- Opowiadanie: Archeopteryks - Międzygalaktyczna ekspansja kolonialna

Międzygalaktyczna ekspansja kolonialna

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Międzygalaktyczna ekspansja kolonialna

Przy niewielkim stoliku na tarasie siedziało dwóch niewolników, ojciec i jego kilkuletni syn, zajętych pracą. Nieopodal nich w cieniu w wygodnym fotelu drzemał ich pan – fioletowoskóra, trójoka, czteroręka, rozlana istota.

Chłopiec oderwał wzrok od swojej pracy i spojrzał na pana. Upewniwszy się, że oczy ma zamknięte i że jest nieruchomy, co oznacza że śpi, zapytał szeptem ojca:

– Tato? A tak właściwie to po co my to robimy?

Ojciec syknął, spoglądając z przerażeniem na właściciela. Ten jednak najwidoczniej nie usłyszał chłopca, gdyż nawet nie drgnął.

– Synku, wiesz przecież, że nie możemy rozmawiać w trakcie pracy. Wiesz co za to grozi – powiedział również szeptem.

Chłopiec zbyt dobrze to wiedział. Jednak pomimo tego ponownie odezwał się szeptem:

– Tato, ale on teraz śpi, nie usłyszy nas.

Ojciec milczał.

– Tato, po co my to robimy?

Mężczyzna spojrzał na postać śpiącą w fotelu. Wszystko wskazywało, że nadal śpi kamiennym snem, o czym świadczyły wydawane przez nią dźwięki, które z braku lepszego określenia mogłyby zostać nazwane chrapaniem.

– Co masz na myśli mówiąc „to”? – zapytał w końcu.

– No… Po co wyciągamy pestki z tych truskawek?

Jego ojciec milczał przez chwilę. W końcu odrzekł krótko:

– Żeby żyć.

Chłopiec milczał chwilę. W końcu zdecydował się wyrazić swoje niezrozumienie.

– To gdybyśmy tego nie robili, to byśmy umarli? – zapytał.

– Poniekąd.

Ojciec spojrzał na syna. Na jego małej twarzyczce nadal malowało się zdziwienie.

Ich pan chrapnął przeciągle. Ojciec zdecydował się na wyjaśnienia.

– Gdybyśmy nie wyciągali pestek z truskawek, to obcy prowadziliby na nas eksperymenty. Ich skóra jest bardzo delikatna, więc marzy im się nasza, wytrzymalsza. Więc prowadzą badania, żeby też taką mieć. Nie wszyscy ludzie takie coś przeżywają. – Zamyślił się na chwilę, po czym kontynuował. – Albo jeszcze gorzej. Zmusiliby nas do pracy w kopalni albo przy wycince drzew albo przy czymś podobnym, gdzie bardzo łatwo o wypadek, przy którym można zginąć lub zostać kaleką, czyli przy naszych kolonizatorach w końcu umrzeć, bo nowoczesne leczenie, ba! jakiekolwiek leczenie jest tyko dla nich. Przy wyciąganiu pestek z truskawek nic się na ciebie nie zawali, nie utoniesz, nie udusisz się, nic nie urwie albo nie odgryzie ci ręki i tak dalej. Wyciąganie pestek z truskawek w willi naszego pana, plantatora truskawek to bezpieczna praca. Fakt, że niewolnicza, ale jednak bezpieczna.

Przez dłuższą chwilę nie było słychać nic oprócz odgłosów pęsetek, którymi pracowali i pochrapywania ich pana.

– Tato, a po co obcym pestki z truskawek?

– Widzisz synku, obcy bardzo lubią truskawki i chcą mieć do nich dostęp w całym stworzonym przez siebie imperium międzygalaktycznym.

– Skoro chcą truskawek, to po co im pestki?

– Synku, czy ty wiesz skąd się biorą truskawki?

– No tak. Ta kosmitka je skądś przynosi.

Ojciec westchnął ze smutkiem.

– Synku – powiedział. – Widzisz tamten krzew? – Głową wskazał na kwitnący na różowo krzak rosnący za plecami pana. – Truskawki rosną na czymś podobnym, tyle, że na dużo mniejszym. Nasz pan ma całe mnóstwo takich krzaczków. I takie krzaczki wyrastają właśnie z tych pestek. Obcy zabierają pestki i sadzą je na innych planetach. Z nich wyrastają krzaczki, a z nich truskawki.

Malec musiał to przemyśleć.

Ich pan nadal spał.

– Tato, ale jak w takim małym czymś mieści się taki duży krzak? I dlaczego na tym rosną truskawki?

Ojciec zamyślił się. Teraz żałował, że nie przykładał się do nauki w szkole, do której musiał, a raczej mógł chodzić, bo teraz jego syn nie ma takiej możliwości. Bo szkoła jest tylko dla kosmitów, nie dla ludzi. Ludzie mają tylko pracować na rzecz kosmitów.

– Widzisz, te krzaczki są bardzo malutkie. Dopiero jak się je zasadzi w ziemi, podleje wodą i do tego zaświeci słońce, to wtedy pęcznieją i robią się duże. Potem znikąd robią się na nich kwiatki, a te kwiatki zmieniają się w zielone kulki, które z kolei czerwienieją i stają się truskawkami.

– Ale jak to?! – Nie mógł się nadziwić syn.

– Ano zwyczajnie. Tak to działa.

Mężczyzna zamyślił się. Wróciły do niego wspomnienia z dzieciństwa.

Pamiętał przecież, jak jako dziecko lubił jeść świeżo zerwane truskawki z ogródka babci. Teraz nie może nawet pomarzyć, żeby jakąś zjeść. Bo one są teraz tylko dla kosmitów.

Pamiętał te małe białe kwiatuszki z żółtymi środeczkami. Pamiętał te małe zielone kulki, które potem rosły i stawały się wielkimi, czerwonymi, żółto nakrapianymi stożkami.

Pamiętał to ciepłe czerwcowe słońce i słodki, wręcz upajający zapach truskawek w powietrzu.

On to pamiętał. Ale jego syn nigdy tego nie doświadczył i nigdy tego prawdopodobnie nie pozna. A to tylko dlatego, że jakiejś fioletowej kreaturze miliony lat świetlnych stąd zachciało się międzygalaktycznej ekspansji kolonialnej. Tylko dlatego, że komuś zachciało się eksploatować dla siebie cały wszechświat. Tylko dlatego, że ktoś postanowił odebrać innym planetom to, czego na jego nie ma, lub co sam dawno zniszczył. I tylko dlatego teraz biedny ojciec wraz ze swoim synem są niewolnikami plantatora szklarniowych truskawek. I tylko dlatego muszą wyciągać pestki z truskawek, by ktoś miliony lat świetlnych od Ziemi mógł je jeść.

Z zadumy wyrwało go kolejne ciche pytanie syna.

– Tato? A dlaczego kosmici nie mogą sami sobie powyciągać pestek z tych truskawek? Przecież to im zależy, żeby truskawki były w całym kosmosie, nie nam. Poza tym to nie jest takie trudne. Skoro ja mam siedem lat i sobie radzę, to oni też by dali radę!

Ojciec westchnął i powiedział ze smutkiem i odrobiną goryczy:

– Widzisz synku, w całym wszechświecie zawsze znajdą się istoty, które zamiast zapracować na sukces lub to czego pragną własną ciężką pracą, poświęceniem i umiejętnościami, wolą wykorzystać w tym celu innych. Szczególnie tych słabszych, mniej inteligentnych od siebie oraz tych pokojowo nastawionych, którzy nie chcą żadnych waśni i sporów. I my niestety nie jesteśmy w stanie nic na to poradzić.

– Naprawdę nic?

– Nic. Możemy tylko dalej tu siedzieć i wyciągać pestki z truskawek. Ewentualnie czekać, aż cesarz imperium zmieni swoje nastawienie do rdzennej ludności podbitych terenów albo umrze i jego miejsce zajmie ktoś mądrzejszy od niego albo ktoś mądrzejszy i silniejszy od niego go pokona i przejmie władzę. Niestety wszystkie te opcje są moim zdaniem nierealne.

Chłopiec chciał zadać jeszcze jakieś pytanie, ale nie zdążył, gdyż ich pan obudził się. Jego troje oczu łypnęło na nich z wyższością i pogardą.

Koniec

Komentarze

Witaj.

 

Gratuluję Ci debiutu i to zaledwie dwa dni po rejestracji. :) Witamy na Portalu. :)

 

Z technicznych – sugestie do przemyślenia:

Nieopodal nich w cieniu w wygodnym fotelu drzemał ich pan(brak spacji) – fioletowoskóra, trójoka, czteroręka, rozlana istota. – powtórzenie; może pierwsze usunąć?

 

Nieopodal nich w cieniu w wygodnym fotelu drzemał ich pan– fioletowoskóra, trójoka, czteroręka, rozlana istota. Chłopiec oderwał wzrok od swojej pracy i spojrzał na istotę. – powtórzenie

-(brak spacji) Synku, wiesz przecież, że nie możemy rozmawiać w trakcie pracy. Wiesz (przecinek?) co za to grozi(brak spacji) – powiedział również szeptem. Chłopiec zbyt dobrze wiedział (przecinek?) co za to grozi. – powtórzenia

 

Innych kwestii już nie wypisuję, ale językowe usterki warto popoprawiać do samego. :)

Zapis wszystkich dialogów do poprawy.

Opowiadanie w sposób „dialogowy” przekazuje nam najważniejsze treści fabuły – ojciec-niewolnik tłumaczy pytającemu go synowi-niewolnikowi, co się stało z ich światem, jak wygląda obecny i dlaczego są zmuszani do pracy niewolniczej, jak i inni ludzie. Wygląd kosmity jest dość specyficzny, tak samo, jak i charakter pracy dwóch głównych bohaterów – wyciąganie pestek z truskawek. Brzmi nieco, jak wybieranie maku z popiołu – trudne, czasochłonne, prawie niewykonalne. :) Zakończenie nie jest happy endem, obaj – ojciec i syn, są nadal uzależnieni od wstrętnej poczwary z Kosmosu.

 

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Trochę brak przecinków, ale sam mam z tym problem. Przeczytałem bez emocji na plus ani na minus. Pisz.

bruce

Bardzo Ci dziękuję za Twój komentarz (oraz za uświadomienie mi, jak poprawnie powinny wyglądać dialogi). :)

Koala75

Dziękuję za komentarz. :)

bruce

Bardzo Ci dziękuję za Twój komentarz (oraz za uświadomienie mi, jak poprawnie powinny wyglądać dialogi). :)

Jak rozumiem, Archeopteryks, mam Ci podać pomocne linki? :) Wystarczyło zapytać. :) Ok, już piszę. :)

W dziale Publicystyka jest Poradnik autorstwa Drakainy dla Nowych Użytkowników. Tam masz m. in. szereg ważnych wskazówek na temat Portalu i linki do prawidłowego zapisu dialogów. Link jest też w komentarzu do wątku powitalnego dla Nowych Użytkowników (Hyde Park). 

Pozdrawiam, powodzenia. ;)

 

Pecunia non olet

Jak rozumiem, Archeopteryks, mam Ci podać pomocne linki? :) Wystarczyło zapytać. :) Ok, już piszę. :)

W dziale Publicystyka jest Poradnik autorstwa Drakainy dla Nowych Użytkowników. Tam masz m. in. szereg ważnych wskazówek na temat Portalu i linki do prawidłowego zapisu dialogów. Link jest też w komentarzu do wątku powitalnego dla Nowych Użytkowników (Hyde Park). 

Pozdrawiam, powodzenia. ;)

Dziękuję :)

I ja dziękuję. 

Zerkam pobieżnie. Jeszcze sobie prześledź na spokojnie, bo widzę pewne usterki w tym już poprawionym zapisie dialogów, np.:

– Synku – powiedział (tu bez spacji ma być kropka i potem spacja)– Widzisz tamten krzew? – Głową wskazał na kwitnący na różowo krzak rosnący za plecami pana (podobnie tu) – Truskawki rosną na czymś podobnym, tyle, że na dużo mniejszym. Nasz pan ma całe mnóstwo takich krzaczków. I takie krzaczki wyrastają właśnie z tych pestek. Obcy zabierają pestki i sadzą je na innych planetach. Z nich wyrastają krzaczki, a z nich truskawki.

 

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

"(…) spojrzał na pana. Upewniwszy się, że oczy ma zamknięte i że jest nieruchoma…" – skoro pan, to nieruchomy, ale rozumiem, że może to być pozostałość po wprowadzonych poprawkach. "(…) które z braku lepszego określenia nazwalibyśmy chrapaniem." – moim zdaniem narrator niepotrzebnie się tu ujawnia (skoro cały tekst nie jest poprowadzony w ten sposób, że "rozmawia" z czytelnikiem), równie dobrze to mężczyzna mógłby nazwać zamiast "nas". "Pamiętał te ciepłe czerwcowe słońce…" – to słońce. W trakcie czytania nasunęła mi się taka refleksja, że ja nadałabym tytuł "Pestki z truskawek", bo przewijają się bardzo często :D Tekst troszkę przegadany, przydałaby się też lekka korekta, ale ogólnie jest nieźle. Nie porwało mnie, ale też nie zanudziło specjalnie :) Pozdrawiam

Spodziewaj się niespodziewanego

NaNa

"(…) które z braku lepszego określenia nazwalibyśmy chrapaniem." – moim zdaniem narrator niepotrzebnie się tu ujawnia (skoro cały tekst nie jest poprowadzony w ten sposób, że "rozmawia" z czytelnikiem) (…)

Zgadzam się z Twoją sugestią. Zmienię to.

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam. :)

Miły kawałek – ot refleksja nad eksploatacją słabych przez silnych. Dużo daje tej scence umiejscowienie kosmicznego pana, drzemiącego tuż obok ojca i syna – dzięki temu dialog jest okraszony szczyptą napięcia. 

Crucis

Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie. :)

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Anet Bardzo się cieszę. :)

Trochę infodumpowaty ten dialog, ale da się przeżyć.

Czyli warto słuchać tego, co mówią w szkole. O DNA i innych ciekawostkach…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka