- Opowiadanie: Finkla - Jemioła i Jemiołuszek

Jemioła i Jemiołuszek

Wybrałam sobie prezent 19. Jemioła płonie + 8. Urban fantasy. Ale nie zdziwię się, jeśli Jurorzy mnie zdyskwalifikują – element urban jest mocno naciągany, a i świąt tu nie ma, tylko pora roku się zgadza.

Aha, wiem, że jemioła podobno nie rośnie na dębie, ale jakoś charakterologicznie mi pasował.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Jemioła i Jemiołuszek

Myśli Dębu płynęły powoli i statecznie, niczym słońce po niebie. Widział setki zim, doskonale wiedział, co powinien zrobić. Kurczowo chwycił zbrązowiałe już liście, by jak najdłużej chronić przed mrozem Jemiołę na czwartym konarze od wierzchołka.

Zdawał sobie sprawę, że to nie jego dziecko, że nie wyrosła z jego żołędzia, ale nie potrafił traktować jej jak kogoś obcego. Zapewne z powodu rozczulająco małych rozmiarów – hen, na horyzoncie widział dwoje całkiem pokaźnych prawnucząt, a Jemioła ciągle pozostawała mniejsza od wilka. Zresztą, gdyby dorosła, na pewno zjawiłby się druid ze złotym sierpem, prawda? Dąb zatem zabezpieczał swoją dziecinną lokatorkę, podkarmiał sokami i opowiadał jej na dobranoc bajki o zwierzętach, których nie widział od lat, kiedy to las przekształcił się w park z równymi alejkami zamiast krętych ścieżek.

 

Jemioła w tym czasie snuła całkiem inne plany. Jak co roku musiała zwabić samca jemiołuszki. Wytwarzała słodkie jagody, bez zahamowań czerpiąc z soków Dębu, i czekała na mrozy.

Odpowiedni dzień wreszcie nadszedł – czapy śniegu skrzyły się na okolicznych sosnach i trawnikach, a czyste błękitne niebo co i rusz przecinał jakiś ptak. Jemioła wytężyła wszystkie roślinne zmysły. Analizowała kształt cienia przesuwającego się po jej gałązkach i sposób lotu. Gołąb, kaczka, wiewiórka, wróbel, znowu gołąb… Jest! Jemiołuszka! Ale nie – to samiczka, do niczego nieprzydatna.

Jej cierpliwość została nagrodzona dopiero, kiedy słońce przesunęło się za kasztanowiec. W pobliżu pojawił się on – Jemiołuszek. Tłuściutki i dorodny, z zawadiackim czubkiem na łebku, idealny okaz. Jemioła czym prędzej przesunęła trzy listki, aby najsłodsze jagody błysnęły kusząco w promieniach słońca. Zadziałało! Ptaszek wylądował na wysuniętej usłużnie gałązce.

– Częstuj się – zaszumiała.

Jemiołuszek drgnął zaskoczony.

– Ty mówisz?

– Oczywiście! Większość roślin to potrafi. Chcesz mi powiedzieć, że żadna wcześniej nie odezwała się do tak pięknego ptaszka jak ty? Co za idiotki!

– Jestem głodny. Czy masz coś przeciwko temu, żebym zjadł te piękne jagody?

– Już mówiłam, że możesz się częstować.

– Jakoś dziwnie tak zjadać kogoś, z kim rozmawiasz…

– Ależ mnie na tym zależy: zjesz jagody i rozsiejesz nasiona w nowych miejscach. Jeśli możesz, zrób to tam, gdzie będą miały największe szanse na wykiełkowanie.

– Z przyjemnością. Masz jakieś wybrane drzewa?

– Widzisz tamtą brzozę? W rozwidleniu gałęzi będzie wspaniale. Leć szybko i wróć tu jutro! Przygotuję specjalnie dla ciebie słodkie owoce.

 

Jemiołuszek wracał codziennie, zostawał coraz dłużej, coraz częściej śpiewał coś na prośbę gospodyni, a ona coraz wylewniej zachwycała się wibrującym głosem i melodią treli.

W tym czasie Jemioła budowała w swoim centrum jak najszczelniejszą kulistą osłonę z listków i gałązek. Wkrótce zaproponowała gościowi, żeby spędzał tam noce. Nalegała tylko, by zachowywał absolutną ciszę i zawsze udawał, że żegnają się przed zmrokiem, a potem witają rankiem. Nawet nie chciała zgadywać, jak zareagowałby stary poczciwy Dąb, gdyby dowiedział się, że jego niemal córka sprasza do siebie na noc obce samczyki.

Jemiołuszek bez sprzeciwów poddawał się tym rygorom. Uznawał, że to niewysoka cena za zaciszne schronienie i jagody na pierwsze śniadanie.

 

Dni mijały, słońce wstawało coraz bliżej grabu, za którym chowało się w środku dnia. Podczas pory liści, oczywiście. Teraz nagie gałęzie stanowiły marną kryjówkę. Pewnie dlatego słońce wolało korzystać z osłony chmur obficie sypiących śniegiem.

Jemioła już odliczała dni do tej wyjątkowej nocy, w czasie której miały się rozstrzygnąć jej dalsze losy. Tej najdłuższej i najczarniejszej, kiedy moc demonów osiąga apogeum, a każda ofiara im złożona liczy się podwójnie. Jeżeli tylko pogoda nie bruździła, Jemioła sprawdzała, gdzie wstaje słońce. Już coraz bliżej pnia tego grabu, przy którym pojawiało się w najkrótszy dzień.

Czyniła też odpowiednie przygotowania – hodowała wyjątkowo słodkie owoce, ale na razie skrywała je przed gościem. Za to wpuściła pod ich skórki drożdże i pozwalała, aby cukier zmieniał się w coś całkiem innego.

 

Jemiołuszek czuł się jak w Krainie Wiecznego Szybowania. Ciepły klimat południowych krain sprawiał, że zima przestawała być straszna, dookoła nie brakowało owoców głogu, jarzębiny i śnieguliczki. A przede wszystkim – zawsze mógł liczyć na przepyszne jagody u swojej najdroższej przyjaciółki, która zapewniała mu także zaciszne schronienie na chłodne nocne godziny.

Ptaszek codziennie porównywał Jemiołę ze swoją matką. I codziennie to zestawienie wypadało korzystniej dla rośliny. Nawet matka nie zachwycała się aż tak śpiewem syna, nie gładziła tak pieszczotliwie szarawych piór na grzbiecie i czarnej plamki pod dziobem, nie chroniła tak dokładnie przez zimnym wiatrem… Wkrótce Jemiołuszek uświadomił sobie, że wręcz trudno mu znaleźć cechę, w której matka górowałaby nad nową przyjaciółką. Po długim namyśle uznał, że opowiadała piękniejsze historyjki na dobranoc. Ale błyskawicznie usprawiedliwił niedawno spotkaną znajomą – ileż fascynujących opowieści może poznać roślina na stałe przywiązana do jednego miejsca?

W skrócie – młody ptak kochał i czuł się kochany. Nie miał wątpliwości, że Jemioła płonie uczuciami do pierzastego wybranka. Z zapałem wymyślał nowe pieśni specjalnie dla niej, a świat mimo zimy nabrał kolorów jak nigdy dotąd. Każdy płatek śniegu krył w sobie tęczę.

 

Tego wieczoru Jemioła wydawała się dziwnie podekscytowana. W szumie jej liści dało się wychwycić jakąś niecierpliwość, zachwyty nad gościem ograniczała do krótkiego słowa, z opóźnieniem przemieszczała gałązki. Jakby duchem przebywała gdzieś indziej, myślała o czymś innym.

Po kilku próbach rozwinięcia dialogu zniechęcony Jemiołuszek skubnął najbliższą jagodę. Zostawiła w dziobie niepokojący posmak, w gardziołku zapiekło. W jednej chwili przypomniał sobie matczyne opowieści o sukubach – niegodziwych roślinach, które uwodziły świeżo upierzone pisklaki, aby je zabić w najmniej spodziewanym momencie i przejąć ich energię życiową. Oraz co w jednej z tych historyjek zrobił dzielny Szpaczek-Spryciaczek.

– Jedz, najdroższy – zachęcała Jemioła. – Potrzebujesz dużo sił.

Ptaszek grzecznie zerwał kolejny owoc, ale pod żadnym pozorem nie zamierzał go połykać. Z trudem znalazł prześwit między liśćmi, ukradkiem wrzucił tam jagodę, usłyszał, jak miękko pacnęła o konar Dębu. Język odrobinę zesztywniał od trucizny, więc Jemiołuszek jak najstaranniej wytarł dziób.

– Jedz, mój ukochany. Przygotowałam dużo pysznych jagód na tę noc.

Gość nie chciał już ryzykować brania owoców do dzioba – zrywał je pazurkami, kładł na gałązkach i spychał. Mrok zgęstniał już do tego stopnia, że ptak nie mógł dostrzec luk w listowiu. Prędzej czy później Jemioła musiała się zorientować, dokąd trafiają jagody. Nadeszła pora na fortel Szpaczka-Spryciaczka.

– Cośśś ziwnie się czuję – wybełkotał Jemiołuszek. – Bzu… Bru… Brzuszek mie boli. I zimno mi. Muszę poku… poszukać wieszszby i zjeść kawałek kory.

– Nie mogę pozwolić, żebyś latał w tym stanie, najdroższy. Poczekaj chwilę, postaram się wtłoczyć do jagód coś, co ci pomoże.

Na moment zapadła cisza.

– Gotowe! Zerwij trzy owoce obok twojej głowy.

– Wybaszsz, kochanie, nie przełknę nic sło… słodkiego. Tylko gorzka kora.

Jemiołuszek udał, że nie potrafi utrzymać równowagi. Gibnął się, skoczył w dół, niby to odruchowo rozkładając skrzydła… I wpadł w gęstą sieć gałązek. Szpaczek-Spryciaczek miał przeciwników o wiele łatwiejszych do pokonania.

– Dzie… Dziękuje, że mie złapałaś naj… najdroszsza.

– Źle się czujesz, kochany. Połóż się na miękkich liściach i odpocznij.

– Nie… Muszę na ziemię. Puść mnie, ska… skarbie.

– Nic z tego!

Jemiołuszek z przerażeniem poczuł, że gałązki zaciskają mu się wokół łapek. Mógł tylko rozpaczliwie trzepotać skrzydłami, ale nie wydawało się to dobrym pomysłem. Jemioła tymczasem zaczęła szumieć w obcy, agresywny sposób. W pierwszej chwili ptaszek nic nie rozumiał, dopiero po pewnym czasie zaczął wyłapywać pojedyncze słowa w języku północnego wichru: mróz, przychodzić, zabierać, śmierć, moc, zieleń…

Wiatr jakby posłuchał wezwań Jemioły, bo gałęziami zaczęły szarpać lodowate podmuchy. Niestety, okowy na nogach nie poluzowały się ani trochę. Jemiołuszek nastroszył pióra, skulił się i próbował chować przed wichrem za liśćmi.

Błagał przy tym Dęba o ratunek. Przestał udawać zatrutego jagodami i krzyczał na całe gardło. Dla tak potężnego drzewa ukrycie małego ptaszka w dziupli lub choćby rozwidleniu konarów nie stanowiło żadnego problemu, prawda? Ale albo złośliwy wiatr porywał jego głosik, albo stary Dąb nie wsłuchiwał się w piski we własnej koronie.

Coś jednak było słychać, bo nagle Jemioła zaszumiała:

– Co? Ty się nie upiłeś? Nie jadłeś moich jagód? Ale zaklęcia przelania energii nie da się już powstrzymać! Jestem zgubiona! Wszystko przez ciebie, ty piskliwe ptaszysko!

Podmuchy odrywały od ciała Jemioły zielonkawe iskierki. Większość przepadała w ciemnościach, ale niektóre trafiały w Jemiołuszka. Zauważył, że staje się coraz silniejszy, a Jemioła słabnie. Wiatr się wciąż nasilał, ale ona szumiała coraz ciszej, mniej wyraźnie. Dziobnął gałązki oplatające mu nogi. Wystarczyły dwa ciosy, aby się wyswobodzić. Już nie czuł zimna. Zobaczył czerwony poblask przesuwający się chaotycznie po korze dębu. Po chwili zrozumiał, że to z jego oczu pada światło. Bez większego wysiłku przerwał klatkę z gałązek, Jemioła nie stawiała już oporu.

– Bądź przeklęta! Spłoń od uderzenia pioruna przy pierwszej wiosennej burzy!

Poczucie siły zniknęło, zastąpione dojmującym chłodem. Przestraszony Jemiołuszek czym prędzej odleciał od Dębu. Na szczęście trzy drzewa dalej wiatr nie dmuchał już mocno. Ptaszkowi udało się znaleźć wśród konarów klonu zaciszny kącik na nocleg. Czerwone światło z oczu zniknęło. Zapewne tak było lepiej.

 

A Dąb nigdy nie miał się dowiedzieć, że to traktowana jak własne dziecko Jemioła sprowadziła na niego zgubę.

Koniec

Komentarze

Cześć!

 

Bardzo ładnie napisany szort. Praktycznie płynąłem przez tekst, a w głowie pozostał mi obraz dębu i wydarzeń, które się na nim rozegrały. Brawa dla Jemiołuszka za wykazanie się przytomnością umysłu, chociaż i tak niewiele zabrakło żeby skończył marnie. 

 

Kwestię wpasowania się w ramy konkursowe będzie oceniać szacowne jury. Szkoda tylko, że nie pokusiłaś się o jakikolwiek związek ze świętami:)

 

Pozdrawiam!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Wprawdzie automatycznie umieściłem Twój tekst w kolejce, ale i tak go przeczytałem natychmiast bez zatrzymań. Nie wesołe. Szkoda Jemioły mimo wszystko. Chyba miała ważny powód, by być taka. Dobrze, że Jemiołuszek wybrnął. Byłoby mi smutno przed Świętami. Wesołych! :)

Dziękuję, Panowie. :-)

 

Cezary_cezary, cieszę się miło mi, że płynąłeś bezboleśnie. No, Jemiołuszek walczył o życie i wygrał.

Taka mi się ta historia urodziła w głowie – bez ludzi i ich rytuałów. Umieściłam najdłuższą noc w roku, może to wystarczy.

 

Misiu, ale to zła jemioła była. Roślinny sukub, który okrutnie uwodził i wykorzystywał ptaki. Mnie szkoda Dębu – ten był niewinny.

 

Zdrowych! :-)

Babska logika rządzi!

Hej 

Mamy tu całkiem fajny pomysł na horror – ptasi horror :). Bajkowy klimat połączony z mrocznymi praktykami jemioły trochę przypomina Neila Gaimana. Więc raczej wszystko na plus. 

 

Choć nie całkiem ;) Trochę mi przeszkadza, że nic nie wiemy o dążeniach jemioły. No coś tam wiemy, że są raczej oportunistyczne. Ale możemy się jedynie domyślać czemu miło służyć schwytanie Jemiołuszka. 

 

Klikam i pozdrawiam :)

 

P.S. A, i z świąt mamy tylko jemiołę ;) 

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dzięki, Bardzie. :-)

Fajnie, że pomysł uznajesz za fajny. I widzisz plusy.

Dążenia Jemioły starałam się jakoś przemycić:

W jednej chwili przypomniał sobie matczyne opowieści o sukubach – niegodziwych roślinach, które uwodziły świeżo upierzone pisklaki, aby je zabić w najmniej spodziewanym momencie i przejąć ich energię życiową.

Ale zaklęcia przelania energii nie da się już powstrzymać! Jestem zgubiona!

Ze świąt mam jeszcze termin kulminacyjnego wydarzenia – najdłuższa noc w roku.

Babska logika rządzi!

Bardzo ładne i poetyckie. O np. to bardzo mi się spodobało:

 

W skrócie – młody ptak kochał i czuł się kochany. Nie miał wątpliwości, że Jemioła płonie uczuciami do pierzastego wybranka. Z zapałem wymyślał nowe pieśni specjalnie dla niej, a świat mimo zimy nabrał kolorów jak nigdy dotąd. Każdy płatek śniegu krył w sobie tęczę.

 

Coby nie było za słodko, dwie uwagi:

 

  1. Dąb obawia się druida ze złotym sierpem, ale w innym miejscu jest mowa o tym, że las stal się parkiem, co by sugerowało czasy raczej post-druidzkie – ?
  2. Trochę dziwne, że Dąb nie znał podstępnej natury jemioły i jej przyrodzonych, jak się wydaje, knowań. Krótko mówiąc – był trochę nawiny, a jako mądry stary dąb, chyba nie powinien być?wink

W komentarzach robię literówki.

Dzięki, NaNie. :-)

Miło mi, że ładnie wyszło. Poetycko? Hmmm, błąd w sztuce. ;-)

Nie miało być tak, że Dąb obawia się druida (czemu miałby, toż oni chyba nie robili krzywdy roślinom?). Ot, kiedyś byli, ale dawno się nie pokazywali. A że to już setki lat minęły od ostatniej wizyty? Czas tak szybko płynie…

Dąb jest mądry i stary, ale traktuje Jemiołę jak dziecko – nie dopuszcza do siebie myśli, że jego malutka dziewczyneczka jest już całkiem dorosła i ma mnóstwo samców na sumieniu. Tak to próbowałam przedstawić, może nieskutecznie. A i Jemioła ukrywała przed Dębem, że Jemiołuszek u niej nocuje.

Babska logika rządzi!

Biedny Dąb, miły, życzliwy facet a czekał go smutny koniec.

Ciekawe podejście do horroru. Bez ludzi, upiorów i wampirów, a mimo to strasznie.

Tylko nie wiem czemu Jemioła chciała wchłonąć ptaka?

Lożanka bezprenumeratowa

Dzięki, Ambush. :-)

No, tak wyszło, że Dąb oberwał za niewinność.

Tak jakoś przyszedł mi do głowy pomysł na roślinnego sukuba i dalej poszło. Ludzie tu do niczego nie są potrzebni. Acz i oni skumali, że jemioła ma związek z całowaniem. ;-)

Tylko nie wiem czemu Jemioła chciała wchłonąć ptaka?

Bo jest sukubem i taka jej natura? Chciała przejąć jego energię, a to zawsze się przydaje.

Babska logika rządzi!

Chciała przejąć jego energię, a to zawsze się przydaje.

 

Zabrzmiało przerażająco. Na szczęście daleko mieszkasz;)

Lożanka bezprenumeratowa

Ale ja nie jestem jemiołą. I nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek próbowała Cię uwieść. :-)

Babska logika rządzi!

Fakt i fakt;) Ale lekki niepokój zostaje;)

Lożanka bezprenumeratowa

No, nie wiem, co mam Ci napisać. Jeśli zacznę przekonywać, że nie mam złych zamiarów, to chyba będzie wyglądać bardzo podejrzanie… ;-)

Może i ten lekki niepokój jest pożyteczny i nie ma co go zwalczać?

Babska logika rządzi!

Po to w końcu czyta się horrory.

Lożanka bezprenumeratowa

Ja tam tekst oznaczyłam jako fantasy. Happy end to żaden horror.

Babska logika rządzi!

Niewątpliwie sympatyczny tekst, charakterystyczny dla tematyki bożonarodzeniowej, sprawnie napisany. 

Pozdrówka.

Finkla

Bardzo miłe w czytaniu opowiadanie. Nie napiszę niczego bardziej odkrywczego niż to, co poprzedni czytacze już skomentowali, ale parę słów od siebie dorzucę.

Lubię tego typu literaturę. W rolach głównych zwierzątka i rośliny, wszystko przepełnia nienachalna magia, która niekoniecznie oznacza fajerbole zza węgła, a raczej ogólny klimat. W tym sensie powiedziałbym, że opowiadanie spełnia warunki konkursowe, bo ta świąteczna magia trzeszczy w eterze tego uniwersum ;)

Dodam jeszcze tylko, że skojarzyło mi się Twoje opowiadanie z książką “Opowieści o małej jabłonce”. To co prawda zupełnie inny klimat. Książka ma przesłanie bardziej ekologiczne, a jej treść jest zdecydowanie bardziej edukacyjna i przeznaczona dla młodszych użytkowników. Ale skojarzenie jest jak najbardziej pozytywne. (Tyle tylko, że w książce jemioła jest złośliwą cholerą).

Dzięki za przyjemną lekturę!

XXI century is a fucking failure!

Dziękuję, Panowie. :-)

 

Roger, cieszę się, że uznałeś szorcik za sympatyczny. A nawet znalazłeś tematykę świąteczną.

 

Caernie, fajnie, że miło się czytało.

O, Ty to dopiero wyszukałeś nawiązania do świąt. Dobrze, może Jury też coś znajdzie. Acz punkty za słabość nawiązań pewnie mi polecą…

“Opowieści o małej jabłonce” nie znam. Znam bajkę o jabłonce, ale to całkiem inna sprawa… ;-) Ale jeśli była tam zła jemioła, to rozumiem, że może się kojarzyć.

Babska logika rządzi!

Hej, 

 

bardzo dobrze się bawiłem. Tekst jest napisany bardzo obrazowym językiem. 

Podobał mi się klimat, był bajkowy i porywający. 

Może nie ma tu wyjaśnień, ale po co one? Moim zdaniem to dobrze, że czytelnik może się pozastanawiać nad celem jemioły. 

 

Pozdrawiam i klikam! 

Kto wie? >;

Dziękuję, Skryty. :-)

No to dobrze, że dostarczyłam rozrywki.

Przy pisaniu starałam się trzymać pojęć zrozumiałych dla roślin i ptaków, więc może wyszło obrazowo.

Na wyjaśnienia jakoś nie było okazji. Bo Jemioła trzyma wszystko w tajemnicy, tylko to odbieranie energii wcisnęłam.

Babska logika rządzi!

Dzień dybry,

 

Aha, wiem, że jemioła podobno nie rośnie na dębie, ale jakoś charakterologicznie mi pasował.

W starożytności jemioła pospolita uważana była za dar bogów[10]. Przypisywano jej właściwości magiczne[11]. Szczególnie rośliny rosnące na dębach[12] (ew. okazy podobnego do jemioły gązewnika) uchodziły za talizman

Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jemio%C5%82a

 

Czyli jednak :)

 

 

Nawet nie chciała zgadywać, jak zareagowałby stary poczciwy Dąb, gdyby dowiedział się, że jego niemal córka sprasza do siebie na noc obce samczyki.

:) Urocze!

 

 

Alalbo złośliwy wiatr porywał jego głosik

Aliteracja.

 

 

Piękny tekst! Bardzo poetycki, jak już zauważyli moi przedpiścy. Spodobało mi się porównanie jemioły do sukkuba :)

Moim zdaniem to najlepszy tekst na ten konkurs, jaki do tej pory czytałam. I uważam, że zaletą jest brak nawiązania do tradycyjnych motywów świątecznych, czyli wigilijnych stołów, mikołajów, choinek i prezentów. Kocham oryginalne rozwiązania i tutaj takowe znalazłam.

Ubóstwiam to opowiadanie: jest bardzo romantyczne, nastrojowe, a jednocześnie thrillerowe. Bez wahania klikam.

I Wesołych Świąt życzę!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Dzięki, HollyHell. :-)

Jemioła na dębie. No właśnie dlatego dodałam “podobno” – jeden rabin mówi, że rośnie, drugi, że nie rośnie. Wydaje mi się, że kiedyś widziałam, ale nie ufam aż tak swojej pamięci. Ani zdolności do rozpoznawania drzew po kształcie pnia i konarów.

Aliterację chyba jednak zostawię. Mimo wszystko ładnie mi brzmi, a uważam, że dwa słowa to jeszcze nie aliteracja. Czasem na kostkach wypadają dwie szóstki.

Miło mi, że znalazłaś aż tyle zalet, acz wydają mi się przesadzone. Mnie tu dyskwalifikacja nie zdziwi, a Ty, że najlepszy… Ale kimże ja jestem, żeby sprzeczać się z Czytelnikami?

Zdrowych i spokojnych. :-)

Babska logika rządzi!

Myśli Dębu płynęły powoli i statecznie, niczym słońce po niebie.

Wydaje mi się, że przecinek niepotrzebny, ale wciąż średnio ogarniam poprawność językową, więc oceń sama. Bo za cholerę nie potrafię stwierdzić, czy jest to człon porównawczy wtrącony, czy nie. 

Kurczowo chwycił zbrązowiałe już liście, by jak najdłużej chronić przez mrozem Jemiołę na czwartym konarze od wierzchołka.

Przed?

Błagał przy tym Dęba o ratunek.

Nie wiem, czy to taka stylizacja, czy może powinno być “Dąb”? 

 

Ładny świat przedstawiony. Ptaszek jak i jemioła to w zasadzie postacie z prostym celem, krzew, aby przeżyć musi skusić Jemiołuszka, a ten zginąć nie ma ochoty. Wydaje mi się, że właściwie nie ma tu złych postaci. Każda z nich po prostu wykonuje swoją pracę i mnie taki obraz pasuje. A całość napisana przyjemnym, prostym w odbiorze językiem, zdecydowanie umilającym czytanie. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Dziękuję, Młody pisarzu. :-)

Miło mi, że świat się spodobał.

Faktycznie, nie napisałam wyraźnie, co by się stało, gdyby Jemioła nie zaczęła polować na ptaki. No, trudno, już nie będę wprowadzać zmian. W zamyśle – wtedy żyłaby sobie spokojnie, jak inne rośliny, tylko nie mogłaby mówić itp.

Przecinek wydaje mi się opcjonalny, na razie go zostawię.

Przeda/przeza już poprawiam.

Dąb/Dęba. Zastanawiałam się nad tym. Normalnie prosi się dąb, ale ja uczyniłam z niego osobę, więc dałam mu odmianę właściwą dla ludzi. Nie jestem pewna, czy słusznie, ale niech tak będzie.

Babska logika rządzi!

 Myśli Dębu płynęły powoli i statecznie, niczym słońce po niebie. Widział już setki zim, doskonale wiedział, co powinien zrobić. Kurczowo chwycił zbrązowiałe już liście

Troszkę non sequitur. Dwa razy "już".

zatem zabezpieczał swoją dziecinną lokatorkę

Aliteracja. Dlaczego "dziecinną"?

 podkarmiał sokami

Hmm. https://sjp.pwn.pl/szukaj/podkarmia%C4%87.html

 Jak co roku, musiała

Przecinek można wyciąć.

 zwabić samca jemiołuszki

Co za różnica? Samiec czy samica, układ pokarmowy ma taki sam. Według Wikipedii niektóre gatunki jemioły są dwupienne, także jemioła pospolita, ale to ma znaczenie o innej porze roku (nie napisali, kiedy kwitnie). Więc nie wiem.

 czapy śniegu skrzyły się na okolicznych sosnach i trawnikach

Hmm.

 wylądował na wysuniętej

Aliteracja.

żadna wcześniej nie odezwała się

"Się"na miejscu akcentowanym.

 Leć szybko i wróć tu jutro!

Trawienie trochę trwa…

jego niemal córka sprasza do siebie na noc obce samczyki

Innego gatunku…

 Uznawał, że to znikoma cena za zaciszne schronienie

"Znikoma" jakoś tu nie pasuje.

 w najkrótszy dzień

Lepiej: najkrótszego dnia.

 Ciepły klimat łagodził trudy zimy

Dobrze – co to znaczy?

 nie chroniła tak dokładnie

Można chronić dobrze, ale czy dokładnie?

ileż fascynujących opowieści może poznać roślina na stałe przywiązana do jednego miejsca?

To zdanie jednak sugeruje, że sporo.

 Nie miał wątpliwości, że Jemioła płonie uczuciami do pierzastego wybranka.

Bardzo purpurowe, jak na Ciebie.

 ptak nie mógł dostrzec luk

Hmm.

 w obcy, agresywny sposób

Hmmm.

 Dziobnął w gałązki

Dziobnął gałązki.

 Zobaczył czerwony poblask przesuwający się chaotycznie

Mało obrazowe (ptak – terminator? :D).

Yhm… ani to świąteczne, ani urban fantasy. Horrorek trochę kosmiczny, ale jakby nierozpisany do końca… i kończy się dobrze, dla Jemiołuszka przynajmniej… nie wiem. Nie wiem, co o tym tekście myśleć.

 Dąb/Dęba. Zastanawiałam się nad tym. Normalnie prosi się dąb, ale ja uczyniłam z niego osobę, więc dałam mu odmianę właściwą dla ludzi. Nie jestem pewna, czy słusznie, ale niech tak będzie.

Też się potknęłam, ale w sumie – Dąb jest tu osobą. Więc (nawet, jeśli nieprawidłowa) taka odmiana jest uzasadniona.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki, Tarnino. :-)

Zastanowię się, co zrobić z dwoma “jużami”.

Stoję na stanowisku, że dwa słowa z rzędu to jeszcze nie aliteracja, tylko przypadek. Dopiero trzy to już zwracający uwagę ciąg.

Dlaczego "dziecinną"?

Bo traktował ją jak dziecko, uważał, że jest dziecinna. No, taki dziadek przekonany, że jego czternastoletnia wnusia jara się kreskówkami dla dzieci, gra w gumę z koleżankami i ma jeszcze z dziesięć lat, zanim zacznie sobie robić codziennie makijaż.

Podkarmiać. Jemioła jako pasożyt bierze sobie wszystko, czego potrzebuje. Ale Dąb nie miał nic przeciwko temu, sam jej te soki podsyłał, czyli karmił dodatkowo.

Samiec czy samica. No właśnie – masz się nad tym zastanawiać. Jemiole roślinie to nie sprawia różnicy, ale sukubowi – owszem.

"Się"na miejscu akcentowanym.

No i? Miało być akcentowane.

Trawienie trochę trwa…

U jemiołuszek kilka minut.

Innego gatunku…

Sukub roślinny nie ma lekko, musi uwodzić zwierzęta.

Określenie ceny zmienię.

Ciepły klimat łagodził trudy zimy

Dobrze – co to znaczy?

To znaczy, że Jemiołuszek przyleciał z północy i tutaj było mu relatywnie ciepło.

Można chronić dobrze, ale czy dokładnie?

IMO, jeśli zagrożenie jest stopniowalne, to można. Barierka na balkonie chroni przed wypadnięciem i to jest zero-jedynkowe, ale parasol chroni przed deszczem dokładniej niż kask rowerowy (z dziurami).

To zdanie jednak sugeruje, że sporo.

Nie, dlaczego? Dla mnie to pytanie retoryczne z negatywną odpowiedzią. Zwłaszcza, jeśli patrzymy na zakorzenioną roślinę ślepkami latającego swobodnie ptaka. No, co ona może?

Purpura. No, płonąca jemioła z prezentu (taka mała podpucha – niech wszyscy myślą, że o takim płonięciu napisałam), pierzasty wybranek to synonim, żeby nie powtarzać w kółko liter “jemioł”.

Mało obrazowe (ptak – terminator? :D).

Właśnie tak – jakieś złe w niego wstąpiło.

Wiem, że mało tu urban, a jeszcze mniej świąt. Wspominam o tym w przedmowie. Jest happy end, więc nie uznałabym szorta za horror, ale możesz go nazywać dowolnie.

Fajnie, nie sprzeciwiasz się osobowej odmianie Dęba.

Babska logika rządzi!

No, taki dziadek przekonany, że jego czternastoletnia wnusia jara się kreskówkami dla dzieci, gra w gumę z koleżankami i ma jeszcze z dziesięć lat, zanim zacznie sobie robić codziennie makijaż.

I teraz nie wiem, czy to ja byłam opóźniona w rozwoju, czy mój dziadek XD

Ale Dąb nie miał nic przeciwko temu, sam jej te soki podsyłał, czyli karmił dodatkowo.

Aha.

No właśnie – masz się nad tym zastanawiać. Jemiole roślinie to nie sprawia różnicy, ale sukubowi – owszem.

Prawda, tylko w tym miejscu jeszcze o jej sukubiźmie (?) nie wiedziałam.

 No i? Miało być akcentowane.

Na akcentowanym "się" być nie powinno.

 U jemiołuszek kilka minut.

O?

 Sukub roślinny nie ma lekko, musi uwodzić zwierzęta.

 To znaczy, że Jemiołuszek przyleciał z północy i tutaj było mu relatywnie ciepło.

Dobra, ale ta fraza – czy ona się trzyma kupy?

 IMO, jeśli zagrożenie jest stopniowalne, to można.

Hmm, może i tak…

 Jest happy end, więc nie uznałabym szorta za horror, ale możesz go nazywać dowolnie.

Ale równie dobrze mogłoby go nie być…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Naprawdę grałaś w gumę na przełomie podstawówki i liceum? ;-)

Prawda, tylko w tym miejscu jeszcze o jej sukubiźmie (?) nie wiedziałam.

Foreshadowing.

Na akcentowanym "się" być nie powinno.

Ale dlaczego nie? “Nie odezwała się” to te słowa, co w “nie odzywam się do ciebie!”. I uważam, że ta analogia gra na moją korzyść.

Rosiczka to nie sukub, tylko głodomór – owady nie muszą jej kochać. ;-)

A co w tej frazie nie trzyma się kupy?

Ale ja lubię, kiedy złoczyńca zostaje ukarany, więc zdecydowanie wolę happy end dla Jemiołuszka.

Babska logika rządzi!

Naprawdę grałaś w gumę na przełomie podstawówki i liceum? ;-)

Jestem pokoleniem eksperymentu gimnazjalnego. Ale nie. Nie grałam. Nigdy nie grałam. Z zabawek miałam pół sprężynki i ogólnie jestem nudna :P

Ale dlaczego nie? “Nie odezwała się” to te słowa, co w “nie odzywam się do ciebie!”. I uważam, że ta analogia gra na moją korzyść.

Niekoniecznie akcentuje się je tak samo. Spróbuj.

A co w tej frazie nie trzyma się kupy?

Nic. Co to są “trudy zimy”? Jak “łagodzić” trudy?

Ale ja lubię, kiedy złoczyńca zostaje ukarany, więc zdecydowanie wolę happy end dla Jemiołuszka.

I piknie heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To Ty bardzo młoda jesteś! Brzmisz doroślej.

A daj spokój. Na akcenty jestem głucha jak dębowy pień.

OK, spróbuję zawalczyć z zimą.

Babska logika rządzi!

To Ty bardzo młoda jesteś! Brzmisz doroślej.

Ekhm. “W twoim wieku powinnaś…” ? Sweet Lord. Nie jestem ani młoda, ani stara, tylko jakaś taka nijaka. Whatever.

OK, spróbuję zawalczyć z zimą.

indecision

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Młoda, młoda. Dorośniesz, to zrozumiesz. ;-)

Babska logika rządzi!

Argh. Wigilia już była sad

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie rozumiem, co ma wigilia do młodości i dorastania.

Babska logika rządzi!

Coś tam ma, ale akurat miałam na myśli “wykład wigilijny już był”. Jeśli można nazwać wykładem objawy hebefrenii.

(Wyszło dostatecznie dziecinnie?)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Obawiam się, że hebefrenię mam wrodzoną i pięknie rozwijaną przez całe życie. Chyba nawet jestem z niej dumna. :-)

I nie, nie wyszło dziecinnie – musiałam sobie tę hebefrenię wyguglać, a dzieci na ogół nie używają takich trudnych słów.

Babska logika rządzi!

Funny.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O to chodziło. :-)

Babska logika rządzi!

“Klany księżyca Alfy”?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie znam. Co to?

Babska logika rządzi!

Ech, im więcej człowiek czyta, czym więcej odkrywa braków… W ogóle nie słyszałam o tym tytule.

Są jeszcze biblioteki, na szczęście.

Babska logika rządzi!

Ano. A potem umiera.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Umiera niezależnie od tego, czy czytał, czy nie.

Babska logika rządzi!

Też fakt.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

:-/

Babska logika rządzi!

Udało Ci się napisać bez humoru ;) Czytałam i czekałam, kiedy przyjdzie ten moment, że się uśmiechnę, a tu nic ;)

Fajne, faktycznie mrocznie wyszło. Dębu mi trochę żal, bo zgrzeszył zaledwie naiwnością. Myślałam, że ona się w jakąś pannę zmienić zamierza. Nie wystarczyła jej energia, którą z dębu wyciągała? Jemioły są chyba długowieczne. Podobało mi się.

Jakim cudem jeszcze klików nie masz? Kto z loży się tak leni? ;) Nadrobię :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Jemioły są chyba długowieczne.

30-40 lat wg. Wikipedii. You’re welcome.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

30-40 lat wg. Wikipedii. You’re welcome.

Jak na taką drobną roślinkę to całkiem, całkiem.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzięki, Irko. :-)

Faktycznie, nawet nie zauważyłam, że tym razem wyszło jakoś nieśmiesznie. Musiałam nadrabiać w komentarzach. ;-)

No, Dęba trochę żal. Ale mógł nie karmić pasożyta…

Nawet nie zastanawiałam się, jak długo żyją jemioły. Nieźle, jak na taki krzaczek.

Teoretycznie mam już komplet klików, ale zaczęły wpadać chwilę po rajdzie Użytkowników, więc muszę poczekać…

Babska logika rządzi!

Teoretycznie mam już komplet klików

Domyśliłam się, dlatego pytam, kto się w loży leni ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nikt, tak jakoś wyszło…

Babska logika rządzi!

Nie chcę w święta psuć klimatu, ale to jest bardzo widoczne, że stara gwardia ma dla siebie kliki, chyba nie trzeba o tym wspominać. I chcę by to było jasne, nie mam nic przeciwko, znacie się już od lat, ale niektórych może to denerwować ;) A tekst jest bardzo fajny sam klika dałem :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzie, że mój tekst można uznać za godny klika, to już sam stwierdziłeś. Jeszcze napisz, że zdarzało mi się klikać twoje teksty, chociaż zarejestrowałeś się później niż ja, i teza o starczym TWA będzie obalona.

Babska logika rządzi!

Jak coś, to ja się lenię ;) 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

XD

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Chodzi mi o to, że nie dziwi mnie to, że osoby które są długo na portalu czytają częściej swoje teksty i je klikają, raczej o to, że czasem wpada tekst z starej gwardii i już na starcie ma dwa kliki. Co sprawia, że wyróżnia się na tle innych nie tylko nickiem ale i już klikami. I w przypadku Twojego tekstu uważam, że to iż dostał kliki od innych użytkowników jest na duży plus :). Bardziej chodzi mi o to, że dobry tekst i tak dostanie miejsce w bibliotece nie trzeba, tego procesu przyspieszać. A teksty które ekspresowo dostają kliki, mogą być potraktowane przez innych użytkowników jako faworyzowane. I nie twierdzę że tak jest, a jedynie, że może to źle wyglądać, więc tym bardziej dobrze, że w przypadku Twojego tekstu tak nie jest:)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Jak coś, to ja się lenię ;) 

Pospiesz się, bo inaczej w którymś opowiadaniu zginie piesek. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Krokusie, witam leniwego Jurora. ;-)

 

Bardzie, tak, teksty starych użytkowników są często odwiedzane i szybko klikane. Przyczyny zjawiska są złożone i nie tylko negatywne – jakaś tam gwarancja jakości (w końcu przy wyborze książki też łatwiej sięgamy po kogoś znanego niż po debiutanta, prawda?), jakieś tam odwzajemnianie przysług, starsi z definicji pracują nad warsztatem od dłuższego czasu i mogą mieć jakieś efekty… Sprawiedliwe jest to, że nawet matuzalemowie kiedyś zaczynali.

Warto zdawać sobie z tego wszystkiego sprawę, także przy patrzeniu na liczbę komentarzy i klików.

 

Młody pisarzu, nie wiem, czy szantażowanie Jurka i Lożownika zakładnikami to sprytna strategia. ;-)

Babska logika rządzi!

Bardzie, to jest po prostu dobre opko, i ma dodatkową zaletę: jest krótkie, więc miało wielu czytelników. Dlatego zdziwiłam się, że jeszcze nie w bibliotece. A kiedy zorientowałam się, że Finkla ma dostatecznie dużo klików, pozwoliłam sobie zażartować z lożan, bo do ich obowiązków należy klikanie opek zgłoszonych w wątku.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Zdaje sobie z tego sprawę i to doskonale :) Powodzenia w konkursie :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Oj tam, oj tam, od razu dobre. Ja nie byłam specjalnie zachwycona.

 

Edytka: Dzięki. :-)

Babska logika rządzi!

Pospiesz się, bo inaczej w którymś opowiadaniu zginie piesek. 

 

Krokusie, witam leniwego Jurora. ;-)

Dobry wieczór, Finklo! Co prawda tekstu jeszcze nie przeczytałem, ale z pewnością tak uczynię ;)

 

Bardzie,

Musisz wiedzieć, że szkalowanie lenistwa loży to nie tylko przywilej, ale wręcz obowiązek → Satyra na leniwych lożan

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Dobre :D Tylko czy tak być powinno :) Ale dobrze, że problem jest znany, teraz to już tylko kwestia czasy ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Krokusie, ale tak czytasz komentarze przed tekstem? Toż tu spoilerów jak mrówków…

Czy może masz jakieś alerty ustawione na słowa “Loża” i “leniwy” w jednym zdaniu? ;-)

Bardzie, gdyby tak nie było, to o czym pisać portalowe satyry? Lepsze utyskiwanie na lożowników niż personalne wycieczki.

Babska logika rządzi!

No tak, ale ja jestem nowy w towarzystwie i coś mi się tam rzuca w oczy, czy nie dobrze by było pochylić się nad sprawą, by inni nowi portalowicze nie wałkowali tematu :). Dobra już nie marudzę, a jak mnie coś jeszcze najdzie to wiem, że zawszę mogę ponarzekać na loże :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ech, ilu już się pochylało nad tym problemem…

I nad liczbą komentarzy – mój tekst jest przedostatni opublikowany w konkursie, a już w ścisłej czołówce pod względem komciów. Ani chybi, przyszło TWA i skomentowało poza kolejnością. ;-)

Babska logika rządzi!

Слава Україні!

Powitać Jurora Golodha. :-)

Mam nadzieję, że mrugnięcie oznacza brak dyskwalifikacji. :-)

Babska logika rządzi!

Ja bym nie dyskwalifikował;) W klimat świąteczny się imho wpisuję, z urban fantasy rzeczywiście słabo xD Ale to najwyżej Kwiatuszek obetnie punkty ze swojej puli;P

Слава Україні!

Dziewczyna uwodzi chłopaka. Już niejednego wcześniej wykorzystała. Stosuje różne metody, w tym jedną z bardziej skutecznych – przez żołądek do serca. Femme fatale. Chłopak łatwo daje się podejść. Biedaczysko. Wszystko dzieje się pod nosem naiwnego tatusia.

Stara jak świat historia w nowym, bardzo przyjemnym opakowaniu. 

 

Nominuję do biblioteki. Pozdrawiam.

 

PS

Muszę poczytać, co to jest urban fantasy.

Golodhu – uff! ;-) Grzecznie czekam na decyzję pozostałych.

 

Dziękuję, AP. :-)

Faktycznie – w tym streszczeniu brzmi jak ograny romans. Na szczęście chyba udało mi się odbiec od sztampy. Nie tylko przez żołądek – także zachwyca się jego cechami; śpiewem itp. Ciekawe, czy typowy chłopak ma większe ego, czy żołądek… ;-)

Dzięki za potencjalnego klika, ale już mam komplet, tylko czeka, aż się Użytkownicy zlitują.

Urban fantasy to fantasy rozgrywające się we współczesnym świecie – telefony i samochody, a nie żadne średniowiecze. Na przykład “Zmierzch”.

Babska logika rządzi!

brzmi jak ograny romans.

Oj tam. Topos brzmi lepiej.

Ciekawe, czy typowy chłopak ma większe ego, czy żołądek… ;-)

Nie mam pojęcia. 

Dzięki za potencjalnego klika, ale już mam komplet, tylko czeka, aż się Użytkownicy zlitują.

Klik jest kinetyczny. Nie wiadomo, od której strony Użytkownicy liczą te kliki. Całkiem możliwe, że zaczną od mojego i wtedy czyjś inny będzie nadmiarowy.

element urban jest mocno naciągany

Dzięki za wyjaśnienie, co to jest urban fantasy. Teraz muszę w takim razie rozkminić, co to znaczy ”naciągany”. 

Topos na pewno brzmi mądrzej. ;-)

Kiedy ja klikam, to jadę od góry, czyli od najstarszego. Ale nikt nie twierdzi, że to jedyna stosowana metoda, więc możesz mieć rację.

Naciągany, bo moja fabuła równie dobrze mogłaby się rozgrywać w starożytności albo na sterraformowanym Marsie… No dobrze, Dąb pamiętający druidów wyklucza kolonię na Marsie, a w starożytności chyba nie było parków. Ale to szczegóły – mogłabym je wyciąć bez większego wysiłku.

Babska logika rządzi!

Urban fantasy to fantasy rozgrywające się we współczesnym świecie – telefony i samochody, a nie żadne średniowiecze. Na przykład “Zmierzch”.

Uuu, nie miałaś lepszych przykładów? "Akta Dresdena"? "Rzeki Londynu"? No, foch :)

 Topos brzmi lepiej.

yes

 Klik jest kinetyczny.

Co to być znaczyć? Czemu jak ludzie mówić, to ja coraz mniej rozumieć? Ja chcieć TARDIS…

 Naciągany, bo moja fabuła równie dobrze mogłaby się rozgrywać w starożytności albo na sterraformowanym Marsie…

Niom. Byle tam były jemiołuszki.

 w starożytności chyba nie było parków

Oooj, chyba były. Prywatne, nie publiczne (chociaż…), ale były. Poza tym były lasy, a tu w zasadzie nie ma różnicy, las czy park. Ma być drzewo z jemiołą, i tyle.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

“Akta Dresdena” mi się słabo podobały, a co do “Rzek Londynu”, to nie jestem pewna, czy to czytałam (to było coś o metrze?). Poniewczasie przyszedł mi do głowy jeszcze Harry Potter. No, Jadowska z Thornem, ale tu miałam wątpliwości, czy AP jako facet będzie to znał… No i musiało stanąć na błyszczących w słońcu wampirach wegetarianach.

Nie wiem, czy w starożytności nie nazywano tego ogrodami…

Akcja mogłaby toczyć się w lesie, ale w tekście pada słowo “park”. Ale to wszystko są dekoracje, które można zmienić, jeśli reżyser tak zdecyduje.

Babska logika rządzi!

“Rzek Londynu”, to nie jestem pewna, czy to czytałam (to było coś o metrze?)

O metrze było “Nigdziebądź”, “Rzeki Londynu” są o młodym detektywie, który zostaje czarodziejem. Jest też maniakalny morderca.

Harry Potter średnio pasuje, Jadowska to ZUO.

Nie wiem, czy w starożytności nie nazywano tego ogrodami…

Na pewno tak to nazywano, ale.

Ale to wszystko są dekoracje, które można zmienić, jeśli reżyser tak zdecyduje.

No. Park na las – bez problemu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O metrze było “Nigdziebądź”

O metrze to było Metro :) (chociaż nie jest to UF tylko postapo). Nigdziebądź miało za to wiele scen rozgrywających się w obszarze metra :P

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

W zasadzie metro było dość istotną częścią Londynu Pod. Ulubiona_emotka_Baila. (Hrabiowski Dwór chociażby).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pełna zgoda, jednak stwierdzenie, że książka jest o metrze to lekka przesada ;)

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Dlaczego Harry średnio pasuje? Czasy współczesne, magii mnóstwo, czarodzieje ukrywają się przed mugolami… Wszystko się zgadza.

Hej, mnie się Jadowska podoba. Czemu ZUO?

Metro. No, czytałam coś takiego – o detektywie z elementami magii, akcja w Londynie. I śledztwo dotyczyło właśnie kogoś zabitego w metrze. I oni mnóstwo wędrowali podziemiami. Ale nie mogę sobie przypomnieć tytułu. Autor jakoś z początku alfabetu.

Babska logika rządzi!

Dobra, ale powiedzieć, o czym jest, trochę trudno (bez zdradzania zakończenia) XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dlaczego Harry średnio pasuje? Czasy współczesne, magii mnóstwo, czarodzieje ukrywają się przed mugolami… Wszystko się zgadza.

Ale w zasadzie żyją w swoim własnym świecie… Powiedzmy, że to przypadek graniczny.

Hej, mnie się Jadowska podoba. Czemu ZUO?

Byłam raz w empiku. Wzięłam z półki. Zajrzałam. OH MY GOD MY EYES!!! To ma być po polsku? To coś śmiertelnie obraziło moją znajomość mowy ojczystej. Fuj.

Metro. No, czytałam coś takiego – o detektywie z elementami magii, akcja w Londynie. I śledztwo dotyczyło właśnie kogoś zabitego w metrze. I oni mnóstwo wędrowali podziemiami. Ale nie mogę sobie przypomnieć tytułu. Autor jakoś z początku alfabetu.

Mogły być “Rzeki Londynu”, ale jakiś późniejszy tom (autor jest na “A”) – ja mam tylko pierwszy, a następnych nie mogę dorwać, wrrr. Z drugiej strony – Londyn jest bardzo popularny w urban fantasy.

 

ETA: eej, mój pierwszy post był przed postem Finkli. Co tu się stało?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jadowska to taka lekka i przyjemna lektura. Ale ja nie mam tak wyczulonego aparatu do czytania jak Ty.

Czyli to pewnie było coś z cyklu o Rzekach Londynu. Pytanie, czy AP to zna. Ale i tak w międzyczasie pojawiło się tyle przykładów UF, że już nikt nie może mieć wątpliwości.

Babska logika rządzi!

A sama nie wiem, co się zadziało z postami, bo po opublikowaniu swojego zobaczyłam Twój już opublikowany, ale pod moim. Może mój serwer strasznie długo myślał i cenzurował komcia.

Babska logika rządzi!

Co drugie urban fantasy jest w Londynie, a detektywi też są częstymi bohaterami. Więc niekoniecznie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ale jeśli autor Twojego jest na A… Dla mnie to już sporo zbieżności.

Babska logika rządzi!

Pytanie, czy AP to zna.

Żadnego z wymienionych tytułów nie znam. Tylko Harrego Pottera z filmów. Zapotrzebowanie na fantastykę zaspakajam na tym portalu. Poza nim czytam inne rzeczy. Ale dzięki za rekomendacje. Może coś wybiorę.

Wiesz, to niekoniecznie rekomendacje, tylko przykłady urban fantasy. Za nic z tego nie biorę odpowiedzialności. :-)

Babska logika rządzi!

Przeczytałam. Przyjemnie, dobra opowieść zimowa, poprzednicy już właściwie wyłuszczyli wszystko, co trzeba było. Zastanawia mnie tylko, że w trakcie lektury polubiłam jemiołę, nie sprawiała wrażenia jakiejś złej istoty, miała swoje powody. była cierpliwa i konsekwentna, namęczyła się bardzo, i nie wyszło. Dębu żal, bo stracił bliską mu istotę, jemioły żal, a jemiołuszek jakąś straszną klątwę rzuca. I on ma być dobry??? :D Wiem, wiem, to nie tak, ale chyba coś mi się przestawiło :D Ktoś tak miał? 

Zamiast klika dam gwiazdki, może się przydadzą… :)

Pozdrawiam poświątecznie! :) 

Dziękuję, Jolko. :-)

O, ciekawe podejście… Nie kojarzę, żeby ktoś aż tak współczuł Jemiole, chociaż niektórzy pisali, że nie bardzo miała wybór.

Straszna klątwa? No, jak na kogoś, kogo właśnie próbowano zabić, upijając i nasyłając mróz… Nie wydaje mi się, że przesadził. A przy tym – był opętany.

Babska logika rządzi!

Rzeczywiście tekst jakby nie pod ten konkurs, ale to i tak ładna i klimatyczna, choć niepokojąca bajka. Przewija się w niej motyw rodzicielskiej miłości, którą dzieci odrzucają albo z wyrachowaniem wykorzystują, w ogóle sporo tu intryg oraz igrania z uczuciami innych. Mocno angażująca i zdecydowanie przyjemna lektura :)

Klikam i pozdrawiam!

Dzięki, Adamie. :-)

Wszystko się zgadza – świąt tu nie ma, chyba że ktoś szuka z dobrą lupą. Ale ludziom się przeważnie podoba. Miło mi, że dołączasz do tej grupy. Jeden Jurek już napisał, że nie będzie dyskwalifikował.

Babska logika rządzi!

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet. :-)

Fajnie, że sympatycznie wyszło.

Babska logika rządzi!

Co za okropna Jemioła! Żeby tak podstępnie usidlić ślicznego Jemiołuszka! I jeszcze ściągnąć nieszczęście na Dęba!

Gdyby rzecz była napisana anonimowo, to pewnie nie domyśliłabym się, że to Twoje dziełko, Finklo, albowiem brakło mi firmowego humoru. Mimo to opowiadanie bardzo zacne. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ładnie snujesz opowieść. Mimo że mamy park, drzewa, ta jemioła dodaje świątecznego klimatu.

 

Ojej, jak słodko wprowadzasz Jemiołuszka, nawet nie wiedziałam, że istnieje taki ptak. Choć w Google pokazuje tylko jemiołuszkę, czy coś przegapiłam? ;p

 

– Jakoś dziwnie tak zjadać kogoś, z kim rozmawiasz…

Dobre. :D

 

że jego niemal córka sprasza do siebie na noc obce samczyki.

Fajnie tu antropomorfizujesz. ;) Dąb jako klasyczny ojciec, który nie lubi spraszanych kawalerów, Jemioła jako córka, która chce trochę prywatności, Jemiołuszek jako ktoś w rodzaju pierwszej miłości, oczywiście w roślinno-zwierzęcym wydaniu. Ej, a mówiłaś, że romanse są ble! A tu proszę: czyż Jemioła nie prowadzi z Jemiołuszkiem swojego rodzaju miłosnej gry, w której stawką są korzyści, jakie odniesie z rozpowszechnienia swoich nasion?

 

Biedny, zakochany Jemiołuszek, czeka go nieciekawy los… Domyślam się, że nie będzie za wesoło, kiedy Jemioła zacznie realizować plan.

 

sukubach – niegodziwych roślinach, które uwodziły świeżo upierzone pisklaki, aby je zabić w najmniej spodziewanym momencie i przejąć ich energię życiową

Mhm, no nie będzie. Ale Jemiołuszek sprytny jest, mimo że zakochany, da jakoś radę. ;)

 

Intryga Jemioły nie wypaliła. Trochę szkoda, że mało było o tym, jak zareagował Jemiołuszek na zdradę ukochanej, na to, że planowała go zabić, przejąć. Brakuje tu tego.

 

Na koniec Jemioła ginie, Jemiołuszek ucieka, Dąb o niczym nie słyszy. Dość klasycznie: dobro wygrywa, zło przegrywa, a postronni nic nie muszą wiedzieć. Jestem fanką mrocznych zakończeń, widziałabym Jemiołuszka do cna wykorzystanego, z triumfującą Jemiołą. No ale… to ja. XD

 

U Ciebie jest świąteczny akcent z jemiołą, opowiadanie klimatyczne, a całość napisałaś tak, że z przyjemnością czytałam. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Dzięki, Reg. :-)

No, sukuby to stwory piękne, ale wredne.

Już Irka zauważyła, że napisałam coś nieśmiesznego. Jak się okazuje – jest to możliwe, ale tylko gdy wcale nie próbuję. Nic to udowodnienie, że się da, to już jakiś postęp.

Miło mi, że uznajesz tekst za zacny.

Babska logika rządzi!

Myślałam, że w minutę odpisałaś i uznałam “co tak szybko?!”, ale wszystko się wyjaśniło. Przy okazji dodałam klika, choć nie wiem, czy już nie są wszystkie, a przez Nowy Rok szwankuje dodawanie. ;)

O, i Ananke się dopisała. Dziękuję. :-)

Ojej, jak słodko wprowadzasz Jemiołuszka, nawet nie wiedziałam, że istnieje taki ptak.

Bo gatunek “jemiołuszek” nie istnieje. O ile mi wiadomo. Nazwałam go tak, żeby nie musieć powtarzać “samczyk jemiołuszki”. I tak walka z powtórzeniami nie była łatwa.

Ej, a mówiłaś, że romanse są ble!

Bo są. Ale z sukubem to nie romans, nie kończy się oczywistym od drugiej strony happy endem. :-)

Trochę szkoda, że mało było o tym, jak zareagował Jemiołuszek na zdradę ukochanej, na to, że planowała go zabić, przejąć. Brakuje tu tego.

Ptaszek walczy o życie, nie ma czasu na użalanie się nad sobą, zdradą ukochanej i pielęgnowanie zranionych uczuć.

Dość klasycznie: dobro wygrywa, zło przegrywa, a postronni nic nie muszą wiedzieć. Jestem fanką mrocznych zakończeń, widziałabym Jemiołuszka do cna wykorzystanego, z triumfującą Jemiołą.

A ja lubię, kiedy zło zostaje ukarane. Godne to i sprawiedliwe. Pomyśl sobie, że Jemioła triumfowała w wielu poprzednich latach…

Świątecznego akcentu trzeba ze świecą szukać, ale cieszę się, że go widzisz. Jako i wiele innych zalet. :-)

Babska logika rządzi!

Nie, Ananke – odpisywanie na Twoje komentarze wymaga więcej niż minuty. A jeszcze chwilkę potrwało, zanim zorientowałam się, że wpadł kolejny komentarz, kiedy odpisywałam Reg.

Komplet głosów już teoretycznie mam, tylko muszą przyjść Użytkownicy i poklikać. Nie wiem, czy to ma coś wspólnego ze zmianą daty. Ale dzięki za wirtualnego klika. :-)

Babska logika rządzi!

Miło mi, że uznajesz tekst za zacny.

A mnie miło się czytało. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeszcze milej. :-)

Babska logika rządzi!

To tak na poczatek roku. Potem będzie jeszcze milej. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, wszyscy wszystkim życzą, żeby ten rok okazał się lepszy od poprzedniego.

I jeszcze, żeby był normalny. Mam już dosyć życia w ciekawych czasach.

Babska logika rządzi!

I ja także chciałabym, aby nastała normalność, choćby nawet miała być nudna.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Właśnie, właśnie… Ciepła woda w kranie jest fajna.

Babska logika rządzi!

Bo gatunek “jemiołuszek” nie istnieje. O ile mi wiadomo. Nazwałam go tak, żeby nie musieć powtarzać “samczyk jemiołuszki”. I tak walka z powtórzeniami nie była łatwa.

Ciekawe jak to jest z tymi ptakami, mamy kaczkę i kaczora. Czemu mamy jemiołuszkę, a jemiołuszka już nie? I czemu jest gil, a nie ma… gili, gilki? Takie retoryczne gdybanie, to w sumie podobne do kierownik-kierowniczka, lekarz-lekarka, żołnierz-żołnierka. :P

 

Bo są. Ale z sukubem to nie romans, nie kończy się oczywistym od drugiej strony happy endem. :-)

Ale romanse nie muszą mieć happy endu. :P Jak nie mają – tym lepiej!

 

Ptaszek walczy o życie, nie ma czasu na użalanie się nad sobą, zdradą ukochanej i pielęgnowanie zranionych uczuć.

Niby tak, ale skoro kochał…

 

A ja lubię, kiedy zło zostaje ukarane. Godne to i sprawiedliwe.

A ja wolę gorzkie zakończenia. :D Ale wiadomo, że nie zawsze pasują i nie zawsze mają sens. Tutaj, przy świątecznym konkursie, możemy pomyśleć, że ta aura nadchodzących świąt w jakiś sposób sprzyjała ptaszkowi, a ostatecznie wiele wycierpiał. Może nawet tak jest lepiej.

Gorzko – Jemiołuszek stracił ukochaną, która go oszukała. Przeżył, ale co to za życie po takiej zdradzie? Może już na zawsze będzie rozbity, nieufny. A może się pozbiera. Kto wie. Dlatego mi się podobało, bo dałaś ten element zdrady i to nie tak, że nieznane zagrożenie zaatakowało ptaszka, który wyszedł cało z tarapatów. Tutaj zaatakowała go bliska istota. Taki ból najtrudniej uciszyć.

Więc jasne, mamy ukarane zło. Ale dobro wcale nie triumfuje. Leży ranne i samotne, na zawsze pozbawione tego, co pokochało.

 

Pomyśl sobie, że Jemioła triumfowała w wielu poprzednich latach…

A to nie widziałam jej triumfu, więc trudno mi uwierzyć.

 

Świątecznego akcentu trzeba ze świecą szukać, ale cieszę się, że go widzisz.

Jemioła kojarzy mi się od razu ze świętami (szczerze – nie mam innych skojarzeń poza “święta”, “całowanie”), a że zima i finał dzieje się najdłuższej nocy, to już prawie święta.

 

Komplet głosów już teoretycznie mam, tylko muszą przyjść Użytkownicy i poklikać. Nie wiem, czy to ma coś wspólnego ze zmianą daty. Ale dzięki za wirtualnego klika. :-)

No nic, lepiej więcej niż mniej. :D

Ciekawe jak to jest z tymi ptakami, mamy kaczkę i kaczora. Czemu mamy jemiołuszkę, a jemiołuszka już nie?

Może przy zwierzętach hodowlanych istnieją odrębne słowa, bo były potrzebne? A kto by się przejmował, co robią jakieś dzikie ptaszki, które na domiar złego nie wykazują wielkich różnic płciowych…

Ale romanse nie muszą mieć happy endu. :P Jak nie mają – tym lepiej!

Naprawdę? Szczęśliwe utworzenie związku dwojga zakochanych to nie jest element obowiązkowy romansu?

No, Jemiołuszek kochał. Ale od miłości do nienawiści jest o wiele bliżej niż od obojętności do miłości. Wkurzył się, przeklął swoją eks… Mam nadzieję, że wyjdzie z tego, także psychicznie. I do tej pory będzie się zakochiwał tylko w ptaszycach.

Grunt, że przeżył i ma szanse na posklejanie ptasiego serduszka.

No, nie ma ludzkich świąt, to przynajmniej wykorzystałam grudniową noc.

Klików ci u mnie dostatek, ale i Twój przyjmuję jako wróżbę dla następnego tekstu.

Babska logika rządzi!

Naprawdę? Szczęśliwe utworzenie związku dwojga zakochanych to nie jest element obowiązkowy romansu?

Nie, oczywiście, że nie!

Oglądałam ostatnio cudowny film (m.in. romans) z tak gorzkim zakończeniem, że płakałam i zachwycałam się nad geniuszem twórców. A ja nie lubię romansów – w dużej mierze za to, że na końcu te happy endy wciskają. I nie oglądam romansów jako romansów, po prostu czasami w s-f, fantasy, wojennych też widzę, że film ma gatunek romans, bo to jeden ze składników. ;p I te gorzkie zakończenia są okej. Trochę takich było, co nawet pod horror podchodziły, a dawały mroczne, brudne związki.

 

No, Jemiołuszek kochał. Ale od miłości do nienawiści jest o wiele bliżej niż od obojętności do miłości.

Dokładnie tak. :)

 

Grunt, że przeżył i ma szanse na posklejanie ptasiego serduszka.

To już zależy od wielu czynników…

No, pacz pani, to ja w ogóle nie wiedziałam, czym jest romans…

Wątek romantyczny jako dodatek do fantastycznej czy tam historycznej całości może być. Dopóki nie zajmuje zbyt wiele miejsca. Nie cierpię, kiedy w kryminałach śledczy i pani prokurator próbują się poderwać, zamiast skoncentrować się na zbrodni.

W mojej wyobraźni Jemiołuszek z tego wychodzi. Przeżył, okazał się jeszcze bystrzejszy niż Szpaczek-Spryciaczek, co podbudowało męskie ego… Da sobie radę.

Babska logika rządzi!

Ciepła woda w kranie jest fajna.

Zależy od kosztów.

 Może już na zawsze będzie rozbity, nieufny.

A może po lesie fruwa psychoterapeuta :D

 nie mam innych skojarzeń poza “święta”, “całowanie”

A druidzi?

Może przy zwierzętach hodowlanych istnieją odrębne słowa, bo były potrzebne? A kto by się przejmował, co robią jakieś dzikie ptaszki, które na domiar złego nie wykazują wielkich różnic płciowych…

Ptaszki wykazują dymorfizm płciowy głównie w zakresie upierzenia, ale fakt – normalnie się ich nie hoduje, więc po co komu słownictwo specjalistyczne?

Ale od miłości do nienawiści jest o wiele bliżej niż od obojętności do miłości.

Obojętność jest przeciwieństwem miłości. Also: https://www.youtube.com/watch?v=-9Fq966bmGg ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Podgrzewanie wody poza kranem na ogół tańsze wiele nie jest. A na pewno uciążliwe.

Leśny terapeuta brzmi interesująco.

Święta, całowanie, druidzi? Ja myślę o pasożytnictwie.

No, jemiołuszki różnią się plamką pod dziobem. Nie to, co kaczki albo pawie.

O właśnie – miłość się skończyła, wjeżdża przekleństwo.

Babska logika rządzi!

Finklo, no romans jako gatunek a romans jako część opowiadania to pewnie inne sprawy. No wiesz, często mówi się „miał/a romans”, a przecież nie myślimy o sympatycznym, romantycznym związku dwojga ludzi, lecz o zdradzie. A zdrada ma to do siebie, że działa się w ukryciu i zazwyczaj ma destrukcyjny wpływ na osoby, które biorą w tym udział. Tak mi się przypomniał Cezary Baryka i jego romans z Laurą. Jak na nich wpływa, jak się kończy – cóż… Na pewno nie szczęśliwym utworzeniem związku. XD

 

Co do śledczego i romansu… Hm, przychodzą mi na myśl tylko słabe pomysły, ale to pewnie kwestia przeciwwagi, bo mając zbrodnię, twórcy chcą trochę ocieplić klimat romantycznymi scenami, a jak robią to na siłę – wychodzi słabo. :p Jeszcze gorzej przy filmach wojennych, kiedy wciskają romans w trakcie walk i zamiast bitwy mamy melodramatyczne dialogi… 

Ale w „Carnival Row” mamy mroczny, świetnie pokazany związek rozbitych istot. Takie treści lubię. :) 

 

Leśny terapeuta – jestem za! 

 

Tarnino, druidzi mniej mi się kojarzą, tzn. nie są na czele skojarzeń, jakoś tak wyszło. Pasożyty też dalej. 

Masz rację – romans wiele ma znaczeń. Ja miałam na myśli opowieść o związku dwojga ludzi.

Ocieplenie? Dla mnie to wpychanie oknem czegoś, co wywaliłam drzwiami. I ban dla autora, który nie potrafi określić, o czym chce pisać.

Babska logika rządzi!

Ale związek też może zakończyć się tragicznie, co widzimy tutaj. :) 

 

No niestety rzadko zdarza się coś dobrego. XD

Cześć Finkla,

 

Przyjemny w czytaniu, całkiem zabawny szort. Można traktować go wręcz alegorycznie. Nie chcę zabrzmieć jak mizogin, ale czytając opowiadanko, pomyślałem sobie nad tym, ile takich “jemioł” i straconych lub prawie straconych “jemiołuszków” jest wśród gatunku “homo sapiens”;)

Co do konkursu, to chyba rzeczywiście trochę mało “świąteczny” jest ten tekst, a i “urban fantasy” mocno naciągane, bo jak rozumiem z miastem wiąże się tylko to, iż gdzieś tam znajduje się ten park z dębem w roli głównej:)

 

Powodzenia w konkursie i Pozdrawiam.

 

Ananke, ale taki źle zakończony związek słabo przystaje do mojej definicji romansu jako opowieści o związku.

 

Dziękuję, JPolsky. :-)

Fajnie, że czytało się przyjemnie. O, czyli jednak są zabawne momenty? A już co poniektórzy twierdzili, że udało mi się napisać coś poważnego… Jak widać, wszystko zależy, z czym porównujemy…

No, są stracone samce jemiołuszków i są tłuczone przez partnerów jemiołki… Sukuby uwodziły mężczyzn, więc ustawiłam płcie w ten sposób. Gdyby najpierw przyszedł mi do głowy inkub, byłoby na odwrót. Nie przywiązywałabym się do biegunów tego magnesu.

Co do spełnienia wymogów konkursowych – zgadzam się z Tobą (trudno zaprzeczać, skoro powtarzasz, co napisałam w przedmowie) jeden Jurek nie odwalił tekstu, zobaczymy, co powiedzą pozostali.

Też pozdrawiam. :-)

Babska logika rządzi!

“urban fantasy” mocno naciągane, bo jak rozumiem z miastem wiąże się tylko to, iż gdzieś tam znajduje się ten park z dębem w roli głównej:)

Mogłoby być forest fantasy :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Forest, rural (dąb rośnie sobie na miedzy), space opera (ogrody hydroponiczne)… ;-)

Babska logika rządzi!

Ile możliwości! :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Patrz: sygnaturka Asylum. ;-)

Babska logika rządzi!

Eeeech, i znowu przeciwstawianie logiki wyobraźni… to ma tyle sensu, co wojna płci, klas i spory o wyższość Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Nie ma logiki bez wyobraźni. Nie ma wyobraźni bez logiki. Kręcenie nosem na jedno lub drugie jest wymówką intelektualnych leni.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ale kto tu przeciwstawia? Logika pomaga wybrać optymalną drogę spośród wielu podsuwanych przez wyobraźnię.

Babska logika rządzi!

Faktycznie klimatu świątecznego ciężko u ciebie uświadczyć, ale i tak mi się podobało. No podobałoby się bardziej, gdyby to jemioła wyszła zwycięsko, ale no nóż, nie można mieć wszystkiego cool

 

W końcówce miałam poczucie, że akcja nieco galopuje, nie do końca też zrozumiałam, co ostatecznie pokonało Jemiołę? Zaklęcie, które nie mogło zadziałać, bo Jemiołuszek nie zjadł jagód? Tutaj mam jednak małe zastrzeżenie – jak na to, że porównał Jemiołę do matki i czuł się kochany, prawie natychmiast przestał ufać Jemiole. 

Gryzło mnie w oczy tez trochę to zdanie, które skojarzyło mi się z przygodami Scooby Doo:

– Co? Ty się nie upiłeś? Nie jadłeś moich jagód? Ale zaklęcia przelania energii nie da się już powstrzymać! Jestem zgubiona! Wszystko przez ciebie, ty piskliwe ptaszysko!

Niemniej, szorcik udany :)

Powodzenia w konkursie.

Dziękuję, Shanti. :-)

Ano, ze świętami marnie. Dobrze, że mimo to się spodobało.

No, miałam nadzieję, że to wyjaśnia właśnie ten fragment, który Cię pogryzł. Jemiołuszek pozostał trzeźwy i dlatego mróz go nie wykończył. Przeżył, ale odpalonego zaklęcia nie da się unieważnić. Miało być tak, że energia umierającego ptaszka idzie do Jemioły, a tu energia Jemioły trafiła do Jemiołuszka, aż mu się ciepło zrobiło i zyskał moc rzucania przekleństw.

Czuł się kochany, ale potem uznał, że Jemioła go nie kocha, tylko próbuje zabić. I nie tak od razu – najpierw zorientował się, że chce go upić, tak jak robią do sukuby z bajek dla pisklaków. A kiedy uwięziła go, żeby nie mógł odlecieć, to rozwiała wszelkie wątpliwości. Czy Jaś i Małgosia ufali przemiłej staruszce już po zamknięciu w klatce?

Babska logika rządzi!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Powitać Jurorkę Verus. :-)

Jakiś cynk na temat dyskwalifikacji?

Babska logika rządzi!

Czekamy na Krokusa jeszcze. :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

No to czekamy…

Babska logika rządzi!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Powitać (dla odmiany oficjalnie) Kwiatkowego Jurora. :-)

No to co z tą dyskwalifikacją? Gram dalej czy nie?

Babska logika rządzi!

Przedyskutowaliśmy, nie ma dyskwalifikacji, tekścik zostaje:P Nie jest to zresztą jedyny tekst, który bardzo lekko zahacza o temat świąt albo któryś z prezentów.

Co nie znaczy, że nie weźmiemy tego pod uwagę i na punktacji się niestety odbije. Przynajmniej u nas – a jak ludzie będą chcieli głosować, to już poza naszą mocą ¯\_(ツ)_/¯

Слава Україні!

Dziękuję Jurkom za taką decyzję i informację. Na nic więcej nie liczyłam. :-)

Przecież chodzi o to, żeby gonić Jemiołuszka, a nie złapać go. ;-)

Babska logika rządzi!

To jest niewątpliwie bardzo ładnie napisana, ciekawa historia.

Tekst moim zdaniem świetnie sprawdziłby się w jakimś zbiorze bajek dla dzieci, bo mamy tutaj ładne sielankowe obrazki, zestawione pod koniec z wrednym charakterem jemioły i grozą jej knowań, ale także morał. Tekst bardzo mi się podoba na tym bajkowym, moralizatorskim poziomie, jednak czegoś mi w nim brakuje, żebym był skłonny przyznać mu piórkowego TAKa.

Nie rozumiem też zamykającego tekst zdania:

 

A Dąb nigdy nie miał się dowiedzieć, że to traktowana jak własne dziecko Jemioła sprowadziła na niego zgubę.

Wynika z niego, że Jemioła sprowadziła zgubę na Dąb. Ale przecież nie mamy w opowiadaniu motywu, który sugerowałby, że Dąb został w jakiś sposób przez działania Jemioły zgubiony. O co kaman?

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Ale przecież nie mamy w opowiadaniu motywu, który sugerowałby, że Dąb został w jakiś sposób przez działania Jemioły zgubiony

Mmm, na końcu piorun strzelił w nią, a skoro siedziała na nim, to i w niego…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mmm, na końcu piorun strzelił w nią, a skoro siedziała na nim, to i w niego…

Co? Gdzie w nią ten piorun strzela? Jemiołuszek ją przeklina, chcąc by strzelił w nią piorun, jednak żadnego uderzenia ja tam nie widzę. Chodzi o ten czerwony poblask przesuwający się chaotycznie po korze Dębu? Chyba nie, bo to blask z oczu Jemiołuszka.

Ale jakby nawet piorun strzelił w Jemiołę, to przecież wcale nie oznacza, że Dąb ucierpiał od tego uderzenia na tyle, by być zgubionym. Tym bardziej, że “A Dąb nigdy nie miał się dowiedzieć…” – co oznacza, że Dąb przetrwał i nie jest zgubiony.

Known some call is air am

A, nie, źle zapamiętałam – Jemiołuszek ją przeklina, ale ten piorun dopiero będzie wiosną:

Spłoń od uderzenia pioruna przy pierwszej wiosennej burzy!

Skoro jest jeszcze zima, to Dąb miałby teoretycznie czas się dowiedzieć do wiosny. Ale się nie dowie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki, 404. :-)

Miło mi, że widzisz zalety. No, mnie też się wydaje, że jedyne piórka w tym szorcie to te należące do Jemiołuszka.

Nie wiem, czy to bajka dla dzieci, bo grzeczne dzieci nie powinny znać i rozumieć słowa “sukub”. Ale jeśli ktoś postanowi przeczytać pociechom, to niech potem tłumaczy…

Tarnina dobrze rzecze: Jemiołuszek przeklina Jemiołę. A że dysponuje przejętą demonią mocą (ten blask), to klątwa raczej się spełni na wiosnę. Czy Dąb przetrwa? Hmmm. Skoro żyje w czasach parków i pamięta druidów, to nie jest młodzieniaszkiem. Wydaje mi się, że niewiele potrzeba, żeby go wykończyć.

Babska logika rządzi!

Ej, dzieci nie takie pojęcia znają i rozumieją – wierz mi, mam dwóch synów, levele 9 i 15 ;)

Wyjaśnienia przyjmuję, dzięki :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Ale że dziewięciolatek wie, co to jest sukub? Ta dzisiejsza młodzież… ;-)

Babska logika rządzi!

Komiksy Marvela zawierają wiele różnych ciekawych motywów/postaci/zjawisk, w przypadku których trzeba znać kontekst, albo go wytłumaczyć dzieciakowi, żeby zrozumieć zasadnośc ich występowania :)

Known some call is air am

Ach, ciocia Finkla oglądała tylko komiksy z Tytusem, Romkiem i Atomkiem, Kajko i Kokoszem, Asteriksem i Obeliksem… A one były raczej grzeczne. Więc nie znam życia…

Babska logika rządzi!

A Kleopatra to co? :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tego komiksu nie widziałam. W moich były głównie naparzanki z Rzymianami. ;-)

Babska logika rządzi!

A ten nosek, moi drodzy :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnina została Panoramixem ;) 

Known some call is air am

Niepodobna…

A może ośle mleko?

Babska logika rządzi!

No. Toż piszę, że niepodobna. ;-)

Babska logika rządzi!

Ulubiona_emotka_Baila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ale jakbyś zapuściła brodę… ;-)

Babska logika rządzi!

I wyłysiała?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hmmm. Faktycznie. Ale awatar już masz skąpo owłosiony, więc to nie powinien być problem. ;-)

Babska logika rządzi!

Ci konkretni alieni nie mają włosów nigdzie, więc i na brodzie. Ba-dum-dzyń.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No to albo sztuczna broda, albo Panoramix definitywnie odpada.

Babska logika rządzi!

No, ale zazdrość o nosek uzasadniona, jako że alien z avatara Tarniny nosa nie ma ;) 

Known some call is air am

Zazdrość albo fascynacja… ;-)

Babska logika rządzi!

Aha, wiem, że jemioła podobno nie rośnie na dębie

Zaciekawiłaś mnie, będąc pewnym, że kiedyś widziałem jemiołę na dębie. Przeszukując neta, trafiłem na ciekawy artykulik, z którego przeklejam podsumowanie:

 

Jemioła rosnąca na dębie szypułkowym i bezszypułkowym to bez wątpienia ogromna rzadkość, zważywszy jednak na dane z Francji i Wielkiej Brytanii, nie można traktować tego jako pustych doniesień o charakterze ludowej legendy. Z powodu wielkiej wyjątkowości tego zjawiska panuje wręcz powszechne przekonanie, że jemioła na dębie nie rośnie. Nie można do końca wykluczyć, że informacje o jemiole na dębach w Polsce są prawdziwe. Być może jednak, biorąc pod uwagę selektywność osobniczą w związku jemioła – żywiciel w połączeniu z presją człowieka na „dębową jemiołę” wynikającą z wiary w jej nadprzyrodzone właściwości lecznicze, doszło do wręcz całkowitego wymarcia linii drzew, które byłyby podatne na porażenie przez jemiołę. W tym kontekście kwestię odnalezienia na naszym terenie jemioły rosnącej na dębie warto pozostawić otwartą.

 

Sama Jemiołuszka też mnie zaciekawiła, w przewodniku Collinsa można przeczytać:

Zimą zjada czasem przemarzłe i na pół sfermentowane jagody, które mogą podtruwać ptaka, czyniąc go czasowo niezdolnym do lotu. Najwidoczniem ma wysoce sprawną wątrobę (lepszą niż ludzka), bo zwykle szybko dochodzi do siebie. 

xD

 

Dobra, tyle ciekawostek. Co do opowiadania, sama historia jakoś specjalnie mi nie podeszła (chyba przez to, że jakieś to takie poetyckie – ale to kwestia gustu, więc nie musisz się tym przejmować).

 

Dziwi mnie, że Dąb pozwala Jemiole na pożeranie ptaszków (no ale ostatecznie za podkarmianie i opowiadanie bajek otrzyma zapłatę → piorun). Sam tekst napisany bardzo sprawnie, widać ogromne doświadczenie.

Dziękuję, Grzelulukasie. :-)

Szacun, że chciało Ci się wnikać w artykuły na temat jemioł i jemiołuszek. Czyli nie ma jasności w temacie dębów. Właśnie między innymi inspirowałam się zdjęciami jakoby pijanych jemiołuszek. Uznałam, że to wątek wart zbadania.

Zgadza się – jak na mnie tekst jest wyjątkowo poetycki, niektórzy zarzucają mu nawet romantyczność… Tak jakoś wyszło. Rozumiem, że może nie trafić w gust. Psiakość, nie jestem pewna, czy w mój własny trafia.

Dąb nie tyle pozwala, co o tym procederze nie wie. Zauważ, że Jemioła ukrywa, że Jemiołuszek w niej nocuje.

To prawda – nie jest to moje pierwsze opko. Nawet nie setne… :-)

Babska logika rządzi!

No, ale zazdrość o nosek uzasadniona, jako że alien z avatara Tarniny nosa nie ma ;) 

Ale ma latający spodek!

jakoby pijanych jemiołuszek

Ptak też człowiek, wypić musi ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ale rozsądnie ptaszki nie piją na mrozie. :-)

Babska logika rządzi!

Szacun, że chciało Ci się wnikać w artykuły na temat jemioł i jemiołuszek

Nie zasnąłbym bez upewnienia się co do tego ;)

 

Dąb nie tyle pozwala, co o tym procederze nie wie. Zauważ, że Jemioła ukrywa, że Jemiołuszek w niej nocuje.

No tak.

 

To prawda – nie jest to moje pierwsze opko. Nawet nie setne… :-)

Opkowy Terminator cool

Ojojoj… To pewnie zazwyczaj się źle wysypiasz. ;-)

Opkowy Terminator cool

Hasta la vista, baby. ;-)

Babska logika rządzi!

Cześć, Finklo!

Dziękuję za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Sama się przyznałaś, że Święta i Urban Fantasy są tutaj hmm… no wiemy jakie są ;) Natomiast hasło przewodnie ujęte dość ciekawie – zdecydowanie zaliczone.

Fabułą sięgnęłaś do biologii, nawet jeśli troszkę dołożyłaś od siebie. W końcu skądś fantastykę trzeba było wziąć. Fajniej nakreśliłaś samą Jemiołę. Jemiołuszek jest w większości bezwolny, z jednym zrywem na koniec – może lepiej by to wybrzmiało, gdyby Szpaczek-Spryciarzek byłby wspomniany wcześniej niż w tym decydującym rozdziale. A świat dookoła całkiem ładnie opisany – lubię drzewne historie.

Wykonane po Finklowemu – nie ma się co czepiać, a językowo ładnie. Styl dopasowany do rodzju opowieści.

Jak coś, to nie czytałem komentarzy przed lekturą ;) sprowadziła mnie moc słów „leniwa loża” XD

Szkoda Świąt i estetyki – to będzie spora zagwozdka przy kwalifikacji tekstu.

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Dzięki, Kwiatkowy Jurorze. :-)

No, nie da się ukryć, że Święta są takie raczej domyślne. Taki realizm świąteczny mi wyszedł. Ale nie widziałam w tej historii miejsca na ludzi i ich rytuały.

Jemiołuszek jest bezwolny jak i każdy facet uwodzony przez sukuba. Jemu się udało wyrwać, więc wolę walki musiał z siebie wykrzesać.

Szpaczek. Trudno mi go było pokazać wcześniej, bo nie było po temu powodu. W ramach foreshadowingu muszą wystarczyć bajeczki na dobranoc opowiadane przez matkę.

Czyli jednak alerty na leniwą lożę… ;-)

Owszem, macie zagwozdkę. Nikt nie obiecywał, że organizacja konkursów to bułka z masłem, prawda? ;-)

Babska logika rządzi!

Nikt nie obiecywał, że organizacja konkursów to bułka z masłem, prawda? ;-)

Jest to ciężka orka, i mało po niej wyrasta.

#pesymizmRulz

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No, konkurs świąteczny obrodził ciekawymi tekstami, jakieś nominacje były, może i pierze się trafi. Coś jednak po nim zostanie.

Tarnino, mam nadzieję, że Twój konkurs nie wypadnie bardziej blado. :-)

Babska logika rządzi!

Puder i świecidełka :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Kula dyskotekowa, kolorowe lampy stroboskopowe i impreza na pełnej petardzie. A na końcu obowiązkowy ślub. Co może pójść nie tak? ;-)

Babska logika rządzi!

Finklo,

jeśli chodzi o nominację – tak jak Ci pisałem, uważam to za bardzo udaną bajkę. Po prostu. Może nieco przewrotną, skoro na końcu dąb płaci za swoją dobroć. Tym niemniej, wszystko tu dobrze współgra. I sama historia się domyka (zarówno jeśli chodzi o Jemiołuszka, jak i na koniec dąb), i język wprawia w należny nastrój.

Do tego, i to pewnie było decydujące, dochodzą pomysły. Jemioła-sukkub to naprawdę urocza idea:P A tematy biologiczne, wplecione w obie główne wątki, sprawdzają się tu doskonale.

 

Natomiast konkursowo – ciężko tu i z urban fantasy, i z świętami. Inaczej punktów byłoby więcej;)

Слава Україні!

Dzięki, Jurorze Golodhu. :-)

Miło, że uważasz bajkę za udaną.

No, Dąb dostaje rykoszetem. Ale teoretycznie mógł być mniej ufny. Ale weź, przechytrz sukuba w robienie dobrego wrażenia…

A z pomysłu na roślinnego sukuba jestem lekko dumna.

Od początku wiedziałam, że to nie może być wygrywający tekst. Na szczycie stawki liczy się każdy szczegół, nie można po prostu odpuścić jednej czy dwóch kategorii.

Babska logika rządzi!

Hej Finklo!

No, zgodnie z zapowiedzią, to świąt tutaj nie ma, a szkoda, bo naprawdę mi się podobał i oceniałabym go w konkursie nieco wyżej.

Masz za to ciekawych bohaterów, a moim zdaniem niełatwo wziąć na tapet rośliny i zwierzęta, a potem uczynić je wiarygodnymi. Spodobała mi się Jemioła, która nie była słodką roślinką potrzebującą ochrony (czego spodziewać się można, jeśli się wie, że to pasożyt). Spodobał mi się Jemiołuszek, naiwny, ale sympatyczny, i doceniam rolę Dębu, która – choć marginalna – dodała opowieści charakteru i emocji.

W sumie to właśnie ten wątek, hodowania zabójcy na własnej skórze, najbardziej mnie poruszył. Tak naprawdę mamy tu do czynienia z raczej prostą historią, która niesie dużo atmosfery i porusza wiele tematów, mimo krótkiej formy.

Większych problemów (poza brakiem świąt) w tekście nie dostrzegłam. Naprawdę przyjemnie mi się to czytało i miałam tylko taką myśl – co gdyby to była opowieść o ludziach?

I z tą myślą dzięki za dobrą lekturę i udział w konkursie! Siłą rzeczy, wiesz też już, że w głosowaniu piórkowym byłam na TAK. Powodu tego doszukuj się zdecydowanie w bohaterach i w przedstawieniu świata zwierząt i roślin bez cukierkowej nakładki, a mimo to uczynieniu go pięknym. :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dzięki, Verus. :-)

A co będę kłamać. Świat, jaki jest, każdy widzi.

Ciekawi bohaterowie, powiadasz? Chyba jeszcze nikt o tym nie wspominał. Ale fajnie, że przypadli Ci do gustu.

IMO, pasożyty nie są słodkie. Znaczy, charakterologicznie, w smaku może i tak. Hmmm, gówienka mszyc są słodkie, ale czy one same, to nie wiem…

Jemiołuszek jest młody, zresztą który facet nie uwierzy, że jest wspaniały? ;-)

co gdyby to była opowieść o ludziach?

Ale wiesz, że tak naprawdę wszystkie opowieści są o ludziach? Bo to jeden psychopata miał kochającą matkę, która święcie wierzyła, że to dobry chłopak?

Babska logika rządzi!

Ciekawi bohaterowie, powiadasz?

Ano, ciekawi. I mają trochę słodyczy w Twojej kreacji i nawet jeśli nie przystaje ona do rzeczywistości, to dobrze tu zagrała.

 

Ale wiesz, że tak naprawdę wszystkie opowieści są o ludziach? Bo to jeden psychopata miał kochającą matkę, która święcie wierzyła, że to dobry chłopak?

Och, wiadomo. Ale napisać opowiadanie o roślinie, a napisać o psychopacie to jednak inna rzecz. I myślę, że wydźwięk też miałoby inny.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ale napisać opowiadanie o roślinie, a napisać o psychopacie to jednak inna rzecz. I myślę, że wydźwięk też miałoby inny.

Bajka zwierzęca, znaczy, roślinna.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Verus, hmmm. Ja tam tej ciekawości gołym okiem nie widzę, ale wiadomo, że na własny tekst to się inaczej patrzy…

Roślinom trudniej polować…

 

Tarnino, tak się zastanawiam, czy znam bajki roślinne i nic mi nie przychodzi do głowy. Może to skleroza.

Babska logika rządzi!

Bajki zwierzęce są bardziej tradycyjne.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No właśnie. Roślinkom trudniej wykazać inicjatywę, cechy charakteru…

Babska logika rządzi!

Jakby coś tam kiedyś było, ale nie pamiętam… Andersen?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nic mi nie dzwoni.

Babska logika rządzi!

Może mi się wydaje.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Słabo znam Andersena – za smutny był.

Babska logika rządzi!

Ja mało pamiętam, dawno czytałam. Smutne też jest dobre.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ja wolałam te baśnie z “żyli długo i szczęśliwie” na końcu.

Babska logika rządzi!

Ale nie o to chodzi w baśniach. A poza tym – czasami królewna żyła długo i szczęśliwie, a królewicz żył długo ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zależy komu. Andersen był zbyt smętny, żeby się spodobać małej Finkli.

I szczęście nie jest dla wszystkich. Źli powinni zostać ukarani.

Babska logika rządzi!

Powinni, ale często nie są. Jeśli nie jesteś uczulona na freudyzm, wpadnij do wątku o wymianie książek.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Na straganie Brzechwy

Nie wiem, czy Entowie od Tolkiena mogą być zakwalifikowani jako rośliny.

A tu coś z tego portalu: gimlos: Florian

 

To tak na szybko, co mi przyszło do głowy.

No, wysypki nie dostaję, ale Zygmunta nie lubię i nie szanuję.

 

Brawo AP! Tak, myślę, że Entowie się łapią.

Babska logika rządzi!

Cześć!

 

Wow! Całkiem przyjemna bajka z pomysłowo wykorzystaną fantastyką, a i odrobina zoologi się załapała. Lekko, ale pouczająco. Bohaterowie bardzo wyraziści, każdy prezentuje jasno określoną postawę. Starego dębu szkoda, choć mógł też odrobinę więcej uwagi poświęcić swoim mieszkańcom. Za to jemioła wypadła wiedźmiarsko i nikczemnie i taką ją kupuję, przekonała mnie. Zacny zamysł, by Jamiołę czynić bohaterką. W dłuższej formie pewnie byłaby męcząca lub płaska, ale w szorcie, zwłaszcza kiedy nie trzeba poświęcać słów na zbytnie światotwórstwo i można skupić się na historii, robi robotę.

Mamy fantastykę, mamy całkiem zajmującą (choć nieco przewidywalną historię), mamy wreszcie morał i tak ważną (imho) w krótkich historiach tego typu naukę (i to nie jedną). Udany szorcik (który pozwolił na chwilę zapomnienia wieczorem, mimo iż padam na twarz), w dodatku ze szczęśliwym (przynajmniej dla niektórych) zakończeniem.

Piórkowo będę na TAK.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Dzięki, Krarze. Odpowiem porządnie jugto, bo już raz usnęłam nad odpowiedzią. :-)

Babska logika rządzi!

Nie wiem, czy Entowie od Tolkiena mogą być zakwalifikowani jako rośliny.

Chyba nie do końca, to bardziej duchy opiekuńcze roślin, chociaż niby się rozmnażali kiedyś…

 No, wysypki nie dostaję, ale Zygmunta nie lubię i nie szanuję.

A ja się dziwię, jak ktokolwiek mógł to wziąć na poważnie…

 wypadła wiedźmiarsko

…? :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

AP już podał przykład z forum, a jeśli jesteśmy przy bajkach Brzechwy i roślinach – „Pomidor”. :) 

Ja tam tej ciekawości gołym okiem nie widzę, ale wiadomo, że na własny tekst to się inaczej patrzy…

Wiadomo, własne rzeczy się inaczej ocenia. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Tarnino,

A ja się dziwię, jak ktokolwiek mógł to wziąć na poważnie…

Jak ktoś facetom powiedział, że wszelkie problemy bab to histeria macicy, to bez problemu uwierzyli i jeszcze długo klaskali. ;-/

 

Ananke, jak Pani może? ;-)

 

Verus, no, wiadomo. :-)

Babska logika rządzi!

O, z tego wszystkiego zapomniałam odpowiedzieć Krarowi. No to lecim.

Miło mi, że uznałeś bajkę za przyjemną.

Z tym pouczaniem bym nie przesadzała – ja tu nie widzę wartościowych wiadomości, ale mogę się mylić.

No, Dąb oberwał trochę za niewinność, trochę za naiwność, trochę za poczciwość…

Bo to zła Jemioła była. W ogóle jemioły są pasożytami, nie bardzo kumam, dlaczego ludziom kojarzą się z całowaniem i świętami.

Padłeś? Powstań. ;-)

Zakończenie wybrałam szczęśliwe dla napadniętych prawie bezbronnych. Chyba zawsze im kibicuję. No, prawie.

Babska logika rządzi!

Jak ktoś facetom powiedział, że wszelkie problemy bab to histeria macicy, to bez problemu uwierzyli i jeszcze długo klaskali. ;-/

Też prawda, że ludzie wierzą w rozmaite rzeczy…

W ogóle jemioły są pasożytami, nie bardzo kumam, dlaczego ludziom kojarzą się z całowaniem i świętami.

Tradycja skandynawska, zdaje się. Miało to chyba coś wspólnego z kultem płodności.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No, ale co z tego, że jemioła ma skandynawskie korzonki?

Babska logika rządzi!

W sumie nic. Ale Amerykanie mają kota na tym punkcie, nie wiem, czemu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Może uznają, że każda okazja do flirtu jest dobra?

Babska logika rządzi!

Finklo, wpadłam do koszyczka ogrodniczki. :) 

 

W ogóle jemioły są pasożytami, nie bardzo kumam, dlaczego ludziom kojarzą się z całowaniem i świętami.

U nas teść zawsze wieszał jemiołę na święta xd. A w filmach się przewijało całowanie pod jemiołą i gdzieś tam utkwiło w głowie. ;) 

 

P.S. Jak poczytałam na necie – Celtowie, Wikingowie zachwyceni, ogólnie jemioła ma tak dobry pijar, że tylko pozazdrościć. :D

Podobno leczyła mnóstwo chorób (to dawało jej wielkiego plusa u ludzi), a wg Celtów fakt, że zostawała zielona, kiedy inne obumierały – świadczył o jej wyjątkowości. 

W związku z tym – skoro jemioła jest zielona i długowieczna, no to para, która się pod nią pocałuje, będzie mieć taki związek. I już, pyk, poszło w świat, ludzie chcą całowania pod jemiołą. XD

 

P.S.2 Wybacz, że bez edycji, ale znając szczęście usunę albo zgłoszę :p

To Celtowie i Wikingowie jeszcze żyją, oglądają amerykańskie filmy i mają się nieźle? ;-O

Ale naprawdę ma właściwości lecznicze czy tylko się w to wierzy?

A z tą zielonością to ciekawa sprawa… Czemu ona tak? W sumie… Nie musi się martwić, że jej liście przewrócą drzewo zimą, może sobie fotosyntetyzować nawet w grudniu, zaoszczędzić na hodowaniu nowych liści na wiosnę, ale czy komórki jej nie zamarzają?

Babska logika rządzi!

Może są jakieś opowiadania, w których oglądają amerykańskie filmy. :D

Ciekawe czy w serialu “Wikingowie” jest coś o jemiole. ;p

 

Kurczę, jak pokopiesz to nagle wychodzi, że jemiołę i jej właściwości lecznice znali już w III w. p.n.e., no i jasne, że są prawdziwe. :) Więc co tam ludzi obchodziło, że dla drzewa jest pasożytem, skoro pomagała leczyć zdrowie. ;)

 

Może żyć nawet 50 lat. Ale nie wiem, czemu taka zielona, może chce się pochwalić. ;p

A, jeśli naprawdę coś leczy, to parę grzechów jestem w stanie jej odpuścić.

I podejrzewam, że właściwości lecznicze różnych rzeczy to już łowcy-zbieracze poznają.

Babska logika rządzi!

Oj, tam, że pasożytuje na na drzewie? A my to co – pasożytujemy na Ziemi. ;p

 

No to tak, ale już spisywane i rozpoznane od tak dawna – więc w sumie nie ma się co dziwić, że ma dobry pijar. :D

Prawie całe życie pasożytuje na Słońcu. A reszta na Ziemi…

No dobra – przyjmuję do wiadomości dobry PR jemioły. :-)

Babska logika rządzi!

Podobno leczyła mnóstwo chorób (to dawało jej wielkiego plusa u ludzi)

Mmm, chyba głównie nasercowo, co przy złym dawkowaniu może dać skutek odwrotny.

 wg Celtów fakt, że zostawała zielona, kiedy inne obumierały – świadczył o jej wyjątkowości.

To już bardziej pasuje z kultem płodności/życia.

 Ale naprawdę ma właściwości lecznicze czy tylko się w to wierzy?

Ech. Lek roślinny to nie magia. To po prostu lek. Ze wszystkimi zadami i waletami (przedawkuj sobie dziurawiec albo naparstnicę, znaczy, nie przedawkowuj, bo Cię lubimy). Jak to jest, że ludzie uważający się za najbardziej "racjonalnych" wierzą w największe bzdury?

 Może są jakieś opowiadania, w których oglądają amerykańskie filmy. :D

Napisz ^^

A my to co – pasożytujemy na Ziemi. ;p

Ciekawa definicja pasożytnictwa…

 Prawie całe życie pasożytuje na Słońcu.

… jeszcze ciekawsza definicja pasożytnictwa…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ech. Lek roślinny to nie magia. To po prostu lek.

Tarnino, wiem. Kora wierzby na gorączkę, melisa na uspokojenie, babka na skaleczenia, naparstnica na serce… Po prostu o jemiole nie słyszałam, więc pytam.

… jeszcze ciekawsza definicja pasożytnictwa…

Powiedzmy, że taka: pasożyt żyje dzięki żywicielowi (niekiedy wyłącznie dzięki niemu), nie dając nic w zamian. Bo jakby dawał, to już symbioza.

Babska logika rządzi!

pasożyt żyje dzięki żywicielowi (niekiedy wyłącznie dzięki niemu), nie dając nic w zamian

To akurat komensal. Pasożyt szkodzi żywicielowi (choć zwykle umiarkowanie, żeby go nie zabić za szybko). Ale mamy tu problem kategorialny – otóż żywiciel powinien być jednak istotą żywą…

Kora wierzby na gorączkę

O, właśnie – a skutki uboczne? Rozpirzony żołądek. Czasem zespół Reye’a. Miałam też kolegę, który był uczulony na salicylany, i nie mógł np. pić herbaty. Dlaczego ludzie myślą, że nauka to jakieś magiczne niewiadomoco? Nauka to opis świata. Tylko tyle. </rant>

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Może i komensal. Nie znałam tego słowa.

A Słońce kiedyś było bogiem, więc także istotą żywą. ;-p

O, uczulenie na salicylany przeszkadza w piciu herbaty? Ciekawe, bo sama jestem tak uczulona. Herbaty praktycznie nie piję, bo działa na mnie bardzo silnie (co pewnie wynika z niepicia…). Może to organizm sam się nie pcha do tego, co mu szkodzi. Herbata zawiera salicylany?

Science is more than a body of knowledge. It is a way of thinking; a way of skeptically interrogating the universe.

Babska logika rządzi!

Lek rośliny to magia – dla dawnych plemion. W jakiś sposób musieli wytłumaczyć sobie działający świat, a jak coś pomagało, dostawało szczególne miejsce w opowieściach. :) 

 

Napisz ^^

Zostawiam Ci temat. XD

 

Ciekawa definicja pasożytnictwa…

A co dajemy w zamian?

A Słońce kiedyś było bogiem, więc także istotą żywą. ;-p

Ale to wtedy, kiedy gołe baby polewało się miodem :P

Herbata zawiera salicylany?

Jak większość materii roślinnej, w różnych ilościach. Salicylany są przede wszystkim w liściach, trochę też w owocach (gruszki podobno bezpieczne), u niektórych roślin, jak wierzba właśnie, w korze. Alergolog Ci nie powiedział?

Science is more than a body of knowledge. It is a way of thinking; a way of skeptically interrogating the universe.

True, but not the whole truth. Nauka zajmuje się tym, co mierzalne i statystycznie opracowalne. Nie zajmuje się rzeczami jedynymi w swoim rodzaju. Nie zajmuje się własnymi uwarunkowaniami, nie ma prawa włazić na pole aksjologii (także dlatego, że ją zakłada – bez założenia o wartości prawdy nie ma poszukiwania prawdy, także naukowej; wszelkie wnioskowania “moralne” oparte na faktach naukowych to bujda na resorach – naukowa wiedza o świecie może najwyżej podpowiedzieć, jak skutecznie osiągnąć cel, ale w żadnym razie, jaki ten cel ma być), jej zastosowanie w epistemologii jest ograniczone. Ludzie traktują naukę jako wytrych, panaceum, odpowiedź na wszystkie problemy, którą nie jest. A potem, kiedy to się okazuje, obrażają się na naukę, zamiast na siebie. Trochę tak, jakby ktoś wyrzucał rower, bo nie nadaje się do drukowania, albo drukarkę, bo nie da się na niej jeździć…

Eeech. </rant>

 

ETA: ><

 W jakiś sposób musieli wytłumaczyć sobie działający świat

Ale jak powiem, że magia jest podobna do nauki, to zobaczysz, co się stanie… Owszem, w tym sensie – tak. Po prostu akurat myślałam o innym sensie :)

 A co dajemy w zamian?

A to nie ma nic do rzeczy. Ziemia nie jest żywa.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tego z miodem nie znałam. :-)

Alergolog Ci nie powiedział?

Eeee, w życiu nie rozmawiałam z alergologiem. Ja to wiem od dzieciństwa, chyba na podstawie obserwacji matki. A może kiedyś w szpitalu doszli do takich wniosków, kiedy ciągle miałam krwotoki z nosa? Nie pamiętam. Wtedy nie było takich wymyślnych lekarzy, a przynajmniej nie rozmawiali o tym ze mną.

No z nauką prawda, ale co to ma do rzeczy? Toż nie piszę, że oczekuję od nauki drogowskazów moralnych. Tylko, że nauka to coś więcej niż opis – niż encyklopedia albo rocznik statystyczny.

Babska logika rządzi!

Tego z miodem nie znałam. :-)

To z recenzji filmu “Kiedy Słońce było bogiem” XD

w szpitalu doszli do takich wniosków, kiedy ciągle miałam krwotoki z nosa?

Ja cały czas mam, to nie od salicylanów, tylko od przesuszenia śluzówki przez ogrzewanie (oraz hormonów, stresów, braku witamin etc.)

No z nauką prawda, ale co to ma do rzeczy?

No, wiem. Po prostu wskoczyłaś na mojego konika jak, nie przymierzając, Zorro w czasie ucieczki. Shuttin’ up now.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To o tym nakręcili film?

Wiesz, jeśli krwotok pojawia się za każdym razem po zażyciu polopiryny czy innej aspiryny i praktycznie tylko wtedy, to prawdopodobnie nie ma to nic wspólnego z ogrzewaniem, przesuszeniem i witaminami.

Z ;-)

Babska logika rządzi!

No. Od razu pisałam, że nauka to sposób myślenia. ;-)

Babska logika rządzi!

Nauka nie wyczerpuje się w kanonach Milla :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Oczywiście, że nie. Ale Sagan głupi nie był. Taki ładny cytat, żal nie wykorzystać.

Babska logika rządzi!

Każdy cytat można zrównoważyć innym, równie ładnym, przeciwnie skierowanym :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pewnie tak. :-)

Babska logika rządzi!

wink

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka