- Opowiadanie: 12kapsel12 - "Luna" (Noc 4/4) - koniec

"Luna" (Noc 4/4) - koniec

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

"Luna" (Noc 4/4) - koniec

Noc 4

Uniosłam głowę, a moje oczy utkwiły na „reporterce”, której wzrok tępo wbity był w stojące na stoliku świece. „Pewnie wczuwa się w sytuację” pomyślałam patrząc na nią z kpiącym uśmieszkiem.

– Będziemy tak siedzieć, czy zadasz mi w końcu to nurtujące cię pytanie? – zapytałam wracając do czytania gazety.

– Ojej, przepraszam. Tak się zamyśliłam, że zapomniałam, po co tu dzisiaj przyszłam. – Boże…

– Słucham. – popędzałam dziewczynę.

– Opowiedz mi o sobie. Jak toczyło się twoje życie po przemianie do chwili obecnej? Czy to prawda, że pierwszy rok życia wampira jest najtrudniejszy?

– Tak to prawda, zostałam wrzucona do nowego świata, w którym pokarm odgrywał znaczącą rolę w przetrwaniu. Jeżeli nie piłam krwi byłam słaba, a przez to podatna na ataki wygłodniałych wampirów. Tego dnia, gdy poznałam No posmakowałam ludzkiej krwi, która dała mi wiele siły i energii. Czułam jak mój głód staje się nie do zniesienia, więc atakowałam pierwszego człowieka, na którego spojrzałam dopóki nie byłam syta. Była to noc, której nigdy nie zapomnę i nie, dlatego, że posmakowałam ludzkiej krwi, tylko przez to, co zobaczyłam mordując ostatnią ofiarę. Była to kobieta przed trzydziestką, blondynka o długich falowanych włosach ubrana w ciemne jeansy, kozaki i kurtkę. Nie wyglądała atrakcyjnie, raczej przeciętnie. Stała obok sklepu spożywczego najwyraźniej na kogoś czekając. Udało mi się zaciągnąć ją kilka metrów dalej do ciemnej klatki schodowej stojącego obok bloku. Gdy już skończyłam i stałam nad jej ciałem ocierając usta z krwi usłyszałam czyjeś wołanie, potem krzyk i płacz. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nim się obejrzałam obok kobiety klęczała jej mała córeczka. Przerażona zdałam sobie sprawę, że zachowuję się jak bestia, i że właśnie zabiłam kogoś, kto był ważny dla innych ludzi. Uciekłam z tamtą pozostawiając małą dziewczynkę przytulającą do piersi głowę swojej mamy. Wróciłam do domu o północy, rodzice już spali, wiec cicho weszłam pod prysznic i zmyłam z siebie resztki krwi moich ofiar. Potem spakowałam swoje ubrania, najpotrzebniejsze rzeczy oraz te najbardziej wartościowe i wyszłam z domu, do którego nie wróciłam do tej pory. Zaczęłam szukać opuszczonych kamienic, mieszkań lub domów, a gdy już znalazłam nie wychodziłam na zewnątrz przez tydzień. Głód był nie do zniesienia, ale po tym, co wydarzyło się tamtej nocy nie potrafiłam nawet zabić głupiego kota. Po dwóch tygodniach nie wiedziałam, kiedy jest dzień, a kiedy noc, przestałam być czujna i nasłuchiwać czy nikt się nie skrada, cały czas spałam, aby nie myśleć o głodzie. Jakiś czas później obudziłam się w niebieskim pokoju, był czysty i prosto urządzony. Leżałam na twardym łóżku, obok którego na stoliku nocnym stała ogromna szklanka pełno krwi. Z początku chciałam się na nią rzucić i wypić całą jednak gdy przypomniałam sobie twarz kobiety i płacz jej dziecka od razu zrezygnowałam. Zauważyłam, że w na krześle stojącym naprzeciw drzwi leżą moje torby z ubraniami. Mile zaskoczona otworzyłam jedną z nich i wyjęłam swoje ubrania, bo to, w czym leżałam w łóżku nie było moje. Przebrałam się, zabrałam swoje torby i wyszłam z pokoju. Zdążyłam zrobić kilka kroków, gdy za moimi plecami rozbrzmiał czyjś głos „Jeżeli nie wypijesz tej krwi za miesiąc zaczniesz mordować od świtu do zmierzchu, nawet gdy już nie będziesz czuła głodu, policja cię aresztuje i osadzi w więzieniu, a wtedy ludzie dowiedzą się o nas i twoje życie zakończy się następnego dnia.”. Zdębiała odwróciłam się powoli i spojrzałam na stojącą przede mną kobietę opartą o framugę drzwi, które przed chwilą zamknęłam. Powiedziałam, dlaczego nie chcę jej wypić, jednak ona uspokoiła mnie, że to krew z prosektorium od człowiek, który zginął w wypadku samochodowym. Wypiłam wszystko i od razu poczułam się lepiej. Byłam jeszcze głodna jednak nie poprosiłam o drugą porcję, postanowiłam ograniczać się do jednego człowieka dziennie. Kobieta, a raczej wampirzyca wyjaśniła mi, kim jest i co robię w tym miejscu. Wyszłyśmy z pokoju i skierowałyśmy do ciemnych dębowych drzwi, za którymi kryła się olbrzymia sala po środku, której stał długi kamienny stół i pięć krzeseł oraz jedno kilka metrów przed stołem. Domyśliłam się, że jest dla mnie, jednak dopiero, gdy wampirzyca kazała mi usiąść zrobiłam to, a wtedy sufit rozsunął się i padło na mnie białe światło. Nagle znajdujące się po drugiej stronie pomieszczenia drzwi otworzyły się i do pokoju weszło pięć osób odzianych w długie białe szaty przewiązane w pasie czarnym sznurem, głowy i twarze zakryte były kapturem. Gdy usiedli i zaczęli mówić widziałam tylko ich usta.

– To były wampiry?

– Tak, jedne z najstarszych. Wytłumaczyli mi, że jestem tu, ponieważ Paul tak chciał. Wyczuł, że coś się ze mną dzieje złego i powiadomił najstarszych, a oni wysłali po mnie eskortę i przywieźli tutaj. Podali krew i czekali aż dojdę do siebie. Gdy byłam nie przytomna wezwali do siebie Paula i kazali wyjaśnić całą sytuację.

– Rozmawialiśmy z Paulem i dowiedzieliśmy się, co się dokładnie stało.

– Dlaczego po wszystkim odszedł i nie wyjaśnił mi co mam robić, a czego unikać?

– Powiedział, że nie chciał mieć problemu na głowie.

– Skoro nie smakowała mu moja krew to, chociaż mógł poczekać aż się wykrwawię to wtedy miałby problem z głowy!

– Obiecał nam, że zaopiekuje się tobą.

– Nie potrzebuję jego pomocy!

– Przeczuwał, że tak zareagujesz. To są klucze do twojego mieszkania, w plecaku masz kartkę z adresem. To… prezent od Paula.

– Chcę, żeby zwrócił mi dawne życie.

– Wiesz, że to niemożliwe.

– W takim razie niech zostawi mnie w spokoju. Nie chcę tego mieszkania. Sama dam sobie radę.

– Wyjdziesz stąd i znowu zamieszkasz w tym opuszczonym domu, a my znowu znajdziemy cię po trzech tygodniach wygłodniałą i ledwo żywą?

– Nie będę zabijać ludzi, nie chcę odbierać im tego, co mi ktoś zabrał.

– Mordercy również dobrze smakują.

– Nie zrobię tego, nie potrafię.\

– Jesteś młodą wampirzycą i chcemy abyś dla nas pracowała, jednak musisz być zawsze syta i wypoczęta. Weź te klucze. Mieszkanie nie jest duże, a nasłonecznione tylko przez trzy godziny dziennie. Paul obiecał płacić twoje rachunki.

Długo myślałam czy zgodzić się na tą propozycję czy nie. Dostałam pracę i mieszkanie, wszystko spadło mi z nieba, jednak to było zbyt proste.

– Co na tym zyskacie?

– Dobrą pracownicę.

– Nie wieżę wam, tak po prostu nie daje się byle komu pracy i mieszkania gdy tego najbardziej potrzebuje. Chcecie mnie do czegoś wykorzystać?

– Paul jest naszym przyjacielem, a przyjaciołom się nie odmawia.

Zgodziłam się, bo nic innego nie mogłam zrobić. Nie miałam pieniędzy, a potrzebowałam mieszkania. Nadal im nie ufałam, ale postanowiłam trochę dla nich popracować i gdy już uzbieram pieniądze, sprzedam lub wynajmę mieszkanie Paula i wyniosę się gdzie indziej. Wychodząc wampiry oświadczyły:

– W świecie żywych jesteś już trupem. Twoje poszarpane ciało zostało znalezione wczoraj w kanałach miasta. Zwłok nie udało się dokładnie zidentyfikować, ponieważ szczury zjadły całą twoją twarz, jedynie skrawki ubrania, które miałaś na sobie zapewniały policję, że to ty. Badanie DNA również potwierdziło podejrzenia policji. Twój pogrzeb odbędzie się za 5 dni na głównym cmentarzu w południe. Już nigdy nie możesz pojawić się w swojej rodzinnej okolicy. Jeżeli złamiesz zakaz zostaniesz ukarana.

Kiwnęłam głową i pędem wyszłam z sali, potem skierowałam się do wyjścia, w którym wpadłam na jakiegoś wampira i dopiero, gdy znalazłam się na powietrzu zaczęłam uspokajać natłok myśli. Ogarniała mnie wściekłość i niepewność. Poszłam do parku i usiadłam na ławce, z plecaka wyjęłam kartkę z adresem mieszkania, oraz nowy dokument tożsamości i pieniądze. Nie bardzo wiedziałam, po co mi to ostanie, ale zostawiłam na wszelki wypadek. Do swojego mieszkania dotarłam bez żadnych problemów i zaraz przed świtem. Urządzone było kolorowo i przytulnie. W sypialni znajdowało się dwuosobowe łóżku z czerwoną narzutą, szafa i komoda. Łazienka była mała, jednak spokojnie mieściła wannę, kompakt i umywalkę, a w salonie stał telewizor, czekoladowa sofa, stolik na kawę, dwa regały na książki i stolik na telefon. Brakowało jednak kuchni i pewnie, dlatego salon był tak duży, że organizując imprezę spokojnie mogłabym pomieścić w nim z pięćdziesiąt osób. Żadnej imprezy nie planowałam jednak robić, a tym bardziej kogokolwiek zapraszać. Gdy skończyłam się rozpakowywać dochodziła 5:00, więc zasłoniłam szczelnie okna i poszłam spać. W nocy obudziło mnie pukanie do drzwi, bez zastanowienia poszłam je otworzyć i to, co zobaczyłam niezwykle mnie zaskoczyło, bo w drzwiach stał listonosz, ale nie taki ze świata ludzi, tylko wampirów. Ubrany był w czerwoną koszulę i czarne spodnie, a na ramieniu zwisała m skurzana torba. Wręczył mi list i odszedł. Wiadomość była od urzędu wampirów, miałam się zgłosić w podane miejsce o podanej godzinie, aby zacząć pracować.

– Na czym dokładnie polegała twoje praca?

– Rozwoziłam krew. Najczęściej bogaczom, biznesmenom oraz zaopatrywałam kluby, jednak wtedy jeździłam z wampirem kierującym dostawczym samochodem. W ciągu tygodnia musiałam nauczyć się doskonale prowadzić skuter, aby zacząć porządnie zarabiać, bo inaczej musiałabym się dzielić z kierowcą.

– Mówiłaś, że pieniądze nie są ci do niczego potrzebne, więc skąd to nagłe zainteresowanie?

– Były mi potrzebne na ubrania. Skoro pokarm miałam za darmo, to mogłam zacząć kupować sobie takie ubrania, o których wcześniej marzyłam.

– Czyli całą pensję wydawałaś na ciuchy, biżuterię, buty, torebki?

– Nie tylko. Kupowałam, również dodatki do mieszkania, aby stało się bardziej ciepłe i ludzkie. Chodziłam również do pubów dla wampirów, aby napić się lepszej krwi, najczęściej były to te, które zaopatrywałam, więc miałam trzydziesto procentową zniżkę. Siedziałam wtedy przy barze i rozmawiałam z barmanami lub czytałam książkę wolno sącząc kubek słodkiej i gorącej krwi, wtedy wolałam nie myśleć, jakie dziecko musiało zginąć dla mojej przyjemności. Tak mijały tygodnie, a moje życie się nie zmieniało, codziennie była ta sama rutyna, do której zdążyłam się przyzwyczaić. Czasem wpadł mi w oko przystojny wampir, jednak nie miałam ochoty na żadne zabawy we flirt i związek.

Gdy skończyła się zima i nastała wiosna wszystko nabrało tempa. Noce stawały się coraz krótsze, a czasami po pracy nie udało się nic upolować, więc biegłam do pubu i wypijałam mnóstwo krwi. Takiej właśnie nocy poznałam mojego przyjaciela. Gdy czekałam na szklankę krwi siedząc w tym samym miejscu, co zawsze obok mnie usiadł jakiś mężczyzna. Od razu zauważyłam, że nie był wampirem, ponieważ jego oczy nie jarzyły się czując unoszący się wokoło zapach krwi, w przeciwieństwie do innych. Czasem widziałam tu ludzi, niekiedy wracali jednak już nie byli sobą, więc gdy zobaczyłam go siedzącego obok pomyślałam: „Biedaczek, za parę godzin będzie leżał martwy w kontenerze na śmieci, a rano ludzie przeczytają o kolejnym zmasakrowanym trupie.”. Zaczęliśmy rozmawiać, jednak oboje nie mówiliśmy nic o sobie, ja tym bardziej nie chciałam zdradzać, kim jestem, ponieważ nie zależało mi na pozbyciu się go. Wydawał się miły i pełen życia, a jak już wspomniałam nie zabijam takich ludzi. Gdy zaczęło się robić jasno, pożegnałam się i wyszłam na zewnątrz kierując się do swojego mieszkania i gdy już miałam skręcić w główną ulicę, przy której stoi moja kamienica usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Raptownie odwróciłam się i zobaczyłam za sobą mężczyznę z baru. Zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem go nie wyczułam, bo pewnie szedł za mną od pubu. Zapytałam go co tu robi i czego ode mnie chce, on wtedy powiedział, że wie kim jestem i kim byłam wcześniej, oraz zapytał czy nie chciałam bym trochę zarobić. Wystraszyłam się i nie wiedziałam, co zrobić. Miałam do wyboru albo go zabić, albo przyjąć jego propozycję i być szantażowana. Wybrałam pierwszą opcję. Szybko zmaterializowałam się przed nim, przycisnęłam do ściany i wgryzłam w szyję. – nagle powróciłam myślami to tamtego dnia. Ta nieprzyjemna sytuacja jest mi wypominana przy każdej sprzeczce i pewnie będzie dopóki nie zakończę swojego życia.

Dziwna była jego reakcja, bo… nie odpychał mnie od siebie tylko chwycił moje ramię i odparł „Luna zaczekaj, nie powiedziałem ci jeszcze wszystkiego”. Na ustach poczułam krople krwi, a na języku jej smak, była cierpka, a jednocześnie słodka. Moje palce powędrowały w stronę jego serca i nagle doznałam szoku. Byłam tak przerażona, że nie wiedziałam, co robić, czy kontynuować czy jednak uciekać, bo to co piłam było krwią wampira nie człowieka. Dla pewności jeszcze sprawdziłam czy miał puls. Moje palce nic takiego nie wyczuły. Ocierając usta dłonią cofałam się do tyłu mówiąc drżącym głosem:

– Nie jesteś człowiekiem. Jak to możliwe? Twoje oczy były normalne, kły nie widoczne…

– Pomyłki zdarzają się każdemu, poza tym w moim zawodzie muszę panować nad instynktem. – odparł wzdychając.

– Czego ode mnie chcesz?

– Czy chciałabyś zarobić trochę więcej pieniędzy?

– Przysłał cię Paul? Nie potrzebuje pieniędzy, wystarczy mi to, co mam. – mówiłam wciąż cofając się do tyłu, on zaś szedł do przodu.

– Paul? Ach, to tak ma na imię ten tchórz… Nie, to nie on mnie przysłał, ani też nikt inny. Obserwuję cię odkąd wpadłaś na mnie wybiegając z zebrania najstarszych.

– Mam cię przeprosić? Dobra przepraszam, tylko zostaw mnie w spokoju.

– Nic ci nie zrobię, chociaż powinienem za to jak wgryzłaś się w moją szyję, wypiłaś trochę mojej krwi, pobrudziłaś moją jedną z wiele ulubionych koszul i do tego mnie obmacywałaś.

– Nie obmacywałam cię, a koszulę mogę ci uprać, obiecuję tylko nic mi nie rób.

– Dotykasz piersi swoich ofiar za każdym razem, gdy zaczynasz pić ich krew i trzymasz dopóki nie skończysz. Masz jakieś kompleksy? Rozumiem, gdybyś robiła to tylko w przypadku kobiet, jednak robisz i z płcią przeciwną, więc, o co chodzi? – zakończył świdrując mnie wzrokiem i stając tak blisko, że przywarłam całym ciałem do ściany.

– Muszę już iść, zaraz świta. – najszybciej jak tylko mogłam przemieściłam się pod swoje mieszkanie i szukając kluczy w torebce poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Ze strachu podskoczyłam, a klucze wypadły mi z dłoni na podłogę. Wampir stał nade mną wpatrując się we mnie tak przenikliwym wzrokiem, że zaczęłam czuć się przeźroczysta.

– Odejdź, bo zacznę krzyczeć i lokatorzy się obudzą, wezwą policję, a wtedy…

– Powiesz im, że jesteś wampirzycą, na którą napadł wampir?

– Wymyślę coś innego.

– Ale wtedy ja się ich pozbędę, a ty zostaniesz wyrzucona z mieszkania przez swoich sąsiadów.

– Czego ode mnie chcesz i dlaczego mnie obserwujesz?

– Rozwiązuję sprawy niewyjaśnionych zabójstw, ale nie takich zwyczajnych.

– Domyśliłam się, że normalny też nie jesteś. – zauważyłam z przekąsem.

– Chodzi o zabójstwa wampirów i ludzi. Dochodzę, kto jest sprawcą, a kto nie.

– Jaka moja w tym rola? Żadna! Więc pozwól, że udam się na spoczynek, bo jeżeli zostanę tu jeszcze pięć minut dłużej, to przez te okienko na końcu korytarza zajrzą promienie słońca, które jak wiesz mnie uśmiercą, ciebie z resztą też, jednak twoje życie mało mnie obchodzi.

Podniosłam klucze, weszłam do mieszkania i zamknęłam drzwi zostawiając wampira opartego o framugę. Wzięłam długi zimny prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Budzik obudził mnie o 22:00, więc wstałam, umyłam zęby, ubrałam się i już miałam wyjść do pracy, gdy w drzwiach zobaczyłam stojącego w tej samej pozie co wcześniej detektywa wampira.

– Stałeś tu cały dzień? – zapytałam niedowierzając temu, co widzę, jego skóra ani trochę nie była poparzona przez słońce.

– Nie, jak brałaś prysznic otworzyłem drzwi i spałem na twojej kanapie, ty strasznie się rozpychasz w łóżku, więc wolałem nie przeżyć bliskiego spotkania z podłogą.

Krew we mnie zawrzała, jeżeli to w ogóle jest możliwe. Tym razem chciałam go zabić, wyssać z niego całą krew i nie ważne, czy potem bym przespała cały wiek. Obcy wampir był w moim mieszkaniu, podglądał mnie i do tego spał na mojej kanapie. To było oburzające.

– Jesteś zboczeńcem ty, ty….. bezimienna pijawko! – wiedziałam, że to ostatnie określenie było głupie, ale musiałam go obrazić i pokazać jak bardzo jestem na niego wściekła.

– Chciałem się przedstawić już wczoraj, jednak wtedy zaczęłaś ze mnie pić, więc…. Jestem Louis. – wyciągnął w moją stronę dłoń, którą zignorowałam. Nie miałam zamiaru go dotykać, wystarczyło mi czułości jak na jedną noc.

– Ja Luna, ale to już wiesz.

– Musimy porozmawiać.

– Spieszę się do pracy.

– Nalegam.

– Ale ja nie chcę z tobą pracować!. Wystarcza mi na życie i przyjemności, po co miałabym harować po pracy, skoro teraz mam mało czasu na upolowanie sobie czegoś smakowitego! Nie będę wydawać pieniędzy na kupowanie krwi, skoro mogę ją mieć za darmo.

– Potrzebuję twojej pomocy. Chcę abyś zdobywała dla mnie informacje o tym, kto mógł maczać palce w zabójstwie kilku wampirów. Podsłuchasz parę rozmów, wykradniesz kilka dokumentów i po wszystkim, obiecuję, że potem już nie będę cię niepokoić.

– Dlaczego sam tego nie zrobisz?

– Czytasz nasz gazety? Moje nazwisko oraz zdjęcie często pojawia się w artykułach bądź nekrologach. Znają mnie wszystkie wampiry z wyższych sfer nie jestem przez nich lubiany, dlatego potrzebuje twojej pomocy, Luno.

– Zapewne wiesz, że nie jestem jedynym wampirem w branży dostawczej, więc poproś o pomoc innych.

– Wszyscy inni mają wielu znajomych wampirów, ty nie masz przyjaciół, mieszkasz sama i z nikim się nie spotykasz. Nikomu, więc nie zdradzisz przebiegu mojego śledztwa, ani też mnie nikt nie będzie sprawdzał.

– Nie potrafię kłamać. – wtedy skłamałam. Potrafię świetnie kłamać, gdy nie czuję strachu, gdy jestem pewna, że kiedy zajdą mnie od drugiej strony potrafię się odwrócić i zaatakować słowami nie do podważenia, jednak w tej sytuacji nie wiedziałam o jego pracy nic tak, więc próba oszukania mogła mi wyjść na złe. – Poza tym nie chcę mieć kłopotów. Jestem spokojną wampirzycą nieszukająca zwady ani śmierci, więc zostaw mnie w spokoju.

– Wciąż jestem ciekaw, o co chodzi z tym twoim rytuałem podczas jedzenia. – zapytał, gdy mijałam go udając się do schodów.

– Zdawało ci się.

– Wcale nie, musisz mi to wyjaśnić.

Uganiał się za mną przez trzy kolejne dni, aż w końcu się zgodziłam. Wykonywałam zadania, które mi zlecił i za każdym razem, gdy podczas kłótni mówiłam mu, że robię to ostatni raz, jednak używał takich argumentów, że zgadzałam się na kolejne zlecenia i do tej pory nie udało mi się go opuścić. Wiem już, że nie chcę rezygnować ze współpracy z Louisem. Jest moim jedynym przyjacielem w tym przesączonym krwią, nienawiścią, brutalnością, kłamstwem i erotyzmem świecie i na nim mogę polegać. Zrezygnowałam z całej pensji dostawcy, brałam tylko za to, co zrobiłam sama na rzecz śledztwa, resztę moich zadań wykonywała koleżanka, która bardziej niż ja potrzebowała pieniędzy. Swoją fobię na temat serca wyjaśniłam mu miesiąc po tym jak zaczęliśmy ze sobą pracować. Po pewnym czasie zamieszkał ze mną, powiedział wtedy, że to lepiej wpłynie na naszą pracę, jednak ja wiedziałam o jego problemach z lokatorem i że to nie jedyny powód, dla którego chciał ze mną mieszkać. Oczywiście spał na kanapie, jednak parę razy musiałam siłą wyciągać go ze swojego łóżka, twierdził wtedy, że nie lubi spać sam.

– Zmieniłaś go w wampira? – zapytała dziewczyna wyrywając mnie ze wspomnień.

– Nie, był już wampirem.

– Jak to?! Przecież mówiłaś, że był człowiekiem! – zaskoczona przestała notować moje słowa.

– Tak mi się tylko wydawało. Jest wampirem, ale potrafi ukrywać swoje cechy. Dlatego gdy zorientowałam się kim jest uciekłam.

– Co było dalej?

– Jakiś czas po całym zajściu znowu podszedł do mnie w barze. Wystraszyłam się, bo sądziłam, że chce mnie zabić, jednak on wyjaśnił mi wszystko i zaproponował wspólną pracę. Od tamtej pory się przyjaźnimy.

– Od jak dawna jest krwiopijcą? Został stworzony w tym samym czasie co ty?

– Oh nie, jest dużo starszy ode mnie. Zmieniono go w latach siedemdziesiątych, jako 23 latka podczas domowej imprezy. Porządnie się naćpał i napił, a rano obudził się w swojej piwnicy, w której z resztą była cała zabawa. Niczego nie pamiętał, więc gdy zaczął myć zęby zauważył wystające kły i ogólną zmianę wyglądu. Wieczorem pojawiła się jego nowa matka i wyjaśniła całe zajście. Spędzili ze sobą dwadzieścia lat, czyli połowę jego wampirzego życia, jako mistrz i uczeń. Pewnego ciepłego wieczoru, gdy wracali z polowania napadła na nich zgraja młodych nieochrzczonych wampirów, z niej wyssali całą krew, a jemu udało się przeżyć, bo zjawił się jej ojciec. Wyczuł, że coś złego dzieje się z jego córką, jednak nie udało mu się jej uratować. – wersja Louisa jest dłuższa i bardziej szczegółowa, naturalnie.

– Czym właściwie się zajmujecie?

– Jest detektywem, a jego pomocnikiem. Czasami potrzebuje pewnych informacji, które ja, przebrana w uniform, pomagam mu zdobyć. Z początku miało to być tylko kilka zleceń, jednak do tej pory ze sobą pracujemy.

– Czy coś

Koniec
Nowa Fantastyka