
Zbudziłem się dziś rano
Podszedłem do półki
Wziąłem w dłonie Księgę
Zajrzałem w jej karty.
Oczekiwałem żaru smoków
I strzał elfów, wielkich młotów,
Dzwonów, ognia, wody, krzyku,
Rycerzy z herbami, wampirów.
Lecz cisza mnie zastała
Przewracałem strony ciągle
Prosząc o historie, sny, uczucia
Błagając o ucieczkę z szarości.
Gdzie są czarodzieje i nimfy
Mordercy z tysiącem twarzy
Ogry, opętane zakonnice, ghule
Gotyckie twierdze i zombie?
Fantastyka w moich dłoniach
Zmarła, milcząc w nocy…
Już jej nie czułem, nie miałem
Tylko patrzyłem na puste słowa.
Podszedłem do lustra i oto Ja
Z brodą bez rysów chłopca
Dorosłem przez noc
I teraz Noblistów czytać każą.
Heh, czyli z deszczu pod rynnę… Tak to bywa ze skrajnościami.
Ale czyta się fajnie.
Pozdrawiam.
PS – to chyba trochę mi tu psuje estetykę…?
Ja bym zamiast chyba napisał być może.
Pozdrawiam, Feniks 103.
Witaj.
Przeciekawy wiersz, pełen smutku i tęsknoty za tym, co bezpowrotnie odeszło.
Pozdrawiam serdecznie, klik. :)
Fajny wiersz! Zaciekawił mnie i nie wybijało mnie nic z rytmu, więc w odbiorze całkiem przyjemny utwór. W zakończeniu zastanowił mnie tylko ostatni wers, bo skoro bohater jest dorosły, to kto mu coś każe? Bardziej spodziewałabym się, że w dorosłym życiu coś bardziej wypada lub w ogóle zamienić końcówkę na pytanie: I co teraz czytać? Noblistów? → ale to tylko moje luźne przemyślenia (z tych bardzo luźnych) ;)
Pozdrawiam :D
Ojej, jak mi przykro;(
Może czytaj po kryjomu.
Ja, ucząc się do sesji, zawsze w tajemnicy czytałam Ojca chrzestnego;)
Uuuu, straszna rzecz się bohaterowi stała. Mam nadzieję, że to jest odwracalne. Może urlop, trochę radości?
Uuuu, straszna rzecz się bohaterowi stała. Mam nadzieję, że to jest odwracalne. Może urlop, trochę radości?
Ciekawy wiersz – i gdzieś w mojej biografii nastąpił też taki moment, gdy życie mnie zmogło, przytłoczyło, złamało i zdeptało i już najpiękniejszych nawet baśni czytać nie mogłem, bo jakże?
Po sobie samym wiem, że to poniekąd odwracalne. Uciekałem już nieraz od czytania fantastyki – przez wrażenie, że “wszystko już było” – ale czytając “Noblistów” – odkryłem, że to nie tylko fantastyczna bolączka – i po czasie, po dłuuuugim czasie – udało mi się przestawić maszynkę między uszami, by szukać w literaturze tego co znane.
Jest też inny powód takiej ucieczki – który też przychodzi z dorosłością (co słusznie pokazuje autor wiersza).
Nie pamiętam już kto kiedyś powiedział: “Jaki jest sens poezji po Auschwitz?” – i z pewnością jest tak, że nie trzeba przeżyć tego piekła na ziemi, wystarczy tysiąc dni cierpienia – by ostygł żar smoków i ucichł stuk młotów w kopalniach krasnoludów – ale tak poezja jak fantastyka potrafią przedrzeć się do serc zasypanych popiołem.
A jak się nie uda… to zawsze można spróbować obniżyć swoje oczekiwania względem tekstów, które się czyta (a raczej – względem wrażenia, jakie na nas wywierają) – bo przecież nic już nie uderzy w nas tak mocno, jak rzeczy, które robiliśmy po raz pierwszy, ale to przecież nie znaczy, że książka druga, setna czy tysięczna – jest nieważna.
Smutek straszny z tego bije i chyba każdy dorosły czytelnik jest w stanie się do tego tak czy inaczej odnieść. Ten wiersz celnie porusza wrażliwe struny, bo i można go rozumieć dwutorowo. Może przyjść na myśl odniesienie do zmagań z literaturą, ze stratą tej pierwszej świeżości, tego odkrywania – tutaj konkretnie fantastyki, pasji i niecierpliwości “a czym zaskoczą mnie tym razem?”. Druga płaszczyzna, ta bardziej bolesna, to po prostu życie. Ale więcej nie będę o tym pisał, bo mam akurat taki moment w życiu, że szkoda gadać. Tak czy siak, tekst bardzo do mnie dotarł.