Przelewam się przez krawędź wanny i uderzam o zimną podłogę, lądując w kałuży wody. Wymiotuję i krztuszę się jednocześnie, walcząc z trawiącym płuca ogniem. Słyszę czyjś spazmatyczny szloch i wycie. Dopiero po dłuższej chwili dociera do mnie, że to ja sama płaczę…
MISS ANGEL
*
– Popatrz na mnie! – Alex uśmiecha się, spoglądając znad aparatu.
Odnajduję jego orzechowe oczy i robię się bardziej uwodzicielska. Naprawdę wie jak sprawić, żeby ludzie poczuli się swobodnie przed obiektywem. Od świtu włóczymy się po Warszawie, z wielką torbą fotograficzną, lampą błyskową i blendą oraz plecakiem, do którego wrzuciłam mnóstwo sukienek. Ludzie patrzą na nas jak na osobliwe zjawisko, za sprawą szczegółu, obok którego nie da się przejść obojętnie – białych skrzydeł z gęsich piór.
Stworzyłam je w ramach pracy zaliczeniowej na ASP, do instalacji artystycznej IKAR i naprawdę byłam zadowolona z tego, jak wyszły. Pomysł nie został doceniony, dzieląc los właściwie wszystkiego, czym do tej pory próbowałam zachwycić ludzi. To Alex uświadomił mi, że zbyt wiele oczekuję. Próbuję tworzyć ambitne rzeczy, a takich w dobie szybkiego żarcia, łatwego seksu i innych natychmiastowych gratyfikacji, nikt nie potrzebuje. Wciąż jednak mam nadzieję, że ktoś doceni to, co mam światu do zaoferowania.
– Super! – Uśmiecha się szerzej, spoglądając na wyświetlacz aparatu.
Wykorzystuję moment, gdy nie patrzy i wspinam się na barierkę mostu, próbując złapać równowagę.
– Ange! Co ty wyprawiasz?!
– Rób fotkę! Szybko! – ponaglam go.
Chyboczę się i staram patrzeć do przodu, a nie na kotłującą się, mętną rzekę wiele metrów niżej. Serce gwałtownie przyspiesza, gdy łagodny podmuch wiatru zmusza mnie do przybrania pozy tancerki z “Dzielnego ołowianego żołnierzyka”. Czuję, że Alex się waha, lecz tylko przez chwilę. Lubię go za to. Słyszę serię zdjęć i kątem oka dostrzegam, że spieszy się, by uchwycić tę scenę z różnych kątów.
– Dawaj tutaj! – krzyczy, padając na ziemię i celując we mnie aparatem.
Skaczę i to zdjęcie okazuje się najlepszym z całego dnia. Właśnie ono ląduje na Instagramie jako pierwsze.
– Jesteś popieprzona, wiesz? – kwituje mój kompan, gdy siedzimy już w metrze.
– Sława wymaga poświęceń – uśmiecham się.
Ludzie udają, że się na nas nie gapią, ale doskonale wyczuwam ich ukradkowe spojrzenia. Są sycące niczym naleśniki z białym serem i masłem orzechowym. Tego właśnie mi potrzeba.
*
13 kwietnia 2021
Pierwszy raz jest najtrudniejszy, ale jakoś przecież trzeba zdobyć doświadczenie. Najgorzej, że nie mogę nikogo zapytać, jak to jest. A przecież wszystko trzeba dobrze zaplanować, uwzględnić każdą drobną rzecz, która może pójść nie tak. Tego nie da się nauczyć z książek… Spędziłam sporo czasu na przeglądaniu atlasu anatomii i myślę, że jestem gotowa. Mimo niepewności i lęku, bo przecież mogę zostać oszukana albo wykorzystana…
*
18 kwietnia 2021
Znalazłam typa. Wydaje się idealny, a przynajmniej dobry na początek. Nawet nie wrzucił na Tindera swojego zdjęcia. Widać, że bardzo zależy mu na dyskrecji. Pewnie skacze na boki jak pchła z ADHD. Dla mnie to lepiej, bo nie przyjdzie mu do głowy zadawanie pytań. Boję się tylko, że będzie wielki i silny. No ale zawsze mogę przecież zrezygnować… Umówiłam się z nim jutro wieczorem na mieście. Przejdziemy się nad Wisłę. Spodziewam się, że łęgi na prawym brzegu będą dobrym miejscem na pierwszy raz.
*
Od huku krwi w uszach ledwo słyszę, co dzieje się naokoło. Rozglądam się nerwowo i próbuję skoncentrować. Normalni ludzie trzymają się lewego brzegu rzeki, rozświetlonego, pełnego życia i wrzawy. Tu przychodzą tylko żule i ci, którzy mają coś do ukrycia. Idę wąską ścieżką w kierunku wody i czuję jak drżą mi kolana. Usiłuję zebrać myśli, ale te biegają w popłochu, niczym szczury po tonącym okręcie.
O facecie idącym za mną nie wiem praktycznie nic. Wygląda na silnego i to napawa mnie przerażeniem. Wyczuwam jego kroki, jakby docierały nie poprzez uszy, lecz drgania rozchodzące się po ziemi. Jest tuż za mną. Nie odwracam się, nie chcę, żeby dostrzegł mój strach. Muszę się opanować.
Skupiam się na szeleście drzew i zapachu zaschniętego mułu. Zaczynam rejestrować dźwięki dobiegające z oddali: niosący się nad wodą stukot pociągu, zgrzyt hamującego tramwaju na moście Gdańskim, szum samochodów na Wisłostradzie. Byłoby łatwiej, gdyby nie szczękanie zębów, którego nie potrafię powstrzymać.
Zatrzymuję się tuż nad brzegiem rzeki, ale jeszcze pod osłoną drzew. Od wody, po której tańczą rozedrgane światła lewobrzeżnej Warszawy, bije chłód. Gość jest tak blisko, że słyszę jego oddech. Ciepła dłoń oplata się wokół mojego nadgarstka, dając mi odczuć drzemiącą w niej siłę. Nasze oczy spotykają się i widzę, jak bardzo jest podniecony. Przyciska mnie do drzewa, a jego ręka zamyka się wokół mojej szyi. Trzęsę się, a jemu bardzo się to podoba.
Tak, ten będzie doskonały.
LUCAS
*
6 kwietnia 2021
Ludzie są beznadziejni. Jeszcze nie udało mi się zbudować sensownej społeczności, a już mam pieprzoną hejterkę. Gdyby chociaż miała odwagę występować pod swoim nazwiskiem! Mam ochotę napisać jej paskudne rzeczy, ale wiem, że to tylko pożywka dla takich piranii. Nie powinnam wchodzić z nią w dyskusję.
*
6 kwietnia
00:00 Lucas DeVille:
Nie byłaś dziś zbyt miła dla Silence87, Miss Angel.
00:00 Miss Angel:
Nie widzę powodu by być “zbyt” miłą dla hejterów. Zatrudniła Cię w charakterze adwokata?
00:01 Lucas DeVille:
Już rozumiem, dlaczego nie idzie Ci gromadzenie społeczności. :-)
00:02:
Widziałem rzeczy, które tworzysz. Są naprawdę dobre, ale jakość rzadko wystarcza. Wiem ile włożyłaś w nie trudu. I jakie to frustrujące.
00:03 Miss Angel:
Nie wydaje mi się, żebyś wiedział.
00:03 Lucas DeVille:
Wiem wiele rzeczy, Ange. Na przykład to, że masz na sobie różowy stanik.
00:03 Miss Angel:
Dzwonię na policję.
00:03 Lucas DeVille:
Nie ma potrzeby. :-) Nie jestem żadnym zboczeńcem. Zresztą, zasłoniłaś okno.
00:05 Miss Angel:
To skąd wiesz?
00:05 Lucas DeVille:
Możesz nazwać mnie kimś w rodzaju… swojego Anioła Stróża.
00:06 Miss Angel:
I nagle się odzywasz, tak? Wcześniej nie przyszło Ci to do głowy, byłeś zarobiony?
00:06 Lucas DeVille:
Interweniuję, gdy ludzie są już naprawdę sfrustrowani i zmęczeni staraniami. Dobrze sobie radzisz. Ale chyba oczekiwałaś czegoś więcej, co?
00:07:
Mogę Ci pomóc.
00:08 Miss Angel:
Niby jak?
00:08 Lucas DeVille:
Są sposoby. Dla odważnych i zdeterminowanych…
00:09 Miss Angel:
I Ty chcesz mi wyjawić jakie… W zamian za co? Liczysz na to, że jestem tak naiwna, by pójść z Tobą do łóżka, czy że wyłudzisz ode mnie kasę?
00:09 Lucas DeVille:
Ha ha. Jesteś czarująca, Angeliko.
00:11 Miss Angel:
Co jeszcze o mnie wiesz?
00:12 Lucas DeVille:
Że utopiłaś kota, jak byłaś mała.
00:15:
Zaskoczyłem Cię… Nigdy się nikomu nie przyznałaś, co?
00:15 Miss Angel:
Kim jesteś?
00:15 Lucas DeVille:
Wzbudziłem wreszcie Twoją ciekawość? :-)
00:15:
Już Ci powiedziałem.
00:16 Miss Angel:
Bullshit.
00:17 Lucas DeVille:
W porządku. Rozumiem, że mnie nie potrzebujesz. Słodkich snów, Miss Angel!
00:17 Miss Angel:
Czekaj.
00:17 Lucas DeVille:
Czekam.
00:17 Miss Angel:
Chcesz mi coś zaproponować, tak?
00:18 Lucas DeVille:
Być może.
00:18 Miss Angel:
Co takiego?
00:19 Lucas DeVille:
Jak wiele jesteś w stanie poświęcić, by potrząsnąć światem, mroczna duszyczko?
00:20 Miss Angel:
Dużo.
00:20:
Nie jestem “mroczną duszyczką”. Kota utopiłam przez przypadek.
00:21 Lucas DeVille:
Dużo to za mało.
00:22:
Spodobało Ci się to. Z tym kotem.
00:23 Miss Angel:
Możesz mówić wprost?
00:25 Lucas DeVille:
Dam Ci małą próbkę tego, na co mnie stać. Jak Ci się spodoba, opowiem Ci w szczegółach…
*
7 kwietnia 2021
Sześćset sześćdziesiąt sześć obserwujących profil… za głupią mysz. Wciąż nie mogę uwierzyć. Skąd wiedział o kocie? To było tak dawno, choć pamiętam to ze szczegółami. Babcia lubiła tego futrzaka, ale to właściwie jej wina. To ona topiła małe koty w szambie. Widziałam to i chyba byłam na nią zła. Ten nie był mały. Podrapał mnie i miałam satysfakcję z patrzenia, jak tonie w gównie. Nikomu o tym nie mówiłam. Nigdy.
*
19 kwietnia 2021
Intrygujące, jak wiele filmów można znaleźć na YT o tym, jak stłuc butelkę, żeby służyła jako broń. Mówią, że lepiej użyć tej od szampana, bo ma długie i mocne krawędzie. Trenowałam i jestem zadowolona z efektów. Czego to młoda kobieta może się nauczyć od praskich zbirów… “Improwizowana broń biała, łatwo dostępna i nie można jej zakazać”. Jestem gotowa na wieczór.
*
Ścieżka tonie w ciemnościach i ledwie radzę sobie z jej odnajdywaniem. Do moich uszu docierają z drugiego brzegu odległe śmiechy i wrzaski ludzi. Przez część roku łęgi po tej stronie Wisły giną pod wodą, która przynosi tu różne śmieci, wystające teraz miejscami spod mułu. Drzewa zdają się sięgać w moją stronę czarnymi gałęziami, jakby chciały wskazać mnie palcem i krzyczeć: “Wiedźma! Morderczyni!”.
Potykam się i upadam, raniąc się boleśnie w kolano i obcierając dłoń. Szczypie paskudnie, więc idę jeszcze wolniej, cały czas nasłuchując. Włączenie latarki nie wchodzi w grę. Ktoś mógłby mnie zobaczyć.
Ciało w końcu wypłynie. Nabrzmiałe, wzdęte od procesów gnilnych. Białe i pozbawione paznokci. Z raną od stłuczonej butelki, którą nazywają tulipanem.
Nie wyszło mi tak dobrze, jak chciałam. Zjadły mnie nerwy. Ale i tak go zaskoczyłam. Myślał, że stłukłam tę butelkę przez przypadek, bo jestem wstawiona. Cięłam mocno, choć niewprawnie. Musiałam poprawić kilka razy i paskudnie się wybrudziłam. Mam nadzieję, że nie dostanę od tej wody jakiegoś syfa. Typ był straszliwie ciężki, ale na takiej adrenalinie zepchnęłabym do Wisły nawet konia.
Idąc przez smolistą ciemność staram się uspokoić, choć marnie mi idzie. Trzęsę się i chce mi się rzygać. Bałam się, że stchórzę. Teraz drżę o to, że ktoś coś zauważy, gdy będę jechać metrem. Że nie umyłam się dokładnie, że znajdą przy mnie zakrwawione szmaty. Tylko po co niby mieliby mnie przeszukiwać? Drobną, uroczą istotkę, która wraca trochę zbyt późno do domu?
Dopiero na stacji metra odważam się sięgnąć po telefon i wejść na Instagram. Moje serce zaczyna szamotać się w piersi, jak uwięziona w dłoniach mysz. To działa. Naprawdę. Tysiąc nowych polubień! W ciągu jednej nocy! Z trudem opanowuję się, by się nie roześmiać, a moja dusza śpiewa.
Wchodzę na Tindera i jeszcze zanim przyjeżdża metro, mam już upatrzonego kolejnego typa. Ten jest lepszy. Drobniejszy. Z nim powinno być łatwiej.
*
20 kwietnia
04:00 Lucas DeVille:
Witaj, Upadły Aniele.
04:00:
Jestem pod wrażeniem.
04:02 Miss Angel:
A gdyby to on zarżnął mnie?
04:02 Lucas DeVille:
No risk, no fun. :-)
04:04 Miss Angel:
Rozumiem, że Ty dobrze się bawiłeś.
04:04 Lucas DeVille:
O tak.
04:05 Miss Angel:
Skoro moja dusza jest potępiona, to czy nie powinnam dostać jakichś super mocy?
04:05 Lucas DeVille:
Znacznie bardziej ekscytuje mnie, gdy musisz sobie poradzić zwyczajnymi, ludzkimi siłami. Poza tym, tego nie było w umowie!
04:07 Miss Angel:
Umowie? Nic nie podpisywałam.
04:07 Lucas DeVille:
Chcesz najpierw zapoznać się z polityką prywatności i regulaminem? W dzisiejszych czasach wystarczą postanowienia z treści korespondencji! Cyrografy i babranie się we krwi to przeżytek.
04:08 Miss Angel:
Cała nasza korespondencja zniknęła.
04:08 Lucas DeVille:
Jestem dyskretny. Poza tym co – zgłosiłabyś mnie na policję? :-)
04:10:
Radzisz sobie znakomicie, pani. Jesteś odważna i pomysłowa. No i zabrałaś się do roboty znacznie szybciej niż inni.
04:10 Miss Angel:
Inni?
04:11 Lucas DeVille:
Och, wybacz, jeśli to sprawiło, że przestałaś się czuć wyjątkowa. Ale myślisz, że dlaczego ludzie lajkują jak popieprzeni tak wiele totalnie głupich profili?
04:13 Lucas DeVille:
Cóż, owocnych żniw, Miss Angel. Jesteś wyjątkowa ;-)
04:13 Miss Angel:
Zaczekaj!
04:13:
Jak Cię znajdę, gdy będę Cię potrzebować?
04:14 Lucas DeVille:
Ja znajdę Ciebie. Mrocznych snów!
*
5 maja 2021
Oglądałam dziś film o drzewołazach, uroczych żabkach nie większych od paznokcia, a tak toksycznych, że można z ich pomocą pozbyć się dwudziestu ludzi albo dziesięciu tysięcy myszy. Indianie zatruwają ich wydzieliną strzałki do polowań i obrony. Używają też kurary, która poraża przewodnictwo nerwowe, powodując natychmiastowe wiotczenie mięśni. Gdybym miała coś takiego! Albo coś o podobnym działaniu… To byłaby czysta robota. Może powinnam dodawać do szampana jakiś środek na uspokojenie?
*
12 czerwca 2021
Rosnąca społeczność oznacza więcej gnojków i suk. Choć sama już nie wiem, czy ludzie naprawdę tacy są, czy to też sprawka Lucasa. Sądziłam, że są po prostu głupi. Lajkują bezdennie kretyńskie teksty w stylu: “Mądrość jest naszą jedyną siłą, która może się równać tylko z miłością” albo inne rzygi. Pożerają banały, które nie mają żadnej wartości artystycznej, tak samo jak pasą się frytkami z maka i niby-fit kanapkami na sztucznym chlebie. Chcą łatwych rzeczy, byle dużo i szybko. Bez wysiłku. Kochają durne cipy, wrzucające foty swoich gęb, piszące o tym, co żarły dziś na śniadanie i pytające: “A ty? Owsiankę z czym lubisz najbardziej?”. Teraz nie wiem już co myśleć. Może hejterzy też mają zapewnić mu rozrywkę?
*
16 sierpnia 2021
Co za gnojek! Za ostatniego typa, który walczył wyjątkowo zaciekle i przy którym naprawdę najadłam się strachu, dostałam tylko pieprzoną setkę followersów! Co za kpina. Czytasz to, dupku? Dobrze się bawisz?
*
17 sierpnia
00:00 Lucas DeVille:
Witaj, Potępiona Duszyczko! Twój pamiętniczek aż huczy od gromów na mnie. Pomyślałaś co by było, gdyby wpadł w niepowołane ręce?
00:00 Miss Angel:
Wiesz ile mnie kosztowało zarżnięcie tego typa? Bawisz się ze mną, diabelski skurwysynu!
00:01 Lucas DeVille:
Ha ha ha! Od początku, moja słodka. A Ty zgodziłaś się na tę zabawę. Technicznie rzecz biorąc, bardziej pasowałoby chyba “czarcisynu”.
00:01 Miss Angel:
Dlaczego tylko sto?!
00:02 Lucas DeVille:
Wszystko tak działa na tym zakichanym świecie, czyż nie?
00:03 Miss Angel:
Uzależniłeś mnie, a teraz chcesz, żebym płaciła więcej.
00:03 Lucas DeVille:
Albo lepszą walutą ;-)
00:03 Miss Angel:
Co to znaczy?
00:04 Lucas DeVille:
Jestem gotów dać Ci dwa tysiące za młodzieńca, który robi Ci fotki i grzeje Twoje łóżeczko :-)
00:04 Miss Angel:
Za Alexa?! Popieprzyło Cię?
00:05 Lucas DeVille:
Może nawet byłbym gotów dać za niego… pięć tysięcy.
00:05 Miss Angel:
On nie jest “na sprzedaż”.
00:07 Lucas DeVille:
Wszystko jest na sprzedaż, kochanie. Pomyśl o tym. Pa!
00:07 Miss Angel:
Czekaj!
00:07:
Lucas?
00:07:
Odezwij się do mnie, kurwa!
ALEX
*
Rzeźby wychodzące z morza przy stoczni gdańskiej są upiorne nawet za dnia, ale teraz, w miękkim świetle nadciągającego wieczoru, silnie kojarzą mi się ze scenami z Terminatora. Wyglądają, jakby rozpoczynały inwazję na miasto. Ich przejmujące, wybrakowane ciała zbudowane z rdzewiejących kawałków złomu, sprężyn, wiatraków, lamp i innych fragmentów maszyn, sprawiają wrażenie, jakby zaraz miały się poruszyć.
– Niezły mrok, co? – zagaduje Alex, gdy przyglądam się uważnie jednej z nich.
– Są piękne – odpowiadam wyrwana z zamyślenia.
– Czułem, że spodobają ci się bardziej niż gdańska starówka i molo w Sopocie – śmieje się.
– Znasz mnie chyba lepiej niż ja sama.
– Mam wrażenie, że nie da się ciebie poznać, Ange.
– Co masz na myśli?
– Gdybym znał cię z Instagrama, nigdy bym nie pomyślał, że jesteś taka skryta. A ostatnio nawet bardziej.
Uśmiecham się z zakłopotaniem.
– Trudno mi się odnaleźć w tej nowej sytuacji… Im więcej ludzi, tym więcej oczekiwań.
– Jesteś pewna, że to twoja bajka?
– Potrzebuję, żeby ludzie patrzyli na to, co tworzę. Jakby to nie istniało, dopóki ktoś nie zobaczy… Nie wiem czemu tak jest. Tyle, że dzisiaj, żeby ktoś w ogóle zainteresował się tym, co masz do powiedzenia czy pokazania, musisz mieć społeczność. Dziesiątki tysięcy followersów otwierają każde drzwi. Możesz wydawać książki, nawet jeśli nie potrafisz pisać, ani nie masz niczego wyjątkowego do przekazania. Możesz wystawiać totalne bohomazy, a ludzie i tak przyjdą popatrzeć.
– Myślisz, że gość, który stworzył te rzeźby ma swoją społeczność na Instagramie?
– Tego gościa nikt nie zna, poza garstką ludzi. Finalnie nie liczy się to jakiej jakości rzeczy tworzysz, tylko kto cię zna… Na kogo miałeś szczęście trafić. I wiele innych spraw, które nie mają nic wspólnego z wartością prac. To strasznie frustrujące… – milknę zaskoczona tym, w jaki sposób na mnie patrzy. – Co?
– Zastanawiałem się, dlaczego potrzebujesz aż tylu zwróconych na siebie oczu.
*
Wynajęliśmy maleńkie mieszkanie w jednej z gdańskich kamienic. Leżę i patrzę w sufit, wsłuchując się w miarowy oddech Alexa. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułam się tak dobrze i bezpiecznie. Właściwie – nie mogę pamiętać nic takiego, bo nigdy się tak nie czułam.
Bywałam z facetami, ale z Alexem jest inaczej. Może przez to, że jest zaangażowany w budowanie mojej tożsamości, pozwoliłam mu podejść bliżej? Stał się moim partnerem i choć mówi, że nie rozumie po co mi ten podziw, mam poczucie, że na swój sposób jemu także jest to bliskie.
Jest w tym ze mną od początku. Gdy moja instalacja artystyczna została brutalnie skrytykowana, zniszczyłam ją, a skrzydła zaniosłam na śmietnik. Uznałam, że jeśli zabiorę je do domu, wciąż będą mi przypominały o wszystkich porażkach i każdym odrzuceniu. Stałam i patrzyłam na ich biel, wśród syfu – smutną alegorię mojego życia. Zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam na Instagram z filtrem Perpetua, który dodał scenie dramatyzmu. Chciałam coś napisać, ale… Odwróciłam się i odeszłam.
Alex napisał do mnie godzinę później.
“Hej, Angel! Może miałabyś chęć polatać na tych skrzydłach po mieście? Przyszedł mi do głowy pomysł na fajną sesję. Daj znać”.
W przeciwieństwie do mnie, miał już na koncie parę sukcesów. Jego fotografie doczekały się wystaw nie tylko w offowych knajpach, lecz także w Pałacu Kultury i Nauki. Robił fotoreportaże z wydarzeń na ASP i poznaliśmy się na jednym z nich. Zaskoczył mnie tym, że się odezwał. Nie kumplowaliśmy się. Właściwie z nikim się bliżej nie znałam. Wszystkie relacje, które stworzyłam, były powierzchowne.
Zanim zdążyłam mu odpisać, że się spóźnił, bo już pozbyłam się skrzydeł, dodał:
“Wziąłem je. Są zbyt ładne, żeby lądować na śmietniku. Co powiesz na sobotę?”.
Wprawił mnie w całkowite osłupienie.
Nazwał mnie Miss Angel, właśnie podczas tamtej pierwszej sesji. I to jego zdjęcia przyniosły mi zainteresowanie. Gdy ludzie zaczęli lajkować profil, miałam poczucie, że wreszcie znalazłam coś przełomowego. W ciągu roku udało mi się uzbierać dwutysięczną publiczność. Na tyle dużą, żeby mieć nadzieję i ciągnąć to, mimo rozczarowań i wielu wrednych komentarzy. Na tyle małą, żeby wciąż się frustrować.
Lucas pojawił się w moim życiu w chwili, gdy wydawało się, że nic już nie ma sensu. Wcześniej tego samego dnia wykupiłam leki, które przepisał mi psychiatra i zamierzałam wziąć całe opakowanie na raz. Ciekawe, czy wiedział…
*
10 sierpnia 2021
Pieprzony Demon Stróż! Tak duża społeczność powinna rosnąć już sama. Dlaczego robi to tak powoli?! Czuję, jakby wszystkie komórki mojego ciała wysychały. Gdzie jesteś, draniu, gdy Cię potrzebuję?
*
Pukanie do drzwi zaskakuje mnie wczesnym rankiem. Nie zdążyłam nawet wypić kawy. Wiem, że to Alex. Zawsze puka w ten sam sposób. Otwieram i widzę, że ledwo powstrzymuje uśmiech i bardzo chce mi coś powiedzieć. Ponaglam go spojrzeniem, więc wyciąga zza pleców magazyn Wysokie Obcasy Extra i macha mi nim przed oczami. Zalewa mnie fala gorąca. Próbuję wyrwać mu z ręki gazetę, ale droczy się ze mną i znowu ją chowa. Zniecierpliwiona zapraszam go do środka. Dopiero, gdy proponuję kawę, uśmiecha się i zaczyna czytać na głos:
– Ma nie więcej niż metr sześćdziesiąt w kapeluszu, anielską buzię i intrygujące oliwkowe oczy. W świat Instagrama wdarła się przebojem i szybko zaskarbiła sobie miłość polskiego Internetu. Kim jest Miss Angel, jaka jest, gdy wylogowuje się z sieci, czego się boi i czego pragnie najbardziej? – Szczerzy się do mnie. – Spodoba ci się to.
Słucham w milczeniu, chłonąc ten moment każdą częścią ciała i wszystkimi zakamarkami duszy. Zawsze pragnęłam, żeby napisali o mnie w Wysokich Obcasach i wciąż słyszałam, że musiałabym być co najmniej chorą na raka transseksualistką, żeby to się wydarzyło. Cóż. Okazało się, że można się tam dostać inną drogą. Kuchnię wypełnia aromat kawy, za oknem słychać krzyki rozbawionych dzieciaków i dźwięki przejeżdżającego tramwaju. Zapamiętam tę chwilę na zawsze.
– Mam dla ciebie jeszcze jedną dobrą wiadomość. – Alex uśmiecha się z triumfem, gdy wreszcie zwracam na niego uwagę. – Ale powiem ci, jak skończymy.
Pieprzymy się jak nigdy wcześniej. Jestem strasznie nakręcona.
Ostatnio doświadczyłam ogromu frustracji. Po dobrej passie przyszła bolesna stagnacja i niemoc. Z typami szło mi coraz lepiej, ale dostawałam za nich mniej. Poczułam się jak narkomanka, która potrzebuje coraz większych dawek i już nawet nie, żeby być na haju, ale żeby było normalnie. Dziś jednak przyszedł moment spełnienia. Jeden z tych, kiedy otwiera się szampana.
Byłam podekscytowana, gdy zaproponowano mi wywiad. Sama rozmowa nie przyniosła mi tego, o czym marzyłam, wyobrażając ją sobie, bo z powodu pandemii gadałyśmy z redaktorką tylko przez telefon. Ale teraz, gdy zobaczyłam artykuł w druku… A to dopiero początek!
Leżymy zdyszani, podrapani i spoceni. Straciłam rachubę, jak w ogóle znaleźliśmy się w łóżku. Zaczęliśmy przecież na stole w kuchni. Alex patrzy na mnie i wygląda na bardzo zadowolonego z siebie.
– IFF wystawi nasze zdjęcia w plenerze. Potwierdzili też Łazienki Królewskie – mówi z nieukrywaną radością, a ja czuję się jakbym trafiła na kminek w słodkiej bułce z kruszonką. Alex widzi to natychmiast. Jest znakomitym obserwatorem. – Co?
– To twój wielki sukces – zauważam.
– Nasz.
Uśmiecham się niepewnie w odpowiedzi.
– To moje zdjęcia, ale ludzie chcą je oglądać, bo ty na nich jesteś. Pewnie chcieliby na nie patrzeć, nawet gdybyś zrobiła je sama, komórką.
– Głupi – śmieję się. – Jesteś znakomitym fotografem. Cieszę się, że mnie wtedy zagadnąłeś. Byłam w rozsypce. – Poważnieję.
– Wygląda na to, że wszystko wskoczyło na dobre tory. Jesteś usatysfakcjonowana?
– Trochę… – uśmiecham się, a on kręci głową.
– Najwięcej przyjemności ma się z jedzenia małą łyżeczką, Miss Angel… – Przysuwa nos do mojego policzka i czuję jego oddech na skórze.
“Małą łyżeczką…”, myślę. “Gdybyś widział jak jem ciasto, zrobiłoby ci się słabo”.
*
20 września 2021
Lucas! Odezwij się, do cholery! Pięć tysięcy to za mało. Chcę dwudziestu. W ratach, żeby ludzie nie pomyśleli, że kupuję lajki. Nie zostawiaj mnie teraz!
*
Mam wrażenie, że szampan smakuje goryczą i upewniam się, czy nie pomyliłam kieliszków. Jestem przewrażliwiona i bardzo przejęta. Zaczęliśmy pić jeszcze na wernisażu w Łazienkach i obydwoje jesteśmy wstawieni. Na trzeźwo z pewnością nie byłabym w stanie tego zrobić. Boję się, że Alex wyczuje, że coś jest nie tak, choć spędziłam sporo czasu na dopracowywaniu proporcji.
Woda w wannie zrobiła się chłodna, ale to nie z tego powodu drżę. Alex to dostrzega, mimo że jest już mocno oszołomiony szampanem i tabletkami.
– Cały dzień byłaś spięta, Ange. – Głaszcze moją twarz. – Co cię martwi?
– Nie wiem, może masz rację, że to nie do końca moja bajka. Nie czuję się dobrze wśród ludzi. Chyba… w ogóle ich nie lubię.
– Za to oni lubią ciebie – uśmiecha się.
– Nie, nie lubią.
– W ciągu pół roku zgromadziłaś grubo ponad dwadzieścia tysięcy osób, które czekają na twoje zdjęcia i na to, co im powiesz! – śmieje się z niedowierzaniem. – Angel, oni cię kochają.
– Jestem dla nich jak chipsy. Konsumują mnie z nudów. Gdybym zniknęła z ich życia, nawet by tego nie zauważyli.
– Każdy zauważa brak chipsów w życiu – śmieje się.
Widzę jak jego powieki stają się coraz cięższe i że trudno mu utrzymać skupienie, choć nadal bardzo się stara.
– Wiesz co jest najgorsze? Nie potrafię przestać. Zaprzedałam duszę diabłu. – Uśmiecham się cierpko.
Alex patrzy na mnie tak, jakby wejrzał prosto w moją duszę. Przysuwa się, by mnie pocałować i czuję na sobie wilgoć jego ust.
– Nie tylko ty, kochanie – szepcze i uśmiecha się tak, że czas na chwilę się zatrzymuje. Dopiero po chwili, gdy zaczyna do mnie docierać sens jego słów, zalewa mnie fala zimna. W głowie mi huczy, a serce próbuje wyrwać się z piersi. Wszystkie te reakcje wydają się boleśnie spóźnione. Mam wrażenie, że nim jakikolwiek impuls dotrze do mięśni, miną całe lata, a nie mam nawet sekundy.
Naraz zdaję sobie sprawę, że gorzki smak w ustach musi być czymś więcej, niż tylko moim przewrażliwieniem. Alex też musiał dodać coś do mojego kieliszka.
Widzę, że z ekscytacją przygląda się panice wymalowanej na mojej twarzy. Myśli, które przypominają teraz rzekę smoły, wciąż nie mogą ogarnąć tego, co się dzieje. Alex?! Dlaczego? Jak?! Przecież jest miłym, troskliwym facetem! Był ze mną od samego początku! Od początku…
– Co ci za mnie obiecał? – pytam zrozpaczona, ledwie mogąc wydobyć głos, który brzmi tak, jakby moje usta wypełniała wata.
– Więcej niż sam zdołałbym osiągnąć… Nawet z kimś tak wyjątkowym u boku.
Rzeczywistość zaczyna mi się rozjeżdżać. Twarz Alexa rozmywa się, a moje ciało nie chce reagować na rozkazy głowy. Czuję się jakbym była więźniem, zamkniętym w płonącym domu. Najmniejszy ruch trwa całą wieczność, a Alex jest teraz zdecydowanie bardziej trzeźwy, niż ledwie chwilę temu. Ogarnia mnie rozpacz. Nie mam z nim szans. Dłoń oparta na krawędzi wanny jest teraz niczym ramię jednej z tych nieudolnych maszyn do wyławiania zabawek, które zawsze wypuszczają łup, pozostawiając człowieka z poczuciem bezsilnej złości.
– Wybacz, Angel. Ale przecież wiesz jak to jest, gdy bardzo pragnie się być kimś wielkim. Kto rozumie to lepiej, niż ty…
Moja bezwładna dłoń sama chwyta kieliszek. Umysł wciąż nie nadąża. Dźwięk tłuczonego szkła również słyszę z opóźnieniem. Dopiero po chwili dociera do mnie, że czerwień, która zalewa mi oczy, jest krwią Alexa z rozprutej tętnicy szyjnej. Nic innego, w co mogłabym trafić, nie krwawiłoby tak straszliwie. Nie mam pojęcia jak to zrobiłam w takim stanie.
Zaledwie okamgnienie później jestem już pod wodą. Nie zdążyłam nabrać powietrza. Ręce panicznie szukają czegoś, czego mogłabym się chwycić, ale odnajdują tylko śliskie ciało Alexa. Duszę się i myśli biegają teraz jak spłoszone i bardzo pijane myszy. Zderzają się ze sobą i walczą o przetrwanie. Czy zdąży mnie utopić zanim się wykrwawi? Czy to, co wypiłam, było trucizną?
Do nosa i ust wdziera mi się ogromny haust wody. W głowie wybrzmiewa tykanie zegara, jak odliczanie do wybuchu bomby. Ta wypełniona paniką chwila zdaje się trwać w nieskończoność. I naraz uścisk dłoni Alexa słabnie. Rozpaczliwym ostatkiem sił chwytam się krawędzi wanny i wynurzam, wciągając łapczywie powietrze. Nieporadnie przelewam się przez krawędź wanny i uderzam o zimną podłogę, lądując w kałuży wody. Wymiotuję i krztuszę się jednocześnie, walcząc z trawiącym płuca ogniem. Słyszę czyjś spazmatyczny szloch i wycie. Powoli dociera do mnie, że to ja sama płaczę. I że krwawię. Dostrzegam jeszcze, jak Alex ostatkiem sił próbuje nieporadnie tamować wypływającą z jego szyi krew. Jest upiornie blady i patrzy na mnie jak obłąkany. Czarne plamy przed oczami są ostatnim, co pamiętam.
*
Obudziłam się z nieznośnym bólem głowy, zakrwawiona i straszliwie zziębnięta. Ciało Alexa tkwiło nieruchome w wannie pełnej posoki. Zadzwoniłam na policję.
Jedna z funkcjonariuszek siedziała przy mnie przez cały ten czas, gdy reszta badała mieszkanie. Na przemian wybuchałam płaczem i kołysałam się w milczeniu, patrząc w jeden punkt. Zadawali mi mnóstwo pytań, ale w odpowiedzi na większość kręciłam tylko głową, nadal nie rozumiejąc, co się stało.
Niewiele pamiętam z tego, co było potem. Trafiłam do szpitala na obserwację i wypuścili mnie dopiero po kilku dniach. Zaliczyłam całą serię przesłuchań, dostałam zakaz opuszczania kraju i obowiązek meldowania się. Wyznaczyli mi też spotkania z psychologiem. Nie jestem pewna czy bardziej dlatego, że chcą mnie oskarżyć, czy spodziewają się, że mogłabym sobie zrobić krzywdę.
Sprawa bardzo szybko zyskała rozgłos, jakiego nie wyśniłabym w najbardziej odważnych snach. Co chwilę odbieram telefony i wiadomości od żądnych sensacji dziennikarzy. Również Instagram urywa się od prywatnych wiadomości, a pod ostatnim zdjęciem jest już cztery tysiące komentarzy.
Alex miał rację. Zdjęcie komórką wystarczy. Moja zapłakana twarz, wtulona w białe pióra, mówi o przerażeniu i bólu. Napisałam co przeżyłam i że nie wiem, czy kiedykolwiek się po tym pozbieram.
Nigdy wcześniej nie dostałam tylu ciepłych słów i takiego ogromu zainteresowania. Ludzie oszaleli na punkcie tej historii. Ktoś napisał, że powinni o tym nakręcić film.
Moja dusza chłonie to wszystko, jak pustynia, która od całych dziesięcioleci nie doznała deszczu, a teraz zasysa go łapczywie, by choć na chwilę zakwitnąć i wypełnić się mnogością barw i zapachów. To piękne uczucie. Najpiękniejsze.
Alex sprawił mi cudowny prezent na pożegnanie.
To niezwykłe, co może przynieść życie, gdy człowiek dosięgnie wreszcie dna.