
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Panowie, przestańcie! Proszę… Nie zadawajcie mi już pytań: sam bedę mówić. Odprężcie się i dajcie ponieść się fantazji.Niemożliwe? Mam nie fantazjować? Przynajmniej spróbujcie mnie posłuchać . Bez was ta podróż będzie niemożliwa. Jesteście mi potrzebni. Tak potrzebni…
To bardzo ważne w życiu żeby czuć się potrzebnym. I pożądanym. Bez tego wewnętrznego przekonania trudno żyć. Człowiek popada w rutynę. Eeee… nic go nie cieszy. Traci umiejętność nawiązywania kontaktu z „bliźnimi". Staje się chory na otaczający go świat. Rozumiecie panowie?
Zatem to wewnętrzne poczucie bycia potrzebnym to lekarstwo dla mojej duszy: muszę zażywać je regularnie.
Kim jestem z zawodu? No wiecie panowie kim jestem, bo inaczej nie przyszlibyście do mnie. Jestem lekarzem pogotowia. I jeżdżę pomagać ludziom. W pogotowiu.
Wydawałoby się, cóż łatwiejszego w zawodzie lekarza, niż czuć się potrzebnym…. Otóż nie: ludzie, którzy dzwonią po karetkę, wcale nie potrzebują tylko lekarza od ciała. Oni potrzebują czegoś więcej: potrzebują lekarza od duszy. Znaczy też chcą czuć się potrzebni. Taaaak…. Na czym to ja skończyłem?
Że chcą czuć się potrzebni? Pozwolicie panowie, ze napiję się? Zawsze w tym momencie wzruszam się i zasycha mi w gardle. To był decydujący moment, kiedy to zrozumiałem, z tą potrzebą afiliacji. Wtedy podjąłem decyzję, co robić w życiu. A panowie spróbujecie.? Mam wyborna żytnią. Z colą? No dobrze, to chociaż po małym. Wiem, wiem…. Intoto orbe terrarum, non sunt alko ola perfecta.. Ale zawsze jakaś namiastka. Szczęścia.
Nie zapomnę oczu tej pierwszej staruszki, której zaordynowałem melisę na uspokojenie i paracetamol. Te oczy wściekłej kocicy, pełne oburzenia…. A następnego dnia wpłynęła na ręce dyrektora szpitala skarga, ze zlekceważyłem pacjenta. Że mógł umrzeć. A ja, że nie powinienem pomagać ludziom. Bo nie potrafię.
Dyrektor zagroził zwolnieniem, jak nie poprawię się. I nakazał traktować pacjentów, zgodnie z przysługującymi im prawami z Karty Pacjenta. No zabił mi ćwieka z tym traktowaniem „z przysługującymi im prawami". Czyli z jakimi, powiedzcie panowie? Z żadnymi? Dobrze, ze miałem w ekipie pana Zenka, kierowco-pielęgniarza. Wirtuoza lewatywy, jak potem okazało się. On wziął, początkowo, staruszki na siebie. Dosłownie i w przenośni. Miał tam jakieś problemy rodzinne z żoną, to i powołanie do pomocy bliźnim posiadał. Cały czas mówił, że naprawdę szkoda że tak mało kobiet jest do analka przekonanych. Bo facetów to naprawdę rajcuje. A i z tymi resztkami kału to przesada, wystarczy że kobieta przed pójdzie na kibelek, potem dobrze się umyje i żadnych nieczystości nie będzie.
Żadna już skarga nie wpłynęła na mnie. To co? Po maluchu jeszcze? Doskonale, ja tez napiję się. Ale wyborowe, dla odmiany. Z Zenkiem był ten kłopot, ze nie chciał leczyć facetów. No mówił, że może i lubi anal, ale pedał nie jest. Dla facetów musiałem sam coś wymyślić. No trzy dni myślałem, ale wymyśliłem. Jak tylko przyjeżdżałem do mężczyzn, to od razu – siup! I zastrzyczek z fenatylu. Albo tiopentalu. Albo heksobarbitalu. Żebyście panowie widzieli wdzięczność w ich oczach, zanim zasnęli. Jak oni mnie kochali! Potem pavulon, wizytóweczka z adresem zakładu pogrzebowego dla rodziny, gdyby coś nie tak….. i pełen odjazd!
Coś nie tak powiedziałem? Panowie tak patrzycie po sobie… W porządku wszystko? Jeszcze po maluchu? Nie? No cóż i tak chyba wystarczy: he, he…
Od zakładów pogrzebowych nic nie brałem. Wystarczała mi ich wdzięczność. No i poczucie, ze jestem potrzebny. Dopiero potem, jak pan Zenek rozbestwił się z tą lewatywą i zaczął hurtowo doprowadzać samotne staruszki do orgazmu, zawarliśmy kontrakt z zakładami. Bo pan Zenek na orgazmie nie poprzestawał niestety: wstrzymywała go dopiero …. perforacja jelita grubego – bo tak to określałem w karcie zgonu. A z ciałami staruszek coś trzeba było robić, by jakiś debil nie dopatrzył się śladów Zenzowych fantazji. No.. oczywiście tak, żeby czuć się potrzebnym. No to mieliśmy po stówce od zwłok. A za trzy dni pracy, to i na Teneryfę można było czasem lecieć. Do pięciogwiazdkowego hotelu.
Co się panowie tak na mnie patrzycie? Myślicie, że zwariowałem opowiadając wam tą historię? No.. może trochę. Ale ja po prostu szczery jestem od urodzenia, do bólu. Nie potrafię ludzi okłamywać. Nawet trzech funkcjonariuszy CBŚ naraz. Zresztą do wycieczki na Tahiti brakuje mi czterystu złotych. Że was jest trzech, a nie czterech? Nie no, spokojnie! Jest jeszcze Zenek. Już gotowy. Przecież to świr kompletny. A ja, jako lekarz musze dbać o reputację… . Złożycie raport?
Nie sądzę: takiej mieszaniny benzodwuazepinu, butyrofenonu i alkoholu nikt jeszcze nie przeżył.
Mam nadzieję, ze przyjemnie wam będzie z Zenkiem w jednym zakładzie.
Może to i świr, ale porządny facet….
Nawet przy lewatywie bywał czuły.
Kwestie techniczne może najpierw
1. wielokropek ma zawsze trzy kropki, a u Ciebie to i cztery nie raz i dwa się zdarzyło.
2. po co tych wielokropków tyle, co za dużo to nie zdrowo, poza tym jakoś mi tam nie pasują
3. dwukropki, za cholerę mi tu nie pasują, przecinki by chyba wystarczyły
4. kwiatki typu " Jestem lekarzem pogotowia. I jeżdżę pomagać ludziom. W pogotowiu." To drugie pogotowie po co tam? Jedno by wystarczyło.
"Eeee... nic go nie cieszy" - po co to całe eeee, bez tego byłoby zgrabniej.
Co do treści.
Za zatrucie wódki powinno się pasami skórę zdzierać, ale na razie daruję.
Hmmm Ludzie z CBŚ radośnie pijący wódkę z podejrzanym? nie widzi mi się to wogóle
Zenek radosny analista/analityk, co orgazmami uśmierca staruszki, nieczuły na pobrudzenie się kałem i końcówka miały chyba obrzydzić? poruszyć? Mnie to nie dotknęło (ale ja jestem dziwny)
Generalnie to pojęcia nie mam co z tym tekstem zrobić, wiem co miało działac na ludzi,a le na mnie nie działa. Historia nawet zgrabna, wązny swego czasu temat.
Powiedzmy, że będzie na 3.
rzeczywiście, przy tych wielokropkach, jakoś trzesą mi się ręce. może to ze wzruszenia? może od pianina? a może od alkoholu? któż to wie...
w "tajemnicy" powiem Ci (napiszę), że mnie z tymi staruszkami to obrzydziło straszliwie:) no drugi Zohan.
Jak już pisałem, ja jestem dziwny i mnie pewne rzeczy nie ruszają, choć ludzie dookołą wymiotują:)
to naprawde może wyłować dośc gwałtowną reakcję u czytelników, zobaczymy co inni powiedzą (napiszą)
mnie tam afera w łódzkim pogotowiu ruszyła, Twój tekst trochę mniej. jest o czym pisać, ale może w trochę inny sposób. a może jestem kolejnym dziwakiem :).
czytając, zauważyłem kilka literówek i jakieś błędy interpunkcyjne. poza tym ok.
zdrowia :)