- Opowiadanie: gylo24 - Spotkanie zmieniające los

Spotkanie zmieniające los

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Spotkanie zmieniające los

I

Przyjemne słońce wychodziło zza drzew w oddali i padało na pionową skalną ścianę górującą nad lasem. Była ona doskonałym miejscem do obserwacji wszystkiego co działo się w lesie. Miała kilkanaście metrów wysokości i była częścią urwiska. Przy samej ścianie rosła jedynie wysoka trawa, a drzewa oddalone były o kilka metrów od jej linii. Właśnie na jednej z takich półek skalnych, spał młody mężczyzna. Siedział on oparty o zimną ścianę, głowę miał schowaną w grubym kapturze od polaru.

Ciepłe promienie słońca zaczynały powoli ogrzewać jego ciało, zaczął się wiercić i ruszać niespokojnie głową, aż w pewnym momencie mruknął przeciągle i uniósł dłoń by zsunąć kaptur z głowy. Gdy tylko ciepły materiał odsłonił lekko przymrużone oczy, intensywne promienie słoneczne uderzyły go.

-To już ranek? – Uniósł dłonie do zamkniętych oczu i lekko je przetarł, po czym ponownie otworzył i spojrzał przed siebie na wschodzące słońce.

Chłopak już zbierał się by wstać, gdy jego oczy zatrzymały się na jakimś punkcie w lesie. Pomiędzy drzewami pojawiła się młoda dziewczyna o długich brązowych włosach ubrana w gruby, wełniany, jasny sweter oraz fioletową spódnicę zakrywającą kolana. Na stopach miała założone zielone gumowce, a w lewej dłoni trzymała niewielki drewniany koszyk. W końcu podeszła do linii drzew, a jej wzrok powędrował ku górze, chcąc zobaczyć w pełnej okazałości urwisko pod którym stała. Początkowo nie zauważyła mężczyzny, który ją obserwował, jednak po chwili ich wzrok się spotkał. On mocno speszony, uśmiechał się delikatnie wystawiając na zewnątrz długie, lekko krzywe zęby. Ona początkowo wyraźnie zaskoczona spotkaniem, również się uśmiechnęła.

– Nie za wygodnie Ci tam?

– Eeee nie, znaczy… – Odchrząknął lekko się wahając. – Lubię to miejsce. A ty co tu robisz?

Dziewczyna zachichotała, uniosła lekko koszyk do góry, uniosła również prawą dłoń, w której miała niewielki nożyk. Na końcu zaszurała swoimi gumowcami w trawie i spojrzała na rozmówcę pytającym wzrokiem.

– Jasne, grzyby. Nie widziałem wcześniej noża i… – Dziewczyna ponownie zachichotała, a on zaczerwienił się lekko.

– Nie przejmuj się – Ton jej głosu był miły i czarujący. – Jestem Matylda. A ty?

Chłopak zeskoczył z półki skalnej i podał jej rękę.

– Teodor. – Jednak wszyscy mówią na mnie Toros.  

– Toros, ciekawe przezwisko. Na mnie mówią po prostu Matylda.

– A więc zbierasz grzyby tak? – Zapytał spoglądając w jej piękne, piwne oczy. – Jakoś nigdy nie miałem do tego cierpliwości i chęci. Również bałem się, że się otruje i umrę.

Dziewczyna zachichotała uroczo, a Toros zaczerwienił się jeszcze bardziej.

– Od dziecka lubiłam je zbierać. Pamiętam jak bywałam z mamą na grzybach i okazało się, że mam wielki talent do znajdowania tych jadalnych, bo tylko te przynosiłam do koszyka. Dopiero po latach dowiedziałam się, że mama podkładała zebrane przez nią grzyby w miejsca, w które potem kazała mi iść. Niestety fakt, że znajdowałam jedynie podcięte sztuki nie dał mi wtedy do myślenia. Ale przynajmniej nauczyłam się, które grzyby są jadalne.

– Ja pewnie kierowałbym się intuicją i mógłbym nie najlepiej na tym skończyć.

– Kto wie. Lepiej powiedz co robiłeś na tej skałce i jak można w takim miejscu spać.

– Wcale nie spałem… No może nieco mi się przysnęło. Lubię z tego miejsca obserwować wschód słońca.

– Na tyle, że usypiasz w jego trakcie? – Zachichotała ponownie. – Tylko żartuje, z pewnością widok jest cudowny. – Dodała gdy Toros zrobił lekko urażoną minę. – Ale jest tu cudownie.

– Tak, nie tak dawno widziałem tu piękną sarnę. Albo jelenia. – Dodał niepewnie.

– Zdecyduj się na jedno. Jelenie i łanie są znacznie większe i mają ciemniejsze umaszczenie. Sarny za to są niewielkie i jasne. No i jest jeszcze poroże, które mają tylko jelenie.

– Oh, nie wiedziałem. – Powiedział zakłopotany.

 – W każdym razie muszę już wracać. Miło cię było poznać Torosie.

Uśmiechnęła się i odwróciła machnąwszy długimi, lśniącymi włosami przed nosem chłopaka, po czym zanurzyła się w las.

– Tak, Ciebie również. – Mruknął wpatrując się w jej włosy

Matylda powoli znikała za drzewami zostawiając Torosa z wyraźnym uśmiechem na ustach.

II

Minęło kilka minut nim Toros wrócił na półkę skalną, na której jeszcze niedawno spał. Gdy tylko na nią wskoczył, tak jak robił to już dziesiątki razy, wiedział, że kłopoty nadchodzą. Na półce poza nim stał również inny mężczyzna, opierał się plecami o zimną skalną ścianę ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Pojawił się dopiero w momencie, gdy Toros wspiął się na skałę, wcześniej z pewnością by go zauważył, tak samo jak jeszcze chwilę temu Matylda zauważyła jego.

– Ładnie to tak opuszczać posterunek? – Jego głos był niski i zimny.

– Musiałem rozprostować kości Rez. Przez tą skałę nie czułem już mojego siedzenia.

– Dobrze widziałem co robiłeś. Kim była ta dziewczyna? Widziała Cię na półce? Ma podejrzenia?

– Nie ma żadnych podejrzeń, nie popadaj w paranoje Rez. To zwykła dziewczyna, zbierała grzyby.

– Skąd wiesz? Może równie dobrze próbowała wybadać czy tu się ukrywamy i jak to miejsce jest strzeżone?

– Wy już wszyscy popadacie w paranoje.

– Słuchaj! Jeżeli znowu wpakujesz mnie w bagno to gorzko tego pożałujesz. Rozumiemy się?

– Tak. – Odparł zdenerwowany Toros. – Czy mogę już iść? Przyszedłeś tu by mnie zmienić?

– Idź już, zaraportuj, że ktoś kręcił się w okolicy.

– Tak zrobię.

Spojrzał na Rez’a który w tym momencie siedząc na półce zaczął rozpływać się w powietrzu tworząc perfekcyjny kamuflaż. Zbliżył się do ściany i przyłożył otwartą prawą dłoń do jej zimnej powierzchni. Po sekundzie zamknął oczy i zrobił krok w stronę skały przez którą przeszedł gładko.

III

Otworzył oczy i zobaczył przed sobą miejsce które było jego domem. Była to duża jaskinia z wysokim sufitem spod którego kapały niewielkie krople wody i zwisały stalaktyty. Po lewej stronie ułożone było obok siebie kilka łóżek. Kilka metrów od wejścia przy którym stał, znajdował się długi drewniany stół przy którym kilka osób toczyło rozmowę powoli przemieniającą się w kłótnie.

– Wspaniały poranek. Z minuty na minutę jest coraz lepszy. – Mruknął sam do siebie.

– Cześć Toros. Jak minęła Ci noc na skale? – Młody chłopak o krótkich ciemnych włosach podszedł niespodziewanie do niego.

– Sewi, ty już na nogach? Spokojna i kompletnie nieciekawa. – Skłamał. – Najbardziej ekscytującym momentem było dostrzeżenie sarny w lesie w środku nocy.

– Sarna, taka z rogami?

– Jelenie mają rogi, znaczy poroże, sarny są znacznie mniejsze, jaśniejsze i nie mają poroża. – Odpowiedział sam się sobie dziwiąc, że zapamiętał to co powiedziała mu Matylda. – W każdym razie noc bez większych przygód.

– Próbowałem przekonać Rez’a by pozwolił mi pełnić dziś wartę, jednak…

– Nie zgodził się. Dlaczego mnie to nie dziwi.

– Powiedział, że przyjdzie na to czas. Nie ufają mi.

– Mają swoje powody…

-Z moim bratem nic mnie nie łączy, jeśli to masz na myśli. – Stwierdził naburmuszony. – To nie powinien być powód przez który aż tak mi nie ufacie.

– A jednak jest dzieciaku. Twój braciszek to nie byle kto i gdybyś w jakiś sposób nas wydał mielibyśmy nie lada kłopoty. By zyskać zaufanie musisz najpierw na nie zapracować.

– Postaram się – Stwierdził dalej naburmuszony. – Sądzisz, że on się tu pojawi?

– Kiedyś z pewnością, lecz to co powinien a czego nie powinien robić Wybawiciel nie należy do naszych zadań. Ty za to powinieneś poświęcić ten czas na trening.

– W takim razie pomógłbyś mi w nim?

Teodor spojrzał tęsknie w stronę łóżka, a potem w drugą stronę na dalej kłócących się mężczyzn.

– Chyba z mojego snu i tak nic nie wyjdzie. Chodźmy.

– Nie potrzebujesz swojego miecza? Nie masz go przy sobie?

– Wierz mi chłopaku, nie potrzebuje miecza by skopać Ci tyłek.

IV

Toros pełnił kilka razy wartę, jednak nie spotkał już Matyldy. Często trenował z Sewim zabijając w ten sposób wolny czas. Chłopak dobrze walczył i robił duże postępy, jednak zbyt duża pewność siebie i zachłanność chłopaka zawsze prowadziły do upadków.

Do jego pozostałych obowiązków należało również zdobywanie zapasów, jak i poszukiwanie informacji o tym co dzieje się na świecie. Wymykał się wieczorami i udawał się do pobliskiego miasta. Musiał niestety działać niepostrzeżenie ukrywając swoją twarz. Był bardzo ciekaw jakie działania podejmuje Wybawiciel, ostatnimi informacjami o jakich dowiedział się będąc w miasteczku to te sprzed 3 miesięcy, o których było tak głośno, że wiedział o nich wszystko zanim jeszcze wkroczył na rynek. Ludzie szeptali o tym na każdym kroku, śmiertelnie poważni i przerażeni.

„Śmierć 40 osób w Aldsarch. Wybawiciel rozszerza śmiertelne żniwo”

Tytuł tej strony do dziś go prześladował. Początkowo próbował usprawiedliwiać w głowie to czego się dowiedział, lecz dobrze wiedział, że takie działania nie mogły mieć usprawiedliwienia. Od tego czasu jego wątpliwości co do przynależności do organizacji którą tworzył Wybawiciel znacznie się zwiększyły.

W pewnym momencie jego wzrok przyciągnęły znajome, ciemne włosy. Momentalnie ruszył za dziewczyną zapominając o tym, że nie powinien się wychylać. Kobieta skręciła, a gdy dotarł do zakrętu i zobaczył jak wchodzi do jednego z barów, postanowił wejść za nią. Jego oczom ukazał się pusty bar, jedynie kobieta siedziała przy ladzie wpatrując się w niego.

– Matylda – Zrobił krok do przodu jednak nie dokończył zdania. Poczuł zimną stal tuż przy swoim gardle, a tuż przy lewym uchu usłyszał kobiecy głos z pewnością nienależący do Matyldy.

– Duży błąd Toros.

W tym samym momencie poczuł uderzenie w tył głowy i stracił przytomność.

V

Obudził go ból głowy. Otworzył oczy i zobaczył, że znajduje się w namiocie. Miejsce pulsującego bólu na głowie było zawinięte w bandaż, kiedy go dotknął momentalnie tego pożałował, gdyż ból się zwiększył.

– Obudziłeś się więc.

W wejściu do namiotu stanęła kobieta. Gdy usiadła obok niego spojrzał w jej zimne oczy.

– Muszę cię przeprosić, nie chciałam zrobić ci krzywdy.– Jej mina w żadnym stopniu nie wskazywała na wyrzuty sumienia. Toros dopiero w tym momencie rozpoznał jej głos.

– Całe szczęście droga Matylda całkiem zgrabnie cię poskładała.

– Gdzie ja jestem?

– Jesteś w naszym obozie, a to kim jesteśmy raczej powinno Ci przyjść już na myśl.

– Czyżby sławny Miecz? Jeśli tak to dlaczego wciąż żyje?

– Miecz, tak to my. Dlaczego żyjesz? Nie jesteśmy przecież mordercami, chcemy tylko porozmawiać.

– Nie chce z wami rozmawiać. Zabieram się stąd. – Wiedział, że z ucieczki nic nie wyniknie. Jeżeli Ci ludzie faktycznie byli członkami Miecza to z pewnością nie miał szans na to.

– To twoja decyzja. Jeśli będziesz chciał odejść to odprowadzimy cię od naszego obozu i wtedy wypuścimy. Jednak nie wypuszczę Cię stąd do czasu aż wydobrzejesz. Czułabym się zdruzgotana gdybyś przez tą ranę na głowie stracił przytomność gdzieś w środku lasu. Więc zostaniesz z nami kilka dni a potem jeżeli będziesz chciał dalej odejść to odejdziesz.

– Twoje słowa są całkiem miłe, jednak muszę odmówić. Tak więc żegnaj droga…? – Przerwał i spojrzał pytająco na kobietę.

– Nazywam się Halea. – Jej twarz w dalszym ciągu pozbawiona była emocji.

Toros zamarł. Znał dobrze to imię, wiedział jaką reputacją cieszyła się ta kobieta. Walka z nią w takim stanie i bez swojego miecza z pewnością zakończyłaby się dla niego tragicznie. Poczuł, że lepiej odpuścić. Jednak poczuł również zainteresowanie tym co ta kobieta ma do powiedzenia.

– Tak myślałam, że zechcesz zostać. Odpocznij jeszcze chwilę i wyjdź z namiotu gdy będziesz na siłach. Ach i proszę, nie miej żalu do Matyldy, to ja zmusiłam ją by Cię do nas przyprowadziła.

Minęło jeszcze kilka minut nim Toros zebrał myśli i postanowił wyjść z namiotu. Gdy w końcu wstał poczuł przyjemny zapach ogniska i pieczonego mięsa. Kiedy wyszedł na zewnątrz był w szoku pod wpływem tego co zobaczył. Jego namiot był jednym z wielu, a wokól nich chodziło wiele uśmiechniętych osób. Toros stał tak przed namiotem w lekki szoku, aż w końcu w tłumie wielu osób przed jednym z pozostałych namiotów ujrzał znajomą twarz. Była to Matylda siedząca na trawniku, wyraźnie smutna i zamyślona. Poczuł chęć podejścia do niej, jednak po chwili przypomniał sobie wydarzenia z poprzedniego dnia i stanął w miejscu. W tym samym momencie podeszła do niego Halea.

– Dobrze, że się namyśliłeś. Choć ze mną, musisz być głodny.

Nie odpowiedział i poszedł za kobietą w stronę ogniska. Kobieta podeszła do ludzi przy ognisku i poprosiła o jedzenie dla niej i dla jej gościa. Toros otrzymał kiełbasę z ciepłym, lekko przypieczonym chlebem, którą pochłoną łapczywie zanim Halea otrzymała swoją porcje. Kiedy skończył usiadł przy ciepłym ognisku i zaczął rozglądać się po obozowisku. Kobieta, która dała mu jedzenia uśmiechnęła się do niego niezwykle szczodrze i życzyła smacznego. Dlaczego? Przecież prawdopodobnie byli wrogami, przecież gdyby ich spotkał w innych okolicznościach to… No właśnie, co by wtedy zrobił?

– Martwisz się czymś?

– Analizuje. – Westchnął – Czego ode mnie chcesz?

– No cóż, jeżeli chodzi o dłuższą wersję, to chce żebyś nas poznał, żebyś zrozumiał o co walczymy, co chcemy zyskać a czego uniknąć. A jeżeli chcesz krótszą wersję, to chciałabym żebyś do nas dołączył.

– Słucham? – Toros parsknął śmiechem.

– Tak – Odparła. – Możesz być zdziwiony Teodorze ale wiem o tobie znacznie więcej niż to co powiedziałeś naszej Matyldzie.

– Niby co takiego możesz wiedzieć?

– Sławny Teodor Mustela. Sierota, która zaczynała jako zwykły złodziejaszek. W wieku 10 lat zacząłeś władać mocą i sam nauczyłeś się o niej wszystkiego co wiesz. Z jakiegoś powodu dołączyłeś do Wybawiciela, jednak co osobiście dla mnie najważniejsze, nigdy nikogo nie zabiłeś, mimo, że wielokrotnie miałeś ku temu okazję. Domyślam się, że dołączyłeś do niego nie dlatego, że popierasz jego działania, zwyczajnie szukałeś swojej drogi, chciałeś przynależeć i znaczyć coś w tym trudnym i odpychającym świecie. Chciałeś coś zmienić. Zupełnie tak jak my.

Nie odpowiedział, patrzył się jedynie zamyślony w ogień.

– Zastanawiam się czy nie miałeś wątpliwości popierając Wybawiciela. Na świecie pełno jest ludzi, którzy podążają błędnymi ścieżkami tylko dlatego, że nie mieli okazji poznać innych dróg. Teraz oferuje ci szansę poznania innej drogi. Jeżeli kiedykolwiek miałeś wątpliwości co do tego czy postępujesz słusznie, to teraz masz idealną szansę na zmianę i próbę zaczęcia od nowa.

– Miecz jest… – Przerwał jej ale nie dokończył.

– Jaki? – Warknęła. – Przeciwstawiamy się wam ponieważ walczymy o wolność dla wszystkich. Jestem pewna, że Wybawiciel skutecznie wbił wam do głów wizję jego utopijnego świata, w którym wolność nie istnieje, ludzie podporządkowują się lub znikają, a on jest Bogiem całego tego zamętu. Jednak czy nigdy nie miałeś wątpliwości co do metod, które stosuje ten człowiek?

Toros nie odpowiedział więc Halea kontynuowała.

– Zostaniesz tu kilka dni póki nie wydobrzejesz. W tym czasie poznasz nas i przekonasz się czy w rzeczywistości jesteśmy tak źli na jakich nas kreujecie. – Wstała i spojrzała z góry na Torosa. – Wtedy sam zdecydujesz czy na pewno będziesz chciał odejść.

VI

Przez kolejne dni Toros często zastanawiał się nad słowami, które wypowiedziała do niego Halea. Jednak niezwykle często z momentów zamyślenia odciągali go ludzie mieszkający w obozie. Jeszcze pierwszego dnia, kobieta, która dała mu jeść poprosiła go o przyniesienie chrustu do ogniska W trakcie zbierania drewna dowiedział się jak obóz jest chroniony. Odpowiedzią były duże dęby rosnące na skraju obozu, w ich korze wyryte były runy, których znaczenia nie pojmował. Domyślił się szybko, że każde drzewo tworzy ścianę, która maskuje ich przed światem zewnętrznym. Wszystkie z pewnością tworzyły nieregularne koło otaczające cały obóz. Nękany ciekawością podszedł pomiędzy dwa dęby oznaczone znakami runicznymi i spróbował przejść na ich drugą stronę. Dokładnie tak jak się spodziewał, nieudało mu się to, zastał pomiędzy nimi niewidzialną ścianę, której nie mógł pokonać.

Widywał Matyldę kilka razy dziennie, jednak nie zdecydował się ani razu by z nią porozmawiać. Skupił się całkowicie na pracach w obozie, a o Matyldzie często zapominał gdyż w pewnym momencie znikneła. Zastanawiał się przez chwilę czy się ukrywa czy może opuściła to miejsce z jakiegoś powodu, a z pewnością mogła to robić, w końcu ich pierwsze spotkanie odbyło się poza nim. 

