- Opowiadanie: adam_c4 - Trzecia noga

Trzecia noga

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Trzecia noga

 07.12.3211

 

 

Wiel­ce Sza­now­ny Panie P!

 

Piszę w od­po­wie­dzi na Pań­skie ogło­sze­nie. Ale na samym po­cząt­ku, zanim jesz­cze się przed­sta­wię i od­nio­sę do pro­po­zy­cji, chciał­bym dać wyraz memu zdu­mie­niu. Licz­ba ko­rzyst­nych zbie­gów oko­licz­no­ści, wio­dą­cych do chwi­li, w któ­rej kre­ślę ni­niej­sze słowa, jest iście zdu­mie­wa­ją­ca. Po pierw­sze – nie mam w zwy­cza­ju się­gać po pe­rio­dy­ki miesz­czą­ce ogło­sze­nia to­wa­rzy­skie. Po dru­gie – ja ge­ne­ral­nie stro­nię od prasy, czy­tu­ję ra­czej li­te­ra­tu­rę na­uko­wą, choć ona od­po­wia­da po­śred­nio za moje ka­lec­two, o czym jesz­cze wspo­mnę. Po trze­cie wresz­cie – jakie były szan­se na to że, kart­ku­jąc w kio­sku wia­do­me pismo, tra­fię aku­rat na TO ogło­sze­nie? Przy­znam, że czy­ta­łem je w kółko, nie wie­rząc wła­snym oczom. Na­zwa­nie tej sy­tu­acji nie­sa­mo­wi­tą jest tru­izmem, ale… tak, to nie­sa­mo­wi­te!

Parę słów o mnie: Na­zy­wam się Zorg i przy­sze­dłem na świat na Ziemi, moi ro­dzi­ce byli prze­sie­dleń­ca­mi, co na­pa­wa mnie dumą i wiel­kim uzna­niem dla ich od­wa­gi i pra­co­wi­to­ści. Wła­sny­mi mac­ka­mi wy­pra­co­wa­li dla sie­bie i swego miotu do­bro­byt. Względ­ny, nigdy się u nas nie prze­le­wa­ło… Cóż, nie­waż­ne. Wspo­mi­nam o tym dla­te­go, że w ogło­sze­niu do­kład­nie okre­ślił Pan Swe po­cho­dze­nie, więc za­kła­dam, że ta spra­wa jest dla Pana ważna.

Z wy­kształ­ce­nia i z za­wo­du je­stem na­ukow­cem, pro­wa­dzę ba­da­nia na ró­żo­wia­kach. Żadne eks­pe­ry­men­ty, zwy­kłe ob­ser­wa­cje. Taka praca wy­da­wać się może nudna, ale nie dla mnie. Ile­kroć wcho­dzę do re­zer­wa­tu, czuję dreszcz eks­cy­ta­cji, choć te nie­szczę­sne isto­ty nie są mnie już w sta­nie ni­czym za­sko­czyć. Ups, jakby co, to tego nie na­pi­sa­łem! Jesz­cze mi obe­tną fun­du­sze! :::)  

Pew­nie zwró­cił Pan uwagę na mój adres. Miesz­ka­my da­le­ko od sie­bie, ale mimo spo­rych kosz­tów wy­sył­ki pro­po­no­wa­ny przez pana układ i tak wy­cho­dzi nad wyraz ko­rzyst­nie! Na dobry po­czą­tek zna­jo­mo­ści prze­sy­łam Panu skó­rza­ny mo­ka­syn. Żadne to szew­skie dzie­ło sztu­ki, zwy­kły but z sa­lo­nu DDD, ale po­rząd­ny.

Pro­szę wy­ba­czyć, ale przej­dę do kon­kre­tów – czy bę­dzie­my roz­li­czać się na bie­żą­co, czy na za­sa­dzie wy­mia­ny „but za but”? Panu po­zo­sta­wiam de­cy­zję. Na wszel­ki wy­pa­dek za­łą­czam do prze­sył­ki pa­ra­gon.

Cze­kam z nie­cier­pli­wo­ścią na Pań­ską od­po­wiedź!

PS. Stra­ci­łem nogę w wy­pad­ku, wsze­dłem pod tram­waj. Byłem po­grą­żo­ny w lek­tu­rze pew­nej zaj­mu­ją­cej książ­ki i bach – nie­mal za­czy­ta­łem się na śmierć. Nie­zgrab­ny żart, ale za­wsze to żart; dzi­siaj, po wielu la­tach, po­tra­fię już się z tego śmiać, choć tra­gicz­ne zda­rze­nie i jego kon­se­kwen­cje… Zresz­tą, co ja będę pisał, prze­cież Pan też to prze­szedł.

PS2. Wy­star­czy­ło­by, żebym stra­cił w wy­pad­ku lewą nogę, a nie prawą. Albo pan prawą, nie lewą. Albo roz­mia­ry na­szych stóp by się róż­ni­ły… Nie­sa­mo­wi­te!

PS3. Nie wiem, czy Pań­ska od­po­wiedź na­dej­dzie do mnie jesz­cze w tym roku. Jeśli nie, to już teraz za­łą­czam ser­decz­ne ży­cze­nia: We­so­łych Świąt!

 

Z wy­ra­za­mi sza­cun­ku

Zorg

 

 

21.12.3211

 

Drogi Po­że­ra­czu!

 

Przy­znam, że pi­sząc po­wyż­sze słowa sze­ro­ko się uśmiech­ną­łem. „Po­że­racz”!

To do­praw­dy wy­jąt­ko­we! W li­ście wspo­mi­nasz, że po­cho­dzisz z Tral­man­drii. Czy to zwy­czaj­ne imię dla miesz­kań­ców tam­tych stron? Wy­bacz, od­zy­wa się moja ba­daw­cza na­tu­ra, po­sta­ram się nie być nadto wścib­ski :::)

But, który byłeś ła­skaw mi przy­słać, pa­su­je jak ulał! Cie­pły, wy­god­ny, a nade wszyst­ko ele­ganc­ki! Na­pisz, pro­szę, gdzie go na­by­łeś. Jeśli w ja­kiejś sie­ciów­ce, to chęt­nie się na nią prze­rzu­cę. Jeśli zle­ci­łeś jego wy­ko­na­nie rze­mieśl­ni­ko­wi, to cóż – naj­pro­ściej bę­dzie, jeśli za niego za­pła­cę, bo z pew­no­ścią nie był tani. Prze­myśl, pro­szę, spo­sób, w jaki mamy się roz­li­czać, bo na tę porę z pew­no­ścią je­stem Twoim dłuż­ni­kiem i zo­sta­nę nim aż do Bo­że­go Na­ro­dze­nia, choć to po­dob­no przy­no­si pecha! W ten prze­sąd wie­rzy­li nie­gdyś ró­żo­wia­ki. Dawno temu, bo teraz ra­czej nie ob­cho­dzą świąt. Je­dy­nie w Afry­ce, w od­le­głych re­zer­wa­tach, świę­tu­ją aku­rat w grud­niu. Bo ory­gi­nal­nie Boże Na­ro­dze­nie ob­cho­dzo­no wła­śnie pod ko­niec tego mie­sią­ca. A więc naj­bliż­sze świę­to jest tym, na­zwij­my to, „pra­wo­wi­tym”.

Przy­znam Ci, że nie prze­pa­dam za gru­dnio­wym BN, choć kocham zimę. Tego roku spa­dło dużo śnie­gu. Lubię sie­dzieć w oknie, ści­ska­jąc w macce szklan­kę z ko­nia­kiem, i w świe­tle la­tar­ni ob­ser­wo­wać lot płat­ków, które suną ku ziemi, by roz­pu­ścić swą wy­jąt­ko­wość w za­le­ga­ją­cej wszę­dzie bia­łej masie. Jest w tym coś doj­mu­ją­co smut­ne­go i krze­pią­ce­go za­ra­zem, dziw­ne to uczu­cie.

Wczo­raj wy­bra­łem się do cen­trum han­dlo­we­go. Wszę­dzie stoją już cho­in­ki, nie­któ­re na­praw­dę im­po­nu­ją­ce i pięk­nie ustro­jo­ne, ze skle­po­wych wi­tryn wy­le­wa się ogrza­na świa­tłem lam­pek czer­wień i zie­leń. Nie ma chyba bran­ży, która nie pró­bo­wa­ła­by zwięk­szyć teraz ob­ro­tów. Su­ge­ru­je się nam, że nad­szedł czas nie tylko na zakup pre­zen­tów, ale i na uzu­peł­nie­nie bi­blio­tecz­ki, gar­de­ro­by, kre­den­su… „Czy je­steś gotów na wi­gi­lię”? – gło­sił napis na pla­ka­cie, a po­ni­żej, na wy­staw­ce peł­nej waty i ko­lo­ro­wych bom­bek, por­ce­la­no­wa za­sta­wa dla dwu­na­stu osób. Jak dla mnie to o je­de­na­ście za dużo. No i nie uży­wam por­ce­la­ny. W ogóle nie jadam w wi­gi­lię. Zna­czy jadam, ale byle co. W ze­szłym roku ku­pi­łem sobie mie­lon­kę, choć je­dze­nie mięsa w ten dzień po­dob­no przy­no­si pecha.

A Ty? Czy spę­dzasz ten czas z bli­ski­mi? Prze­pra­szam, ale po­zwo­lę sobie za­uwa­żyć, że z Two­jego listu bije jakiś taki chłód, smu­tek. Po­chod­na sa­mot­no­ści?

Za­kła­da­łem, że listy będą le­d­wie do­dat­kiem do prze­sy­łek z bu­ta­mi, tym­cza­sem spójrz tylko – strasz­nie się upi­sa­łem, a żad­ne­go buta nie za­łą­czam. Nie chcę się wy­głu­pić ja­kimś tanim lacz­kiem. Z nie­cier­pli­wo­ścią cze­kam na od­po­wiedź!

 

Po­zdra­wiam

Zorg

 

 

04.01.3212

 

Po­że­ra­czu!

 

My­śla­łem, że to żart, oczy­wi­ście. Kiep­ski, ale cóż – różne cho­dzą po tym świe­cie isto­ty, roz­ma­ite mają po­czu­cie hu­mo­ru. W tym roku po­sta­no­wi­łem ubrać cho­in­kę. Zro­bi­łem to w Wi­gi­lię, nie nad ta­le­rzem z mie­lon­ką, o nie, przy­rzą­dzi­łem sobie barszcz z uszka­mi i rybę. Humor mia­łem dobry jak nigdy. Twój list wy­cią­gną­łem ze skrzyn­ki w samo Boże Na­ro­dze­nie i cóż, dobry humor po­szedł precz, świę­ta ze­psu­te. Po co ja to piszę? Prze­cież Ty albo tego nie czy­tasz, albo nic nie ro­zu­miesz. Czy z moich li­stów nie wy­ni­ka, że je­stem isto­tą wy­kształ­co­ną?! Jak my­ślisz, jak mo­głem za­re­ago­wać na to wszyst­ko?!

Od razu po­gnałem do swojego in­sty­tu­tu. Gdyby ktoś się do­wie­dział, to wiesz, jak wpły­nę­ło­by to na moją re­pu­ta­cję?! Czy­tu­jesz „Mul­ti­na­tio­nal Geo­gra­phic”? O co ja pytam, Ty co naj­wy­żej trzy­masz w mac­kach pro­gram te­le­wi­zyj­ny albo ten durny „Twój ko­smos”, w któ­rym za­mie­ści­łeś swoje ogło­szon­ko! W po­waż­nej pra­sie, uzna­nym pe­rio­dy­ku, po­ja­wił się ar­ty­kuł o mnie: „Wiel­ki przy­ja­cie­lem Zie­mian”! Wła­śnie – „ZIE­MIAN”, tak ich tam na­zy­wa­no, cóż to w ogóle za par­szy­we słowo: „ró­żo­wiak”?? I teraz wy­obraź sobie, że ktoś od­kry­wa, co no­si­łem na nodze!

W in­sty­tu­cie mam do­bre­go ko­le­gę la­bo­ran­ta, mogę li­czyć na jego dys­kre­cję. Nie mógł uwie­rzyć, kiedy po­pro­si­łem go o eks­per­ty­zę. Oczy­wi­ście nie po­ka­za­łem mu Two­je­go listu, w któ­rym, tą swoją po­ża­ło­wa­nia godną skład­nią, chwa­lisz się wy­pra­wą na „po­lo­wa­nie”.

Sam nie wiem, czy ten ko­le­ga był jesz­cze na lek­kim kacu po ro­dzin­nym zjeź­dzie, czy już my­ślał o syl­we­stro­wym wy­pa­dzie w góry, a może szok zwy­czaj­nie był tak duży, że tylko spra­wiał wra­że­nie, jakby nic go to wszyst­ko nie obe­szło. „Skóra ró­żo­wia­ka, na bank” – od­parł, jak gdyby nigdy nic, ob­ra­ca­jąc but w rę­kach. – „Fa­cho­wa ro­bo­ta”.

Mor­der­co! My­ślisz, że skoro prawo zezwala na krzyw­dze­nie Zie­mian, to można ich za­rzy­nać i szyć sobie z nich buty?!?! Kusi mnie, by pójść na po­li­cję, bo wąt­pię, że po­lo­wa­łeś w se­zo­nie, na prze­zna­czo­nym do tego te­re­nie! A może wy­kra­dłeś ja­kie­goś nie­szczę­śni­ka z re­zer­wa­tu, co?!

 

Zorg

 

 

05.01.3212

 

Drogi Po­że­ra­czu!

 

List ten po­sy­łam w ślad za po­przed­nim. Wy­bacz, po­nio­sło mnie. To chyba przez te zi­mo­we świę­ta. Gdy­by­śmy wy­mie­nia­li ko­re­spon­den­cję mie­siąc wcze­śniej albo póź­niej, wa­żył­bym słowa.

Nie mia­łem prawa na­zwać Cię mor­der­cą, osta­tecz­nie to tylko lu­dzie, nie ko­smi­ci. Tak, na­pi­sa­łem to, choć ten punkt wi­dze­nia jest mi tak na­praw­dę obcy. Wy­cho­wa­no mnie w po­sza­no­wa­niu dla istot pół­ro­zum­nych. Za­szcze­pi­li mi to ro­dzi­ce – wy­gna­ni z wła­snej pla­ne­ty, tutaj zna­leź­li swój nowy dom i po­ko­chaw­szy to miej­sce au­to­ma­tycz­nie ob­da­rzy­li uczu­ciem wszyst­kie tu­tej­sze ga­tun­ki. Choć, co przy­zna­ję z żalem, kilku nie­wol­ni­ków zgi­nę­ło przy bu­do­wie na­sze­j chaty, a jeden z nich skoń­czył na stole, pa­ra­pe­tów­ka była ponoć hucz­na. Ale zo­staw­my to.

Wy­bra­łem się do DDD i na­by­łem naj­droż­szą parę pół­bu­tów, jaką mieli. Wciąż nie wiem, czy je­ste­śmy kwita, jak to oce­nić? Tak czy ina­czej pra­gnę pod­trzy­mać naszą ko­re­spon­den­cję oraz wy­mia­nę obu­wia, ale, bar­dzo pro­szę, nie przy­sy­łaj mi wię­cej wła­sno­ręcz­nie szy­tych butów. Szyj je, pro­szę, tylko dla sie­bie. Nie, naj­le­piej w ogóle ich nie szyj! Raz jesz­cze prze­pra­szam. Cze­kam na Twoją od­po­wiedź.

 

Po­zdra­wiam

Zorg

 

 

2.03.3212

 

Drogi Po­że­ra­czu!

 

Rany, od czego tu za­cząć. Może od końca, bo potem jesz­cze za­po­mnę: życzę Ci we­so­łych wio­sen­nych świąt Bo­że­go Na­ro­dze­nia. Te wio­sen­ne lubię chyba naj­bar­dziej. Przy­ro­da budzi się do życia, a ra­czej zmar­twych­wsta­je, śnie­gu już pra­wie nie ma, znów wszy­scy są dla sie­bie życz­liw­si, a skle­py za­chę­ca­ją do wy­da­wa­nia pie­nię­dzy… Przy­znam, że w tym roku ule­głem tra­dy­cji i ku­pi­łem sobie wiel­kie­go cu­kro­we­go ba­ran­ka. Zgod­nie z oby­cza­jem za­wie­si­łem go na cho­in­ce głową w dół i ob­li­zu­ję sie­dem razy dzien­nie, naj­pierw od zadu po łeb, potem od ucha do ucha, przez co robi się coraz mniej­szy i brzyd­szy. I pomyśleć, że Ziemianie niegdyś czcili to zwierzę – słabe, po­kor­ne, ła­god­ne. Co skła­nia­ło ich, by padać przed nim na ko­la­na? Żeby to jesz­cze pró­bo­wa­li się do niego upodob­nić, ale nie, wprost prze­ciw­nie. Po­win­ni byli ra­czej od­da­wać po­kłon sza­ka­lo­wi albo ja­strzę­bio­wi.

Po­do­bał mi się Twój ostat­ni list. Pro­sty, szcze­ry, pi­sa­ny cią­giem bez choć­by jed­ne­go znaku przy­stan­ko­we­go, co po­ka­zu­je, jak wiel­ka była Twoja pasja w chwi­li jego two­rze­nia. Przy­znam jed­nak, że nie wiem, co są­dzić o tym, co na­pi­sa­łeś we frag­men­cie po­świę­co­nym po­lo­wa­niom: „Muszę to robić bo jesz­cze zro­bie coś złego za­bi­je ko­smi­tę”. To dow­cip, tak? A może jakiś za­po­mnia­ny idiom, takie po­wie­dzon­ko?

Ręka mi drży, ale trud­no. Po­że­ra­czu, muszę za­py­tać wprost: czy Ty na­praw­dę straci­łeś nogę? Bo przy­zna­ję, że kiedy pi­szesz o tym, jak śle­dzisz „zwie­rzy­nę”, kro­cząc po­śród cieni, sta­jąc się „nie­wi­dzial­nym jak po­wie­trze” (ładne po­rów­na­nie!), to jakoś nie wy­obra­żam sobie, abyś mógł to czy­nić na wózku elek­trycz­nym. Rów­no­cze­śnie nie wiem, czemu miał­byś za­miesz­czać nie­praw­dzi­we ogło­sze­nie, chyba że po pro­stu szu­ka­łeś kogoś, komu mógł­byś po­chwa­lić się swo­imi „wy­ro­ba­mi”… Wy­bacz, że wprost za­rzu­cam Ci pi­sa­nie nie­praw­dy, ale to dla mnie bar­dzo ważne. Myślę, że dzie­le­nie się bu­ta­mi, choć istotne z eko­no­micz­ne­go punk­tu wi­dze­nia, sta­no­wi­ło dla mnie tak na­praw­dę tylko część ko­rzy­ści, które mia­łem na­dzie­ję wy­nieść z na­szej ko­re­spon­den­cji. Cho­dzi rów­nież o zyski nie­oczy­wi­ste, o dzie­le­nie się do­świad­cze­nia­mi. Chciał­bym wie­dzieć, czy Ty rów­nież… Te wszyst­kie cierpienia! Czy da­rzy­łeś kie­dy­kol­wiek uczu­ciem ko­bie­tę, wie­dząc, że nic z tego nie bę­dzie, boś ka­le­ka? Czy mu­sia­łeś marznąć na przy­stan­ku, cze­ka­jąc aż po­ja­wi się au­to­bus z rampą?! Wresz­cie – czy ku­pi­łeś kie­dy­kol­wiek parę butów ze świa­do­mo­ścią, że jeden z nich trze­ba bę­dzie po pro­stu wy­rzu­cić, bo co komu, poza Tobą, po jed­nym bucie…? To trud­ne. Wciąż bar­dzo trud­ne.

PS. Wy­bacz, że su­ge­ro­wa­łem Ci kłu­sow­nic­two. Tak, wiem, że na te­re­nie Pod­la­sia i Po­je­zie­rza Ma­zur­skie­go można w se­zo­nie po­lo­wać na Zie­mian.

PS2. Co ro­zu­miesz pod po­ję­ciem „pod­nie­ce­nie”, które, jak wy­zna­łeś, czu­jesz w trak­cie po­lo­wa­ń?

PS3. Mam na­dzie­ję, że trze­wik wpa­su­je się w Twoje gusta.

PS4. Raz jesz­cze – we­so­łych świąt wio­sen­ne­go Bo­że­go Na­ro­dze­nia!

 

Po­zdra­wiam

Zorg

 

 

01.06.3212

 

 

Drogi Po­że­ra­czu!

 

Mar­twi­ło mnie Twoje dłu­gie mil­cze­nie. Ostat­ni list po­sła­łem Ci na wio­snę, za­łą­cza­jąc ży­cze­nia świą­tecz­ne, tym­cza­sem patrz – ko­lej­ne świę­ta za pasem.

Wy­da­je mi się, że je­stem dość obyty i nie­wie­le rze­czy jest mnie w sta­nie za­sko­czyć, ale czy­ta­jąc o Twych tech­ni­kach, prze­cie­ra­łem oczy ze zdu­mie­nia. Wnyki i ka­ra­bi­nek snaj­per­ski, kto by po­my­ślał. A więc każde ogra­ni­cze­nie można obejść. Dzię­ku­ję, że roz­wia­łeś wąt­pli­wo­ści do­ty­czą­ce Twego inwalidztwa. Ładny Ci wy­szedł ten ry­su­nek, przed­sta­wia­ją­cy pe­cho­we po­lo­wa­nie, pod­czas któ­re­go stra­ci­łeś nogę. Inne ry­sun­ki też bar­dzo ładne. Nie mu­sisz ich wię­cej przy­sy­łać.

To miłe, że pod­su­wasz re­cep­ty na przy­kre kwe­stie, o któ­rych wspo­mnia­łem – jak za­uwa­ży­łeś, mi­łość można sobie kupić (choć to nie do końca tak), za­miast au­to­bu­su wy­brać tak­sów­kę albo po pro­stu je­chać na wózku, a pro­blem wy­rzu­ca­nia zbęd­ne­go obu­wia już mnie nie do­ty­czy, odkąd się znamy. No tak :::)

Mam na­dzie­ję, że do­brze się czu­jesz. Nie ro­zu­miem, co mia­łeś na myśli, pi­sząc o pa­no­wa­niu Marsa, nad­cho­dzą­cym cza­sie mie­cza i po­gar­dy, że­la­znych ró­zgach i opie­czę­to­wa­nych drzwiach. No i nie wiem też, co to zna­czy, że „przyniesiesz ze­mste”. Nie jesteś aby chory, może prze­zię­bi­łeś się na po­lo­wa­niu? Mie­rzy­łeś sobie tem­pe­ra­tu­rę?  

Dzię­ku­ję Ci za adi­da­sa, widzę, że jed­nak prze­ko­na­łeś się do DDD. Przy­znam, że nie noszę obu­wia spor­to­we­go, ale ten but jest nawet ładny, sądzę, że mi po­słu­ży.

PS. Po­trak­tuj to luźno – nie my­śla­łeś może, aby po­szu­kać sobie in­ne­go hobby?

PS2. Dzię­ku­ję za doprecyzowanie natury owego „pod­nie­ce­nia”. Py­ta­łeś, czy ja też tak mie­wam. Nie, nie mie­wam, to uczu­cie to­wa­rzy­szy mi w zgoła in­nych sy­tu­acjach.

 

Ści­skam

Zorg

 

 

18.06.3212

 

 

Drogi Po­że­ra­czu!

 

We­so­łych let­nich świąt Bo­że­go Na­ro­dze­nia! Żar leje się z nieba, a my znów gnamy do skle­pów i przy­stra­ja­my drzew­ka. Pa­nien­ki wiją wian­ki, a ka­wa­le­ro­wie sta­wia­ją sza­ła­sy i gro­ma­dzą opał na ca­ło­noc­ną bie­sia­dę! Wszy­scy się ra­du­ją i przy­zna­ję, że ta ra­dość udzie­la się rów­nież mnie.

Dzi­siaj kró­ciut­ko, bo, kur­czę, przy­znam Ci się – mam wieczorem rand­kę. Nie robię sobie wiel­kich na­dziei, ale kto wie?

Prze­sy­łam Ci la­kie­rek. Drugi już jest na mojej sto­pie, oby przy­niósł mi szczę­ście!

PS. Z ra­do­ścią przyj­mu­ję Twoją de­kla­ra­cję, że je­steś zdro­wy. Ale to nie tak, jak pi­szesz, że tak na­praw­dę to wszy­scy inni są cho­rzy. Na wio­snę tak, można użyć ta­kie­go uogól­nie­nia, ale już dawno po se­zo­nie gry­po­wym.

 

Ści­skam

Zorg

 

 

05.12.3212

 

 

Drogi Po­że­ra­czu!

 

No i znów, pi­sząc do Cie­bie, nie wiem, od czego za­cząć. A więc uciek­nę do przo­du – życzę Ci we­so­łych świąt Bo­że­go Na­ro­dze­nia. To już pra­wie rok od pierw­sze­go listu. Chcia­ło­by się na­pi­sać, że szyb­ko zle­cia­ło, ale to nie by­ła­by praw­da. Nie w moim przy­pad­ku. Mnie wszyst­ko się dłuży, wiesz? 

Mam na­dzie­ję, że Cię nie za­sy­pa­ło, u mnie spa­dła cała masa śnie­gu. Cho­le­ra, po co o tym piszę?  Przej­dę do rze­czy, sta­wia­jąc na aser­tyw­ność. A więc: Twoje za­rzu­ty uwa­żam za nie­spra­wie­dli­we. To, że zła­ma­łeś nogę w prze­sła­nym prze­ze mnie la­kier­ku, wcale nie jest moją winą. Sam mo­głeś spraw­dzić, czy po­de­szwa się nie śli­zga. Przy­kro mi, że to zda­rze­nie po­krzy­żo­wa­ło Ci plany, ale nie je­stem za to od­po­wie­dzial­ny, czy cho­ciaż­by współ­od­po­wie­dzial­ny.

A tak poza tym – kto się tak stroi na po­lo­wa­nia? Na­pi­sa­łeś, że do nie­szczę­ścia do­szło, kiedy wsta­wa­łeś z wózka, żeby przy­tro­czyć doń ła­dun­ki wy­bu­cho­we. To też mnie za­sta­na­wia – nie znam się na tej Two­jej dia­bel­skiej, łowieckiej pi­ro­tech­ni­ce, więc nie wiem, czy taki ła­du­nek może za­wil­gnąć, ale chyba bez­piecz­niej by­ło­by go trzy­mać w ja­kimś ple­ca­ku, co? Nie chcesz chyba, razem z tym cho­ler­stwem, wy­le­cieć w po­wie­trze?!

Ro­zu­miem, że z po­lo­wa­nia nici, więc prze­sy­łam Ci… nici! A raczej włóczkę. I szy­deł­ko. Tak, drogi Po­że­ra­czu, skoro i tak je­steś uzie­mio­ny, bo, jak wspo­mnia­łeś, ze zła­ma­ną nogą mu­sisz prze­ło­żyć „swoje plany”, to w mię­dzy­cza­sie zaj­mij się dzier­ga­niem!

PS. Nie myśl sobie, że z Cie­bie kpię, szy­deł­ko­wa­nie to świet­ne za­ję­cie, sam wkrę­ci­łem się jakiś czas temu. Na dowód, jak do­brze mi idzie, prze­sy­łam Ci nie buta, ale wy­ko­na­ną przeze mnie skar­pe­tę. Nie lubię się chwa­lić, ale re­ni­fer wy­szedł pierw­szo­rzęd­ny, nie uwa­żasz? 

 

Twój

Zorg

 

 

18.12.3212

 

 

Drogi Po­że­ra­czu!

 

No patrz, zło­ży­łem Ci już ży­cze­nia, bo nie spo­dzie­wa­łem się ry­chłej od­po­wie­dzi, a Ty spra­wi­łeś mi miłą nie­spo­dzian­kę i od­pi­sa­łeś bły­ska­wicz­nie. Mało, że od­pi­sa­łeś!

Skar­pe­ta, którą wy­dzier­ga­łeś, jest prze­pięk­na! To żadne tanie po­chleb­stwo kie­ro­wa­ne do no­wi­cju­sza, by się nie zra­żał; słowo daję, że stwo­rzy­łeś małe dzie­ło sztu­ki, bez dwóch zdań masz ta­lent. Mi­ko­łaj wy­glą­da jak żywy! A te sanie, te elfy! Cudo!

W mijającym roku do­star­czy­łeś mi masę prze­róż­nych wra­żeń, Po­że­ra­czu. Cie­szę się, że już nie cho­wasz urazy. Ale jesz­cze bar­dziej cie­szy mnie to, że w końcu po­sta­no­wi­łeś zmie­nić hobby, co kie­dyś Ci su­ge­ro­wa­łem. „Nie bede za­bi­jał chce zyc i dzier­gać” – aż mnie kusi, żeby opra­wić sobie to pięk­ne zda­nie w ramkę i po­wie­sić na ścia­nie!

A więc co? Od teraz prze­sy­ła­my też sobie skar­pe­ty? Mam pro­po­zy­cję, aby­śmy dzier­ga­li je sobie na świę­ta. A przy­naj­mniej raz do roku, na to zi­mo­we, „pra­wo­wi­te” Boże Na­ro­dze­nie!

PS. Cie­ka­we, z czego wzię­ła się nazwa dla świąt? I dla­cze­go nie­gdyś ob­cho­dzo­ne je tylko raz w roku? Że niby Bóg się miał na­ro­dzić? Chyba nie do­słow­nie? No cóż, w końcu wy­my­ślili to Zie­mia­nie, któ­rzy mają na koncie równie do­słow­ne określenia jak choćby ,,pta­sie mlecz­ko”!

PS2. To chyba na­zbyt śmia­ła su­ge­stia, ale kto wie – może w przy­szłym roku bę­dzie­my świę­to­wać wspól­nie? Jakby co, to już teraz za­pra­szam do sie­bie!

PS3. No to raz jesz­cze – We­so­łych Świąt!

 

Twój

Zorg

Koniec

Komentarze

Zastanawiam się, które Boże Narodzenie lubię najbardziej, ale chyba to zimowe. Jak to różowiak!

Ściskam macki autorze, bo zaskoczyłeś mnie dokumentnie. Podoba mi się i epistolarna forma, dowcip i groza. Ciekawe jest i to, że musiałam sama wymyślić sobie, co odpisał nowy miłośnik robótek ręcznych!

Super.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Zabawne i absurdalne. Na początku zastanawiałem się, jak uda Ci się zamienić buta na skarpetę. I świetnie sobie z tym poradziłeś. Sprytnie obnażyłeś Zorga, który mimo prób ukrycia i udawania oburzenia na brzydkie hobby swojego listowego rozmówcy, wyraźnie był nim zafascynowany. Albo i nawet jakieś głębsze uczucia tu się zrodziły.

 

Pozdrawiam

 

Cześć Adamie!

 

Bardzo podobał mi się Twój tekst. Po dwóch pierwszych listach byłem gotów formułować zarzut, że brakuje korespondencji od Pożeracza, ale… Ale później zrozumiałem, że Twoja koncepcja jest lepsza. Podczas lektury szare komórki intensywnie pracowały nad “odtworzeniem” listów P. Przyjemne czytelnicze doznanie :)

 

Przepraszam, ale pozwolę sobie zauważyć, że z Twoich listów bije jakiś taki chłód, smutek. Pochodna samotności?

Cytat jest z drugiego listu Zorga. Czyli Pożeracz w odpowiedzi na pierwszy list wysłał kilka swoich, czy wkradła się omyłka? :)

 

Opowiadanie było zabawne, ale zdecydowanie nie komediowe. Chociaż przyznam, że w kilku miejscach szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy.

 

Pojutrze wrócę z klikiem do biblio, pozdawiam! :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hej 

adam_c4

 

Opowiadanie epistolarne jest jednym z najnudniejszych (moim zdaniem) form opowiadania. Od zawsze taka forma mnie męczyła i unikałem opowiadań tak skonstruowanych. 

 

Ale chyba trafiałem na nieodpowiednie opowiadania, bo Twoje bardzo mi się podobało. Zachwyciła mnie postać Zorg, a jego korespondencja okazała się bardzo zajmująca. Zarówno troska o P jak i spostrzeżenia Zorga na temat ziemskich zwyczajów były zabawne i zaskakujące. Sam też nieraz zastanawiałem się nad nazwą “ptasie mleczko” :). 

 

Całość była na tyle ciekawa, że chętnie przeczytałbym listy Pożeracza i poznał całą znajomość z jego perspektywy :). 

 

Klikam i pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witam Adam!

 

Dołączam do grona osób, którym podoba się Twoje opowiadanie!

Po pierwsze, sam nie wpadłbym na pomysł wymieniania się butami. Chociaż jak o tym myślę, to chyba kiedyś kiedyś widziałem podobny motyw. Ale raczej nie w książce. Super pomysł!

Również styl w jakim listy są napisane bardzo mi podszedł – na luzie, jak z kolegą. Również hobby Pana Pożeracza nietuzinkowe, tak jak On sam, zdaje się.

Może kiedyś zobaczymy ciąg dalszy korespondencji :)

 

Pozdrawiam!

Witajcie, witajcie!

 

Ambush,

 

Ściskam macki autorze, bo zaskoczyłeś mnie dokumentnie.

 

Oddaję uścisk, cieszę się, że udało mi się zaskoczyć :) Bardzo dziękuję Ci za zgłoszenia!

 

AP,

…Zorga, który mimo prób ukrycia i udawania oburzenia na brzydkie hobby swojego listowego rozmówcy, wyraźnie był nim zafascynowany.

Tak, myślę, że Zorgiem targała masa sprzecznych uczuć, od skrajnej niechęci, do skrajnej fascynacji.

Dziękuję za wizytę!

 

cezary_cezary

Podczas lektury szare komórki intensywnie pracowały nad “odtworzeniem” listów P. Przyjemne czytelnicze doznanie :)

Fajnie, chciałem, żeby czytelnik dobrze się bawił, wyobrażając sobie listy drugiej strony.

Cytat jest z drugiego listu Zorga. Czyli Pożeracz w odpowiedzi na pierwszy list wysłał kilka swoich, czy wkradła się omyłka? :)

Ups, chyba początkowo było „z Twoich słów”, które bezrefleksyjnie zmieniłem na „z Twoich listów”. Dzięki za czujność :)

Miło mi, że zajrzałeś i kliknąłeś!

 

Bardjaskier,

 

dziękuję za wiele miłych słów, cieszę się, że moja próba zmierzenia się z opowiadaniem epistolarnym Cię przekonuje. 

Całość była na tyle ciekawa, że chętnie przeczytałbym listy Pożeracza i poznał całą znajomość z jego perspektywy :)

O, to by było wyzwanie :)

Dziękuję za klika i za lekturę!

 

mervedinh,

Dołączam do grona osób, którym podoba się Twoje opowiadanie!

:)

Po pierwsze, sam nie wpadłbym na pomysł wymieniania się butami. Chociaż jak o tym myślę, to chyba kiedyś kiedyś widziałem podobny motyw. Ale raczej nie w książce. Super pomysł!

Mnie to kiedyś uderzyło podczas wizyty w jakimś DD… tfu, CCC. Nagła myśl – cóż mają począć ci, którzy w tragicznych okolicznościach utracili nogę? Nie kupią sobie przecież jednego buta, a uszycie jednej sztuki najpewniej wyszłoby drożej niż kupno pary w sieciówce. Zastawiam się, czy ktoś, gdzieś, nie prowadzi takiej obuwniczej korespondencji, w której wymiana dobrami rzeczywiście może być tylko dodatkiem do wymiany doświadczeń, zawiązanej listownie przyjaźni. 

Dziękuję za wizytę, pozdrawiam!

Pomysłowo rozwiązny “problem” konkursowy. Przyjemnie się czyta listy Zorga, a jeszcze przyjemniej projektuje się to co napisał w swoich listach Pożeracz.

 

Jedyne o co bym się mógł przyczepić to długość, całość mogłaby być nieznacznie krótsza ;)

 

W każdym razie również klikam.

 

Powodzenia w konkursie :)

Cześć, grzelulukas!

Dzięki za lekturę, uwagi, no i klika :)

 

Pozdrawiam!

:::)

Слава Україні!

Muszę przyznać, że czytanie korespondencji bohatera było dziwnie fascynujące. Bardzo fajne pomysły, zabwno-straszne momenty i ciekawi, ewolujący niespodziewanie bohaterowie – bardzo to wszystko mi się podobało.

Witam jurora!

 

Cześć, Zygfrydzie!

Cieszy się, że osobliwa korespondencja okazała się dla Ciebie interesująca :) Dziękuję za wizytę!

 

Pozdrawiam!

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Rzeczywiście osobliwy tekst. Nie wyobrażam sobie czytania czyichś listów bez zgody autora lub adresata. Dałem się skusić tytułem i muszę przyznać, że nie żałuję. Rozbawiła mnie na koniec zmiana na dzierganie osobiste i wymianę skarpet. ;)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Bardzo zacny i nietypowy pomysł na pokazanie, że święta można obchodzić o każdej porze roku i zawsze będą to święta Bożego Narodzenia. ;)

Powód, dla którego została nawiązana korespondencja, dość osobliwy, ale jak się tak dobrze nad nią zastanowić… Cieszę się, że było mi dane zajrzeć do rzeczonej korespondencji. ;)

 

po­zwo­lę sobie za­uwa­żyć, że z Two­jwgo listu… → Literówka.

 

Czy mu­sia­łeś świerk­nąć na przy­stan­ku, cze­ka­jąc aż po­ja­wi się au­to­bus z rampą?! Świerknąć to umierać. Czy na pewno tego słowa chciałeś użyć?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć,

 

Jak na taką a nie inną, przyjętą formę opowiadania, udało Ci się stworzyć naprawdę zabawny i mocno absurdalny tekst. Chylę też czoła przed Twoją wyobraźnią i opisem przyszłości, który nie tyle podany jest dosłownie, co wynika często z niedopowiedzeń i wątpliwości autora listów. Zgrabnie przeszedłeś od buta do konkursowej skarpety. Zazwyczaj nie przepadam za tekstami odnoszącymi się do odległej, mocno udziwnionej przyszłości, no chyba że jest to podane w formie absurdu/groteski, a Tobie to całkiem nieźle wyszło. Powodzenia w konkursie!

Witam resztę jury!

 

Cześć, Koalo75!

Nie wyobrażam sobie czytania czyichś listów bez zgody autora lub adresata.

Mam podobnie, a ta korespondencja nie była raczej przeznaczona dla oczu osób trzecich, ale…

Dałem się skusić tytułem i muszę przyznać, że nie żałuję

Na szczęście :) Dziękuję za wizytę!

 

Witaj, reg!

Cieszę się, że było mi dane zajrzeć do rzeczonej korespondencji. ;)

A mnie cieszy, że zajrzałaś i znalazłaś tylko dwa babole :) Już poprawiam, dziękuję!

 

Witaj, JPolsky!

Zazwyczaj nie przepadam za tekstami odnoszącymi się do odległej, mocno udziwnionej przyszłości, no chyba że jest to podane w formie absurdu/groteski

Tak, mnie też nie przekonałyby próby podejścia serio do takiego tematu. Ale wizje absurdalne bardzo lubię.

Dziękuję za wszystkie miłe słowa i wizytę, pozdrawiam! 

Bardzo proszę, Adamie. Twoja radość jest moją radością. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W tym roku w opowiadaniach świątecznych szukam przede wszystkim oryginalności i unikam wszelkiej maści reniferów (być może mam lekki uraz, przecież nie musze być subiektywna). Dobrze trafiłam :)

 

Ależ to się dobrze czytało. Opowiadania epistolarne nie są łatwe – forma listu, ciężko wpleść akcję i podtrzymać zainteresowanie czytającego. Tobie się zdecydowanie udało.

Skojarzyło mi się jedno z opowiadań Lovecrafta, choć nie pamiętam niestety tytułu ;/ (również o naukowcu, który opisywał przyjacielowi, że ma poczucie, że coś go śledzi, a i ostatecznie dopadło i zamieniło w bezgłowe coś). Ale to oczywiście dobre skojarzenia.

Mogę się jedynie poskarżyć na niedosyt. Poczytałabym więcej i najchętniej o spotkaniu na żywo Pożeracza i Zorga :)

Zgadzam się z przedpiścami – fajne te listy, nietypowe. I z powodu pokazania tylko jednej strony, i tematyka niecodzienna (na wielu płaszczyznach). Do tego urzekły mnie cthulhowe emotikony.

Brawurowy prezent, ale wyszedł całkiem zgrabnie. Jak skarpeta Pożeracza.

Babska logika rządzi!

Przeczytałem z przyjemnością. 

Zdecydowanie świetnie poradziłeś sobie z formą listowną. Bardzo dobrze można poznać charakter Zorga i Pożeracza, którego teoretycznie nie ma na “ekranie”, a jednak żyje po swojemu i pewnymi cechami wyróżnia się z tłumu. Swoją drogą świetny pomysł na polowania kosmitów na ludzi.

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Ciekawe :) Pomysł na Boże Narodzenie kilka razy w roku mnie rozbawił. Wymiana butów też :) Mam wrażenie, że kosmici z mackami dość szybko upodobnili się do ludzi i chyba nie zdają sobie z tego sprawy. IMówię nie tylko o Pożeraczu i jego hobby, ale też mocno komercyjnym podejściu do świat. Cóż, pewnie zastąpią ich jacyś inni kosmici ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Witajcie!

 

Shanti,

Mogę się jedynie poskarżyć na niedosyt. Poczytałabym więcej i najchętniej o spotkaniu na żywo Pożeracza i Zorga :)

Zastanawiam się, jak takie spotkanie mogłoby wyglądać – myślę, że dla Zorga okazałoby się rozczarowujące, zważywszy na to, że w komunikatach Pożeracza miejscami widzi tylko to, co chce widzieć :)

Bardzo cieszą mnie Twoje pozytywne wrażenia z lektury, dzięki!

 

Finklo,

 

miło, że opowiadanie przypadło Ci do gustu :::) Dziękuję za wizytę!

 

Młody pisarzu,

Bardzo dobrze można poznać charakter Zorga i Pożeracza, którego teoretycznie nie ma na “ekranie”, a jednak żyje po swojemu i pewnymi cechami wyróżnia się z tłumu.

Tak, chciałem, żeby ta korespondencja, a w zasadzie tylko list Zorga, były na tyle treściwe, aby czytelnik miał wyobrażenie, z jakimi typkami ma do czynienia :) Dziękuję za wizytę i za miłe słowa, pozdrawiam!

 

Irko,

Mam wrażenie, że kosmici z mackami dość szybko upodobnili się do ludzi i chyba nie zdają sobie z tego sprawy.

Tak, niby podporządkowali sobie ludzkość, a jednak przejęli tutejsze zwyczaje i tradycje :) Fajnie, że tekst rozbawił, dziękuję za wizytę!

 

Pozdrawiam!

Nie powinno się czytać cudzych listów, ale nie mogłem się oderwać i nie żałuję.

Oj tam, oj tam… Jeśli między napisaniem a czytaniem mijają setki lat, to już się robi dokument ważny dla nauki, a wtedy można.

Babska logika rządzi!

Cześć, MichaleBronisławie!

 …ale nie mogłem się oderwać i nie żałuję.

Super :) Dziękuję za wizytę!

Oj tam, oj tam… Jeśli między napisaniem a czytaniem mijają setki lat, to już się robi dokument ważny dla nauki, a wtedy można.

Gorzej, jeśli korespondencję upubliczniono tuż po tym, jak została znaleziona w domu Pożeracza w trakcie kipiszu, który urządzono mu po tym, jak coś nawywijał :) Ale nie, ja w to nie wierzę. Szydełkowanie go wyciszyło.

Mnóstwo ciekawych pomysłów, począwszy od listownej formy opowiadania, a skończywszy na dzieleniu się butami i obchodzeniu świąt  kilka razy w roku. Przez niezwykłą formę, czytało się ciekawie, akcja rozwijała się, odkrywała wciąż nowe informacje, napięcie rosło. Aż końcowe rozładowanie przez robótki ręczne wywołało świąteczny uśmiech. Bardzo mi się podobało, gratuluję! 

Pozdrawiam serdecznie!

Cześć, Jolko!

 

Super, że opowiadanie aż tak Ci się spodobało! Dziękuję za wizytę, pozdrawiam!

Dzień dobry, Odnotowywuję, że przeczytałam. Jestem jednak chyba nieodpowiednim odbiorcą, bo czułam lekkie znużenie czytając. Doceniam jednak formę, w jakiej poprowadzono historię, sposób jej przedstawienia, oraz wykonanie. Pozdrawiam,

Cześć, Baśko!

Szkoda, że tekst nie wpasował się w Twoje gusta, ale miło, że jednak znajdujesz w nim pozytywy. Dzięki, że podzieliłaś się opinią :)

Pozdrawiam!

Hej!

Komentarz będzie na bieżąco.

Hm… Moja pierwsza reakcja to zdziwienie. No nie wiem, wymiana butów… :p Oparcie listów na tym pomyśle tak średnio mi leży, ale wykonanie masz fajne, czyta się przyjemnie.

 

Drugi list za wiele nie wnosi, brakuje mi tutaj czegoś więcej niż luźnych rozmów.

 

W trzecim liście to dostaję. W końcu! Nieźle. Polowanie na Ziemian, lubię takie opowiadania, w których Ziemianie są już gdzieś z boku, kiedyś pisałam o Ziemianach trzymanych tylko w zoo, jako jedna z ras zagrożonych wyginięciem. ;)

 

Listy są coraz lepsze. Ten drugi był faktycznie słabszy i działał usypiająco. Ale się świetnie rozkręciłeś.

 

Brr… Kosmici polujący na Ziemian i to podniecenie Pożeracza, mocno opisane. I ta hipokryzja Zorga…

Na minus jest dla mnie zapoznanie Zorga i Pożeracza, to pisanie poprzez artykuł z prasy, zbyt to ludzkie. I jeszcze to, że Zorg jest zupełnie inny, a tak naiwnie wszystko usprawiedliwia, no a nie zna gościa. Może gdyby to był kuzyn albo syn kogoś, kogo zna… Bo inaczej – momentami ciężko mi uwierzyć, że Zorg jest aż tak naiwny, bo po jego listach domyślam się, co pisał Pożeracz.

Ale mimo wszystko – udane opowiadanie w formie listów. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Witaj, Ananke!

I jeszcze to, że Zorg jest zupełnie inny, a tak naiwnie wszystko usprawiedliwia, no a nie zna gościa. Może gdyby to był kuzyn albo syn kogoś, kogo zna… Bo inaczej – momentami ciężko mi uwierzyć, że Zorg jest aż tak naiwny, bo po jego listach domyślam się, co pisał Pożeracz.

Tak, przyznam, że chciałem, by postawa Zorga (oprócz irytującej hipokryzji, o której też wspomniałaś) sprawiała, że aż chce się nad nim załamać ręce. Przyjąłem taką a nie inną konwencję, więc pozwoliłem sobie na to, by ta łatwowierność była odrobinę groteskowa. Tak samo groteskowy jest egocentryzm Zorga.

Chciałem w tym opowiadaniu wziąć na warsztat temat wybiórczego postrzegania osób, względem których czuje się fascynację. Albo tych, którzy dają nadzieję na to, że uda się nawiązać z nimi nić porozumienia. Dla mnie to oczywiste, że Zorg traktuje Pożeracza protekcjonalnie i nie ma zbyt dobrego zdania o kosmitach jego pokroju. A jednak podtrzymuje korespondencję, stara się, robi co może, by Pożeracz go lubił, i aby on nie przestał lubić Pożeracza – nawet za cenę oszukiwania samego siebie. Ale rozumiem, że mogło to razić, bo forma rzeczywiście jest nieco przerysowana :)

Bardzo dziękuję za wizytę i pisany na gorąco komentarz, fajna forma dzielenia się wrażeniami z lektury :) Ciszę się, że mimo zastrzeżeń uważasz opowiadanie za udane.

Pozdrawiam!

 

Chciałem w tym opowiadaniu wziąć na warsztat temat wybiórczego postrzegania osób, względem których czuje się fascynację.

Mnie to w Zorgu tak irytowało, że załamałam te ręce, więc Twój plan wykonany. :D

 

Nie wybrzmiało mi to do końca tak, jak powinno, ale może to kwestia listów, zawsze pokazują jednostronną narrację, mocno nacechowaną emocjami, których można się tylko domyślać.

 

Pozdrawiam. :)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet :)

Dzień dybry,

 

łał, dopiero zaczęłam czytać, a już mi się podoba! Miło zaskoczyła mnie emotikonka:

Jeszcze mi obetną fundusze na badania! :::)

która sugeruje, że nadawca ma sześć par oczu. Jakież to cudownie oryginalne :)

 

W ten przesąd wierzyli niegdyś różowiaki.

Ojej, różowiaki to… ludzie? Haha, cóż za urocza nazwa! :::)

 

W ten przesąd wierzyli niegdyś różowiaki. Dawno temu, bo teraz raczej nie obchodzą świąt. Jedynie w Afryce, w odległych rezerwatach, świętują akurat w grudniu. Bo oryginalnie Boże Narodzenie obchodzono właśnie pod koniec tego miesiąca. A więc najbliższe święto jest tym, nazwijmy to, „prawowitym”.

Nieco zalatuje mało naturalnym infodumpem, ale rozumiem, że trzeba było jakoś nakreślić okoliczności, zwłaszcza że wymiana listów odbywa się w dalekiej przyszłości.

 

Czytujesz „Multinational Geographic”?

Urocze :)

 

2.03. 3212

Niepotrzebna spacja przed rokiem.

 

Inne rysunki też bardzo ładne. Nie musisz ich więcej przysyłać.

Hahaha :P

 

No cóż, w końcu wymyślali to Ziemianie, którzy mają na koncie równie dosłowne określenia jak choćby ,,ptasie mleczko”!

Haha, mnie też bawi to określenie na słodycz :)

 

 

No kurczę, chyba muszę zmienić tekst w stopce, bo w końcu poczułam satysfekszyn :)

Na początku irytowało mnie, że nie ukazałeś odpowiedzi od kłusownika, ale ostatecznie muszę przyznać, że w taki sposób wyszło lepiej – zostawiłeś mnóstwo pola do popisu wyobraźni czytelnika. Poza tym ja też nie lubię jak wszystko jest dosłowne i wystawione na tacy.

Podobało mi się też, jak stopniowo tworzyłeś niepokój i napiętą atmosferę, by na końcu uspokoić czytelnika, wspaniały zabieg! No i przedstawienie opowiadania w formie samego tekstu, bez dialogów, jest dosyć trudna, za co też należy się szacunek.

 

Możesz liczyć na punkta ode mnie w głosowaniu. Pozdrawiam serdecznie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Witaj, HollyHell!

Na początku irytowało mnie, że nie ukazałeś odpowiedzi od kłusownika, ale ostatecznie muszę przyznać, że w taki sposób wyszło lepiej – zostawiłeś mnóstwo pola do popisu wyobraźni czytelnika.

Ukazanie odpowiedzi Pożeracza może byłoby fajnym zabiegiem, ale raczej na zupełnie inny tekst – ten chciałem oprzeć na niedopowiedzeniach i dwuznacznościach, które biorą się z tego, że nie znamy drugiej strony korespondencji. Myślę (mam nadzieję), że każdy wyobraża sobie tę postać nieco inaczej, i że każdy jest swoim wyobrażeniem co najmniej zaniepokojony :)

Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa i za punkt, cieszę się, że doceniasz emotkę :::)

Pozdrawiam! 

Teksty w formie listów zazwyczaj są albo nudne, albo przeszarżowane. A Twojemu udało się uniknąć obu tych mankamentów.

Twój kosmita jest bardzo ludzki, może nawet zbyt ludzki, ale bez problemu to kupuję, bo nie raz już spotkałem się w literaturze z takim podejściem, w którym obca rasa przychodzi, zastępuje nas, jednocześnie przejmując większość tradycji i kultury, jednocześnie wykoślawiając w jakimś stopniu te zjawiska, ponieważ nie rozumie ich kontekstu. Twoje opowiadanie ładnie wpisuje się w taką konwencję, przypominając mi opowiadanie “Serdelek jedzie na wakacje” Duszyńskiego, tylko bez makabry (zbytniej) i w cieplejszej tonacji obyczajowej. Humoru w tym tekście nie widzę, bo to co można by nim nazwać, jest tak naprawdę właśnie tym, o czym pisałem wcześniej – wykręceniem, wykoślawieniem pewnych tradycji, które może dla czytelnika i mogą być zabawne, ale dla Zorga nie są. Ja tutaj nie znajduję humoru, który mnie by bawił, więc dla mnie go nie ma :P

Ale, żeby nie przedłużać i nie rozciągać niepotrzebnie tego komentarza, napiszę Ci tylko, że w głosowaniu piórkowym będę na TAK. No i jeszcze dodam, że tekst jest napisany tak sprawnie, że nie oderwałem się od niego, pomimo, że jestem w pracy i mam jakąś tam robotę do zrobienia ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć, Outta!

(…)bo nie raz już spotkałem się w literaturze z takim podejściem, w którym obca rasa przychodzi, zastępuje nas, jednocześnie przejmując większość tradycji i kultury, jednocześnie wykoślawiając w jakimś stopniu te zjawiska, ponieważ nie rozumie ich kontekstu.

Tak, kosmici wszystko wykoślawili, a potem jeszcze poplątali i wymieszali.

Humoru w tym tekście nie widzę, bo to co można by nim nazwać, jest tak naprawdę właśnie tym, o czym pisałem wcześniej – wykręceniem, wykoślawieniem pewnych tradycji, które może dla czytelnika i mogą być zabawne, ale dla Zorga nie są. Ja tutaj nie znajduję humoru, który mnie by bawił, więc dla mnie go nie ma :P

Chciałem, żeby humorystyczna była właśnie ta, wspomniana przez Ciebie kwestia oraz sposób, w jaki Zorg odnosi się do Pożeracza – jest protekcjonalny, ale i niekiedy czynnie agresywny, to znów delikatny aż do przesady, nieustannie egocentryczny, ale (raczej szczerze) zainteresowany życiem i zwyczajami swojego korespondencyjnego znajomego. Hmm, to w gruncie rzeczy też trochę smutne :)

Bardzo cieszy mnie to, że nie mogłeś oderwać się od lektury, a robota to… wiadomo, co może :) Dziękuję za komentarz i za TAKa, pozdrawiam!

Cześć, Adamie!

Dziękuję za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Boże Narodzenie przeszło całkiem niezłą ewolucję ;) z tego względu wykorzystanie samych Świąt Bożego Narodzenia jest hmm… troszkę naciągane, same skarpety na końcu też weszły, mam wrażenie, trochę dlatego, że musiały. Natomiast samą estetykę rozpracowałeś bardzo fajnie! To się wiąże po części z inną sporą zaletą tekstu – wykonaniem – Jest tu staranność nie tylko na poziomie pojedynczych zdań, ale też w samej konstrukcji. To nie lada wyzwanie pokazać tylko jedną stronę korespondencji, a przedstawić całą relację bez wchodzenia w dziwaczne, jak na listy, infodumpy.

Bardzo spodobał mi się bohater. Pomiędzy słowami można wyczytać sporo o tym, jak jest rozdarty i że pisze niekoniecznie to, co myśli. Jednocześnie ma to swoje uzasadnienie w samotności, z jaką się boryka. Bardzo to spójne i, jeśli mogę tak pisać o kosmitach, których opisałeś, wiarygodne. Choć przyznam, że Zorg jest zaskakująco ludzki, jak na fakt, że ludzi opisuje jako pół-rozumnych ;)

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Adamie, jestem Ci winien nie tylko komentarz konkursowy, ale i nominacyjny:)

 

Tekst jest to nieco leniwy i z pozoru nie zawiera żadnej szczególnej historii. A jednak – czyta się bardzo przyjemnie. Świetnie wykorzystujesz tu, językowo, motyw opowiadania epistolarnego i zgadzam się z Twoim komentarzem (który gdzieś mi mignął), że brak odpowiedzi drugiej strony daje tu odpowiednią dawkę niedopowiedzenia.

Ponadto – na koniec stwarzasz naprawdę uroczą atmosferę. Osobiście te niewielkie fragmenty Pożeracza bardzo przypadły mi do gustu (przywodzi na myśl zabieg z Kwiatów dla Algernona). Świetnie buduje to właśnie postać Pożeracza, współgra z przesłaniem i resztą historii.

 

Podsumowując, podobało mi się :::)

Слава Україні!

Cześć, Krokusie!

(…) z tego względu wykorzystanie samych Świąt Bożego Narodzenia jest hmm… troszkę naciągane

Starałem się jak mogłem, by to „naciągnięcie” jak najbardziej zniwelować ;) Ale w jakimś stopniu zostało, bo w gruncie rzeczy bez Świąt, po odpowiedniej przebudowie, to opowiadanie by się obeszło. Stanowią może istotny motyw, ale nie kluczowy. 

Bardzo spodobał mi się bohater. Pomiędzy słowami można wyczytać sporo o tym, jak jest rozdarty i że pisze niekoniecznie to, co myśli. Jednocześnie ma to swoje uzasadnienie w samotności, z jaką się boryka.

Tak, Zorg to skomplikowany osobnik, życie go nie rozpieszczało. Łaknie kontaktu z kimś, kto mógłby go zrozumieć, stara się jak może, żeby podtrzymać wymianę korespondencji z Pożeraczem, choć kosztuje go to sporo wysiłku.

Choć przyznam, że Zorg jest zaskakująco ludzki, jak na fakt, że ludzi opisuje jako pół-rozumnych ;)

Wydaje mi się, że tę półrozumność to kosmici sobie dośpiewali :)

 

Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało, wielkie dzięki za błyskawiczny komentarz i za organizację kroksusu!

 

Cześć, Golodh!

Adamie, jestem Ci winien nie tylko komentarz konkursowy, ale i nominacyjny:)

Podwójnie podziękowania  :) Cieszę się , że uznałeś tekst za godzien nominacji. Nie byłem pewien, jak taka jednostronna korespondencja zostanie odebrana, to miłe zaskoczenie, że wielu czytelnikom, w tym Tobie, przypadła do gustu.

 

Pozdrawiam! 

Cześć Adam!

Dobra, uśmiałam się i to wcale mocno. Zaczyna się spokojnie, od naprawdę dobrego pomysłu na wymianę butów pomiędzy dwoma kalekami. Robi się nieco mrocznie na etapie, w którym wychodzi, że Pożeracz jest (chyba) chory psychicznie i spodziewałam się raczej makabrycznego końca. W każdym razie na pewno nie dzierganych skarpetek. I ta opcja podobała mi się znacznie bardziej.

Masz też w tekście sporo fajnych detali, zaczynając od „:::)”, aż do zdań takich jak poniższe:

Ładny Ci wyszedł ten rysunek, przedstawiający pechowe polowanie, podczas którego straciłeś nogę. Inne rysunki też bardzo ładne. Nie musisz ich więcej przysyłać.

Jeśli chodzi o usterki, ja bym chętnie usłyszała, czy w krainie Pożeracza to imię naprawdę jest normalne. Szkoda, że ten wątek nie został domknięty. Myślę też, że zakończenie byłoby fajniejsze, jakby wcześniej pojawiały się jakieś delikatne foreshadowingi takiego końca, ale wiem też, że przez to mogłoby stracić efekt. Ciężko foreshadowować rzeczy i nie zdradzić za dużo. Językowo zgrabne, a wykorzystanie hasła konkursowego i gatunku bardzo fajne. Jestem ciekawa, jak ci kosmici właściwie wyglądali.

Dzięki za udział w konkursie i serdecznie gratuluję pierwszego miejsca – w pełni zasłużone. Trzymam też kciuki za głosowanie piórkowe – sama byłam wobec nominacji na TAK.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

 

Nie dość, że setting ciekawy (wręcz nieco osobliwy, nie wiem czy absurdalny, ale zdecydowanie pozostający w głowie na dłużej), to jeszcze forma niecodzienna. Listy gościa z lewą noga do gościa z prawą nogą, genialne. Na coś takiego mogli wpaść tylko goście, którzy podbili Polskę (aż czekałem na moment, kiedy ktoś będzie jechał po ZUSie ;-).

Zaczęło się niemrawo, potem była informacja o butach i wsiąkłem, aż do chwili, kiedy zrozumiałem w jakich realiach żyją bohaterowie. Trochę szokujące, smutne, ale prawdopodobne. I te Święta w kółko, w prosty sposób przekazujesz obcy punkt widzenia i perspektywę na świat wokół nas. To jest genialny punkt wyjścia do nieco głębszej analizy rzeczywistości za oknem. I tu pojawia się pewnie mój zarzut do tekstu: czemu tak szybko zakończyłeś? Zahaczyłeś o masę tematów, ze strzępków mozolnie kreśląc świat, z którym zmagają się bohaterowie. Czekałem do czego to wszystko doprowadzi… Postawiłeś na szydełkowanie. Jak rozumiem niedoszły terrorysta zamienił karabin i ładunki wybuchowe na manufakturę skarpet. Tu jakoś czar prysł. Zatem tag absurd na miejscu.

Napisane nieźle (jak na tekst składający się z listów), choć w pierwszym liście (nie wiem, może celowo) trochę zgrzytało. Może Zorg potrzebował się rozpisać? W każdym razie po dojechaniu do końca nie traktuję tego jak niedociągnięcie, a raczej celowy zabieg.

Piórkowo będę ostatecznie na TAK. Długo biłem się z myślami, bo mam problem z absurdem w dłuższej formie, ale krzywe zwierciadło świata oraz pomysł są naprawdę nieźle, a setting wypada spójnie i zdecydowanie zapada w pamięć.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Witaj, Verus!

Robi się nieco mrocznie na etapie, w którym wychodzi, że Pożeracz jest (chyba) chory psychicznie i spodziewałam się raczej makabrycznego końca.

Fajnie, że spodziewałaś się jakiejś katastrofy na końcu, w sumie o to mi chodziło :) A Pożeracz bez wątpienia jest… wyjątkowy. Możliwe, że chory, a na pewno odklejony od rzeczywistości.

Jeśli chodzi o usterki, ja bym chętnie usłyszała, czy w krainie Pożeracza to imię naprawdę jest normalne.

W sumie racja, dobrze by było dalej w tekście do tego wrócić, Zorg mógłby to sprawdzić na własną rękę i przekonać się, że to mało wymyślny pseudonim a nie prawdziwe imię.

Dzięki za udział w konkursie i serdecznie gratuluję pierwszego miejsca – w pełni zasłużone.

Miło mi, że tak sądzisz. Bardzo dziękuję za komentarz, za TAKa, no i za współudział w organizacji konkursu!

 

Witaj, Krarze!

(aż czekałem na moment, kiedy ktoś będzie jechał po ZUSie ;-).

Cholera, że na to nie wpadłem!

To jest genialny punkt wyjścia do nieco głębszej analizy rzeczywistości za oknem. I tu pojawia się pewnie mój zarzut do tekstu: czemu tak szybko zakończyłeś? Zahaczyłeś o masę tematów, ze strzępków mozolnie kreśląc świat, z którym zmagają się bohaterowie.

W sumie tak, na swój sposób podszedłem do tematu zdawkowo, skupiając się głównie na przykrym losie Zorga, pokręconej naturze Pożeracza i cyklicznych świętach. Można było z tego wycisnąć więcej.

Może Zorg potrzebował się rozpisać?

Chciałem, żeby wstęp był niemalże barokowy, co by od razu pokazać naturę Zorga, ale to prawda, że serwując coś takiego na wstępie mogłem „umoczyć”, nużąc czytelnika.

Cieszę się, że doceniasz motyw z wymianą obuwia, wpadł mi kiedyś do głowy przy okazji kupowania butów :) Wielkie dzięki za lekturę, wszystkie uwagi oraz TAKa!

Pozdrawiam!

Fajnie, że spodziewałaś się jakiejś katastrofy na końcu, w sumie o to mi chodziło :) A Pożeracz bez wątpienia jest… wyjątkowy. Możliwe, że chory, a na pewno odklejony od rzeczywistości.

No to efekt wyszedł znakomicie. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cieszę się, że doceniasz motyw z wymianą obuwia, wpadł mi kiedyś do głowy przy okazji kupowania butów :)

Taki to urok posiadania wyobraźni.

Zamiast wybierać buty “pomysły” przychodzą do głowy ;-)

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej, Adamie

Pióreczko i wygrana zupełnie zasłużone. Zaorałeś konkurs ;)

Nie powiem, że opowiadanie wyrwało mnie z butów, ale, wychodząc ze swojej strefy komfortu, muszę przyznać, że jest świetne. Przede wszystkim bardzo dobrze napisane. Najważniejsze są emocje i tych nie zabrakło. List to trudna sprawa, a Tobie udało się napisać nie dość, że śmieszną, to jeszcze pełną maleńkich smaczków korespondencję. Ten oburzony list, te obrazy wyłaniające się z cytatów Pożeracza – super. Nienachalny, świetny humor. Emotki – super.

Trochę – ale tylko trochę – ponarzekałbym na końcówkę, bo była taka… zwyczajna. Nic się już nie wydarzyło, kryzys został zażegnany, a polowanie ustąpiło miejsca dzierganiu. Ciekawy wynik i właściwie to taki happy end, lecz chciałbym jakieś mocne coś na koniec. To jednak malutki problemik na tle bardzo udanej całości.

Miła lektura.

Pozdrawiam!

Cześć, Zanais!

Niezmiernie cieszy mnie to, że choć tekst – jak rozumiem – nie był do końca w Twoim klimacie, to napisałeś na jego temat tak wiele miłych słów i uważasz go za dobrą lekturę!

Trochę – ale tylko trochę – ponarzekałbym na końcówkę, bo była taka… zwyczajna. Nic się już nie wydarzyło, kryzys został zażegnany, a polowanie ustąpiło miejsca dzierganiu.

Z tym zakończeniem to w sumie ciekawa sprawa, bo świadomie postawiłem na happy end, na wspomniany przez Ciebie brak przytupu, chciałem żeby wszystko skończyło się dobrze… Ale w gruncie rzeczy teraz wydaje mi się, że epilog tej historii może być bardzo gorzki – jeśli Pożeracz rzeczywiście skorzysta z zaproszenia Zorga, to ich konfrontacja może zarazem być końcem tej znajomości. O ile podczas wymiany korespondencji można przymykać oko na pewne rzeczy (co Zorg robi aż nadto wyraźnie), to spotkanie w realu przenosi znajomość na zupełnie inny, bez dwóch zdań bardziej autentyczny, poziom. I na tym poziomie wszystko może się z hukiem rozpaść. Chociaż… A nuż coś w Pożeraczu wpłynęłoby na Zorga na tyle mocno, że panowie koniec końców wybraliby się na wspólne polowanie? Kto wie.

Pozdrawiam!

Prawda, jeden wygląda na nerwusa, drugi lubi krwawe polowania. Może skończyć się niezłą rozróbą ;)

To Twoje drugie opko świąteczne z piórkiem. Znalazłeś niszę :P

To Twoje drugie opko świąteczne z piórkiem. Znalazłeś niszę :P

Chyba coś jest na rzeczy. Rok przed pierwszym piórkiem udało mi się też, ex aequo z Gekikarą, zająć w konkursie pierwsze miejsce. Może miewam jakieś zwyżki formy na koniec roku :) 

(Tak wpadam z gifem, bo przeczytałam <3)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka