- Opowiadanie: CesarzowaMordoru - Śmierć w autobusie

Śmierć w autobusie

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Śmierć w autobusie

Jeszcze jedna osoba wsiadła do autobusu i stanęła, rozglądając się wokoło.

Kontrolki zgodnie zamigotały i zgasły, sam pojazd jęknął potępieńczo dla klimatu. W końcu nic tak nie wlewało słusznego lęku w roztrzepotane serca pasażerów jak groźba rozkraczenia się na dziurawej drodze przy braku zasięgu, cywilizacji i McDonalda.

Nowy podróżny był wysoki, spowity w czarny, połyskliwy materiał doskonale maskujący ewentualne niedoskonałości sylwetki. Miejsce twarzy zajmował cień, być może rzucany przez kaptur. Ale coś kazało wszystkim myśleć, że cień byłby tam nawet wtedy, gdyby bezpośrednio oświetlić nieznajomego latarką. Niczym woal.

I tylko zielony plecaczek w biedronki narzucony na ramię przybysza niszczył ten złowrogi obraz. Nawet wystająca z niego długa na jakiś metr, przecząca wszelkim prawom fizyki kosa nie wyglądała już tak przerażająco.

Autobus ruszył. Postać zachwiała się, po czym, osobliwie grzechocząc, wcisnęła się na miejsce za kierowcą, tuż obok pani X.

Pani X zmierzyła przybysza pełnym nienawiści spojrzeniem. Całe lata siedziała w tym rzędzie sama, znając wszelkie niuanse trasy lepiej niźli kierowca. Czuła się prawdziwą królową autobusu linii 185 Seledynowa Góra – Kozin. Co rano, groźnie wymachując damską torebką wielkości przeciętnej dwudziestolitrowej walizki i stukając o chodnik obcasami przedwojennych butów, przemierzała drogę ze swojego mieszkania na przystanek, by do domu wrócić dopiero ostatnim połączeniem. Niektóre starsze panie na emeryturze robiły na drutach. Inne przycinały pelargonie. Pani X hobbystycznie jeździła autobusem linii 185 Seledynowa Góra – Kozin.

Przybysz nic nie robił sobie ze współpasażerki, wyjął za to z plecaczka czerwone słuchawki i smartfona z ogryzkiem jabłuszka w miejscu logo. Założył sprzęt i, wybrawszy ze składanki "popołudniowy chill" utwór The Great Death, rozkoszował się dźwiękami płynącymi z głośniczków. Freddy Mars. Całkiem niezły artysta. Szkoda, że umarł. Ale przynajmniej Śmierć mógł słuchać swoich prywatnych koncertów w każdy piątek. Na ostatnie urodziny dostał nawet tort z taką śmieszną kosą z marcepanu, a Freddy i Kurt wspólnie odśpiewali mu Sto Lat.

Ach, piękne wspomnienia.

Zarzucił nogę na nogę i zaczął nią podrygiwać – na początku subtelnie, przy refrenie do reszty stracił zainteresowanie otoczeniem i nie dbał już o to, że skraj szaty podwinął się, ukazując kość piszczelową i strzałkową w pełnej okazałości.

W pewnej chwili ujrzał, że jego sąsiadka coś wrzeszczy, wymachując rękami niczym nowo narodzony ptaszek skrzydełkami. Grzecznie, lecz z pewnym ociąganiem, zdjął słuchawki.

– Słucham? – spytał.

– Co to za maniery?! Ty? W moim autobusie?! Do czego to dochodzi, to już poważne obniżenie standardu!  

– Przykro mi, koń ma jelitówkę. – Wykorzystał moment hiperwentylacji. Pani X zamknęła usta, zaskoczona. Jeszcze nikt nigdy jej nie przerwał.

Śmierć usatysfakcjonowany własnymi umiejętnościami interpersonalnymi założył słuchawki i włączył Death in the Way. Hipnotyzująca gitara zagłuszyła kolejne histerie Pani X.

W tym czasie, w tym wszechświecie, przez jeszcze co najmniej pięć godzin (nie licząc tradycyjnych opóźnień) Śmierć miał być najszczęśliwszą istotą pod słońcem. A przynajmniej w autobusie linii 185 Seledynowa Góra – Kozin.  

Koniec

Komentarze

Cześć, fajnie napisane, ale liczyłem na mocniejszego twista, bo całość czyta się przyjemnie, a porównania dodają uroku, jednak zakończenie… OK, lecz bez szału. Doceniam pomysł na Śmierć jeżdżącą autobusami. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Młody pisarz, 

dzięki za komentarz. To stare opowiadanie, odgrzebane w odmętach komputera i jedynie lekko przeredagowane, więc cieszę się, że mimo wszystko nadaje się do czytania :) A brak większej puenty/twista też czuję , może jeszcze uda mi się coś wymyślić. 

Lecz z drugiej strony… czy taka abstrakcja może mieć sensowną puentę? ;)

E.

Dopiero teraz spojrzałem na tytuł. Dobra gra słów :) Teoretycznie żaden tekst nie musi mieć twistu, ale ja to maruda jestem i jednak liczyłem na coś więcej. Przy takich krótkich dziełach liczę na zaskakujące zakończenia, bo wtedy historia jest dla mnie bardziej satysfakcjonująca. Tutaj absurd w pewien sposób się broni, jednak na razie jest to w mojej opinii po prostu OK scenka i nic poza tym.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Jak napisał Młody pisarz: ot, scenka i nic więcej. Nie jest zła, jest w tym absurdzie sporo swojskości, małomiasteczkowego sznytu, połączonego z nie robiącą większego wrażenia na zacietrzewionej Pani X dziwnością sytuacji. Fajne jako wprawka literacka, niezłe jako miniatura, jako pełnoprawny szort jednak zbyt mdłe. To pierwszy raz, kiedy spotykam się z Twoim dziełem, ale widzę u Ciebie potencjał ukierunkowany w stronę nienachalnego humoru, więc może kolejnym razem, kiedy zawitam w Twoje progi, poczuję po lekturze większą satysfakcję :)

Pisz, szlifuj warsztat i witamy na portalu, czuj się jak u siebie :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć, Cesarzowo!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Nawet wystająca z niego długa na jakiś metr, przecząca wszelkim prawom fizyki kosa nie wyglądała już tak przerażająco.

To zdanie mnie zatrzymało. Dlaczego kosa przeczy prawom fizyki?

Freddy Mars. Całkiem niezły artysta (Freddy). Szkoda, że umarł (Freddy). Ale przynajmniej mógł słuchać swoich prywatnych koncertów w każdy piątek (Freddy). Na ostatnie urodziny dostał nawet tort z taką śmieszną kosą z marcepanu (Freddy), a Freddy i Kurt wspólnie odśpiewali mu Sto Lat.

Nie rozumiem, bo posypały się chyba podmioty (wyżej wypisałem je w nawiasach) – podejrzewam, że ostatnie 2 zdania powinny mieć jako podmiot naszego głównego bohatera, ale nie jest to zaznaczone w tekście.

Pod kątem technicznym poprawiłbym przecinki.

 

Cóż, niewiele tu mamy, więc trudno też coś napisać o tym tekście. Śmierć jedzie autobusem, słucha muzyki. Jakich nawiązań i smaczków byś nie zawarła, bez fabuły raczej mnie nie kupisz.

 

Pozdrawiam i powodzenia w dalszej pracy twórczej!

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Smakosze domagają się fabuły i twista, mnie spokojnie wystarcza, co jest. Śmierć z zielonym plecaczkiem w biedronki, jadący zwykłym autobusem i słuchający muzyki ze słuchawek, nie machający kosą na prawo i lewo, nawet upierd… sąsiadki nie ‘ucisza’, jest absurdem wywołującym uśmiech i o to chodzi.

smiley

Nic ująć, trochę dodać do Koala75

Nawet ten coming out – wszak śmierć od zawsze jest kobietą – tak nie gryzie w synapsy…

wink

 

Edit

– Przykro mi, koń ma jelitówkę.

Absurd absurdem, ale tak sobie myślę – w jakiż to sposób koń-kościotrup mógłby mieć jelitówkę…

surprise

dum spiro spero

Fascynatorze, pozwolę sobie wtrącić, że zakładasz konia-kościotrupa. a może Ś. jeździ na zwykłym, bo lubi. smiley

Hej 

Szort ma swój klimat. Może faktycznie mocniejsza zakończenie by nieco ubarwiło opowiadanie, ale mi w tej formie się podobało :) 

 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej,

 

nie będę oryginalna, pisząc, że mi się podobało, ale spodziewałam się jakiegoś “wow” na końcu. Ot mamy scenkę, ładnie podaną, bo widać, że masz świadomość tego co i jak piszesz, dzięki czemu czyta się płynnie i przyjemnie. Chętnie zajrzę pod inne teksty.

 

PS. Ostatnio popełniłam tekst “Ostatni autobus” i trochę się obawiałam, że tu będzie ten sam motyw, bo co by nie mówić, Twój styl podoba mi się bardziej ^^

 

Pozdrawiam

Dziękuję wszystkim za komentarze! 

 

Outta Sewer, 

jeśli jesteś zainteresowany, w ramach ,,Obcości” wrzuciłam na portal też inne opowiadanie, w całkowicie innym stylu i klimacie (,,Czcicielom umarłych religii”)

 

Krokus, 

faktycznie, dzięki za wychwycenie niejasności, już poprawione :) Opowiadanie wrzuciłam jako żart, który najwyraźniej nie trafił w Twoje poczucie humoru

 

Koala75, 

bardzo mnie cieszy Twoje docenienie, właśnie taki miałam cel :) 

 

Fascynator, 

o widzisz, ja raczej częściej napotykałam męskie personifikacje śmierci ;) Natomiast w kwestii konia zgadzam się z Koalą – miałam w głowie wierzchowca może i dramatycznej barwy kości czy całunu, ale cielesnego :) 

 

Bardjaskier,

cieszę się, że Ci się podobało :)

 

OldGuard, 

cieszę się, że trafiłam w Twój gust i oczywiście zapraszam do przeczytania poprzedniego tekstu :) zaintrygowałaś mnie swoim opowiadaniem, koniecznie muszę zajrzeć ;)

 

 

E.

Dobre.

Niby nic się tu nie wydarzyło, a całość zbudowana jest na prostym patencie, że to śmierć jedzie autobusem, a jednak przeczytałem to z zainteresowaniem. Dowodzi to tylko talentu Autorki!

 

Od siebie dodam jeszcze – świetny nick! ;)

 

Pozdrawiam, Nazgul!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Cześć! Tekst zaskoczył jeśli chodzi o interpretację tytułu. Za to gdyby zaskoczenie znalazło się nieco bliżej końca, tylko bym się ucieszył ;)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Hej :)

Fajny pomysł z tą Śmiercią :) Zabawny, przyjemnie się czytało. Zakończenie może i mogłoby być bardziej zaskakujące, ale czy koniecznie? Jest fajne, lekkie. Szort mi się podobał :)

Pozdrawiam

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Witaj.

Zabawne oraz zaskakujące, bo tytuł wskazywał mi na pewnik, że ktoś po prostu umrze w autobusie. A tu taka niespodzianka – Pan Śmierć siedzący obok pasażerki i słuchający ulubionych dźwięków. Zielony plecaczek w biedronki z wystającą kosą oraz opis “ogryzkowego” loga – genialne! :)

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Niezły szorcik. Trochę mało fabuły i to rzeczywiście bardziej scenka ale nie czytało się źle.

Cóż, scenka pokazująca dość absurdalną sytuację. Szkoda, że tylko tyle. 

 

prze­cięt­nej 20-li­tro­wej wa­liz­ki… → …prze­cięt­nej dwudziestolitrowej wa­liz­ki… 

Liczebniki zapisujemy słownie. –

 

W pew­nej chwi­li uj­rzał, że jego są­siad­ka coś wrzesz­czy… → Wrzask można zobaczyć?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za wszystkie komentarze! 

 

Nazgul, 

bardzo dziękuję za komplement :D I również nie mogę nie docenić nicku ;)

 

Ostam, 

może uda mi się coś jeszcze wymyślić ;)

 

Ermirie, 

cieszę się, że Ci się podobało :D

 

bruce, 

dzięki za docenienie :)

 

Storm, 

cieszę się, że Ci się podobało ;)

 

regulatorzy,

dzięki za wyłapanie “20-litrowej”, musiałam przegapić w korekcie, już poprawione. A w kwestii wrzasku – myślę, że jak najbardziej (mowa ciała)

 

 

 

 

E.

Bardzo proszę, CesarzowoMordoru. :)

 

A w kwestii wrzasku – myślę, że jak najbardziej (mowa ciała)

Wrzask to dźwięk, a ja, niezależnie jak widowiskową mowę ciała ktoś stosuje, wrzasku, niestety, nie umiem zobaczyć. Ot, taka przypadłość. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I ja dziękuję, pozdrawiam! :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka