- Opowiadanie: oruen - Wykład

Wykład

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wykład

Wykładowca to jedna z niewielu osób znajdujących się na uniwersytecie, która jest mocno osadzona w rzeczywistości. Kompletne przeciwieństwo studenta, wiecznie trzeźwy, nienagannie ubrany, stanowi niemalże obcy element w środowisku akademickim.

Rozróżniamy kilka rodzajów wykładowców: wykładowca właściwy, ćwiczeniowiec i wykładowca lektoratu. O ile wykładowca właściwy wnosi ze sobą element obcej rzeczywistości na salę wykładową i pozostaje w niej bezpieczny aż do zakończenia wykładu, o tyle przypadki ćwiczeniowca i wykładowcy lektoratu możemy podać jako interesujący przykład efektu dyfuzji rzeczywistości studencko-profesorskiej. Innymi słowy, trudniej u nich zdobyć zaliczenie, ponieważ zdarza im się czasami – o zgrozo – słuchać, co mówi student na zajęciach.

 

Oczywiście, od tych reguł bywają wyjątki.

Vademecum Studenta, rozdział 4, strona 35

 

 

– No weź mi powiedz, po cholerę przyszliśmy dzisiaj na ten dodatkowy wykład – powiedział po raz kolejny Radek, rozglądając się po sali.

– Ciii – szepnął Polon. – Zaraz po nim mam odebrać notatki na jutrzejsze kolokwium.

– To po co mnie tu w ogóle wyciągnąłeś?

– Bo mam też do odebrania księżycówkę – przyznał się Polon.

– Księżycówkę? Wódkę z kamieni księżycowych? – zdziwił się Radek.

– Nie, no co ty, jest cholernie niesmaczna. Inaczej bimber, jełopie.

– Z akademika?

– Nie, coś ty. Oni tam pędzą bimber ze starych skarpet. – wzdrygnął się Polon. – Lepiej tego nie pić, działa jak halucynogeny.

Do wykładowcy najwyraźniej dotarł szmer płynący z sali i obrócił się, szukając jego źródła. Widać bąbel szarej rzeczywistości unoszący się wokół niego niczym tarcza chroniąca przed wszechobecną studenciarnią był wyposażony w dodatkowe detektory nieuwagi. Studenci natychmiast zajęli się udawaniem, że robią coś konstruktywnego. Wykładowca przeszukiwał wzrokiem salę, zatrzymując go na chwilę na drzwiach wejściowych. Potem wrócił do rysowania skomplikowanego wykresu, którego nikt oprócz niego nie rozumiał. I nic dziwnego – nie pochodził z tej rzeczywistości.

– Założę się, że on też marzy tylko o tym, żeby już stąd wyjść – odezwał się Polon.

– Pewnie tak, nawet mimo tego, że nikt go nie namawiał żeby tutaj przyszedł – powiedział z wyrzutem Radek.

– A co miałem zrobić? Oprócz ciebie nikt nie chce ze mną grać w statki na wykładach.

– Może dlatego że chcą mieć notatki?

– A nie mogą sobie skserować od kogoś?

– Polon, do cholery, przecież ktoś musi notować na wykładzie, żeby było od kogo kserować!

– Chwila, zaraz… Masz rację – oświeciło Polona. – Widzisz? Kolejny argument za tym żebyś chodził ze mną na wykłady, dzięki temu będę miał lepsze notatki, bo nie będę przeszkadzał non stop osobie siedzącej koło mnie prośbami o grę w statki.

– Zapomnij, mam swoje wykłady. Zacznę chodzić na twoje jak zaczniesz chodzić na moje – zaproponował.

– Ale ja nic z tego nie zrozumiem!

– O, przepraszam, a na swoich coś rozumiesz?

Polon zastanowił się chwilę. Gadanie wykładowców zawsze traktował jako uporczywy dodatek i swoiste utrudnienie w grze w statki. W zasadzie to nawet lubił chodzić na wykłady, potok niezrozumiałych słów wlatujących jednym uchem i wylatujących drugim był dla niego jak katharsis, jak uspokajający szum morza o poranku, ale czasem, gdy nie mógł trafić w statek przeciwnika, traktował gadaninę jak upierdliwą muchę siadającą złośliwie na głowie, zacierającą odnóża i śmiejącą się złowieszczo jednocześnie. Nieraz zdarzało mu się odruchowo opędzić od niej ręką.

– Halo, Polon, tu sala wykładowa C3, odbiór! – powiedział mu wprost do ucha Radek.

– Nie rycz mi do ucha, ty zblaszczały fajokiściu, słyszę dobrze – powiedział Polon i odchrząknął. – Wiesz, teraz, jak już o tym wspomniałeś, to pomyślałem sobie że masz rację, swoich nie słucham, twoich nie rozumiem, wychodzi na jedno. Niech tam, przejdę się na jakiś wykład tam u ciebie.

– Możesz powtórzyć? – zapytał Radek, nie wierząc własnym uszom.

– Mogą panowie rozmawiać trochę ciszej, a najlepiej to bym prosił w ogóle? – zapytał wykładowca spod tablicy. Otulająca go szara osnowa rzeczywistości zafalowała jak woda, do której ktoś wrzuca dziennik praktyk.

– Oczywiście, przepraszamy – powiedział głośno Radek uśmiechając się głupkowato, a wykładowca wrócił do swojego poprzedniego zdania.

– Więc, jak już zauważyliśmy, fenomenologia świadomości aksjologicznej w kontekście meandrów podmiotowości i światłocieni świadomości zgodnie z trzecim imperatywem wymienionym w gąszczu znaków jest industrializacyjna – rozpoczął.

Cała sala westchnęła ciężko jak jeden mąż i zabrała się za notowanie. Tymczasem wykładowcy, kończącemu już rysowanie wykresu, skończyła się kreda.

– Ty, patrz, co on wyprawia – szepnął Radek patrząc jak wykładowca, zupełnie niezrażony brakiem kredy, wodzi palcami po tablicy. – Myślisz, że to normalne?

– Jak na wykładowcę, całkiem całkiem. Widziałem gorsze rzeczy – powiedział Polon wspominając jak raz jeden z profesorów zaangażowanych w walkę o równouprawnienie przybył na wykład w sukni. – To nic takiego.

– Jesteś pewien? – zapytał Radek patrząc w stronę skonfundowanego wykładowcy, wokół którego zaczęły dziać się dziwne rzeczy.

Osnowa otaczająca wykładowcę zafalowała jakby pod wpływem potężnego wichru i pociemniała mocno. Po chwili zaczęła blednąć i znikać. Na sali wybuchło pandemonium.

– O cholera! – zawył Polon. – Ten facet jest kompletnie oderwany od rzeczywistości!

Spanikowani studenci zaczęli z krzykiem wybiegać z sali. Tymczasem osnowa oderwała się od wykładowcy z trzaskiem przypominającym dźwięk towarzyszący głęboki ukłon w o wiele za ciasnych spodniach. Kołysząc się niczym liść na wietrze, wyfrunęła za drzwi.

– No to teraz się zacznie. Kryj się pod ławkę! – rzucił Polon.

– A co się dzieje?

– Ten wykładowca właśnie zaczął Uczyć – powiedział grobowym głosem Polon.

I miał rację. Z głowy wykładowcy wypływały czarne macki wiedzy, z zawrotną prędkością pędzące w stronę studentów panicznie wybiegających z pomieszczenia. Kilka osób nie zdążyło i czarne pasma ni to dymu, ni to cienia wpłynęły im do uszu. Na twarzach nieszczęśników pojawiła się mina błogiego oświecenia, która wygrałaby w każdym konkursie min, nawet przeciwpiechotnych. Wykładowca zaczął już drzeć drugą rzeczywistość – bez bezpiecznej osłony swojej osnowy tkwił niczym cierń w środowisku studenckim, a każde jego poruszenie wydawało dźwięk podobny do tego, jaki wydaje nowiutki tapczan na którym kot testuje swoje pazury. Czarne smugi krążyły po sali, szukając kolejnych ofiar, a wykładowca skinął ręką i studenci, niczym marionetki na sznurkach podeszli do niego, szorując stopami po ziemi. Tylko Radek i Polon, nietknięci przez Wiedzę, obserwowali ten straszliwy spektakl przez dziurę po sęku w ławce.

– Co teraz? – zapytał Radek.

– Przede wszystkim musimy się stąd wydostać zanim on nas czegoś nauczy – zarządził Polon. – Potem musimy odnaleźć jego rzeczywistość i zmusić ją do współpracy. Inaczej ludzie w tym budynku zaczną się uczyć – powiedział i zamarł, przejęty powagą sytuacji w jakiej się znaleźli.

– Świetnie, ale jak wydostaniemy się z tego pomieszczenia niezauważeni?

– Musimy wykorzystać nasze najmocniejsze atuty.

– Czyli co?

– Czyli siłę naszej ignorancji. Szybko, narysuj no tutaj planszę do gry w statki – powiedział, podając Radkowi kartkę.

– A ty?

– Ja już narysowałem. No pospiesz się, im dłużej to trwa, tym dalej może odlecieć jego rzeczywistość.

Radek rzucił się do rysowania. Po chwili koślawa plansza była gotowa.

– Świetnie, a teraz nanieś na nią swoje statki – powiedział Polon.

– Co?

– Bez dyskusji!

– Zrobione – powiedział po chwili Radek.

– Dobra, teraz słuchaj, plan jest taki: unosimy kartki nad głowę i staramy się grać, wychodząc z wykładu. Za każdym razem jak widzisz że szarżuje na ciebie to czarne gówno, strzelaj!

– Myślisz, że to zadziała?

– Nie ma takiej wiedzy, która nie może się rozbić o bezpieczną opokę studenckiej ignorancji – stwierdził filozoficznie Polon. – To na trzy. Raz… Dwa… Trzy!

Studenci wykulali się spod ławki i zaczęli biec w stronę wyjścia. Czarne cienie wiedzy natychmiast zwróciły na nich uwagę.

– C siedem! – krzyknął Radek, widząc, jak szarżuje na niego półprzezroczysta macka. Poczuł uderzenie w kartkę trzymaną nad głową i zobaczył, jak cień szarzeje i rozwiewa się w powietrzu.

– Pudło! – odpowiedział Polon, tym samym niszcząc kolejną z nich. – D sześć!

– Trafiony!

– C cztery!

– Trafiony! – krzyknął Polon dopadając do drzwi i otwierając je na oścież. – Szybko, zanim wylecą za nami!

Radek zniszczył jeszcze jedną mackę i wyskoczył za próg. Zatrzasnął drzwi i odwrócił się w stronę Polona, któremu cień właśnie wpełzał do ucha. Ruszał się coraz wolniej i wolniej, Az w końcu zamarł kompletnie. Oprzytomniały nagle Polon wyciągnął poszarzały pasek z ucha i zdumiony patrzył, jak ten zmienia się w proch.

– Jak rany, co się stało? Myślałem że już mnie ma – powiedział zduszonym głosem.

– Myślę, że zabiła go twoja naturalna ignorancja – wysunął hipotezę Radek. – Znaczy, jesteś w pełni chroniony przed wiedzą – powiedział z zazdrością.

– A, kit z tym. Musimy znaleźć tę rzeczywistość zanim ją sobie ktoś przywłaszczy. I zanim ci nieszczęśnicy się dużo nauczą.

– Gdzie ją mogło wywiać?

– Proponuję najpierw poszukać w bibliotece – powiedział Polon. – Jest jakaś szansa, że tam będzie się czuła jak u siebie.

– No dobra – zgodził się Radek.

Szybkim krokiem udali się do uniwersyteckiej składnicy książek. Rzeczywistość zauważyli natychmiast po przekroczeniu progu biblioteki – doczepiła się do sekcji słowników.

– Oj, będzie z nią ciężko. – stwierdził Polon.

– Dlaczego tak myślisz?

– Zobacz, przyczepiła się do jedynych książek, których nikt nigdy nie przeczytał w całości. To jakaś nietypowa rzeczywistość, przecież słowników nikt nie lubi.

– Chcesz ją odciąć od książek i zanieść z powrotem do sali? – zapytał Radek.

– Nigdy w życiu! Musimy ją przekonać do współpracy, wykładowca z okaleczoną rzeczywistością jest jeszcze gorszy od takiego kompletnie od niej oderwanego – wytłumaczył szybko.

– Znaczy, chcesz z nią porozmawiać?

– Zgadza się.

Studenci nieśmiało podeszli do sekcji najnudniejszych książek świata.

– Uhm, halo? – zapytał grzecznie Radek.

– Tak? – odezwał się jeden ze słowników.

– Słuchaj, potrzebujemy cię. Tam z wykładowcy wylewa się wiedza, a ty zaszyłaś się w dziale ze słownikami – skarcił rzeczywistość Polon.

– Nie chcę tam wracać – powiedziała dobitnie rzeczywistość. – Każdy ma swoją godność i ja też, wyobraźcie sobie. Wolę już być rzeczywistością biblioteczną, to i tak dyskoteka w porównaniu z wykładami.

– A jeśli nauczymy cię trochę ignorancji? – spróbował Radek.

– Interesujące – stwierdziła rzeczywistość. – Mogłabym wtedy spędzać cały wykład myśląc o czymś kompletnie innym, prawda?

– Zgadza się – powiedział przymilnie Polon. – To jak, umowa stoi?

– A co mi tam. Stoi.

Pół litra później rzeczywistość zaczęła łapać o co chodzi i zgodziła się na powrót do starej funkcji. Studentom został jeszcze jeden problem do rozwiązania.

– Słuchaj, a jak przyczepimy ją z powrotem i naprawimy te paskudne rozdarcia? – zapytał Polon.

– Uch, nie mam pojęcia. Co masz w kieszeni?

– Długopis, jakąś starą kartkówkę, taśmę klejącą i gumę do żucia – zaraportował.

– Czekaj chwilę – powiedział Radek i zaczął sprawdzać swoje kieszenie. – Mam mniej więcej taki sam zestaw. Spróbujemy na gumę do żucia czy na taśmę klejącą?

– E, wyjdzie w praniu. Proponuję spontan.

– Chcesz kompletnie zignorować ryzyko?

– Tak, bo ignorując ryzyko nauczenia się ignoruję koncept uczenia się jako taki – stwierdził Polon. – Ignorancja w ignorancji to tarcza nie do przebicia – powiedział z uśmiechem.

Studenci wpadli do sali wykładowej, rękami odtrącając atakujące smugi wiedzy. Te, widząc co się szykuje, postanowiły zewrzeć obronę i zebrać się przy wykładowcy. Studenci tylko na to czekali – rozciągnęli rzeczywistość i uwięzili złowrogie cienie razem z wykładowcą. Taśmą klejącą szybko skleili wyrwy w swojej rzeczywistości, a eksbiblioteczną zakleili na gumę do żucia. Po chwili obserwowali, jak czarne macki wciskają się z powrotem do głowy wykładowcy, który obudził się z transu. Podobnie jak uwięzieni wcześniej studenci.

– Polon, ty idioto! – wydarł się wściekle jeden ze świeżo obudzonych. – Właśnie miałem zrozumieć imperatyw kategoryczny, a ty znowu musiałeś coś spieprzyć!

– Kiedyś mi za to podziękujesz! – odkrzyknął Polon i po chwili dodał obrażonym tonem:

– Świat nie rozumie geniuszy.

Radek pokiwał w zadumie głową.

 

KONIEC

Koniec

Komentarze

Przyznam się, że w pewnym momencie stwierdziłem, że twoja konwencja się już wyczerpała. W sensie, każde kolejne opowiadanie, mimo, że zabawne, było coraz gorsze. No a tu proszę, niespodzianka. Znowu jest fajnie i dowcipnie, chociaż w naturze nic nie ginie. Jak widać, kosztem dobrej treści opowiadania, wstępniak z vademecum zdecydowanie ucierpiał.

Pozdrawiam,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Jak tak czytam Twoje teksty o przygodach Polona stwierdzam, że od czasów kiedy ja studiowałam nic sie nie zmieniło ;):D
Tylko żal, że dla mnie to nie rzeczywistość, a wspomnienie...:(

Jedno ze słabszych z tej serii, ale i tak ma swój urok.

- No weź mi powiedz, po cholerę przyszliśmy dzisiaj na ten dodatkowy wykład - jakież to prawdziwe :D
Gadanie wykładowców zawsze traktował jako uporczywy dodatek i swoiste utrudnienie w grze w statki. - mi za to utrudniają czytać książki... ;)
Więc, jak już zauważyliśmy, fenomenologia świadomości aksjologicznej w kontekście meandrów podmiotowości i światłocieni świadomości zgodnie z trzecim imperatywem wymienionym w gąszczu znaków jest industrializacyjna - Jezu... czy ty człowieku jesteś na socjologii, albo czymś pokrewnym? Bo poczułam się w tym momencie jak na swoich wykładach... (co z tego, że te światłocienie... ech, człowieku niedziela wieczór, a ty mi tu z takimi...)

A tak na poważnie, bardzo mi się podobało :)

Moim zdaniem najsłabsze z serii. Średnio mi się podobało.

@lady_madder: jestem na anglistyce, a ten zlepek to po prostu kilka tytułów książek które znalazłem w bibliotece uniwersyteckiej zbite w jedną papkę ;)

Dzięki wszystkim za przeczytanie i wesołych świąt! :) 

Nowa Fantastyka