ogień do tłumu. Kolejna fala krwi zalała ulice.

– Byłem na służbie. To było piekło – wymamrotałem. Poczułem tępy ból w potylicy, jakby rozżarzony pręt przeszył mi czaszkę. Syknąłem.

Kobieta w purpurowym stroju wpatrywała się teraz w ekran telewizora. Na pasku wyświetlali aktualizację bilansu ofiar. Czterdziestu sześciu zabitych, w tym policjant na służbie: sierżant Marek K.

Zamrugałem kilka razy, zanim zrozumiałem. Zawsze myślałem, że to będzie przerażające, że będę walczył do ostatniej sekundy, do ostatniego tchu. Już nie było o co walczyć.

– Dwie dziewczynki, rude. Może dziesięć lat. Próbowałem je zasłonić. Czy ty…? – Wykorzystałem moje przedostatnie pytanie.

Kobieta przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się do mnie łagodnie:

– Nie spotkałam ich tej nocy.

Odetchnąłem z ulgą. Stała teraz przede mną z wyciągniętą dłonią. Ująłem jej kościste palce. Żarówka nad nami zamigotała i zgasła. Byłem taki zmęczony, oparłem głowę na jej ramieniu, a ona przytuliła się do mnie. Moje ciało oplótł chłód i zapach cynamonu. Zamknąłem oczy.

– Rozwiązałeś zagadkę, zasłużyłeś na ten taniec – wyszeptała mi do ucha. Jej głos był aksamitny jak mrok nocy.

Na zegarze wybiła trzecia. "A kiedy przyjdzie także po mnie…" rozbrzmiało w ciszy, a my zatańczyliśmy.

Koniec

Komentarze

Świetny klimat. Język. Twist. Cholernie dobry szort.

Cześć. Nic wyjątkowego w tej historii nie ma, a motywów z osobami, które nie wiedzą, że umarły, jest na pęczki, jednak dobrze to napisałaś i stworzyłaś niezły klimat. Jeśli też w rzeczywistości jesteś kobietą, jak sugeruje profil, nieźle wyszedł Ci też męski bohater – jest autentyczny. No i przyjemne nawiązanie do zegarmistrza w końcówce. Daję klika i pozdrawiam.

Sajmon15,

Świetny klimat. Język. Twist. Cholernie dobry szort.

Dziękuję! Cieszę się, że się podobało.

 

Realuc,

 Cześć. Nic wyjątkowego w tej historii nie ma, a motywów z osobami, które nie wiedzą, że umarły, jest na pęczki, jednak dobrze to napisałaś i stworzyłaś niezły klimat. Jeśli też w rzeczywistości jesteś kobietą, jak sugeruje profil, nieźle wyszedł Ci też męski bohater – jest autentyczny. No i przyjemne nawiązanie do zegarmistrza w końcówce. Daję klika i pozdrawiam.

Prawda z tą wyjątkowością. Nie sam motyw umierania miał tu być oryginalny, a raczej “ocieplenie” wizerunku śmierci i uwspółcześniona interpretacja danse macabre.

Rzeczywiście jestem kobietą. Dziękuję, rzadko piszę w pierwszej osobie, a męskiej to już w ogóle eksperyment, cieszę się że wyszedł jako tako. I dziękuję za klika!

 

Przepraszam za brak znaczników w odpowiedzi, ale jeszcze nie ogarnęłam jak się je stosuje, a zwyczajowa małpka chyba nie działa?

 

 

Cześć, Klaro! 

 

W zasadzie mógłbym skopiować post Realuca i dodać sakramentalne “+1” ;] W momencie, gdy zaczęła się gra w pytania byłem już przekonany, że kobieta symbolizuje śmierć, więc nie zaskoczył mnie dalszy rozwój wypadków. Ale mało mnie to obchodzi, bo szort jest naprawdę dobrze napisany i lektura była prawdziwą przyjemnością. 

 

Za śp. Tadeusza Woźniaka na końcu masz u mnie dodatkowy plus.

 

Klikam i pozdrawiam.

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

smiley

Podobało się, bardzo… 

Znamy się z Kostuchą nie od dziś ani od wczoraj, heh… Nie taka straszna – no i robi

co musi…

wink

To trzeba by zmienić:

Czterdzieści sześć zabitych

Czterdzieści sześć osób zabitych, lub: czterdziestu sześciu zabitych.

Pozdrawiam.

dum spiro spero

Ładne, ale jak widzę “kruczoczarne” włosy, to mam drgawki. Proszę mną nie telepać! ;)

Klikam, bo fajnie napisane i bez lania wody.

cezary_cezary, dziękuję serdecznie! Lubię sięgać do ulubionych utworów i “przerobić” na inną formę twórczości, choć czasem waham się czy wypada…

 

Fascynator, dziękuję! I za komentarz i za wyłapanie błędu! Pierwotnie było “osób” ale chciałam uniknąć powtórzenia i wyszło gorzej ;) Już poprawione.

 

Zanais, dzięki! Przepraszam za wstrząsy, ale chyba lepiej niż “karmelowe”? Określenia nie zmienię, bo mam słabość do symboliki i powtarzania motywów, a to ładnie nawiązuje do nazwy baru i samego znaczenia czarnego kruka. Postaram się nie nadużywać ;)

cool

“Kruczoczarny” jest całkowicie i “bezwstrząsowo” akceptowany przez WSJP…

 kruczoczarna broda, czupryna; kruczoczarne loki, włosy

smiley

dum spiro spero

Co tu dużo mówić… Klik powitalny.

Ładnie to napisałaś, bardzo.

 

stargany się roztrzaskały

Tu bym coś poprawił.

“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman

Udany, ładny start na portalu. Chyba nie jesteś nowicjuszką. Język, konstrukcja szorta, twist i konsekwentne ‘ocieplanie’ wizerunku śmierci spowodowały, że przyjemnie mi się czytało, chociaż o nieprzyjemnych zdarzeniach. Miło Cię poznać od strony twórczej. Klik. :)

Hej! 

 

zwieszały się z półek tu i ówdzie. Maks nawet się nie obejrzał, gdy usiadłem na stołku. Wpatrywał się

Trochę powtórzeń „się”, warto tak konstruować zdania, żeby ich za wiele nie było. Czasami mówimy na to „siękoza”.

 

Na szczęście dźwięk był wyciszony.

– Nalejesz mi jednego?

Nie usłyszał mnie, ciągle

Podmiot błędnie określony, bo piszesz zdanie wcześniej o dźwięku, a w kolejnym nawiązujesz do barmana, warto to podkreślić, inaczej wychodzi, że to dźwięk nie usłyszał. ;) 

 

Ciekawie prowadzisz akcję, bohater chce się napić, jest ludzki, można poczuć jego zmęczenie, tajemnicza kobieta i próba odgadnięcia, kim jest… Fajnie. :) Chociaż przez kaptur i takie zatrzymanie czasu (barman) mam wrażenie, że to śmierć. A czemu? Bo skojarzyłam ze sceną z takiego serialu, gdzie śmierć też była kobietą. ;) 

 

Dwa shoty na pusty żołądek 

Hm, skoro bohater miał zamiar schlać się, no to raczej pija sporo, może warto napisać, że wypił trochę więcej shotów, bo dwa na pusty żołądek to raczej nie ruszą. 

 

strój to nie przebranie prawda? 

Przecinek przed „prawda”.

 

Czyli śmierć. Ładny, plastyczny opis i pomysł na opowiadanie. ;) Podobało mi się, z chęcią czytałam. Na plus nawiązanie do piosenki, którą kiedyś bardzo lubiłam, znam na pamięć. 

 

Pozdrawiam, 

Ananke

 

„I pójdę nie wiem gdzie – na zawsze”

 

P.S. I gratuluję debiutu na forum. :) 

Andyql, dziękuję! Rzeczywiście mi te stragany stargane wyszły ;) Sokole oko.

 

Koala75, dzięki! Nowicjuszką nadal się czuję i jestem. Zaczęłam pisać prawie równo rok temu, więc to raczej krótki staż. Dobrze, że wtedy tu nic nie wrzuciłam ;)

 

Ananke, ogromne dzięki za wyłapanie niedociągnięć! Dwa shoty na pusty żołądek? Ja bym pewnie się źle poczuła po pierwszym ;) Poza tym, za jego stan może też odpowiadać dziura w głowie. Ale rozumiem o co chodzi. Poprawione i reszta też.

