- Opowiadanie: Baska.Szczepanowska - Właz statku kosmicznego

Właz statku kosmicznego

[II epi­zod z życia pani ka­pi­tan]

 

 

Serdeczne pokłony dla nieocenionych Ambush oraz BosmanMat’a :D

Oceny

Właz statku kosmicznego

– No, i ko­lej­ny się ob­ra­ził – za­uwa­ży­ła znie­sma­czo­na, pod­czas gdy enty nie­do­szły in­we­stor w po­śpie­chu, ner­wo­wym kro­kiem, zmie­rzał ku ślu­zie wyj­ścio­wej. Z wy­ra­zem po­li­to­wa­nia na twa­rzy ob­ser­wo­wa­ła, jak męż­czy­zna sza­moce się z wła­zem, po czym zastyga w bezruchu, aby następnie leniwie ześlizgnąć się na pod­ło­gę. 

Kilka chwil póź­niej, gdy za gra­mo­lą­cym się de­li­kwen­tem za­trza­snę­ły się w końcu wrota, z iro­nią w gło­sie pod­su­mo­wa­ła:

– I taki nie­doj­da chciał ubić ze mną in­te­res. – Wznio­sła wzrok i dło­nie. – Li­to­ści.

 

 

Po­głos kro­ków niósł się w pu­stym, ciem­nym ko­ry­ta­rzu. Iskrze­nie z prze­rwa­ne­go kabla oraz syk do­by­wa­ją­cy się z nie­szczel­ne­go prze­wo­du ci­śnie­nio­we­go współ­grał z po­nu­ry­mi my­śla­mi pani ka­pi­tan. Odkąd w wy­ni­ku awa­rii stra­ci­ła trans­por­to­wiec, bez­sku­tecz­nie szu­ka­ła in­we­sto­ra, który wy­ło­żył­by kasę na jej nowe, nieco może i ry­zy­kow­ne – przy­zna­wa­ła w duchu – przed­się­wzię­cie. Ko­lej­na roz­mo­wa z ko­lej­nym kan­dy­da­tem nie wnio­sła ni­cze­go no­we­go. Nie li­cząc stra­ty czasu i po­now­ne­go upew­nie­nia się, że w dzi­siej­szych cza­sach trudno o fa­ce­ta z ja­ja­mi – my­śla­ła.

We­szła na mo­stek ka­pi­tań­ski za­głę­bio­na w gorz­kich roz­wa­ża­niach.

Cze­kał tam na nią z go­rą­cą, aro­ma­tycz­ną kawą nowy pod­wład­ny, któ­re­go do­sta­ła w gra­ti­sie, wy­ku­pu­jąc sta­tek z or­bi­tal­ne­go złomu. Syl­we­ster – za­sie­dzia­ły kosmiczny klo­szard, złota rącz­ka i fi­lo­zof w jed­nym, sło­wem czło­wiek re­ne­san­su – jak zwykł ma­wiać o sobie, sta­rał się po­cie­szyć no­we­go pra­co­daw­cę:

– Okle­pa­ła mu pani gębę tro­chę zbyt ła­god­nie. No i ten kop­niak w tyłek. Zbyt ła­god­ny. Zbyt ła­god­ny. Ale, poza tym, wszyst­ko zro­bi­ła sza­now­na pani ka­pi­tan bar­dzo do­brze. Bar­dzo do­brze. – Ukło­nił się i podał jej ob­dra­pa­ny, por­ce­la­no­wy kubek bez ucha. – Na­pra­wi­łem eks­pres do kawy. – Od­po­wie­dział na jej py­ta­ją­cy wzrok, po czym wró­cił do po­przed­nie­go te­ma­tu: – Trud­no dziś o ogar­nię­te­go in­we­sto­ra. Miej­my na­dzie­ję, że na­stęp­ny bę­dzie bar­dziej skory do współ­pra­cy. Bar­dziej skory. Taaaa – przy­tak­nął sam sobie prze­cią­gle, po­gła­dził długą brodę i przy­mru­żył oczy ni­czym za­my­ślo­ny mę­drzec.

– Och, Syl­wuś – ko­bie­ta wes­tchnę­ła i po­cią­gnąw­szy łyk kawy, roz­sia­dła się na fo­te­lu ka­pi­tań­skim. – Nie­któ­re skur­wy­sy­ny nie na­da­ją się do życia w spo­łe­czeń­stwie, po pro­stu. Jak można być takim tępym łajzą, żeby nie móc pojąć mo­je­go planu biz­ne­so­we­go. I jesz­cze to wcho­dze­nie ze mną w dys­ku­sję, że nie­opła­cal­ne; że ry­zy­kow­ne, bo teraz to pi­ra­ci na­pa­da­ją na trans­por­ty gór­ni­cze; bo brak jest szcze­gó­ło­wych re­gu­la­cji praw­nych. – Na­krę­ci­ła się. – Do tego pró­bu­ją mi gro­zić, że taka dzia­łal­ność pod­pa­da pod pro­ku­ra­tu­rę. Jakby nikt nigdy wcze­śniej nie pró­bo­wał eks­plo­ato­wać nie­re­je­stro­wa­nych pla­ne­to­id! – krzy­cza­ła już nie­mal. – I jak się mam nie de­ner­wo­wać? Jak ma mnie nie po­no­sić?! – Po­gro­zi­ła wy­mow­nie pię­ścią w po­wie­trzu wy­ima­gino­wa­nym opo­nen­tom, po czym zro­bi­ła głę­bo­ki wdech i wy­dech. Od­cze­ka­ła kilka se­kund i ostu­dziw­szy emo­cje, na­pi­ła się kawy.

Syl­we­ster wes­tchnął pełen zro­zu­mie­nia i przy­siadł na swoim roz­kle­ko­ta­nym sie­dzi­sku, w jed­nym z kątów nie­wiel­kie­go po­miesz­cze­nia.

– Cóż, może pod­czas roz­mów kwa­li­fi­ka­cyj­nych z owymi kan­dy­da­ta­mi pro­szę uda­wać, że jest pani sym­pa­tycz­niej­sza?

– Jasne, chęć mor­do­bi­cia, która mnie na­cho­dzi już po pierw­szych se­kun­dach spo­tka­nia z tymi kre­ty­na­mi, jest hi­per­sym­pa­tycz­na – stwier­dzi­ła z prze­ką­sem. – Nawet jeśli już któ­ryś mi nieco spa­su­je, i widzę, że jemu ta pro­po­zy­cja też nawet, nawet, to prze­kra­cza­ją próg śluzy wyj­ścio­wej, i póź­niej ani widu, ani sły­chu – skwi­to­wa­ła smęt­nie.

– No, do­brze, do­brze. Dość tego pe­sy­mi­zmu. – Syl­we­ster dopił swoją kawę, od­sta­wił kubek na pod­sta­wę pa­ne­lu na­wi­ga­cyj­ne­go i oparł­szy dło­nie na udach, za­czął z miną men­to­ra: – Pro­po­nu­ję nie tra­cić na­dziei. Może jed­nak któ­ryś z gości prze­ana­li­zu­je po­my­sły in­we­sty­cyj­ne sza­now­nej pani i za­an­ga­żu­je się fi­nan­so­wo w to in­no­wa­cyj­ne przed­się­wzię­cie. Trze­ba mieć na­dzie­ję. Tak, na­dzie­ję. – Po­wtó­rzył do­bit­nie i prze­je­chał dło­nią po bro­dzie. – A teraz, zmie­nia­jąc te­ma­ty­kę, to jakie sza­now­na pani ka­pi­tan ma plany na resz­tę dnia? – za­pytał. – Poza tre­nin­giem, za­ku­pa­mi i uśmier­ce­niem ko­mor­ni­ka, oczy­wi­ście – za­śmiał się ru­basz­nie z wła­sne­go żar­ci­ku, któ­rym chciał ją wpra­wić w lep­szy humor.

– Ko­mor­ni­ka? – Ka­pi­tan wy­krzy­wi­ła usta w iro­nicz­nym uśmiesz­ku i od­sta­wi­ła na panel ste­ru­ją­cy pusty kubek. – Po ostat­nim razie, to mam na­dzie­ję, że szyb­ko nie wróci.

– Nooo, pa­mię­tam jak dziś – Syl­we­ster par­sk­nął śmie­chem. – Jak wy­cho­dził, miał do­praw­dy hard­ko­ro­wy wy­gląd. Jakby po­ra­żo­ny prą­dem, czy coś – za­drwił zło­śli­wie.

– Tiaaa. Ale twar­dziel był z niego, nie ma co mówić. Trzy razy wra­cał. Trzy razy, sku­ba­ny. – Wspo­mi­na­jąc nie­szczę­sne­go eg­ze­ku­to­ra, ka­pi­tan unio­sła brwi i po­ki­wa­ła głową z po­dzi­wem. – Ten właz wyj­ścio­wy tu wtedy latał, jak w ja­kimś bur­de­lu na mar­sjań­skiej sta­cji or­bi­tal­nej – ryk­nę­ła śmie­chem. Zaraz jed­nak spo­waż­nia­ła. – Ale odłą­czy­łeś go już od kabla z na­pię­ciem, co nie?

– Z na­pię­ciem? – Syl­we­stro­wi mina nieco zrze­dła. Po­skro­bał się po ły­si­nie i zmarsz­czył brwi, jakby w po­szu­ki­wa­niu od­po­wie­dzi mu­siał za­nur­ko­wać w naj­ciem­niej­sze za­ka­mar­ki umy­słu.

– No, ten kabel. Z na­pię­ciem. Od włazu. Odłą­czy­łeś, tak? – Ka­pi­tan spoj­rza­ła mu głę­bo­ko w oczy. – Syl­wuś? 

Koniec

Komentarze

Fajna, przyjemna scenka. Bardzo dobrze się czytało :) Z chęcią bym przeczytał jakąś dłuższą przygodę pani kapitan.

 

Trzeba tam wysłać jakiegoś chopa z jajami w końcu.

 

No i ten kopniak z tyłek.

Literówka.

 

– No, ten kabel. Z napięciem. Od włazu. Odłączyłeś, tak? – Kapitan spojrzała mu głęboko w oczy. – Sylwuś? 

Z dobrą minutę szukałem w tekście o jaką Sylwię chodzi xD jakoś nie skojarzyłem, że to od Sylwestra… angel

 

To nie szort, tylko fragment. Wydzielony z masy – ni to lwia łapa, ni nóżka biedronki…

cheeky

 

PS – szamoce nie szamota…

dum spiro spero

– No, i kolejny się obraził – zauważyła zniesmaczona,

Tu chyba trzeba zamknąć zdanie i “zauważyć” z dużej litery – zauważyła to nie czynność gębowa (jak powiedziała, mruknęła itp).

W ogóle takie napakowane to zdanie, zastanów się, czy nie warto rozbić go na mniejsze, które nie sklejają dwóch zupełnie różnych treści. W jednym o tym, że powiedziała i zauważyła. W drugim wspomnieć możesz o inwestorze.

 

którego dostała w gratisie+, wykupując statek – przecinek(?)

 

No i ten kopniaktyłek.

 

Podzielam uwagę grzelulukas – może lepiej zakończyć to zwrotem “Sylwek”?

 

Faktycznie, to bardziej fragmencik wycięty z całości. Humor i stylizacja dość typowe – szort przypomina mi rozpisany skecz dla kabaretu. Generalnie to scenka jak scenka, ciężko się z niej cieszyć lub na nią narzekać.

Dziękuję za wszelkie uwagi, wszystkie skrupulatnie przeanalizuję, gdy tylko dorwę się do komputera :) Pozdrawiam:))

W tej części opowiadania, niestety, poziom narracyjny i stylistyczny nieco traci na sile, co wpływa na ogólną jakość tekstu. Jest wolniej, mniej dynamicznie niż w poprzedniej scence.

Nadal dostrzegam pewną sztuczność dialogów: niektóre wypowiedzi bohaterów są zbyt jednowymiarowe, rozumiem budowania gagu za gagiem, ale prosi się, o nieco więcej dialogowej prawdy, o nieco większe też zróżnicowanie mówiących. Ogólnie jednak nie jest źle.

To co mi tu przeszkadzało najbardziej to brak dynamiki: po poprzednim, bardzo wartkim fragmencie spodziewałem się mknącej akcji. Opis przejść między wydarzeniami wydał mi się zbyt statyczny, a tempo narracji nieco zbyt spowolnione. Brak dynamiki utrudnia utrzymanie uwagi czytelnika, zwłaszcza w kontekście monotonnych rozmów o inwestycjach i biznesie kosmicznym (choć trzeba przyznać, że autorka próbuje tu zamieszać i wprowadzić elementy zwiększające tempo, humorystyczne, gagi itp.)

Jeśli chodzi o początek opowiadania, to mamy tu do czynienia ze zbyt długim wprowadzeniem jak na tak krótki tekst: wprowadzenie powinno być maksymalnie jednozdaniowe, a tu ciągnie się i ciągnie, nie dodając jednocześnie istotnej informacji do fabuły. Nawet w tak krótkim tworze brak akcji może sprawić, że czytelnik traci zainteresowanie. Niektóre opisy są zbyt rozwlekłe i nieprzydatne dla rozwoju fabuły. Warto skoncentrować się na istotnych elementach, aby uniknąć utraty uwagi czytelnika.

Warto popracować też nad płynnością i klarownością narracji.

Humor jest nadal dobry, ale w poprzedniej części – był lepszy.

Podsumowując, druga część opowiadania wymaga bardziej skoncentrowanej narracji, autentyczniejszych dialogów oraz większej dynamiki (pomóc może w tym przykładowo eliminacjia zbędnych detali, poprawienie płynności narracji, skrócenie części początkowej itp.)

entropia nigdy nie maleje

Zabawne. Twist końcowy też. :)

grzelulukas,

 

Tekst nareperowany, choć Sylwuś zostanie jednak (na ten moment przynajmniej ;))

Mam wśród znajomych Sylwestra – Sylwusia :p tak, że, tego … ;))

Dzięki za komentarz :))

 

 

Fascynator,

 

To nie szort, tylko fragment. Wydzielony z masy – ni to lwia łapa, ni nóżka biedronki…

Hm, zamysł jest istotnie taki, aby rozwinąć opowiastki związane z panią kapitan. Chciałabym jednak, aby poszczególne szorty, czy opowiadania, stanowiły integralne części, a nie fragmenty. Może przy następnym opowiadaniu się to uda zamknąć w całość nie budzącą wątpliwości :)

Dziękuję za komentarz :))

PS. Szamota nareperowane ;)

 

 

stn,

 

W ogóle takie napakowane to zdanie, zastanów się, czy nie warto rozbić go na mniejsze, które nie sklejają dwóch zupełnie różnych treści. W jednym o tym, że powiedziała i zauważyła. W drugim wspomnieć możesz o inwestorze.

To prawda, mam z tym problem. Dużo rzeczy na raz chcę przekazać i jednocześnie zwięźle to zapisać. Uwierz, że przynajmniej połowa zdań i tak już została rozbita na mniejsze ;)) Z tego co piszesz, widać, ze mam jednak jeszcze nad czym pracować :)

Dziękuję za uwagi i komentarz :)

 

 

Szanowny Jim’ie – do Ciebie powrócę (z głębszymi przemyśleniami :)

PS. Gdy wypiję odpowiednią ilość kawy xd

 

 

Koala75,

Twa obecność tutaj była wyczekiwana ;) i jest bardzo miła. Dziękuję :)

Pozdrawiam i ślę serdeczności :))

Puk, puk! Tu kosmiczni Naziiści! Mamy białe kitle, odjechane czapeczki i żółte gumowe rękawiice. Proszę natychmiast odłączyć prąd od włazu! Ktoś może zrobić sobie krzywdeę!

Ą i Ę - wyroby rzemieślnicze

Rozumie pani naturalnie że będziemy musieli ogolić Sylwestra?! Eins-zwei! Eins-zwei! Einszwei!…

Ą i Ę - wyroby rzemieślnicze

Interesujące. Ten tekst podobał mi się bardziej niż poprzedni – bohaterka jest spójna.

Trochę dziwne, że inwestorzy przychodzą osobiście, zwłaszcza jeśli nie są napaleni na projekt. Ale nie znam się na tym, może i odbywa się jakiś casting na inwestora…

Puenta w porządku.

Babska logika rządzi!

Powinienem napisać coś mądrego (albo takiego jak zwykle) i zgłosić do biblioteki, ale na razie biegnę szukać tego innego tekstu.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Jim,

 

Czytałam niedawno opracowanie mojego Młodego do szkoły, które jednoznacznie skojarzyłam z tym stylem, który ty tu zaprezentowałeś (tzn bardzo ładnie i składnie zbudowana recenzja opowiadania). 

Problem z Młodym był taki, że ja go za bardzo dobrze znam, jak i jego możliwości pisarskie, i po drobnym śledztwie nie trudno mi było ustalić, że praca domowa napisana została przez jego aktualną narzeczoną. 

Zatem Jim’ie (wybacz osobiste pytanie) – czy ty masz narzeczoną? ;))

Pozdrowionka :)

 

PS. Dzięki za przeczytanie opowiadanka :)

Dysonans poznawczy

 

Proszę natychmiast odłączyć prąd od włazu! Ktoś może zrobić sobie krzywdeę!

Stanowczo masz rację ;))

 

Dzięki za przeczytanie i … Pozdrowionka :))

Finkla,

 

Ten tekst podobał mi się bardziej niż poprzedni – bohaterka jest spójna.

dziękuję 

 

Trochę dziwne, że inwestorzy przychodzą osobiście, zwłaszcza jeśli nie są napaleni na projekt.

hm… wyobraziłam sobie, że kapitan musi ich gdzieś zapraszać. Ad castingu – chyba tak właśnie to wyglądało (będzie wyglądać – dyć to przyszłość ;)

 

Dziękuje, że przeczytałaś i podzieliłaś się uwagami.

Pozdrawiam :))

Radek,

 

Powinienem napisać coś mądrego

Udało Ci się ;))

 

Dzięki, że przeczytałeś i skomentowałeś. Pozdrowionka :))

Ot, taka sobie scenka z udziałem pani kapitan, którą już miałam okazję poznać.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

– No, i ko­lej­ny się ob­ra­ził.Za­uwa­ży­ła znie­sma­czo­na… -> – No i ko­lej­ny się ob­ra­ził – za­uwa­ży­ła znie­sma­czo­na

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Wznio­sła wzrok i dło­nie ku górze. → Masło maślane – czy mogła coś wznieść ku dołowi?

 

Po­głos kro­ków niósł się wzdłuż pu­ste­go, ciem­ne­go ko­ry­ta­rza. → Czy dookreślenie jest konieczne? Czy pogłos mógł się nieść w poprzek korytarza?

Proponuję: Po­głos kro­ków niósł się w pu­stym, ciem­nym ko­ry­ta­rzu.

 

Iskrze­nie  z… → Jedna spacja wystarczy.

 

w dzi­siej­szych cza­sach cięż­ko o fa­ce­ta z ja­ja­mi – my­śla­ła. → …w dzi­siej­szych cza­sach trudno o fa­ce­ta z ja­ja­mi – my­śla­ła.

Choć zdaję sobie sprawę, że pani kapitan nie musi myśleć poprawnie.

 

Po­gro­zi­ła wy­mow­nie pię­ścią w po­wie­trzu wy­ima­go­wa­nym opo­nen­tom… → Po­gro­zi­ła wy­mow­nie pię­ścią w po­wie­trzu wy­ima­ginowa­nym opo­nen­tom

 

– A teraz, zmie­niają­c te­ma­ty­kę, to jakie sza­now­na pani ka­pi­tan ma plany na resz­tę dnia? – za­ga­ił.– A teraz, zmie­niając­ te­ma­ty­kę, to jakie sza­now­na pani ka­pi­tan ma plany na resz­tę dnia? – zapytał.

Zagajenie to rozpoczęcie zebrania, obrad czy rozmowy, a Twoi bohaterowie rozmawiają już od dłuższej chwili.  

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

te zapisy dialogów wpędzą mnie kiedyś w bezsenność xd 

 

Dziękuję za uwagi, zaraz je skrupulatnie naniosę :))

 

Pozdrawiam :)

Bardzo prosze, Basko. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

 

te zapisy dialogów wpędzą mnie kiedyś w bezsenność xd 

No cóż, jeśli kiedyś nawiedzi Cię bezsenność, zawsze będziesz mogła poczytać wskazówki o zapisywaniu dialogów. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zatem Jim’ie (wybacz osobiste pytanie) – czy ty masz narzeczoną? ;))

 

Mam to nieszczęście, że choć ciągle pojawiają się w moim życiu jakieś narzeczone, to żadna nie chce pozostać w nim na dłużej, choć ja nieodmiennie zawsze mam na to naiwną nadzieję ;))

entropia nigdy nie maleje

Nowa Fantastyka