- Opowiadanie: skryty - Jak narkotyki popsują ci święta

Jak narkotyki popsują ci święta

Wciąganie gwiezdnego pyłu + horror

 

Wielkie dzięki OldGuard i Ambush za betę! Pomoc jaką otrzymałem zasługuje na największe nagrody.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Jak narkotyki popsują ci święta

 

– A wy co byście chcieli pod choinkę? – spytał nagle, rozwalony w fotelu Stefan. Był naćpany w cztery dupy. Zresztą tak samo, jak pozostałe dwie osoby w tym pokoju. – Pytam, bo już czuć klimat. Śnieg pada. Są te wszystkie blak fraideje. Nie wiadomo kiedy, a już będzie Wigilia.

– Jakby mi Mikołaj przyniósł kilogram koksu, to bym nie narzekał – rzekł Maciek, sypiąc na wierzch dłoni żółtawy proszek.

– E tam koks – odpowiedział Zenek i przeciągnął się, pokazując wszystkim liczne blizny po strzykawce. – Jest taka legenda…

– Znów te twoje bajki – skomentował Maciek i wciągnął kreskę.

– …że pierwsza gwiazdka, kiedy już oznajmi porę rozpoczęcia Wigilii, spada na Ziemię. – Kontynuował Zenek. Światło odbijało się w jego oczach. Wyglądało to tak, jakby tańczyły w nich płomyki pasji. – Gwiezdny pył podobno bije na głowę wszystko, co kiedykolwiek braliśmy. Tak bym chciał, żeby taka gwiazda spadła mi na balkon. Starłbym ją na pył…

– Pierdolisz głupoty – powiedział Stefan, podnosząc się z fotela. – Maciek, usyp mi kreskę. Chęć mi się zrobiła od słuchania takich wymysłów.

 

*

 

Stefan z trudem otworzył oczy. Przez chwilę patrzył na sufit, prosto w palącą się lampę, podrażniającą oczy, po czym przewrócił się na lewy bok i zwymiotował.

Podniósł się i rozejrzał.

Przynajmniej był u siebie. Poszukał telefonu i całe szczęście znalazł go na szafce nocnej. Odblokował ekran. Spojrzał na godzinę, potem na datę.

Dwudziesty czwarty grudnia, godzina szesnasta trzydzieści. Rzucił smartfon z powrotem na miejsce.

Wysilił pamięć i z niepokojem zauważył, że nie pamięta ostatnich trzech dni. Wpadł w ciąg? Miał nadzieję, że nie wylali go z pracy.

Jeden z sejfów pamięci odblokował się i udało mu się coś przypomnieć. Wziął dwudniowy urlop. Chciał przedłużyć sobie wolne, a przy okazji zająć się pewnymi sprawami. Wysłać do rodziny świąteczne kartki z zapewnieniami, że wszystko u niego dobrze, ale niestety znów w tym roku nie da rady przyjechać – zbyt dużo pracy. Może nawet kupiłby dla nich jakiś prezent, ale zadzwonił Maciek i zaprosił go do siebie, a potem… A potem to już wszystko samo się potoczyło.

Stefan stanął przed lustrem.

Zdziwiło go, jak bardzo się zmienił ostatnimi czasy. Wydało mu się, że uleciało z niego życie i pozostała jedynie skorupa. Wychudł, utracił zdrowe kolory, a skóra zwisała z kości jak za duży płaszcz.

Nagle usłyszał głośny dźwięk. Na początku pomyślał, że potłukła się jakaś doniczka, ale po chwili zobaczył mocne światło padające z balkonu.

Nie czekając, pobiegł w tamtą stronę. Nie przejmując się tym, że jest grudzień, pada śnieg i najprawdopodobniej się przeziębi, otworzył drzwi balkonowe i wyszedł na mróz.

Pod jego stopami leżała najprawdziwsza pięcioramienna gwiazda. Stefan podniósł ją, a światło zbladło, jakby gwiazda czuła, że już nie musi dawać o sobie znać wszystkim wokół.

Stefan nie wypuszczając jej z rąk, pobiegł do telefonu tak szybko, że nawet nie zamknął za sobą drzwi. Zimne powietrze nie przestawało ochładzać mieszkania.

Gdyby odwrócił się w tamtym momencie, zauważyłby cień, który przemknął po parapecie. Towarzyszył temu dźwięk zsuwającego się śniegu, ale mężczyzna był za bardzo zafascynowany, żeby cokolwiek zarejestrować.

Odblokował smartfon i wybrał numer Zenka.

– Halo – odezwał się głos.

– Halo. Słuchaj Zenek – zaczął Stefan i ruszył w stronę kuchni. – Pamiętasz tę historię, którą opowiadałeś dwa tygodnie temu? Tę o gwieździe. Wtedy gdy Maciek załatwił tak słabą metę, że wyglądała, jakby była maczana w wiadrze ze szczynami.

Zenek roześmiał się.

– Stary, wymyśliłem ją. Przecież wiesz, że lubię opowiadać zmyślone historie. Chyba nieraz wspominałem ci o pisarskim etapie w moim życiu.

– Tylko że właśnie teraz trzymam w dłoni taką gwiazdę. Ma pięć ramion, jest tak kształtna i idealna, że musi być prawdziwa.

Zenek zamilkł na chwilę.

– Na pewno nie jesteś naćpany?

– Jestem stuprocentowo trzeźwy. Trzymam ją właśnie przed sobą i nie wydaje mi się, żeby była halucynacją.

Gwiazda zapulsowała jakby na potwierdzenie tych słów.

– Poczekaj chwilę, Zenek. Zostań na linii. Zaraz wracam.

Stefan położył telefon na blacie, po czym schylił się do dolnej szafki i wyciągnął tarkę spośród kupy niepotrzebnych gratów. Następnie zaopatrzył się jeszcze w miskę. Niechętnie przyjrzał się osadowi, który nie wymył się w zmywarce, ale włożył do środka tarkę i zaczął pocierać gwiazdę o małe oczka.

Myślał, że będzie mu to szło z trudem, ale czuł, jakby tarł miękkie jabłko, a nie ciało niebieskie, które nie wiadomo, w jaki sposób znalazło się na jego balkonie. Oczekiwał, że gwiazda będzie krzyczeć z bólu, kiedy spotka się z oczkami tarki, ale jedynie co jakiś czas pobłyskiwała.

Nie minęła chwila, a z gwiazdy pozostały kawałeczki, którym do pyłu było jeszcze daleko.

Stefan podniósł telefon i powiedział:

– Starłem ją.

– Co?

– No na tarce. Jak ser.

– Na pewno nic nie brałeś, bo…

– Tak, jestem trzeźwy. Teraz przemielę ją w młynku do kawy, a potem spróbuję. Zadzwoń po Maćka i przyjdźcie do mnie.

Rozłączył się.

Jak powiedział, tak zrobił. Przesypał zawartość miski do młynka i dokładnie zmielił. Gwiazda w takiej formie przestała świecić, jakby jej rozdzielone fragmenty nie były do tego zdolne.

Gdy już nic nie przeciwstawiało się mechanizmowi młynku, przesypał jego zawartość z powrotem do miski.

Pył. Tak miało być.

Ręce trzęsły mu się z podniecenia. Świat wokół przestał się dla niego liczyć. Nie słyszał kroków, nie słyszał trzaśnięcia drzwi balkonowych. Istniał poza rzeczywistością. Był tylko gwiezdny pył i on.

Nie czekając, wysypał trochę proszku z miski, po czym zaczął grzebać po kieszeniach. Szukał karty i o dziwo znalazł. Kartę biblioteki publicznej, do tego nie swoją. Wzruszył tylko ramionami – karta to karta – i zabrał się do formowania z rozrzuconego pyłu idealnej kreski, tak żeby nawet jedno ziarenko się nie zmarnowało.

Zgrzyt, jakby ktoś drapał ścianę ostrymi pazurami, stąpanie niemające nic wspólnego z dźwiękiem stóp czy butów. Na początku dochodziły z salonu, ale potem z każdą sekundą były coraz bliżej.

Stefan pochylił się, nacisnął skrzydełko nosa i wciągnął wszystko jednym wprawnym ruchem.

Efekt był natychmiastowy. Stefan już od dawna nie czuł się tak dobrze. Potrząsnął głową, żeby choć trochę zmniejszyć intensywność zmian. Kolory się wyostrzyły, wszystko nabrało głębi – wydawało mu się, że każdy cień, załamanie czy kąt, istnieje z jakiegoś powodu, wszystko ma swój cel. Miał wrażenie, że odkrył właśnie najważniejszą prawdę tego świata. Zatoczył się lekko w bok. Cudem złapał telefon, który się nie poruszał, ale w tamtym momencie zdawał się być najchytrzejszą zwierzyną.

Stefan wybrał numer Zenka.

– O stary – zaczął. Na jego twarzy pojawił się nienaturalny uśmiech. – Ale faza.

Nie usłyszał, że połączenie nagle się urwało. Nie słyszał też, że kroki zamilkły. Nie czuł obecności. Nie widział, że pada na niego cień.

– Przyjeżdżajcie jak najszybciej – mówił dalej do głuchego telefonu.

Nie czuł ruchu powietrza. Nie czuł, że coś zbliża się do jego skóry.

– Coś niesamowitego – zachwycał się.

Poczuł jakby ukłucie komara. Chciał odgonić owada ręką, ale skończyło się na tym, że zamarł, a telefon wysunął mu się z dłoni i upadł na podłogę. Spadł prosto na ekran, szkiełko pękło ze szczęknięciem.

Stefan może by krzyknął, wyrzucił z gardła wołanie o pomoc, ale był za bardzo przerażony.

Zaczął się powoli obracać. Robił to najspokojniej, jak potrafił. Jego naćpany mózg wysilał się do granic możliwości.

Gdy to zobaczył, zadziałał instynktownie. Zaczął biec – zahaczył ramieniem o framugę – i nawet sam nie wiedział, kiedy znalazł się w zamkniętej łazience. Zdziwił się, że udało mu się przebiec obok tego czegoś i pozostać w jednym kawałku.

Zwymiotował, nie trafiając w kibel.

Te długie szpony. Wykrzywione kopyta, garb i szpiczaste rogi, które przeszłyby przez ciało, nie napotykając żadnego oporu. Ta nieludzka, wydłużona twarz i duży okrągły, przypominający piłkę, nos, z którego wyciekał żółty śluz i skapywał na podłogę. Złe mętne oczy i drapieżne naostrzone kły.

To coś przypominało renifera. To była pierwsza myśl, która wpadła Stefanowi do głowy.

Usłyszał drapanie. Piłowanie przechodzące w pisk. To nie był koniec, to coś nadchodziło.

Skulił się w sobie. Jego ramię pulsowało. Rozejrzał się po toalecie w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mu pomóc. Kierował nim instynkt, otumaniony narkotykiem mózg odpoczywał. Nie znalazł niczego. W tym pomieszczeniu był tylko on, kibel, papier toaletowy i plastikowa szybka, przez którą można było patrzeć na korytarz.

Dźwięk, który sprawiał, że chciało się zatkać uszy, był coraz bliżej. Stefan widział oczami wyobraźni istotę stąpającą powoli w stronę toalety. Jej się nie śpieszyło. Ofiara znajdowała się w ślepym zaułku.

Stefan przystawił twarz do szyby. Chciał sprawdzić, gdzie znajduje się to przerażające stworzenie – dowiedzieć się, ile ma czasu.

Drapanie ucichło, nigdzie nie widział renifera.

Tym razem krzyknął. Odskoczył i uderzył głową w ścianę. Na szybce rozpłaszczyła się gęba. Gluty z nosa pokryły chropowatą fakturę plastiku i zaczęły spływać własnymi ścieżkami.

Na tym się nie skończyło. Pazury przebiły drewniane drzwi i zaczęły coraz bardziej rozszerzać otwory.

Stefan przycisnął się do ściany. Na jego nieszczęście w toalecie nie było dużo miejsca, a pazury nie przestawały się zbliżać. Po chwili kończyna renifera zmieściła się w powstałym wyłomie.

Były tak blisko, już prawie go dotykały. Stefanowi wydawało się, że rosną. Wydłużają się, aby dosięgnąć ofiary.

Ręka się podniosła. Pazury opadły jak topór kata, rozerwały koszulkę i zostawiły po sobie czerwony ślad.

Stefan zemdlał.

 

*

 

– Żyjesz, stary?

– Poruszył się!

Obudził go głos.

Powoli otworzył oczy, wzrok zaczął przyzwyczajać się światła. Widział nad sobą zmartwione twarze Zenka i Maćka.

– Myśleliśmy, że przedawkowałeś.

– Wszystko dobrze – odpowiedział Stefan i podniósł się.

Leżał w toalecie, ostre światło świeciło mu w oczy. Spojrzał na siebie. Koszulka była w dobrym stanie – żadnych śladów po pazurach.

– Martwiliśmy się – kontynuował Zenek. – Ten twój telefon był naprawdę dziwny, a gdy tu dotarliśmy, zastaliśmy niezamknięte na klucz drzwi wejściowe, otwarty na oścież balkon i ciebie leżącego wśród rzygów na podłodze toalety…

Stefan przestał słuchać. Czuł ciepłą ciecz spływającą po brzuchu.

– Sorry na chwilę – rzucił, podniósł się i prędko przeszedł do łazienki obok. Tej z lustrem, pralką i wanną.

Zamknął za sobą drzwi.

Stanął przed lustrem. Na materiale wykwitły czerwone bukiety. Podniósł koszulkę. Wiedział, na co patrzy.

Pięć krwistych linii świeciło się na jego klatce.

I wtedy, mimo że od dachu dzieliło go kilka pięter, usłyszał. Usłyszał odgłos lądowania. Osiem par nóg ryjących śnieg. Płozy wytracające prędkość. Potem było jeszcze gorzej. Buciory z metalicznym stuknięciem spadły na pokrycie.

– Ho, ho, ho! Przyszedłem po własność!

 

Koniec

Komentarze

Miałeś IMO strasznie abstrakcyjny motyw i wykorzystałeś go całkiem dosłownie. Wyczuwam lekki absurd (tzn. konwencję, nie że zarzut czy coś), bo zaczęło się od takiego quasi-naturalistycznego opisu paczki ćpunów, a tu nagle puf! – gwiazdka z nieba i to taka ładna, pięcioramienna, a nie jakaś kula płonących gazów. Przez chwilę się zastanawiałem, czy to ciąg dalszy zwidów po dragach, no ale, kurczę, chyba nie. Chociaż… Sam nie wiem.

Za to upiorny Mikołaj i jego demoniczne renifery rządzą.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

OMG. Zmutowany reniferek smiley. Lekkie i sprawnie ujęte. Podobało mi się!!!

 

Drobiazgi:

 

Stefan już od dawna nie czuł się tak dobrze. Zmiany go przytłoczyły,

 

Dobrostan kłóci się z przytłoczeniem, które ma IMHO wyłącznie konotacje negatywne.

 

Zaczął biec – w międzyczasie zahaczył ramieniem o framugę.

 

Po co ten nieszczęsny "międzyczas"?

 

Pięć śladów wypluwało krew.

 

Chyba przesada, przy takim krwotoku chybaby już umarł wcześniej. No i ślady (szramy?) wypluwajace krew nie przemawiają do mnie stylistycznie nie trzymaja się kupy jako przenośnia.

 

W komentarzach robię literówki.

SNDWLKR, hehe. Mikołaj z piekła rodem. Trzeba było być grzecznym. Ja mam nadzieję, że byłem. Chyba…

Dzięki za wpadnięcie! 

 

NaN, poprawię wszystko jutro popołudniu. Cieszę się, że się podobało! A zmutowane reniferki są superowe. 

Racja, wypluwało nie pasuje. Zbyt mocne określenie i nie klejące się ze 'śladami'. 

Również dzięki za przeczytanie! 

 

Pozdrawiam! 

Kto wie? >;

Po przeczytaniu tego opowiadania żadne dziecko nie czekałoby w nocy na przybycie Mikołaja.

Wyszła antybajka, dla mnie bardziej zabawna niż straszna.

Uzależnienie bohatera i taka jego ogólna degrengolada sprawiły, że to co go spotyka, nie porusza.

Natomiast motyw świąteczny i hasło zmieliłeś i wykorzystałeś do ostatniego pyłku ;)

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Ambush, starałem się jak najbardziej wykorzystać prezent, który sobie wybrałem. Jeszcze raz dzięki za betę. 

 

Pozdrawiam! 

Kto wie? >;

Cześć! Po lekturze mam nieco mieszane uczucia. Z pewnością wyszło Ci wykorzystanie hasła konkursowego. Diaboliczne renifery Mikołaja też są dość intrygującą koncepcją. 

 

Pod względem fabularnym tekstowi przydałoby się trochę dodatkowych znaków dla lepszego połączenia poszczególnych scen. Mamy wprowadzenie postaci i nakreślenie ich jako ćpunów. Potem nagle pojawia się gwiazda i zostaje zmielona. Po zmieleniu znikąd pojawia się demoniczny renifer. Następnie bohater mdleje w toalecie i jak się budzi to pojawiają się jego koledzy i słychać Mikołaja na dachu. Przez takie przeskoki nie czułem zupełnie napięcia ani grozy, jakie powinny towarzyszyć horrorowi.

 

Nie uważali się za narkomanów. Woleli mówić o sobie jako o niedzielnych koneserach narkotyków. Zapierali się, że nie są uzależnieni i kiedy im się to znudzi, to bez problemu zostawią ten rozdział daleko za sobą. Mieli trudności z przyznaniem, że tak naprawdę wszystko, co robili, prowadziło do ćpania.

Troszkę kliszowo :)

 

Gdyby odwrócił się w tamtym momencie, zatrzymał i spojrzał za siebie

Hmm, gdyby się odwrócił, a następnie spojrzał za siebie to patrzyłby tam, gdzie przed chwilą zmierzał :P

Kartę biblioteki publicznej, do tego nieswoją

Karta rozumiem była w złym humorze, ale że od razu nieswoja? :) Jeżeli natomiast karta nie należała do bohatera to powinna być “nie swoja” :)

 

Ogólnie tekst na plus, ale przydałoby się jeszcze trochę go podrasować :)

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Dzięki za wpadnięcie i opinię. Błędami zajmę się jeszcze dzisiaj. 

 

Każdy ma gorsze dni, karta też może mieć… 

 

Pozdrawiam

Kto wie? >;

NaN i cezary_cezary,

 

melduję, że wskazane błędy poprawiłem. cool

 

Pozdrawiam

Kto wie? >;

Hej Potwór super i końcówka z Mikołajem :). Pododoba mi się motyw z wciaganiem gwiazdy i generalnie wszystko, co dzieje się w domu Stefana. Ale początek mnie trochę zniechęcił, panowie degustatorzy są do bólu typowi, chyba nawet przerysowani :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cieszę się że przypadło do gustu. No tak, nasza grupka koneserów jest mocno stereotypowa. Przynajmniej Mikołaj i Potwór wyszedł :)) 

Dzięki za wpadnięcie! 

 

Pozdrawiam 

Kto wie? >;

Cześć skryty,

 

Bardzo dosłownie wykorzystałeś prezent konkursowy:) Tekst jest i zabawny i niepokojący jednocześnie. Oczywiście początek to dość instruktażowy, powszechnie powielany opis typowych ćpunów (chociaż nie wiem, bo od narkotyków osobiście trzymam się z daleka;)) Ale potem dzieją się już rzeczywiście dziwne i absurdalne rzeczy. Ścieranie niczym sera na tarce tej nietypowej gwiazdki, zmutowany renifer itp… no powiem Ci, że masz wyobraźnię. Trochę skonfundowany jestem końcówką, bo ciężko mi wyczuć czy to rzeczywiście dziwnym zbiegiem okoliczności dzieją się takie sceny, czy to kolejne haluny ćpuna, napędzane zapamiętaną historyjką. Nie psuje to odbioru całości, jest nieźle, tak jak się spodziewałem, groteskowo.

 

Powodzenia w konkursie i pozdrawiam.

Spodobało mi się szybkie przejście do konkretu – od razu nakreśliłeś, kim są „bohaterowie” Twojej historii i wokół czego będzie się ona toczyć. W sumie nie obraziłbym się na kilka zdań, które zdradziłoby o nich trochę więcej informacji, pomogłoby lepiej zrozumieć powody, dla których wybrali sobie specyficzne hobby. Doceniam motyw gwiezdnego pyłu pozyskanego z pierwszej gwiazdki, wyszło to zabawnie i fajnie skontrastowało z przerażającym intruzem. Ogólnie tekst na plus, klikam.

Pozdrawiam!  

JPolsky, 

 

i dobrze, narkotyki to zło. Ja również unikam ich jak ognia, ale przyznam że miałem z nimi kontakt, nie bezpośredni, ale nadal kontakt, a dokładnie znałem swego czasu osoby, które brały. Nie była to jakaś rozwinięta relacja, ale krótka znajomość, którą szybko urwałem. Nie mogę powiedzieć, że zachowywały się one jak postacie z opowiadania, ale w pewnym momencie miałem wrażenie, że wszystko, co robią dąży do ćpania. Gdzieś zawsze z tyłu były narkotyki. 

Cezary_cezary również zwrócił uwagę, że postacie są kliszowe. I przyznam wam rację. Te ich spotkania i zachowanie ma mało wspólnego z rzeczywistością, no bo raczej to się w taki sposób nie odbywa. Mimo tego zależało mi, aby nakreślić bohaterów grubą kreską i skupić się na akcji. Jednocześnie chciałem pokazać uzależnienie, które nie opuszcza moich bohaterów, a oni układają sobie pod nie życie. 

 

Dzięki za wpadnięcie! 

Pozdrawiam

Kto wie? >;

Adam_c4, 

 

dzięki za wpadnięcie i kliknięcie! Cieszę się, że mój tekst przypadł ci do gustu.

Co do postaci, to racja nie ma o nich za dużo, ale chciałem skupić się na akcji. Między innymi dlatego, że moim zdaniem, to ona tworzy główny trzon tego opowiadania. 

 

Pozdrawiam 

Kto wie? >;

Слава Україні!

Witam szanowne jury! 

Kto wie? >;

No, Mikołaj nie zawsze był milusi. W Niemczech jest Krampus, wredna istota, która karze niegrzeczne dzieci. Ładuje je do kosza i zabiera diabli wiedzą gdzie. W sumie też może mieć renifery ;) Może to z nim spotkał się bohater. I, kurcze, należało mu się. Co to za porywanie dzieciom pierwdzej gwiazdki, jeszcze w celach otumanienia się ;)

Czytało się nieźle, choć chłopaki charakteru nie mają za grosz. Podobało mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hej Irka,

Dzięki za wpadnięcie!

No tak, główny bohater zepsuł święta, więc mamy tutaj motyw winy i kary :p

A i dziękuję również za kliknięcie i życzę wesołych świąt (takich z mniej piekielnym Mikołajem)

 

Pozdrawiam

Kto wie? >;

Dzień dybry,

 

zaczęłam czytać bez przekonania, ale ostatecznie spodobało mi się. Moim zdaniem Twój warsztat już jest bardzo dobry: gdy bohater zaczął trzeć gwiazdę, czułam ekscytację razem z nim, gdy chował się w toalecie, również czułam strach.

Bardzo zgrabnie wybrnąłeś ze swojego motywu i gatunku, uważam, że wyszło Ci to opowiadanie bardzo sprawnie.

Ja klikam!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

A dzień dobry,

 

ależ komplementy dostałem. Ciepło mi się na serduszku zrobiło. Chociaż muszę przyznać że jest w tym bardzo duża zasługa Ambush i OldGuard, które betą o wiele ulepszyły ten tekst. 

 

Dzięki za kliknięcie i przeczytanie! 

 

Pozdrawiam

Kto wie? >;

Bohaterowie w pierwszej części są stereotypowi, ale tak już jest z ludźmi uzależnionymi. Tłumaczą się, jakby nie mieli problemu.

Ktoś opowiada historię o spadającej gwieździe i akurat jemu zdarza się taki przypadek. Poza tym, tylko on widzi skutki wizyty renifera. Wszystko, co zdarzyło się Stefanowi można by wytłumaczyć jego przećpaniem. Ale pierwszych informacji o wizycie intruza nie mamy od Stefana tylko od narratora. Stąd wniosek, że jednak to nie były tylko halucynacje.

Dobrze się czytało.

 

Nominuję. Pozdrawiam.

Cześć AP,

 

dzięki za poświęcenie czasu.

Cieszę się, że przypadło do gustu.

 

Pozdrawiam!

Kto wie? >;

Ech, Skryty, między opisanym ćpaniem i rzyganiem ledwo dostrzegłam, że to opowiadanko świąteczne.

Wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Nie wia­do­mo kiedy, a już bę­dzie wi­gi­lia.Nie wia­do­mo kiedy, a już bę­dzie Wi­gi­lia.

 

– … że pierw­sza gwiazd­ka… → Zbędna spacja po wielokropku.

 

oznaj­mi porę roz­po­czę­cia wi­gi­lii… → …oznaj­mi porę roz­po­czę­cia Wi­gi­lii

 

Świa­tło od­bi­ja­ło się od jego oczu. → Chyba miało być: Świa­tło od­bi­ja­ło się w jego oczach.

 

pa­trzył na sufit, pro­sto w pa­lą­cą się lampę, która po­draż­nia­ła jego oczy… → Czy zaimek jest konieczny?

Może wystarczy: …pa­trzył na sufit, pro­sto w pa­lą­cą się lampę, podrażniającą oczy

 

Spoj­rzał na go­dzi­nę, a potem jego wzrok padł na datę. → Jak wyżej.

Może wystarczy: Spoj­rzał na go­dzi­nę, potem na datę.

 

My­ślał, że bę­dzie mu to szło cięż­ko… → My­ślał, że bę­dzie mu to szło z trudem

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

a nie ciało nie­bie­skie, które nie wia­do­mo, w jaki spo­sób zna­la­zło się na jego bal­ko­nie. Ocze­ki­wał, że gwiaz­da bę­dzie krzy­czeć z bólu, kiedy jej ciało spo­tka się… → Gwiazda jest ciałem niebieskim, ale nie wydaje mi się, aby miała ciało.

 

wy­rzu­cił ze swo­je­go gar­dła wo­ła­nie o pomoc… → Zbędny zaimek – czy mógł coś wyrzucić z cudzego gardła?

 

– Ho, ho, ho. Przy­sze­dłem po wła­sność. → Zamiast kropek przydałyby się wykrzykniki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej Reg, 

dzięki za poświęcony czas. Błędy poprawię jutro. Szkoda, że nie porwało. 

 

Pozdrawiam 

Kto wie? >;

No, niestety, Skryty, tym razem to nie moja bajka, ale może już następne opowiadanie będzie fajne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Postaram się, żeby było jak najlepsze! 

Kto wie? >;

Będzie, nie może być inaczej! :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej!

spytał nagle, rozwalony w fotelu Stefan

Coś mi tu nie pasuje. Jest na sali specjalista? Bo mi się to widzi raczej bez przecinka.

 

Nie uważali się za narkomanów. Woleli mówić o sobie jako o niedzielnych koneserach narkotyków. Zapierali się, że nie są uzależnieni i kiedy im się to znudzi, to bez problemu zostawią ten rozdział daleko za sobą. Mieli trudności z przyznaniem, że tak naprawdę wszystko, co robili, prowadziło do ćpania. Pracowali, żeby mieć za co kupić towar – no może oprócz Zenka, którego wylali za niepojawianie się w pracy – a potem spotykali się we trójkę i eksperymentowali. Brali, co popadnie. Liczyło się to, że jest faza.

Mocno, mocno streszczasz i wyjaśniasz. Uch. Proszę, pokaż to sceną, nie streszczeniem. Ja bym to wywaliła, serio. XD

Na początku masz wstawkę, że są naćpani (i to tak konkretnie!), więc można się domyślić, że to żadni koneserzy. Zobacz, dalej wzmianka o licznych bliznach po strzykawce. To mówi więcej niż akapit wyjaśnień.

 

– … że pierwsza gwiazdka, kiedy już oznajmi porę rozpoczęcia wigilii, spada na Ziemię. – Kontynuował Zenek. Światło odbijało się od jego oczu. Wyglądało to tak, jakby tańczyły w nich płomyki pasji. – Gwiezdny pył podobno bije na głowę wszystko, co kiedykolwiek braliśmy. Tak bym chciał, żeby taka gwiazda spadła mi na balkon. Starłbym ją na pył…

 

– Pierdolisz głupoty – powiedział Stefan, podnosząc się z fotela. – Maciek, usyp mi kreskę. Chęć mi się zrobiła od słuchania takich wymysłów.

A tu już świetny fragment. Jest dialog, scena, to właśnie dobrze czytać. heart

 

Przy okazji – fajne legendy dla narkomanów. Gwiazda, którą można utrzeć na proszek do wciągania. Pomysł rewelacyjny. :D

 

Podniósł się z trudnością

trudem

 

Jest i gwiazda! Tak myślałam, więc naprawdę duży plus dla Ciebie za wprowadzenie cienia. :)

 

ale jedynie, co jakiś czas pobłyskiwała.

ale jedynie co jakiś czas pobłyskiwała.

 

załamanie, czy kąt istnieje

załamanie czy kąt, istnieje

 

Może by krzyknął,

Podmiot uciekł.

 

Fajnie budujesz napięcie. Jedynie szkoda, że nie opisałeś dłużej pyłowego odlotu, bo wygląda dość podobnie do ziemskich narkotyków, a ciekawa byłaby inna opcja.

Za to cień przypominający creepy renifera – pomysłowe.

 

prędko przeszedł do łazienki obok.

Dwie łazienki? To może ta pierwsza to toaleta?

 

Końcówka zacna. Renifer Mikołaja z koszmarów, niezłe. Naprawdę niezłe. Czytałam w napięciu, podobało mi się. ;)

Ja tam jestem za takimi świętami. Dobra odmiana. Samotni narkomani też mają swoje święta – takie, na jakie zapracowali.

 

Pozdrawiam,

Ananke

 

P.S. Klikam. :)

Hej Ananke, 

 

dzięki za wpadnięcie! 

 

Błędy poprawię jeszcze dzisiaj. Jeszcze mam listę tych, które znalazła Reg więc będę mieć, co robić. 

Hehe, pewnie już ci to mówiłem, ale lubię te twoje komentarze z oceną "na bieżąco". 

 

Pozdrawiam, dzięki za klika :)) 

Kto wie? >;

Reg i Ananke,

 

poprawione!

 

Coś mi tu nie pasuje. Jest na sali specjalista? Bo mi się to widzi raczej bez przecinka.

Zostawiłem jedynie to, bo ja również nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że jest w dobrym miejscu.

 

Pozdrawiam, dzięki za poświęcony czas :))

Kto wie? >;

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Witam Jury 0.0

Kto wie? >;

Fajny pomysł ze świątecznym narkotykiem. I jego skutki, względnie tripowe haluny też ciekawe. Ten krwiożerczy renifer przemawia do wyobraźni…

Ale jak trzeba mieć nawalone we łbie, żeby wciągać pierwszą lepszą napotkaną substancję, bo tak głosi czyjeś opowiadanie…

Czytało się przyjemnie.

Babska logika rządzi!

Hej Finkla, 

 

dzięki za przeczytanie. Renifer również jest moim faworytem. 

 

Pozdrawiam 

Kto wie? >;

Hehe, pewnie już ci to mówiłem, ale lubię te twoje komentarze z oceną "na bieżąco". 

Cieszę się. heart

Ja też angel

Kto wie? >;

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Cieszę się :)) 

Kto wie? >;

Bardzo płynnie się czytało, na plus też bardzo wyraziste i ładnie nakreślone pomysły (np. renifer). Obecność narkotycznych wizji (tu w dużej mierze narzuconych przez konkurs) zwykle do mnie nie przemawia, ponieważ jednocześnie pozwala autrowi na wszystko, jak i osłabia ogólny wydźwięk. Dla dobra oceny intepretuję więc treść w taki sposób, że wszystko działo się naprawdę :)

Hej!

 

Dzięki za przeczytanie i miłe słowa.

Płynność to w dużej mierze zasługa betujących (dzięki wam!)

 

Pozdrawiam

Kto wie? >;

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Witamwink

Kto wie? >;

Podkręciłbym jeszcze halucynację po gwiezdnym pyle ;) Choć i tak jest dobrze. Fajnie zbudowałeś grozę zbliżającego się narkotycznego renifera.

 

Jedno czepialstwo (totalna pierdoła):

 

Po chwili kończyna renifera zmieściła się w powstałym wyłomie.

Ta kończyna mi tu nie pasuje. Może jakiś synonim?

 

Powodzenia :)

Hejo,

 

Może łapa tylko że renifery nie mają łap? Kopyto też nie no bo ma pazury więc tak średnio. Hmm… ramię? 

 

Dzięki za wpadnięcie, 

 

Pozdrawiam 

Kto wie? >;

Noga?

Babska logika rządzi!

Dziwne to zdanie. Nie wiadomo z której strony się za nie zabrać. 

Kto wie? >;

Cześć, Skryty!

Dziękuję za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Tekst bardzo solidnie osadzony w Świętach Bożego Narodzenia, a hasło „Wciąganie gwiezdnego pyłu” potraktowane dosłownie (i to nie zarzut). Gorzej wychodzi z samym Horrorem – jest w tym tekście trochę absurdu, trochę też zabawnych momentów, choć elementy horroru oczywiście też się pojawiły.

Bohaterowie trochę stereotypowi, troszkę zabrakło mi fajniejszego ich zbudowania. Do lepszego wybrzmienia zabrakło mi też zbudowania napięcia – pisałeś o cieniu, odgłosie na parapecie i szkoda, że nie pociągnąłeś tego bardziej, a poszedłeś w aż nazbyt dokładny opis stwora. Muszę przyznać, że sam pomysł na gwiezdny pył i jego konsekwencje podobał mi się.

Jeśli chodzi o wykonanie, to nie wiem, czy nie poszedłeś w zbyt potoczne brzmienie narratora. To trochę też osłabiło powagę tekstu i przesunęło klimat w stronę mało poważną, trochę absurdalną.

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hejo, 

racja może za bardzo odsłoniłem karty. Przecież boimy się tego czego nie znamy. 

Dzięki za komentarz i za zorganizowanie konkursu. Było super! 

Pozdrawiam 

Kto wie? >;

Ja mam podobnie jak Cezary, nie czułem horroru, za to poczucia humoru autorowi nie brakło, i to b. dobrze. Tekst uważam za udany.

Cześć! 

Dzięki za wpadnięcie.

To dobrze że udany :)) 

Kto wie? >;

Cześć skryty!

Muszę przyznać, że tekst mnie jakoś nie kupił. Wychodzisz od małej scenki „zapoznawczej”, co samo w sobie jest całkiem częstą praktyką, ale znaczna część tego obrazka zahacza o infodump. Dostajemy dużo informacji o bohaterach w zbitej formie, która nijak nie wpływa na emocje czytelnika. Podobna budowa tych zdań (zaczynają się tak samo, czasownikiem o dokładnie takiej samej odmianie) mogłaby robić wrażenie celowej, dla podkreślenia pewnych informacji, może przy dwóch zdaniach, ale nie przy sześciu.

Jeśli chodzi o fabułę, w sumie całkiem w porządku pomysł z gwiazdą i z morderczym reniferem, choć nie wydawał mi się bardzo oryginalny, a i nie mogłam jakoś przestraszyć się malowanego przez Ciebie obrazu.

Przyczyny doszukiwałabym się w bohaterach, którzy jawią mi się jako dość nudni. Mamy trzech narkomanów, niespecjalnie się od siebie różniących, wypierających swój problem z używkami. Nie wiemy o nich za wiele, poza tym, że jeden opowiadał legendy, a inny miał kupować prezenty świąteczne. Mojej sympatii czy zaciekawienia nie kupił też główny bohater tym, że gwiazdę natychmiast, bez zastanowienia, starł na tarce. Co za tym idzie, ciężko mu jakkolwiek kibicować.

W tekście pojawia się również sporo scen, nazwijmy to dyplomatycznie, niezbyt apetycznych. I jasne, to też jest dozwolone, ale takie elementy – one szczególnie – muszą czemuś służyć. Tutaj za to nie mam poczucia, że spływające po lustrze gluty służą czemukolwiek. Odnoszę wrażenie, że miały tylko szokować i nie za bardzo im to w mojej opinii wyszło.

No, ale żeby nie było tak pesymistycznie – hasło konkursowe jest za to w tekście wykorzystane od początku do końca. Podoba mi się też końcówka z Mikołajem lądującym na dachu, bo jest fajnym haczykiem.

Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Heja, 

 

to ja dziękuję za zorganizowanie takiego fajnego konkursu :)) 

Twój komentarz fajnie ocenia moje opowiadanie analizując każdy aspekt. Przynajmniej dobrze że Mikołaj się spodobał, mi też podoba się ten moment. 

Jeszcze raz dzięki za konkurs. 

Pozdrówka

Kto wie? >;

Cieszę się i mam nadzieję, że się na coś opinia przyda. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Każda opinia jest przydatna :)) 

Kto wie? >;

Nowa Fantastyka