- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Zmiana

Zmiana

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Zmiana

 

 

Przemianę planowała, od kiedy sięgała pamięcią. Gdy snuła rozważania na temat lepszego jutra, świat wokół przeistaczał się, życie mieniło się milionem barw, i tak przemijały kolejne sezony, aż cykl zatoczył koło. W tym czasie drzewa wypuściły liście i otulone szumem listopadowego wiatru porzuciły ich pomarańczowe wcielenia. Ziemia obrodziła niespotykanym bogactwem roślin, po czym stwardniała i zszarzała w przeszywającej obojętności. Pająki utkały puszyste pajęczyny i w nich, łapiących nitkami resztki słonecznych refleksów, dokonały skromnego żywota. Węże zrzucały skóry, by dalej pełznąć nieoczywistymi przestrzeniami. Szuwary śpiewały radosne pieśni, które wraz z obniżeniem Słońca nabierały melancholijnego brzmienia.

Brązowo-zielone oczy były nieobecne, zatopione w wyobrażeniach na temat lepszego świata. Dzikie, hipnotyczne, jedynie pozornie bezpieczne, niby parne luizjańskie bagna roztaczające balsamiczną woń. Nie dziwota, iż żaden mężczyzna, poza Adamem, nie odważył się odwiedzić Luizy. Była zamknięta w swych fantazjach niczym skrzynia skarbów osiadła na mulistym dnie. Odcięta od wszystkich nacisków, wpływów, szeptów i pouczeń. Wiedziała, czego chce, i żadne próby wyperswadowania karkołomnego pomysłu nie mogły się udać. Nitka po nitce na krośnie umysłu pomysł nabierał coraz konkretniejszego kształtu.

– To głupota.

– Fanaberia.

– Powinnaś doceniać to, co masz.

– Zrobisz sobie krzywdę.

– Będziesz żałować.

Głosy w głowie zlały się w szum, przycichły. Wzorzasta sukienka falowała na lekkim wietrze. W niektórych miejscach opinała tkliwe ciało. Luiza stała na skalnym ustępie. Na dole mieniła się w słońcu lazurowa woda. Luzie wydawało się, że widzi jej dno, ale nie mogła mieć pewności, jaka jest głębokość jeziora. Ostatni raz na nią spojrzała, po czym zamknęła oczy i zrobiła krok przed siebie.

– Jesteś pewna? – usłyszała jego głos z boku. Chciałby udać się z nią na sam koniec, lecz wiedział, że to niemożliwe. Przyniósł Luizę aż do tego miejsca, na jej prośbę, mimo obaw wybrzmiewających w sercu niczym kościelny dzwon.

Skinęła głową i runęła w przepaść.

Kiedy uderzyła w taflę jeziora, świadomość zgasła. Później, kiedy otworzyła oczy, ujrzała płynące do niej koniki morskie, meduzy, mątwy i rybki. Tysiące małych istot, które stworzyły coś na kształt wiru i oplotły jej ciało. Luiza wiedziała, że własnie rozpoczęła się przemiana. Modyfikowały ciało, przetapiały duszę. Szarpały, cięły, malowały tatuaże. A może to się jej śniło?

Gdy ponownie się obudziła, znajdowała się na niewielkiej łódce. Płynęła gdzieś razem z Adamem. Dokąd? Była jeszcze słaba, ledwie uchylała powieki. Rzęsy rozszczepiały światło, rozmazując obraz, mimo to wiedziała, że wkracza w nieznaną przestrzeń. Kiedy przepływali pod rozłożystym drzewem, na gałęzi zadrżał kokon.

Koniec

Komentarze

Anonimie, niespełna trzy tysiące znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT. Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

smiley

Brązowo-zielone oczy były nieobecne, zatopione w wyobrażeniach na temat lepszego świata. Dzikie, hipnotyczne, jedynie pozornie bezpieczne, niby parne luizjańskie bagna roztaczające balsamiczną woń.

To te oczy były jak woniejące bagna?…surprise

 

Wzorzasta sukienka

Wzorzysta raczej…

 

Luzie wydawało się

Literówka

 

ujrzała płynące do niej koniki morskie, meduzy, mątwy

Koniki morskie w akwarium tak (albo w woku w którym Chińczycy je smażą), w jeziorze żadnego

z wymienionych żyjątek się nie spotka…

Abstrakcyjna impresja, lecz z nieznanego powodu i w niewiadomym celu…

 

 

 

Witaj. 

Niepokojący tekst. Parę razy potknęłam się o sprawy językowe, lecz widzę, że Fascynator już je wskazał. Odnoszę wrażenie, że to urywek opowiadania i że jest jeszcze w zamyśle jego kontynuacja. Szort zawiera wiele zagadek – Adam wie, że nie może udać się za bohaterką, a jednak potem płyną oboje; wydaje mi się, że czytam o samobójstwie, lecz Luiza myśli o “przemianie” i po skoku nadal żyje, mając czasem wrażenie snu; poruszony nad nią kokon to zapowiedź nowego życia, więc być może to ona teraz będzie częścią świata natury? Symbolika tekstu jest miejscami zbyt zakamuflowana. :)

Pozdrawiam serdecznie, Anonimie. :) 

Cóż, Anonimie, przeczytałam i to wszystko, do czego mogę się przyznać, albowiem nie potrafię dociec, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia, ale ponieważ nie poprawiłeś palcem wskazanych błędów i nie odpowiadasz na komentarze, zrezygnowałam ze zrobienia łapanki.

Przychodzi anonim i wrzuca krótki tekst, którego sens trzeba zgadywać. To mnie zawsze stresuje, bo boję się, że wyjdę na głupka, nie wychwytując jakiejś wskazówki. A nuż widelec to jakiś znany pisarz albo doktor polonistyki przyszedł i wrzucił dla zgrywy, przy tym pisząc “wzorzysty” niepoprawnie dla zmylenia tropu?

 

Niestety takie teksty lepiej się pisze niż czyta. Żeby się głowić nad sensem tekstu, muszę mieć do tego jakiś bodziec, a tutaj owego brakuje. Może to jakaś sprytna gra, łącząca Stary Testament z wizją jakiegoś mniej znanego japońskiego futurysty z lat 80? Nie wiem i nie mam poczucia, że chcę to wiedzieć.

 

Pierwszy akapit jest poetycki do przesady, przez co niebezpiecznie zbliża się do bycia pretensjonalnym. W dodatku to dziwne, że tak mało istotny element tekstu jest tak dopracowany, gdy wiele rzeczy ledwie muśnięto.

Nowa Fantastyka