 

A tak przy okazji dziękuję wszystkim za tak miłe przyjęcie heart

No, mnie jakoś nie porwało. :\ Że to śmierć, zorientowałem się prawie od razu, chwilę potem domyśliłem się, że bohater zginął na służbie (chociaż obstawiałem strażaka). Językowo bez zarzutu, łatwo się czyta, ale zabrakło jakiegoś ,,wow”.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

SNDWLKR, no cóż, gusta są różne ;) Nie miałam na celu wywoływać efektu wow twistem, celowo wprowadzając od początku sygnały, że coś jest nie tak. Mimo wszystko dzięki za przeczytanie i podzielenie się opinią.

Kakofonia dźwięków huczała mi w głowie. Za nic nie chciała zamilknąć. Pisk opon, huk rozbijanych straganów i paniczne krzyki. Potem strzały, więcej krzyków. Jeszcze później szloch i zawodzenie, przecięte ostrym sygnałem karetki.

Na mokre ulice opadł żałobny całun mgły. Jutro miasto obudzi się inne.

Jako że początek, wręcz pierwsze zdanie, powinno być wymuskane, łapać czytelnika za mordę i zmusić do czytania dalej, zastanowiłbym się nad kolejnością akapitów tutaj. Zdania otwierające drugi z nich są intrygujące i plastycznie, do tego zwięźle nakreślają scenografię. Natomiast otwierający akapit w tym momencie jest dość rozwodniony, mało w nim konkretu i imo spokojnie treść w nim zawartą dałoby radę upchnąć gdzieś dalej.

 

Zamroczony alkoholem zasnę na kanapie, jak tylko przekroczę próg kawalarki.

A zabawna chociaż ta kawalarka? ;D

 

Przy wejściu przywitały mnie kiczowate szkielety celujące we mnie szyderczo kościstymi, plastikowymi paluchami. Kilka tandetnych lampionów ze sztucznych dyń zdobiło stoliki. Równie sztuczne pajęczyny smętnie zwisały z półek tu i ówdzie.

Osiem epitetów w trzech zdaniach to o wiele za dużo. Rozwadniasz w ten sposób przekaz, ozdób jest tak dużo, że nie wiadomo, na którą zwrócić uwagę, więc nie zwraca się uwagi na żadną. Lepszym pomysłem byłoby zdecydować się na mniej określeń, ale celniejszych.

 

Mój wzrok bezwiednie powędrował za wzrokiem starego, dobrego kumpla, beznadziejnego[+,] jak widać[+,] barmana.

choć pierwszy raz widziałem ją na oczy.

Dobrze, że nie na uszy. :>

 

Miała ciemne oczy. W tym świetle jej tęczówki były prawie czarne.

Wykorzystałem moje przedostatnie pytanie.

Hmm… Przedostatnie było pytanie “skąd znasz moje imię”, więc to powinno być ostatnie.

 

 

Jest zwięźle i konkretnie, szorta odebrałem jako poprawnego, ale nic ponad to. Niestety można się zorientować, co tu się święci całkiem szybko, więc zabrakło mi bardziej odjechanego twistu na koniec. Przewidywalność fabularną ratuje natomiast klimat, który, uważam, udało się zorientować porządnie, głównie detalami (cynamon!).

Tekst odbieram jako całkiem dobrą wprawkę i jestem ciekaw, w którą stronę rozwinie się Twoja twórczość. Pozdrawiam i powodzenia!

Klaro, ja tak samo, ale dorosły mężczyzna chyba ma lepszą odporność, a przynajmniej tak było z tymi, których znałam i pili na pusty żołądek. :) 

Powodzenia w dalszym pisaniu. ❤

Cześć!

 

Bardzo zgrabnie napisany szorcik w “zmarłych” klimatach, nastrojowy i zdecydowanie dający nadzieję. Pokazujesz sytuację, jedynie lekko nakierowując czytelnika na właściwy tor. Jest mrocznie, wręcz magicznie, bohater zdaj się być w szoku po sporej traumie. Śmierć przychodzi cicho, ale konsekwentnie. Porównanie do tańca już mocno sugeruje, co się stało, ale wciąż jeszcze jest ciekawie, umiejętnie zarządzasz uwagą czytelnika. Sama przyjemność z lektury.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

MrBrightside, dzięki za sugestie.

Jako że początek, wręcz pierwsze zdanie, powinno być wymuskane, łapać czytelnika za mordę i zmusić do czytania dalej, zastanowiłbym się nad kolejnością akapitów tutaj. Zdania otwierające drugi z nich są intrygujące i plastycznie, do tego zwięźle nakreślają scenografię. Natomiast otwierający akapit w tym momencie jest dość rozwodniony, mało w nim konkretu i imo spokojnie treść w nim zawartą dałoby radę upchnąć gdzieś dalej.

Wg mnie jest lepiej tak jak jest. To głowa bohatera. Ma się zaczynać chaosem, bo właśnie chaos w niej panuje. Częściowo przeplata się to z analizą własnych emocji i w końcu skupieniem się na tym, co dzieje się na zewnątrz.

 

A zabawna chociaż ta kawalarka? ;D

Deweloper płakał jak sprzedawał ;)

Osiem epitetów w trzech zdaniach to o wiele za dużo. Rozwadniasz w ten sposób przekaz, ozdób jest tak dużo, że nie wiadomo, na którą zwrócić uwagę, więc nie zwraca się uwagi na żadną. Lepszym pomysłem byłoby zdecydować się na mniej określeń, ale celniejszych.

Tu też celowy zabieg. Dla pokreślenia tego sztucznego przepychu i nieco krytycznego nastawienia bohatera.

Dobrze, że nie na uszy. :>

Hmm, trochę mam zagwozdkę, bo chciałam oddać “potoczność myśli” bohatera… Chyba zostawię jak jest.

Hmm… Przedostatnie było pytanie “skąd znasz moje imię”, więc to powinno być ostatnie.

Na poprzednie nie odpowiedziała, więc się nie liczyło. Śmierć jest uczciwa.

Jest zwięźle i konkretnie, szorta odebrałem jako poprawnego, ale nic ponad to. Niestety można się zorientować, co tu się święci całkiem szybko, więc zabrakło mi bardziej odjechanego twistu na koniec. Przewidywalność fabularną ratuje natomiast klimat, który, uważam, udało się zorientować porządnie, głównie detalami (cynamon!).

Dzięki! Jak już wcześniej wspomniałam, nie miałam na celu szokować twistem. Czytelnik powinien się domyślić co jest grane najdalej przy pytaniu, czy kobieta jest prawdziwa, choć niektórzy już się orientują przy braku reakcji barmana, a potem już skupić tylko na przeżywanych emocjach. Ale co kto lubi ;)

 

Ananke,

Powodzenia w dalszym pisaniu. ❤ 

Dziękuję heart

 

krar85, dziękuję za opinię heart

Kakofonia dźwięków huczała mi w głowie. Za nic nie chciała zamilknąć. Pisk opon, huk rozbijanych straganów i paniczne krzyki.

Hmmm. Duży huk na początek, ale coś mnie tu nie przekonuje. Dlaczego kakofonia miałaby chcieć zamilknąć? Sądząc po charakterze tych dźwięków, mamy tu scenę akcji, jakiś pościg, coś w tym stylu. Nie wiem.

przecięte ostrym sygnałem karetki

Spójna metafora.

Na mokre ulice opadł żałobny całun mgły.

A to już lekka przesada. Całun zasadniczo kojarzy się z pogrzebem, nie trzeba tego aż tak tłumaczyć.

Jutro miasto obudzi się inne.

Dlaczego?

Teraz, kilka godzin po wydarzeniach,

Wydarzenia zasadniczo lubią być dookreślone.

odtwarzały się niczym zacięty film

Ale ta metafora już spójna nie jest, bo skoro film się zaciął, to się nie odtwarza.

głośniej torturowały mnie wspomnienia

Czy tortury muszą być głośne? (Przecież wystarczy trochę srebrnej taśmy…)

Wraz z zapadającą nocą, obrazy się wyostrzały.

Ale noc się nie wyostrzała, więc konstrukcja myli. Może być np.: W miarę, jak zapadała noc, obrazy się wyostrzały.

Ciągle jeszcze czułem tę mieszaninę zapachów w nozdrzach.

"W nozdrzach" przesunęłabym do czasownika, bo tak psuje rytm.

najbardziej prestiżowa knajpa

https://wsjp.pl/haslo/podglad/46282/prestizowy ?

Maks będzie nalewał mi shota

Maks będzie mi nalewał shota. Chodzi o akcentowanie – przeczytaj obie wersje na głos.

Zamroczony alkoholem zasnę

Aliteracja, brak przecinka: Zamroczony alkoholem, usnę.

Przy wejściu przywitały mnie kiczowate szkielety celujące we mnie szyderczo kościstymi, plastikowymi paluchami.

Trochę przeszkadzają te dwa zaimki, ale nie bardzo wiem, jak ich uniknąć. Uważaj też na szyk określników – wygląda trochę tak, jakby paluchy były szyderczo kościste.

Równie sztuczne pajęczyny smętnie zwisały z półek tu i ówdzie.

Hmm.

Wpatrywał się nieobecnym wzrokiem

To nie wzrok jest nieobecny. Nie wiem, czemu ludzie tak piszą.

Maks mnie nie usłyszał, ciągle obserwując obrazy migające na ekranie.

Coś tu nie do końca pasuje. Hmm.

Oparłem łokcie na wypolerowanym blacie, pamiętającym lepsze dni, ukrywając twarz w dłoniach.

Nie za dużo tych imiesłowów?

Mój wzrok bezwiednie powędrował za wzrokiem starego dobrego kumpla, beznadziejnego, jak widać, barmana.

Antropomorfizujesz wzrok. Czemu? "Powędrował" już sugeruje tę bezwiedność, którą wszyscy koniecznie muszą podkreślać – nie wiem, czemu.

Paski pod materiałem reporterskim wyświetlały bieżące informacje.

Nie paski je wyświetlały, tylko informacje były wyświetlane na paskach.

Czterdzieści pięć ofiar, w tym ponad połowa dzieci.

Czterdzieści pięć ofiar, ponad połowa to dzieci.

Zacisnąłem powieki, próbując się odciąć.

"Odciąć się" też wymaga dookreślenia. Od czego się odcina?

Fala wspomnień próbowała wydostać się na powierzchnię, zalewając moją świadomość krwawymi wizjami.

Hmmm. Chwieje się ten obraz.

Kobiecy głos dobiegł zza moich pleców.

Kobiecy głos dobiegł mnie zza pleców.

Dziś i tak nie miałem na to siły ani ochoty.

Mmmm, kontekst wskazuje, że nie miał siły na hipotetyczne wady urody nieznajomej.

zacisnęły się lekko

Hmm. To w końcu zacisnęły się – czy nie do końca?

Wskazała właściciela baru gestem głowy.

Rzadko spotykane połączenie.

dodała niezrażona odmową i postawiła

Uznałabym to za wtrącenie: dodała, niezrażona odmową, i postawiła.

Przyjrzałem się lepiej kobiecie stojącej teraz naprzeciwko.

Zdanie nic nie wnosi. Chwilę dalej ją opisujesz, co wystarczy.

oparła dłonie o blat

Hmm.

Znacząco otaksowałem ją wzrokiem.

Hmm.

moje sugestywne odmowy

https://wsjp.pl/haslo/podglad/33968/sugestywny ? Jego odmowy są raczej taktowne, posługuje się implikaturami, nie mówi wprost. Nie opisuje niczego.

Jakbyśmy realizowali jej scenariusz.

Hmm. Niby spójne, ale…

Wyjęła z wewnętrznej kieszonki

Wewnętrznej kieszonki czego? Myślałam, że ma bluzę z kapturem, one takich kieszonek nie mają.

Spojrzałem na nią jeszcze raz.

Samo zdanie w porządku, chodzi o organizację opisu. Otóż tutaj opisujesz tajemniczą damę na raty, ale ma to taki skutek, że z dresiary zrobiła się Catrina ( https://en.wikipedia.org/wiki/La_Calavera_Catrina ), bo narrator zauważa najpierw kaptur, a potem bardzo długo nie mówi, do czego ten kaptur jest przyczepiony. Przez to czytelnik jest zdany na własne skojarzenia, a tych nie przewidzisz. Przydałby się szczegół, jak wykończenie kaptura koronką – i już byłoby wiadomo, że nie może to być kaptur dresiarski.

dopasowaną, koronkową sukienkę i jedwabną pelerynę

Ale co widzimy najpierw? Przecinek zbędny – rozdzielamy tylko określenia równorzędne.

z kobiecych romansów

A to jakiś specjalny rodzaj?

jeżeli bym

Łącznie, ale lepiej po prostu: gdybym.

Czy jesteś prawdziwą osobą?

Mało naturalne. Ale może jestem uczulona na słowo "osoba", bo ono ma znaczenie techniczne, którego ludzie nie uwzględniają.

uzupełniła szkło

Czyli dostawiła resztę szklanek od kompletu. Nie, tutaj "szkło" nie może być synonimem kieliszka.

Źrenice błyszczały, ale wydawały się jednocześnie puste.

Szyk: Źrenice błyszczały, ale jednocześnie wydawały się puste.

Zapewne jesteś którąś z tych heroin, czyż nie?

Bardzo nienaturalne zdanie. Archaiczne "zapewne" i "czyż nie" nijak się mają do współczesności (na którą wskazują telewizor i dorośli przebrani w Halloween – swoją drogą, żyjemy w dziecinnej epoce, nie sądzisz?).

Pachniała… cynamonem jak ciepły jabłecznik.

Pachniała… cynamonem, jak ciepły jabłecznik.

czerwonym kapturkiem

Imię postaci fikcyjnej powinno być dużymi literami.

Ani używać sztuczek, by z nimi zatańczyć.

Hmm?

gdy przestała się już śmiać

Szyk: gdy już przestała się śmiać.

odsunąłem się

Tu dużą literą, zob. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#didaskalia_komentarz

Shoty na pusty żołądek nie były najlepszym pomysłem.

Hmmm. Wódka na pusty żołądek to nie najlepszy pomysł. (Tak, to dziwne, też nie mogę zapamiętać, ale tak jest: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/nie-najlepszy-pomysl;12568.html )

który sam musiałem położyć wcześniej na kontuarze

"Musiałem" to tyle, co "byłem zmuszony". Angielskie "must have" oznacza "na pewno tak było", "wszystko na to wskazuje".

Widok umazanych posoką łakoci wysypujących się z dziecięcych koszyczków

Posoka to krew zwierzęca, nie ludzka. Niezależnie od tego, nie wiem, jak by to wyglądało, ale wątpię, czy cukierki najpierw by się umazały krwią, a potem wysypały. Ale też nie chcę sobie tego wyobrażać.

gdy na deptak ciężarówką wjechał terrorysta

Nie wiem… szyk ma sens z punktu widzenia kolejności zdarzeń, ale jakoś dziwnie się parsuje.

deszcz odłamków, zmieszanych z ciastkami, lizakami i żelkami spadł

Wtrącenie wydzielamy z obu stron: deszcz odłamków, zmieszanych z ciastkami, lizakami i żelkami, spadł. Albo możesz go nie dawać: deszcz odłamków zmieszanych z ciastkami, lizakami i żelkami spadł.

Ludzie w szoku nie zdążyli się rozpierzchnąć, nim morderca otworzył ogień do tłumu.

Hmm.

przeszył mi czaszkę

Jak to brzmi?

Na pasku wyświetlali aktualizację bilansu ofiar.

Na pasku widniała liczba aktualnie znanych ofiar.

Stała teraz przede mną z wyciągniętą dłonią.

Hmmmm.

Byłem taki zmęczony, oparłem głowę

Rozdzieliłabym to jednak kropką.

Moje ciało oplótł chłód i zapach cynamonu.

Dziwne to oplatanie. Cynamon kojarzy się raczej z ciepłem, chociaż tutaj może z kadzidłem…

Jej głos był aksamitny jak mrok nocy.

Anglicyzm: Głos miała aksamitny jak mrok nocy.

Na zegarze wybiła trzecia.

Zegar wybił trzecią.

 

Mmm, danse macabre, a może trochę: https://www.youtube.com/watch?v=M3v--t8w5qQ . Bardzo zgrabne maleństwo, elegancko skomponowane, bez grama zbędnego tłuszczu. Ma atmosferę. Będziemy obserwować Twoje dalsze poczynania z wielkim zainteresowaniem ;)

Nie sam motyw umierania miał tu być oryginalny, a raczej “ocieplenie” wizerunku śmierci i uwspółcześniona interpretacja danse macabre.

Mmm, to raczej współcześni przesadzają z tym strachem przed śmiercią – motyw danse macabre jest stary.

Przepraszam za brak znaczników w odpowiedzi, ale jeszcze nie ogarnęłam jak się je stosuje, a zwyczajowa małpka chyba nie działa?

Nie przejmuj się, one i tak nie działają, a my i tak ich nie używamy (skrypt forum przywiózł z Gizy lord Carnavon). Zdaje się, że działają na shoutboxie, nie pamiętam.

Nie taka straszna – no i robi co musi…

Otóż to.

Lubię sięgać do ulubionych utworów i “przerobić” na inną formę twórczości, choć czasem waham się czy wypada…

Kultura to powtarzanie – ale w każdym powtórzeniu powstaje coś nowego. Im bardziej człowiek się sili na oryginalność, tym mniej mu wychodzi. Nie ma się czego bać.

chyba lepiej niż “karmelowe”?

XD Kojarzy mi się z kotem, tak ściśle, że nieodparcie XD

“Kruczoczarny” jest całkowicie i “bezwstrząsowo” akceptowany przez WSJP…

Chyba chodziło o jego nadużywanie przez autorki tych powieści, co to on był wysoki, przystojny i na karym koniu i omdlałam w jego silnych ramionach XD

Dwa shoty na pusty żołądek? Ja bym pewnie się źle poczuła po pierwszym ;)

Ludzie mają różną odporność, to zależy od wielu czynników.

Zdania otwierające drugi z nich są intrygujące i plastycznie, do tego zwięźle nakreślają scenografię.

Hmmm, ale łapią za pysk właśnie te z pierwszego. Te są dość obojętne, spokojne.

Ma się zaczynać chaosem, bo właśnie chaos w niej panuje. Częściowo przeplata się to z analizą własnych emocji i w końcu skupieniem się na tym, co dzieje się na zewnątrz.

Tutaj początek wskazuje na coś istotnego, a poza tym przykuwającego uwagę. Moim zdaniem zamienienie tych dwóch akapitów właśnie wprowadziłoby narracyjny bałagan.

Deweloper płakał jak sprzedawał ;)

XD

Hmm, trochę mam zagwozdkę, bo chciałam oddać “potoczność myśli” bohatera…

Tak się mówi. Powiedzonka bywają redundantne ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzo ładnie napisane, mimo że motyw przewodni nienowy. Czytało mi się z przyjemnością. Halloweenowy klimat też chwycił.

Kurczę, muszę przyznać, że udany debiut :)

Cześć KlaraStarska

Śmierć ma bardzo wiele przedstawień, a jednak Twoje wydało mi się całkiem oryginalne, nie zlewa się z innymi. Brawo, bardzo dobry szort. A Markowi w pewnym zakresie można pozazdrościć tańca – już z Prachetta wiadomo, że Śmierć świetnie tańczy ;). Zresztą pewne podobieństwa ze tamtą Śmiercią zauważam tutaj :). Pozdrawiam!

Cześć, KlaraStarska. Dobrze prowadzona narracja. Przyznam, że wczułem się w klimat lokalu. Tylko końcówka zepsuła to wszystko. Mam na myśli piosenkę… Nie chodzi o to, że utwór mi się nie podoba, tylko nie pasował mi do scenki. Gdyby zagrali The Doors – The End, już bardziej. Ogólnie całość na duży plus. Pozdrawiam.

Hej, opowiadanie podobało mi się, jest ciekawie opowiedziane i pewnie bym klikał, jeśli byłaby taka potrzeba :). Ale fabularnie, no cóż… Facet gadający ze śmiercią, jest często spotykany na portalu. Ja już czytałem o takim, który gadał w autobusie, w aucie i jeszcze paru by się znalazło. Ale to nie problem, raczej chodzi o szorta. Bo to krótka forma, w której można zaskoczyć raz, twist jest tu narzędziem bardzo istotnym. A moim zdaniem za dużo podpowiedzi padło by mnie końcówka zaskoczyła. Właściwie zaskoczony byłbym gdyby dama w Czarnym Kruku nie okazała się śmiercią ;). A tak na marginesie, w Chorzowie kiedyś był bar o takiej nazwie :). Pozdrawiam.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Choć przedmiotem szorta jest znany motyw, to został przedstawiony w niebanalny sposób, skutkiem czego lektura okazała się całkiem satysfakcjonująca. :)

 

"Czar­ny Kruk" był jesz­cze otwar­ty. Nie była to… → Nie brzmi to najlepiej.

 

Wska­za­ła wła­ści­cie­la baru ge­stem głowy. → Gesty wykonuje się rękami, nie głową.

Proponuję: Wska­za­ła wła­ści­cie­la baru ruchem głowy.

 

Lu­dzie w szoku nie zdą­ży­li się roz­pierzch­nąć, nim mor­der­ca otwo­rzył ogień do tłumu. -> Lu­dzie w szoku nie zdą­ży­li się roz­pierzch­nąć, gdy mor­der­ca otwo­rzył ogień do tłumu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Co by się stało, gdyby nie zgadł? Poszłaby sobie? Pozostałby między życiem a śmiercią, jako upiór barowy?

Wślizguję się ponownie, gratuluję udanego debiutu i błyskawicznego trafienia do Biblioteki! Krótkie opowiadanie tego rodzaju jest dobre do zaprezentowania umiejętności; widać, że potrafisz obrać pomysł i zrealizować go spójnie, bez istotnych potknięć. Rzeczywiście nie ma tu nic nazbyt zaskakującego, ale nie jest to konieczne w tych założeniach. Na pewno będę ciekaw, kiedy zdecydujesz się napisać dłuższą historię. Może na moment wytrąciło mnie z zawieszenia niewiary, jak szybko bohater zaczął podejrzewać, że rozmówczyni nie jest postacią ludzką, nie jest to przecież odruchowe przypuszczenie, chyba że świat przedstawiony byłby istotnie różny od naszego, ale na to brakuje danych.

Z drobiazgów językowych:

sceny zapisane na trwałe w umyśle

Nie mogę zupełnie odradzić wyrażenia przyimkowego na trwałe, bo zdarza się dobrym autorom (nawet jedno wystąpienie u Miłosza), niemniej wydaje mi się dość niefortunną stylistycznie kontaminacją trwalena stałe, którą najprędzej zastosowałbym może w opisie procesów dziejowych.

tym głośniej torturowały mnie wspomnienia.

Jeśli już koniecznie chciałbym tego porównania, to tym głośniej odzywała się tortura wspomnień, ale i tak ktoś mógłby złośliwie zalecić kontakt z terapeutą, skoro tortura się do Ciebie odzywa…

Wraz z zapadającą nocą, obrazy się wyostrzały.

W takich konstrukcjach nie stawiamy przecinka (https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/przecinek-po-okoliczniku;2978.html).

"Czarny Kruk" był jeszcze otwarty.

Warto używać polskich cudzysłowów.

Moje ciało oplótł chłód i zapach cynamonu.

Ogarnął? Owionął?

 

Planowałem zrobić szerszy przegląd, ale widzę, że Tarnina mnie wyprzedziła, i to dość spektakularnie, wiele uwag musiałoby się pokrywać. Nie odpisałaś jeszcze na tamten komentarz, ale przypuszczam, że zwyczajnie potrzebujesz czasu na analizę – na pewno nie warto się zrażać mnogością zastrzeżeń, bo taka kontrola tekstu to skarb w rozwoju pisarskim, przyswoisz wskazówki i styl Ci się od razu całkiem wymiernie poprawi.

Pozdrawiam ślimaczo!

Podbało mi się. Zawsze myślałem, że zegarmistrz światła to facet.

Fajne jest to, że hinty są dosyć mocne (Czarny Kruk, barman nie zauważa itd.) ale mimo to zakończenie jest mocno nieoczywiste i po przeczytaniu do końca wszystko klika :)

Spodobało mi się.

Helloł.

Skumałem pomysł w połowie czytania, jednak umiejętne pisanie (balans na linii wyważone ukazanie sfery emocjonalnej-ckliwość) spowodowało, że nie uważam poświęcony lekturze czas za stracony. Lubię taki, eee, powiedzmy lekki oniryzm, o ile balansuje po dobrej stronie liny.

Tutaj bardzo klimatycznie.

Fajny szort, szkoda tylko, że przeczytałam go przed snem. Niestety pobudza wyobraźnię. 

Przewidywalne, ale przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka