- Opowiadanie: LordVetinari - Ojczyzna

Ojczyzna

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ojczyzna

W sumie to nie fantastyka, ale ciekawym Waszej opinii. Powtórzenia oczywiście celowe.

 

Jak to bywa w starych baśniach, opowieściach starych i historiach, zacząć się musi wszystko od słów: ,,Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami". Choć wcale nie było to tak dawno temu, wcale nie tak daleko jak stare baśnie, opowieści stare i historię się zawsze toczą. To było po prostu kiedyś i gdzieś. Albo teraz i tutaj.

Kochasz kraj, mówili. Takich nam tu potrzeba, mówili. Mówili, że na froncie potrzeba ideałów, zapału i poświęcenia. Mówili: Idź na wojnę, czeka Cię chwała.

Ale na wojnie czeka tylko jedno.

Śmierć.

Wiedziałem o tym. Wiedziałem o tym kiedy zaciągałem się na służbę. Wiedziałem, kiedy ruszałem na wschód. I wiem o tym teraz, kiedy siedzę w okopie. Wojna to śmierć. Wszyscy o tym wiedzą. Ale wojny nadal wybuchają. O wolność, demokrację, ropę, nieważne. Ważne co przynoszą. Nędzę, ból, cierpienie. Wiem o tym, a mimo to tu jestem. Dlaczego?

Rozglądam się. Wokoło mnie siedzą inni żołnierze. Tak jak ja zmarznięci, zmęczeni, niektórzy ranni. Oni również wiedzieli w co się pchają. I przybyli tu z tego samego powodu co ja.

Ojczyzna.

Dla niej warto cierpieć, walczyć i przelewać każdą ilość krwi. Dla niej warto ginąc. Warto, bo jest wszystkim co mamy. Naszą przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Naszą chwałą i naszą hańbą. Wszyscy mamy biało-czerwone serca i dusze. I to się nie zmieni. Nie ważne, że wrogowie strzelają, rany krwawią, a kruki krążą nad nami. Liczy się tylko Polska. Liczy się tylko to, żeby nie pozwolić wrogom zdeptać naszych pól, krzywdzić naszych bliskich i niszczyć nasz kraj. Tylko to się liczy. Tylko.

Cena nie gra roli.

Pociągam łyk szkockiej i przyglądam się butelce. Nie zostało wiele. Wzruszam ramionami.

Cena nie gra roli.

Ofiara. Czy jest coś piękniejszego od śmierci w boju? Wokół brud i smród, ale wciąż otacza nas aura chwały. Wierzymy. Wierzymy, że nasza śmierć nie pójdzie na marne. Że pozwoli innym takim jak my przeżyć i odeprzeć wroga. Dlatego kiedy wróg nadejdzie, będziemy ginąc z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Uśmiechniemy się czując ulatujące z nas życie i spluniemy wrogom w twarz, bo wierzymy. Bo nasze serca są biało-czerwone. Bo jesteśmy żołnierzami Rzeczpospolitej Polskiej. A to zobowiązuje. Bo mimo iż większość z nas łka cicho, nasza odwaga nie zna granic. Za nami las. Wystarczy wstać i pobiec. Ale nikt tego nie robi, bo jest coś gorszego od śmierci.

Hańba.

Hańba i wyrzuty sumienia. Jak mogłem zostawić moich towarzyszy broni i przyjaciół? Jak mogłem ratować siebie wiedząc, że zginą? Jak mogłem okazać się tchórzem niegodnym, miana żołnierza i Polaka? Ci którzy uciekają, nie potrafią znaleźć ukojenia. Ale wszyscy oni znajdowali szybką śmierć.

Po raz kolejny spojrzałem na moich towarzyszy. Ci, którzy nie łkają, mają zacięte miny. Te miny mówią, że wróg nie zdobędzie tu jeńców. Dopóki mamy naboje, będziemy strzelać. Kiedy amunicja się skończy będziemy kopać, bić i gryźć. Do śmierci. Bo jedni muszą zginąć, aby inni mogli być wolni. I nikomu nie przychodzi do głowy, że giną najodważniejsi i najbardziej kochający kraj ludzie, po to, żeby żyć mogli Ci, którzy nie potrafią zdobyć się na poświęcenie. Silni bronią słabych. Tak jest i nikt się nad tym nie zastanawia. Nikt. Teraz my zginiemy, a ci tchórze przeżyją. W kraju zabraknie prawdziwych patriotów. Dlatego wojna zawsze osłabia państwo. Zawsze.

Gdzieś z boku słyszę cichą modlitwę. Jakże mądrze zwracać się do Boga z samego serca piekła na ziemi. Ale Bóg nas nie słyszy. Ziemia jest jego największą porażką i nie będzie ingerować w to, co się tu dzieje. Może kiedy już staniemy u niebieskich wrót pozwoli nam przejść. „Oto żołnierze" powie. Ale dopóki siedzimy w okopach nie możemy liczyć na jego pomoc. Jesteśmy sami. Może to i lepiej? Wojna to nie jest dobre miejsce dla świętych. Choć po chwili namysłu, trzeba się zastanowić, czy w Niebie jest miejsce dla takich jak my? Dla straceńców, którzy zabitych wrogów liczą w setkach? Którzy nie wahają się ani sekundy przed naciśnięciem spustu? Którzy są gotowi oddać duszę diabłu w zamian za zwycięstwo? Nie… Niebo nie ścierpi naszej obecności. Czeka nas piekło. Chociaż to w gruncie rzeczy, niewielka zmiana. Już teraz jesteśmy w piekle. Ale… Wieczne cierpienie i męczarnie? To wysoka cena.

Ale możemy ją zaakceptować.

Rozglądam się jeszcze raz. Ktoś czyści karabin, ktoś inny niespokojnie zerka na wschód. Moją uwagę przykuwa młody wojak wpatrujący się w zdjęcie dziewczyny. Ach…

Miłość.

Obok patriotyzmu, to jedyny sensowny powód, by ruszyć na wojnę. Świadomość, że gdzieś tam daleko jest dziewczyna, którą kochasz dodaje sił. Wiesz, że jesteś tu, aby Ona mogła być bezpieczna. Wiesz, że jeśli ktoś spróbuje Ją skrzywdzić, dosięgniesz go choćby zza grobu. Chciałbyś być przy Niej, ale wiesz, że tylko będąc tutaj możesz być pewny Jej przyszłości. Chciałbyś być blisko, objąć Ją i zapewnić, że będziesz dobrze.

Ale wiesz, że już do Niej nie wrócisz.

Modlisz się, żeby zapomniała. Zapomniała o żołnierzu, który poległ gdzieś daleko. O żołnierzu, który poległ, aby miała okazję być jeszcze szczęśliwą. Który poległ, bo Jej szczęście było ważniejsze od jego życia. Poległ, bo kochał.

Każdy z nas chciałby jeszcze raz zobaczyć swoją ukochaną. Jeszcze raz usłyszeć Jej głos, poczuć dotyk Jej dłoni, powiedzieć 'kocham'. Ale nikt tego nie zrobi. Nikt nie pisze pożegnalnych listów, nie prosi o przekazanie wisiorka czy zdjęcia. Wszyscy wiemy, że kiedy polegniemy Ona będzie wiedziała, że zrobiliśmy to dla Niej i do ostatniej chwili myśleliśmy tylko o Jej oczach i uśmiechu.

Potrząsam głową. Refleksja jest przygnębiająca i piękna zarazem. Pociągam kolejny łyk szkockiej i przyglądam się szlochającemu chłopakowi. Wiem dlaczego płacze. Kolejny młody idealista, który został złamany. Tak już jest. Front niszczy ideały jeden po drugim. Wszystko w co wierzysz i wszystko czym kierujesz się w życiu traci sens w konfrontacji z okrucieństwami i bezsensem wojny. Kiedyś on, ja i wszyscy nam podobni patrzyliśmy na świat w inny sposób. Byliśmy dumni z tego w co wierzyliśmy i choć zdawaliśmy sobie sprawę, z tego, że jesteśmy nieco archaiczni, byliśmy gotowi zmieniać świat. Zmieniać świat w miejsce, gdzie honor, uczciwość i miłość są najważniejsze. Ale nie udało się. To świat zmienił nas. Widzieliśmy krew, ogień i ból. Widzieliśmy śmierć naszych braci i ludzi, którzy stracili wszystko. To w co wierzyliśmy powoli traciło sens. Honor i uczciwość zostały wyparte przez bezwzględność i chęć przeżycia za wszelką cenę. Miłość straciła rację bytu, zmieniając się w nieufność i wrogość. Wszystko czym kierowaliśmy się w życiu umarło. Zostaliśmy tylko pustymi skorupami, które nadal czują, ale już nie wierzą. Nawet gdybyśmy jakimś cudem przeżyli, już nigdy nie będziemy tacy sami. Nigdy. Straciliśmy błysk w oku. Straciliśmy wiarę. I straciliśmy sens. Może to stąd bierze się całą nasza odwaga? Może zrezygnowanie i rozpacz powodują ją na równi z miłością i patriotyzmem? Czego mamy się bać, skoro utraciliśmy cząstkę siebie?

Dręczą mnie pytania bez odpowiedzi. Rozglądam się i patrzę na innych żołnierzy. Moi towarzysze i przyjaciele. Mam tu tylko ich. Patrzę im w oczy i wiem, że do ostatniej walki staniemy ramię w ramię. Żaden z nas nie zostawi rannego kolegi. Nie pozwoli, aby wróg pastwił się nad nim. Przyjaźń również rodzi w nas heroizm. Przypominam sobie dom. Tam również miałem przyjaciół. Płakali kiedy odjeżdżałem. I ja również płakałem. Wiedzieli po co wyruszam. Wiedzieli, że nie wrócę. Ale rozumieli mnie. Wiedzieli, że muszę jechać i muszę walczyć. Muszę bronić tego co kocham, czyli w dużej mierze ich. Mam nadzieję, że oni również zapomną. Zresztą wkrótce wszyscy o nas zapomną. Po co pamiętać o zdziesiątkowanym batalionie, rozbitym w proch gdzieś wśród wojennej zawieruchy? Po co pamiętać o żołnierzach, ginących odsłaniając odwrót armii? Po co pamiętać, że każdy z nich miał swoją historię? Że każdy kochał, cierpiał i nienawidził? Jesteśmy tylko pionkami. Trybikiem w wielkiej machinie wojny. Trybikiem, który wkrótce zatrze się i nikt nie zwróci na to uwagi. Może gdzieś daleko uronią nad nami łzę Ci, których kochamy. A może nigdy nie poznają naszego losu? Może do końca będą wierzyć, że jednak przetrwaliśmy, choć nasze prochy rozsypią się po bezimiennym polu bitwy?

Otrząsam się. Znowu zadaję sobie pytania, na które nie znam odpowiedzi. Nie dziwi mnie to. Zapewne nie będę miał już więcej okazji do przemyśleń. Śmierć. Powraca uparcie bez względu na to, o czym myślę. Wiem, że umrę. Chociaż mój umysł krzyczy, każe mi się ratować i uciekać to wiem, że to się nie stanie. Od wielu lat kieruje się sercem. A w moim sercu płonie teraz ogień. Ogień, który pcha mnie do boju. Pcha mnie do boju z biało-czerwoną duszą i z Jej imieniem na ustach. A kiedy nadejdzie śmierć powitam ją z godnością, jak przystało na żołnierza i Polaka. I Choć żal będzie opuszczać tych, których pokochałem, odejdę z uniesioną głową i orłem na dumnie wypiętej piersi.

Gwizd przerywa moje myśli. Wróg nadchodzi, wiem to. Wypijam resztkę whisky i chwytam za karabin. Czuję ogień rozchodzący się w żyłach. Po raz ostatni patrzę w oczy moim towarzyszom i myślę o moich przyjaciołach, rodzinie i o Niej. I po raz ostatnio ruszam do boju.

Koniec

Komentarze

Mimo Twojego zastrzeżenia, mam wrażenie, że jednak nadużyłeś środka stylistycznego w postaci powtórzenia. Jest jeszcz wiele innych narzędzi. Rzeczywiście fantastyki brak. Mogłeś bliżej zarysować przyszły konflikt zbrojny i w jego ramach osadzić rozważania żołnierza.
Sama postać natomiast wydaje mi się jednowymiarowa. Jest zbyt ogólna i przez to nierzeczywista. Trzeba by nadać jej jakieś cechy indywidualne. Przykładowo, przedstawiłeś pewne wartości, istotne dla tego człowieka, których jednoczesna realizacja w danych warunkach jest niemożliwa -- ale brakuje pęknięcia, dylematu i jakiejś głębszej próby usprawiedliwienia podjętej decyzji. Musiałbyś dodać coś, co sprawi, że zobaczymy wnętrze, nie zaś tylko przerysowane pojęcia.
Zapominasz o przecinkach, pojawiają się  błędy typu: żeby nie pozwolić wrogom [...] niszczyć nasz kraj.
pozdrawiam

I po co to było?

Powtórzenia oczywiście celowe.

To po co o tym mówisz? Jeśli są celowe i użyte dobrze, to każdy zauważy. A jeśli nie, to cóż... 

Oceny tekstu się nie podejmuję, bo cierpię na chroniczną alergię na słowa "patriotyzm", "miłość" i "ojczyzna", objawiającą się niekontrolowanym womitowaniem.

Nowa Fantastyka