Szklane odłamki leżały wokół stołu, na wyłożonych czerwonym zamszem krzesłach, na białym obrusie, w talerzach i półmiskach wypełnionych zimnymi już potrawami. Przestronna jadalnia jeszcze przed chwilą wypełniona była funkcjonariuszami policji, śledczymi i technikami, ale teraz przebywały w niej tylko trzy osoby: dwóch mężczyzn i kobieta.
Mężczyzna usiadł po turecku na podłodze i przymknął oczy. Po kilku sekundach spod jego powiek zaczął bić niebieski blask, zaś ciało poczęło zauważalnie drżeć.
– Znów to samo – stwierdziła krótkowłosa szatynka, zerkając wymownie na drugiego towarzysza, po czym zwróciła się do będącego w transie mężczyzny: – Flashback, przerwij i wracaj.
– Przecież i tak cię nie słyszy – rzucił drugi z mężczyzn, przypominając dowódczyni, że ich kolega nie ma kontaktu z teraźniejszością, kiedy przebywa w stanie postkognicji.
– Zaraz zacznie nim trzepać, jak rybą wyrzuconą z wody. Budź go, Gateway, nic z tego nie będzie.
\ /
Poszło zaskakująco łatwo.
Nie wiem kim była ta para, starszy facet w okularkach z kozią bródką, oraz siedząca obok niego dziewczyna z napompowanymi ustami i piersiami. Jakiś sugar daddy z panienką, ale jeśli byli u tego gnoja na kolacji, to nie mogli być dobrymi ludźmi. Jestem tego pewien, choć nie zdążyłem się w nich przejrzeć, zanim rozpadli się na tysiące szklanych odłamków.
Za to dokładnie przeglądnąłem się w twarzy Morrowa.
Zobaczyłem w niej zadowolenie i radość z bycia tym, kim jest. Był. To niesamowite, że akurat ci ludzie, którzy wyrządzają najwięcej zła – nawet jeśli nie robią tego własnymi rękami – są tymi, których sumienia w ich własnych oczach są najczystsze. A jego żona? Taka sama jak on, zadowolona z życia, bezwstydnie czerpiąca korzyści z ludzkich nieszczęść, do których doprowadzał jej małżonek. Może byłoby mi szkoda ochroniarzy, ale twarze tych psów odbijały rzeczy, których nie robią dobrzy ludzie – zwracały obraz wiernopoddaństwa wobec człowieka, który ich wytresował na posłuszne kundle.
I znów był tam ten duch, którego widuję ostatnio, starszy japończyk albo inny chińczyk, wpatrujący się we mnie, kiedy eliminuję robactwo. Nie wiem skąd się wziął, ale nie jest obiektem fizycznym. Moc na niego nie działa, więc nie zaprzątałem nim sobie głowy tym razem.
Koniec Morrowa to koniec jego mafijnej rodziny. Taką mam nadzieję. Powinienem się cieszyć, ale nie potrafię. Coraz słabiej widzę, coraz więcej pęknięć pojawia się przed oczami, gdy używam mocy. Na początku było jedno, myślałem, że to tak ma działać, ale teraz…
Martwi mnie co będzie, kiedy pęknięcia zaczną przesłaniać cele. Przeglądanie się w lustrach ich twarzy stanie się niemożliwe, ale czy wówczas stracę moc? A może to nie będzie mieć żadnego wpływu na moje zdolności? Lubię oglądać ich grzechy, znajduję w tym jakąś pokręconą satysfakcję.
<<>>
– Tym razem było inaczej, panie komendancie.
– Czyli jak? – zapytał zza biurka gruby afroamerykanin o zmęczonych oczach. – Od miesiąca muszę się z wami użerać, bo podobno jesteście najlepsi. Od miesiąca znoszę te całe teleportacje do mojego gabinetu…
– Technicznie rzecz ujmując… – wtrącił się bladoskóry dryblas.
– Tak, panie Gateway, pamiętam, że to portal, przez który się przechodzi, a nie teleportacja, ale mam to w dupie. Kiedy rozsypani na szklane odłamki, znikali doliniarze, dilerzy, handlarze bronią, złodzieje oraz drobne cwaniaczki, przymykaliśmy oko. Nikt się sprawą specjalnie nie interesował i tak było dobrze. A potem przysłali was, bo ten cały Glasswalker, czy jak go tam nazywają w mediach, zabił grubą rybę. Miało być rach-ciach i finito, bo podobno nie ma sprawy, której nie rozwiążecie. A jest co? Kolejna szycha rozsypana w drobny mak, i do tego senator na doczepkę.
– Ci biznesmeni prowadzili brudne interesy. Poza tym, nie ciekawi pana, co senator z małżonką robili w domu szefa rodziny mafijnej?
– Pani Barricade, nie ciekawi, bo to nie moja sprawa, a o ile wiem, kolacja w towarzystwie choćby samego szatana nie jest przestępstwem. A teraz do rzeczy. Co pan, panie Flashback – swoją drogą, skąd wy bierzecie te ksywy? – ma na myśli, mówiąc, że tym razem było inaczej?
– Znów zobaczyłem lustro w miejscu jego twarzy. Bardziej popękane niż ostatnio, ale nie to jest najważniejsze. Poprzednimi razami traciłem przytomność od patrzenia w to odbicie, tak jakby on wiedział o mojej obecności. Ale dziś chyba mnie nie zauważył i udało mi się dotrzeć za nim do samochodu. Zdobyłem numery rejestracyjne.
\\ //
Ciekawe co by się stało gdybym użył mocy, spoglądając na własne odbicie?
Nie, nie spróbuję. Nie chcę żeby się okazało, że mogę zamienić w szklany posąg samego siebie. Ale to ciekawa myśl, inna niż te, które nachodzą mnie ostatnio.
Coś się zmieniło. Nie poznaję siebie sprzed pół roku, jakby tamto życie nie było moje, tylko kogoś, kto potrafił się cieszyć. Miał pasję, chęci, był zadowolony z tego, co ma.
Patrzę w lustro i widzę siebie, szczotkuję zęby, uśmiecham się, stroję miny, a w środku nienawidzę: świata pełnego ścierwa, ludzkiego robactwa, złodziei, morderców, cwaniaków, oszustów, fanatyków i tych, co chcą mnie kontrolować; chcą kontrolować wszystkich, narzucać swoją wizję, poglądy, swoje prawa. Ich prawa. Nie moje.
To działania samoobronne, nic więcej. Ja ich, zanim oni mnie.
Wykrzywiam twarz w grymasie wściekłości, tak bez powodu, za mną widzę otwarte drzwi łazienki oraz pokój, oświetlony mdłym blaskiem stojącej na biurku lampki. Widzę też jego.
Odwracam się gwałtownie, ale w pokoju nikogo nie ma. Znów omamy? Dlaczego ten Azjata? Znam go? Widziałem kiedyś? Raz jeszcze spoglądam w lustro, a on znów tam jest, stoi przed drzwiami wejściowymi, patrzy. Tym razem nie spuszczam go z oczu, przyglądam się uważnie.
Co on ma na szyi? Identyfikator albo plakietkę, coś tam jest napisane… SSU! Czemu wcześniej tego nie dostrzegłem? Czyli…
Szukają mnie superludzie – obdarzone mocami ścierwa na kagańcu władzy. A skoro widzę go tutaj, to znaczy, że…
Wypluwam do umywalki ślinę zmieszaną z pastą do zębów, wpadam do pokoju, zabieram portfel, łapię kurtkę. Co jeszcze?! Muszę wyjś, zniknąć póki jest czas. Wypadam na klatkę schodową, robię pięć kroków, dzielących mnie od schodów i uderzam w niewidzialną barierę. Poniżej, na półpiętrze, stoi kobieta, wyciąga dłonie w moją stronę, jakby je na czymś opierała. Koniuszki jej palców lśnią pomarańczowo. Za nią tłoczy się grupa mundurowych w pełnym rynsztunku bojowym jednostek specjalnych.
Skupiam myśli, a świat przed oczami pokrywa się gęstą siatką pęknięć. Gęstszą niż ostatnio. Ledwo przez nią widzę. Przekrzywiam głowę, przeglądam się w tej kobiecie – trochę pychy, egoizmu, nic wielkiego.
Bariera znika.
Zbiegam po schodach, roztrącając butami kawałeczki szkła, sypiące się skrzącymi drobinami na sam dół klatki.
<<< >>>
Starszy Azjata z identyfikatorem SSU na szyi przystanął tuż za drzwiami.
– Nie wiem, czy chcę to zrobić.
– Musisz. Chcesz to tak zostawić? Jesteśmy blisko. Cofaj, idź za nim, dowiedz się gdzie jest, a potem go dorwiemy. Odsuną nas od sprawy, to jedyna szansa. Flashback, jasna cholera! Chcesz, żeby śmierć Barr nic nie znaczyła?
– To nie fair, Gateway. Cholernie nie fair. Ale spróbuję.
Spod powiek Flashbacka po raz kolejny wydobył się blask. Tym razem nie było jednak żadnego drżenia, a trans prowadzący umysł w przeszłość przebiegał bez zakłóceń. Ujrzał mordercę szczotkującego zęby, i wreszcie – po raz pierwszy – dostrzegł jego twarz, odbijającą się w łazienkowym lustrze. Sam też został zauważony. Później obserwował śmierć Barricade i towarzyszących jej policjantów, szaleńczy bieg Glasswalkera po schodach, przez parking, pomiędzy blokami, wzdłuż jednej z ulic, aż na dworzec kolejowy. Przeskakiwał sekundy i minuty, przeszłe zdarzenia były jak film odtwarzany na szybkim przewijaniu. Goniąc zabójcę, doganiał czas. Jeśli nie odpuści i zrówna się z tu i teraz… Dotąd tylko raz posunął się tak daleko, a ból głowy, który towarzyszył mu przez kilka następnych dni, omal nie doprowadził go do szaleństwa.
– Jest w pociągu – oświadczył Flashback, przerywając trans z zauważalną ulgą. – Wiem, w którym. I wiem, jak wygląda.
– Musimy ustalić jego lokalizację, przeniosę nas. Trzeba go zabić. Nie możemy inaczej, wiesz o tym. Wiesz, prawda?
\\\ ///
Świat miga za oknem ciemnymi konturami drzew, słupów, samotnych budynków. Wpatruję się w ten biegnący za moim odbiciem krajobraz niewyraźnych cieni.
Udało mi się uciec, choć było blisko. Powinienem mieć wyrzuty sumienia z powodu tej kobiety i gliniarzy. Nie było w niej winy, żadnych poważnych grzechów, więc nie zasłużyła na śmierć.
Czy mój cel uświęca środki?
Wiedziałem, że kiedyś do tego dojdzie, ale miałem nadzieję, że nie stanę przed tym problemem zbyt szybko. Zawsze byłem przekonany, że się zawaham, jednak nic takiego nie nastąpiło. Zabiłem ją ot, tak! Po prostu, łatwo i bez dylematów. Nie uniknę niechcianych ofiar na obranej drodze. Chyba się z tym pogodziłem, skoro użycie mocy przyszło tak naturalnie… Jak odruch obronny.
Pociąg zwalnia, za oknem zimne światło dworcowych lamp rozgania mrok. Peron jest prawie pusty. Nic nadzwyczajnego o tej porze.
Wstaję, żeby skorzystać z toalety, kiedy drzwi na końcu wagonu rozsuwają się i staje w nich wysoki blondyn. Patrzy na mnie i jednocześnie unosi rękę, w której trzyma pistolet.
Obraz, który mam przed oczami pęka, jak samochodowa szyba. Ledwie dostrzegam kontury i barwy. Zamiast strzału, słyszę dźwięk rozsypującego się szkła, później wzrok wraca do normalności. Błyszczące odłamki zaściełają całą szerokość przejścia pomiędzy rzędami siedzeń. Dwójka pozostałych pasażerów kuli się w swoich fotelach, niepewna jak rozumieć to, co właśnie zobaczyła.
Muszę uciekać.
Odwracam się i znów widzę ducha. Stoi po drugiej stronie wagonu, w opuszczonej ręce trzyma pistolet. Odruch obronny działa, jak należy. Świat pęka po raz kolejny.
Ale inaczej…
<<<<>>>>
– Zrozumiemy, panie Ren, jeśli zechce pan przejść na emeryturę.
Najwyższy szarżą wojskowy uśmiechnął się blado do siedzącego naprzeciw mężczyzny. Czwórka pozostałych oficerów, zajmująca miejsca po obu stronach przewodniczącego, skinęła głowami na znak zgody.
– Dziękuję, panie generale, ale nie skorzystam. Chciałbym pozostać na służbie.
– Rozumiem. W świetle tego, co stało się z pana towarzyszami, będę jednak zmuszony przydzielić panu dwójkę rekrutów. Jest pan na to gotów?
Flashback przytaknął.
– Ludzie, których panu przydzielimy, nie mają takich samych umiejętności ani doświadczenia, jak pana nieodżałowani towarzysze, ale mam nadzieję, że pod pana okiem przejdą porządne szkolenie oraz chrzest bojowy, stając się wartościowymi funkcjonariuszami w służbie kraju. Zanim pan wyjdzie, czy zechciałby mi pan powiedzieć co dokładnie zaszło w pociągu po śmierci Gatewaya? Oczywiście czytałem raporty, ale wolę relację z pierwszej ręki.
– Świetnie to rozumiem – zgodził się Flashback. – Ten człowiek, Glasswalker, odwrócił się w moją stronę i po chwili po prostu zamienił się w szklany posąg, tak jak wszystkie jego ofiary. Później stał się lustrzany. Zanim rozpadł się na kawałki, przejrzałem się w nim, w jego kawałkach, i zobaczyłem…
– Co pan zobaczył? – zapytał generał, kiedy cisza po urwanym zdaniu zaczęła się przeciągać.
Flashback wzruszył ramionami i odparł:
– Że to, co robię, jest dobre.
Koniec
Komentarze
Hmm, mam jakiś problem z tym tekstem. Renomowana firma F.M.S. Auta Duvala zaserwowała nam kawał dobrego worldbuildingu oraz wartką akcję. Ale czegoś mi zabrakło.
Techniczna strona oczywiście na plus, granie ze wzorcem suberbohatera i superzłoczyńcy również. Do tego intrygujące, sugestywne opisy, w których da się poczuć dynamikę wydarzeń.
Na gorąco komentując wydaje mi się, że najgorszym elementem są jednak postaci, które w mojej opinii są płaskie jak tafla szkła (hehe, łapiecie? hehe) albo jak karty wycięte z szablonu. Trudno oczywiście przy takiej długości tekstu oczekiwać, żeby autor przytaczał historie z dzieciństwa każdej postaci. Ale chyba można było zejść nieco głębiej.
Dialogi rodem z kina akcji lat 80., jak dla mnie na plus, ale nie każdemu mogą przypaść do gustu ;-)
Komendant jest wściekły, odsuną nas od sprawy, to jedyna szansa. Flashback, jasna cholera, chcesz, żeby śmierć Barr nic nie znaczyła?
Przysięgam, że w głowie słyszałem już, jak Flashback kręci głową i odpowiada:
Przyznam, że na początku na chwilę zgubiłem się kto jest kim przez przeskoki między bohaterami. Niby rozdzielone fragmenty, ale pomieszał mi się Flashback z Glasswalkerem i dopero po chwili zorientowałem się co jest grane. Poza tym gdzieniegdzie potykałem się chyba na szyku w zdaniach, ale to raczej osobista preferencja, drobnostka.
Fabularnie fajnie. Superboaterskie ksywki dobre, szczególnie przy niskim limicie znaków potrzebujemy by było jasne kto co i z kim, bo postaci jak na 15k mamy sporo. I właśnie niektóre dostały za mało miejsca. IMO limit zaszkodził.
Poza tym napisane sprawnie, pomysł fajny. Ciekawie przedstawione zdolności bohaterów.
Muszę jeszcze przeczytać konkurencję :)
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Trochę chaosu jest w pierwszej części, dopiero od sceny na klatce schodowej zaczynam na serio łapać kto jest kim. W ogóle druga część lepsza, najlepiej według mnie napisana scena w pociągu.
Całość czytało się całkiem sprawnie, chociaż przy niektórych zdaniach się potknęłam, co wybijało z rytmu.
Stawiam, że opko napisał FMSDUVAL
Akcja była na tyle dynamiczna, że nie było szansy, aby przywiązać się do bohaterów. Doceniam to, że w tak krótkim tekście znalazły się dwa punkty widzenia. Były na tyle różne, że nie było wątpliwości kto “opowiada” w danym momencie. Czuję lekki niedosyt, ponieważ nie dowiedziałam się skąd te super moce i jak dokładnie działają. Z chęcią przeczytałabym coś więcej z tego uniwersum.
Pozdrawiam :)
Miś przeczytał i wybrał.
starszy japończyk, albo inny chińczyk
Narodowości z dużej.
Też w pierwszym momencie się zgubiłam, ale zdołałam się odnaleźć ;) Właściwie to klasyka ubrana w paranormalne szatki. Brakuje mi wyjaśnienia, czemu Glasswalker wybrał taką a nie inną drogę. W ogóle bohaterowie są… no, mocno nijacy. Właściwie nic o nich nie wiemy, miałam wrażenie, że budując bohaterów trochę operujesz stereotypami i to takimi rodem z połowy lat osiemdziesiątych. Flashback z paru filmów z tego okresu miałam ;)
Plusik za zakończenie, które odczytałam w ten sposób, że Flashback właściwie stał się kimś podobnym do pokonanego przeciwnika, osobą przekonaną, że to, co robi, jest dobre.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
fmsduval, weź ten tekst wyjustuj! Napisałeś jak zwykle pięknie, tym literackim stylem który u ciebie znam, ale oczy aż bolą od tego niewyrównanego tekstu!
Odbicia to opowiadanie, które pełnymi garściami czerpie z filmów superbohaterskich typu Watchmen i kina policyjnego/gangsterskiego. Oczywiście, konwencja pewnych rzeczy wymaga, ale też na pewne rzeczy pozwala – dlatego mamy tak jasno zobrazowanych dobrych i złych, złoczyńca wydaje się urodzony do czynienia zła, a policjanci jakby urodzili się w mundurach i innego życia nie mają. Tyle o nich wiemy. Chciałoby się trochę więcej, tym bardziej, że dialogi odarłeś z didaskaliów i pozostało ci do wykorzystania te trzy tysiące znaków.
Jednak zrekompensowałeś mi to z nawiązką niesamowitym pomysłem za równo na moc Glasswalkera, jak i na moc Flashbacka – zwłaszcza tego drugiego, bo przy okazji zabawiłeś się w pętle czasowe, możemy obserwować jak jego pojawienie się warunkuje pewne wydarzenia, które doprowadzą z kolei do tego, że się w danym miejscu i czasie pojawi.
Outta – przy twoim tekście też nie miałem wątpliwości, kto jest autorem, a przeczytałem go najpierw. Styl o wiele prostszy niż u rywala, bardziej twój, trafiło się też trochę błędów, których wymieniał nie będę, bo się na nich nie skupiałem, a w dodatku postapo i antykościelna tematyka. :P
Płonie Aleksandria to opowiadanie iście wciągające. Z zaangażowaniem obserwowałem losy Izydy, ciekawił mnie ten postapokaliptyczny świat, który odmalowałeś. Odizolowane od siebie habitaty, gdzie rozwój ludzkości przebiega a warunkach kontrolowanych, to naprawdę inspirujący pomysł. Trochę z początku mi zgrzytnęły te tajne obozy ocalałych, którzy w swoim hermetycznym gronie kontynuują judeochrześcijańskie obrzędy, tak jakby byli wyrwani trochę z innej bajki, ale przyznaję, że połączenie to było niespotykane i odważne.
Za to – jak na opowiadanie nakierowane na akcję i walkę – trochę zbyt łatwo to wszystko Izydzie szło. Rozumiem, że była z niej naszpikowana technologią wojowniczka, jednak w żadnym momencie nie postawiłeś jej w sytuacji zagrożenia, to znaczy takiej, gdzie rzeczywiście bym mógł pomyśleć, że jej misja się nie powiedzie.
Szkoda też, że nie dowiedzieliśmy się o samym świecie więcej. Skoro ocaleni mają pozwolenia, to jak je zdobywają? Jak wyglądają kontakty z innymi enklawami? Kto daje Izydzie zlecenia? Zasugerowałeś w słowach jednego z ocalonych, że jest im znana, a więc wcześniej się musieli spotkać… wolałbym, abyś na to poświęcił znaki, a nie na ostatnią scenę z symbolicznym zasypaniem płaszcza piachem. Pobudziłeś moją wyobraźnię, zaostrzyłeś apetyt i zmyłeś się przed deserem. :P
Trudny wybór, panowie, ale coś wybrać wypada (choć już raz nie wybrałem, taki był wyrównany poziom), więc ostatecznie stawiam na Odbicia – za styl i ciekawe, niecodzienne umiejętności bohaterów i fajną pętlę czasową.
Spokojnie. Tak naprawdę mnie tu nie ma.
Mogę się podpisać pod komentarzem Irki.
Dla mnie bohaterowie są na tyle podobni, że potrzebowałam sporo czasu, żeby się zorientować, że to dwa różne punkty widzenia.
Pomysł na supermoce fajny, ale nie wykorzystałeś w pełni jego potencjału. Za szybko, za chaotycznie.
Babska logika rządzi!
przeglądnąłem się
:(
Poprzednimi razami
:(
Dwójka pozostałych pasażerów wodzi przerażonym wzrokiem po przedziale, niepewna jak rozumieć to, co właśnie zobaczyła.
:(
Anglicyzmy, drobne błędy językowe, brak przecinków. Jedna mieszana metafora blisko początku. Brudny, ostry, psychologiczny cyberpunk bez nadmiaru purpury. Idea fixe głównego bohatera/ głównego złola dobrze wpasowana w jego postać, prześwituje od samego początku.
A, i – cześć, Outta :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
I tu nie widzę żadnej osi, czyli o co chodzi? Są obecne w większym stopniu klisze, lecz enigmatyczna sprawiedliwość nijak do mnie nie przemawia. Piszesz na końcu o jakichś dylematach, ale ja ich nie widzę. O co chodziło? Duży poziom ogólników. Lepiej napisane, ale też płyniesz w siną dal, Anonimie.
,Za to dokładnie przeglądnąłem się w twarzy Morrowa. Zobaczyłem w niej zadowolenie i radość z bycia tym kim jest. Był…
Jeśli się przeglądał w cudzych oczach, było to rodzaj lustra, ale dalej mamy nie o tym, lecz przeciwniku. Nie wiem.
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Hm. Hmmm. Komiks przerobiony na tekst, wraz ze wszystkimi zaletami i wadami.
Zgodzę się z poprzednikami, że bohaterowie są płascy, tylko w komiksach przeważnie tak jest (nie, nie mówimy tutaj o ambitniejszych historiach), dlatego nie uznaję tego za wadę. Nie pogubiłem się. Nie jestem co prawda fanem przedstawiania w ten sposób postaci, ale czytając powoli, wszystko wydawało mi się jasne. Zmieściłeś sporą galerię postaci jak na tak krótki tekst. Umiejętności bohaterów też całkiem oryginalne.
Z kapci nie wyrwało, ale masz mój głos.
Na swój sposób – zapachniało „Mglistowiem”. Tylko takim pisanym na szybko i niedopieszczonym :-)
Cześć!
Przyjemne i nieco klasyczne, ale zdecydowanie fantastyczne i z małym twistem na końcu. Świat pełen superbohaterów, toczących boje z arcyzłolami (albo innymi super, którzy dopiero zaczynają się staczać). To krótka forma, jednak zabrakło kilku zdań światotwórstwa, by głębiej zaglądnąć w ten świat. Sceny są zgrabnie, ale również skrótowo opisane i czasem musiałem wracać zdanie czy dwa, by w pełni zrozumieć przekaz, bo miejscami nasycenie treścią jest spore. Bohaterów jest kilkoro i szybko ich wprowadzasz, początkowo trochę się gubiłem kto jest kim i co potrafi.
Dobre opowiadanie, zwłaszcza ja na tekst pojedynkowy, ale też nie porywa czymś szczególnym.
Obstawiam, że autorem jest fmsduval.
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
skrutowo
… Ty tak specjalnie, co?
Skrullami poszczuję…
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
… Ty tak specjalnie, co?
Nie. Błędy zdarzały mi się zawsze, jeszcze dwa lata temu nie przywiązywałem do tego większej wagi. Poza aktywnością na portalu niewiele używam polskiego (nie licząc mówionego, ale mówić też już zaczynam z angielską składnię ;-)) i zwyczajnie zapominam.
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Edytor strony podkreśla… :P
ETA: Aaaa, kolega siedzi w Warszawie. To wszystko tłumaczy… (Ostatnio widziałam na Trakcie auto z rejestracją “WEK” – serio!)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Już na początku pogubiłam się z kretesem i do końca nie umiałam się odnaleźć. Niby wiem, o co chodzi, ale tak po prawdzie, to odbiłam się od Odbić.
…starszy facet w okularkach z kozią bródką… → Czy dobrze rozumiem, że okularki miały kozią bródkę?
Proponuję: …starszy facet w okularkach i z kozią bródką…
…starszy japończyk, albo inny chińczyk… → …starszy Japończyk albo inny Chińczyk…
…gruby afroamerykanin o zmęczonych oczach. → …gruby Afroamerykanin o zmęczonych oczach.
Miało być rach ciach i finito… → Miało być rach-ciach i finito…
…obdarzone mocami ścierwa na kagańcu władzy… → Można być w kagańcu, ale nie można być na kagańcu.
Proponuję: …obdarzone mocami ścierwa na postronku władzy…
– Wiem gdzie jedzie. → – Wiem dokąd jedzie.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
I zaczynamy od rozsypanych odłamków szkła, ładnie.
wypełnionych zimnymi już potrawami.
Nie trzeba dodawać, że potrawy były już zimne, wystarczy samo “zimnymi potrawami”.
– Znów to samo – stwierdziła krótkowłosa szatynka
Nie jest to błąd, ale polecam w opisach nie zaczynać od włosów, bo to dość powszechne i niewiele mówi. ;)
W przemyśleniach samozwańczego stróża sporo zdań z niedociągnięciami, nie czytało się płynnie.
Jeśli chodzi o pomysł to dość standardowy: gość z mocą zabija „tych złych” i tropi go policja, w tym Azjata, który również ma nadprzyrodzone zdolności.
Podoba mi się trzecia scena i rozmowa komendanta z podwładnymi. Czuć klimat, językowo w dialogach świetne wyrażenia, jak z filmu.
Nie chcę, żeby się okazało, że mogę zamienić w rozpadający się szklany posąg samego siebie.
Niepotrzebne nagromadzenie “się”.
Scena w pociągu naprawdę dobrze zbudowana. Jest klimatyczna, te moce psychiczne, to odbijanie się w ludziach, ładnie to zostało ujęte, pomimo że opowiadanie ma w sobie akcję, to tutaj nagle czas został zatrzymany.
Brakuje mi jednak oryginalności w tym tekście, jest tak zwyczajnie, mógłby to być film akcji lecący w telewizji z dodatkowymi mocami bohaterów, więc myślę, że nad tym trzeba popracować. Nad czymś, co wyróżni tekst, pozwoli na to, aby zapadł w pamięć.
Ciekawy koniec z tymi lustrami i z tym, że mieliśmy już wcześniej pewne poszlaki odnośnie głównego bohatera i jego chęci skończenia ze sobą, a może raczej przejrzenia się w sobie.
Trochę mi szkoda, że koniec to takie streszczenie połączone z imperatywem narracyjnym, ale nie można mieć wszystkiego przy tak małej ilości znaków. ;)
A mi się podobało. Fajny pomysł na świat, gdzie jednych ,,supków” wykorzystuje się do ścigania innych. Tak samo moce i pseudonimy bohaterów całkiem niezłe, chociaż trochę nie mogłem ogarnąć, kto jest kim.
Głównym problemem jest chyba duża skrótowość i szybkie tempo. Brakuje kilku scen, które mogłyby IMO rozjaśnić akcję i pogłębić postacie, zamiast tego są tylko wybrane kluczowe wydarzenia.
No i ekspozycja, która nie do końca mi się podoba:
przypominając dowódczyni, że ich kolega nie ma kontaktu z teraźniejszością, kiedy przebywa w stanie postkognicji
Czyli… Szukają mnie superludzie – obdarzone mocami ścierwa na kagańcu władzy, które chcą mnie dorwać.
Jak dla mnie zbyt bezpośrednia.
Hm… Trudny wybór.
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
przypominając dowódczyni, że ich kolega nie ma kontaktu z teraźniejszością, kiedy przebywa w stanie postkognicji.
infodumpowo
Hmmm…
Jak rozumiem rozpad Glasswalkera to efekt jego wcześniejszego rozpadania się, czy w jakiś sposób miało to związek z próbą użycia mocy na postkognicyjnym duchu?
No, prosta historia. Mamy głównego bohatera Flashbacka, mamy głównego złego i mamy jeszcze dwóch supków-statystów do odstrzelenia:P W sumie trochę szkoda, że nie zrobiłeś z nimi czegoś więcej, bo ostatecznie to właśnie Flashback jest jedynym, który przyczynił się do powstrzymania przestępcy – choć, jeśli rozumiem dobrze zakończenie, to i tak wszystko było bez znaczenia, bo Glasswalker rozsypałby się i tak? (czyli nawet śmierć statystów byłaby bezcelowa:P)
Z jakichś uwag językowych to hmmm… styl lżejszy niż u konkurenta, potknięć odrobinę mniej. Nazwy superbohaterów iście superbohaterskie, acz imho przesadzasz z charakteryzowaniem bohaterów narodowościami/pochodzeniem etnicznym (przydałoby się coś więcej niż Azjata:P).
Pętla czasowa niby jest, ale w sumie też niewiele z niej wynika:P Z drugiej strony samo granie dwoma POVami oceniam na plus.
Próbujesz też wymalować obraz Glasswalkera – człowieka najpierw zwalczającego przestępców, ale szybko porzucającego własne prawdy moralne i staczającego się (co znajduje konkluzje w zakończeniu). Całkiem typowy chyba motyw u superbohaterów, ale jak na długość tekstu, to chyba w porządku wykonany.
Ogólnie więc historia pościgu wydaje się nieco pretekstowa pod przedstawienie mocy, historii i osoby głównego antagonisty i Flashbacka, to jednak czytało się całkiem w porządku.
Слава Україні!
Yo!
No to jak się już odanonimizowaliśmy, czy odanimizialiśmy, jak zwał tak zwał, odpowiem na Wasze zastrzeżenia :)
@krzkot
Na gorąco komentując wydaje mi się, że najgorszym elementem są jednak postaci, które w mojej opinii są płaskie jak tafla szkła
Masz rację. Tylko Glasswalker jest nieco głębszy, ale nie za bardzo, bo to o nim jest to opowiadanie. Barricade, Gateway i komendant to tylko rekwizyty, które mają różne przeznaczenie, Flashback z kolei jest spinaczem, który łączy to wszystko do kupy. Co do konkretniejszych wyjaśnień a propos fabuły i zamysłu zapraszam niżej :)
@Mytrix
Superboaterskie ksywki dobre, szczególnie przy niskim limicie znaków potrzebujemy by było jasne kto co i z kim, bo postaci jak na 15k mamy sporo. I właśnie niektóre dostały za mało miejsca.
Tak, mogłem dać nieco więcej miejsca Barricade i Gatewayowi, żeby zamysł był jaśniejszy. A jaki był zamysł? Trochę niżej wyjaśnię. I dzięki za klika :)
@OG
Nie jestem fmsduvalem, ale chciałbym wiedzieć co Cię potykało :) Doprecyzujesz?
@MaLeeNa
Czuję lekki niedosyt, ponieważ nie dowiedziałam się skąd te super moce i jak dokładnie działają. Z chęcią przeczytałabym coś więcej z tego uniwersum.
Też nie wiem skąd te supermoce :P A jak dokładnie działają? Barricade tworzy pola siłowe (motyw dość sztampowy, na przykład Invisible Woman [Susan Storm – Richards]), Gateway tworzy portale (jak na przykład Manifold lub Fitzroy), Flashback ma moc postkognicji, ale jest w niej haczyk (nie spotkałem się w żadnym komiksie z postacią, która ma podobne moce), natomiast Glasswalker potrafi zamieniać ludzi w szklane posągi, które po chwili stają się lustrzane i rozsypują się na kawałeczki (tego też nie widziałem w żadnym komiksie, choć Johnny Gomorrah (jedno z alter ego Davida Hallera/Legiona) potrafił na przykład zamieniać ludzi w posągi z soli. Moce Glasswalkera są też w pewien sposób ograniczone i też zawierają haczyk, co wyjaśnię niżej, w innym komentarzu. To universum zostało stworzone na potrzeby tego opowiadania, ale dwie postacie zassałem z innego universum, dla którego mam inną fabułę i jest bardziej rozbudowane.
@Koala
Dzięki za przeczytanie i oddanie głosu :)
@Irka
Brakuje mi wyjaśnienia, czemu Glasswalker wybrał taką a nie inną drogę. W ogóle bohaterowie są… no, mocno nijacy.
Są, są, masz rację. Dlaczego Glasswalker wybrał taką drogę? Bo tytuł opowiadania. Wyjaśnię poniżej, bo chyba za dużo w głowie zostało.
miałam wrażenie, że budując bohaterów trochę operujesz stereotypami i to takimi rodem z połowy lat osiemdziesiątych
A to jest akurat dobre wrażenie, bo wizualizowałem to sobie w głowie w stylu “zabójczej broni” z dodatkami supersowymi :)
Plusik za zakończenie, które odczytałam w ten sposób, że Flashback właściwie stał się kimś podobnym do pokonanego przeciwnika, osobą przekonaną, że to, co robi, jest dobre.
I tak i nie. Flashback zobaczył w umierającym Glasswalkerze odbicie siebie, ale również zobaczył to, co w ofiarach widywał Glasswalker, czyli grzechy rozpadającego się szklanego posągu. I uznał, że to co robi jest dobre, że ma sens, że po to żyje, by takich ludzi powstrzymywać.
@Geki
Miałem ubaw czytając Twoj komentarz. W sumie to dobry sposób, to anonimizowanie się, bo pozwala w pewnym stopniu wyłapać to, jak cię widza inni uzytkownicy. Ja na przykład jestem chyba ostentacyjny wróg religii :P
dbicia to opowiadanie, które pełnymi garściami czerpie z filmów superbohaterskich typu Watchmen i kina policyjnego/gangsterskiego.
Bingo!
Jednak zrekompensowałeś mi to z nawiązką niesamowitym pomysłem za równo na moc Glasswalkera, jak i na moc Flashbacka – zwłaszcza tego drugiego, bo przy okazji zabawiłeś się w pętle czasowe, możemy obserwować jak jego pojawienie się warunkuje pewne wydarzenia, które doprowadzą z kolei do tego, że się w danym miejscu i czasie pojawi.
I raz jeszcze bingo! Moc Flashbacka normalnie działa inaczej, ale Glasswalker jest specyficzny ze swoimi mocami. Założyłem, że Glasswalker widzi Flashbacka, bo widzi odbicia, nie tylko grzechów ofiar, ale też odbicia przeszłych zdarzeń. Z kolei Flashback nigdy wczesniej nie spotkał się z kimś, kto zauważyłby jego projekcję w przeszłości, ale nie widzi twarzy zabójcy, tylko postrzega go jako lustrzaną istotę. Jest zasugerowane, że wcześniej Glasswalker widział go i próbował na nim mocy, co powodowało wybicie Flashbacka z transu, ale wreszcie zabójca stracił zainteresowanie fantomem i dlatego Flashback był wreszcie w stanie podążać za nim po zabójstwie senatora. Kolejna rzecz, to ta, że Flashback mówi po wyjściu z ostatniego transu, że wreszcie zobaczył twarz Glasswalkera – zobaczył ją w lustrze, przed którym zabójca stał, szczotkując zęby, bo dla Flashbacka nadal był lustrzanym posągiem a tylko w odbiciach dla Flashbacka wyglądał normalnie. Więc jest tutaj i twist taki, że obecność fantomu Flashbacka w przeszłości mogła mieć wpływ na to, co jest obiektywną teraźniejszością, tylko, że to się wcześniej nie wydarzało, bo inni złoczyńcy nie mogli widzieć tego fantomu, a Glasswalker mógł.
Na temat Glasswalkera i tego co się z nim stało wyjaśnię niżej.
@Finkla
Pomysł na supermoce fajny, ale nie wykorzystałeś w pełni jego potencjału. Za szybko, za chaotycznie.
Z pierwszym się nie zgadzam, z drugim jak najbardziej. Potencjał mocy jest wykorzystany w pełni, tylko chyba zbyt enigmatycznie do tego podszedłem, za to masz rację co do pośpiechu i lekkiego chaosu.
@Tarnina
Cześć! Wiedziałem, że odgadniesz kto jest autorem. Nie wiem czemu, ale akurat tego byłem pewien na sto procent :)
Idea fixe głównego bohatera/ głównego złola dobrze wpasowana w jego postać, prześwituje od samego początku.
Dzięki! Cieszę się, że tak to widzisz :)
@Asylum
I tu nie widzę żadnej osi, czyli o co chodzi?
Trochę niżej wyjaśnię.
Piszesz na końcu o jakichś dylematach, ale ja ich nie widzę.
Nie, nie ma dylematów. Jest tylko zmiana, która zaszła w Glasswalkerze. Tylko może rzeczywiście jest mało widoczna.
Jeśli się przeglądał w cudzych oczach, było to rodzaj lustra, ale dalej mamy nie o tym, lecz przeciwniku. Nie wiem.
To jeden z tropów. Przeglądnął się w lustrzanej postaci swojej ofiary, zobaczył jej grzechy (o tym jest w tekście, co on tam widzi), natomiast samo przeglądnięcie się też jest ważne. Późniejsza sscena w pociągu, kiedy Glasswalker myśli: Świat miga za oknem ciemnymi konturami drzew, słupów, jakichś budynków. Wpatruję się w ten biegnący za moim odbiciem krajobraz niewyraźnych cieni. jest wskazówką. Widzi grzechy w ofiarach, ale również widzi w nich własne odbicie. Te grzechy są widoczne pod odbiciem zabójcy, jakby głebiej w obrazie. To jest właśnie to, co spowodowało jego przemianę – każde zabójstwo, przeglądnięcie się w ofierze i zobaczenie w niej grzechów znajdowało się pod lustrzanym odiciem Glasswalkera, jednocześnie rzutując na niego – nie odbijało się tylko jako obraz, ale również odbijało się na tym, kim jest i kim zaczął się stawać. Troszkę niżej, w komentarzu dla Golodha, doprecyzuję ten motyw.
@Zan
Umiejętności bohaterów też całkiem oryginalne.
Cieszę się, bo zawsze staram się gdzieś pójść bokiem, ścieżką, którą nie szedł nikt lub szło niewielu. I tak jak w postapo poszedłem w zupełnie innym kierunku, niż te sztampowe (mowa tu o tekście :Ruch jest zyciem”), tak i w supermocach chciałem zaprezentować coś świeższego niż komiksowa norma.
@Emlisien
Pudło :) :P “Mglistowie” jest fmsduvala, heh.
@krar
I tutaj też pudło, heh. Chyba częściej będę anonimowo publikować ;)
@Reg
Rozumiem. Tekst rzeczywiście jest nieco chaotyczny, postaram się lepiej kolejnym razem.
@Ananke
W przemyśleniach samozwańczego stróża sporo zdań z niedociągnięciami, nie czytało się płynnie.
Wskażesz gdzie? Byłbym wdzięczny.
Jeśli chodzi o pomysł to dość standardowy: gość z mocą zabija „tych złych” i tropi go policja, w tym Azjata, który również ma nadprzyrodzone zdolności.
Tak. Powierzchowna historia jest banalna, trzeba poszukać nieco głębiej. I chyba rzeczywiście skrewiłem to “głębiej”, skoro tyle osób nie widzi drugiego dna. Następnym razem zamiast łyżeczki, do kopania dam Wam koparkę, albo przynajmniej łopatę :P ;)
Jest klimatyczna, te moce psychiczne, to odbijanie się w ludziach, ładnie to zostało ujęte
Hmm, widzisz to odbijanie się w ludziach, a jednak…
Brakuje mi jednak oryginalności w tym tekście, jest tak zwyczajnie, mógłby to być film akcji lecący w telewizji z dodatkowymi mocami bohaterów
…nie widzisz tego, co ono oznacza. Kurde, mea culpa, za głęboko zakopałem chyba to drugie dno, a iksiki, które postawiłem na mapie opowiadania są najwyraźniej zbyt mało… wyraźne ;)
Ciekawy koniec z tymi lustrami i z tym, że mieliśmy już wcześniej pewne poszlaki odnośnie głównego bohatera i jego chęci skończenia ze sobą, a może raczej przejrzenia się w sobie.
Poszlaki wcześniej były, ale skończenie bohatera ze sobą raczej nie było jedną z nich. To myślenie o przejrzeniu się w sobie, żeby sprawdzić, czy się da, to tylko zabawa myślami, którą Glasswalker zabija czas, jednocześnie rozpamiętując swoje ostatnie działania i ma ona na celu pokazanie zabójcy jako kogoś, kto ma świadomość tego, że się zmienił od początku swojej krucjaty (jego następne słowa podbijają tę wskazówkę i wyciągają na wierzch).
@SNDWLKR
jednych ,,supków” wykorzystuje się do ścigania innych. Tak samo moce i pseudonimy bohaterów całkiem niezłe
Tak by to wyglądało w rzeczywsitości moim zdaniem. Byłyby rządowe grupy supków, które polowałyby na supków przestępców.
Brakuje kilku scen, które mogłyby IMO rozjaśnić akcję i pogłębić postacie, zamiast tego są tylko wybrane kluczowe wydarzenia.
Tutaj się zgadzam.
No i ekspozycja, która nie do końca mi się podoba:
Pierwszy przykład, który podałeś – OK. Drugi – nie do końca, bo co on według Ciebie eksponuje? Jeśli to, że jest poszukiwany, to miałbyś rację, ale on ma na celu pokazanie kim jest Glasswalker, jak myśli. Przecież sam jest kimś, kto walczy z przestępczością, a tutaj nagle nazywa stróżów prawa ścierwami, bajdurzy o jakimś kagańcu władzy – celem tych wynurzeń jest pokazanie, że on już nie jest dobry, nawet trochę, on już tego nie robi dla społeczeństwa, jak mógł uważać na początku, tylko dla własnej satysfakcji. Jeśli o to Ci chodzi, że wyeksponowanie tego aspektu jego osobowości jest zbyt łopatologiczne, to spoko, ale nie miałem innego pomyslu jak to przedstawić.
@Golodh
Jak rozumiem rozpad Glasswalkera to efekt jego wcześniejszego rozpadania się, czy w jakiś sposób miało to związek z próbą użycia mocy na postkognicyjnym duchu?
Uzywanie mocy na postkognicyjnym fantomie powodowało wychodzenie Flashbacka z transu i nie miało wpływu na rozpad Glasswalkera.
W sumie trochę szkoda, że nie zrobiłeś z nimi czegoś więcej, bo ostatecznie to właśnie Flashback jest jedynym, który przyczynił się do powstrzymania przestępcy – choć, jeśli rozumiem dobrze zakończenie, to i tak wszystko było bez znaczenia, bo Glasswalker rozsypałby się i tak? (czyli nawet śmierć statystów byłaby bezcelowa:P)
Nie, śmierć Barr, policjantów i Gatewaya nie była bezcelowa, a działania Flashbacka nie tylko nie przyczyniły się do rozpadu Glasswalkera, ale spowodowały śmierć Barricade, glin i Gatewaya. Jednak śmierć tych supków-statystów nie była bezcelowa, ona miała kolosalne znaczenie dla rozpadu Glasswalkera. Spójrz, cytaty z tekstu opowiadania:
Nie wiem skąd i dlaczego go widuję, ale nie jest obiektem fizycznym, moc na niego nie działa, więc nie zaprzątałem nim sobie głowy tym razem.
Koniec Morrowa to koniec jego mafijnej rodziny. Taką mam nadzieję. Powinienem się cieszyć, ale nie potrafię. Coraz słabiej widzę, coraz więcej pęknięć pojawia się przed oczami, gdy używam mocy.
– Znów nie zobaczyłem jego twarzy, tylko lustro. Bardziej popękane niż ostatnio, ale nie to jest najważniejsze. Poprzednimi razami traciłem przytomność od patrzenia w to odbicie, tak jakby on wiedział, że tam jestem i obserwował. Lecz tym razem chyba mnie nie zauważył i udało mi się dotrzeć za nim do samochodu.
Coś się zmieniło. Nie poznaję siebie sprzed pół roku, jakby tamto życie – zanim odkryłem w sobie moc – nie było moje, tylko kogoś kto potrafił się cieszyć, miał pasję, chęci, był zadowolony z tego co ma.
Patrzę w lustro i widzę siebie, szczotkuję zęby, uśmiecham się, robię miny, a w środku nienawidzę: świata pełnego ścierwa, ludzkiego robactwa, złodziei, morderców, cwaniaków, oszustów, fanatyków i tych, co chcą mnie kontrolować, chcą kontrolować wszystkich, narzucać swoją wizję, swoje poglądy, swoje prawa. Nie moje.
To działania samoobronne, nic więcej. Ja ich, zanim oni mnie.
Skupiam myśli, a świat przed oczami pokrywa się siatką pęknięć. Gęstszą niż ostatnio, ledwo przez nią widzę. Przekrzywiam głowę, przeglądam się w tej kobiecie – trochę pychy, egoizmu, nic wielkiego.
Powinienem mieć wyrzuty sumienia z powodu tej kobiety i policjantów. Nie było w niej winy, żadnych poważnych grzechów, więc nie zasłużyła na śmierć.
Wstaję, żeby skorzystać z toalety między przedziałami, kiedy drzwi na końcu wagonu rozsuwają się i staje w nich wysoki blondyn. Patrzy na mnie, jednocześnie unosząc rękę, w której trzyma pistolet.
Obraz, który mam przed oczami pęka jak samochodowa szyba. Ledwie dostrzegam kontury i barwy.
Odwracam się i znów widzę ducha. Stoi po drugiej stronie wagonu, w opuszczonej ręce trzyma pistolet. Odruch obronny działa jak należy – świat pęka po raz kolejny.
Jednak tym razem jest inaczej.
Dałem tutaj wskazówki co do tego jak działa moc na Flashbacka, oraz wskazówki dotyczące pojawiających się pęknięć. Chyba rzeczywiście trochę ciężko wywnioskować z tego, że pęknięcia pojawiają się kiedy Glasswalker zabija osoby, które może i jakoś zgrezszyły, ale nie zasługiwały na śmierć. Flashback mówi, że znów widział Glasswalkera, ale miał więcej pęknięć (zabił senatora i jego żonę), potem pojawia się cała masa dodatkowych pęknięć, kiedy zabija Barricade i policjantów, potem jeszcze gorzej widzi w momencie usmiercania Gatewaya. Akiedy próbuje użyć mocy na żywym Flashbacku, który w założeniu jest najbardziej niewinną postacią, a sam Glasswalker jest już mocno nadwyrężony, on po prostu przekracza pewną granicę i zamiast ofiary to on sam staje się lustrzanym posągiem, który się rozsypuje. Flashback takim go widywał w transach postkognicyjnych – lustrzana, popękana postać, która odbija świat wokół.
Moc Glasswalkera jest tutaj bardzo przewrotna, bo za każdym razem kiedy zabija kogoś kto zasłuzył na śmierć pęknięcia się nie pojawiają, ale przeglądając się w tych ofiarach widzi obraz siebie, na który nakładają się grzechy ofiar. A te grzechy odbijają się na nim, sparwiając, że Glasswalker sam staje się coraz gorszy, nawet o tym mówi, tylko racjonalzuje swoje działania, bo jego misja jest najważniejsza, więc gliny to ścierwa na kagańcu władzy, które chcą go powstrzymać przed wymierzaniem sparwiedliwości. A stając się bardziej nieludzki, bezwzględny i nie dbając o to, czy ofiary zasłużyły na śmierć, coraz częściej zabija takie osoby, ktore nie zasłużyły i pojawiają się kolejne pęknięcia. Czyli nie ma dobrego dla niego wyjścia, oprócz nie używania mocy.
Starałem się jak mogłem, żeby przemycić jak najwięcej wskazówek, ale chyba mi się nie do końca udało. Prawda taka, że dopisywałem tu i tam jakieś zdania naprowadzające, potem czytałem i znów coś dodawałem lub zmieniałem, żeby dać jeszcze jakieś wskazówki. Cóż, może tylko w mojej głowie się to układa w logiczną całość, a dla odiorców jest niezrozumiałe. I chyba tak jest.
Pętla czasowa niby jest, ale w sumie też niewiele z niej wynika:P
Erm… Właśnie sporo z niej wynika, bo ona ostatecznie prowadzi do upadku Glasswalkera, ona definiuje jego działania w ostatnich scenach, dzięki niej ucieka, zabija Barr, zabija Gatewaya, i próbując zabić Flashbacka zabija samego siebie.
Próbujesz też wymalować obraz Glasswalkera – człowieka najpierw zwalczającego przestępców, ale szybko porzucającego własne prawdy moralne i staczającego się (co znajduje konkluzje w zakończeniu).
Wyżej wyjaśniłem dlaczego nastapiło to staczanie się. Moc Glasswalkera to samonakręcająca się kolejka w stronę zagłady.
@Wszyscy
Dziękuję bardzo za przeczytanie, podzielenie się opinią, wątpliwościami i wzięcie udziału w naszym pojedynku. Pozdrawiam serdecznie – Q
Known some call is air am
Flashback zobaczył w umierającym Glasswalkerze odbicie siebie, ale również zobaczył to, co w ofiarach widywał Glasswalker, czyli grzechy rozpadającego się szklanego posągu. I uznał, że to co robi jest dobre, że ma sens, że po to żyje, by takich ludzi powstrzymywać.
Ja tam pomyślałam, że są jedną osobą, taki Jekyll and Hyde. Ten czas… wibbly-wobbly… No, i motyw lustra – kogo odbija lustro? Patrzącego…
Nie wiem czemu, ale akurat tego byłem pewien na sto procent :)
Ja też nie wiem. Po prostu czułam, że Twoje XD
Dzięki! Cieszę się, że tak to widzisz :)
Właśnie sporo z niej wynika, bo ona ostatecznie prowadzi do upadku Glasswalkera, ona definiuje jego działania w ostatnich scenach, dzięki niej ucieka, zabija Barr, zabija Gatewaya, i próbując zabić Flashbacka zabija samego siebie.
Aha! Czyli dobrze myślałam?
Moc Glasswalkera to samonakręcająca się kolejka w stronę zagłady.
(Samonakręcająca się kolejka? Perpetuum mobile? XD)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tak, masz rację, Tarnino, lustro odbija patrzącego, tylko tutaj na samym początku jest zasugerowane, a w zasadzie powiedziane wprost, że on widzi w tych lustrzanych powierzchniach ofiar ich grzechy. Za ten babol z samonakrecajaca się kolejka przepraszam, ten komentarz powstawał przez pięć godzin, kiedy byłem w pracy – co chwila odrywalem się od pisania, żeby ogarnąć kolejny temat i na szybko wracałem, zanim znów się jakiś problem nie wykluje.
Known some call is air am
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Outta!
Bardzo mi się podoba to, jak nikt nie trafił z autorami xD
Umówiliście się? Bo faktycznie postapo cyberpunkowa wizja świata z latającymi flakami bardziej pasuje do Ciebie, a lekko noir klimaty do efememsa. Trochę tak, jakbyście obaj napisali sobie na przekór. <3
No, opko ciekawe, chociaż trochę za bardzo komiksowe jak na moje gusta. Ale wiadomo, to kwestia subiektywnego odbioru, bo napisane jest git.
Pozdrawiam!
Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.
Outta,
teraz rozumiem, chociaż wciąż – przemiana Glasswalkera raczej sugeruje, że prędzej czy później zabijałby i tych niewinnych, po prostu podłożenie się supków to przyspieszyło:P Ale niech będzie, jest lepiej:P
Слава Україні!
Dobrze, że nie postawiłam kasy :-D
Po wytłumaczeniu jest trochę jaśniej. :)
Pierwszy przykład, który podałeś – OK. Drugi – nie do końca, bo co on według Ciebie eksponuje? Jeśli to, że jest poszukiwany, to miałbyś rację, ale on ma na celu pokazanie kim jest Glasswalker, jak myśli. Przecież sam jest kimś, kto walczy z przestępczością, a tutaj nagle nazywa stróżów prawa ścierwami, bajdurzy o jakimś kagańcu władzy – celem tych wynurzeń jest pokazanie, że on już nie jest dobry, nawet trochę, on już tego nie robi dla społeczeństwa, jak mógł uważać na początku, tylko dla własnej satysfakcji. Jeśli o to Ci chodzi, że wyeksponowanie tego aspektu jego osobowości jest zbyt łopatologiczne, to spoko, ale nie miałem innego pomyslu jak to przedstawić.
Chodziło mi raczej o to, że kiedy go przeczytałem, zacząłem się zastanawiać, czy przeciętny człowiek tłumaczyłby sobie w myślach, czym jest dobrze mu znana organizacja. Wziąłem to po części za próbę przedstawienia charakteru SSU. Mój błąd. ;)
Poza tym łopatologii nie dostrzegam, gniewne monologi wewnętrzne pasują do tej postaci.
P.S.: Też myślałem, że twoja jest Aleksandria. :D
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
Hej!
@Tarnina
@BC
Bardzo mi się podoba to, jak nikt nie trafił z autorami xD
Umówiliście się?
Nie :) Tak po prostu wyszło.
@Golodh
chociaż wciąż – przemiana Glasswalkera raczej sugeruje, że prędzej czy później zabijałby i tych niewinnych
No jasne, przecież o to chodzi. Prędzej czy później zabijałby, ale akurat policjanci z supermocami się pojawili i wszystko poszło szybciej. Szkoda jednak, że tego nie widać od razu, tylko muszę tłumaczyć zamysł. Trzeba jeszcze popracować nad ekspozycją, bo – jak widać – za dużo nadal w głowie zostaje.
@emlisien
Hazard jest zuy.
@SNDWLKR
Wziąłem to po części za próbę przedstawienia charakteru SSU.
Rozumiem. To jest jedno z tych zdań, które zostały dopisane, żeby naprowadzać, początkowo go nie było, dlatego może tak nieco infodumpowo wyszło.
P.S.: Też myślałem, że twoja jest Aleksandria. :D
Ostatnio mi wychodzą same teksty tego typu, jak ten. Nie wiem z czego to wynika, ale podejrzewam, że se stanu psychicznego i tego, jak mnie dobija życie w tym kraju, w którym wszystko jest nie tak i do żopy.
Known some call is air am
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Hejka. Czytałem szybko, słuchając muzyki i… momentami gubiłem się jak dziecko we mgle.
Jak dla mnie napisałeś to porządnie w sensie stylistyki, ładnie budowane zdania, ale ze względu na niewielkie zróżnicowanie narracji, miałem solidne problemy z odróżnieniem jakiego narratora mamy obecnie ‘przy mikrofonie” :D
Coś się działo, było dynamicznie, ale odczucia mam takie, jakbym oglądał film sensacyjny na lekkiej “bombie” – strzelają do siebie, ale nie do końca wiem, o co chodzi :)
Myślę, że gdybyś miał więcej literek i trochę czasu, napisałbyś to czytelniej ;) Bo pisać umiesz, ale ten tekst jest tym razem… taki sobie, no.
Ale włosów z głowy nie wyrywałem – po prostu wiem, że umiesz znacznie lepiej! :)
Cześć, Silver :)
Teraz widzę ten brak zróżnicowania w narracji, choć fragmenty pierwszoosobowe nie pozostawiają chyba złudzeń, że to głos antagonisty.
Problem z tym (i jeszcze z kilkoma innymi tekstami) opowiadaniem jest taki, że ja je widzę w głowie w formie komiksu – wiem co jest na poszczególnych kadrach, jak wygląda kompozycja danego fragmentu, jaki styl kreski byłby najodpowiedniejszy i tak dalej. I w tej historyjce obrazkowej są kadry, które wyjaśniają, lub też podsuwają wskazówki, a których w tekście bez obrazków zawrzeć nie mogłem, bo byłyby zbyt czytelne, na granicy infodumpu, lub juz poza nią. Gdybym miał jakikolwiek talent do rysowania, to zrobiłbym z tego komiks, ale, że talentu nie mam, to musze przekładać te obrazki i opowiadana przez nie historię na słowo pisane i nie zawsze wyjdzie tak, jak bym chciał, żeby wyszło.
Dzięki za komentarz i podzielenie się opinią :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Łe, przegapiłem, Anet, Twój komentarz, który przynosi radość :)