- Opowiadanie: Maximus_bez_sandałów - Ludzie i Roboty

Ludzie i Roboty

Przez potężny impuls, który uwolnił robotyczne zwierzęta. Roboty wyparły biologiczne zwierzęta, oraz były agresywne więc ludzie byli zmuszeni do mieszkania w niedużych bunkrach. Pewnego dnia pojawiła się grupa czterech śmiałków, którzy nie bali się wyjść na powierzchnię napotykając różne przeciwności losu. jak sobie poradzili? Dowiesz się czytając opowiadanie.

Oceny

Ludzie i Roboty

Pewnego, pięknego, letniego dnia gdzieś w głębi zachodniej części Hrabstwa Lincoln w USA, grupa naukowców stała wokół panelu zarządzania. Uczeni rozważali bezpieczeństwo ośrodka przechowawczego, w którym się znajdowali. Były tu przechowywane wiernie odtworzone kopie zwierząt, naturalnie występujących w różnych częściach planety. Zwierzęta te były robotami zdolnymi do żywienia się, rozmnażania i myślenia na wiele wyższym poziomie, niż ich naturalne odpowiedniki. Jeden z naukowców w pewnym momencie rozejrzał się po pokoju i rzekł.

 

– Właściwie roboty nie mają najmniejszych szans na ucieczkę z przechowalni, nasze zabezpieczenia są chyba wystarczająco zaawansowane, aby coś, co sami stworzyliśmy, ich nie przegryzło. Prawda?

 

Jeden z jego współpracowników odpowiedział:

 

– Pamiętaj, że wyposażyliśmy roboty w zaawansowane programy samo uczące, więc przełamanie aktualnych zabezpieczeń może być kwestią czasu – kończąc naukowiec, usłyszał dziwny dźwięk, lecz nie zwrócił na niego uwagi.

 

Trzeci badacz, podchodząc do tablicy na ścianie, stwierdził.

 

- Przyjacie… – wtedy przerwał mu potężny hałas i wycie. Wszyscy znajdujący się w pokoju, prędko z niego wybiegli. Wnet zrozumieli, co się stało, roboty uciekły. Strażnicy pilnujący sektora, a właściwie ich ciała leżały poćwiartowane na podłodze, naukowcy rozejrzeli się w pośpiechu i zauważyli sprawcę śmierci strażników. Był to jeden z wytworów szefa działu – fandys groźny kotowaty, stworzony do zabijania, wyposażony w wiele kłów i kolców, które ułatwiały mu zadanie. Robot nagle skoczył w stronę badaczy, jeden z nich został powalony, a zwierzę rozpoczęło zabijanie. Reszta naukowców uciekła wyjściem ewakuacyjnym z korytarza, w pośpiechu dobiegli do pokoju, który wydawał się w miarę bezpieczny. Było tam wiele osób, w tym wysoko postawieni managerowie, jeden z nich wystąpił i powiedział do wszystkich roztrzęsionym i zaniepokojonym głosem:

 

– Niestety spełniły się nasze najstraszniejsze koszmary. Jeden z potworów stworzonych na potrzeby armii, odkrył jak wysłać całą swoją energię w powietrze, aby uwolnić roboty. Zrobił to. Rozesłał po ziemi impuls, który zniszczył całą elektronikę, w tym zabezpieczenia, co pozwoliło na ucieczkę wszystkich obiektów.

 

Ludzie wiedzieli, co ich czeka, ludzkość przestanie istnieć w takiej formie jak dziś.

 

Rozdział 1

 

W ciemnym pomieszczeniu, przy kilku tlących się pochodniach można było zauważyć trzy męskie sylwetki.

 

– To już robi się nieznośne, musimy coś z tym zrobić – zaczął Ryan Wood, ciemnowłosy naukowiec.

 

– Moglibyśmy może jakoś poradzić sobie z tymi maszynami – odpowiedział Robotyk Przemysław Suski.

 

A w jaki sposób?– Wtrącił szczupły rudowłosy mężczyzna, nazywali go Murphy.

 

Wtedy zza drzwi wyłonił się wysoki, dobrze zbudowany jegomość, na którego twarz padało blade światło pochodni, dzięki któremu można było zauważyć jego liczne blizny. Był to były dowódca sił specjalnych Trever Burns.

 

– Gdybyśmy zabrali trochę broni, moglibyśmy dojść do obozu Abby Marsh – powiedział pewnym głosem, od razu po wejściu.

 

– Masz rację, jeśli się pospieszymy, to powinniśmy tam dojść w 4 lub 5 dni. Hmm… ale czy damy radę tyle tam wytrwać? Teoretycznie można pożyczyć któregoś z Jeepów– odparł niepewnie Ryan, przyglądając się palcom.

 

– Jeepy odpadają, generują zbyt duży hałas – stwierdził Przemek, patrząc ze zdziwieniem na Ryana.

 

Wtedy Burns wstał z krzesła i podszedł do mapy, mówiąc:

 

– Więc idziemy pieszo do obozu Abby. Ja załatwię broń, ty Suski prowiant. Reszta musi się do edukować w zakresie tych robotów. Spotykamy się przy zachodnim wyjściu około godziny 13:00, jasne?

 

Po tych słowach mężczyźni się rozeszli w różne strony, znikając z wolna w czeluściach korytarzy. Ryan wyszedł z pokoju na surowy korytarz o zimnych i pustych ścianach z odrapanego betonu. Bunkier ten nie wyglądał zbyt urodziwie, ponieważ był jednym z pierwszych bunkrów oddanych do użytku po wybuchu. Schron znajdował się w złym stanie, brakowało mu wielu podstawowych dóbr, a negatywny nastrój mieszkańców spotęgowała niedawna awaria wewnętrznej elektrowni. Od tamtego czasu w tym miejscu brakowało prądu. Tylko niektórzy posiadający agregat prądotwórczy, mogli korzystać z elektryczności. Kontynuując spacer po tunelu, naukowiec obserwował, pracujących ciężko ludzi, jedni gotowali w pocie czoła, korzystając z ogromnych kotłów, aby wyżywić kilka tysięcy osób mieszkających w schronie. Żaden z pracowników, których widział po drodze Ryan, nie był zamożny, z resztą tak jak większość mieszkańców tego bunkra. Idąc dalej, Woods mijał kolejne miejsca pracy i widział wiele przygnębionych osób. Jak można się domyślić, mieszkanie w ponurej dziurze nie wpływała dobrze na psychikę mieszkańców. Szczególnie że wielu domyślało się, jak dzięki nieingerowaniu w naturę przez ludzi od ponad stu latrajobrazy muszą być wyjątkowo piękne. Wchodząc do swojego lokum, naukowiec sięgnął po grubą księgę, która była obita skórzaną odrapaną brązową okładką ze skóry, na której widniał wybrakowany złoty napis:

 

„O Robotach Słów Kilka".

 

Krzysztof Piersa

 

Utwór ten opisywał wszystkie poznane do 2050 roku roboty oraz rośliny (warto zaznaczyć, że mamy rok 2137). Uwagę naukowca przykuł szczególnie jeden egzemplarz. Był to na 30 metrów wysoki i na 40 długi robot wyglądający jak ogromny mechaniczny żółw z rogami opisany był tak:

 

„Ta ogromna bestia porusza się stosunkowo wolno, lecz dzięki znakomicie rozwiniętej umiejętności wyczuwania ofiar, a potrafił to zrobić nawet z odległości kilku kilometrów z dokładnością co do metra".

 

Po kilku godzinach od spotkania wszyscy zabrali ze sobą najpotrzebniejsze przedmioty i wybrali się do śluzy zachodniej, kiedy już wszyscy się zebrali, Burns powiedział:

 

– Ta przeprawa nie będzie prosta ani przyjemna, ponieważ nie wiemy, co jest tam na górze, prawdopodobnie jesteśmy pierwszymi ludźmi tam od dawna, lecz nie ma na co czekać, ja idę przodem.

 

Gdy Trever otworzył śluzę, jego oczom ukazała się piękna polana w gęstej puszczy. Po prawej stronie widniały ogromne głazy porośnięte gęstym mchem i innymi porostami po ich powierzchni biegały wesoło robamandry. Piękne i niegroźne robotyczne jaszczurki. Zaraz obok nich znajdował się niezbyt duży klif, z którego spływa wodospad przejrzystej, jak szkło wody. Z drugiej strony polany wychodziła zaniedbana kręta ścieżka, która prowadziła w głąb lasu, właśnie tą drogą da się dotrzeć do obozu Abby.

 

Gdy wszyscy wyszli, Ryan od razu podbiegł do robomander, gdy wziął jedną na rękę i powiedział:

 

– wydaje mi się, że są zasilane w taki sposób: potrafią zamienić każdą materię organiczną na energię – Wtedy Przemek położył jaszczurkę na kamieniu i odkręcił powłoki z brzucha – Mhm… widać wyraźnie, że te są przystosowane do jedzenia tylko roślin oraz co ciekawe potrafią wysysać energię z akumulatorów innych robotów. Zostawmy je w spokoju, nie mamy dużo czasu – skręcił brzuch z powrotem i wypuścił robota do stada. Chwilę potem wszyscy mężczyźni wyruszyli w drogę, po kilku minutach idący przodem Trever powiedział, przedzierając się za pomocą maczety przez gęste krzaki i splątane liany:

 

– Nieznośne krzaki

 

– Słyszycie to? – zapytał zaniepokojony Murphy, gdy usłyszał rytmiczny huk dochodzący z północy.

 

– Moglibyśmy wejść na tamtą górę, wtedy może coś dojrzymy – zaproponował Robotyk, wskazując na pobliski szczyt.

 

– Dobry pomysł akurat widać już koniec tych gęstych krzaków, więc powinno nam to sprawnie pójść – odpowiedział mu Burns.

 

Szli przez około 30 minut przy akompaniamencie tajemniczego hałasu. Kiedy już dotarli na szczyt, od razu zauważyli grupę drzew, które podejrzanie się poruszały niby przed siebie. W pewnym momencie, gdy drzewa zbliżały się do polany, mężczyźni zaniepokoili się. Już chwilę później to stworzenie wyszło na polanę, wtedy było już wiadome, iż bohaterowie zostali wywęszeni przez owego robota, o którym jeszcze niedawno czytał Ryan. Krzyknął przerażony:

 

– Szybko do jaskini!

 

Wszyscy wtedy wbiegli szybko do jaskini pół sekundy później na miejsce, w którym stali spadła kula z bardzo lepkiej substancji. Po chwili wbiegli głębiej, wtedy Murphy Zapytał przerażony:

 

- C-co to było?

 

- Żółwiopluj, czytałem o nim w książce, będzie nas gonić już przez całą drogę, musimy się spieszyć, jeżeli tu doj… – powiedział roztrzęsiony Ryan.

 

Burns przerwał rozmowę i zadecydował stanowczo:

 

– Nie dramatyzuj, robi się ciemno, więc zostajemy tu na noc, zrozumiano?

 

– Ale przecież… – wciąż próbuje dojść do głosu naukowiec.

 

– Skończ już! – Krzyknął zdenerwowany Trever.

Wszyscy oprócz Ryana spokojnie się ułożyli na kupkach zerwanej niedawno trawy. Naukowiec nie mógł spać. Usiadł na najbliższym kamieniu, spojrzał na gwieździste bezchmurne niebo i ciągle słyszał w głowie rytmiczne huki. Nie mógł przestać myśleć o tym, co może się niedługo stać i o tym, co stałoby się, gdyby Burns go wysłuchał. Nagle jego przemyślenia przerwał znajomy hałas dochodzący z podnóża góry. Tym razem był on głośniejszy, a wibracje były wyczuwalne aż nadto, naukowiec przeczuwał, że może się to tak skończyć. Od razu począł wszystkich budzić, cały Trząsł się z przerażenia.

 

– Co się dzieje? – powiedział Trever, łapiąc się za głowę.

 

Chwilę później wszyscy wstali, aż nagle, wyjście z jaskini zostało zalepione zieloną, lepką substancją. Burns od razu doskoczył do wyjścia i zaczął uderzać z całej siły maczetą w powstałą barierę, lecz broń została uwięziona w mazi.

 

-Chodźcie za mną! – Krzyknął mechanik, wskazując trzęsącą się ręką na tunel.

 

Po wbiegnięciu do tunelu zobaczyli wijące się po skałach porosty i pnącza z niebieskimi świecącymi kwiatami, po których biegały robomandry. Po środku jaskini było widać nieduży staw z lekko świecącą wodą, z którego piły liczne oraz piękne Traioborosy, czyli wszystkożerne 2,5-metrowe jaszczurki o ciemnym ubarwieniu i Fosforescencyjnych błękitnych jak niebo piórach. Zdobiły je też podobnego ubarwienia oczy. Murphy podszedł ostrożnie do wody i przyjrzał się jej.

 

– Wygląda, jakby pływało w niej wiele małych świecących stworzeń – Wtedy wyciągnął trochę wody w garści i przyjrzał się jej z bliska – wyglądają jak kijanki żab – powiedział zaintrygowany.

 

– A tam, gdzie dzieci muszą być rodzice – wtrącił Przemek – Odsuńmy się i poczekajmy – dokończył.

 

Jak powiedział, tak zrobili i po kilkunastu minutach mogli już usłyszeć wesołe skrzeczenie trzech luminożab były to robotyczne żaby, które całe były fosforescencyjne. Wtedy jeden z traioborosów rzucił się na robo-płazy i rozszarpał jednemu z nich powłoki brzuszne, wygrzebał kilka kabli i w końcu przypominającym wejściówkę językiem podpiął się do małego żabiego akumulatora i zaczął wysysać z niego prąd. Po zaobserwowaniu tego niezwykłego zjawiska grupa mężczyzn poszła tunelami dalej. Kilka kroków później usłyszeli syczenie jakiegoś stworzenia, zaniepokojeni podróżnicy przyspieszyli trochę kroku. Lecz nagle na Trevera wyskoczył wyglądający niczym wielka robotyczna modliszka Androd. Szczęśliwie były dowódca złapał go za ramię i kiedy robot robił zamach drugą silną, mechaniczną kończyną, Burns zauważył, że akumulator bestii jest odkryty przez walkę. Mężczyzna błyskawicznie wyciągnął nóż i ugodził napastnika w akumulator, przez co wszystkie jego działania się momentalnie zatrzymały. Trever odrzucił złom na bok, wstał, wytrzepał się z kurzu i powiedział:

 

– Nie docenił mnie, chodźmy dalej

 

Cała walka zadziała się tak szybko, że reszta grupy zaniemówiła, patrząc na wyczyny ich towarzysza. Kiedy już trochę się ocknęli, Przemysław podszedł do zniszczonej bestii i przyjrzał się wyrwie w boku, dzięki której Burns przeżył. Znawca przyjrzał się jej z bliska i powiedział:

 

– Są tu ślady bardzo dużego pazura, więc dziurę musiało wykonać jakieś ogromne stworzenie, z którym raczej wolelibyśmy się nie spotkać.

 

Na te słowa Ryan podszedł do potwora, zbadał ślady pazurów i wysnuł wniosek:

 

– Ciekawe ślady, są identyczne, jak wiedziałem w książce, to musiał być omniveros.

 

– Co to w ogóle jest? – zapytał Trever.

 

– Wygląda trochę jak Traioboros, ale jest o wiele groźniejszy, ma białe upierzenie, a Zamiast łap ma dwa wielkie, ostre jak brzytwa i kolczaste pazury. Potrafi nimi zabić większość stworzeń – odpowiedział na pytanie Ryan.

 

– Jeżeli Traioborosy wysysają energię z innych robotów, a są w jednej rodzinie z omniverosami, to moglibyśmy go tu zwabić takim właśnie akumulatorem, tylko jak go zdobyć? – zreflektował się Murphy.

 

– Może znajdziemy jakieś ciało robota z w miarę działającym akumulatorem – zaproponował Przemek.

 

-Nie trzeba, ten ma jeszcze trochę energii tyle wystarczy – powiedział Ryan.

 

Mężczyźni przesunęli trochę robota i schowali się za wielką skałą w pobliżu wyjścia.

 

Byli już zniecierpliwieni, lecz w końcu po kilku godzinach usłyszeli kroki, które były coraz bliżej wszyscy trzęśli się z emocji. Kilka chwil później do jaskini wszedł omniveros, rozejrzał się, następnie podszedł do robota i zaczął wyciągać resztki jego mocy. Właśnie wtedy grupa miała szansę wymknąć się niepostrzeżenie. Szansę wykorzystali idealnie, gdy potwór kończył się ładować byli już kilometr dalej.

 

– Udało się – wykrzyknął Ryan.

 

– Nie wiem, jak to się stało – powiedział zdziwiony Burns.

 

– Najważniejsze, że żyjemy – odpowiedział Przemek.

 

– Uff… ledwo – odparł zdyszany Murphy.

 

Po kilku godzinach drogi mężczyźni poczuli się w miarę bezpiecznie, wtedy Ryan powiedział:

 

– Co wy na to, aby tu na chwilę przycupnąć?

 

– W sumie wydaje się tu być bezpiecznie – odpowiedział Przemek, Rozglądając się.

 

Miał co oglądać, gdyż znajdowali się na dosyć dużej urokliwej polanie, na której gęsto rosła trawa oraz wszelakie kwiaty. Po lewej jej stronie znajdował się cichy i spokojny strumyk, blisko niego skakały wesołe zające oraz spacerowały majestatyczne Bażanty. Było to jedno z miejsc, w którym można zobaczyć jeszcze żywe zwierzęta. Mężczyźni rozłożyli obóz i zasiedli przy ognisku. Murphy sięgnął po patyk i grzebiąc nim w ogniu, powiedział:

 

– Bardzo przyjemne miejsce proponuje się tu przenocować – spojrzał w niebo i dodał – Sugerując się niebem, jest około 22 – wycieńczeni mężczyźni po posiłku weszli do swoich szałasów i położyli się spać.

Koniec

Komentarze

Po przeczytaniu kilku pierwszych akapitów musiałem niestety odpuścić. Rozumiem, że interpunkcja może nie być Twoją mocną stroną, jednak brak kropek na końcu zdania w moim przekonaniu jest mankamentem nie do obejścia. Chętnie przeczytam resztę, jeśli poprawisz ten tekst.

Już poprawione, zapraszam do lektury :).

Po po prawkach jest znacznie lepiej, pomysł ciekawy, lecz wykonanie nie jest idealne. Jednak warsztat wyrabia się z czasem i sam przyznam, że również mam z nim problem. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Cześć.

Wykonanie jest jakie jest, czyli chropowate, nieokiełznane, nie zbyt dobre. Przejdę jednak do treści.

Sam pomysł jest całkiem fajny. Od razu skojarzyło mi się to z serią gier Horizon. O ile ogólny koncept jest w porządku, to już nie do końca kupuję szczegóły z nim związane.

Przykład: dlaczego zwierzęta-roboty, skoro mają w sobie jakieś akumulatory i działają na zasadzie pobierania energii, mają zachowywać się jak normalne zwierzęta? Po co mają jeść rośliny? (a piszesz, że to robią). W jaki sposób niby kopulują?

Pytań jest wiele, odpowiedzi mało. Dodatkowo Twoje opowiadanie urywa się, co sugeruje, że chyba nie jest do końca zamkniętą historią, a bardziej fragmentem.

Reasumując: pracuj nad warsztatem + poza ogólnym pomysłem przemyśl zawsze na lewą i prawą stronę, czy wszystkie aspekty z nim związane mają ręce i nogi.

Pozdrawiam!

Maximusie, końcówka sugeruje, że jest to fragment, więc oznacz ten tekst poprawnie jako FRAGMENT, a nie opowiadanie.

 

Zajrzałam na pierwsze akapity i wykonanie niestety zniechęca do lektury. Na samym początku masz nadmiar przecinków:

Pewnego, pięknego, letniego dnia

Wszystkie przecinki do wyrzucenia, bo nie wyliczasz cech dnia, tylko dookreślasz (niestety, interpunkcja jest trochę bardziej skomplikowana niż uczą w szkole…). “Pewnego” w ogóle jest niepotrzebne.

 

Potem ten jest akapit infodumpowy. Sądząc po informacji w profilu, jesteś bardzo młody, niemniej warto od razu uczyć się dobrych nawyków. To wszystko, o czym tam mówisz, możesz pokazać czytelnikowi w ramach akcji, podawanie informacji wprost (czyli właśnie infodump) to nie jest dobra metoda.

 

No i zlikwiduj te puste linijki między akapitami, bo to bardzo utrudnia lekturę. Tzw. “światło” stosujemy tylko tam, gdzie chcemy podkreślić zmianę “rozdziału” czy cząstki fabularnej, a nie numerujemy, nie dajemy gwiazdek itd.

 

Nie zniechęcaj się jednak, ale postaraj się napisać coś skończonego, krótkiego, możesz skorzystać z bety. Masz też poradnik portalowego survivalu: Portal dla żółtodziobów

http://altronapoleone.home.blog

Siemka!

 

Ogólnie spoko pomysł i fajne roboto zwierzaczki, ale:

 

Nie ma zakończenia, ani chociaż punktu kulminacyjnego. Wkleiłeś na pewno całość tekstu? Jeśli tak to lepiej zmień z opowiadania na fragment mordo.

 

Uczeni rozważali bezpieczeństwo ośrodka przechowawczego, w którym się znajdowali

Z kontekstu wynika, że analizują do ci sami naukowcy.

 

Były tu przechowywane wiernie odtworzone kopie zwierząt, naturalnie występujących w różnych częściach planety. Zwierzęta te były robotami zdolnymi do żywienia się, rozmnażania i myślenia na wiele

Byloza okropna choroba. Możesz zmienić na coś w stylu

 

”Przechowywano tu wiernie odtworzone kopie zwierząt, naturalnie występujących w różnych częściach planety. Posiadały zdolności pełnienia wszystkich funkcji życiowych i potrafiły myśleć (…)”

Funkcje życiowe to zamknięcie odżywania, wydalania, rozmnażania, reagowania, poruszania i oddychania w dwóch słowach.

 

 

 

(warto zaznaczyć, że mamy rok 2137).

( ͡° ͜ʖ ͡°) fajny rok

 

sumie wydaje się tu być bezpiecznie – odpowiedział Przemek, Rozglądając się.

Duża litera nie potrzebna.

 

 (…) mogli już usłyszeć wesołe skrzeczenie trzech luminożab były to robotyczne żaby, które całe były fosforescencyjne.

To że są to żaby, leży w samej nazwie. Można to zdanie skrócić do “(…) mogli już usłyszeć wesołe skrzeczenie, trzech fluorestencyjnych luminożab”

 

Miał co oglądać, gdyż znajdowali się na dosyć dużej urokliwej polanie, na której gęsto rosła trawa oraz wszelakie kwiaty.

Wystarczy samo “Miał co oglądać. Znajdowali się na dużej polanie, urokliwie porośniętej trawą i kwiatami”

 

 

 

Z kwestii patrzenia bionerda.. Czemu robozwierzaki, jednocześnie mają akumulatory i potrzebują się odżywiać? Jeśli jedzą, nie powinno to działać na zasadzie biopaliwa? 

Poza tym robozwierzęta raczej nie rozmnażałyby się jak pierwowzory. Nawet jeśli wogóle rozmnażałyby się płciowo, powstanie kijanek jest raczej mało prawdopodobne… Najpewniej mogłby to działać na zasadzie miniaturowej fabryki części… osobniki żeńskie mogłyby wytwarzać jakiś określony rodzaj , a osobniki męski inne. Właściwie takie fabryki pełniłyby też funkcje układu odpornościowego. “Jakiś robonarząd zepsuty? Masz nowy! Miałbyć dla potomstwa ale co tam!” Taka fabryka wyjaśniałaby też wydalanie. 

 

 

Obudź się – Jeśli to czytasz, jesteś w śpiączce od prawie 15 lat. Próbujemy nowej metody. Nie wiemy gdzie ta wiadomość pojawi się w Twoim śnie ale mamy nadzieję, że uda nam się do Ciebie dotrzeć. Prosimy, obudź się.

Jeżeli chodzi o kwestie rozmnażania to mnial być rozwiązana w kolejnej części opowiadania a poza tym tutaj mnie rozgryzłeś. Posiadają akumulatory ale muszą je jakoś ładować więc pobierają z dwóch źródeł energię: z systemu przekrztalcania biomasy( zrobię opowiadanie o kwestiach technicznych robotów) i kradniecie jej od innych. Potwierdzam byloza jets straszna

Cześć

 

Pewnego, pięknego, letniego dnia gdzieś w głębi zachodniej części Hrabstwa Lincoln w USA, grupa naukowców stała wokół panelu zarządzania.

Dlaczego wszystkie fajne akcje muszą zawsze dziać się w US of A? :/ Tylko pięknych miejsc na świecie :/.

 

Były tu przechowywane wiernie odtworzone kopie zwierząt, naturalnie występujących w różnych częściach planety. Zwierzęta te były robotami zdolnymi do żywienia się, rozmnażania i myślenia na wiele wyższym poziomie, niż ich naturalne odpowiedniki.

yyy…, to “który jest synem kogo?” – w sensie: zwierzęta były robotami i miały swoje wierne kopie, które były… czym? Coś się posypawszy w tej logice ;]. 

 

Zwierzęta te były robotami zdolnymi do żywienia się, rozmnażania i myślenia na wiele wyższym poziomie, niż ich naturalne odpowiedniki.

Może “odżywiania się”? Za to rozmnażanie na wiele wyższym poziomie brzmi naprawdę intrygująco :]. 

 

– Właściwie roboty nie mają najmniejszych szans na ucieczkę z przechowalni, nasze zabezpieczenia są chyba wystarczająco zaawansowane, aby coś, co sami stworzyliśmy, ich nie przegryzło. Prawda?

Na 100% nie oglądał Parku Dżurajskiego :P.

 

Wszyscy znajdujący się w pokoju, prędko z niego wybiegli. Wnet zrozumieli, co się stało, roboty uciekły.

Był kiedyś taki kawał o anemiku pracującym w zoo przy karmieniu żółwi. Tylko tam puenta nie waliła tak od razu po oczach. Można prosić odrobinę suspensu? :D

 

a właściwie ich ciała leżały poćwiartowane na podłodze, naukowcy rozejrzeli się w pośpiechu i zauważyli sprawcę śmierci strażników. Był to jeden z wytworów szefa działu – fandys groźny kotowaty, stworzony do zabijania, wyposażony w wiele kłów i kolców, które ułatwiały mu zadanie.

 

Nope, ćwiartuje się ostrzami. Kolcami i kłami to mógł sobie najwyżej porozrywać, rozszarpać itd. Za to nazwa stwora – naprawdę fajna i nietuzinkowa :D. Podoba mi się. Trochę się nie spina z tą “wierną kopią”, ale nie marudzę, tylko czytam dalej :D.

 

Robot nagle skoczył w stronę badaczy, jeden z nich został powalony, a zwierzę rozpoczęło zabijanie.

Bardzo oszczędny opis. Trochę w stylu: przewrócił się i zdech. Aż się prosi o odrobinę szczegółu.

 

Było tam wiele osób, w tym wysoko postawieni managerowie, jeden z nich wystąpił i powiedział do wszystkich roztrzęsionym i zaniepokojonym głosem:

Ci to się zawsze potrafią ustawić. Korpokanalie :P. 

 

– Niestety spełniły się nasze najstraszniejsze koszmary. Jeden z potworów stworzonych na potrzeby armii, odkrył jak wysłać całą swoją energię w powietrze, aby uwolnić roboty. Zrobił to. Rozesłał po ziemi impuls, który zniszczył całą elektronikę, w tym zabezpieczenia, co pozwoliło na ucieczkę wszystkich obiektów.

Ok, wysłał impuls, który zniszczył całą elektronikę. Tylko dlaczego nie zniszczył elektroniki w robotach i dlaczego laboratorium działało dalej?

 

– Moglibyśmy może jakoś poradzić sobie z tymi maszynami – odpowiedział Robotyk Przemysław Suski.

Jakaś rodzina z Markiem? Jak tak, to się nie dziwię, że się skończyło katastrofą. Plus za realizm :D.

 

Po tych słowach mężczyźni się rozeszli w różne strony, znikając z wolna w czeluściach korytarzy. Ryan wyszedł z pokoju na surowy korytarz o zimnych i pustych ścianach z odrapanego betonu.

Ten kawałek i dalej – bardzo fajnie wyszło. Plastyczny opis, sporo szczegółów, całkiem niezłe zarysowanie klimatu – me gusta :D. 

 

Utwór ten opisywał wszystkie poznane do 2050 roku roboty oraz rośliny (warto zaznaczyć, że mamy rok 2137).

Rok papieski :>? 

 

Utwór ten opisywał wszystkie poznane do 2050 roku roboty oraz rośliny (warto zaznaczyć, że mamy rok 2137). Uwagę naukowca przykuł szczególnie jeden egzemplarz. Był to na 30 metrów wysoki i na 40 długi robot wyglądający jak ogromny mechaniczny żółw z rogami opisany był tak:

Ten egzemplarz rozwala cały opis. Ma się wrażenie, że gość stoi przed 30 metrowym egzemplarzem tego utworu :P. Może osobnik/okaz/model? 

 

 

Już chwilę później to stworzenie wyszło na polanę, wtedy było już wiadome, iż bohaterowie zostali wywęszeni przez owego robota, o którym jeszcze niedawno czytał Ryan.

Plot-twist z foreshadowem – dobre :D. 

 

Generalnie całkiem fajnie mi się to czytało. Warsztat musisz trochę [mocno ;P] podszlifować, ale pomysły są, a to najważniejsze. Kilka naprawdę niezłych opisów. Kilka naprawdę suchych i po łebkach. 

 

Chętnie przeczytam ciąg dalszy.

 

pozdro

M.

 

 

 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Nowa Fantastyka