Kiedy mój dotyk stał się Ci obcym?
Kiedy me ciepło, w zimno się zmieniło?
Kiedy twe oczy tuż po otwarciu
Szukać zaczęły jego sylwetki?
Kiedy twe myśli tuż po zbudzeniu
Za nim poczęły gonić bezwiednie?
Kiedy twe usta lekko rozwarte
Pragnąć zaczęły szeptać jego imię?
Czy gdybym wcześniej otrząsnąć się zdołał
Ze swego strachu, bólu i żalu
Czy gdybym zrozumiał jak wielka Ci krzywdę
Każdym swym czynem w sercu sprawiłem
Czy teraz mógłbym choćby na chwilę
Usta me zimne do twych przyłożyć?
Czy mógłbym znów rozpalić twe oczy
By w ich szarości znów się roztopić?
Czy moje dłonie po twojej skórze
Mogłyby błądzić – ponownie ją badać?
Czy kiedykolwiek ponownie usłyszę
Z ust twoich słowa tak upragnione?
Czy dane będzie poranka doczekać
Kiedy poranny całus Ci skradnę?