- Opowiadanie: Vega87 - Stalowi Wojownicy

Stalowi Wojownicy

Wygrzebałem, to spod sterty starych notatek, i po przeczytaniu pomyślałem, po co ma zbierać kurz? Napisałem to dwanaście lat temu, czerpiąc pomysł z takich gier jak mechwarrior.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Stalowi Wojownicy

Miasto przypominało cmentarz. Było puste, ciche i spowite lekką mgłą. Ludność już dawno została ewakuowana. Pozostali tylko ci najbardziej uparci, którzy nie chcieli opuszczać swoich domów, ani porzucać całego dobytku, licząc po cichu, że wojna ich ominie. Nie ominęła. Teraz albo ukrywali się pośród ruin miasta, albo nie żyli.

Za wysokim, postrzępionym na końcu, wieżowcem w bocznej alejce, odchodzącej od głównej ulicy ukazała się gigantyczna maszyna. Z każdym jej krokiem dudniła ziemia i drżały budynki. Był to mechrobot. Wysoki niczym czteropiętrowy blok, o zgiętych do tyłu tytanowych nogach, które szumiały mechanicznie z każdym ruchem. Zamiast rąk posiadał różnego typu wbudowane działka i karabiny. Na ramionach zaś zamontowane zostały wyrzutnie rakiet. Tym ogromnym i zabójczym robotem sterował jeden człowiek. Pilot, który siedział wygodnie w fotelu w małej kabinie. Jego odziane w rękawice dłonie ściskały drążki sterownicze, wykonując delikatne ruchy. Alejka była wąska, więc musiał uważać, aby nie zawadzić o sąsiednie budynki. Pilot wydawał bezgłośne polecenia, a maszyna je wykonywała.

Mężczyzna zerknął najpierw na sonar po prawej, a potem przez wzmocnione szkło na ulicę, zupełnie jakby bardziej ufał swojemu wzrokowi niż inteligentnemu i niezwykle czułemu komputerowi. Sutton, bo tak się nazywał, już dawno nauczył się korzystać ze swoich wyostrzonych zmysłów. Naprzeciwko, po drugiej stronie ulicy, stał inny, bliźniaczy mechrobot.

– Echo trzy – powiedział Sutton do wystającego z jego hełmu mikrofonu – Widzisz coś?

Siedzący w drugiej maszynie Voisin sprawdzał urządzenia dwa razy. Sonar, ekran termowizyjny, fale EMP, nawet cholerną podczerwień i ani jednego maleńkiego sygnału. A, jako że tkwili tu już od jakiegoś czasu i regularnie składał meldunki, skrócił swoją wypowiedź w jedyny znany mu sposób:

– Gówno – zatrzeszczało w słuchawce Suttona.

Sutton obrócił swoją maszynę, by zerknąć na stojącego za nim mechrobota sierżanta Bantza. Jego maszyna była innego typu, o sylwetce bardziej przypominającej ludzką, z tą różnicą, że korpus miała bardziej kulisty i przysadzisty.

– Niemożliwe – rozległ się głos Bantza – Dane wywiadu wskazują, że to powinno być gdzieś tutaj.

W odpowiedzi odezwał się inny głos. Sutton doskonale wiedział, do kogo należy.

– Rusz trochę głową Echo dwa – odezwał się porucznik Cordero – Wywiad nigdy nie wskazuje dokładnego położenia. Muszą być gdzieś blisko.

Sutton nigdzie nie widział dowódcy oddziału, ale wiedział, że jest niedaleko ich pozycji.

– Echo pięć, nawiązałeś już łączność z Omega – Bravo?– zapytał ostatniego członka drużyny Portnova.

– Eee, nie Echo jeden – padła odpowiedź – Nie mogę złapać zasięgu. Jakaś cholerna interferencja albo te skurczybyki mają satelitę kodującą.

– Wobec tego kontynuujemy marsz – oznajmił Cordero – Cele misji nie ulegają zmianie. Znajdźmy, więc tę kryjówkę i wracajmy do domu.

Cordero był nowym dowódcą jednostki, przydzielonym specjalnie przez sztab, aby dopilnował wykonania zadania. Sutton, prawie go nie znał i raczej nie darzył zaufaniem. Młody Voisin także był nowym nabytkiem z tą różnicą, że miał już za sobą w jednostce dwie wykonane misje. Wyglądał na uzdolnionego pilota i możliwe, że zrobi w tej dziedzinie kiedyś karierę.

