- Opowiadanie: arko - Badanie mikroskopowe

Badanie mikroskopowe

Jeśli mam założyć sobie w głowie katalog z opowiadaniem i wracać do niego dzień w dzień przez tydzień, miesiąc, rok albo siedem lat to... pisanie potrzebne jest mi jak ręcznik rybie. Pokazuję surowy materiał. Błędy poprawiłem tak jak umiałem. Jeśli ktoś zechce ocenić, wystarczy ogólnie: nie złe, do kitu, do bani, ciekawy temat itp.  Jeśli się spodoba to wynajmę sobie redaktora i poprawię tekst a jeśli się nie spodoba to oszczędzicie mi kosztów :). Ostatni szort w tym roku. 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Badanie mikroskopowe

Niech będzie światłość; i stała się światłość.

 

W jakimś zimnym i martwym puncie narodził się czas, a czymże on jest jak nie miernikiem ruchu i zmiany? Musiały więc jednocześnie narodzić się ruch i zmiana a skoro są to atrybuty życia, więc śmiało możemy napisać, że w pewnym zimnym i martwym punkcie narodziło się życie. W tym tajemniczym i magicznym miejscu – z woli Pana – nastąpił Wielki Wybuch. Tak jak przy detonacji trotylu wytwarzają się mocno ściśnięte i pełne energii gazy, tak przy tej kosmicznej eksplozji wytwarzała się żywa i gorąca przestrzeń, która gwałtownie puchła, a proces ten był tak szybki, że w ułamku sekundy wszechświat miał już średnicę setek tysięcy lat świetlnych i ciągle się powiększał. W ciągu tej pierwszej sekundy istnienia uniwersum zdarzyło się więcej niż przez kolejne kilkanaście miliardów lat.

Kiedy używamy słowa określającego czas: „rok”, „godzina” czy „lata” mamy na myśli właśnie te zmiany w ruchu i porównujemy je względem jakiegoś wzorca. Nie ma zmian bez ruchu, są one dwiema stronami tego samego medalu. W czasie jednego roku ziemskiego Ziemia dokona pełnego obiegu wokół Słońca. Jeśli powiem „żyję sześćdziesiąt lat” to Ziemia za mojego życia, sześćdziesiąt razy obiegła Słońce. I ta zupa, czyli ruch i zmiana kipiały w tym gorącym bąblu zwanym wszechświatem.

Każda bańka ma wnętrze, jak i część zewnętrzną, a każdy z tych obszarów ma inne właściwości; wynika to z sąsiedztwa. Tylko wewnątrz jakiegoś obiektu, każdy jego element otoczony jest sąsiadami, z którymi wchodzi w interakcje, na przykład się wzajemnie przyciąga. Na brzegu obiektu sytuacja jest inna i dlatego ma on odmienne właściwości. „Wiedzą” o tym wszystkie płyny na przykład cząsteczki wody, która rozlana na talerzu, może utworzyć sprężystą błonę utrzymującą kształt płynu.

Wewnątrz tego eksplodującego balona, od samego początku, toczyła się śmiertelna walka materii z antymaterią; skutkiem tego wytwarzała się energia (jej część zamieniła się w końcu w światło), jak i sama przestrzeń. Przeciwnicy byli równie silni i ledwo co przeżyli: materia pozostała wewnątrz bańki, a antymateria przykleiła się do jej granicy aby niczym skorupka jajka mogła otaczać i chronić cenną zawartość. Wszechświat, jaki się narodził był w istocie czarną dziurą z materią skupioną w osobliwości, a otaczała jego sfera zbudowana z antymaterii: antyproton tuż przy antyprotonie – z boku, dołu i góry. W miarę rozszerzania się tego potwora grubość otoczki ciągle maleje aż – kiedyś to na pewno nastąpi – zrówna się z średnicą pojedynczego antyprotonu, mającego sąsiadów tylko z boku. Ta otoczka jest również atrybutem życia, ponieważ oddziela wnętrza życia od tego, co na zewnątrz.

Na początku istnienia uniwersum, gdy dwaj wrogowie byli jeszcze blisko siebie – wskutek fluktuacji prędkości – część materii, w postaci jednej z najwcześniejszych galaktyk, została wyrzucona zbyt szybko, w kierunku swojego przeciwnika. Gdy się spotkali, nastąpił gigantyczny – na skale kosmiczną – fajerwerk, a informacja o tym wydarzeniu zaczęła mknąć z prędkością światła przez mroki kosmosu. Hiroszima uległa zniszczeniu od zamiany jednego grama materii w energię. W tym przypadku anihilacji uległa cała galaktyka i równoważna jej ilość antymaterii. Zdarzenie miało miejsce pod koniec pierwszego miliona lat istnienia wszechświata, czyli wtedy gdy był w wieku niemowlęcym. Kosmos jednak inaczej rośnie niż niemowlę. Może być bardzo ale to bardzo duży albo jednocześnie mały; wszystko zależy od tego czy mierzymy jego od wewnątrz czy zewnątrz. Czarna dziura w jakiej żyjemy ma średnicę kilkudziesięciu miliardów lat świetlnych (tak twierdzą naukowcy) ale nie wierzcie im. Jest ona kwadryliony kwadrylionów razy większa. Mierzona jednak z zewnątrz może mieć średnicę kilkudziesięciu kilometrów. Takie cuda gwarantuje nam tylko czarna dziura. Przestrzeń w jej wnętrzu jest wyciągnięta w makaron o niemal nieskończonej długości i nieskończenie małej średnicy. A na końcu tego makaronu jest podczepiona osobliwość czyli nasz widzialny wszechświat.

Kiedy galaktyka zbudowana z materii zetknęła się z antymaterią, nastąpiła kosmiczna eksplozja, przy której wybuch supernowej jawi się jako trzask mokrego kapiszona na tle eksplozji gwiazdy. Wybuch ten omal nie unicestwił nowo narodzonego wszechświata. Wyrwa w jego brzegu zadziałała jak nakłucie dziecięcego balona. Rana się jednak zabliźniła (otoczka była jeszcze gruba), wszechświat przetrwał, przez co mógł dalej się rozszerzać, zmieniać – dzięki czemu mógł się realizować Boski plan. Po kilkunastu miliardach lat ekspansji gdzieś tam, daleko hen, w jakimś zakamarku tego uniwersum, istniała już planeta Ziemia – taka jaką dzisiaj znamy. Informacja o tej kosmiczne eksplozji miała do niej również dotrzeć. Dlaczego tak późno skoro wybuch nastąpił kilkanaście miliardów lat temu ?. Informacja o tym wydarzeniu biegła z prędkością światła, ale przestrzeń się ciągle nadymała, więc światło miało coraz dłuższą drogę do pokonania (chyba znacie powiedzenie „iść pod wiatr”?).

 

****************

 

Był zimny, mżysty, ciemny dzień. W zasadzie, w taką pogodę nikomu nie powinno się chcieć wychodzić z domu – nawet z psem o ile nie jest to konieczne – ale Anna umówiła się z przyjaciółką na kawę dzień wcześniej, a skąd miała wiedzieć, że pogoda się tak popsuje?. Od kilkunastu minut obie kobiety siedziały już w przytulnej kawiarence, tuż obok kominka, z którego biło przyjemne ciepło i słychać było cichy i relaksujący szum pochodzący od palących się szczapek drewna.

– Wiesz co? Miałam dzisiaj dziwne zdarzenie, którego nie potrafię wyjaśnić – powiedziała Anna do swojej przyjaciółki, również pielęgniarki. – Podniosła przy tym filiżankę kawy do ust, ale zanim jej skosztowała, zamknęła oczy i przez chwilę wdychała z lubością jej ciepły aromat.

– Tak ? – z zainteresowaniem zapytała przyjaciółka. – Cóż takiego się wydarzyło ?

– Robiłam badanie mikroskopowe kału i patrzyłam na obszar pod szkiełkiem nakrywkowym. Z czystej ciekawości ustawiałam powiększenie na pięćset razy i obserwowałam jakiś fragment niestrawionej resztki pokarmu, który nadal wyglądał jak kawałek „gówna” i wiesz co ?. Nie uwierzysz. Ten fragment gówna eksplodował jasnym światłem. Ten niby mikro wybuch był na tyle silny, że zniszczone zostały oba szkiełka: nakrywkowe i podstawowe. Na szczęście nic mi się nie stało. Potrafisz to wyjaśnić ? – zapytała Anna, a oczy miała wielkie jak pięciozłotówki.

 

Koniec

Komentarze

Witam,

Całkiem zabawne. Piszesz coś w rodzaju tekstu popularnonaukowego i jak “właściwe” opowiadanie się zaczyna, to dowiadujemy się, że wybuchło gówno i koniec. 

Całość jest dość sprawnie napisana, ale naukowa ekspozycja jest za długa. Jeśli nie jest to długi dowcip o wybuchającym gównie, to nie rozumiem.

 

Pozdrawiam i powodzenia.

Dziękuję za opinię. Powinienem jeszcze milczeć ale cóż zrobić… lubię pisać. To co wymęczyłem jest bliższe pseudonauce niż nauce ale… z czasem fikcja okazuje się prawdą. Polecam poczytać o Nikodemie Popławskim, znanym fizyku polskiego pochodzenia. Żyjemy w czarnej dziurze (nikt nie pisze w jakim jej miejscu, więc moja wizja jest tylko oryginalnie moja) a ta zawarta jest w wiekszej a ta większa w jeszcze większej – jak w matrioszce. Ponoć każda czarna dziura zawiera w sobie odrębny, swój własny wszechświat. Mam wrażenie, że swój tekst nieco wymęczyłem. Z trudem mi poszło sklecenie 6400 znaków. A jeśli każdy proton jest czymś w rodzaju czarnej dziury i ma swój własny wewnętrzny wszechświat ?. Wszystko, absolutnie wszystko jest względne. Jeśli się spodoba (choć wątpię bo mi się nie za bardzo podoba przez to wymęczenie tekstu) to zlecę redakcję i nawet wiem komu a przynajmniej sie o to zapytam :). Więcej nie napiszę ale potrafiłbym uzasadnić – pewno pseudonaukowo – dlaczego szit strzelił :). Ma to związek z problemem identyczności cząstek. Lubię jak literatura s-f za bardzo nie odlatuje od nauki jak odleciała w filmie Intestellar. Mam z tym też pwien pomysł na szorta… ale chyba później bo trzeba trochę popracować a nie pierdołami (przyjemnymi) się zajmować a obowiązki czekają :). Edit: Szorta 3malem z tydzień zanim opublikowałem, kilka razy jego poprawiłem, wrzuciłem na korektor z online. Jeśli są jakieś braki to wynikają one  z braku warsztatu a nie lenistwa. 

nie ma

Cześć, niestety nie przekonało. 3/4 tekstu to ala naukowy wykład, który szybko mnie znużył. Pomysł na koniec miałeś, ale według mnie proporcja między dwoma fragmentami nie jest odpowiednia, bo tyle upchnąłeś tych stwierdzeń i informacji przed końcową sceną, że na końcu nie byłem pewien, co twist z wybuchającym gównem miał przekazać. Nie pisz że ostatni tekst i działaj dalej. Pozdrawiam

Hej, opowiadabie jest całkiem zabawne, jednakże pierwsza część za bardzo przypominała mature z polskiego, a konkretnie pierwsze zadania na czytanie ze zrozumieniem. A że nie jest to tekst maturalny to nie umiałem się zmusić, żeby go przeczytać ze zrozumieniem. Pozdrawiam.

O moich kolegach nauczycielki mówiły, że są zdolni, ale leniwi. O mnie mówiły, że jestem szalony i leniwy. Jestem z tego bardzo dumny.

Arko, usuń kropkę z tytułu. Kropka w tytule jest błędem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Autorze, przeczytałem Twój tekst, przedmowę i komentarze. Zgadzam się z opiniami czytelników, z wyjątkiem tego, że opowiadanie jest zabawne. Mnie nie uśmiechnęło. Twoja przedmowa i komentarz zdziwiły. Uderza w nich lekceważenie czytających. Wynajmij sobie redaktora, niech Ci za pieniądze chociaż powstawia przecinki. Oświadczasz w komentarzu, że lubisz pisać. To nie znaczy, że musisz tu publikować.

Tutaj nikt nie traktuje pisania jako zajmowanie się przyjemnymi pierdołami. Jeżeli autor pisze dla własnej przyjemności z pisania i jednak to publikuje, to nie tylko nie obraża potencjalnych czytelników, lecz stara się, by oni mieli przyjemność z czytania jego, jak to sam nazwałeś, przyjemnych pierdół.

Arko, przeczytwszy przedmowę, kobieta o nicku regulatorzy wraża zadowolenie, że to ostatni szort w tym roku i pozostaje z nadzieją, że opowiadań też nie będzie. No, chyba że w międzyczasie opanujesz zasady rządzące językiem polskim i nauczysz się pisać poprawnie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W moim powiadaniu na pewno sa błędy, pewno literówki, brak ogonka (sa zamiast są) a może i kropku lub przecinka nie w tym miejscu, pewno i do budowy zdań można się przyczepić. Pawlikowska pisała, że sama ma spory problem z przecinkami. Ja apeluję do wszystich co piszą. Piszcie dla siebie bo prędzej w totka wygracie niż przebijecie się w tym zawodzie. Jeśli przyjdzie sukces to tylko dlatego, że pisaliście bo to lubiliście, byliście wytrwali i dobrzy w tym co robicie i… kompletnie ale to kompletnie nie przejmujcie się opniami tzw. starych wyżeraczy (ogólnie krytyków). Reuluc znalazł mi raz błąd (JEDEN) i zacytuję

od machnięcia czarodziejskie różki

What???

 

Reuluc znalazł brak na końcu j w słowie “czarodziejskie” i na cały głoś zaczał krzyczeć “What”.

Kobieto z nickiem regulatorzy. Czasami lepiej milczeć. 

 

A wiecie kim jest krytyk ?. Jest jak impotent, teoretycznie to on wie jak. 

 

 

 

 

 

nie ma

Kobieto z nickiem regulatorzy. Czasami lepiej milczeć. 

A wiecie kim jest krytyk ?. Jest jak impotent, teoretycznie to on wie jak. 

Arko, a gdzie w moim komentarzu znalazłeś krytykę? Wszak wyraziłam tylko zadowolenie z Twojej decyzji i nadzieję, że w przyszłości będziesz pisał lepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Do regulatorki „No, chyba że w międzyczasie opanujesz zasady rządzące językiem polskim i nauczysz się pisać poprawnie.”. To może koleżanka mi wskaże jedną swoją pozycję na rynku i się z nią zapoznam. Sprawdzę też czy byli korektorzy a może i redaktorzy. Czy koleżanka wszystko sama napisała i nie wymagało to poprawy ? A jak zdolna, to w ilu egzemplarzach się „TO” sprzedało ?. Nie wiem kto kryje się za nickiem „regulatorzy”. Może znana pisarka ?

nie ma

Cóż, Arko, regulatorzy nie jest nikim szczególnym. Ot – zwykła emerytka, która lubi czytać.

Błędnie zakładasz, że na tej stronie mogą się wypowiadać tylko piszący. Ja nigdy nie pisałam, nie piszę i pisać nie będę. Staram się tylko wskazać usterki w czytanych tekstach, aby się lepiej prezentowały. Nic więcej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż, Arko, regulatorzy nie jest nikim szczególnym

Pozwolę sobie się nie zgodzić. Osoba poświęcająca bezinteresownie własny czas na korektę cudzych tekstów to zdecydowanie ktoś szczególny.

 

Arko, zgodnie z życzeniem z przedmowy: przeczytałem tekst i jest do kitu.

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Aby nie zaśmiecać wątku – to może poproszę o kilka wskazówek dotyczących popełnionych błędów. Szczególnie ortograficzne by mnie mocno ucieszyły. Jeszcze coś. Byłem na jednym z for przez dwadzieścia lat. Przez ten czas tylko jeden raz pojawiła się ciekawa informacja ( xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx wewnętrzna cenzura). Apeluję do wydawcy aby na szkolenie wysłał moderatorów ( za dużą uwagę zwracają na formę a nie treść) – o Panu Sapkowskim myślę. Pojawił się tu kiedyś rzadki okaz brylantu i….. kto inny na tym (jako wydawca) zarobił. Tu zdobył tylko III nagrodę ( a o tych z I i II miejsce pewno świat zapomniał) a wór kasy zarobił gdzie indziej i z kim innym. A może z twórczością kolegi Reuluc się zapoznam, może jest jakiś link: kto jest kto ?. Czy to tylko krytyk ?

 

 

nie ma

…to może po­pro­szę o kilka wska­zó­wek do­ty­czą­cych po­peł­nio­nych błę­dów.

Arko, zrobiłam łapankę w Twoich poprzednich tekstach i to powinno pozwolić Ci się zorientować, jakie popełniasz błędy i usterki. Niestety, nie mogę obiecać, że znajdę czas dla Badania mikroskopowego.

 

Do reszty uwag i apelu nie odniosę się, bo jestem tu tylko zwykłą użytkowniczką i nic ode mnie nie zależy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Arko, może trzeba było pozostać na tym forum, gdzie byłeś przez dwadzieścia lat, jeżeli tak nie lubisz krytyki i uważasz się za lepszego pisarza od wszystkich? Po co tu przybyłeś? Żeby oszczędzić na wydawcy i korektorze? W takim razie nie obrażałbym się się za wskazanie błędów, lecz podziękowałbym i poprawił tekst.

Cezary, nie zauważyłam Twojego wczorajszego postu – przepraszam. I dziękuję za dobre o mnie zdanie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Do Cezary „Arko, zgodnie z życzeniem z przedmowy: przeczytałem tekst i jest do kitu.”. I o takie opinie mi chodzi ale i tak ci nie wierzę że tak całkiem do kitu :). A co do pracy regulatorki oceniam ją (jako użytkownik serwisu) w samych superlatywach 10/10. Edit: Usiłowałem się skontaktować z kimś z tego portalu w sprawie redakcji mojego szorta ale nie można tego zrobić przez waszą skrzynkę. Albo firma oszczędza na łączach albo gdzie indziej leży problem. Ale skoro napisałem kit to na razie jeszcze ze zleceniem poczekam. 

nie ma

Reuluc znalazł mi raz błąd (JEDEN) i zacytuję

“od machnięcia czarodziejskie różki

What???

 

Reuluc znalazł brak na końcu j w słowie “czarodziejskie” i na cały głoś zaczał krzyczeć “What”.

 

Naprawdę w zdaniu:

od machnięcia czarodziejskie różki

widzisz wyłącznie brak litery j? Jeśli tak, nic dziwnego, że jedynym ratunkiem dla Ciebie jest płatny redaktor.

Nie pamiętam również, abym krzyczał, ale jednego możesz być pewien: pod żadnym Twoim tekstem nie odezwę się już nawet szeptem. Jednego starego wyżeracza (ogólnie krytyka) mniej.

Do Reuluc “Jeśli tak, nic dziwnego, że jedynym ratunkiem dla Ciebie jest płatny redaktor.”

 

Ok, powinno być różdżki. Ten błąd to dla mnie lapsus, niby widziałem jego (szczególnie teraz mnie razi gdy jego dostrzegłem) ale nie docierało to. Napisałem inaczej niż czytałem. Nie mniej braki językowe na pewno mam. W czymś innym się doskonaliłem niż filologia. Każdy z nas uczestniczy/-ł w swoim wyścigu szczurów. 

Co złego jest w płatnym redaktorze ?. Jakoś dziwnie to brzmi, nawet nieco pogardliwie. 

 

Ciekawostka. Na korektorze tekstów on-line wpisałem zdanie “jakby od machnięcia czarodziejskiej różki” i wyskoczył komunikat, że “nie znaleziono błędów w tekście”. Zabawne. 

 

Miłego dnia

nie ma

Hmm, jest tu pomysł podania naukowej narracji z niewielkim twistem na koniec. Problemem jest jednak tempo – szorty są z reguły krótkie, szybkie i z mocnym impetem na koniec. Tutaj zbyt mocno przedłużono środek, przez to końcówka nie jest tak mocna, jak mogłaby być.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Nowa Fantastyka