- Opowiadanie: dawidiq150 - Eliksir Urszuli

Eliksir Urszuli

Chciałem sam sobie podziękować za bete. :)))

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Eliksir Urszuli

 W dniu, kiedy Urszulka skończyła jedenaście lat ojciec powiedział do niej:

– Ja i mama wspominaliśmy ci wcześniej czasem, że nadejdzie czas, kiedy razem ze swoimi rówieśnikami rozpoczniesz naukę w Kapłańskim Instytucie. Ten moment nadejdzie już niedługo. Dostaliśmy pismo, że czwartego lipca rozpocznie się semestr.

– To super – ucieszyła się dziewczynka, mimo że wiedziała iż wiąże się to z obowiązkami, wstawania wcześnie rano, a także nauką. Tak naprawdę nie zdawała sobie sprawy, że to będzie duża zmiana w jej życiu.

– Masz więc jeszcze niecałe trzy tygodnie laby. – powiedział ojciec i uśmiechając się poklepał ją po ramieniu.

 

&&&

 

Każde dziecko rozpoczynające naukę, przechodziło ceremonię wstępu do Instytutu. Nie ominęło to i Urszuli. Potem zyskiwało dostęp do głównego sanktuarium, służącego za miejsce prywatnej modlitwy. Znajdował się tam wspaniały, bogato zdobiony ołtarz i wielka figura bóstwa – Matki Wszechpotężnej.

Nadszedł czas na rozmowę dziewczynki z dyrektorem, który decydował do jakiej grupy ją przydzielić. Chodziło tu o poziom intelektualny. Zbyt rozwinięte dzieci nie mogły uczyć się razem z przeciętnymi.

Urszulka stała w niedużym pokoju, pełnym szaf, w których na półkach były teczki i stosy papierów. Przed nią, za biurkiem siedział ubrany w granatowy habit stary, siwy zakonnik, mający wielki brzuch.

Zakonnik wypytywał ją o różne rzeczy, a na końcu powiedział:

– Jesteś bardzo mądra jak na swój wiek Urszulo. I będziesz uczęszczać do odpowiedniej klasy, gdzie nauczyciele wymagają więcej. A teraz możesz już iść pomodlić się do sanktuarium. Od tej pory możesz tam wchodzić o dowolnej porze, nawet w nocy jak będziesz miała ochotę, czy potrzebę. Jest też jedna ważna rzecz, którą musisz wiedzieć; Święta Matka daje szczególną łaskę dla pierwszej gorącej prośby, którą do niej skierujesz. Ale koniecznie z tym poczekaj, aż będziesz wiedziała, czego naprawdę pragniesz. To tyle. Poproś następną osobę.

 

&&&

 

Sanktuarium było olbrzymie i wspaniałe. Ale Urszula jakoś nie wierzyła w cuda. Więc nawet się nie pomodliła, tylko pooglądała wszystkie obrazy, witraże i rzeźby a niedługo potem wyszła.

 

&&&

 

Semestr się rozpoczął. Pierwszy dzień był luźny, dzieci miały się ze sobą zapoznać. Było bardzo fajnie. W następnych trzeba było się już uczyć i odrabiać zadania domowe.

W przerwach między lekcjami, na korytarzach pojawiali się również uczniowie z wyższych klas. Pewnego dnia Urszula zobaczyła chłopaka z szóstej klasy, który bardzo wpadł jej w oko. Był starszy o pięć lat, bardzo przystojny, wysoki i wydawał się sympatyczny.

Kilka dni później odbył się apel, w którym wystąpił ów chłopak. Okazało się, że ma na imię Janek. Mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Urszula zakochała się po uszy. Choć była jeszcze przecież bardzo młoda.

Ciągle o nim myślała, a także śniła. Zaczęła mieć obsesję na jego punkcie. Aż w końcu do głowy przyszła jej pewna myśl dająca nadzieję.

W dzień wolny od szkoły jak gdyby nigdy nic udała się do sanktuarium. Usiadła w jednej z ławek z przodu i patrząc na Świętą sylwetkę zaczęła się modlić:

„Matko Wszechrzeczy proszę spraw, by Janek się również we mnie zakochał. Bardzo cię o to proszę”.

I powtarzała to kilkanaście razy, czekając na jakiś znak. Jednak nic się nie zdarzyło. Minęło raptem dziesięć minut, wstała i wyszła z kaplicy. Wątpiła, że jej modlitwa coś da.

Później, leżąc w łóżku przed zaśnięciem znowu marzyła o Janku. Wyobrażała sobie różne romantyczne sytuacje, w których była ona i on. Tak zasnęła.

Śniła. Wokoło istniała ciemność, a przed nią białe światło. Światło stawało się jaśniejsze i jaśniejsze, aż już bardziej być nie mogło. W tym świetle ukazała się naga, kobieta o pięknym ciele, która po chwili zamieniła się w białego orła. Orzeł otworzył dziób i przemówił.

– Urszulo jeśli chcesz by Janek się w Tobie zakochał opuść miasto i skieruj się za mną, ja cię poprowadzę w pewne miejsce, do pewnego człowieka. Powiedz, że przysyłam cię na nauki. Zrób to zaraz, gdy się obudzisz.

I wtedy się obudziła. Sen był tak autentyczny, że nie miała wątpliwości, że zdarzył się cud. A na parapecie okna ujrzała ptaka. Wielkiego białego Orła, który się w nią wpatrywał. Ptak kiwnął głową jakby czytając w jej myślach.

Ubrała się pospiesznie, ale po cichu i wyszła na zewnątrz budynku Instytutu. Obeszła go dookoła, tak by odnaleźć ptaka. On jednak wcześniej odnalazł ją.

Szła za ptakiem, który co jakiś czas siadał na drzewie by na nią poczekać. Podróż przez pogrążone we śnie miasto trwała długo, bo instytut usytuowany był bardziej wewnątrz niego, niż na obrzeżach. Potem minęła ostatnie już domostwa i dalej wędrowała łąką tak jak ją prowadził orzeł. Weszła w las i na stromą górę, by później zejść na dół. Nie czuła lęku, gdyż była pewna, że bóstwo nad nią czuwa. Zaczęło świtać a ona dalej szła. Nogi już ją bolały i była zmęczona.

Nagle, w oddali, przy zagajniku ujrzała jakąś chatę. Na jej dachu usiadł orzeł i gdy się zbliżyła odleciał, tak że całkiem zniknął jej z oczu. Zapukała do drzwi, było już rano.

Po chwili otworzył jej siwy dziadek, który jednak musiał być w niezłej formie. Był wysoki, wyprostowany i uśmiechnięty.

– Co tu robisz dziecko? – zapytał – zabłądziłaś?

– Przysłała mnie Matka Wszechpotężna na nauki – odparła Urszulka.

Starzec przypatrzył jej się przenikliwie i po chwili odparł poważnie:

– Rozumiem, w takim razie zapraszam do środka.

Gdy weszła zapytał:

– Jesteś głodna?

– Tak – odparła – nie jadłam śniadania.

Mężczyzna poprosił, by usiadła przy stole następnie zaczął przygotowywać jej posiłek. Dwie przekrojone bułki posmarował ciemnym kremem, który okazał się słodki i bardzo smaczny. Do tego dostała kubek soku jabłkowego.

Gdy posiliła się i odpoczęła chciała coś powiedzieć, wyjaśnić, ale pustelnik od razu jej przerwał:

– Nic nie mów, znam swoją rolę. Jestem zielarzem. Nauczę cię właściwości różnych roślin. Nic innego mnie nie interesuje. Najlepiej będzie jeśli teraz się prześpisz. Potem zaczniemy naukę. Aha mam na imię Fabian. A ty jak masz na imię? Jak mam się do ciebie zwracać?

– Urszula – odparła dziewczynka.

Okazało się, że w domu starca był pokój dla gości, gdzie znajdowały się dwie duże składane kanapy. Fabian rozłożył jedną i Urszulka położyła się, a potem szybko zasnęła.

 

&&&

 

Gdy się obudziła było po południu. Wstała i udała się do głównej izby. Tam Fabian gotował jakiś wywar.

– Dam ci pewien środek, który poprawia zapamiętywanie. – oznajmił.

Potem, gdy mikstura była gotowa podał ją Urszuli a ona wypiła. Specyfik był gorzki w smaku, ale nie tak, żeby nie mogła go spożyć. Następnie poszli do piwnicy, gdzie Fabian zapalił lampę naftową i dziewczynka ujrzała szafki z mnóstwem roślin i ziół. Zaczął wymieniać ich nazwy i do czego są składnikiem.

Następnie starzec powiedział:

– Dzisiaj uwarzymy razem jeden eliksir, tak na początek.

– Co to będzie? – zapytało dziecko.

– Myślę, że może coś na świetną kondycję i siłę mięśni.

– Super!

Fabian krok po kroku tłumaczył, co należy zrobić, co dodać. Potem wlał do naczynia ze składnikami wodę i wstawił na palenisko. Miało gotować się czterdzieści minut i w tym czasie pustelnik robił wykład Urszuli na temat tego, na czym się znał, czyli ziołach.

Gdy mikstura wystarczająco długo była na ogniu. Starzec przelał ją do kubka i czekali chwilę, aż ostygnie.

– No i gotowe, teraz wypij – nakazał, a Urszula to zrobiła. – Chodźmy na zewnątrz.

Wyszli i dziadek powiedział:

– Spróbuj przebiegnąć wokoło domu.

Urszulka przebiegła trzy razy i krzyknęła:

– Niezwykłe, w ogóle nie czuję zmęczenia.

– Tak, a teraz podnieś tamten głaz.

– O nie, to niemożliwe.

– Spróbuj!

Dziewczynka podeszła i chwyciła kamień, który mógł ważyć z pięćdziesiąt kilogramów, następnie bez problemu go podniosła.

– Niezwykłe, naprawdę niezwykłe. – powiedziała.

– Widzisz, tak właśnie to działa.

 

&&&

 

Następnego dnia z rana, Fabian zaczął nauczać Urszulę. Wspomagana wywarem na zapamiętywanie przyswajała wiedzę. I tak było przez cztery dni. Piątego pustelnik powiedział:

– Nadszedł czas byś uwarzyła swój pierwszy napar. Będzie to mikstura nieśmiałości. O nic nie pytaj, bo mam dla ciebie niespodziankę.

Dziewczynka zrobiła wszystko zgodnie z przepisem i gdy skończyła powiedziała:

– Jak ją wypróbujemy?

Starzec przelał miksturę do butelki, którą przyczepił do pasa potem wyjął z szuflady dziwny patyk który, wyglądał dziwnie. Po pierwsze kwitły na nim malutkie kwiaty, a po drugie dziwnie pulsował.

– Wyjdźmy na zewnątrz – powiedział.

Gdy to zrobili, zielarz zaczął opowiadać:

– To jest czarodziejska różdżka. Dostałem ją bardzo dawno temu, od pewnej istoty nie będącej człowiekiem. W jej świecie, gdy trzeba się gdzieś udać, nie podróżuje się pieszo ani konno. Taką różdżką, którą posiadają wszyscy, nawet dzieci, otwierają portal i wchodzą do niego dzięki czemu błyskawicznie przemieszczają się w miejsce, w które chcą. – zrobił pauzę i mówił dalej. – I my właśnie przeniesiemy się do pewnego wielkiego miasta, które leży bardzo daleko stąd, na innym kontynencie. Jest tam specjalny Instytut, w którym sprawdza się działanie eliksirów. Jesteś gotowa?

Urszulka była bardzo podekscytowana, ale również bardzo się cieszyła powiedziała więc tylko:

– No pewnie!

Fabian wymówił dziwnie brzmiące zaklęcie i skierował różdżkę przed siebie. Strzelił z niej niebieski promień, który zatoczył duży okrąg i w tym okręgu przed nimi pojawił się nieco zatłoczony rynek, ludzie chodzili w sobie tylko znanych celach, gdzieniegdzie rosły drzewa ozdobne, znajdowały się tam też fontanny z bawiącymi się dziećmi. A na pobliskich ławkach siedzieli ich opiekuni.

Starzec chwycił dziewczynkę za rękę i weszli w portal. Momentalnie znaleźli się w mieście, o którym mówił, a portal błyskawicznie się za nimi zamknął.

Urszula nie widziała nigdy tak wspaniałego, olbrzymiego rynku. Pojawili się na samym jego środku. Zaparło jej dech w piersiach.

– Popatrz tam! – powiedział Fabian wskazują ręką.

Urszulka popatrzyła w miejsce, które starzec wskazywał i ujrzała dalej ciąg wysokich szklanych budynków, które znowu zrobiły na niej wielkie wrażenie.

– Tam idziemy.

Szli rozmawiając, dziewczynka pytała o różne rzeczy dotyczące miasta. Aż dotarli na miejsce. Wpuszczono ich i zaczęli wspinać się schodami na górę.

– Jesteśmy chwilę przed czasem – powiedział Fabian.– ale spokojnie doczekasz się.

Ostatecznie znaleźli się w pokaźnym pokoju z dużym stołem i kilkunastoma krzesłami. Usiedli obok siebie i stary zielarz tłumaczył dalej:

– Instytut opłaca chętnych, są to najzwyklejsi ludzie. Robią za króliki doświadczalne.

Do pokoju weszła kobieta z tacą, na której były kubki z gorącą parującą wodą. Postawiła tacę i wyszła. Fabian podszedł, odpiął od paska butelkę i wlał miksturę, którą przygotowała Urszulka do pięciu z dziesięciu kubków. Pozostało im teraz czekać.

Po dłuższej chwili weszły trzy kobiety i siedmiu mężczyzn. Przywitali się i usiedli przy stole, wcześniej biorąc po jednym kubku z naparem.

Zaczęła się luźna dyskusja o pogodzie, potem o teatrze i najnowszej sztuce wystawianej w mieście. Wszyscy popijali ze swoich kubków wiedząc o eksperymencie, jednak nikt nie znał szczegółów co ma wywołać środek, który pili.

Minęło kilka minut. Pięć osób. Dwie kobiety i trzech mężczyzn, oblało się rumieńcem. Do tego wyglądali na przestraszonych i speszonych.

Eksperyment zakończył się. Gdy wszyscy wyszli Fabian był bardzo zadowolony i wiele razy chwalił dziewczynkę:

– Udało ci się, twój pierwszy eliksir zadziałał w stu procentach.

 

&&&

 

– Potrzebuję eliksiru miłości – powiedziała potem do Fabiana Urszula. – Czy znasz na niego przepis?

– Nie – odparł starzec – oczywiście istnieje, ale jest chroniony, gdyż mógłby być bardzo niebezpieczny… I nie wolno go wytwarzać. Rozumiem, że z tym przysłała cię Święta Wszechmatka?

– Tak – dziewczynka bardzo posmutniała.

Lecz Fabian widząc jej wielki zawód powiedział:

– Jeśli Wszechmatka dała ci to zadanie, to z pewnością nie jest to złe. I wydaje mi się, że sama musisz go opracować.

– Ja? Sama? Nie uda mi się.

– Oczywiście, że uda, ja ci tylko trochę pomogę.

I starzec wyszedł do innego pokoju, następnie przyniósł grubą książkę o tytule „Zielarstwo dla bardzo zaawansowanych”.

– Zacznij to czytać. Dam ci jeszcze trochę eliksiru na zapamiętywanie.

Do wieczora dziewczynka przyswajała wiedzę o ziołach. Potem zmęczona zjadła kolację i poszła spać.

Rano gdy weszła do głównej izby, na stole leżały dwie kolejne książki i mnóstwo różnych ziół posegregowanych w oddzielnych workach opatrzone karteczkami z nazwą.

– Zrobiłem małe zakupy. Teraz nie potrzeba nam już niczego, tylko twojego geniuszu. – zażartował Fabian.

I tak zaczęła się mozolna praca, którą dziewczynka potraktowała tak poważnie, że stary pustelnik aż się dziwił. Uwarzył dla niej kilka mocnych eliksirów poprawiających nie tylko pamięć, ale także zdolności logicznego myślenia, a także szybkość czytania.

Urszula, po przyswojeniu całej wiedzy rozpoczęła swoje eksperymenty. Ugotowała eliksir na potencję u mężczyzn i eliksir wrażliwości na piękno. Zmieszała je, potem dodała trochę utartych liści bermudki łącznej która miała przyćmić logiczne myślenie. Tak powstał jej pierwszy nowatorski eliksir.

Fabian natomiast zrobił co mógł, by pomóc swojej młodej przyjaciółce. Miał zaufanego znajomego, który zorganizował potajemnie grupę eksperymentalną, za duże pieniądze. Wydał na to połowę swoich oszczędności. Ale dzięki temu mogli testować to co uwarzyła Urszulka.

Początkowo skutki okazały się nawet katastrofalne jeden z eliksirów wywołał bowiem wielką agresję, tak że na spotkaniu doszło do bójki. Innym razem wszyscy usnęli na dwie doby.

W końcu szósty z kolei eliksir okazał się znacznie lepszy niż poprzednie. Testowani zaczęli się do siebie uśmiechać i mówić miłe słowa. To był prawidłowy dobór składników, należało jedynie trochę wzmocnić działanie eliksiru.

Trzy dni później udało się, Urszulka miała stuprocentowo działający eliksir miłości. Osoba, która go wypiła zakochiwała się w pierwszej osobie którą zobaczyła.

Zabrawszy ze sobą buteleczkę z miksturą pożegnała się z Fabianem, mocno go ściskając i całując w ręce. Martwiła się czy trafi z powrotem do miasta, ale gdy ruszyła pojawił się biały Orzeł, który zaczął ją prowadzić.

 

&&&

 

Gdy wróciła do swojego domu zastała rodziców z oczami czerwonymi od płaczu.

– Co się z tobą stało córeczko? Gdzie byłaś? – matka mocno uściskała dziecko. – Całe miasto cię szuka.

– Zostałam porwana, ale uciekłam – skłamała. Następnie opowiedziała nieprawdziwą historię wcześniej przygotowaną.

Później, gdy wszystko wróciło do normy Urszulka obmyślała plan jak i kiedy podać eliksir Jankowi. W końcu wpadła na pomysł.

W Instytucie po lekcjach obiad jadło się na stołówce. Posiłki wydawali uczniowie, którzy mieli wyznaczone dyżury. Dziewczynka zabiegała by zdobyć tę ”pracę”. I po kilku dniach dostała ją.

Nadszedł jej dyżur. Denerwowała się, aż oblał ją pot. To była chyba najważniejsza chwila w jej życiu. Modliła się w duszy do Matki Wszechrzeczy by się udało.

Gdy do okienka podszedł Janek, wydała mu na tacy talerz z zupą, drugie danie i kompot zmieszany z eliksirem miłości. On odszedł i skierował się do stolika, gdzie siedzieli jego koledzy. To był ten trudny moment, którego się obawiała, bo nie była pewna, że się powiedzie.

– Koniecznie muszę iść do łazienki – powiedziała do koleżanki pracującej przy wydawaniu posiłków.

– Akurat teraz? Nie możesz za chwilę? – zirytowała się dziewczyna

– Nie! – odparła – potrzebuję właśnie teraz.

Potem opuściła kuchnię i stanęła w kącie jadalni, by obserwować Janka. Minęło kilka minut jak zjadł zupę, a następnie drugie danie. W końcu sięgnął po kompot i wypił go.

Wtedy Urszula podeszła prędko do jego stolika i powiedziała udając wielkie zniecierpliwienie:

– Cześć, jest bardzo ważna rzecz którą chcę ci powiedzieć. Musisz natychmiast ze mną pójść.

– No dobrze – odparł zdziwiony chłopak i wstał.

Urszula wiedziała, że eliksir działa szybko. Chwyciła go za rękaw i pociągnęła kawałek dalej do korytarza i potem w lewo, do krótszego korytarza, gdzie na końcu znajdowały się toalety. Przez chwilę byli tam sami.

Urszula chwyciła go za głowę i namiętnie pocałowała w usta. Potem powiedziała:

– Kocham cię!

Janek był bardzo zaskoczony, nigdy w życiu się jeszcze nie całował. Urszula nie będąc pewną czy eliksir już zadziałał powiedziała:

– Popatrz na moją twarz. Podobam ci się? Powiedz! Przypatrz się i powiedz!

– Jedno wiem na pewno, jesteś trochę za młoda, by się całować.

I wtedy nagle chłopak zamrugał kilka razy powiekami. Potrząsnął głową, jakby odganiał się od owada. Potem przez chwilę wpatrywał się w oblicze dziewczyny i nagle zrobił to co ona przed chwilą; pocałował ją siarczyście w usta.

 

EPILOG

 

Czterdzieści siedem lat później.

 

Pewnego dnia na kontynent zza oceanu przybył pewien barbarzyński król. Dopuszczał się mordów na tych, którzy nie dali mu odpowiedniej daniny, lekceważąc to, że ludzie nie mieli takiego bogactwa i byli bezradni. Szedł przez miasta i swoją olbrzymią armią plądrował co się tylko dało, kobiety były gwałcone, mężczyźni dostawali się w niewolę, a dzieci zostawiano same sobie.

Miasto, gdzie żyła Urszula z Jankiem i ich czworgiem dzieci rozrosło się do olbrzymiej metropolii. Król dowiedziawszy się o agresywnych barbarzyńcach zaczął rwać włosy z głowy, nie wiedząc co ma zrobić. Nikt nie miał pomysłu jak ocalić miasto.

 

I tak któregoś dnia, gdy wiadomość o rychłym ataku na miasto się rozniosła, do komnaty króla wszedł lokaj.

– Królu pewna kobieta chcę prosić o audiencję. Mówi, że wie jak uratować królestwo.

– Wpuścić – powiedział król.

Była to Urszula. Spełniła honory i zaczęła mówić:

– Niemal pół wieku temu, gdy byłam małą dziewczynką zakochałam się w pewnym chłopcu. Pragnęłam być tylko z nim. Poszłam do matki Wszechrzeczy i gorąco się pomodliłam, by również mnie pokochał. Święta Matka tak pokierowała moimi losami, że udało mi się zdobyć eliksir miłości, w ukryciu podałam go mojemu ukochanemu, jesteśmy do tej pory razem, mamy czwórkę dzieci. – przerwała na chwilę, by dalej kontynuować – jakby spróbować podać ten eliksir barbarzyńskiemu władcy i jego generałom w czasie spotkania?

Król od pewnego momentu słuchał uważnie i teraz skierował w kobietę palec:

– To może się udać – powiedział. – Ale jak zdobyć taki eliksir?

– Wiem jak go uwarzyć.

– Świetnie! Jeśli się uda czeka cię i twoją rodzinę bogactwo.

 

&&&

 

Do barbarzyńskiego wodza wysłano emisariuszy z wielkimi darami i prośbą o audiencję. Obiecano góry złota, jeśli zgodzi się oszczędzić miasto. Były to gruszki na wierzbie, w skarbcu króla nie było nawet dziesiątej części tego co obiecywano.

Ale doszło do przyjęcia agresywnego przywódcy i jego hetmanów w pałacu. Przygotowano dla nich ucztę i mnóstwo zatrutego eliksirem miłości wina.

Początkowo dyskusja wyglądała na niewiele rokującą. Jednak gdy eliksir zadziałał zrobiło się uprzejmie a potem bardzo miło. Ustalono wspaniałe warunki pokoju.

Następnego dnia rano króla obudziło kołatanie w drzwi jego sypialni. Gdy je otworzył ujrzał czterech ludzi niosących mnóstwo bukietów kwiatów. Była tam, też kartka z zaproszeniem barbarzyńskiego wodza.

Król popatrzył na swojego doradcę, który się również pojawił. Ten powiedział próbując skryć rozbawienie:

– Musisz się poświęcić.

– O nieee, tylko nie to! – powiedział władca i chwycił się za głowę.

Koniec

Komentarze

No mnie jednak całowanie się jedenastolatki ze starszym chłopakiem w kibelku i cholera wie, co później, trochę raziło.

Większość czasu masz taki dziecinny nastrój, a na koniec plądrowanie miasta i wspomnienie o masowych gwałtach. Zupełnie nie pasuje do wcześniejszego nastroju.

Ostatni “żart” dość naiwny i dziwny (nie przewidzieli, że tak się może wydarzyć?).

Zanais wielkie dzięki za przeczytanie i komentarz!!! Coś ostatnio nikt nie ma ochoty komentować moich tekstów. Nie wiem dlaczego. Nie żebym się żalił absolutnie, tylko nie wiem co źle zrobiłem.

 

Ostatni “żart” dość naiwny i dziwny (nie przewidzieli, że tak się może wydarzyć?).

Nie przewidzieli, dlaczego mieli przewidzieć? Król barbarzyńców okazał się gejem.

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Dzień dybry,

 

Coś ostatnio nikt nie ma ochoty komentować moich tekstów. Nie wiem dlaczego. Nie żebym się żalił absolutnie, tylko nie wiem co źle zrobiłem.

Może dlatego, że produkujesz ich za dużo :) Nie nadążamy czytać.

Masowa produkcja tekstów nie jest dobrze widziana. Dlaczego? Bo przy takiej masówce żaden tekst nie zdąży należycie odleżeć. Tekst powinien być wielokrotnie przejrzany przez autora, w przynajmniej kilkudniowych odstępach czasowych, a nawet kilkutygodniowych. Bo dopiero wtedy autor jest w stanie nabrać nieco obiektywizmu i poprawić tekst.

 

Co do tego tekstu: roi się on od błędów interpunkcyjnych, ale to nie beta, więc nie będę ich wszystkich wyliczać. Podczas czytania książek zwracaj większą uwagę na znaki i system zapisu, możesz też sięgnąć do poradników, które znajdziesz w poradniku dla początkujących.

 

w których na pułkach były teczki

Dawidzie, bój się Odyna!

 

siwy zakonnik, mający wielki brzuch i potężną nadwagę.

Jedno z dwóch wystarczy, jedno wskazuje na drugie.

 

Ciągle o nim myślała, a także śniła. Zaczęła mieć obsesję na jego punkcie. Aż w końcu do głowy przyszła jej pewna myśl dająca nadzieję.

Nie opisuj, pokaż to.

 

Na razie przerwę, bo muszę zmykać. Jutro dokończę.

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Coś ostatnio nikt nie ma ochoty komentować moich tekstów. Nie wiem dlaczego

No cześć,

nie gniewaj się, ale ostatnie teksty są po prostu słabe. Posłuchaj rady

Hol­ly­Hel­l91 i poświęć chwilę każdemu zdaniu. Daj tekstowi dojrzewać, po tygodniu pewnie byłby lepszy, bogatszy o kolejne przemyślenia.

Masz 41 lat, tak? Bo piszesz jak 14-latek. Bardzo Cię przepraszam, ale tak to odbieram.

 

Pewnie dostanę po głowie za moją bezpośredniość i unikanie milutkiej poprawności. Ale nie zmienię zdania. Bo tylko w taki sposób Twoje zdania mogą się zmienić na lepsze.

 

Pozdrawiam serdecznie, licząc że załatwisz mnie w najlepszy możliwy sposób – pisząc kolejny tekst, który okaże się tak dobry, że opadnie mi szczęka.

Zaoraj mnie, Dawidzie.

 

#jak_zostałem_hejterem #bezczelny_typ #chamstwo.pl

“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman

nie gniewaj się, ale ostatnie teksty są po prostu słabe

Może nie tyle słabe, co bardzo niedopracowane i pisane w pośpiechu. Pod jednym z wcześniejszych tekstów BardJaskier już o tym pisał. 

 

Taśmowe produkowanie czegokolwiek nie wychodzi nigdy na zdrowie. Opowiadania nie są tu wyjątkiem.

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Taśmowe produkowanie czegokolwiek nie wychodzi nigdy na zdrowie

Henry Ford z pewnością by się z Tobą nie zgodził :)

 

I Remigiusz Mróz.

 

 

 

 

“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman

I Remigiusz Mróz.

I Patryk Vega :) Niestety, ale komercyjny sukces odnoszą właśnie takie gnioty :s

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

I Patryk Vega

Napisałem: I Sapkowski. Ale skreśliłem. Jednak.

“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman

Ale fajnie, że jest tyle komentarzy :))))

Jestem niepełnosprawny...

HollyHell91

 

O ironio! Uwielbiam pisać a jestem upośledzony z ortografii. :)

 

Biorę rady do serca. Ale nie jest tak, że moje teksty są wrzucane bez sprawdzania błędów. Kiedyś tak było. “Byłoza” itp. (ale to był poziom najniższy amatorski) No jeśli chodzi o to, że dużo piszę to jest tak dlatego, że podobno trzeba dużo czytać i dużo pisać, żeby osiągnąć w tym jakieś sukcesy. Serdeczne dziękuję za przeczytanie i rady.

Powiem ci jeszcze, że “jak nie piszę czegoś to jestem chory” :)

 

Andyql

 

nie gniewaj się, ale ostatnie teksty są po prostu słabe.

Nie wierzę, że jak ktoś już przeczyta, nie da komentarza, w takim przypadku miało by to tylko połowiczny sens. Jeśli natomiast nie przeczyta skąd ma wiedzieć czy są słabe?

 

Faktycznie szkoda, że mam tak sakramenco słabą pamięć do ortografii i interpunkcji. Ale tak było zawsze, pamiętam ze szkoły.

Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie :)))

 

cezary_cezary

 

hehe bez przesady, że piszę w pośpiechu :))))

 

Mam mnóstwo czasu a jak nie piszę to “jestem chory”. Zacząłem pisać dwa opowiadania długie. Ale przerwałem… Chcę wiedzieć czy jest postęp. Druga sprawa, że pisanie jest naprawdę super hobby. 

 

Dzięki i pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Ale nie jest tak, że moje teksty są wrzucane bez sprawdzania błędów.

Nie twierdzę, że nie sprawdzasz tekstu, ale jeden raz nie wystarczy. Im dłużej tekst odleży i im więcej razy go sprawdzasz, tym więcej błędów wyłapiesz.

 

podobno trzeba dużo czytać i dużo pisać, żeby osiągnąć w tym jakieś sukcesy

Nie podobno, tylko na pewno :) Chociaż niektórzy przesadzają, np. taki pan King twierdząc, że trzeba pisać osiem godzin dziennie… I najlepiej jeszcze czytać tyle samo. Bo prawdziwy pisarz przecież się nie przejmuje snem, jedzeniem, pracą, czasem dla bliskich… To są zbyt przyziemne tematy.

 

Nie wierzę, że jak ktoś już przeczyta, nie da komentarza

Może też być tak, że ktoś zaglądnie i nie chce mu się po prostu dalej czytać, nie zostawia też więc komentarza.

 

Mam mnóstwo czasu a jak nie piszę to “jestem chory”

Rozumiem, ale w takim razie niektóre teksty możesz zachować dla siebie. Wybierz kilka, daj im dojrzeć, poprawiaj i nimi podziel się z nami. Chyba nie chcesz, by na portalu przyklejono Ci etykietę “taśmowego pisarza”?

 

Ok, dosyć tych dysput, wróćmy do opowiadania.

 

Miało gotować się czterdzieści minut

Stylistyka tekstu i okoliczności wskazują, że akcja dzieje się w średniowieczu. Znali już wtedy koncepcję minut?

 

Po co właściwie został stworzony eliksir nieśmiałości? Na co komu taka “umiejętność”?

 

 

Czytało się ciężko, ledwo dotarłam do końca, mimo że tekst nie jest długi.

Wiele rzeczy tu kuleje: interpunkcja, stylistyka, ekspozycja, język, nawet ortografia i pewnie inne kwestie, których nie potrafię jeszcze nazwać. Musisz włożyć w warsztat duużo pracy. Przede wszystkim musisz brać sobie do serca komentarze innych użytkowników. Z tego, co zauważyłam, nie wszystkie uwagi chcesz przyjąć, a to nie wróży dobrze Twojej pisarskiej przyszłości. Tak jak z tym taśmowym pisaniem na przykład. Kilka osób Ci napisało, że taśmowe pisanie jest złe, a Ty na to, że wcale nie piszesz tak dużo (co nie jest prawdą) i że musisz pisać, bo inaczej się udusisz. Pisarz, jak każdy artysta, bez ludzi, czyli odbiorców, jest niczym. I jeśli nie słuchasz głosu tych odbiorców, to niestety Twoja kariera szybko się zakończy.

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

HollyHell91

 

Rozumiem, ale w takim razie niektóre teksty możesz zachować dla siebie. Wybierz kilka, daj im dojrzeć, poprawiaj i nimi podziel się z nami. Chyba nie chcesz, by na portalu przyklejono Ci etykietę “taśmowego pisarza”?

Rozumiem. Przyznaję się bez bicza, że czasem chcę już prędko wstawić tekst żeby zobaczyć oceny. Obiecuję sobie, że więcej już tak nie zrobię. Dzięki!!!

 

Stylistyka tekstu i okoliczności wskazują, że akcja dzieje się w średniowieczu. Znali już wtedy koncepcję minut?

Akcja dzieje się nie w średniowieczu tylko w magicznej krainie. No ale twoja uwaga nadal jest ważna.

 

Nie twierdzę, że nie sprawdzasz tekstu, ale jeden raz nie wystarczy. Im dłużej tekst odleży i im więcej razy go sprawdzasz, tym więcej błędów wyłapiesz.

Sakramenca racja!!! Za każdym przeczytaniem gotowego tekstu jest coś co do zmienienia.

 

Może też być tak, że ktoś zaglądnie i nie chce mu się po prostu dalej czytać, nie zostawia też więc komentarza.

Ale tak jest przy dłuższych tekstach, przy krótkich raczej nie a już na pewno nie przy szortach.

 

Dziękuję za poświęcony mi czas!!! Serdeczne pozdrowienia.

Jestem niepełnosprawny...

 

Przeczytałam.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Idę oglądać jeden z dziesięciu!!! :)

Jestem niepełnosprawny...

Hmmmm. Uważam (być może trochę pod wpływem Harry’ego Pottera, że eliksir miłości to jakby magiczny gwałt na drugiej osobie. Musi kochać, czy chce czy nie. Tym razem dobrze się skończyło.

A nawet pomijając ten przymus. Czy jedenastolatka jest wystarczająco dojrzała, żeby podejmować decyzje na całe życie? Co by było, gdyby po trzech latach okazało się, że ten wybranek wcale nie jest taki fajny, jak się w pierwszej chwili wydawało? Bo może i przystojny, ale szybko zabrakło tematów do rozmów?

Babska logika rządzi!

Dzięki Finkla !!

 

Czy jedenastolatka jest wystarczająco dojrzała, żeby podejmować decyzje na całe życie? Co by było, gdyby po trzech latach okazało się, że ten wybranek wcale nie jest taki fajny, jak się w pierwszej chwili wydawało? Bo może i przystojny, ale szybko zabrakło tematów do rozmów?

Też prawda, ale już tak tego nie rozkminiałem :) Finklo a jak podobał się twist?

 

Serdecznie pozdrawiam !!!

Jestem niepełnosprawny...

No, żarcik jak żarcik. Jeśli władca tego nie przewidział, to nie należy do bystrzaków.

Babska logika rządzi!

Tar­ni­na,

 

Przeczytałam.

I?

 

Z prasy lokalnej. “Do niecodziennego zdarzenia doszło we wtorkowy wieczór w Jaworznie. 41 – letni Dawid I. z nieznanych dotąd powodów został z furią zaatakowany przez modraszka. Tylko dzięki pomocy sąsiadów obyło się bez ofiar. Ucierpiał jedynie laptop mężczyzny. Prawdopodobnie nie da się go już naprawić.”

 

 

“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman

Andy, Tarnina jest organizatorką konkursu i jego jurorką. To normalna praktyka, że jurorzy nie komentują w trakcie konkursu, żeby nie podpowiadać innym, co im się podobało, a co nie. Dobrze, jeśli po zakończeniu konkursu pojawiają się normalne komentarze.

Babska logika rządzi!

Fin­kla,

 

dziękuję za wyjaśnienie. Na to nie wpadłem. :/

 

“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman

Na to nie wpadłem. :/

Tak to jest, jak się nie śledzi konkursów :P

Dobrze, jeśli po zakończeniu konkursu pojawiają się normalne komentarze.

Pokaż mi, kiedy zawiodłam z komentarzami XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pokaż mi, kiedy zawiodłam z komentarzami XD

Raz (no dobra, więcej niż raz…) rozjechałaś walcem opowiadanie, o którym myślałem w kategorii ukończonego i dopracowanego, to się liczy? :D W sensie, czułem wielki zawód :D

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

O! jaka dyskusja ma moim wątku. :)

 

Dyskutujcie, dyskutujcie poleję wam nawet! :)))

Jestem niepełnosprawny...

Tak to jest, jak się nie śledzi konkursów :P

Też żałuję :/

“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman

Pokaż mi, kiedy zawiodłam z komentarzami XD

Tarnino, nie wszyscy jurorzy są Tobą. :-)

Babska logika rządzi!

Tarnino, nie wszyscy jurorzy są Tobą. :-)

<zuy śmiech zua> XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przeczytałem. Powodzenia w konkursie. Nie komentuję, dopóki konkurs trwa.

Tak przeczytałam i nie wiem jak skomentować… Wydaje mi się trochę naiwnie, trochę za bardzo sprawozdawczo – nie widzimy za wiele świata przedstawionego, a jedynie kolejne wydarzenia rzucane jedno za drugim. Co do samego zakończenia – osobiście odniosłam wrażenie, że król nie przewidział co się stanie, bo Urszula nie wyjaśniła, w jaki sposób działa eliksir i że barbarzyńcy zakochają się w pierwszych osobach, na które spojrzą (równie dobrze mogliby w sobie nawzajem i co wtedy?). W każdym razie – nie wywarło wielkiego wrażenia, ale życzę powodzenia w dalszej pracy :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Hej NaNa !!!

 

Dzięki, naiwne jest to mi też rodzice mówili.

 

Mało jeszcze potrafię ale właśnie kończę opowiadane, które może będzie lesze i lepiej skonstruowane :)

 

Pozdrawiam serdecznie i dzięki!!!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć!

 

Przeczytałam, nie było złe, ale mnie nie wciągnęło. Moim zdaniem fabuła trochę mało przekonywująca. Wydaje mi się, że jedenastoletniej dziewczynie jednego dnia może się podobać jeden chłopak, a drugiego zupełnie inny. W związku z tym ciężko mi uwierzyć, że ktokolwiek mógłby przeznaczyć połowę swojego majątku, żeby pomóc w spełnieniu tego typu zachcianki małej dziewczynce. Nie podoba mi się też idea dziecka, które przygotowuje eliksir na potencję. Może główna bohaterka powinna być starsza?

Dla mnie historia byłaby ciekawsza gdyby okazało się, że po bliższym poznaniu Janek jednak nie był tym jedynym i pojawił się problem jak się go pozbyć. Albo jego koledzy zorientowali się, że coś jest nie tak i próbowali go uratować. Mogłoby być też ciekawie gdyby wyszło na jaw, że Matka Wszechpotężna wcale nie jest dobra tylko dla własnej rozrywki spełnia nieprzemyślane życzenia, bo bawi ją głupota śmiertelników.

 

pocałował ją siarczyście w usta.

To mi brzmi źle. Nie spotkałam się z połączeniem słowa “siarczyście” z całowaniem, ale jak sobie to wyobrażam to nie wydaje mi się ani namiętne ani romantyczne.

 

Pozdrawiam i powodzenia w dalszym pisaniu :)

Cześć lyumi

 

Może główna bohaterka powinna być starsza?

Tak to była moja zagwozdka, bo za stara nie mogła być, bo szła do szkoły :) Chciałem trafić w idealny wiek pasujący do wydarzeń fabuły. 

 

Dzięki za przeczytanie i komentarz!!! Nie mam jeszcze wielkich umiejętności piszę dla zabawy i ćwiczeń.

Pozdrawiam serdecznie!

Jestem niepełnosprawny...

Autor nie zadeklarował gatunku. Tekst zaklasyfikowałam na podstawie treści jako przygodowy.

Wynalazek: eliksir miłości

 

Eee, no, cóż. Niewątpliwie bohaterka robi wynalazek i przeżywa w związku z tym przygody, aczkolwiek nie są to przygody spowodowane przez wynalazek, ani specjalnie trzymające się kupy.

 

Bo zobacz – z jakimi przeszkodami Urszula musi się mierzyć? Czy staje wobec autentycznych trudności? Chyba nieszczególnie – mentor służy wyłącznie do usuwania jej kłód spod nóg, zanim dziewczę się potknie. Zakończenie ma bardzo luźny związek z resztą tekstu – eliksir miłości nie jest oczywistym sposobem na poradzenie sobie ze zbójcami (zresztą widziałam ten dowcip w, by tak rzec, bardziej gustownej wersji choćby u Ewy Białołęckiej).

 

Światotwórstwo ogólnie nie jest przemyślane, począwszy od jedenastolatki – nonkonformistki religijnej, która zakochuje się w (mocno papierowym) chłopcu i zamiast narobić mnóstwo uroczych głupot, idzie z tym do, cóż. Bogini. W którą nie wierzy. Po czym ucieka z domu i zostaje praktycznie doktorantką, w wieku, przypominam, jedenastu lat. I pozwala się jej eksperymentować na ludziach, wręcz się ją do tego zachęca, bo…? Prawdę mówią komentujący, że starsza bohaterka byłaby tu bardziej wiarygodna, ale sam wiek to nie wszystko. A wieńczy ten brak pomyślunku pojawienie się Wikingów w kraju, który dotychczas wyglądał raczej współcześnie (szkolnictwo i metodologia badawcza zdecydowanie nie wskazują na standardowy świat fantasy, a tym bardziej nie wskazuje na niego Nutella).

 

Wobec tego tracą znaczenie takie drobiazgi jak jednostki miar z naszego świata, butelka jakimś sposobem przyczepiona do paska (nie wygodniej – a przede wszystkim bezpieczniej – byłoby ją nosić w torbie?), wypowiedzi bohaterki nijak niepodobne do tego, jak mówią jedenastoletnie dziewczynki (byłam taką, choć dość nietypową ;D więc wiem), potrącony, ale nieopracowany problem Eutyfrona („Jeśli Wszechmatka dała ci to zadanie, to z pewnością nie jest to złe.„) czy mentor zachęcający uczennicę do działań niebezpiecznych dla niej i dla otoczenia (jeżeli coś jest zakazane, to zwykle nie bez powodu, a na pewno nie bez sankcji). Nie wytrącają z zawieszenia niewiary, bo go od początku nie było. Zgrzytem pozostaje jednak „dziwny patyk który, wyglądał dziwnie” (pomijając przesunięty przecinek) – jeśli mówisz, że coś jest dziwne, to zawsze będziemy to porównywać z tym, co już znamy, z naszego świata albo z tego, co przedstawiłeś wcześniej, a nie przedstawiłeś za wiele. Zresztą samo "dziwne" nie mówi, w jaki sposób coś było dziwne i dlaczego mamy się tym w ogóle interesować. Tak samo „dziwnie brzmiące zaklęcie” nic nie znaczy, bo nie znamy normalnych zaklęć, powszechnych w tym świecie. Pokrewna kwestia – dlaczego pustelnik się dziwi, kiedy Urszula przykłada się do pracy? Nie pokazałeś, żeby była leniwa czy niezainteresowana. Jeśli warzenie eliksirów potraktujemy jak wytwarzanie leków, to metodologicznie próba eliksiru jest o kant tyłka potłuc – chyba kołacze Ci się tzw. próba ślepa, ale przy takiej liczebności populacji wyniki i tak będą niemiarodajne.

 

Język. Zdania są proste, krótkie, ale nie zawsze wiadomo, do czego się odnoszą zaimki. Opisy szczątkowe – te, które są, niewiele mówią, za to czynności wypunktowujesz drobiazgowo, niezależnie od tego, czy to jest potrzebne. Zwykle nie jest. Sporo zapewniasz i streszczasz, mało pokazujesz. Ot, na przykład: „Przed nią, za biurkiem siedział ubrany w granatowy habit stary, siwy zakonnik, mający wielki brzuch.” – to nie jest plastyczny opis. Stale się powtarza ta sama konstrukcja zdań: x, następnie y – w ogóle nadużywasz słowa „następnie”.

 

Pojawiło się sporo błędów interpunkcyjnych, zwłaszcza zagubionych przecinków (choć są też przecinki postawione w złych miejscach, np. między rzeczownikiem a jego określeniem albo, co gorsza, między podmiotem a orzeczeniem), również w zapisie dialogów. Pamiętaj, że zaimki osobowe piszemy dużą literą wyłącznie w listach i kiedy odnosimy się do Boga – ta duża litera to wyraz szacunku. Przy okazji – czemu orzeł czasem jest pisany dużą literą, a czasem małą?

 

Jest trochę pustosłowia: „wyszła na zewnątrz budynku” nie jest nijak lepsze od „wyszła z budynku”. Albo na przykład „instytut usytuowany był bardziej wewnątrz niego, niż na obrzeżach” (domyśliliśmy się, że skoro trzeba długo iść przez miasto, to instytut jest raczej blisko centrum – choć mógłby być po drugiej stronie miasta, niż Urszuli potrzeba).

 

Masz problemy z łącznością logiczną między zdaniami, np. „Okazało się, że ma na imię Janek. Mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Urszula zakochała się po uszy. Choć była jeszcze przecież bardzo młoda.” Jak te zdania z siebie wynikają? Każde z nich ma inny temat (no, dwa ostatnie mają za temat Urszulę, ale z bycia młodą nie wynika niemożność zakochania, wręcz przeciwnie). Masz też kłopoty z logiką wewnątrz zdań, np. tutaj „Na jej dachu usiadł orzeł i gdy się zbliżyła odleciał, tak że całkiem zniknął jej z oczu.” najpierw podmiotem jest chata, potem niespodziewanie Urszula – to mylące. Tutaj rozsypały się związki w samym zdaniu: „ziół posegregowanych w oddzielnych workach opatrzone karteczkami” – co jest opatrzone karteczkami? Pojawiło się c.t.: okazało się, że w domu starca jest pokój dla gości – nie „był”. „Zaczął wymieniać ich nazwy i do czego są składnikiem.” To nie po polsku. Można wymieniać zastosowania, ale nie „do czego są składnikiem” (zwłaszcza, że składnikiem mogą być czegoś, nie „do czegoś”, i na pewno nie są nim nazwy). Rozbawiły mnie za to „fontanny z bawiącymi się dziećmi” – czyżby z fontanny tryskały bawiące się dzieci?

 

Inne kiksy gramatyczne obejmują: „Przywitali się i usiedli przy stole, wcześniej biorąc po jednym kubku z naparem.” Zapamiętaj, że imiesłów przysłówkowy współczesny oznacza jednoczesność – powinno być „wcześniej wziąwszy”. „Się” powinno być raczej przed czasownikami, a nie po. „Następnie opowiedziała nieprawdziwą historię wcześniej przygotowaną.” ma bardzo dziwny szyk: Opowiedziała wcześniej przygotowaną historię. „Później, gdy wszystko wróciło do normy Urszulka obmyślała plan” – zaczęła obmyślać – tu nie może być formy niedokonanej, bo mowa o konkretnym momencie przyszłości. „Minęło kilka minut jak zjadł zupę, a następnie drugie danie.” To nie po polsku, tak samo: „Święta Matka daje szczególną łaskę dla pierwszej gorącej prośby, którą do niej skierujesz.” i „Początkowo dyskusja wyglądała na niewiele rokującą”. „Nie będąc pewną” brzmi bardzo nienaturalnie. Nie „czeka cię i twoją rodzinę bogactwo” tylko: ciebie i twoją rodzinę czeka bogactwo. Miasto może się rozrosnąć do olbrzymich rozmiarów, albo w olbrzymią metropolię, ale nie „do metropolii”.

 

Są też błędy w odmianie: „na temat tego, na czym się znał, czyli ziołach” – na temat kogo? Czego? Ziół. Nie „przebiegnąć”, tylko „przebiec” (poza tym dom można raczej obiec). Nie „opiekuni”, tylko opiekunowie.

 

Namnożyły się błędy leksykalne i semantyczne: nie ma ceremonii „wstępu” – najwyżej przyjęcia; w apelu się nie występuje, można wystąpić w przedstawieniu; „sylwetka” nie jest synonimem „figury” (w sensie posągu); „skierować się” można dokądś, ale w żadnym wypadku za kimś; „autentyczny” to nie to samo, co „realistyczny”. Czy na pewno rozumiesz, co to znaczy „raptem”? Nie nazywamy „dziadkiem” obcego człowieka – chyba że pogardliwie. Zapamiętywanie można ułatwić, ale nie poprawić. Poprawić można pamięć. „Napar” to termin specjalistyczny, ma konkretną definicję – nie jest synonimem wywaru. Pokój nie może być pokaźny – może być obszerny, przestronny. Dlaczego praca w stołówce ma nie być prawdziwą pracą? Bo to sugeruje cudzysłów. Plądruje się z armią, ale nie za jej pomocą. Nie można gdzieś „żyć” – tylko mieszkać (to anglicyzm). „Pełnić honory” może gospodarz, ale nie gość: https://wsjp.pl/haslo/podglad/34817/ktos-pelni-honory-domu

 

„Istnieć” nie jest ścisłym synonimem „być” (napisano o tym książki), na przykład tutaj: „Wokoło istniała ciemność, a przed nią białe światło.” nijak nie można napisać „istnieć” (poza tym nie wiadomo, przed czym było to światło). Ogólnie dobór słów oceniam jako cokolwiek przypadkowy – za mało uwagi mu poświęcasz („spożyć”?)

 

Podsumowując: myślę, że przy pisaniu nieźle się bawiłeś, ale ja przy czytaniu już mniej. Zamiast pisać jeden tekst po drugim, warto jednak poświęcić trochę więcej uwagi na dopieszczenie dzieła.

 

Pełen wybór moich uwag jak zwykle czeka na privie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej Tarnino :)))

 

Fajny mi prezent zrobiłaś. Dużo mi dał (albo dopiero da) twój wyczerpujący komentarz. Kurczę jak to zrobić by mieć takie umiejętności i wiedzę w zakresie poprawnego pisania jak ty albo regulatorzy. Jakbym wyzdrowiał może na jakieś studia bym poszedł by poprawić warsztat.

 

Wszystkiego Najlepszego na Święta!!! Wiele radości i pomyślności.

 

Ja teraz pracuje nad bardzo długim tekstem w stylu Władcy pierścienie albo raczej Wiedźmina. Wiesz takie przygody w magicznym świecie. Jak to zauważyłaś daje mi to wielką radość. Ale muszę mieć jeszcze wyższą inteligencję :)))

 

Oglądasz dzisiaj “Robin Hood faceci w rajtuzach”? Świetna komedia. Np. jeden ze bohaterów należący do paczki Robin Hooda wpada do strumyka i zaczyna wrzeszczeć “Ratujcie mnie, ratujcie, nie umiem pływać…” :)))

 

Jeszcze raz pozdrawiam. Jesteśmy cały czas w kontakcie.

Jestem niepełnosprawny...

Cieszę się, że się cieszysz :) A inteligencja – to dopiero początek. Nie przejmuj się nią aż tak.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka