- Opowiadanie: oruen - Opowieść Przedsesyjna

Opowieść Przedsesyjna

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Opowieść Przedsesyjna

– System Eliminacji Studentów Jest Aktywny – oznajmił komputer, a w powietrze poleciały korki od szampana.

Wykładowcy radośnie stuknęli się kieliszkami i zaczęli wymieniać uwagi.

– Mam nadzieję, że tegoroczne testy odstrzelą znaczną liczbę studentów, klasy są strasznie zatłoczone – narzekał ćwiczeniowiec.

– Może wreszcie przerzedzi się u mnie na sali wykładowej – rozmarzył się inny.

Na mównicę wszedł dziekan i gwar podnieconych rozmów natychmiast ucichł.

– Szanowni profesorowie – rozpoczął dziekan. – W ostatnim roku akademickim przyjęliśmy do grona studentów tego uniwersytetu wiele osób, które zamiast grzecznie poddać się naszym rozkazom i wypełniać swoje obowiązki, zaczęło prowadzić życie towarzyskie.

Na sali rozbrzmiały komentarze, w których dało się dosłyszeć nutkę przerażenia. Dziekan zrobił wymowną pauzę, dając gronu profesorskiemu czas na przyswojenie tej strasznej wiadomości.

– Dlatego – kontynuował – od lat podwyższamy poprzeczkę, nie chcąc dopuścić, by młode pokolenie zostało skażone tą straszliwą przypadłością. Jednakże, mimo naszych najszczerszych chęci i działań, brać studencka wciąż znajduje czas dla siebie. Ankieta przeprowadzona wśród studentów wyraźnie wskazuje na wzrost zainteresowania życiem towarzyskim od kiedy na naszej uczelni studiuje ten student.

Dziekan wcisnął guzik pilota i na ścianie pojawiło się zdjęcie. Uczeni przypatrzyli się uważnie.

– Dlatego nie możemy dopuścić, by dalej studiował na uczelni. W tym roku dostanie specjalny, najtrudniejszy możliwy zestaw pytań, który z pewnością uniemożliwi mu zdanie egzaminu, poprawki i warunku. Nie dopuścimy, by degrengolada towarzyska dotknęła naszych studentów! Jakieś pytania?

– Czy nie jest to przypadkiem niezgodne z regulaminem uczelni? – zapytał ktoś na sali.

– Oczywiście że jest – odpowiedział wyrozumiale dziekan. – Pieprzyć to! – wykrzyknął, unosząc kieliszek szampana, jakby wygrażał sufitowi. – To nasi studenci i będą nam posłuszni – powiedział złowrogo.

Sala odpowiedziała równie złowrogim pomrukiem zgody.

Polon leżał na łóżku. Nie dlatego, że był senny lub znużony, i tak zresztą czuł, że nie będzie mógł zasnąć. Prawdziwym powodem, przez który leżał na łóżku była na wpół opróżniona butelka spirytusu. Westchnął ciężko i pociągnął kolejny łyk. Jak na złość, nie szło mu to upijanie się, w dodatku stos notatek na łóżku zdawał się patrzeć na niego oskarżycielsko.

– Co się gapisz? – warknął ze złością.

– Po to mam oczy – odpowiedziała nonszalancko sterta papierów. Niezbyt inteligentnie, ale jak na papier całkiem, całkiem.

Polon o mało nie zakrztusił się kolejnym łykiem. Ostrożnie odstawił butelkę na stół, uważnie przypatrując się zawartości. Ocenił ją na opróżnioną w siedemdziesięciu sześciu koma trzy procent.

– Niemożliwe… – powiedział sam do siebie, podniósł się z łóżka i wycofał się chyłkiem z pokoju na korytarz.

Po chwili wrócił, dzierżąc w rękach miotłę. Mimo nabożnego lęku, który czuł przed tym przedmiotem, zdecydował się użyć go w celu poznania nowych właściwości notatek. Delikatnie szturchnął pierwszą z brzegu kartkę.

– Au – zawołały notatki, przesypując się w bezpieczne miejsce. – Co to za brak szacunku? Miotłą notatki? Wstydź się za siebie!

– Przepraszam – powiedział zaskoczony i zmieszany Polon, odkładając miotłę na podłogę i szczypiąc się mocno. – Zaskoczyłyście mnie trochę.

– Chciałeś powiedzieć, zaskoczyłem – powiedziały notatki.

– To skoro już tutaj jesteś, to może się przedstawisz? – zaproponował Polon, wyciągając kieliszki i wypełniając je gęstą zawartością butelki. Jeden kieliszek postawił przy notatkach.

– Jestem duchem przeszłej sesji egzaminacyjnej – oznajmiły grobowo notatki. Z kieliszka nagle zniknął alkohol. Polon uznał, że to sygnał do opróżnienia swojej porcji, i przechylił swój.

– No i czego ode mnie chcesz? Zdałem poprzednią sesję egzaminacyjną bezproblemowo.

– Oszukiwałeś – oskarżył go zachrypnięty głos.

– Nieprawda! No, może troszkę – przyznał się student.

– Powinieneś się wstydzić! To ja tu ten tego… No, przybywam z krainy dachów, duchów znaczy, żeby cię posortować…postrofować, a ty mi tu takie tam! – zabełkotała góra notatek.

Polon spojrzał na nią ze współczuciem. Nigdy jeszcze nie pił z własnymi notatkami, a teraz, kiedy w końcu miał okazję, spotkało go rozczarowanie – notatki najwyrażniej miały słabą kartkę do alkoholu.

– W kaaażdym razie – notatki ziewnęły potężnie – cieszę się, że zdałeś tamten, tą, no, sesję. Inaczej nie bylibyśmy tutaj, oj nie – kontynuowała swój wywód sterta papierów. – W ogóle jak przyjdzie brat, to on ci dopiero powie i pokaże. O tak!

I zachrapały potężnie. Polon, po dłuższym zastanowieniu, postanowił pójść w ich ślady. Przykrył głowę poduszką i zamknął oczy. Po chwili pokój wypełniły słodkie dźwięki sonaty na dwa gardła i nosy, zgrywające się niczym wół z karetą.

– Pssst! Polon! Polon! – rozległ się nagle odległy głos.

Polon przebudził się na chwilkę, machnął ręką, jakby odganiał niewidzialną muchę i przewrócił się na drugi bok, mrucząc coś pod nosem.

– Polon! – ponownie rozbrzmiał głos, tym razem bliżej.

Polon leniwie otworzył jedno oko.

– Cholera, jest trzecia w nocy, czego znowu chcesz? – powiedział, obracając się w stronę notatek, które wciąż chrapały produkując dźwięk, którego nie powstydziłby się silnik odrzutowy. Zdezorientowany, rozejrzał się po pokoju, ale nie dostrzegł niczego dziwnego. Położył się z powrotem.

– Hej, Polon! – odezwał się znowu głos.

Student zerwał się z łóżka i złapał za butelkę spirytusu, gotów rozbić ją na głowie każdemu, kto przeszkadza mu spać.

– Aj! Nie tak mocno! Puść mnie może, co? – odezwała się butelka.

– Czego znowu mnie budzisz? – zapytał rozdrażniony Polon, po czym spojrzał na notatki, które wciąż chrapały potężnie. – Oj. Ty chyba jesteś kimś innym, niż myślałem – powiedział, stawiając butelkę z powrotem na stolik.

– W istocie – potwierdziła butelka.

– Możesz mi coś wyjaśnić?

– Jasne, pytaj co tylko chcesz.

– Słyszałem, że w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem. Co my mamy za święto, że zaczynają mówić butelki spirytusu i notatki?

– Rozpoczęcie okresu przedsesyjnego.

– Chcesz powiedzieć, że w wigilię rozpoczęcia okresu przedsesyjnego studenci mogą rozmawiać z notatkami?

– Studenci zawsze mogą rozmawiać z notatkami i butelkami, wystarczy, że są odpowiednio narąbani – odparła butelka.

– No dobra, ale ja trzeźwy w miarę jestem, to może mnie oświeć trochę?

Butelka rozjarzyła się słabym, niebieskim blaskiem.

– Tak lepiej?

– Do rozpiefoszczarżonej grdypiachy! – krzyknął Polon, wznosząc ręce do sufitu. – Miałem na myśli, wytłumacz mi o co chodzi!

– Jestem duchem…

– W spirytusie?

– Spirytus jest bardzo bliski duchom, chociażby ze względu na nazwę – powiedziała dobitnie butelka. – Nie dałeś mi skończyć. Jestem duchem teraźniejszej sesji egzaminacyjnej.

– Nie rozumiem. Jesteś już drugim duchem, który mnie odwiedza. Nie możesz, nie wiem, postraszyć satanistów usiłujących wywołać demony?

– To robię tylko jak jestem na urlopie.

– Dobra, to czego ode mnie chcesz?

– Chcę pokazać ci, jak inni przygotowują się do sesji. Wypij mnie.

Polonowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Przypadł do butelki i pociągnął solidny łyk.

Nagle znalazł się w pokoju Radka, zakopanego po pas w notatkach i popijającego kawę. Trzęsące się ręce przewijały kolejne strony, głowa kiwała się ze zmęczenia, ale Radek nie ustawał w pracy.

– Oho, już trzeci dzień w trybie sesji – powiedział Polon.

– Widzisz? Nawet twój współlokator spędza czas produktywnie ucząc się do nadchodzącego studenckiego Armageddonu.

– Nic z tego, nadal nie zamierzam się uczyć – stwierdził z uporem Polon i pociągnął kolejny łyk.

Znalazł się w mieszkaniu Marty i patrzył, jak czyta podręcznik.

– Widzisz? Wszyscy się uczą – powiedział duch, wychodząc z butelki.

– Czemu ona mnie nie widzi?

– Polon, w tej chwili nikt cię nie widzi, zabrałem ze sobą twojego ducha, ciało zostawiłem na miejscu.

– Super – powiedział Polon.

Marta ziewnęła potężnie i odłożyła książkę na stół. Przygotowała pidżamę i wyszła do łazienki.

– Ten, tego – powiedział Polon. – Nie możemy iść popatrzeć jak się uczy w łazience?

Uśmiechnął się obleśnie.

Duch pokręcił głową z dezaprobatą i pstryknął palcami. Znaleźli się w pokoju Anglika. Światło było zgaszone, a sam Anglik spał w niewygodej pozycji, z książkami pod poduszką. Duch się zmieszał i mruknął coś o nowoczesnych sposobach nauki, natomiat Polon pokiwał głową z uznaniem.

– Też tego kiedyś próbowałem, choć to dość niebezpieczna metoda nauki. Treść wskoczyła mi do głowy przez sen i nie mogłem się jej pozbyć – mruknął i pociągnął kolejny łyk.

Znów był w swoim pokoju. Duch przeszłej sesji gdzieś zniknął, a duch teraźniejszej wskoczył z powrotem do butelki.

– Widzisz? Wszyscy przygotowują się do sesji, i ty też powinieneś – powiedział.

– Dobra, dobra – odburknął Polon. – Poczekam na ducha przyszłej sesji, jak z nim pogadam, to się zobaczy.

– I tutaj mamy mały problem…

– Jaki?

– Nie możemy znaleźć nigdzie ducha przyszłej sesji.

Polon przeraził się nie na żarty.

– Jak to?

– Sądzimy, że nie dasz rady teraźniejszej sesji. Dlatego twój duch przyszłej sesji odszedł od nas – powiedziała ze smutkiem butelka.

– No dobra, niech ci będzie. Przekonałeś mnie do podjęcia radykalnych kroków – powiedział Polon i uruchomił laptopa.

 

Dziekan stał na podeście i obserwował piszących studentów. Szczególną uwagę zwrócił na studenta do odstrzelenia, który zamiast siedzieć i zbaraniałym wzrokiem patrzeć na kartkę pisał jak szalony, pomimo otrzymania osobnego, specjalnego zestawu pytań. Nie rozglądał się na boki i nie ściągał, więc nie można go było usunąć z sali. Dziekan spojrzał na pilnujących na sali profesorów. Jeden z nich bezradnie wzruszył ramionami.

– Koniec czasu! – ogłosił chwilę później jeden z wykładowców.

Studenci odłożyli długopisy i podali karty egzaminacyjne do osób z pierwszego rzędu. Grono profesorskie odebrało prace i, gdy studenci znaleźli się za drzwiami, rzuciło się do sprawdzania egzaminu studenta do odstrzału.

– Niemożliwe! – krzyknął ćwiczeniowiec. – Jakim cudem wszystkie odpowiedzi są poprawne?

– Praca pisemna stuprocentowo zgodna z kluczem – jęknął dziekan.

– Jak on to robi? – zadał pyanie wykładowca.

Pytanie, jak wiele innych rodzących się na uniwersytecie, pozostało bez odpowiedzi.

 

Polon maszerował dziarsko w stronę domu, z dumą patrząc jak w długopisie materializuje się duch przyszłej sesji egzaminacyjnej.

– Znów oszukiwałeś – powiedział oskarżycielskim tonem.

– Co robić, chciałem zobaczyć jak wyglądasz – powiedział dobrodusznie Polon.

Wszedł po schodach do mieszkania i uruchomił laptopa. Wybrał przeglądarkę internetowo-sesyjną Student&Student, którą kiedyś zupełnie przypadkowo ściągnął z Internetu. Rozwinęła się lista opcji:

 

-> Rozpocznij nową sesję

-> Przywróć sesję (UWAGA: Cofa czas o dwa tygodnie)

-> Przejdź do następnej sesji (UWAGA: Tylko jeśli jesteś pewna/pewien, że zdałeś/aś poprzednią)

 

Polon, z uśmiechem maniaka, wybrał ostatnią opcję.

 

KONIEC

Koniec

Komentarze

No i powiało przedsesyjną grozą... Świetny pomysł, dobra lektura - jednak mam wielką ochotę skrytykować tylko za szerzenie defetyzmu - i to akurat w Wigilię. ;)

Sesja, święta idealnie wczułeś się w klimat

Bardzo zabawne :) Z twoich wszystkich opowiadań to chyba najbardziej mi się podobało. Daje do myślenia. Faktycznie przydałoby się zdać w tej sesji coś innego niż pościel do magazynu.

Trzymasz poziom :)

Co się stało z Vademecum Studenta? Dlaczego go nie ma?

Nie do końca jednak zrozumiałem skąd Polon wziął odpowiedzi na swój test? Domyślam się, że z jakiejś strony www, ale skąd one tam sie wzieły??

Nie pasowało mi jakoś do tego opowiadania Vademecum ;)

Polon wziął odpowiedzi na swój test cofając się w czasie po egzaminie i podchodząc do niego jeszcze raz - chyba kiepsko to wyjaśniłem.

Kolejne dobre opowiadanie  :) Tak trzymaj!

Nowa Fantastyka