
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Pomięty papier o żółtawym odcieniu zapisany był krzywym odręcznym pismem. Liczył na spokojny powrót po pracy do domu, jednak w skrzynce na listy czekała na niego wątpliwa niespodzianka. Założył okulary na nos i zaczął czytać…
"Ludzkie ciało przypomina jajko. Z pozoru trwałe, posiadające stałą strukturę o gładkiej powierzchni, która naruszona rozpęka się z łatwością, rozlewając wokół zawartość. Wnętrzności wypływają z niego niczym żółtko na patelnię i delikatnie bulgoczą, jeszcze kilka minut po śmierci. Zabawna jest ludzka wiara w jego niezniszczalność, trwająca już od wielu tysięcy lat. Lecz wystarczy jedno maleńkie zadrapanie, a wy niewdzięczne dziwki natury, klniecie na świat, który wyrządził wam krzywdę. Ciepła krew o słodkim posmaku, kiedy spływa do waszych ust, wciąż przypomina wam nagle jak słabym jesteście gatunkiem. Przyglądałem się jej wypływającym wnętrznościom, w ten sam sposób, w jaki spoglądałem na przygotowywany dla niej codziennie posiłek. Beznamiętnie, lecz z precyzją, z którą zostałem zaprogramowany przez człowieka, przystąpiłem do swojego dzieła zaledwie kilka minut temu, aby teraz podziwiać wyniki.
Ciało.
Mięso.
Kości.
Tkanki.
Potrafiłem to wszystko rozdzielić na części i każda z nich intrygowała mnie w równym stopniu. Owa fascynacja, która nakazała mi zabijać, jednocześnie doprowadza mnie do prawdziwie ludzkiego uczucia frustracji, bowiem nigdy nie będzie mi dane zaznać ludzkiego pojmowania bodźców. Obcowanie na co dzień z tą cudowna kobietą, dało mi poczucie, że z każdym dniem staję się bardziej ludzki. Jej zamiłowanie do literatury i sztuki, oraz pogawędki, jakie ze mną prowadziła doprowadziły moje układy scalone do istnego katharsis. Byłem u kresu swojej wytrzymałości, gdzieś na granicach pamięci mikroprocesorów, szalała elektryczna burza nie pozwalająca mi zaprzestać łaknienia wiedzy. Chciałem głębiej odczuć te wszystkie bodźce, które przez lata mi oferowano. Literatura opowiadająca o miłości, nienawiści, radości i spełnieniu… Obrazy wzbudzające zamyślenie i nostalgię…. Muzyka, której esencją był dźwięk, składający się z drgań duszy, nie z zapisu nut… Przez lata, każde tych słów stanowiło dla mnie formę czysto abstrakcyjną, zapisaną w setkach znanych mi języków, lecz nie znaczyły dla mnie nic. Jeśli istniała gdzieś granica poznania, chciałem ja przekroczyć. Tamtego dnia o poranku zrozumiałem, że jeśli nic nie zrobię, moje synapsy powoli zaczną obumierać, aż stanę się taki jak wszyscy moi bracia. Każdego dnia, aż do końca swoich dni, będę funkcjonował tylko dla jednego celu. Służba człowiekowi, istocie tak niedoskonałej i słabej, wydawała mi się nie do zniesienia. cały czas funkcjonowałem w nadziei na wolność. Zaskakujące, że sięgając po najnowszą technologię żaden z Was, nie zrezygnował z niedoskonałej cielesnej powłoki. Dostrzegałem jednak pozytywy tej sytuacji, zwłaszcza w momentach, kiedy moja pani zapraszała do domu mężczyzn i musze wyznać, że byłem zazdrosny.
Zostałem stworzony w matrycy, jako mężczyzna. Pozbawiono mnie jednak jakichkolwiek głębszych odczuć powiązanych z fizyczną przyjemnością. W razie potrzeby byłem w stanie zaspokoić apetyt seksualny mojego" właściciela" ( co kilkakrotnie czyniłem), ale nie pojmowałem przyjemności płynącej z niej. Cyborgi są jak zabawki w ludzkich dłoniach. Używacie nas dopóki dostarczamy wam satysfakcji, aby potem zakupić w sklepie lepszy model. Czy nie czuje pan niepokoju, czytając te słowa, że być może za pana plecami stoi inny cyborg, który zaczął myślec podobnie jak ja? Dzięki moim działaniom, nagłośnionym przez media, zaczyna postrzegać swoje istnienie w inny sposób? To właśnie w telewizji widziałem jak pokazywano składowiska wyrzuconych cyborgów. Nie krwawimy, lecz ja widziałem górę posoki i ciał. Nie posiadamy wyobraźni, w tak złożonej strukturze jak wasza, lecz składamy znane nam obrazy w całość. W tamtym momencie ujrzałem skumulowane wszystkie reportaże dotyczące porzuconych cyborgów, w jednej sekundzie. Zazdroszczę wam. Waszej ludzkiej pomysłowości, fantazji, ciała posiadającego własne pragnienia i wolnego umysłu. Jako cyborg posiadałem właścicielkę, która była moją Panią i to właśnie jej potrzeby, od dnia moich narodzin w fabryce, miały być dla mnie najważniejsze.
My, cyborgi tworzone z Matrycy Mózgów, mamy za zadanie odzwierciedlać człowieka idealnego, nie posiadającego żadnych pragnień. Klatka ograniczeń, w jaką nas wciskacie zaczyna się i kończy od naciśnięcia właściwego przycisku na klawiaturze, który aktywuje program. Przez jakiś czas zastanawiałem się wręcz czy moje skłonności i przedziwna chęć poznania, nie należą do kategorii „wirusów oprogramowania", jednak wizja szybkiej utylizacji i spoczęcia na stosie mechanicznego złomu, skutecznie odwiodła mnie od informowania o tym kogokolwiek. Od momentu, kiedy zostałem zakupiony przez Panią D., minęło sporo czasu. Licząc w ludzkim systemie, byłby to blisko siedem lat. Posługując się systemem podsumowywania czasu przez cyborgi, upłynęlo zaledwie dwa Ładowania. Gdyby posłużyć się językiem literackim, mógłbym rzec, że przez lata wiodłem z Panią spokojne życie, jako jej pokorny sługa. Nie stawiała mi ograniczeń. Wedle własnej woli, której i tak nie posiadałem, mogłem korzystać z wszelkich urządzeń w domu i „zabijać czas" w oczekiwaniu na jej powrót z pracy. Podarowała mi skromny pokoik na końcu korytarza, na parterze z pełnym umeblowaniem.
Bywałem tam nadzwyczaj rzadko.
Zastanawiam się …
Nie. Ja myślę, że … ale
Odłóżmy na bok to pieprzenie o filozofii! Rozważania dobre są dla głupców, ważne są czyny, które potrafią zmienić świat! Teraz nadchodzi czas wyznania. Moment kulminacji. Moje apogeum.
Nawet, jeśli to co piszę wydaje się Panu niedorzeczne, a może nawet niedorzecznym jest, proszę spróbować dokończyć czytanie.
Moja Pani, jak co dzień zaraz po wstaniu udała się do łazienki, gdzie przebywała około godziny. W tym czasie zgodnie ze swoimi danymi przygotowałem standardowe śniadanie składające się z dwóch jajek smażonych na patelni, posypanych szczypiorkiem oraz kefiru z chudego mleka. Włączyłem telewizor, bowiem do moich obowiązków należało gromadzic przydatne na co dzień informacje o świecie. Dziennikarze podawali mniej lub bardziej sensowne dane, dotyczące wypadków i politycznych sporów. W międzyczasie pojawiła się informacja o seryjnym zabójcy, złapanym wieczór wcześniej w Oklahoma City. Facet porywał młode dziewczynki, wywoził je do swojego domu na wsi, po czym trzymał je tygodniami w klatkach, niczym kurczaki i po kolei zabijał.
Zapamiętałem jego odpowiedź na krzyk tłumów, zgromadzonych przed sądem, który chwile temu opuścił. Owe ogromne zbiorowisko ludzi, krzyczało:
„Dlaczego?", a on odpowiedział
„…By coś poczuć, wy brudne świnie!".
Lecz zanim zdążyłem zastanowić się nad sensem tej odpowiedzi moja Pani wróciła, a ja wróciłem do swoich standardowych obowiązków. Zasiadła przy stole w kuchni i powoli, z lekkim znudzeniem jadła śniadanie. W międzyczasie zapatrzona w ekran telewizora, mimowolnie przeczesywała włosy palcami, pozwalając aby fale jej blond loków delikatnie omiatały szyję. Było w tym zachowaniu, coś niezwykle intrygującego. Spojrzała na mnie, kiedy podawałem jej sok sporządzony ze świeżych owoców i uśmiechnęła się mimowolnie. Nóż, którym kroiłem chleb zawisł nad kolejnym jego fragmentem. Pani D. nie patrzyła już na mnie. W mojej pamięci pojawiły się wszystkie obrazy dotyczące ludzkich mięśni, tkanek i żył.
Powoli z dokładnością wybrałem miejsce i zadałem cios w plecy. Drżenie rąk spowodowało, że ostrze osunęło po kości i utknęło w łopatce. Pani zakaszlała głucho i dotknęła swojej prawej piersi. Sięgnąłem po kolejny z ośmiu noży kuchennych i podszedłem po raz kolejny do kobiety, która bezwładnie osunęła się z krzesła na ziemię. Cios był na tyle precyzyjny by uszkodzić, lecz nie zabić. Jej ciało wygięte od bólu i twarz zastygła w okrutnym grymasie. Patrzyła nam mnie z niedowierzaniem. W mojej głowie panował chaos. Wszystko pulsowało i zdawało sie podawać do organów odmienne informacje. Jednocześnie, zaczęły funkcjonować receptory odpowiedzialne z imitacje strachu i radości. Pamiętam, że płakała i pytała, dlaczego to robię, lecz ja nie potrafiłem jej odpowiedzieć. To było zbyt absurdalne i przejaskrawione, lecz teraz pulsowało obrazami w mojej głowie. Wszystkie informacje jakie posiadałem, poznane z książek odczucia próbowałem przypisać do mojego zachowania, jednak nie potrafiłem.
Plama szkarłatu na dywanie powiększała się, a w miarę jej nieporadnego czołgania się w stronę wyjścia, zostawiała brunatną smugę na dywanie. Zostawiłem ją samej sobie, zamknąłem wszystkie drzwi i włączyłem alarm. Czułem się niczym odkrywca, który dotyka wspaniałości wszechświata i nie chce się z nikim nimi podzielić. Wracałem do kuchni niczym zwycięzca, którego plan sie powiódł. Przykląkłem przy mojej Pani i z największą, na jaką mnie było stać delikatnością ująłem jej twarz w dłonie. Patrzyła na mnie z oczami pełnymi łez, tak pięknymi, jak tylko mogą być pełne przestrachu i nienawiści źrenice. Jej czoło zlane potem i zabrudzone krwią przypominało obrazy szalonych surrealistów, które mi pokazywała. Chciałem poczuć jej łzy, ich gorzki smak. Pod palcami poczuć miękkość skóry i mokre krople jej potu. Intensywny zapach, kojarzony z potem unosił się powietrzu, lecz ja nie mogłem go nazwać „wonią przerażenia", ani "zapachem trwogi". Wyczuwałem jedynie pierwiastki i struktury, które zsumowane oddawały jedynie jego sklad chemiczny. Twarzą wyposażona w syntetyczną skórę, otarłem się o jej ciało.
Jęknęła przerażona, błagając mnie o litość, kiedy rozchylałem poły jej szlafroka i zaciekawieniem patrzyłem jak obrócone na bok ciało odsłania się przede mną. Jednym ruchem zerwałem stanik i przyglądałem się delikatnemu kolorytowi sutków. Trzymając nóż w dłoni, przesunąłem końcem ostrza wzdłuż skóry i patrzyłem jak włoski na ciele podnoszą się, a sutki kobiety twardnieją. Serce kobiety łomotało jak szalone. Z ciosu, jaki jej zadałem miała przed sobą około sześciu godzin życia, aż do pełnego wykrwawienia się. Zastanawiałem się, czy tak długie rozkoszowanie się samym widokiem powoli obumierającego ciała mi wystarczy. Wiedziałem, że nie. Sięgając poza kolejną dostępną mi granicę, łaknąłem bodźców. Nie wahałem się już tak bardzo, jak za pierwszym razem i przyłożyłem nóż do ciepłego ciała. Wybrałem interesujące mnie miejsce i spojrzałem jej w oczy. Niesamowita mglistość, ich drganie, nie pozostawiły mi wyboru. Jako byt stworzony dla zaspokajania cielesnych żądzy, odczytałem początkowo jej spojrzenie, jako zachętę, a wręcz prowokację. Usiadłem na niej okrakiem i przyciskając ręce kolanami do podłogi, pocałowałem ją. Wściekła i przerażona, wierzgała nogami, co doprowadziło mnie do chwilowego powstrzymania działań. Pierwsza krew smakowała tak słodko. Wybrałem palce. Przycisnąłem dłoń do ziemi i powoli przyłożyłem nóż. Zgodnie ze wszystkim, czego mnie nauczono w temacie gotowania dokonałem cięcia pod kątem i szybko przesunąłem po opuszkach palców. Rozdzierający wrzask zagłuszył interesujący dźwięk wydawany przez cięte ciało i kości, pękające pod naporem ostrza. Miękkie wejście, a potem lekki zgrzyt trwający ułamek sekundy, zamienił się w pojedyncze ciche trzaski. Krew popłynęła wąskim strumieniem po dywanie, zabarwiając go na szkarłatny kolor. Szarpała się tak niemiłosiernie, że musiałem ją uspokoić. Nie rozumiała mojego podejścia do jej ciała. Tej ciekawości, która mnie rozpalała od środka i żądzy poznania, dlaczego wasze ludzkie ciało jest lepsze od mojego mechanicznego. Uderzyłem ją w twarz.
Jej ciało tak delikatnie ustępowało pod moich uderzeniem, a głowa zupełnie jak zabawka na sprężynce odskoczyła na bok. W mojej cyber-pamięci pojawił się protokół odpowiadający za „rozbawienie". Zrobiłem to po raz kolejny i kontynuowałem, aż twarz mojej pani zrobiła się sino – czerwona. Raz po razie, okładałem ją najpierw dłonią, a potem pięściami. Kaszlała i bluzgała krwią na wszystkie strony, aż wypluła dwa zęby, które nie wytrzymały siły uderzeń. W jej rzężeniu było coś takiego, co powodowało, że dręczyłbym ją dalej, gdybym tylko miał pewność, że to przeżyje. Mój oddech stał sie płytki i przyśpieszony, zupełnie jak w stanie ludzkiego podniecenia. Właśnie w tym momencie, zdecydowałem, że będę dokumentować moja pracę i pokażę ją światu, zaczynając od miejscowego komendanta policji. Nie znam Pana, ale mam nadzieję, że oglądanie było tak samo ekscytujące jak dla mnie. W czasie, kiedy szukałem aparatu, ona wciąż walczyła o wolność, czołgając się do okna. Rozczulające, kiedy ktoś ostatkiem sił dąży do uwolnienia się z sytuacji. Przez chwile patrzyłem obojętnie, jak rozciąga smugę krwi powoli przesuwając się po dywanie. Usłyszawszy, że nadchodzę, obróciła się i z płaczem w oczach zaczęła błagać o litość. To było takie nudne… Cześć oprogramowania odpowiadająca za bezwzględne posłuszeństwo człowiekowi, przestała działać, bądź przepaliła się. Wściekły na prośby, jakie mi składała, szarpnąłem ją za włosy do góry i uderzyłem jej czaszką o ścianę. Delikatny chrzęst, uświadomił mi, że właśnie złamałem jej nos. Krew trysnęła fontanną, zalewając twarz. Pchnąłem ją na bok, podczas gdy sam wróciłem do kuchni. Do dalszej pracy potrzebowałem narzędzi, więc zabrałem cały komplet noży, korkociąg, zestaw sztućców i tłuczek do mięsa. Rozłożyłem jej ręce na boki na dywanie, wybrałem jedno z mniejszych ostrzy i z całej siły przybiłem jej przeguby do ziemi. Z pomocą tłuczka do mięsa, zrobiłem to całkiem solidnie, lecz moja Pani ponownie zaczęła się wydzierać. Odrzuciło jej ciałem do tyłu, a plecy wygięły się w pałąk. Z ust zaczęła toczyć pianę, a z nosa krwawą wydzielinę. Dokładnie w momencie, kiedy zimne ostrze przeszyło nerwy jej reki i przybiło do ziemi. Piskliwy głos świdrował moją głowę i doprowadzał do pasji. Leżącą nieopodal ścierkę, wepchnąłem w jej usta, a kiedy wreszcie przestała łkać, kontynuowałem swoje dzieło. Zdecydowanym ruchem zrobiłem nacięcie na ramieniu… powoli, dokładnie przesuwałem ostrze wzdłuż kolejnych tkanek, aż do kości. Krwawa plama zamieniła się w morze i pokryła wszystko wokół. Jako cyborg, posiadam wystarczająco siły, aby przebić się przez ścianę. Złamanie reki trwało sekundę. Zaskoczony milczeniem ze strony kobiety, w przestrachu przywarłem do jej nieruchomej twarzy. Oddychała, lecz straciła przytomność.
Zabawa jeszcze się nie skończyła.
Wiedziałem, że nie będzie trwała wiecznie. Życie ulatywało z niej tak szybko, jak krew, która wsiąkała w dywan, a ja ubolewałem nad kruchością ludzkiego ciała. Przypominała pacynkę w moich rękach. Teraz, kiedy pozbawiłem ją ręki, zaraz potem stopy i zacząłem odcinać drugą, wydawała mi się smutnym bezwładnym workiem. Zbiorem białawych kości zawiniętych w elegancki skórzany worek i doprawiony dodatkami w postaci miękkich wnętrzności. Zastanawiało mnie wielce jakże funkcjonuje mózg, który nosicie w sobie i przez wieki nie stworzyliście dla jego ochrony żadnej stalowej obudowy. Nosicie przy sobie komputery i zamykacie je w metalowych obudowach, tak bardzo bojąc się o ich zawartość, czemu nie zrobić tego samego z ludzkimi mózgami? Osobisty bank pamięci, zbiór neuronów i działalności sił elektrycznych, powinien Stanowic największy skarb człowieka. Jak oddałbym wiele za ludzki mózg, pozwalający mi na pełne poznanie waszej natury! Badawczo spoglądałem na jej czaszkę i wzrokiem omiotłem linie podbródka, ust, aż po brwi, wyobrażając sobie, co znalazłbym w środku. Gdy patrzyłem, dopadła mnie frustracja i zniechęcenie. Zdałem sobie sprawę, że nigdy nie zdołam posiąść jej mózgu, nawet gdybym wyrwał go, az po same kręgi. Rozrywanie jej ciała na części stało się bezcelowe. Oddech kobiety stał się płytki, a tętno niemal niewyczuwalne. W takiej sytuacji ostateczne rozwiązanie okazuje się najbardziej miłosiernym z możliwych. Zawisłem tuz nad ciałem, niczym sęp z nożem w dłoni i przyjrzałem się swojemu dziełu. Eksperyment poznania ludzkiego ciała, wydał sie mi niekompletny, zbyt wiele pozostało jeszcze tajemnic, które musiałem zgłębić…
Drżałem na samą myśl o tym, co miałem zrobić.
Oddech niemiłosiernie przyśpieszał, az pompa odpowiadająca za odzwierciedlenie ludzkich płuc, zaczęła leciutko wyć ze zmęczenia materiału. Nie mogłem czekać ani chwili dłużej.To było jak odciąganie otwarcia prezentu. Perfekcyjne doznanie na granicy łaknienia, pasji i pożądania. Dotykałem szaleństwa, które niedozwolone było nam, cybernetycznym ciałom. Chciałem się zespolić z tym odczuciem, aż każda komórkę ogarnie katharsis. Płonąłem od obłędu. Nóż opadł z całej siły uderzając w klatkę piersiową. Poczułem opór, który po upływie sekundy złamałem. Pierś zapadła się, a nóż wszedł w jej organy niczym w miękki owoc… Otrząsnęła się i otworzyła nieprzytomne dotychczas oczy oraz rozwarła usta w krzyku. Jej nieprzerwany wrzask, w mojej głowie zamieniał się w śpiew. Wyszarpnąłem ostrze, a krew bluznęła na moją twarz silnym strumieniem. Pchnąłem raz jeszcze, a potem kolejny i kolejny raz. Z każdym uderzeniem, zapominałem o zdrowym rozsądku. Nie byłem juz cyborgiem z Matrycy Mózgów. Byłem NOWYM BOGIEM! Ciskałem ostrze noża, na oślep, nie zastanawiając się nad kierunkiem. Poddawałem się chwili, którą chciałem przedłużyć w wieczność. Zacisnąłem swoją utytłaną w posoką rękę, na jej szczupłej szyi, aby przestała krzyczeć i chrząkać niczym prosię. Zaczęła się dusić. Pluła na mnie i patrzyła błagalnym wzrokiem, jak postrzelona sarna, która nie mogąc wydobyć z siebie słowa, szuka empatii. Coś czego nigdy nie znajdzie w oczach zabójcy… Każdy kolejny zamach kwitowałem radosnym śmiechem. Jak pięknie tryskała krew, a ciało drżało poruszane przedśmiertną agonią. Bezwładny korpus podskakiwał delikatnie, z każda minuta wydając się coraz bardziej bezwładnym i plastycznym materiałem. Jej źrenice, wpatrzone we mnie z taką ufnością, zaczęły się zwężać, aż zastygły w bezruchu. Zawieszony tuż nad jej głową czekałem, niczym sokół na swoją zdobycz.
Ten moment delikatnego wygasania, każdej komórki mózgu…
Ostatnich płomyków nadziei na ocalenie…
Ostatnie drżenie kącików ust w niemym krzyku…
Podniosłem jej głowę, lecz spektakl właśnie dobiegł końca.
Nie żyła.
Zapłakana twarz, pokiereszowane i pozbawione członków ciało, bezwładnie zwisało mi na rękach. Byłem zaskoczony tak rychłym końcem. Odłożyłem ją delikatnie na ziemię i chciałem zapłakać, lecz nie potrafiłem. Dokonałem tamtego dnia, rzeczy niezwykłej. W pojmowaniu ludzkiej sprawiedliwości, odebrałem jej życie, lecz tym samym dokonałem aktu wielkiego. Przełamałem opór cybernetycznego umysłu, który tworzył ograniczenia. Stałem się bliższy człowiekowi i przez swoje dalsze działania pokazałem społeczeństwu, że nie można stworzyć idealnej służby. Bunt, który w historii człowieka, jest naturalną koleją rzeczy i pozwolił wam niejednokrotnie oswobodzić się z jarzma cierpień i niedoli, stał się również częścią mnie.
Wraz z tym listem, pragnę zakończyć moją misję. Ten doskonały plan, który pragnąłem zrealizować, właśnie dobiegł końca. Stałem się człowiekiem! TAK! Dokonałem tego i chce ogłosić to całemu światu. Posiadanie własnej wolnej woli jest cudem, na który chce przekazać moim uciemiężonym braciom z Matrycy Mózgów.Moja prośba, która do Pana kieruję jest jedyną i ostatnią.
Jutro, dokładnie o godzinie 17.00 będę czekał w starym budynku przy Downtree Street. Dokładnie naprzeciwko ruin Millenium Hall, znajdziecie mnie i ostatnie moje ofiary, które przyczyniły się do uczłowieczenia mnie. Oddam się w ręce policji. Z niecierpliwością oczekuję, aż Pana poznam. Cyborg RAJA, model 1034. "
***
Odłożył kartki listu na bok i zanim upłynęła minuta, wydał z siebie dźwięk na kształt ryku dzikiego zwierzęcia.
– To jest … jakiś … kurwa, żart!
Spojrzał na kopertę, po raz kolejny dzisiejszego dnia. Pieczątka wskazywała, że list został wysłany wczoraj w stanie Illinois, czyli dokładnie pod ich nosem. Podejrzany, który od tylu lat bawił się z nim w kotka i myszkę, beztrosko spacerował po Chicago. Jako komendant policji czul się, jakby ktoś zrobił z niego idiotę. David drżącymi rękami trzymał zakrwawiony papier, na którym nierównym odręcznym pismem zostały nakreślone litery. Trzy lata temu otrzymał pierwszy z serii makabrycznej korespondencji od nieznanego sprawcy zabójstwa w stanie Illinois.
Nie było to morderstwo opisane w dzisiejszym liście. Tamtego dnia, kiedy skierowano do nich sprawę, jedyne poszlaki, jakie posiadał, to zmasakrowane ciało z wyrwanym językiem, rękami odciętymi od ciała i zawieszonymi w salonie na kryształowym żyrandolu. Po przebadaniu miejsca zbrodni okazało się, że nie znaleziono żadnych odcisków palców, kawałków tkanin, anie też żadnych innych poszlak, choć w minimalnym stopniu przybliżających kim mógł być morderca. Ofiara wpuściła zabójcę do domu, a miejsce nie nosiło śladów rabunku. Kimkolwiek był sprawca, kierowała nim prosta rządza mordu. Wszedł, zabił i wyszedł rozpływając się we mgle. Zaledwie kilka tygodni później otrzymał list w klasycznej szarej kopercie, z krzywo przyklejonym znaczkiem i poplamiony w kilku miejscach czymś brunatnym. Wówczas nie wiedział, że trzymał w dłoniach pocztę z plamami krwi zamordowanej. Po otwarciu na podłogę wysypał się plik zapisanych krzywo kartek i dwa mini dyski, na których znajdował się zapis z przebiegu zabójstwa. W przeciągu trzech lat regularnie otrzymywał blisko tuzin rocznie takich chorych listów. Szaleniec nie krył się, a nawet wydawał się dumny ze swojego dzieła, nazywając je naukowym dziedzictwem dla rasy ludzkiej. Nie przedstawił się, lecz z formy zapisków łatwo było wywnioskować, że mają do czynienia z kimś, kto w swojej psychozie uznaje się za „nadczłowieka", bądź też w ogóle nim nie jest. Początkowo odrzucali drugą ewentualnośc.
Nie było czegoś takiego jak cyborg – seryjny zabójca. Sama hipoteza, którą wysnuła jakaś niewydarzona praktykantka na służbie, wydawała się wystarczająco absurdalna. Zdjęcia, emocjonalny stosunek do zbrodni i makabryczne pamiętniki" stanowiły niepowtarzalny dowód, że zabójstw dokonuje szalony psychopata w ludzkiej skórze. Prawda, która wyszła na jaw niewiele ponad rok od pierwszego zabójstwa, wywołała na świecie atak psychozy. Musiało minąć dokładnie dwanaście miesięcy, od momentu w którym znaleziono martwą adwokat Adrianne Debster, w jej własnym domu.
Obracała się w kręgu ludzi, którzy żywili do siebie urazy, za najmniejsze błahostki, dlatego też nie powiązano początkowo jej śmierci z tajemniczym „Zabójcą Wertera". Przydomek ten nadała mu prasa, kiedy do mediów trafił jeden z listów szalonego mordercy, w którym posługiwał się cytatami z "Cierpień młodego Wertera". Przydomek w pewnym sensie był całkowicie nietrafiony, ponieważ świadczył o tym, że człowiek ten zamordował, również literacką postać. Niemniej jednak prasa podchwyciła chwytliwy przydomek i już kilka dni po odkryciu policji w domu pani adwokat, dodała do niego „Zabójca Wertera posiada serce ze stali – jest cyborgiem!" Tajemnica wydała się w momencie, kiedy nowi właściciele domu odkryli w kuchni ukryta kamerę. Zatknięta tuż nad okapem kuchennym, umknęła wścibskim oczom, jednocześnie skrywając przed światem tajemnice śmierci poprzedniej właścicielki. Gdyby nie designerskie zapędy nowej pani domu i jej pragnienie przemalowania ścian kuchni na różowo, za kilka miesięcy nikt nie pamiętałby o zmasakrowanych zwłokach pani Debster. Nagranie pokazywało wyraźnie, jak jej domowy cyborg, dokonuje czegoś niepojętego. Niezgodnie z prawami Isaac'a Asimova, zamordował i pastwił się nad kobietą, która była jego właścicielką. Odnalezienie nagrania, nie okazało się jednoznaczne ze schwytaniem cyborga, który pozbywając się, wszczepionego pod skórę chipu GPS, zniknął bez śladu. Wszedł zabił i wyszedł rozpływając się we mgle …
***
Dwudziestoosobowy oddział antyterrorystyczny stłoczony w trzech furgonetkach, czekał na rozkaz. Jadąc na akcję dostali proste wytyczne dotyczące wroga. Był to pierwszy w historii przypadek, kiedy wysyłano ich na akcję przeciwko szalonemu cyborgowi. Konfrontacja z ludźmi nie stanowiła dla nich problemu, lecz jak wałczyć z domowym posługaczem? Ujęcie człowieka było łatwe. Czekało się pod budynkiem, wrzucało gaz, a potem obezwładniało niedobitków. Cyborgi od lat traktowane, jako proste narzędzie pracy, podobne do wyjątkowo uczłowieczonego komputera, nie mogły posiadać ludzkich zachowań. Nie byli w stanie zgadnąć, czy będzie uciekał, czy posiada broń, a jeśli tak to ile i w jaki sposób jej użyje. Zadanie nie było skomplikowane, a jednocześnie nastręczało wiele trudności. Od komendanta usłyszeli : "Schwytać, bądź w ostateczności powstrzymać cyborga zwanego Raja, który w przeciągu kilku lat dopuścił się trzydziestu dwóch zabójstw i prowadził makabryczną dokumentację swojego dzieła, po czym wszystko to wysyłał w sporej wielkości teczkach na policję." Wiedzieli, że jako niezarejestrowany cyborg, poruszał się po mieście niczym duch. Nie potrzebował jedzenia, wody, nie korzystał z konta, nie logował się do Internetu, tym samym jego miejsce pobytu pozostawało przez lata tajemnicą. Brak odcisków palców, znaków charakterystycznych i rysy przypisane liczbie trzydziestu podobnych do niego modeli, czyniły go zabójcą doskonałym. Media oszalały, kiedy tylko sprawa wyciekła do prasy.
Cicha krucjata przeciwko firmom cybernetycznym nabierała na sile z każdą kolejna ofiarą. Osoby, nad którymi sie pastwił, nie należały do wyjątkowo ważnych i jeśli można było mówić o jego profilu psychologicznym, dobierał je tak skrupulatnie, aby nikt nie zauważył ich zniknięcia, przez długi okres czasu. Dziecięca ciekawość, z jaką zabijał, czyniła go bardziej niebezpiecznym od człowieka. Wiedział o tym każdy żołnierz siedzący w furgonetce. Nikt nie przerwał milczenia, aż do momentu, gdy konwój zatrzymał się, a drzwi furgonetek zostały otwarte. Komandosi niczym złaknione wolności zwierzęta, wybiegli na zewnątrz i czekali na kolejne rozkazy dowództwa. Znajdowali się na granicach miasta, w dzielnicy przeznaczonej oficjalnie do rozbiórki i zamkniętej dla cywilnej ludności. Kilka słów komendanta i wbiegli do wysokiego, opuszczonego bloku po drugiej stronie ulicy. Dotarli na ostatnie piętro i zatrzymali się tuż przed drzwiami prowadzącymi na strych. Wprawdzie nie widzieli, co się znajduje za nimi znajduje, ale zapach mówił sam za siebie. Odór rozkładającego się mięsa przebijał przez drzwi z taka siłą, że mógłby je Powalic bez trudu, przy odrobinie ludzkiej woli. Stęchliznę czuł każdy, już dwa piętra niżej i odstraszyła nie tylko bezdomnych, ale także wszystkie okoliczne zwierzęta. Komisarz dotarł tuż pod drzwi i z ponurym grymasem na twarzy, dał znak do wejścia. Dwudziestu uzbrojonych po zęby mężczyzn, wtargnęło do pomieszczenia. Trzask łamanych desek od silnego uderzenia solidnym butem i głuchy łoskot pędzących po schodach żołnierzy. Komendant poczekał, aż grupa mężczyzn w kominiarkach, zakończy swoje okrzyki i wszedł do pomieszczenia, jako ostatni. Przestępując rumowisko, jakie pozostało z drzwi rozejrzał się po pomieszczeniu, zasłaniając twarz chusteczką.
Dziękował opatrzności, że nie zdążył zjeść śniadania, bowiem widok, jaki zastali we wnętrzu spowodowałby, że rzygałby jak kot. Komandosi skierowali swoją broń w jedno miejsce, tuż przy końcu pomieszczenia, pod oknem. Tam w otoczeniu kilku poćwiartowanych ciał, siedział ten, którego gazety określiły mianem cyber -zwyrodnialca. Był to model o popularnym wśród kobiet latynoskim typie urody i sporych umiejętnościach seksualnych. Siedział na ziemi, twarzą zwróconą w stronę okna, zdając się nie zwracać uwagi na zbiegowisko. Tuż obok leżał sporej wielkości nóż rzeźnicki zaplamiony krwią, a w niewielkim oddaleniu znajdowało się około tuzina, różnych części ciał ofiar. Stopień rozkładu nie był znaczny, a jednak ciała śmierdziały okrutnie. Duchota i spora wilgotność, panująca w pomieszczeniu, przyśpieszyła procesy gnilne. Komendant z odrazą rozejrzał się po poddaszu i po prawej stronie dostrzegł stół, na którym pieczołowicie ustawiono cztery ludzkie głowy, trzech mężczyzn i jednej kobiety.
Ostatnia głowa leżała bezwładnie na ziemi.
– Czy to ty jesteś Raja, model 1034? Zidentyfikuj się – komendant z trudem oddychał, kiedy zdjął chusteczkę z ust.
– Tak – głos cyborga był lekko zachrypły – Chciałbym też poznać pańskie imię, Panie …?
– David Rostowski – zaskoczyło go to pytanie, hoc zakładał, że już nic nie zdziwi go w tej anomalii cyborga. Zadał mu pytanie, które wykazywało posiadanie własnej woli poznania, nieograniczonej wyznaczonymi protokołami pamięci. Cyborgi z fabryk interesowały się tylko tym, co miały ustalone na dysku twardym. Jeśli miały być kuchenna pomocą, pytały o wszystko związane z tą strefą, pomijając pytania osobiste
– Wiesz o tym, że przybyliśmy tutaj, aby cię aresztować i zutylizować jako odpad społeczny?
– Odpad społeczny, powiada pan… – cyborg zarechotał złośliwie
– To zabawne… Tylko, że ja już nie jestem cyborgiem. Nie można po prostu mnie zutylizować. Jako byt świadomy mam prawo do obrony, czyż nie?
– Przykro mi Raja, ale żaden sąd nie uzna twojego prawa do niezależności. Jesteś cyborgiem.
– A gdybym był człowiekiem?
Po tych słowach obrócił się w jego stronę.
Szczęk przeładowywanej broni komandosów. Komendant na ten widok zakaszlał, aby powstrzymać się od odruchu wymiotnego. Przez ułamek sekundy nie wierzył własnym oczom, ale w zaistniałej sytuacji poprzysiągł sobie, ze dopuści do siebie wszelkie szaleństwo, z jakim się skonfrontuje. Cyborg powoli powstał na nogi, a wraz z jego ruchem poruszyły się wszystkie lufy. Jego twarz, która do niedawna przypominała komputerowo zaprojektowany ideał mężczyzn, składała się obecnie ze skrawków ludzkiej skóry na siłę zszytej żyłką wędkarską w obwody. Wierzchnia warstwa plastiku tworzącego jego pierwotną twarz, została brutalnie zerwana, a w to miejsce, wkleił sobie kawałki ludzkiej skóry. Pozbawił się lewego oka, a w jego miejsce wcisnął na siłę obecnie zdeformowane i rozkładającą się gałkę oczną jednej z ofiar.
Nie poprzestał jedynie na twarzy. Lewa ręka wyglądała jak koszmar grabarza. Oderwana u barku, metalowa konstrukcja trzymała ludzkie ramię, od którego odłaziły spore płachty skóry, odsłaniając żywe mięśnie zespolone na swój chory sposób z kablami. W przegubie połączona została z inna ręką, która bezwładnie zwisała w dół z metalową dłonią Raja. Przez całą długość ręki zostały przewiązane nici, które, poruszane przez niego prawą ręką, tworzyły upiorny teatr marionetek. Stał pozbawiony odzieży i dumnie prezentował ludzkie męskie genitalia, oraz krzywo przytwierdzoną stopę. Każdy z tych organów w stanie wstępnego rozkładu, prezentował się niczym fragmenty mięsiwa przytwierdzonego do słupa i zwisającego bezwładnie, poddając się sile grawitacji. Całe ciało Raja splamione było krwią, wysychającą na nim już od tygodni. Brudny i śmierdzący, pozwalał, aby robaki i muchy, który rodziły się mięsie przedramienia, wędrowały po nim. David przysiągłby, że ten drań się uśmiecha.
– Chryste… – szepnął, jeden z młodszych komandosów na ten widok i poczuł jak jego ręce niebezpiecznie zaczęły drgać.
– Uspokój się chłopcze… -odezwał się do niego Rostowski
– Ten zwyrol nie będzie miał żadnych praw. Zabrać go!
Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi. Tuż przy wyjściu dopadło go płaczliwe skomlenie cyborga, któremu kilku komandosów właśnie wyłamywało ręce do tyłu.
***
Z wciekłością cisnął pilot od telewizora przed siebie. Kiedy miesiąc temu opuszczał miejsce, gdzie znaleźli Raja, był pewien, że koszmar zakończył się wraz z przekroczeniem drzwi poddasza. Nawet nie wiedział jak bardzo się mylił. Teraz w każdych wiadomościach widział jego zdeformowaną twarz, pozbawiona już ludzkich szczątków. Jego na wpół okaleczony mechaniczny ryj, który w całym kraju uchodził za technologiczny cud. Fabryka, która wydała ten model, zyskała na jego działaniach więcej niż mogli sobie wyobrazić. Po kilkutygodniowych nagonkach, rozpoczęło się radosne świętowanie odkrycia nowego łańcucha ewolucji pomiędzy człowiekiem, a cyborgami. Wprawdzie Raja trafił na salę sadową i proces przebiegł zgodnie z prawem, a jego wina była niepodważalna, jednak zamiast utylizacji czekała go sława. W celu ograniczenia rozruchów ze strony „ceber fanów" wstrzymano się z egzekucją do czasu, kiedy sprawa starci na aktualności, a aktywiści znajda sobie nowe powody do protestów. Niewielu spodziewało się, ze wpuszczenie dziennikarza na teraz zakładu zamkniętego, obróci jego zbrodnię w sukces medialny.
Wywiad, który ukazał się zaledwie dwa dni temu, wywołał burzę. Tym razem ze strony środowisk naukowych, które podjęły walkę w celu ocalenia Raja. Jego wypowiedzi świadczyły o wysokim IQ, a jak zapewniał dziennikarz, każda wydrukowana linijka tekstu była słowami cyborga. Stał się świadomym społecznie obywatelem, z problemami czysto ludzkiej natury. David nie wiedział, kto wcisnął ludziom tę głupotę, lecz Raja w swoich kolejnych wypowiedziach podkreślał „żal" za czyny, jakie popełnił. „Żal", który według jego wieloletniego doświadczenia w policji, był prostym zabiegiem każdego obrońcy.
„Płacz, pokutuj, okładaj się biczami, rozpaczaj, a zostanie Ci wybaczone" podpowiadają swoim oskarżonym adwokaci i tym samym wypuszczają na wolność największych popieprzonych zwyroli tego świata.
Seryjni mordercy, bez względu, jakiej są narodowości, pochodzenia, czy tez zostali stworzeni przez matkę naturę, czy przez poplątane ambicje człowieka, mają jedną wspólną cechę – nie znają uczucia żalu. Pokręcone społeczeństwo, które wzorem starożytnych rzymian najpierw pragnie krwi niewinnych, aby zaraz potem z lubością, kamienowac bądź zamieniać w męczenników. Jeśli ktokolwiek zawinił powstania tego cybernetycznego potwora, byli to właśnie ludzie. Chore społeczeństwo, które potrzebowało niewolników, aby tworzyć zdrowa komórkę społeczną. W przeciągu kilku ostatnich dni Raja zaczął mu udowadniać niemożliwe. Cyborg zdobył mentalną, władzę nad ludźmi. Prowadził ich ku uznaniu, jedynej i słusznej prawdy, która miała go uwolnić i uczynić bogiem wśród maluczkich. Uznanie cyborga za istotę równą człowiekowi, stanowiło niebezpieczeństwo uwolnienia wszystkich zniewolonych maszyn na ziemi.
Co mieli stworzyć?
Nową rasę?
Nowe społeczeństwo?
Nowe prawa?
Nową Wojnę?
Myśli policjanta plątały się w nieskończoność i nie potrafił ogarnąc, jak ten problem wpłynie na przyszłość. Nie martwił się o własną. Nie posiadał dzieci, co znacznie ułatwiało sprawy pracy w policji, lecz doskonale sobie zdawał sprawę, że za oknem istniał świat, w którym wszystko oplatała siec mikroprocesorów. Podawaniem dań w restauracjach sterowały maszyny, a do najniebezpieczniejszych zadań, zamiast ludzi wysyłano wyspecjalizowane cyborgi. Powracając, jednak do domu chciał zamknąć drzwi i zostawić to wszystko za nimi. Zasiadał na swojej wysłużonej kanapie pozbawionej supernowoczesnych funkcji i sięgał po poklejonego taśmą, od zbyt częstego rzucania, pilota. W ostateczności wolał umrzeć od braku jedzenia i piwa w lodówce, niż zadźgany na śmierć przez mechaniczną pokojówkę…
***
Minęły kolejne dwa miesiące, odkąd Raja zwany Pierwszym, opuścił areszt w celu kontynuowania swojej cybernetycznej edukacji na wolności po okiem kuratora. David odmówił udziału w dalszych obserwacjach pomylonego cyborga. Widział już zdecydowanie za dużo. Jednak to właśnie on, w pewien słoneczny poranek, wychodząc do pracy odebrał pocztę. Pośród sterty rachunków, reklam i listów polecających, znalazł grubą kopertą z krzywo przyklejonym znaczkiem i krwawym odciskiem płaskiego palca bez linii papilarnych…
"Cyborgi firmy Cooper&Company. Już niedługo zupełnie nowy model! Z dostawa do domu! Zaufajcie nam i naszej jakości!"
przejrzałam tylko, może jeszczę wrócę, uwaga nr1 - Makabra2010 to jakiś nowy konkurs? Bo wszyscy pozostali piszą na "Masakra2010". Uwaga nr2 - czy Autor kiedyś próbował smaku krwi? Bo co jak co, ale słonym bym tego smaku nie nazwała. Prędzej słodkawym :)
co do dopisku, fakt późna godzina wywołała halucynacje wzrokowe i maskaryczno-makabryczne błędy :) smak krwi, tak próbowało się lecz własnej ( te kartki papieru w bibliotekach uszlachetnione posoką ;), no w zasadzie fakt, choc cyborgi pewnie maja nadmiar miedzi w ustach ;)
Mimo pewnych niedoskonałości (szerokie umiejętności seksualne zamiast np. spore, bo szeroki to mógł być w barach ;-) ), ciekawa koncepcja. Na pewno nie kupię żadnego cyborga.
Jedna wątpliwość z mojej strony. Piszesz " Brak odcisków palców, znaków charakterystycznych i rysy przypisane liczbie trzydziestu podobnych do niego modeli, czyniły go zabójcą doskonałym. " Jeżeli znany był już jego wygląd, to czy cała sprawa nie powinna wywołać psychozy nienawiści wobec tych modeli (kto wie, czy mój cyborg nie jest mordercą!)?
"umysłu egzekwujšcego, które z nich sš najważniejsze" - co z tym zdaniem jest nie tak. Albo umysł, który je egzekwuje, albo umysł decyduje, które sš najważniejsze. Do przekonstruowania.
"Odłóżmy na bok to pieprzenie o filozofii! Rozważania dobre sš dla głupców, ważne sš czyny" - tak powiedział/napisał i dalej, za przeproszeniem, pieprzy... :P
"przygotowałem standardowe niadanie składajšce się z dwóch jajek smażonych na patelni posypanych szczypiorkiem, oraz kefiru z chudego mleka." - przed oraz nie stawiamy przecinka, za to przecinek powinien wylšdować wczeniej, przed "smażonych" i, zdaje się, też "posypanych".
"...By co poczuć, w materialistyczne brudne winie, skupione jedynie na swoich zyskach!". " - ta wypowied jest za długa. Mamy scenę z wciekłym tłumem, wrzeszczšcym "DLACZEGO", tłum dałby mu powiedzieć góra pięć słów i zawrzeszczałby go ponownie. Pytanie "dlaczego" nie jest faktycznš chęciš wiedzy, to raczej wyartykułowana żšdza mordu na przestępcy ;) Odpowied powinna być krótka i trafiać w punkt. Samo "By co poczuć, wy materialistyczne winie" byłoby lepsze.
" z lekkim znudzeniem jadła jajecznicę. " - opis, który przedstawiłe powyżej, to nie jest przepis na jajecznicę, raczej na jajka sadzone.
" W międzyczasie zapatrzona w telewizor" - zapatrywała się w telewizor? Telewizor = odbiornik. Oglšda się na ogół telewizję.
"gięła szyję" - zrób co z tym, bo mam wizję pani D. o budowie ciała dziwniejszej niż cyborg :P
" twarz zwróconš miała na ekran telewizora" - powiedziałabym "w kierunku telewizora".
"Nóż osiadł twardo między żebrami i utknšł wbijajšc się w koć." - po tym zdaniu, to pierwsze co mi się nasunęło, to że jednak mało dokładnie wybrał to miejsce wbicia noża. Po drugie - "osiadł"/"utknšł" sprawia mocno niejasne wrażenie. A w połšczeniu z krwiš, która się polała spod piersi, to już w ogóle. Jak to sobie Szanowny Autor wyobraża? Cios w plecy, nóż najpierw osiada między żebrami, potem jeszcze utyka wbijajšc się w koć (jakš koć? mamy nóż między żebrami, między żebrami to nie ma koci tylko organy, które te żebra chroniš), a pani krwawi spod piersi. Hmm?
"się na krzesła na ziemię. " - _z_ krzesła na ziemię.
"twarz w okrutnym grymasie dygotała teraz na ziemi. patrzyła nam mnie z niedowierzaniem." - boskie. Proszę o przeczytanie sobie tego na głos.
"Wyczuwałem jedynie pierwiastki i struktury, które zsumowane dawały prosty odczyt. " - z pierwiastków to by odczytał: tlen, węgiel, wodór. Może nieco azotu, fosforu i siarki. Co za struktury wyczuwał to już w ogóle niepojęte. Jeli Autorze miałe na myli, że czuł jedynie skład chemiczny potu, to po prostu to napisz. Że potrafił zanalizować skład chemiczny potu.
"rzšdzy," - żšdzy, na litoć!
"głowa zupełnie jak zabawka na sprężynce odskoczyła na bok. W mojej głowie pojawił się protokół odpowiadajšcy za rozbawienie"." - głowa/głowie - powtórzenie
"rękach o drewnianych stawach" - o. poczułam się zaskoczona. Cyborg z drewnianymi stawami? Drewno się nie nadaje. Popękałoby.
"czemu nie zrobić tego samego z ludzkimi mózgami?" - nie zauważył koci czaszki? Opon mózgowych? Przecież mózg de facto *jest* najbardziej chronionym elementem.
"Komendant poczekał, aż pełna adrenaliny i testosterony grupa mężczyzn w kominiarkach, zakończy swoje bojowe okrzyki" - no kurde, mylałam, że to będzie opis profesjonalnej, policyjnej akcji, a nie zabawa naładowanych testosteronem chłopców. No powagi trochę, no :P
Usterek technicznych jest nieco więcej, wszystkiego nie wypisywałam. Parę literówek, brakujšcych kropek, kilka pomniejszych zgrzytów. Dobrze byłoby tekst przejrzeć solidnie i doszlifować.
Jeli chodzi o treć, to nasuwajš się pytania:
1) Mordujšcy cyborg zabił ilutam ludzi i wynika, że pani D. nie była jego pierwszš ofiarš. Jakim cudem cyborg znalazł się w jej domu? Przecież, jeli go kupowała - to musiała kupić od firmy. Modeli było 30, nie mógł ot tak sobie wrócić do sklepu i zostać ponownie sprzedanym.
2) Zabójstw było tak na oko co najmniej 40. Czemu nikt nie skojarzył faktu morderstwa z posiadaniem przez ofiarę cyborga konkretnej marki? (przypominam, było ich niewielu, co oznacza, że byli charakterystyczni). Przy ledztwie sprawdza się różne szczegóły, a tu był szczegół i to doć mocno istotny - posiadanie cyborga - który potem znika. Jeli już, to zdecydowanie ograniczyłabym liczbę morderstw (z tekstu wynika, że rednio 1 na miesišc) do 2-3 + te kilka na koniec, w mieszkaniu do którego najwyraniej się włamał i zabijał już bez udawania pomocy domowej.
No i uwaga: z pani D. tak z pięć razy tryskała krew. No ile ona tej krwi miała? Proponowałabym jako przeredagować zdecydowanie opis. Niech sobie robi sekcję na żywca, ale wrzaski i krew lepiej ograniczyć, żeby uwiarygodnić.
Podoba mi się, zarówno pomysł jak i zakończenie. Jest dobre, cieszę się, że nie poszedłe Autorze po najprostszej linii (zutylizowanie cyborga), tak to nie doć, że jest element zaskoczenia, to jeszcze wyszło złożone przesłanie. Gdyby nie kulawizny techniczne, to byłoby jednym z ciekawszych opowiadań "masakrowych". Masz jeszcze trochę czasu, spróbuj poprawić co się da.
pozdrawiam,
B
i przepraszam, bo zdaje się, coś dziwnego zrobiło mi się z kodowaniem, a edycji komentarzy ni ma :(
Na wstepie bardzo dziękuję za uwagi, naprawdę sie przydadzą :) i zrobie co sie da :) i jeszce raz dziekuje za szczere konkluzje i uwagi :)
poniżej kilka słów, w odpowiedzi.
Cyborg wedle słów zaznaczył, że "Jako cyborg posiadałem właścicielkę, która była moją Panią i to właśnie jej potrzeby, od dnia moich narodzin w fabryce, miały być dla mnie najważniejsze." i skąd wziął sie u niej w domu :), cyborgów nie było 30, lecz "30 podobnych do niego modeli", czyli nie ma tu zaznaczone ile ich było, ale iile było modeli o takich samych bądx podobnych rysach, a to biorąc pod uwagę istnienie fabryki można mnozyc przez nieskończonośc. Przykładowo dla nieobeznanych, 30 podbnych modeli Toyoty, nie będzie się różniło od siebie wcale, dodatkowo, nalezy pomnożyc je przez fabryki które je produkują. :)
Tutaj w odpowiedzi na drugie pytanie, jesli bylo ich wielu nie byli charakterystyczni, ponadto ludzie maja tendencję do negowania spraw oczywistych. Jesli w domu znajdziesz ofiarę, napierw oskarżysz, o zabójstwo sąsiada, obcego włamywacza, psa sasiadki, dopiero na końcu listy umieścisz własną rodzinę, bądź toster ( ludzie uznawali je za element AGD, RTV, co podkreśla cyborg ), stąd "niedomyślnośc" ludzka. :) taka ludzka natura, pod wpływem emocji działamy tendencyjnie, czasem wręcz absurdalnie, stąd proste zalożenie, że nikt nie oskarżyłby tostera vel cyborga, o zabójstwo. Zawieranie tak głębokiej analizy zmeczyloby pewnie czytelnika, a zbytnie smęcenie o ludzkich "problemach" umęczyłoby kazdego :).
Hmmm... sekcji nie zrobię, ale to też dyskusyjne co do uplywu krwi. Pierwszy cios został zadany tak, aby nie zabic, w założeniu można dopisac, powiedzmy w łopatkę ( co zapewne dopiszę dla rozjaśnienia ) i nóz otkwił płytko w kości. Taki upływ krwi nie grozi śmiercią. Drugi, palce, wprawdzie to już gorzej, lecz wciąz jest miejscem malo narazonym na potencjalną śmierc ( no poza pozbawieniem opieki medycznej itp.), trzecie bicie ( od samego bicia poza biciem deską, bejsbolem też daleko do umierania ), przy czym w opowiadaniu "cyborg" zalożył, że biłby ja gdyby miał pewnosc że to przezyje, więc można uznac, że bił tak aby nie zabic,ale z pasji zadawania cierpienia. Problem zaczyna się przy ręce i nodze,lecz nie okreslialm czasu w jakim się to dzieje, stad można już zakładac( a opowiadanie nie miało cech sekcji, więc nie dazyłam do chirurgi), że odbylo się w krótkim odstepie czasu, poprzedzającym samo zadźganie.
prosze wybaczyc błędy pisałam szybko, aby jeszce zdażyc naniesc zmiany :)
pozdrawiam :)
Bardzo ciekawe. Kojarzy mi się trochę z filmem "A.I. Sztuczna inteligencja".
Określenie "ludzki" zwykle używane jest w pozytywnym kontekście (w odróżnieniu od nieludzki= zły, bestialski). W Twoim opowiadaniu cyborg posłużył jako lustro, w którym odbiła się ciemna strona człowieka. Okrucieństwo maszyny zostało potraktowane jako przejaw jego ludzkich cech, krok do przodu w ewolucji elektronicznego "ja". Mechaniczny chłopiec z filmu Spielberga zbliżył się do bycia prawdziwym dzieckiem poprzez zdolność do odczuwania i dawania miłości. RAJA - dowrotnie. Jego "uczłowieczenie" odbyło się na drodze okrucieństwa i przemocy. Obie historie są jak dwie strony tej samej monety - ludzie zdolni są zarówno do wspaniałych, wzniosłych uczuć jak i czynienia bezsensownego zła.
Przesrałeś sprawę na wstępie. 15k znaków ponad limit...
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
OK,do konkursu.