
Obraz: Kay Sage “The Fourteen Daggers” The Fourteen Daggers, 1942 – Kay Sage – WikiArt.org
Hasło: Gulasz z niemieckich turystów.
Obraz: Kay Sage “The Fourteen Daggers” The Fourteen Daggers, 1942 – Kay Sage – WikiArt.org
Hasło: Gulasz z niemieckich turystów.
Bardzo powoli i dokładnie mieszała zupę drewnianą łyżką. Z garnka parowało, a całe pomieszczenie wypełniał dziwny, lecz przyjemny i intensywny zapach. Teresa pracowała jako kucharka w bytomskiej podstawówce. Nachyliła się delikatnie nad tym co gotowała i przeszedł ją dreszcz. Znieruchomiała i utkwiła wzrok w zawartości garnka. Raz za razem pojawiały się w niej kolejne części ludzkiego ciała: palec, oko, niewielkie kawałki skóry i włosy. Żołądek podszedł jej do gardła, lecz w tym samym momencie usłyszała wołanie:
– Teresa, dobrze się czujesz? – To była Maria, również kucharka. Pracowały razem od dawna. – Znowu masz te duszności? Kiedy w końcu pójdziesz z tym do lekarza?
– Siadaj Marysia, muszę ci coś opowiedzieć.
Teresa zdjęła zupę z palnika i obie usiadły przy niewielkim stoliku. Przez chwilę błądziła wzrokiem po pomieszczeniu, jakby nie wiedziała od czego zacząć, aż w końcu spojrzała Marii w oczy i wzięła głęboki wdech.
– Pamiętasz, jak ci opowiadałam, że zawsze jak gotuję zupę, to mam duszności i robi mi się słabo?
– Oczywiście, i za każdym razem pytam, kiedy w końcu coś z tym zrobisz i się przebadasz.
– No właśnie. Bo to nie do końca jest tak, jak mówiłam. Ja mam omamy. Zawsze jak gotuję, to prędzej czy później widzę w tej zupie ludzkie szczątki, tak jak przed chwilą. Palce, oczy, kawałki skóry, serce, wątrobę i włosy. Najgorsze są te splątane, czarne, gęste włosy.
Maria zrobiła wielkie oczy, wstała bez słowa i podeszła do kuchenki, na której stał garnek. Zdjęła pokrywkę i zamieszała.
– Wiesz Tereska, że tu jest tylko marchewka i makaron?
– Tak wiem. Siadaj i słuchaj dalej. Byłam w zeszłym tygodniu u okulisty, pamiętasz, zwalniałam się wcześniej w poniedziałek.
Maria przytaknęła.
– Tylko, że nie do końca przyznałam się, co widzę. Powiedziałam, że mieszają mi się kolory i pojawiają czarne kropki przed oczami. Zbadał mi wzrok, ale nic nie stwierdził, powiedział tylko, że to może być na tle nerwowym. Jak na tle nerwowym, jak ja nie mam żadnego stresu w życiu?
Twarz Marii nie wyrażała żadnych emocji, skinęła tylko porozumiewawczo w stronę paczki papierosów na stole, więc wstały i poszły do niewielkiego kantorka, który oficjalnie był spiżarnią, a nieoficjalnie palarnią. Gdy usiadły, Maria zachęciła Teresę do kontynuowania.
– Jaki sens ma wizyta u lekarza, na której się nie mówi prawdy? Stwierdził coś w ogóle?
– Zbadał mi oczy i nie stwierdził niczego podejrzanego. Zalecił mi za to wizytę u psychologa. Wyobrażasz sobie? Od razu pomyślałam, że ma mnie za jakąś wariatkę. Dał mi skierowanie i polecił gabinet tam koło dworca, na Kolejowej, wiesz gdzie?
Maria przytaknęła.
– No i poszłam tam, bo co miałam zrobić. Ten gabinet jest na poddaszu, strasznie obskurne miejsce. Teraz słuchaj, bo będzie najlepsze. Opowiadam jej, że mam dziwne zwidy, ale tylko jak gotuję. Powiedziałam też o wizycie u okulisty. Wyobraź sobie, że ta psycholog wzięła to wszystko na poważnie. Zaczęła mnie wypytywać o jakieś rzeczy z dzieciństwa, o moją mamę, babcię, jakie miałyśmy relacje, czy opowiadały mi o swojej przeszłości. Później o męża, o mojego syna, czy chodzimy do kościoła. Powiem ci Marysia, że ja to się zaczęłam bać w pewnej chwili.
Maria wyglądała na bardzo przejętą opowieścią, dlatego wyjęła z paczki drugiego papierosa.
– No i co ci zleciła ta psycholog? Zbadała cię jakoś?
– Wypytywanie o rodzinne problemy to raczej nie jest badanie. Wypisała mi skierowanie na rezonans magnetyczny. Od razu pomyślałam, że pewnie rok będę czekać, a tu się okazuje, że zrobili mi go od razu, potrafisz sobie to wyobrazić?
– Jak to od razu? Poszłaś ze skierowaniem do szpitala i od razu ci zrobili rezonans głowy? Mój Stacho osiem miesięcy czekał, a i tak z łaską mu to zrobili, a miał adnotacje ‘pilne’. – Maria była szczerze poruszona.
– Dokładnie tak, jak mówię. Poszłam, bo chciałam się zapisać, a pielęgniarka mi oznajmia, że ktoś zrezygnował i mogą mnie wcisnąć w to miejsce.
Koleżanka Teresy już nawet nie udawała zbulwersowania.
– Po tym badaniu nawet nie dostałam wyniku, tylko od razu mnie wzięli na oddział. Okazało się, że mam niewielki guz w płacie potylicznym, który uciska nerw wzrokowy i dlatego mam te dziwne omamy. Wyobraź sobie Marysia, że ten lekarz, który mnie przyjął na oddział to mi tylko powiedział, że operacja zacznie się za parę minut, bo ten krwiak co prawda niewielki, ale groźny.
– Tereska, czy ty nie zmyślasz? W Bytomiu cię zbadało trzech lekarzy w ciągu jednego tygodnia i to wszystko na NFZ?
– No tak! Mówię ci jak było! Ja sama się do teraz dziwię, jak to się mogło się wszystko tak szybko wydarzyć. Przed tą operacją zdążyłam tylko zadzwonić do mojego syna i mu powiedzieć gdzie jestem, żeby przekazał Zbyszkowi i żeby przyjechali do szpitala.
Wydawało się, że zainteresowanie Marii tą opowieścią słabnie, natomiast Teresa nabierała szybszego tempa.
– Jak podali mi narkozę, to tak, jakbym przeniosła się do innego świata. To było jak halucynacje, wszystko znacznie bardziej realne niż we śnie. Unosiłam w powietrzu i widziałam i słyszałam wszystko. Widziałam tam swoją babcię, jak ukrywała się w lesie w czasie wojny. Dopiero teraz tak sobie myślę, że przecież babcia mi dużo opowiadała o tamtych czasach, ale zupełnie inne rzeczy. W tym śnie w każdym razie, pomagała razem z koleżankami partyzantom co się chowali po lesie. Gotowały im zupy z tego co było pod ręką, byle tylko coś zjeść. Po jakimś czasie jednak, zaczęli też do nich przychodzić niemieccy cywile. Wiesz, Bytom przed wojną leżał. Tylko, że oni w tym śnie kombinowali, jak się najeść za darmo. Udawali polskich żołnierzy, podawali się też za niemieckich turystów, albo w ogóle nic nie mówili tylko wskazywali palcem na usta i robili z siebie obłąkanych. Więc moja babcia i jej koleżanki nabrały wprawy w rozpoznawaniu tych przebierańców i dla nich miały specjalne posiłki. Stworzyły specjalny oddział, który przeczesywał lasy w poszukiwaniu ciał niemieckich żołnierzy. Jeśli udało im się znaleźć względnie świeżego trupa, to obrabiali go w stodole, tak samo jak świnie. Siekierą odrąbywali nogi, ręce i głowę. Następnie patroszyli cały korpus, a jeśli serce i wątroba nie śmierdziały zbyt intensywnie, to kroili w kostkę i wrzucali do zupy, razem z korpusem i całą resztą tych największych kości i gotowali. Do tego wszystkiego dodawali też muchomory, ale nie za dużo. Chcieli ich tylko podtruć, nie zabić.
Popielniczka zapełniła się niedopałkami, a pomieszczenie wypełnione było dymem papierosowym.
– Terenia powiem ci, że nie wiem co w tej narkozie ci podali, ale nieźle odpłynęłaś.
– Słuchaj Maryśka, w tym śnie było jeszcze tak, że pewnego razu, jak ćwiartowali truchło na zupę, przypadkiem do garnka wpadł też guzik z takim orzełkiem, czy wroną, wiesz, z Wermachtu. Tak się akurat złożyło, że znalazło się to w porcji wydanej niemieckiemu kapusiowi. Ten doniósł, gdzie trzeba i do wioski z dwóch stron nad ranem wpadło gestapo. Wyciągnęli wszystkich z domów i ustawili pod ścianą stodoły. Na rozkaz oddali salwę i każdy padł martwy. Czułam, jakbym to ja leciała do tyłu i w tym momencie obudziłam się na sali pooperacyjnej.
– To chyba teraz już wiesz, skąd te omamy ci się biorą. Może faktycznie twoja babcia to było niezłe ziółko, a to nie był wcale sen tylko wizja przeszłości? Po tej operacji dalej je masz?
Teresa musiała chwilę się zastanowić, przecież była po operacji, a jednak zanim do kuchni weszła Maria znów to widziała.
– Od tego dymu już mnie chyba głowa zaczyna boleć. Wydawało mi się, że po tej operacji mi przeszło, ale zanim weszłaś, to znowu to widziałam. To jeszcze nie wszystko. Jak się obudziłam w tym szpitalu, to wszystko słyszałam, ale nie mogłam się ruszyć. Przy łóżku stał mój mąż, syn i lekarz, który im tłumaczył, że zabieg nie do końca się udał i prawdopodobnie będę sparaliżowana, a oni będą się mną musieli zajmować albo oddać do ośrodka. Ja się tak wystraszyłam, jak jeszcze nigdy przedtem. Jakby tego było mało to mój Zbyszek, stojąc nad moim łóżkiem zapytał lekarza, czy nie można mnie przypadkiem poddać eutanazji. Czułam, jak mi łzy ciekną po policzkach, czegoś takiego nigdy bym się nie spodziewała…
– Tereska, a powiedz mi, jak to jest możliwe, że ty teraz siedzisz ze mną w kuchni i mi to wszystko opowiadasz?
Teresa lekko drgnęła. Spojrzała w stronę kuchenki, ale garnka już na niej nie było. Nie było też Marii ani popielniczki na stole. Cały dym z papierosów też nagle zniknął. Zrobiło się zimno i cicho. Tak cicho, że słychać było pulsującą w skroniach krew. Zrobiło jej się słabo i ciemno przed oczami.
***
– Mamo! Słyszysz mnie?! – Kuba nie dawał za wygraną i krzyczał naprawdę głośno.
Teresa jakby ocknęła się z głębokiego snu. Stała w swojej kuchni nad garnkiem zupy. Potrzebowała kilku sekund, żeby pozbierać myśli. Nie była pewna, czy cały czas była w swojej kuchni. Nie pamiętała, co było wcześniej.
– Mamo, dobrze się czujesz? Przez dobrą minutę stałaś przy piecu jakby cię ktoś zaczarował.
– Tak, tak dobrze, po prostu mi się trochę słabo zrobiło. Co chcesz, że tak się wydzierasz?
– Chciałaś, żebym ci sprawdził gdzie jest ten gabinet psychologiczny ze skierowania od okulisty. To jest na Kolejowej, zaraz obok dworca, wiesz gdzie?
Teresa już nie miała pewności, czy to się dzieje naprawdę czy nie, ale wiedziała, gdzie jest ten gabinet.
– Tak synek, wiem gdzie to jest.
-Siadaj Marysia, musze ci coś opowiedzieć.
literówka
że zawsze jak gotuje zupę, to mam duszności
literówka
Tylko, że nie do końca przyznałam, się co widzę.
Tylko, że nie do końca przyznałam się [,] co widzę.
Dokładnie tak [,] jak mówie.
literówka
wskazywali palcem na usta i robili się za obłąkanych.
wskazywali palcem na usta i robili z siebie obłąkanych.
albo wskazywali palcem na usta i podawali się za obłąkanych.
Czułam, jak lece do tyłu
literówka
Maria jakby ocknęła się z głębokiego snu.
wydawało mi się, że to Teresa…
Nie do końca rozumiem, jakie jest przesłanie tego szorta, trochę się pogubiłam prz końcu. Może dlatego, że nie wiadomo o której kobiecie piszesz.
Rozmowa kucharek w kuchni wygląda bardzo nijako. Dużo miejsca poświęcasz szczegółom, które nie mają znaczenia dla dalszej opowieści. Rozmowa nie odkrywa żadnch emocji, które zaczynają się dopiero przy relacji ze snu…
Pomysł ciekawy, ale według mnie potrzebuje więcej elektryzujących emocji :)
Pozdrawiam!
Cześć! Przeczytałem shorta, dla mnie najlepsza część to opis wizji podczas narkozy. W tym fragmencie jest dynamicznie, coś się dzieje i jest to ciekawe. Szkoda tylko, że to tylko wycinek z calego shorta ;) Końcówka to taka a'la Incepcja, chociaż zabraklo wskazania, o której kobiecie właściwie piszesz. Obstawiam Marię, ale pewności nie mam ;)
Początkowy dialog obu pań niestety mnie nie poruszył.
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
chalbarczyk, dzięki za łapankę. Sam pomyliłem te dwie panie, co skutkowało małym zgrzytem na końcu.
cezary_cezary, dzięki za odwiedziny. W tekście jest odpowiedź na to, o której kobiecie jest końcówka i teraz jest to na pewno dobrze.
; )
Intrygujące i niełapatologiczne. Takie lubię!
Drobiazgi:
Kreski dialogowe na początku są bez spacji i generalnie jest z nimi trochę bałaganu.
Protestuję przeciwko niemieckiemu “orzełkowi”, daleko mi do poglądów z informacji wiadomego kanału TV, ale nikt w Polsce nie nazywał wówczas tego “orłem” czy tym bardziej “orzełkiem” (niemieckim). Mówiło się na to: “wrona”.
W komentarzach robię literówki.
Witaj NaN w moich skromnych progach. Kreski poprawione, a twój protest przyjęty.
W kwestii orzełka poszliśmy z Teresą na kompromis.
Fabularnie obrzydliwe, ale za razem intrygujące.
Masz sporo błędów, ale mimo to czytałam z zainteresowaniem.
Nie powtarzaj może wielokrotnie co się gotowało. Pierwsze wyspecyfikowanie receptury jeży włos i trzyma do końca, nie trzeba utrwalać.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Witaj Ambush, dziękuję za miły komentarz.
Przyznam, że bolał mnie brzuch podczas pisania..
Hej,
dostrzegam większe nawiązanie do hasła konkursowego niż obrazu ;). Opowiadanie wolno się rozkręca, początek z kucharkami trochę mi się dłużył, ale potem akcja nabiera tempa. Tylko nie wiem, co to dokładnie było – zagięcie czasoprzestrzeni i wgląd w przyszłość? Błędne koło i przeżywanie tego samego na nowo? A może majaki pooperacyjne? Dużo pytań, mało odpowiedzi, ale chyba w tym konkursie tak powinno być.
jak szlachtowali truchło na zupę
Trupa nie da się zabić.
Tak się akurat złożyło, że znalazło się w to porcji wydanej niemieckiemu kapusiowi.
to w
a oni będą się mną musieli zajmować, albo oddać do ośrodka.
albo bez przecinka
Jakby tego mało to mój Zbyszek, stojąc nad moim łóżkiem zapytał lekarza, czy nie można mnie przypadkiem poddać eutanazji.
jakby tego było mało?
Ta historia jest ciekawa i mimo dłużących się fragmentów ostatecznie wciąga, ale zmierza donikąd. Nie dzieje się nic na końcu, a szkoda, bo byłam ciekawa, co z tego wyjdzie… Rozczarował mnie koniec, przykro mi.
M.G.Zanadra, dziękuję za odwiedziny oraz łapankę.
Mi również przykro, że końcówka nie spełniła twoich oczekiwań.
Witam. Historia całkiem zgrabna, ciekawy pomysł. Zakończenie bardziej efekciarskie niż nadające sens historii, ale odnosi się do obrazu, jak mniemam, więc wybaczam, bo cel konkursowy zrealizowany wzorowo:) Dopatrzyłem się :
że to może być ma tle nerwowym.
Literówka
Wiesz, Bytom leżał wtedy na granicy przed wojną.
Albo wtedy, albo przed wojną, w tej formie brzmi to tak sobie. Ewentualnie “Bytom, przed wojną, leżał na granicy”.
Ciekawe, halucynacja w halucynacji, która znajduje się w jeszcze jednej halucynacji :) Pasuje na pewno do nazwy konkursu. Historia zatacza kółeczko i właściwie trudno to mówić o konkretnym zakończeniu, ale myślę, że tekst naprawdę pasuje do konkursu.
Z czepiania się:
Unosiłam w powietrzu i widziałam i słyszałam wszystko.
Tutaj bohaterka jest jedynie obserwatorką.
Czułam, jak lecę do tyłu i w tym momencie obudziłam się na sali pooperacyjnej.
Ale tutaj można odnieść wrażenie, że bohaterka jest uczestniczką wydarzeń.
Tylko, że oni w tym śnie kombinowali, jak się najeść za darmo. Udawali polskich żołnierzy, podawali się też za niemieckich turystów, albo w ogóle nic nie mówili tylko wskazywali palcem na usta i robili z siebie obłąkanych.
Czyli się rozniosło, że mieszkańcy wioski dokarmiają partyzantów. Już samo to by wystarczyło do wyzyty gestapo.
Ten doniósł, gdzie trzeba i do wioski z dwóch stron nad ranem wpadło gestapo. Wyciągnęli wszystkich z domów i ustawili pod ścianą stodoły. Na rozkaz oddali salwę i wszyscy padli martwi. Czułam, jak lecę do tyłu i w tym momencie obudziłam się na sali pooperacyjnej.
Powtórzenia.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Rafael Sanki, dzięki za odwiedziny.
Irka_Luz, dzięki! Faktycznie, Marii coś się poknociło w opowiadaniu tej historii. Poprawione. :)
Obraz taki niepokojący, a hasło… hm, no dziwne. XD
to była Maria
To
dawna – znowu
dawna. – Znowu
– Oczywiście i za każdym razem pytam
– Oczywiście, i za każdym razem pytam
Najgorsze są te splątane, czarne, gęste włosy.
Aż mi niedobrze. XD
Na początku trochę mi przeszkadzało takie podejście do sprawy: że od pierwszego akapitu wiemy, że już w gulaszu są ci turyści, ale w miarę wciągnęło mnie opowiadanie i ta rozmowa dwóch kobiet ze stołówki. Fajnie się to czyta.
– Tereska, czy ty nie zmyślasz? W Bytomiu cię zbadało trzech lekarzy w ciągu jednego tygodnia i to wszystko na NFZ?
O kurczę, bo to jest kwintesencja absurdu, idealnie to zawarłeś. :D
Za to historia z przeszłości trochę łopatologiczna, tak dużo i na jednym wdechu opowiada, akapit raczej potrzebowałby odchudzenia. Mamy tu głównie rozmowę, w dodatku dwóch kobiet, więc może spróbować je trochę rozróżnić? Bo one takie nijakie się wydają.
Hmm… No grubo. :P
Na koniec odlatuje Teresa i czytelnik. Nie wiem, co tu się na pewno wydarzyło, więc to na plus. Lubię, kiedy nie mamy wyjaśnienia podanego na tacy. Dla mnie przez przeszłość i dziwne omamy:
a) Teresa mogła mieć wizję, w której zobaczyła to wszystko (od momentu dostania skierowania do psychologa od okulisty), więc w kuchni z synem odpłynęła na chwilę i teraz ma wybór: iść do psychologa czy może odpuścić, żeby nie zostać sparaliżowaną
b) Teresa żyje w dwóch światach, ten dawny (gdzie jej babcia gotuje zupy z Niemców) przeplata się z obecnym.
Dla mnie tekst dobrze spełnia założenia konkursu, na koniec dzieją się różne dziwne, absurdalne rzeczy, których odkrywanie cieszy, jeśli lubimy odkrywać. Ale ogólnie historia jest trochę za prosta, za krótka, a może brakowało więcej emocji w rozmowie kobiet, żeby to lepiej wybrzmiało.
Pozdrawiam,
Ananke
Ananke, dzięki za łapankę i odwiedziny :)
Dałaś sobie aż dwie możliwości wyjaśnienia historii – jest w czym wybierać!
Całkiem niezłe i nawet wciągnęło ale trochę końcówka mnie zaskoczyła bo właściwie tekst kończy się jakby w połowie. Wiem że to miało być opowiadanie o sennej logice ale trochę jednak to urwanie mi nie pasowało.
Dialogi w miarę naturalne, absurdu i jakiejś dziwności też jest trochę. Choć chyba najbardziej absurdalne jest że się na NFZ dostała tak szybko do lekarza :P.
Wydaje mi się, że tekst należałoby poprawić pod kątem językowym. Jest sporo powtórzeń i kilka innych rzeczy do potencjalnej rozwagi. Przykłady poniżej.
stwierdził, powiedział tylko, że to może być na tle nerwowym. Jak na tle nerwowym, jak ja nie mam żadnego stresu w życiu?
Twarz Marii nie wyrażała żadnych emocji, skinęła tylko porozumiewawczo w stronę paczki papierosów na stole, więc wstały i poszły do niewielkiego kantorka, który oficjalnie był spiżarnią, a nieoficjalnie palarnią. Gdy usiadły, Maria zachęciła Teresę do kontynuowania.
– Jaki sens ma wizyta u lekarza, na której się nie mówi prawdy? Stwierdził coś w ogóle?
– Zbadał mi oczy i nie stwierdził
zrobili mi go od razu, potrafisz sobie to wyobrazić?
– Jak to od razu? Poszłaś ze skierowaniem do szpitala i od razu ci zrobili rezonans głowy? Mój Stacho osiem miesięcy czekał, a i tak z łaską mu to zrobili,
widziałam i słyszałam wszystko. Widziałam
Wiesz, Bytom przed wojną leżał.
A co to znaczy że leżał? To teraz stoi czy co? :P
Na rozkaz oddali salwę i każdy padł martwy
Możę
wszyscy padli bez ruchu?
weszła Maria znów to widziała.
– Od tego dymu już mnie chyba głowa zaczyna boleć. Wydawało mi się, że po tej operacji mi przeszło, ale zanim weszłaś,
Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!
Niezłe. Gratuluję pomysłu na poradzenie sobie z hasłem. Niemieccy turyści, którzy chcieli się najeść na krzywy ryj – świetne. Szkoda, że działo się to we śnie. Przez to absurd nie wybrzmiewa. W końcówce, przed rozmową z synkiem, zrobiło się bardzo niepokojąco i chyba, jak na mój gust, niepotrzebnie złagodziłeś efekt horroru.
Pozdrawiam
Edwardzie, AP,
Dzięki za odwiedziny i cenne uwagi! Co do końcówki to ja mam jednak wątpliwość, czy działo się to we śnie..
Niepokojący klimat na pewno na plus, ale językowo sporo wpadek i powtórzeń, a zakończeniu przydałoby się jakieś efektowne pier*olnięcie ;) Czuć jednak potencjał do kreowania mrocznych odrealnionych światów
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
Dzięki fanthomasie
Na plus: fajnie zagmatwałeś które to prawda, które sen a co jest halucynacją
na minus: Mało apetyczne składniki zupy.
Nie chciałabym mieć takiego dziedzictwa w umyśle. Myślę, że wyszedł ci przez przypadek absurdalny horror albo horrorowaty absurd.
Hej Nova, dzięki za odwiedziny. Z pewnością wyszło z tego coś niesmacznego!
Ciekawa historia. Przepis raczej nie do wykorzystania w każdej kuchni, ale skoro takie było hasło… Nie widzę za bardzo nawiązań do obrazu.
Babska logika rządzi!
Dzięki za odwiedziny Finklo!
a jednak zanim do kuchni weszła Maria(+,) znów to widziała.
Musiałem odpocząć od tekstów na ten konkurs, bo po kilku wymiękłem.
Twój przeczytałem z zainteresowaniem. :)
Cieszę się Koalo i dziękuję za odwiedziny.