- Opowiadanie: Ambush - Repa-byt

Repa-byt

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Na krawędzi pojmowania” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Mudita: https://stowarzyszeniemudita.pl, które pomaga rodzinom osób z niepełnosprawnościami.

 

 

Dziękuję AmonowiRa i BardowiJaskrowi za super betę.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Repa-byt

„Repa-byt wt-czw 15-20”

Anons tej treści umieszczałam regularnie w rubryce ogłoszeń drobnych ogólnopolskiej gazety. To wystarczało. Ludzie, którzy się zgłaszali, i tak w większości słyszeli o moich usługach od kogoś znajomego.

Czemu pracowałam jedynie od wtorku do czwartku? Pozostały czas poświęcałam wnukom, niewielkiemu ogródkowi i starym filmom.

W pewien majowy czwartek po śniadaniu wyszłam na spacer z moim psem – Elfem. Po drodze kupiłam pistacje dla Maćka, krem czekoladowy bez oleju palmowego dla Jagny i kilka owoców marakui. Kolejnego dnia spodziewałam się miłych gości. Jak zawsze zaraz po lekcjach.

Telefon komórkowy bzyczał, informując o nagranych wiadomościach.

Odsłuchałam. Jakaś Marta Oczkiewicz nagrała się siedmiokrotnie w ciągu ostatniej pół godziny. 

Nie oddzwoniłam, ale przeczytałam wiadomość nadesłaną z tego samego numeru:

Proszę przyjechać jeszcze dzisiaj. Lekarz mówi, że mi się z czasem poprawi, ale boję się, że nie… Mój adres: Banacha 12/88. Można zaparkować przy aptece.

Odpisałam:

Będę za trzy godziny!

Spakowałam zestaw naprawczy, pięćdziesiątkę wódki morelowej, gaz pieprzowy i alarm osobisty. Nie chodziło nawet o to, że klientka mieszkała na nowym, słabo zagospodarowanym osiedlu. Po prostu zabezpieczałam się z zasady.

Pojechałam autobusem miejskim. Po pół godzinie byłam na miejscu. Mieszkanie znalazłam bez trudu. Na klatce schodowej przełożyłam gaz z plecaka do kieszeni kurtki. Klienci, generalnie, byli łagodnymi, przerażonymi ofiarami, ale zawsze mógł się trafić ktoś zdesperowany albo jakiś szaleniec.

Zadzwoniłam do drzwi. Przez kilka minut nikt nie odpowiedział i zastanawiałam się, czy ktoś nie zrobił mi głupiego żartu. Kiedy wreszcie drzwi się otworzyły, zobaczyłam w nich bardzo szczupłą, trzydziestoletnią kobietę o sięgających ramion, jasnorudych włosach. Gestem zaprosiła mnie do środka. Miała spierzchnięte, niemal białe wargi, a otoczone jasnymi rzęsami oczy zerkały niespokojnie na boki.

Zaprowadziła mnie do niewielkiego salonu.

– Napije się pani herbaty albo kawy? – spytała machinalnie.

Kiedy stanęła pod lampą, wyglądała jak rzeźba z błękitnawego alabastru.

– Tak, moja droga, poproszę o mocną herbatę, a jeśli masz cytrynę, to też chętnie skorzystam.

Miałam wrażenie, że powtarza sobie moją odpowiedź, podczas gdy małe stopy niosły ją do kuchni.

Usiadłam w szerokim, skórzanym fotelu i zaczęłam lustrować ściany. Dziewczyna chyba sporo podróżowała, obok kruchych pejzaży Mekongu wisiały malowane na jedwabiu astry.

Z Azją skojarzyła mi się również jaśminowa herbata, którą kobieta przyniosła na tacy z laki. Ujęłam dłońmi czarkę i zagaiłam:

– No, dobrze. Teraz może mi pani opowiedzieć wszystko. Na czym polega kłopot i czemu szukała pani mojej pomocy…

Bransoletki na wąskich nadgarstkach dzwoniły niepokojem. Marta siedziała w milczeniu, jakby zbierając myśli albo odwagę, żeby opowiedzieć swoją historię.

– Byłam w szpitalu… – zaczęła. – Mówiłam im, że ściana na mnie patrzy… Nie wiem, jak to ująć. Nie cała ściana, ale takie jakby oko – zachichotała nerwowo, odgarniając włosy z oczu.

Kiwnęłam głową, żeby ją zachęcić. Biedactwo! Jeśli opowiadałaś ludziom takie rewelacje z pewnością byłaś traktowana jak wariatka – pomyślałam.

– W którym pomieszczeniu znajduje się oko? – spytałam rzeczowo.

– Teraz to już nie są jedynie oczy – szepnęła konspiracyjnie, a potem relacjonowała: – Jedno, tam koło lusterka, i w łazience. To mnie mocno krępuje – zarumieniła się aż po włosy. – A w sypialni… – Bransoletki zadzwoniły głośniej.

– Spokojnie, proszę się nie śpieszyć… – Wpatrywałam się we wskazany punkt.

Ściana mrugnęła.

– Trudno mi o tym mówić! Lekarz… nie uwierzył. Podawał leki i nieustannie pytał, czy ściana przestała mnie podglądać. Czułam się jak idiotka!

– A co znajdę w sypialni?

– Różne rzeczy… – szepnęła. Jej oczy były niemal białe, zaciskała zęby, jakby coś ją bolało.

– Dziękuję za wyśmienitą herbatę, teraz mogę przystąpić do pracy.

Zabrałam torbę z przybornikiem i poszłyśmy do sypialni. Marta zatrzymała się, zaciskając palce na framudze drzwi. Z zielonkawej szczeliny w ścianie wysunęły się ostrożnie dwie chude, szczeciniaste nogi.

Uderzyłam jedną łańcuszkiem. Natychmiast zniknęła w szczelinie, która pokryła się glutem. Gdy uderzyłam w kolejną nogę, glut napęczniał jak balon i pękł, ze smrodliwym plasknięciem.

Właścicielka mieszkania wydawała się zawstydzona sytuacją. Wyjęłam z torby srebrne szydełko oraz dratwę i rozpoczęłam repasację. Sprawdzonym ściegiem chwytałam naruszone nici bytu. Kiedy zamknęłam dziurę, posmarowałam ślad maścią ochronną i zajęłam się oczami ścian.

Były niższym stopniem prucia bytu. Do naprawy takich uszkodzeń wystarczyło kilka sztychów szydełkiem.

Gdy skończyłam, zaproponowałam:

– Pospaceruj po mieszkaniu, złotko, i zobacz, czy czujesz się lepiej. Jeśli przypłynie niepokój, poszukamy kolejnych pęknięć.

– Pęknięć? – spytała zdumiona. Oczy jej zalśniły, a usta nabrały czerwonej barwy.

– Pęknięć bytu, które trzeba załatać. Chyba czujesz się lepiej?

– Tak… – Dotknęła skroni smukłymi palcami. – Zniknął ucisk i poczucie pustki w głowie.

No to rachu-ciachu…, pomyślałam.

W tej samej chwili drzwi w przedpokoju mlasnęły cicho i już wiedziałam, że zadowolenie było pochopne.

Do sypialni wtargnął facet wpisujący się idealnie w wizerunek latynoskiego kochanka. Umięśniony brunet, pachnący paczulą i brylantyną, prężył muskuły pod śnieżnobiałą żonobijką.

– Co to za wtargnięcie?! – ryknął basem. – Nikogo nie zapraszamy, nie potrzeba nam tu wścibskich starych bab! Ciebie, Martusia, zostawić na godzinkę, a już spraszasz do domu byle kogo!

Kobieta zbladła ponownie. Szeptała coś pod nosem, miętosząc między palcami rąbek hinduskiej sukni i zerkając niespokojnie na ścianę.

Wąskie, piwne oko zlustrowało wnętrze pomieszczenia i mrugnęło dwukrotnie.

– Paniusia wyjdzie po dobroci, czy pomóc? – Amant z telenoweli postąpił krok w moją stronę, zaciskając pięści.

– Nowohucki macho… – mruknęłam półgłosem.

– Czego? – huknął, popychając mnie na ścianę.

– Adrian, tak nie można! – pisnęła słabo Marta.

Odwrócił się do niej gwałtownie. Wykorzystując sposobną chwilę, sięgnęłam po sprzęt, którego nie powstydziłby się rzymski gladiator.

Skoczyłam, rzucając sieć wysoko. 

Opadła, oplatając go ciasno metalowymi kółkami. Adrian spuchł jak ściskany gniotek, a potem obkurczył się raptownie. Wepchnęłam to, co zostało, do kamionkowego garnka.

Oczy Marty zdawały się wychodzić z orbit, cofała się w stronę drzwi.

– Już wszystko będzie dobrze – zapewniłam. – Obcy stale usiłują przenikać, ale przecież nie chcemy podzielić losu Atlantydy.

– Nie wierzę! – szepnęła.

Odstawiłam garnek na dywan, ujęłam dziewczynę pod ramiona i łagodnie posadziłam na łóżku.

– Nie musisz – odparłam spokojnie, kładąc dłoń na jej czole.  – Weź gorącą kąpiel, wypij kieliszek morelówki i idź spać. Poszukaj sobie lepszego mężczyzny. Niech się tobą zaopiekuje!

Wiedziałam, że mnie posłucha.

Po powrocie do domu sama napiłam się morelówki i wysłałam wiadomość do centrali:

Oczko 345KE zlokalizowane i podniesione. Zlecenie zrealizowane bez problemów.

Koniec

Komentarze

Hej Przybywam z komentarzem po betowy i idąc na łatwiznę, skopiuje mój komentarz z bety :D – Super opowiadanie :) Egzorcysta z szydełkiem :D Zabawne ale i jest napięcie i taki trochę niepokojący klimat – klikam jak coś, ale jak będę przy komputerze ;). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej Ambush

 

O różnych egzorcystach/pogromcach demonów już miałem okazję czytać, ale kobietka z zestawem do szydelkowania i awaryjnym wyposażeniem na wzór gladiatora, to coś nowego :) czytało się przyjemnie :) 

 

Pozostały czas poświęcałam czas wnukom, niewielkiemu ogródkowi i starym filmom.

Drugi czas chyba zbędny;)

 

Pozdrawiam, życzę pozdrowienia w konkursie oraz klikam ;)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Zabawne :)

Choć konstatacja, że na przetoki cierpi również (od)Byt, optymizmem nie napawa. Podobno paskudne to choróbsko.

 

Parę uwag:

– “czas poświęcałam czas” – coś tu się powtórzyło;

– “kilka sztychów szydełkiem” – tu właściwie nie wiem, czy bohaterka naprawiała uszkodzenia jakimś ściegiem, czy metodą “na muszkietera” – sztych ma tu być na pewno?;

– “starorzymski gladiator” – o “noworzymskich” jako żywo nie słyszałem ;).

 

Dobre!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Obawiałam się, że repasacja będzie trudnym i obcym pojęciem. Sama pamiętam rajstopy odnoszone do “podnoszenia oczek”, ale ja jestem stara;)

@Bardjaskier, dziękuję za betę i cieszy mnie Twoje zadowolenie.

@cezary_cezary Tak, babcia pogromczyni potworów to wyzwanie. Chociaż może niepozorna starsza pani ma większe szanse na podejście złola?;)

@Staruch Sztych zostawiam, bo szydełko jest tu niewątpliwie bronią. Reszta oprawiona.

 

Cieszą mnie Wasze recenzje;)

Lożanka bezprenumeratowa

Czułem, że Twój horror mogę przeczytać z przyjemnością i nie zawiodłem się. Nawet się uśmiechnąłem. Intrygował mnie tytuł. Dobrany został świetnie. A działanie bohaterki niekonwencjonalnymi metodami zasługuje na kliczka. :) Powodzenia w konkursie. :)

Cieszę się Misiu, że opowiadanie Ci się spodobało. Tak, Ty możesz pamiętać repasację, bo masz dorosłego syna;)

Lożanka bezprenumeratowa

Bo nie ma to jak po mistrzowsku opanować sztukę szydełkowania i wkładać w wykonywaną „robótkę” całe serce. Bardzo zacny pomysł przekazany w szalenie przystępnej formie, w dodatku, choć to horror, nie pozbawiony elementów humoru.

Ambush, mam nadzieję, że poprawisz usterki, bo chciałabym zgłosić opowiadanie do Biblioteki.

 

ma­lo­wa­ne na je­dwa­biu astry . → Zbędna spacja przed kropką.

 

Nie cała ścia­na, ale takie jakby oko.Za­chi­cho­ta­ła ner­wo­wo, od­gar­nia­jąc włosy z oczu. → Zbędna kropka po wypowiedzi. Didaskalia małą literą – chichot jest odgłosem paszczowym.

 

– Spo­koj­nie. pro­szę się nie śpie­szyć… → Albo przecinek zamiast kropki, albo po kropce wielka litera.

 

Marta za­trzy­ma­ła się, wbi­ja­jąc palce we fra­mu­gę drzwi. → Z czego była ta framuga? Z plasteliny?

 

tyłem co­fa­ła się w stro­nę drzwi. → Masło maślane – czy można cofać się przodem?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cieszę się Regulatorzy, że podnoszenie oczek Cię wciągnęło.

Z tym wbijaniem palców, to bym dyskutowała, bo można wbić zęby w beton;)

Lożanka bezprenumeratowa

Ano, wciągneło, Ambush, wciągnęło. ;)

 

Z tym wbijaniem palców, to bym dyskutowała, bo można wbić zęby w beton;)

Aby palce mogły wbić się we framugę, musiałyby się w niej zagłębić, a to chyba nie miało tu miejsca.

Nie słyszałam o wbijaniu zębów w beton, natomiast jest mi znane powiedzenie o wbijaniu zębów w ścianę, czyli o sytuacji, kiedy nie ma co jeść i do zjedzenia pozostaje tylko ściana.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cerowanie pęknięć bytu to bardzo kusząca umiejętność, proszę namiar do gazety. Kto wie, kiedy się przyda profesjonalista ;)

Czytało się przyjemnie. Pomysł zacny i zrealizowany na wesoło. Zaradna protagonistka dobrze wypada na tle całości: stosunkowo łatwo sobie radzi, ale to pewnie z powodu niemałego doświadczenia zawodowego. Ciekawe, czy istnieją również mroczne i złowieszcze korporacje zajmujące się tym samym, czy jest to autorska działalność gospodarcza xD

 

Cieszy też, że morelówka jest najlepszym lekarstwem :D

Jeśli będą potrzebne, na pewno znajdziesz;)

Cieszę się Żongler, że wpadłaś i, że ta wizyta przyniosła Ci satysfakcję.

Tak, w moim odczuciu morelówka w niewielkich dawkach jest lekiem na całe zło.

Lożanka bezprenumeratowa

Ale dlaczego w niewielkich?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Fajne. Zabawne. Starsza pani robi swoje i naprawia rzeczywistość.

Zapewne już nie potrzebujesz, ale w razie czego dołożę klika od siebie.

 

Pozdrawiam!

@Staruchu, bo po wielkich nadchodzi kac gigant i absmak.

@AP Dzięki AP, cieszę się, że wpadłeś. Każdy klik na wagę złota;)

Lożanka bezprenumeratowa

@Ambush

Stoimy na barkach gigantów. A jeden z nich wypowiedział te oto ważkie słowa: “alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach”.

Toteż małpka, maciora, a nawet krowa nie byłyby niestosowne w rękach Twej bohaterki!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Cześć, Ambush!

 

Bardzo podoba mi się pomysł na egzorcystkę-szydełkowniczkę (na pewno jest na to lepsze słowo). Ciekawe, że przy okazji pozbywa się bardziej ludzkich problemów i dostrzegam w tym drugie dno tego tekstu. Obstawiam, że to było o toksycznym partnerze, który próbował kontrolować Martę na każdym kroku. Po jego “ogarnięciu” bohaterka nie ceruje już kolejnych dziur, tylko kończy zadanie (a przecież jeszcze minimum jedno oko w ścianie się pojawiło równolegle z Adrianem). Nie jestem tylko pewien w tym wszystkich “Atlantydy” – czy to tylko luźna metafora, czy jednak coś, czego należy się chwycić.

A może nadinterpretuję?

 

Pozdrówka i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Może repasatorka, repasantka, lub ewentualnie podnoszarka oczkowa;)

Bo dla mnie toksyczny partner był tym “portalem”, przez który zło zaczęło przenikać do domu Marty. Po unicestwieniu Adriana została zakończona;)

Lożanka bezprenumeratowa

Dobre!

Nie zrozumiałem tylko, czy “nowohucki amant” był prawdziwy (z naszej rzeczywistości), czy przyszedł przez puszczone oczko zasłony między sferami bytu.

Opadła, oplatając go ciasno metalowymi kółkami. Adrian spuchł jak ściskany gniotek, a potem obkurczył się raptownie. Wepchnęłam to co zostało do kamionkowego garnka.

Bo w sumie został w naszej rzeczywistości, w garnku, ale skoro sieć na niego działała?

 

Pozdrawiam i zachwycam się!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Nowohucki był prawdziwy, ale z uwagi na parametry osobiste stał się wentylem dla złoli.

Cieszę się, że wpadłeś i dziękuję za przemiłą recenzję.

Lożanka bezprenumeratowa

Bardzo mi się spodobała nieustraszona bohaterka. Gaz w kieszeni świadczy, że bardziej bała się klientów niż ich oprawców. 

Zastanawia mnie jeden zwrot: 

Tej samej chwili drzwi w przedpokoju…

Ja napisałabym: w tej samej chwili. Ciekawi mnie czy napisałaś tak świadomie? 

I drugie pytanko:

Skąd wziąć prawdziwą morelówkę?

Dzięki Nova, cieszę się że Cię rozbawiłam.

Raczej wyłapałaś błąd.

Morelówkę chyba trzeba sobie zrobić;)

Lożanka bezprenumeratowa

Wyrażałem już opinię w trakcie bety, ale napiszę raz jeszcze, że wyszedł przyjemny szort. Bardzo zacny miałaś pomysł na wykorzystanie szydełka. Miejsca wiele nie było przez wzgląd na wymogi konkursu, ale ponownie Twój tekst wypełniają takie subtelne szczególiki: jaśminowa herbatka, malowane na jedwabiu astry… i bardzo mi się to podoba.

Cieszę się, że nie muszę już polecać do biblioteki, bo wyręczyli mnie inni usatysfakcjonowani czytelnicy :D Jest radość.

Witam O Boski Amonie! Cieszę się ogromnie, że Ci się podobało, że wpadłeś na betę i że dzięki temu bardziej się mogło podobać;)

Lożanka bezprenumeratowa

Genielne! Tego mi było trzeba w poniedziałek:)

devil

@Pusiu, czyżby Ci oczko puściło? Potrzebna pani z szydełkiem?;) Jakby co, pisz!

Pozdrawiam Cieplutko. A

 

@yantri, kłaniam się nisko;)

 

Lożanka bezprenumeratowa

Sympatyczne opko, ale zakończyłam z jakimś niedoprecyzowanym niedosytem. Obstawiam, że bohaterka dostała za mało miejsca. Ale co zrobić z wilczym limitem…

Dziarskie staruszki naprawiające świat zawsze w cenie.

Babska logika rządzi!

Dzięki Finklo za wizytę. Będę się starała doskonalić w kompresowaniu treści.

Lożanka bezprenumeratowa

 Ludzie którzy się zgłaszali i tak w większości słyszeli o moich usługach od kogoś znajomego.

Ludzie, którzy się zgłaszali, i tak w większości słyszeli o moich usługach od kogoś znajomego.

 Czemu pracowałam jedynie od wtorku do czwartku? Pozostały czas poświęcałam

Ciut wysoki ton.

 ostatnich trzydziestu minut

Z lekka angielskawe – my zwykle mówimy "pół godziny".

 Nie oddzwoniłam, zamiast tego przeczytałam wiadomość nadesłaną z tego samego numeru:

Dwa razy "tego". Może: Nie oddzwoniłam, ale przeczytałam wiadomość nadesłaną z tego samego numeru?

 Po prostu zabezpieczałam się z zasady.

Hmm.

 Klienci, co do zasady, byli łagodnymi

Powtórzenie rzuciło się w oczy.

 Przez minutę lub dwie nikt nie odpowiedział i zastanawiałam się, czy ktoś nie zrobił mi głupiego żartu.

Hmm.

 szerokim, skórzanym fotelu

Raczej: obszernym skórzanym fotelu.

 zaczęłam lustrować ściany

Nie przesadzasz z tymi wymyślnymi słowami?

dzwoniły niepokojem

Hmmm.

 zbierając myśli, lub odwagę do opowiedzenia swojej historii

Może tak: zbierając myśli albo odwagę, żeby opowiedzieć swoją historię?

 Nie wiem jak to ująć.

Nie wiem, jak to ująć.

 Wyznając takie rewelacje, z pewnością byłaś traktowana jak wariatka

Bardzo nienaturalne. Poza tym imiesłów nie oznacza przyczyny, tylko korelację (czasową).

 Teraz to już nie są jedynie oczy

"Jedynie"?

 Jedno tam koło lusterka i w łazience

Jedno tam, koło lusterka, i w łazience.

 Bransoletki zawibrowały mocniej.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/wibrowa%C4%87.html ?

 Dziękuję za wyśmienitą herbatę, teraz mogę przystąpić do pracy.

Też mało naturalne.

 Natychmiast niknęła w szczelinie, która pokryła się glutem.

Zjadłaś "z", i jak szczelina może się czymś pokryć? Zwłaszcza glutem?

 wydawała się zawstydzona sytuacją

"Sytuacja" nie wnosi tu zupełnie niczego, tylko zwraca na siebie uwagę.

 Wyjęłam z torby srebrne szydełko

yes

 Sprawdzonym ściegiem, chwytałam

Ale tu przecinka być nie może.

 Były niższym stopniem prucia bytu.

… wut.

 wystarczyło kilka sztychów szydełkiem

Szydełko nie jest mieczem ;P https://sjp.pwn.pl/szukaj/sztych.html

 Pospaceruj po mieszkaniu złotko i zobacz

Wtrącenie: Pospaceruj po mieszkaniu, złotko, i zobacz.

 Dotknęła skroni, smukłymi palcami

Przecinek zbędny.

 Zniknął ucisk i poczucie pustki w głowie.

Kto tak mówi?

 facet wpisujący się idealnie w wizerunek latynoskiego kochanka

Telewizyjne.

 wtargniecie

Literówka.

 Ciebie Martusia zostawić

Wtrącenie: Ciebie, Martusia, zostawić.

 , oceniając sytuację.

Hmm.

 Wykorzystując sposobną chwilę, sięgnęłam po sprzęt, którego nie powstydziłby się rzymski gladiator.

Skoczyłam, rzucając sieć, najwyżej jak mogłam.

Sieciami rzucał retriarius ;p ale ogólnie poplątane te dwa zdania.

 Opadła, oplatając go ciasno metalowymi kółkami.

?

 Wepchnęłam to co zostało do kamionkowego garnka.

Wepchnęłam to, co zostało, do kamionkowego garnka.

 Obcy stale usiłują przenikać, ale przecież nie chcemy podzielić losu Atlantydy.

… wuuut?

 

Sympatyczne, choć nie do końca wiem, co się stało. Repasacja rzeczywistości? :D W której lecą oczka, a czasem pojawiają się "obcy"? :D Fajne.

 Tak, babcia pogromczyni potworów to wyzwanie.

He, he, James Shmitz, "Druga noc lata". He, he :) Babciom może i zbywa na siłach, ale nadrabiają to doświadczeniem i pewnością siebie ;)

 Sztych zostawiam, bo szydełko jest tu niewątpliwie bronią

W sumie tak, ale czy bronią dźgalną? :)

można wbić zęby w beton;)

Trzeba być chyba tyranozaurem :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

W sumie tak, ale czy bronią dźgalną? :)

Bardziej dźgalną niż sieczną…

Babska logika rządzi!

Zgadzam się z opinią, że obuchową też nie.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

W sumie… a różdżka czarodzieja – jaką jest bronią?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Magiczną.

A oprócz tego chyba drzewcową. Jeśli służy do miotania zaklęć bojowych, to palna. Mam nadzieję, że pomogłam. ;-)

Babska logika rządzi!

@Tarnino dziękuję za wizytę i łapankę.

 

 zaczęłam lustrować ściany

 

 

Nie przesadzasz z tymi wymyślnymi słowami?

 

Po pierwsze to starsza pani, po drugie ona nie patrzy ot tak dla zabicia czasu. Kobieta analizuje problem.

 

 Teraz to już nie są jedynie oczy

"Jedynie"?

No bo są też nóżki;)

 

 

Zjadłaś "z", i jak szczelina może się czymś pokryć? Zwłaszcza glutem?

No jak szczeliny w skałach, kiedy ożywa pod nimi wulkan.

 

 

 wydawała się zawstydzona sytuacją

"Sytuacja" nie wnosi tu zupełnie niczego, tylko zwraca na siebie uwagę.

Tym co się właśnie stało? Nie wiem czy limit puści.

 

 Były niższym stopniem prucia bytu.

… wut.

 

Yyy?;)

 

 wystarczyło kilka sztychów szydełkiem

Szydełko nie jest mieczem ;P https://sjp.pwn.pl/szukaj/sztych.html

3. «pchnięcie czymś ostrym, zwłaszcza bronią białą»

 

 Zniknął ucisk i poczucie pustki w głowie.

Kto tak mówi?

Skoro babcia pyta, to dziewczyna odpowiada.

 

 

 Wykorzystując sposobną chwilę, sięgnęłam po sprzęt, którego nie powstydziłby się rzymski gladiator.

Skoczyłam, rzucając sieć, najwyżej jak mogłam.

Sieciami rzucał retriarius ;p ale ogólnie poplątane te dwa zdania.

Retriarius był typem gladiatora.

 

 

@Finklo @Radku dziękuję za inspirującą dyskusję;) Wiem, że szydełka nie były powszechnie używane w bitwach, ale musimy chronić nasz byt czym się da!;)

Lożanka bezprenumeratowa

A oprócz tego chyba drzewcową.

Drzewcowa to jakby inna kategoria, bo może być palna (lanca ognista), sztych (czyli “dźgalna” np. włócznia) i sieczna (gizarma lub kosa). Na różdżkach się nie znam, jestem Mugolem (nawet ta z włóknem serca smoka mi nie zadziałała).

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

A czy w takim razie różdżka jest biała? ;-)

Babska logika rządzi!

Po pierwsze to starsza pani, po drugie ona nie patrzy ot tak dla zabicia czasu. Kobieta analizuje problem.

Hmm, niby tak, ale nie zauważyłam, żeby w dialogach wypowiadała się tak okrągle.

 No bo są też nóżki;)

Dobrze, ale jeśli znajdziesz człowieka, który tak mówi, wydziergam Ci konia z rzędem. Może będzie niebieski, ale wydziergam :)

 No jak szczeliny w skałach, kiedy ożywa pod nimi wulkan.

Mmmm, to one się nie pokrywają, tylko lawa wypływa spodem i je wypełnia.

 Tym co się właśnie stało? Nie wiem czy limit puści.

Nie, w ogóle można wyciąć – jeżeli bohater reaguje na to, co się właśnie dzieje, to domyślamy się, że reaguje na to, a nie na coś zupełnie innego.

 Yyy?;)

XD

 Skoro babcia pyta, to dziewczyna odpowiada.

Ale babcia pyta normalnie:

 Chyba czujesz się lepiej?

A dziewczyna odpowiada prawie cytując reklamę środka przeciwbólowego. Nie, wróć, te reklamy też są o wiele bardziej kolokwialne. Sposób wypowiadania się buduje postać. Zobacz:

https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/capek-inwazja-jaszczurow.html

 Te szczury w Europie wyobrażają sobie, że da się tu jeszcze znaleźć coś, o czym nikt nie wie! Chryste Panie, co to za kretyni! Dobrze, że nie chcą, żebym tym Batakom zaglądał do pysków, czy nie chowają tam pereł. Nowe łowiska! W Padangu jest nowy burdel, to tak, ale nowe łowiska? Panie, ja te wszystkie wyspy znam jak własne gacie… od Cejlonu aż po tę przeklętą Clipperton Island… Jeżeli ktoś myśli, że coś tu jeszcze znajdzie, na czym by można zarobić, to szczęśliwej podróży! Od trzydziestu lat tutaj pływam, a ci idioci oczekują, że coś tu odkryję!

https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/makuszynski-szatan-z-siodmej-klasy.html

 Po takim oświadczeniu mogę dać spokój wszystkiemu i o wszystkim zapomnieć. Skrucha maże grzech. Ostatecznie jesteście dobre chłopaki, chociaż wisielce… Jeżeli jednak pragniesz próby, zrobimy ją, aby cię przekonać, młodzieńcze, że ze mną nie tak łatwo. Zabawimy się. No?

Na pewno obie te książki czytałaś, ale spróbuj o tym zapomnieć i na podstawie samych wypowiedzi wyobrazić sobie postacie. Kogo widzisz?

 Retriarius był typem gladiatora.

Ano, był, ale sęk w tym, że zdania poplątane.

heart

Wiem, że szydełka nie były powszechnie używane w bitwach, ale musimy chronić nasz byt czym się da!;)

Ja od dawna chronię szydełkiem :D

A czy w takim razie różdżka jest biała? ;-)

Gandalfa jest biała :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czyli jeszcze lata nauki;) Dzięki Tarnino.

Lożanka bezprenumeratowa

Człowiek uczy się całe życie – ucz się jak najdłużej :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Główna bohaterka i jej metody szydełkowych egzorcyzmów wzbudziły moją sympatię. Momentami, zwłaszcza w scenach akcji odniosłem wrażenie, że tekst był skracany. Weszły do pokoju, załatały dziurę, tak rachu ciachu.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

@Szyszkowy Dziadku Skracany?! No skąd!;)

Tysiąc słów, limit zmiażdżył mnie i sprasował!

Cieszę się, że wpadłeś.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Mogłam się spodziewać fabuły skręcającej w różne strony, ale nie w te, w które faktycznie skręciła. I to parę razy ;) Mimo, że to horror, z niewyjaśnionych przyczyn mam po lekturze uczucie ,,uroczości” (a to zawsze się przyda) :D 

 

Powodzenia! 

E.

Nawet bardziej niż pomysł przemówił do mnie klimat, jest babciowo, sympatycznie i niespiesznie, ale też tajemniczo, a nawet trochę strasznie. Ładny początek, pod koniec przyspieszyło mocno i szkoda, że limit tak dał się we znaki. Widzę potencjał na więcej historii z tego świata :)

@O Cesarzowo lejesz miód na moje serce. Zaskakiwanie czytelnika to mój cel;) Co do uroczości, to pod którymś horrorem ustaliliśmy, że piszę huhory, czyli horrory humorystyczne;)

@Reinee niestety wciąż limity lekko plączą mi stopy, jak ta falbanka u sukienki… Niemniej jednak staram się poprawiać. Dzięki za wizytę i cieszę się, że klimat repasacji siadł;)

Lożanka bezprenumeratowa

Nowa Fantastyka