- Opowiadanie: barfly - Celebryta

Celebryta

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Celebryta

 

Każdy będzie miał kiedyś swoje 15 minut sławy

 

Andy Warhol

***

 

Drogi panie Albercie. Z niezwykłą przykrością przyjęliśmy pańską odmowę uczestnictwa w naszym programie. Wysyłamy zatem ponaglenie, proszę niezwłocznie zgłosić się do studia 76 przy ulicy Batorego gdzie w następny poniedziałek odbędzie się casting. Kolejne niestawienie się w terminie będzie groziło poważnymi konsekwencjami łącznie z karą grzywny i postępowaniem komorniczym. Z wyrazami szacunku Komisja ds. Rozrywki.

 

 

Albert spuchł i poczerwieniał, zacisnął zęby, gotowy podrzeć list i spalić go na popiół. Powstrzymał się jednak i zaczął rozglądać za czymś do pisania. W końcu znalazł pisak wpięty w nierozwiązaną krzyżówkę, odwrócił list na drugą stronę, zaczął energicznie skrobać po papierze.

 

 

 

Szanowna Komisjo ds. Rozrywki. Z niezwykłą przykrością kolejny raz muszę odmówić waszej prośbie. Grzywny płacić nie zamierzam a komornika do domu i tak nie wpuszczę. Przestańcie do mnie pisać a najlepiej pocałujcie mnie w dupę. W wyrazami nieukrywanej pogardy Albert Skowron.

 

 

Odłożył długopis po czym włożył list do czystej koperty i nakleił znaczek. W skrzynce, do której wrzucił list znalazł darmową gazetę. Większość stron zapełniały reklamy i sponsorowane artykuły, jedynie sport dało się poczytać, z czego Albert skwapliwie korzystał, głównie w toalecie. Siedząc na desce i wertując stronice, natknął się na znajomą twarz. Gruby czarny lit krzyczał:

 

 

 

WIOLETTA SKOWRON UKRADŁA MOJĄ KREACJĘ! Rozpaczliwa spowiedź znanej piosenkarki.

 

 

 

Wymowa artykułu brzmiała mniej więcej tak, że dwie baby ubrane identycznie, przyszły na bankiet co zaogniło konflikt i wzajemnie oskarżenia na łamach prasy. Skandal wisiał w powietrzu, choć Alberta interesowało bardziej zdjęcie byłej żony niż wynurzenia okradzionej z kreacji piosenkarki. Mógł przysiąc, że jej biust optycznie się powiększył, także usta wydawały mu się pełniejsze. Ile to już lat minęło? Próbował sobie przypomnieć kiedy odeszła. Przywołał w pamięci jej ostatnie słowa

 

– Tak nie może być. Mam dość, słyszysz? Wybaczyłam ci, że nie chodzisz ze mną na przyjęcia, wybaczyłam nawet to, że nie zgodziłeś się na wywiad w „Splendorze". Ale tego pobitego fotografa, nie daruje! Ten człowiek leży w szpitalu, ze złamaną szczęką. Wiesz co teraz o mnie piszą? Mieszkam z dewiantem, bandytą! Gdzie się nie pokażę wytykają mnie palcami.

 

– Skąd mogłem wiedzieć, że zaprosiłaś go do domu? Wziąłem go za włamywacza

 

– Ty kretynie! Który włamywacz nosi ze sobą aparat fotograficzny?

 

– Mam identyczny, myślałem, że to mój!

 

Pięć minut później spakowała się i wyszła. Dzień później w gazecie ukazał się wywiad, z niego Albert dowiedział się o rozwodzie, choć papiery od adwokata przyszły pół roku później. Wiele razy miał ochotę do niej zadzwonić, choć nie miał pojęcia, o czym mógłby z nią rozmawiać. Od czasu jej występów w kanale 31 tematy do dyskusji umarły śmiercią naturalną. Może, gdyby jednak poszedł na to przesłuchanie. List leżał wciąż w skrzynce niewysłany. Wystarczyło go wyjąć i napisać nowy. Albo nic nie pisać i po prostu zjawić się w poniedziałek w studiu 76 na ulicy Batorego. Myśl ta przeszła mu po głowie i zniknęła równie szybko jak się pojawiła.

 

***

– Skowron, podpiszcie tutaj – powiedział majster, machając przed twarzą świstkiem papieru. Albert odłożył poziomicę, którą mierzył właśnie jedną ze ścian.

 

– A co to takiego?

 

– Zgoda na udział w programie – odparł majster – Podpiszcie, szkoda czasu

 

– A można wiedzieć co to za program?

 

– „Człowiek z marmuru" jakiś nowy reality na kanale 40. Za dwa dni przychodzą z kamerami, będą kręcić tu przez miesiąc

 

Albert spochmurniał, zawahał się przez chwilę

 

– Nie podpisze

 

– Co?

 

– Nie podpisze. Nie chce!

 

– Jesteś jakiś nienormalny Skowron! Kiedy ja cię ostatnio w telewizji widziałem? Zaraz, niech sobie ja przypomnę – majster podrapał się po głowie– No tak! W ogóle cię nie widziałem, boś ty nigdzie nie występował!

 

– I nie wystąpię! – obruszył się Albert i wziął z powrotem poziomice, zabierając się za mierzenie.

 

– Ja w twoim wieku w trzech programach byłem! Czterdzieści jeden artykułów o mnie napisali, w tym jeden naukowy!

 

– Ten o ewolucji wstecznej? Czytałem, bardzo ciekawy

 

– Kpijcie sobie kpijcie. Prawda jest taka, że wy Skowron jesteście anonimowi. A być anonimowym, to jak w ogóle się nie urodzić! Ale nie martwcie się, prędzej czy później władza was zmusi. Z jakim kanałem podpisaliście kontrakt, co?

 

– 44

 

– O, oni tak łatwo nie odpuszczają. Jeszcze się o was upomną, zobaczycie!

 

Już upomnieli, pomyślał Albert i zaklął pod nosem. Co go też skusiło żeby wybrać akurat kanał 44? Gdyby podpisał umowę na przykład z kanałem 13 miałby problem z głowy bo od dziesięciu lat stacja nie istniała. Niestety ci z 44 mieli agentów, rozsianych w każdym mieście i kontakty z kuratorium oświaty. Każdego kto skończył osiemnaście lat namawiali. Alberta też. Dla świętego spokoju podpisał, bo podpisywali wszyscy. Nikt nie myślał wtedy o przyszłości.

 

Późnym popołudniem przyjechał Stańczak, kierownik budowy. Facet nigdy nie rozstawał się ze swoim pasiastym garniturem i różową koszulą. Był to efekt cudownej metamorfozy, dokonanej na oczach milionów widzów. „Zmień siebie", tak nazywał się flagowy program kanału 12, w którym styliści przekonywali uczestników do zmiany wizerunku. Stańczak, wcześniej miłośnik flanelowych koszul i kanciastych portek, skwapliwie korzystał z rad i od tej pory nie zakładał nic, co mogło sugerować pięć przeżytych dekad.

 

– Problem jest szefie – rzekł na powitanie majster – Skowron nie chce podpisać papierów

 

– Skowron, to prawda?

 

– W rzeczy samej panie kierowniku.

 

– Jak ty to sobie wyobrażasz? Przyjedzie ekipa, wszystkich filmować będą a ty gdzie się podziejesz?

 

Albert przez chwilę pomyślał, choć odpowiedź miał już dawno gotową. Zamiast tego odpowiedział pytaniem.

 

– Tak się zastanawiam panie kierowniku, po co oni to kręcą? Przecież my tylko domy budujemy, nic ciekawego do oglądania tu nie ma.

 

– Oni już lepiej wiedzą co się do telewizji nadaje a co nie. Widocznie jest zapotrzebowanie.

 

Albert nic nie powiedział. Zaległa cisza, kierownik poprawił mankiet marynarki, chrząknął, pomyślał chwilę, po czym podjął decyzję

 

– Nie widzę innego wyjścia. Podpiszesz albo pożegnasz się z robotą

 

– Zastanówcie się! – odparł majster – Co wam tak ta telewizja przeszkadza? Ludzie was zobaczą, sławni zostaniecie, może na jakiś bankiet zaproszą. Ja w tamtym tygodni na pokazie mody byłem. Takie dupeczki chodziły! – majster w odpowiedni sposób zilustrował walory modelek. Na Albercie nie wywarło to chyba jednak wielkiego wrażenia.

 

– Trudno, znajdziecie innego fachowca, bardziej medialnego

 

Zdjął kask, położył go na ziemi po czym ruszył w stronę parkingu gdzie stał jego samochód. Odchodząc słyszał krzyki kierownika.

 

– Jesteś nienormalny Skowron! Osioł ma więcej rozumu od ciebie! Chcesz czy nie sława w końcu sama ciebie znajdzie! Tak ten świat jest skonstruowany czy ci się to podoba czy nie!

 

***

Była czwarta nad ranem, kiedy postanowił zadzwonić. Tej nocy nie mógł zasnąć, wiercił się i przewracał z jednego boku na drugi. Bezsenność przywołała wspomnienie, wspomnienie ukryte głęboko, upchane w z senne majaki i nierealne fantazje.

 

Wrócił nad morze, gdzie spędził swoje pierwsze wakacje w życiu. Miał czternaście lat, ona była w jego wieku. Siedzieli na mokrym piasku, wpatrzeni w fale, oszołomieni widokiem czerwieniącego słońca, zachodzącego za horyzont. Czuł zapach jej słonej opalonej skóry, jasnych, wilgotnych od morza włosów. Po raz pierwszy zdał sobie sprawę jaka jest piękna. Nic jednak nie powiedział, nie było takiej potrzeby.

 

Przyłożył słuchawkę do ucha, ponad minutę czekał na sygnał. W końcu odezwał się zaspany męski głos

 

– Słucham?

 

– Chciałem rozmawiać z Wiolettą

 

– Kto mówi?

 

– Były mąż

 

– Człowieku, jest czwarta rano!

 

– Gdybym chciał się dowiedzieć, która jest godzina zadzwonił bym na zegarynkę.

 

W tle usłyszał głos Wioletty.

 

– Dzwoni twój były – rzekł mężczyzna i oddał słuchawkę

 

– Albert?

 

– Cześć.

 

– Oszalałeś? Jest środek nocy!

 

– Nie mogłem zasnąć

 

– Leszek ma rano zdjęcia! Jak on się pokaże na planie niewyspany?

 

Leszek był jej drugim mężem. Aktorem telenoweli na kanale 31. Poznali się w programie „Pokaż co potrafisz", gdzie oboje zasiadali w trzydziestoosobowym jury. Albert kiedyś obejrzał jeden odcinek. Zdał sobie sprawę, że na jednego uczestnika przypada pięciu jurorów. Nigdy jednak nie miał odwagi zapytać żony o powód tak dobranej ekipy.

 

– Czytałem wczoraj artykuł. Nie wierze w ani jedno słowo tej piosenkarki

 

– I tylko to mi chciałeś powiedzieć?

 

Albert zamyślił się przez chwilę

 

– Halo, jesteś tam?

 

– Pamiętasz nasze pierwsze wakacje nad morzem? Byliśmy na koloni w Juracie. Nigdy ci tego nie mówiłem ale już wtedy się w tobie kochałem

 

– Wzruszające

 

– Tak było. Siedzieliśmy razem na plaży i wtedy we mnie uderzyło jakieś dziwne ciepło. Od tamtej pory nie mogłem przestać o tobie myśleć.

 

– Nie wydurniaj się. Nie siedzieliśmy na żadnej plaży. Jedyna rzecz jaką pamiętam to twój mocz, który oddawałeś z kolegami na zamki z piasku. Nie dzwoń do mnie więcej, tym bardziej o takich godzinach!

 

Trzasnęła słuchawką. Nienawidziła go choć on sam nie wiedział za co. Podejrzewał, że chodzi o jego anonimowość, przeciętność, nie udokumentowaną w telewizji ani żadnym innym brukowcu. Nigdy jednak nie powiedziała o tym wprost. Przypomniał sobie słowa majstra. Być anonimowym to tak jakby w ogóle się nie urodzić. Zastanawiał się ile w tym prawdy.

 

***

 

Zgodnie z obietnicą kanału 44 do drzwi Alberta zapukał w końcu komornik. Albert natychmiast go poznał, na bieżąco śledził program „Kanalia" w którym ów pan występował, wyrzucając na bruk zubożałych rencistów i matki z niepełnosprawnymi dziećmi. Im gorszą kanalią był, tym bardziej go nienawidzono. Im bardziej go nienawidzono, tym bardziej stawał się rozpoznawalny. Jako, że najnowszy sezon jego przygód właśnie dobiegł końca, pojawił się bez ekipy telewizyjnej

 

– Pan Albert Skowron?

 

– Zgadza się

 

– Nie pojawił się pan w określonym terminie na przesłuchaniu w kanale 44. Tym samym złamał pan obowiązujący kontrakt zawarty ze stacją szesnaście lat temu. Straty finansowe moim mocodawców zostały wycenione na wartość dwóch bloków reklamowych nadawanych w czasie prime time. Mam tu sądowy nakaz konfiskaty majątkowej pańskich dóbr. Po przeliczeniu wartości domu oraz wyposażenia znajdującego się w środku, wychodzi na to, że wciąż jest pan winny jeszcze dwieście tysięcy, osiemset dwadzieścia cztery euro. Chce pan coś powiedzieć?

 

– Tak. Mógłbym prosić o autograf?

 

***

Zima była sroga, mróz szczypał w uszy i przenikał przez kości, mimo grubego wełnianego swetra i puchowej kurtki, wciśniętej na wychudzony korpus. Albert ogrzewał ręce nad tlącym się w koszu koksem. Minęło sześć lat odkąd odeszła od niego żona, i dokładnie czterdzieści cztery miesiące kiedy stracił dom i pracę. Czterdzieści cztery. Jego pechowa liczba. Przyzwyczaił się jednak do nowych warunków a bytowanie pod mostem miało swoje plusy. Tu nie dochodziło żadne ponaglenie od stacji, nawet komornik, nie odważył się go szukać, mimo, że dług Alberta według jego wstępnych kalkulacji urósł już do ośmiu bloków reklamowych nadawanych w okresie świąt Bożego Narodzenia. Przeszkadzało mu jedynie samotność. W ubiegłą zimę koczowali tu dwaj bracia, miłośnicy mocnych trunków lecz wiosną pojawił się na kanale 17 nowy program „Detox", w którym ci wzięli udział. Albert został więc sam.

 

Nowym ulubionym zajęciem stało się wędkowanie. Spędzał większość dnia przy przerębli, z prowizorycznym wędziskiem, na które łowił, głównie płocie i japońce. Wieczorami natomiast wyprawiał kolację, wyobrażając sobie wykwitną restaurację gdzie na porcelanowym talerzach podawano najrozmaitsze rarytasy. Albert delektował się doskonale przyprawionym rybim mięsiwem, choć w rzeczywistości to co zjadał, smakowało zielonymi glonami i dymem z palącego się kosza.

 

Czarne lamborghini zajechało od południowej strony mostu i zatrzymało się tuż przed zaspą śniegu. Drzwi się otworzyły. Albert dostrzegł zgrabną nogę, która ostrożnie wysunęła się na zewnątrz. Z samochodu wysiadła kobieta. Mimo szalu zawiniętego wokół twarzy natychmiast ją rozpoznał.

 

– Wioletta?– zdziwił się na jej widok.

 

– Długo cię szukałam. Wynajęłam prywatnych detektywów i jasnowidza, wydałam majątek by cię znaleźć

 

– Zwrócę ci – odparł z przekąsem – Co ty tu robisz?

 

– Do czego ty się doprowadziłeś Albert? Popatrz na siebie, wyglądasz jak dziad

 

– Nie tylko wyglądam, jestem nim

 

– Wiem o twoich długach, wiem, że się ukrywasz przed tym komornikiem z „Kanalii". Tak się składa, że znam producenta programu. Przekonam go by przestał ciebie szukać. Wszystkie długi spłacę tylko proszę wróć do domu!

 

– Nie mam domu, kanał 44 mi go skonfiskował

 

– Zamieszkasz ze mną.

 

– Tu mi jest dobrze

 

Wioletta zbliżyła się do Alberta. Skrzywiła się lekko czując bijący od niego zapach bytowania pod mostem. Odsunęła szalik, ukazując zmartwioną twarz. Jej usta znów zmieniły kształt, spostrzegł Albert, jednak nic nie powiedział.

 

– Wtedy, kiedy zadzwoniłeś…Nie byłam z tobą szczera. Pamiętam nasze wakacje, pamiętam tamtą plażę. Ja też to poczułam, to samo co ty. Wiedziałam, że to początek czegoś pięknego. I wiesz, to nigdy się nie skończyło. Cokolwiek między nami się stało, to trwa nadal. Kocham Cię i nigdy nie przestanę kochać

 

– Więc dlaczego mnie zostawiłaś?

 

– Bo byłeś taki uparty. Robiłeś wszystko by mnie zniechęcić. Miałam wrażenie, że robisz światu na złość. Gdybyś tylko poszedł do programu… nic cię to nie kosztowało. Mogłeś jedynie zyskać.

 

Albert zamyślił się

 

– Kiedy ja chciałem mieć po prostu święty spokój.

 

– I co, znalazłeś go na tym śmietniku? Proszę Albert, wróć do mnie. Wszystko naprawimy, będzie tak jak dawniej, obiecuje

 

– A co z telewizją?

 

– Znajdziemy dla ciebie coś odpowiedniego. Widzę, że lubisz łowić ryby. Na kanale 95 leci program o wędkarzach. Nadają go z samego rana, nikt praktycznie tego nie ogląda.

 

Albert zawahał się przez chwilę. Może rzeczywiście kompromis to dobre rozwiązanie. Odzyskałby dawne życie, odzyskałby żonę.

 

– Dobrze, wrócę – odparł przekonany.

 

Uśmiechnęła się, złapała go za rękę i poprowadziła w stronę samochodu. Zawiał wiatr, wokół nóg Alberta zatańczyła gazeta. Spojrzał w dół o zobaczył zdjęcie Wioletty. Nachylił się, rozprostował zgiętą stronę i przeczytał.

 

 

 

SKANDAL ROKU. BYŁY MĄŻ WIOLETTY SKOWRON KOCZUJE NA ŚMIETNISKU! Gwiazda Kanału 31 to suka bez serca, ocenia rywalkę znana piosenkarka.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Bardzo "pilipiukowe". Bardzo. Styl, żart, sposób konstruowania zdań. Tylko tak się zastanawiam, czy to właściwie jest komplement... 

No a mi się pdobało. Całkiem sympatyczna perspektywa, tylko całość jakoś tak strasznie amerykańskimi realiami trąci. Choć pewnie taki był zamiar ;)

Pozdrawiam,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

"Bo to zła kobieta była" ;)

Opowiadanie bardzo fajne. Czyta się lekko i przyjemnie choć samo przesłanie lekkie i przyjemne nie jest. Czyli jest dokładnie tak, jak powinno być. Prosta, elegancka forma + głębsza treść zawierająca subtelną krytykę rzeczywistości zdominowanej przez popkulturowy szajs. Brawo :)

Skojarzyło mi się z "Pogodą na jutro". Czy "pilipiukowe"? Ciekawe spostrzeżenie, chyba muszę przeczytać więcej niż trzy strony którejś z powieści Pilipiuka ;) Świat popkultury łatwo jest wyśmiewać, ale trudno uchwycić w tym wyśmiewaniu coś interesującego - Tobie się chyba udało. Podobało mi się.

Dobre. Szczególnie zakończenie nieźle Ci wyszło.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka