- Opowiadanie: mkmorgoth - Tytuł ...

Tytuł ...

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tytuł ...

Tekst w poprawie. Przepraszam.

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

OK, do konkursu.

Przeczytałem kilka pierwszych i kilka ostatnich akapitów, na środek zabrakło mi ochoty. Dlaczego? Wydaje mi się, że masz problem ze zdaniami złożonymi i to rozkłada cały tekst na łopatki. Przeczytaj sobie wiadomości podawane przez spikera. Te, które zawarłeś w tekście. Nie potrafiłem oprzeć się wrażeniu, że Galeria Trietiakowska stała się celem ataku, wraz ze swoją groźbą wysadzenia (tak interpretować można zdanie: (...) tym razem ich celem stała się Galeria Trietiakowska, z groźbą wysadzenia w powietrze wraz z turystami w środku (...)). Pewnie trzymała ją sobie w pudełku na kominku. Innych podobnych "kwiatków" jest w opowiadaniu wiele, ale żeby nie rozpasać komentarza nie będę ich wymieniał (bo komentarz i tak pewnie będzie dość obszerny). 
Sprawa druga: kropki i przecinki. Można powiedzieć, że to łączy się bezpośrednio z poprzednią uwagą. Zarówno kropki, jak i przecinki stawiasz w miejscach, w których kompletnie bym się ich nie spodziewał. Przykład? Proszę bardzo:  „Tu Warszawa. Słyszymy was dobrze. U nas mgła jest już bardzo gęsta. Nic nie widać. Ludzie boją się opuszczać własnych mieszkań. W niektórych częściach miasta ulice są opustoszałe. Ale nie to w tej sytuacji jest najistotniejsze. (...)" 
Czytając powyższy fragment miałem wrażenie, że relacjonujący to robot. Krótka informacja - ucięcie - krótka informacja - ucięcie. I tak dalej, mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi. Całą tę wypowiedź można by znacznie sprawniej napisać w trzech, najwyżej czterech zdaniach. Korespondent zyskałby prawdziwe "ja".
Dodatkowo, nie wyobrażam sobie korespondenta telewizyjnego, który opisuje na wizji swoje poranne perypetie, jak to jechał do pracy i znikali ludzie. Głównie dlatego, że wzięto by go za obłąkanego, ale też nie wydaje mi się, żeby po takim przeżyciu chciał zostać w mieście. Do roli wariata opowiadającego o dziwnej mgle i znikających ludziach znacznie lepiej nadawałby się przechodzień, zmierzający szybkim krokiem w kierunku innym, niż centrum miasta.
Usłyszał łoskot upadającej słuchawki, a także odgłos tłuczonego szkła.
A do tego frytki poproszę. Jakoś mi się tak skojarzyło. "A także" pasuje do tego opisu jak pięść do nosa. Albo nawet gorzej. Znacznie milszy czytelnikowi byłby sam przecinek. 
Przyłożył głowę do poduszki i po pewnym czasie, wtuliwszy się w objęcia Morfeusza, zasnął. "Objęcia Morfeusza" same z siebie mówią, że zasnął. Ty zaś napisałeś, że "zasypiając zasnął". Niesamowite odkrycie. Albo "objęcia Morfeusza", albo "zasnął". W tym mieście nie ma miejsca dla dwóch szeryfów.
Nie będę się już czepiał środka (pisząc ten komentarz doczytałem opowiadanie), przejdę od razu do końcowych fragmentów.
Trzy, cztery ostatnie akapity  to opisowa groteska. Nie opis groteski, czy groteskowy opis... Tylko właśnie opisowa groteska. Potworki z gatunku: po dłoni powiał mu przenikliwy chłód  naprawdę nie zwiększają napięcia i nie budują klimatu grozy. Pewnie dlatego, że chłód można poczuć, ale z wianiem nim będzie gorzej. I - ponownie - zdania złożone zbyt często klękają. Czy nawet padają bezładnie na ziemię i kwiczą. Bardzo przenikliwie. 
Piotrek ostrożnie odsunął się od okna, kierując się w stronę drzwi, wodząc oczyma we wszystkich kierunkach. Obserwując jak zachowuje się mgła, która wolno wypełniała szczelnie miejsce, w którym obecnie się znajdował, gęstniejąc na dole jak mleko, sięgając mu najpierw do kostek, potem do kolan. To zostawiam do własnych przemyśleń.
Na koniec jeszcze - wbijanie się w oczy. To chyba drugie dzisiaj opowiadanie, w którym czytam o wbijaniu się komuś w oczy. Państwo Autorzy! (pozwolę się zwrócić tutaj do ogółu ludzi piszących grozę, może ktoś to przeczyta) Zgodzę się, że jednym z lepszych sposobów na wywołanie strachu jest groźba bezpośredniego urazu, kalectwa. Ta zasada działa również w przypadku głównych bohaterów opowiadań, ale na Boga! technika ta jest do zastosowania tylko, kiedy czytelnik będzie się z głównym bohaterem przynajmniej w części utożsamiał. Nie ma najmniejszej możliwości, żebym czuł choć delikatną więź z bohaterem opowiadania, które jest krótkie i niedopracowane. Na dodatek niemal mi tego bohatera nie przedstawia. Dlatego też wbijanie palców/szponów/zardzewiałych gwoździ/wideł/łopaty/tramwaju/statku kosmicznego/CZEGOKOLWIEK! w oczy bohatera wywoła jedynie delikatny uśmiech, a i to tylko w wypadku, kiedy zostanie z gracją i lekkością przez Autora potraktowane.
  
Życzę powodzenia z kolejnymi opowiadaniami. 

@ Exturio! Dzięki za obszerny komentarz do tego opowiadania.

Może powiniem to opowiadanie w ogóle wywalić ze stronki, póki jeszcze mogę.

A tak szczerze. Nigdy nie pisałem horrorów. Czytałem, ale kiedyś tam w szkole średniej. I przestałem. Zresztą uważam tą konwencję literacką za wymarłą i już nic nowego się tutaj nie da wymysleć. No, ewemtualnie mogą powstać różne warianty jakiejś tam historyjki.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Wymyślić możesz tyle, na ile pozwoli Ci twoja wyobraźnia... Sęk w tym, żeby jej nie ograniczać.
Co do tekstu; nie wiem, kiedy go napisałeś, ale powinieneś odstawić go na jakiś czas, dopiero wtedy przeczytać i zacząć poprawiać. Z pewnego dystansu czasowego łatwiej wyłapać błędy, nieścisłości. Łatwiej dostrzec ewentualną "płaskość" bohaterów.
To się tyczy nie tylko horrorów (które akurat są o tyle trudne, że naprawdę ciężko jest, niewprawionej osobie, uzyskać klimat grozy), ale wszystkich innych tekstów. Poprawność stylistyczna, językowa i ortograficzna jest zawsze w cenie, tak samo jak "żywi", wielowymiarowi bohaterowie.

Nie zrażaj się, czytaj klasyków, szlifuj warsztat i pisz dalej!

Nie chce mi się bawić w polonistę, więc nie będę tu wszystkich niezgrabności językowych przytaczał. Kilka jednak zasługuje na uwagę.

"Jaka sprawa cię skłoniła, żeś zadzwonił o tak wczesnej porze?" Co. To. Kurwa. Jest?

"- Co ty bredzisz? Kto tam jest, odpowiedz? Co się tam dzieje?!
- Jest....Zimna.
- Zimna? O co ci chodzi? " Atakuje cię UFO. Więc dzwonisz do kolegi i relacjonujesz mu to wydarzenie. Sprytne.

To jest takie mdłe opowiadanie, że szkoda gadać. Dzielnie dobrnąłem do końca, ale nawet finał mnie nie zaciekawił. Wiadomości totalnie nie przypominające jakichkolwiek wiadomości. W tym "dziele" nie było nic co mogłoby się spodobać. Kompletnie sztucznie sformalizowane dialogi.
Pomysł był nawet ciekawy. Chciałeś dobrze. Tylko, że Hitler też chciał dobrze.

Dobra. Decyzja zapadła. Sorki, że tak kiepski tekst tutaj wstawiłem. Przepraszam wszystkich, ale honor nakazuje tekst usunąć.

Pozdrawiam.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

trochę poprawiłem.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

@mkmorgoth
Nie czytałem tego drugi raz. Wystarczyło żebym przejrzał.Nie wiem czy czytałeś moje uwagi, bo nie widzę, żebyś się jakoś do nich odniósł.

Minęły 4h. Jestem pod wielkim wrażeniem. Jak chcesz coś poprawić, to poprawiaj. Tylko odstaw po tym poprawianiu na kilka dni. Potem znowu weź się za to, aż będziesz usatysfakcjonowany.

Ile ci zajęło napisanie tego opowiadania i jak szybko po napisaniu wrzuciłeś je na stronę?

@ Michale Strogow.

Dzięki za twoje uwagi i komentarz. Po nich już nie wiem czy jest sens poprawiać to opowiadanie, czy napisać inne od nowa. Ale jakbyś bardziej się postarał i opisał o co tobie chodziło w tych uwagach, to byłbym bardzo wdzięczny i usatysfakcjonowany. W porównaniu z powyższym komentarzem exturio, twój jest powierzchowny i nie wiem o co ci chodziło.

Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Wybacz, jak dopracujesz opowiadanie to obiecuję się bardziej postarać przy komentarzu.
Jest sens dopracowywać, tylko trzeba poświęcić dużo czasu i dużo pracy.
Szkoda, że nie odpowiedziałeś na moje ostatnie pytanie.

Cały problem w tym, że żeby opisać wszystkie błędy, potknięcia i niezręczności językowe trzeba by napisać cały artykuł. Masz dużo dziwnych sformułowań w stylu: "unosił się lekki zaduch" (zaduch może panować, ale żeby się unosił?), dodatkowo postaci są skonstruowane jak płaskie, papierowe wycinanki. Żadnej wyrazistości, pełna formalizacja. Myślisz, że obudzony w środku nocy myślałbyś o tym, że nie jesteś rannym ptaszkiem? Ja bym pomyślał raczej coś w deseń: "Co jest, kurwa?".

Powtórzę radę z mojego poprzedniego komentarza: czytaj. Dużo czytaj. Najlepiej zwracając uwagę na konstrukcję fabuły i postaci. I, kiedy piszesz, odstaw na jakiś czas, później poprawiaj (jakiś czas - około miesiąca). Na koniec, jeśli jesteś zadowolony z efektu - publikuj.

Nowa Fantastyka