Cel ich misji wydawał się prosty. Odnaleźć kryjówkę rebeliantów, która prawdopodobnie była miejscem, gdzie reperowali swoje uszkodzone mechroboty. Liczebność jednostek defensywnych – szczątkowe siły. Zadanie wyglądało na proste jak kostka masła. Sutton nie lubił strzelać do nieuzbrojonego przeciwnika. Wydawało mu się to okrutne i pozbawione honoru.

– Echo cztery, ruszysz się, czy mam ci dać kopa w dolny zbiornik?– rzucił Bantz.

Sutton wyszedł ostrożnie mechrobotem typu Sabrine z alejki, niemal jednocześnie z Voisinem i zaczęli kroczyć główną ulicą. Gdzieś na prawo mignął Suttonowi, mechrobot Portnova, tego samego typu, co maszyna Bantza o nazwie Mesjasz. Wciąż jednak ani śladu Cordero.

Byli już w połowie drogi do skrzyżowania, kiedy Sutton nagle zatrzymał maszynę. Zmarszczył brwi. Czy mu się tylko zdawało, czy jego EMP zafalował na ekranie? Tymczasem Voisin kontynuował marsz, Bantz zaś ubezpieczał tyły.

– Wstrzymaj się Echo trzy – powiedział Sutton, sprawdzając urządzenie.

Voisin usłuchał i odwrócił się w jego stronę.

– Masz coś czwórka?

Sutton ustawił czułość urządzenia na maksimum i wtedy monitor znowu zafalował tym razem wyraźnie. Tak! EMP coś złapał, ale… sygnał dochodził z lewego budynku. Jakiś generator? Uruchomił termowizje i naświetlił budynek. Na kolejnym monitorze zobaczył, ścianę konstrukcji, a także kolorowy kształt, który zdecydowanie wyglądał na…

– Cholera, to zasadzka!- krzyknął do komunikatora.

W tym samym momencie część ściany budynku po lewej stronie ulicy runęła, od parteru do piątego piętra. Z wnętrza wysunął się kształt szerokiego w ramionach mechrobota. Był to typ Rinbo, podstawowa jednostka używana przez rebeliantów. Sutton zdał sobie sprawę, że wnętrze budynku zostało całkowicie opróżnione. Ten skurczybyk po prostu tam siedział i czekał! Rinbo niemal od razu wystrzelił ze swoich działek obrotowych, posyłając dziesiątki pocisków. Celem ataku stał się Voisin. Ostrzeżenie Suttona przyszło jednak w ostatniej chwili. Wykonał unik i pociski tylko przeorały mu bok. Odpowiedział ogniem, trafiając Rinbo w lewe ramię, uszkadzając je. Sutton miał włączyć się do walki, ale jego sonar wskazał następne dwa punkty.

– Są jeszcze dwa!- oznajmił.

Bantz minął go, prując ze swoich szybkostrzelnych działek, dziurawiąc korpus Rinbo. Rebeliancki mechrobot zatoczył się do tyłu, mając wyraźnie problemy z utrzymaniem równowagi. Voisin posłał dwie rakiety z zamocowanej na ramieniu wyrzutni. Pomknęły one wprost do celu, rozrywając maszynę na strzępy. Szczątki nie zdążyły jeszcze opaść na ziemię, kiedy kolejny Rinbo wychynął z alejki po prawej stronie. Wystrzelił kilka rakiet, nie korzystając z automatycznego celowania. Dzięki temu mógł szybciej wypuścić pociski, jednak kosztem celności. Sutton w ostatniej chwili zmusił maszynę do kucnięcia. Rakiety pomknęły tuż nad jego głową, uderzając w wieżowiec za plecami. Cały narożnik budynku zapadł się, gruzem zasypując ulicę. Sutton nie czekał dłużej. Otwierając ogień z obu laserów, rzucił się w przód. Rinbo nagle zatoczył się do przodu, kiedy coś trafiło go w plecy. Do walki włączyli się Portnov i Cordero. Portnov dosłownie zalał przeciwnika ogniem działek. Rinbo cofając się, wyszedł na ulicę i wtedy Bantz postanowił zaszarżować. Jego Mesjasz biegnąc z maksymalną prędkością, znalazł się przy rebelianckim mechrobocie. Z rozmachem uderzył jednym z ramion w podstawę korpusu. Stal uderzyła o stal z głośnym jęknięciem. Posypały się niesamowite ilości iskier i Rinbo został przecięty na pół. Górna część runęła i uderzając w beton, eksplodowała, rozrzucając wkoło odłamki. Mechaniczne nogi pozostały w miejscu.

Sutton nie tracił czujności. Sonar wciąż wskazywał jeszcze jeden punkt, zbliżający się bardzo szybko. Pojawił się po dwóch sekundach na drugim skrzyżowaniu. Przebiegał z jednego końca ulicy do drugiego, zwrócony do nich przodem. Posłał kilka rakiet wprost na ulicę i zniknął za następnym budynkiem. Rakiety wyrywały ogromne fragmenty betonu. Jedna trafiła Bantza w prawe ramię, uszkadzając wyrzutnię. Dwie inne uderzyły tuż pod nogami Suttona, lekko rzucając nim o budynek obok. Jego mech oparł się, burząc kawał ściany i po chwili złapał równowagę.

– Niech to szlag!- warknął Bantz – Mają Anakondę!

– Drużyna, rozproszyć się!- dobiegł ich głos Cordero.

Anakondy były jednym z nowocześniejszych typów mechrobota. Poruszały się zdecydowanie szybciej i miały mocniejszy pancerz.

Sutton z trudem wyprostował swojego Sabrine i wbiegł w jedną z bocznych alejek. Nie spuszczając sonaru z oczu, wyprowadził mecha na kolejną ulicę wjeżdżającą na most autostrady. Nagle komputer wyświetlił komunikat, że został namierzony. Miał tylko cztery sekundy na reakcję. Zobaczył mknące ku niemu rakiety, więc szybkim poleceniem, obrócił korpus Sabrine bokiem. Pociski minęły go, ocierając się o pancerz. Ostatni trafił go w grzbiet. Hydraulika natychmiast wysiadła, monitory pogasły. Sutton był jak na widelcu.

– Chłopaki, mam tu mały problem – rzucił do mikrofonu.

Anakonda pojawiła się na wprost niego. Przeciwnik wycelował jednym z uzbrojonych ramion, chcąc zetrzeć go z powierzchni ziemi. Wtedy kule uderzyły Anakondę w bok. Maszyna zachwiała się, jednocześnie odwracając do nowego zagrożenia. Zmierzał ku niej mechrobot Cordero, posyłając niesamowite ilości pocisków. Wiele z nich odbijało się od pancerza rebelianckiej maszyny, która cofając się, odpowiadała tym samym. Mając chwilę wytchnienia, Sutton starał się ponownie wprawić mecha w ruch, grzebiąc w zwojach przewodów pod pulpitem.

Tymczasem Anakonda nie zamierzała odpuścić. Strzelając na przemian z działek i rakiet, kilka razy trafiła mecha Cordero. Porucznik zaczął mieć problemy ze sterownością. Rezygnując z automatycznego namierzania, wystrzelił swoje rakiety. Pomknęły one przed siebie, mijając Anakondę o włos. Wydawało się, że porucznik po prostu spudłował, ale Cordero zrobił to celowo. Rakiety rąbnęły w podstawę trzydziestopiętrowego wieżowca. Pozbawiona podpory budowla załamała się pod swoim ciężarem. Ogromny cień padł na Anakondę, która z wolna obejrzała się za siebie. Zanim pilot zdołał wykonać jakikolwiek ruch, jego maszyna zniknęła pod tonami gruzu. Hałas, jaki towarzyszył walącej się konstrukcji, można była porównać do grzmotu burzy. Wstrząs odczuli chyba wszyscy piloci mechów. Tumany pyłu wzniosły się wysoko, przesłaniając ruinę. Cordero zerknął na swój sonar i stwierdził, że odbiera sygnały tylko od członków swojego oddziału.

– Drużyna, meldować – polecił.

Kolejno zgłosili się wszyscy piloci. Suttonowi w końcu udało się uruchomić na powrót swojego Sabrine. Po chwili odezwał się podekscytowany Portnov.

– Dowódco! Mam! Znalazłem!

– Spokojnie piątka – zimny jak lód głos Cordero ostudził zapał pilota – Melduj co widzisz.

– Eee… Mam ich tutaj w sektorze Alfa – Gamma – odparł zakłopotany Portnov – Jezusie, sporo ich tam. Jak nasi mogli to przeoczyć?

Mechroboty Cordero i Suttona skierowały się w stronę, gdzie aktualnie przebywał Portnov. Po drodze natrafili na Voisina. Idąc dalej, wzdłuż autostrady, dostrzegli Mesjasza Portnova, stojącego w pobliżu starych fabryk.

– Są w trzecim kompleksie z rzędu – oznajmił pilot.

Sutton uruchomił skaner i prześwietlił cały budynek.

– Tak, sporo tam sprzętu pochodzącego ze starych mechów – powiedział Cordero. Widocznie jego sprzęt działał sprawniej od komputera Suttona – Robimy rozwałkę i wracamy do punktu zrzutu.

Wtedy Sutton otrzymał obraz wnętrza obiektu. I nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.

– Dowódco – zaczął – to nie jest zwyczajny warsztat. Skaner wskazuje, że wewnątrz znajduje się masa ludzi i…

– Wiem Echo cztery – odparł mu beznamiętnie Cordero.

– Sir przecież to szpital polowy!- wykrztusił w końcu Sutton.

– Wiem czwórka – powtórzył porucznik – Ale mamy swoje rozkazy i musimy je wykonać. No ,chłopaki do roboty.

– Sir, tak nie można!- zaprotestował Sutton.

Jezu Chryste, przecież to byli cywile! Kazali mu strzelać do bezbronnych ludzi?

– Są zdrajcami, a my mamy zadanie do wykonania – odpowiedź Cordero zmroziła mu krew w żyłach – Uzbroić pozostałe rakiety, na mój…

– Ale poruczniku… – tym razem zawahał się Voisin – Mamy strzelać do cywilów?

– Jeszcze jedna taka uwaga i obaj traficie przed sąd wojskowy!- warknął – Sierżancie Bantz! Gdzie jesteście? Wasi ludzie zaczynają…

– Nie po to wstąpiłem do jednostki mechów, żeby mordować niewinnych ludzi!- oznajmił Voisin.

Cordero obrócił swojego mecha przodem do Voisina.

– Sprzeciwiacie się moim rozkazom?– Sutton wyczuł w jego głosie niebezpieczną nutę – Powtarzam wam po raz ostatni. Macie wykonać rozkaz! Uzbroić rakiety i czekać na mój sygnał!

Portnov stanął obok porucznika, celując w Voisina i Suttona. A, więc ten gnój był po jego stronie – pomyślał Sutton. Portnov zawsze był zimnokrwistym skurwy…

– Na pozycje!- jego myśli przerwał głos dowódcy. W oddali dostrzegli zbliżającego się Mesjasza Bantza.

Sutton i Voisin ociągając się, stanęli obok siebie. Nawiązali kontakt wzrokowy. Sutton dostrzegł posmutniałą twarz Voisina i już wiedział, że podjął decyzję…

– Uzbroić! Namie… – Cordero przerwał w pół słowa.

Sutton odwrócił swojego Sabrine i niemal od razu wystrzelił z wyrzutni w dowódcę.

Voisin wyrwał do przodu, atakując Portnova. Cordero zdołał w ostatniej chwili wykonać unik. Ładunki tylko zadrasnęły mu korpus. Portnov nie miał tyle szczęścia. Nieprzerwane serie z działek obrotowych zrobiły z jego kokpitu istne sito. Kule przeznaczone do dziurawienia pancerzy mechów rozniosły na strzępy pilota, a jego szczątki ozdobiły całe wnętrze kabiny. Potem nastąpiła potężna eksplozja.

Cordero cofał się, ostrzeliwując zbuntowanych pilotów ze swojej broni.

– Bantz! Przegrupować się!- krzyczał.

– Zrozumiałem – odpowiedział sierżant.

Porucznik skierował swojego mecha w stronę centrum miasta i wbiegł za róg wysokiego budynku. Z daleka osłaniał go Bantz, także usuwając się z pola widzenia. Sutton ruszył za porucznikiem. Wiedział, że Cordero nie zrezygnuje. Będzie chciał go załatwić tu i teraz. Sutton nie zamierzał uciekać.

Spoglądając na sonar, kroczył ulicą miasta. Sygnał uprzedził go w ostatniej chwili, kiedy akurat wychodził zza rogu budynku. Dwie rakiety uderzyły w narożnik tuż przed jego nosem. Sutton biegnąc wprost na przeciwnika, otworzył ogień. Wystrzelił własne pociski, które pomknęły wprost do celu. Sabrine Cordero dostał prosto w korpus. Wybuch przesłonił Suttonowi widok, a stojący obok wieżowiec zapadł się, blokując drogę. Sutton sprawdził przyrządy, aby upewnić się, czy Cordero faktycznie był martwy. Zamiast tego zobaczył jak coś z lewej strony, szarżuje wprost na niego. Bantz!

Sierżant staranował go swoim Mesjaszem i razem wpadli na jeden z niższych bloków. Przeszli przez niego jakby go tam nigdy nie było. Sczepieni w śmiertelnym tańcu tratowali wszystko, co im weszło pod mechaniczne odnóża. Siedmiopoziomowy parking, park, centrum handlowe…

W końcu Bantz ustawił się w odpowiedniej pozycji i wystrzelił z bliska, jednym z ramion, odrywając Suttonowi, prawą, górną kończynę. Sabrine Suttona oparł się bezwładnie o zdezelowany poziomowy parking. Sierżant stanął nad nim niczym kat.

– Szkoda chłopcze – powiedział Bantz – Dobry był z ciebie pilot, trzeba to przyznać. Ale w końcu się doigrałeś. Mówiłem, żebyś nie nadstawiał…

– Co powiesz na trochę ołowiu?!- rozległ się krzyk w słuchawkach.

Bantz odwrócił się w sam raz, by zobaczyć biegnącego ku niemu Voisina. I ogromną ilość pocisków, wystrzelonych w tym samym momencie.

Jedno z odnóży Mesjasza zostało urwane w kolanie. Mech sierżanta oparł się na mechanicznym kikucie. Bantz niemal zsunął się z fotela w kokpicie. Podniósł wzrok ku górze i ujrzał wylot kilku luf, które Voisin przystawił mu do przedniego wizjera kabiny.

Sekundę później wybuch rozniósł na kawałki maszynę sierżanta, Ciśnięty siłą eksplozji kawałek mecha, kręcąc się wokół osi, przeorał pobliskie wieżowce. Kiedy wszystko ucichło Voisin odwrócił się w kierunku Suttona.

– No cóż, chyba nie mamy już po co wracać, prawda?– zapytał.

Sutton miał ochotę mu wyjaśnić, wytłumaczyć, że postąpił słusznie, ale słowa uwięzły mu w gardle.

– Tak – odparł tylko – Chyba tak.

I gdyby widział jego twarz, zobaczyłby jak Voisin, uśmiecha się do niego. Zamiast tego maszyna młodego pilota po prostu została rozerwana na strzępy. Płonące szczątki upadły pod nogi Suttona, a on z namalowanym wyrazem niedowierzania na twarzy spoglądał na zbliżającego się innego Sabrine. Mech miał urwane lewe ramię i obie wyrzutnie rakiet. Każda część jego pancerza była mocno powyginana.

– Wy głupie, tępe sukinsyny – usłyszał głos Cordero – Zdradzić kraj i waszych kolegów z oddziału… i po co to? Dla tej bandy brudasów, walczących w imię sprawiedliwych praw?

Sutton spróbował wprawić swojego mecha w ruch, ale Sabrine nie reagował prawie na żadne jego polecenia. Cordero mówił dalej, z każdym ciężkim krokiem zbliżając się do niego.

– Teraz zamierzam ci powyrywać wszystkie kończyny, a potem rozerwę kabinę jak łupinkę orzeszka i dostanę cię w…

Sutton myślał gorączkowo. Rakiety! Wyrzutnie wciąż działały, ale Cordero nie stał na wprost niego, nie uda mu się trafić. Chyba że… rakiety naprowadzane!

– A kiedy już zaczniesz błagać mnie o szybką śmierć…

Sutton nie czekał. Ustalił cel i dał polecenie otwarcia ognia. Cztery rakiety pomknęły przed siebie, mijając o włos mecha Cordero. Porucznik z początku był zaskoczony, ale po chwili zaśmiał się wyzywająco.

– I co to miało być? Próbowałeś mnie nastraszyć?

– Nie – odparł Sutton z szatańskim uśmiechem – Chciałem tylko żebyś, zamknął mordę.

Nagle na jeszcze wciąż działającym komputerze Cordero, rozbłysła dioda z napisem: NAMIERZONY.

Jednak przyszła za późno. Wystrzelone przez Suttona rakiety, już dawno zawróciły i uderzyły w cel, jaki stanowił porucznik. Oślepiający błysk i z maszyny Cordero pozostała kupa złomu.

Kilkanaście minut później Sutton opuścił swojego mecha i pieszo szedł w stronę fabryk, gdzie przebywali rebelianci. Rzucił ostatnie spojrzenie na leżącego nieruchomo mechrobota i wznowił wędrówkę.

Dlaczego wybrał takie wyjście, a nie inne? Zabicie tych bezbronnych ludzi byłoby pozbawieniem Suttona resztek człowieczeństwa, jakie pozostawiła po sobie wojna. Gdyby zdecydował się strzelić… czy byłby podobny do Cordero? Czy porucznik już kiedyś musiał podjąć taką decyzję? Decyzję, która zmieniła go w niewzruszoną maszynę, jaką był mechrobot?

Sutton tak sądził… i zapewne się nie mylił.

Koniec

Komentarze

Jego odziane w rękawice dłonie ściskały drążki sterownicze, wykonując delikatne ruchy – Odzianymi w rękawice dłońmi. Fajny tekst. Dynamiczny z dylematem moralnym. Nie zagrała mi technologia. Nowoczesna ale drążki i układy hydrauliczne. Tochę mi nie bardzo pasują do nowoczesnych maszyn bojowych. Jakieś zgrzyty by się znalazły jeszcze ale to podejrzewam, że wypiszą inni.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Hej, hej,

 

całkiem fajny, dynamiczny tekst.

 

Tak jak wskazał Fasoletti, przydałoby się zastanowić na logiką technologii – ja bym zaczął od pytania, dlaczego w ogóle są ludzie w mechach? Jaki jest cel ich obecności w kabinach?

Mechy w kulturze funkcjonują już ładnych kilkadziesiąt lat, jest np. taka ciekawa animacja dostępna na you tube: Robotix, w tejże animacji ludzie w kokpitach robotów uwalniają ich dodatkowe funkcje, co jest ciekawym spojrzeniem na uzupełnienie człowieka i maszyny. Oczywiście są też różne serie Transformersów i gier z mechami, a także niezapomniane Star Wars, jest tego co niemiara i myślę, że można się zainspirować i stworzyć bardziej interesującą mechanikę mechów ;)

 

Jest też kika kwestii społecznych – o co walczą rebelianci? Jakie są cele rządzących? Przywoływana już seria Star Wars niesie trochę inspiracji w tym zakresie, zresztą użyte przez Ciebie słowo “rebelianci” niesie ze sobą pewne skojrzenia. W Twojej historii brak tła społecznego, jest to w zasadzie bitwa mechów, dosyć ciekawa, ale bez konkretnej historii, bez opowieści, która na dłużej zostanie w pamięci. Dobre ćwiczenie na tworzenie scen walki, coś co można zaadatpować w przyszłości do pełnoprawnej historii.

 

To co mi się chyba najbardziej spodobało u Ciebie to model mecha o nazwie Mesjasz. Myślę, że jest tutaj spory potencjał, żeby pociągnąć ten temat – “ogień krzyżowy”, ”rakieta typu cierń”, “biczowanie”, “chrzest ogniowy”. Połączenie militarnej agresji z motywami religijnymi może być wyśmienitym pomysłem. No i oczywiście można zagrać najlepszym motywem – reaktywacją mecha typu Mesjasz po 3 dniach od zniszczenia :)

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Dzięki za uwagi. No cóż jeśli chodzi o hydraulikę, czy też może lepiej nazwać systemem hydraulicznym… Może się to nam wstępnie kojarzyć z samochodem, czy czymś co mamy w dzisiejszych czasach. Nie znaczy to wcale, że mech nie może posiadać czegoś takiego. Można by to nazwać inaczej ale, czy czytelnik będzie wtedy wiedział o co chodzi?

Przykro mi to pisać, ale Stalowi Wojownicy raczej nie zapadną mi w pamięć, albowiem nie jestem entuzjastką opowiadań, których treść sprowadza się do opisania walki, nawet jeśli tle pojawia się dylemat moralny.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

– Echo trzy – po­wie­dział Sut­ton do wy­sta­ją­ce­go z jego hełmu mi­kro­fo­nu – Wi­dzisz coś? → Zbędny zaimek. Druga wypowiedź małą literą.

Wystarczy: – Echo trzy – po­wie­dział Sut­ton do wy­sta­ją­ce­go z hełmu mi­kro­fo­nu – wi­dzisz coś?

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

o syl­wet­ce bar­dziej przy­po­mi­na­ją­cej ludz­ką, z tą róż­ni­cą, że kor­pus miała bar­dziej ku­li­sty… → Czy to celowe powtórzenie?

 

– Echo pięć, na­wią­za­łeś już łącz­ność z Omega – Bravo?– za­py­tał… -> – Echo pięć, na­wią­za­łeś już łącz­ność z Omega-Bravo? – za­py­tał

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy, bez spacji. Brak spacji po pytajniku – ten błąd pojawia się kilkakrotnie także w dalszej części opowiadania.

 

albo te skur­czy­by­ki mają sa­te­li­tę ko­du­ją­cą.Rzeczownik satelita jest rodzaju męskiego, więc: …albo te skur­czy­by­ki mają sa­te­li­tę ko­du­ją­cego.

 

Uru­cho­mił ter­mo­wi­zje i na­świe­tlił bu­dy­nek. → Literówka.

 

– Cho­le­ra, to za­sadz­ka!- krzyk­nął do ko­mu­ni­ka­to­ra. → Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza – ten błąd pojawia się wielokrotnie także w dalszej części opowiadania.

 

Rinbo nie­mal od razu wy­strze­lił ze swo­ich dzia­łek ob­ro­to­wych… → Zbędny zaimek – czy mógł wystrzelić z cudzych działek?

 

Bantz minął go, pru­jąc ze swo­ich szyb­ko­strzel­nych dzia­łek… → Zbędny zaimek.

 

Po­mknę­ły one wprost do celu… → Zbędny zaimek.

 

Z roz­ma­chem ude­rzył jed­nym z ra­mion w pod­sta­wę kor­pu­su. Stal ude­rzy­ła o stal… → Nie brzmi to najlepiej.

 

Po­mknę­ły one przed sie­bie… → Zbędny zaimek.

 

Cor­de­ro zer­k­nął na swój sonar… → Zbędny zaimek.

 

– Eee… Mam ich tutaj w sek­to­rze Alfa – Gamma… → – Eee… Mam ich tutaj w sek­to­rze Alfa– Gamma

 

No ,chło­pa­ki do ro­bo­ty. → Zbędna spacja przed przecinkiem, brak spacji po przecinku. Winno być: No, chło­pa­ki, do ro­bo­ty.

 

Se­kun­dę póź­niej wy­buch roz­niósł na ka­wał­ki ma­szy­nę sier­żan­ta, Ci­śnię­ty… → Zamiast przecinka pierwsze zdanie powinna kończyć kropka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mi również nie podeszło. Całkiem dynamicznie było, ale cały tekst to taka rozmyta popularnoamerykańska kalka z tysiąca innych podobnych tekstów. Dylemat moralny również dość typowy i wciśnięty na siłę, żeby „jeszcze więcej wybuchów było”. Tekst to taki typowy akcyjniak – strzelajmy z działek zanim czytelnik nie zaśnie albo nie zorientuje się, że to nie ma sensu.

Technologia też potraktowana trochę po macoszemu. Lasery i nielimitowany zapas rakiet? Naszpikowane elektroniką roboty bez broni EMP i co gorsza – z szybami? Taka nawet utwardzana szyba to zdecydowanie słaby pomysł projektantów, zwłaszcza, gdy można człowieka schować głębiej z metalowym kokonie i przekazywać mu obraz z kilkunastu kamer zamontowanych na korpusie i poza pancerzem użytkownika:)

Witaj.

Całkiem dobry tekst, świetne sceny walki, dylemat moralny i ludzkie zachowanie żołnierza. Trochę mnie zastanawia, dlaczego żołnierze są nazywani pilotami, tak było w grze? Pilot kojarzy mi się z człowiekiem latającym samolotem lub śmigłowcem, ale może jestem w błędzie i operatora robota również można nazwać pilotem.

Rzeczywiście tematyka wojenna jest bardzo popularna i rozumiem narzekania, które usłyszałem po opublikowaniu mojego tekstu. Też już jestem zmęczony po przeczytaniu kilku takich opowiadań.

Pozdrawiam.

Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Nowa Fantastyka