Dni mijały niezwykle szybko, zbliżała się powoli zima dlatego pracy było bardzo dużo, a Toros był w przygotowaniach bardzo pomocny. Toros właśnie słuchał opowieści starca, z którym pracował i którego bardzo polubił. Opowiadał on o historii swojej młodości jak poznał kobietę swoich marzeń i jak spędzili ze sobą cudowne lata życia. Toros bardzo zaangażował się w opowieść dlatego gdy starzec doszedł do momentu w którym jego żona zmarła, poczuł w sercu duży ból. Gdy starzec skończył odwrócił się i zobaczył jak Halea wpatruje się w niego tym samym zimnym, przeszywającym wzrokiem.

– Dobrze się bawisz Teodorze? – Zapytała.

– Powiedzmy – Nie wiedziałem, że wróciłaś.

– Wróciłam wczoraj, jednak nie chciałam Cię odrywać od pracy. Widziałam, że się zaangażowałeś.

– Kwestia zabicia czasu. – Skłamał.

– Nie będę owijać w bawełnę mój drogi. Spędziłeś z nami trochę czasu. Poznałeś nas i osobiście zobaczyłeś, że nie jesteśmy tym za kogo twój Mistrz nas postrzega. Czy teraz będziesz w stanie myśleć samodzielnie czy dalej ślepo wierzysz w jego wizje?

– To nie takie proste jak Ci się wydaje. Tak widzę ten obóz, szanuje tych ludzi jednak to nie wystarcza bym od tak zaprzepaścił to w co wierzyłem przez lata. – Powiedział niepewnie, co Halea z pewnością dostrzegła. – Rozumiem co chciałaś mi pokazać i nie mam żalu o sposób w jaki tego dokonałaś. Jednak droga którą do tej pory podążałem… Po prostu nie mogę tego zrobić.

– Alastorze… – Halea zwróciła się do starca, który jeszcze przed chwilą opowiadał mu o swojej historii. – Czy mówiłeś mu dlaczego tu jesteś?

Starzec pokręcił głową przecząco, a Halea poprosiła go by opowiedział.

– Mój syn, Aleksander – powiedział cicho zachrypniętym głosem, wyraźnie smutniejszym niż wcześniej. – On popierał Miecz, gardził tym co robił twój mistrz… – Spojrzał mu prosto w oczy uświadamiając, że cały czas wiedział komu służy. – …i pragnął jego upadku. On chciał tylko by ludzie nie żyli już w strachu… – Przerwał na chwilę. – On go zabił. – Łzy poleciały mu z oczu. – On go zabił, razem z jego żoną i moimi wnukami. – Lawina łez spłynęła z oczu starca. – Wszyscy zginęli.

– Łącznie tego dnia zginęło 40 osób. Twój mistrz zaznał rozrywki rozszarpując niewinne osoby, które znalazły się w złym miejscu o złej porze.

Toros był w szoku. To ta historia o której czytał w gazecie tygodnie temu, w pełni prawdziwa. Nie był w stanie niczego powiedzieć, w ustach zaschło mu kompletnie. Co równie mocno go zaskoczyło, ten człowiek wiedział doskonale kim jest a mimo to pomagał mu, był dla niego życzliwy i pomocny. Mimo takiej tragedii jaka go spotkała.

– Tak więc wspierasz tego człowieka Torosie?

– Ja… Ja nie… – Próbował coś powiedzieć, jednak pojedyncze słowa jedynie wychodziły z jego zaschniętych ust.

– Czy masz jakąś odpowiedź? –

Toros spojrzał na wciąż mokre oczy starca i szybko odwrócił wzrok. Nie był w stanie w nie patrzeć. Odwrócił się i wstał. Spojrzał na nią i cichym głosem wykrztusił.

– Odprowadź mnie z powrotem. To moja odpowiedź.

– Jeżeli to twoja decyzja to niech tak będzie. Ruszajmy, muszę jeszcze znaleźć naszą Matyldę.

Halea ruszyła w stronę wyjścia z obozu. Toros ruszył za nią starając nie patrzeć się na ludzi w obozie. W głowie miał natłok myśli, które kłuły go w serce z całą mocą. Kobieta zbliżyła się do dwóch dębów i przeszła przez niewidzialną ścianę pomiędzy nimi, Toros poszedł za nią i tym razem nie napotkał oporu. Po przejściu obrócił się jednak nie zobaczył już obozu w którym żył przez ostatnie dwa tygodnie. Halea odwróciła się do niego i powiedziała.

– A więc żegnaj Torosie. Obyśmy się nigdy nie spotkali na polu bitwy.

Toros nie odpowiedział tylko pokiwał głową. Kobieta położyła mu dłoń na ramieniu, a w tym samym momencie poczuł jak całe jego ciało jest zależne od jej dłoni. Czuł jakby się skurczył, las w okól niego zniknął, a jego bezwładne ciało miotało się gdzieś w nicości. Po chwili poczuł mocniejsze uderzenie i uświadomił sobie, że znajduje się w tym samym barze, w którym niegdyś spotkał Matyldę. Był kompletnie sam, a w jego głowie panował chaos.

VII

Nie miał pojęcia jak dużo czasu spędził w barze. Nie wiedział czy postąpił słusznie. Nie wiedział również co powinien zrobić teraz. Wrócić do swojego obozu, czy może odejść całkowicie w nieznane? W tym momencie nie wiedział kompletnie nic. Kiedy w końcu postanowił wyjść zobaczył, że zaczął padać deszcz, ruszył przed siebie mokrymi uliczkami miasteczka, a następnie wkroczył do lasu, na ścieżkę którą zawsze podążał idąc ze swojego obozu ukrytego za skalną ścianą. Idąc ścieżką zauważył przed sobą postać ubraną w czarny płaszcz przeciwdeszczowy. Nie wiedział kto to jest, ale nie był w stanie się ukryć dlatego postanowił dalej podążać ścieżką i zobaczyć jak sytuacja się rozwinie. Kiedy byli już blisko siebie dalej nie był w stanie rozpoznać tej osoby, jednak to ona rozpoznała jego.

– Toros! Kurde ty żyjesz stary! Byliśmy pewni, że już nie wrócisz! – Poznał go zanim zdążył zdjąć kaptur

– Sewi. Cześć – Wymarkotał.

– Co się stało? Opowiadaj! – Krzyknął

– To skomplikowane Sewi, później wszystko opowiem. W obozie wszystko w porządku?

– Tak jak najbardziej w porządku, a nawet lepiej! Jestem na patrolu, nie tylko ja zresztą.

– Na patrolu? Tutaj? Co się stało?

– Miecz kręci się w tych okolicach! – Serce Torosa zaczęło bardzo szybko bić. – Myślimy, że mogą się gdzieś tu ukrywać. Rez kazał nam patrolować teren i sprawdzać każdego kogo spotkamy. Ale wiesz co? To nie jest jeszcze najlepsza część. Złapaliśmy jednego z nich! A właściwie jedną. – Serce Torosa podeszło mu do gardła. – Szpiegowała tu, ale na szczęście ją wypatrzyliśmy!

Spojrzał na Sewiego groźnie i poczuł obrzydzenie do swojego kompana. Jednak nie miał teraz na to czasu, jego myśli do tej pory pełne wątpliwości, teraz były klarowne, a on sam wiedział co musi teraz zrobić.

– Muszę ich ostrzec. – Szepnął sam do siebie, ale wystarczająco głośno by Sewi go usłyszał. – Gdzie ona jest Sewi?

– O co Ci chodzi? Zresztą ona pewnie już nie żyje. Rez próbował z niej wyciągnąć informacje, ale skubana była twarda i trzymała gębę na kłódkę.

– Gdzie, do cholery? – Krzyknął ponownie.

– Na szczycie urwiska nad naszym obozem. Ale zaraz, o czym ty mówisz? Kogo chcesz ostrzec? – Toros już biegł.

– Toros stój! – Krzyknął gniewnie – Mów o co chodzi albo…

Obrócił się i zobaczył, że chłopak trzyma dłoń na sztylecie. Był wściekły.

– Chcesz mnie zabić dzieciaku? – Zadrwił Toros.

– Jeżeli to co myślę to prawda i nas zdradziłeś to jesteś moim wrogiem. Jeżeli znajdziemy więcej tych ścierw to wtedy Wybawiciel przybędzie osobiście nam podziękować. Czekałem na taki moment tak długo!

– Naprawdę sądzisz, że tak łatwo jest zabić przyjaciela? Jesteś aż tak zapatrzony w niego, że poświęciłbyś moje życie? Zresztą nie tylko moje! Byłbyś w stanie nosić to brzemię ty durny dzieciaku.

– A więc oni tu są! W takim razie ty jesteś zdrajcą!

– Nazywaj mnie jak chcesz, Bywaj Sewi.

Odwrócił się i chciał ruszyć do przodu, jednak usłyszał krzyk swojego przyjaciela. Odwrócił się, jednak wtedy było już a późno. Sewi był już przy nim, a wyciągnięty sztylet w jego dłoni zbliżał się do jego szyi. Toros zrobił unik, jednak nie udało mu się wyjść bez szwanku. Sewi ciął go w prawą część twarzy przecinając jego brew pod kątem, tworząc tym samym otwartą ranę. Toros upadł a krew zalała jego prawe oko. Sewi stał nad nim ze sztyletem.

– Dlaczego nam to zrobiłeś! Dlaczego!

– Po prostu znalazłem w końcu właściwą drogę. – Wyszeptał leżąc na ziemi i patrząc na niego jednym okiem. – A przynajmniej uświadomiłem sobie, że droga, którą podążałem do tej pory była błędna.

– Kompletne brednie. Wybacz ale muszę cię uciszyć, nie pokrzyżujesz tego na co tyle czekałem.

– To ty mi wybacz Sewi, ale nie zamierzam jeszcze umierać.

Toros zgarnął garść piachu lewą ręką i rzucił nią w oczy przeciwnika. Sewi zrobił kilka kroków do tyłu, a Toros to wykorzystał. Wstał i machnął lewą dłonią w stronę dawnego przyjaciela. Powietrze wokół niego zawirowało pochłaniając mokry piach. Tam gdzie stał Sewi utworzyło się małe tornado, które pochłaniało piasek i kamienie i uderzało we wroga raniąc go dotkliwie. Toros musiał działać szybko, zabrał z ziemi długą gałąź która leżał tam luzem i ujął ją w dłoń jak miecz. Wtedy machnął lewą dłonią ponownie, a tornado ustało. Sewi lekko zakrwawiony w podartym ubraniu ruszył na Torosa ze swoim sztyletem. Ten widząc ruszył na niego. Stalowy sztylet i drewniana gałąź spotkały się ze sobą, jednak sztylet nie był w stanie wbić się w drewno. Odbił się i wypadł z dłoni przeciwnika. Gdy Sewi ledwo zdążył zrozumieć co się stało, Toros był już za nim i prawym ramieniem objął jego szyję dusząc go.

– Wybacz Sewi, ale w dalszym ciągu nie pojmujesz czym jest moc. – Sewii powoli tracił przytomność, jego oczy zaczęły się zamykać. – Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz przyjacielu. Teraz musisz mi wybaczyć.

Spojrzał z żalem na nieprzytomnego chłopaka. Gdyby faktycznie chciał go zabić to Toros byłby już martwy. Sewi się zawahał i odpuścił raniąc go przypadkiem w brew. Sięgnął do kieszeni Sewiego i z ulgą znalazł tam bandaż. Szybko owinął swoją głowę opatrunkiem zakrywając jedno oko. Zabrał też sztylet, który wyleciał z rąk jego przeciwnika i ruszył biegiem w stronę obozu zostawiając nieprzytomnego przyjaciela.

VIII

Toros biegł ile sił w nogach w strone obozu, jednak ominął go łukiem. Znalazł miejsce z którego mógł się wspiąć na szczyt urwiska i zaczął piąć się w górę. Kiedy był już na szczycie rozejrzał się a gdy nie zobaczył nikogo w pobliżu ruszył szybko w stronę miejsca górującego bezpośrednio nad obozem. Biegł tak cicho jak tylko się dało, aż w końcu ją zobaczył. Matylda leżała nieprzytomna na ziemi tuż przed przepaścią. Zatrzymał się kilka metrów od niej i przyjrzał się. Na całe szczęście jej klatka piersiowa się poruszała, co go uspokoiło. Miał jednak złe przeczucia, dlatego zamiast do niej podbiec kucnął i położył dłoń na ziemi. Ściana kurzu podniosła się tuż przed nim i zaczęła poruszać się w stronę kobiety obsypując ją dodatkowo piachem i kurzem, podczas gdy reszta spadła z urwiska. Część piachu zatrzymała się również w powietrzu po jej prawej stronie, tworząc coś w rodzaju kontur człowieka.

– Rez, twoja sztuka kamuflażu jak zwykle nie zawodzi. – Powiedział Toros do postaci obsypanej piachem, a która teraz zaczęła nabierać ludzkich kształtów.

– Toros. W końcu się pojawiłeś. Czekałem na Ciebie.

– Wiedziałeś, że przyjdę?

– Oczywiście. Gdy tylko zniknąłeś wiedziałem, że nas zdradziłeś. Nigdy Ci nie ufałem, a odkąd zobaczyłem Cię z tą małą to wiedziałem, że coś się święci. No cóż, ona nie będzie nam już potrzebna. – Podszedł do kobiety i położył nogę na ciele Matyldy chcąc ją zepchnąć ze skarpy.

– STÓJ! – Krzyknął bez opamiętania.

– Coś nie tak? Co mi zrobisz jeżeli zepchnę stąd twoją małą księżniczkę.

– Wiesz dobrze co ci zrobię Rez. Zostaw ją w spokoju i załatwmy to między nami.

– Nie rozśmieszaj mnie, nie jesteś w stanie mnie pokonać. Dobrze o tym wiesz, równie dobrze możesz sobie poderżnąć gardło tym sztylecikiem. – Stwierdził z uśmieszkiem na twarzy.

Toros wiedział, że nie ma szans, ale musiał spróbować, zbierał się już do ataku kiedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Czarny kruk wylądował na jego ramieniu, Toros zamarł w bezruchu nie wiedząc co się dzieje. Kruk otworzył dziób, a z niego wydobył się delikatny szept.

– Nie denerwuj się, to Ja. – To była Halea.

– Hahaha, stałeś się zaklinaczem zwierząt? – Rez zawył ze śmiechu nie podejrzewając niczego.

– Za 5 sekund uderz w niego wszystkim co masz. – Szeptała mu do ucha – Jeśli nie dasz z siebie wszystkiego ona umrze, rozumiesz? Nie będzie się spodziewał, że zaatakujesz poświęcając Matylde. Uderz wszystkim.

Kruk odleciał, a Toros zamknął oczy i zebrał w sobie całą moc jaką miał. Wszelka złość, niepewność i lęk zniknęły. Był tylko on i cel który chciał osiągnąć. Śmiech Reza wybrzmiewał w jego uszach, ale gdy doliczył do pięciu przestał go słyszeć. Otworzył oczy, a jego dłoń ze sztyletem płynnie zatoczyła półkole w stronę Reza. Powietrze zadrgało, a wyschnięta ziemia zaczęła pękać. Wielka fala uderzeniowa momentalnie ruszyła w stronę Reza, Toros dostrzegł jak dosłownie sekundę wcześniej wielki ptak przelatuje za jego plecami i podrywa Matyldę w powietrze. Rez gdy uświadomił sobie co się dzieje przestał się uśmiechać i utworzył tarczę przed sobą. Moc Torosa uderzyła prosto w niego kompletnie niszcząc urwisko na którym stał, porywając również jego. Ostatnie co zobaczył to jak Rez znika za przepaścią, a krew tryska z jego licznych ran.

IX

Toros stał w szoku widząc jak część urwiska nagle zniknęła na jego oczach. Jednak z zamyślenia wyrwała go Halea. Wielki ptak wylądował tuż za nim i położył na ziemi Matyldę, która się ocknęła i zaczynała podnosić z ziemi.

– Czegoś takiego się nie spodziewałam. Dobrze się spisałeś Toros.

– Dzięki, sam jestem pod wrażeniem.

– Uratowałeś mnie? – Matylda podniosła się z ziemi i spojrzała na niego. – Dlaczego? Mogłeś zginąć.

– Nie mogłem pozwolić by coś ci się stało. Po prostu. – Powiedział niepewnie.

– Ale nawet mnie nie znasz.

– Tak, ale czułem, że… – Zaczął się jąkać zaczerwieniony. Wtedy Matylda podeszła do niego i bez słów położyła mu dłonie na policzkach i czule pocałowała. Toros odwzajemnił pocałunek zapominając o całym świecie.

– Musimy ruszać gołąbeczki, naprawdę nie mamy na to czasu. – Oderwał się od Matyldy i spojrzał na kobietę. Halea patrzyła na niego przez zwężone oczy, jednak uśmiechała się.

– Obóz! Musimy ich ostrzec, jeżeli ich znajdą.

– Wiem, wszyscy już się wynoszą. Na razie musimy martwić się o siebie. Halea położyła jedną dłoń na ramieniu Matyldy a drugą na ramieniu Torosa. Poczuł gwałtowne uniesienie i zniknął z urwiska. Nowy rozdział w jego życiu właśnie się rozpoczynał.

 

Koniec

Komentarze

Ciekawe. Może należałoby rozwinąć. Sprawia wrażenie fragmentu czegoś większego.

@Koala75, Hej dzięki za opinię! Tak, jest to część znaczenie większego projektu, który staram sie powoli wdrażać w życie. Kiedyś mam nadzieję ukaże sie moja książka w tym moim “uniwersum”. :D A samo opowiadanie jeszcze rozwinę, oryginalnie miało 49 tysięcy znaków, jednak do wersji konkursowej skróciłem je do 30 tysięcy. Jednak gdy je dokończę to na pewno będzie dłuższe i pełniejsze. ;) 

Przyjemne słońce wychodziło zza drzew w oddali i padało na pionową skalną ścianę górującą nad lasem. Była ona doskonałym miejscem do obserwacji wszystkiego co działo się w lesie. Miała kilkanaście metrów wysokości i była częścią urwiska. Przy samej ścianie rosła jedynie wysoka trawa, a drzewa oddalone były o kilka metrów od jej linii. Właśnie na jednej z takich półek skalnych, spał młody mężczyzna. Siedział on oparty o zimną ścianę, głowę miał schowaną w grubym kapturze od polaru

 

Zazwyczaj byłoza i miałoza mnie nie rusza, ale należy pamiętać, że duże nagromadzenie tych słów już w pierwszym akapicie może skutecznie odstraszyć czytelników. Tekst staje się wtedy suchy, staraj się używać bardziej dynamicznych czasowników.

 

Ciepłe promienie słońca zaczynały powoli ogrzewać jego ciało, zaczął się wiercić i ruszać niespokojnie głową, aż w pewnym momencie mruknął przeciągle i uniósł dłoń by zsunąć kaptur z głowy. Gdy tylko ciepły materiał odsłonił lekko przymrużone oczy, intensywne promienie słoneczne uderzyły go.

Zamiast czasowników typu “zaczął ogrzewać”, “zaczął wiercić się”, “zaczął się ruszać”, nie lepiej mówić wprost, co zrobił? Można zmienić na:

“Ciepłe promienie słońca powoli ogrzewały jego ciało. Wiercił się i ruszał niespokojnie głową, aż w pewnym momencie… itd.” Czytelnik zazwyczaj domyśli się z kontekstu, o co chodzi.

 

-To już ranek? – Uniósł dłonie do zamkniętych oczu i lekko je przetarł, po czym ponownie otworzył i spojrzał przed siebie na wschodzące słońce.

Po półpauzie w dialogu należy wstawić spację. Poza tym znowu wspominasz o słońcu, które wschodzi i naprawdę, nie jest to dla nikogo interesujące. No chyba, że słońce będzie głównym bohaterem opowiadania.

 

Chłopak już zbierał się by wstać, gdy jego oczy zatrzymały się na jakimś punkcie w lesie. Pomiędzy drzewami pojawiła się młoda dziewczyna o długich brązowych włosach ubrana w gruby, wełniany, jasny sweter oraz fioletową spódnicę zakrywającą kolana. Na stopach miała założone zielone gumowce, a w lewej dłoni trzymała niewielki drewniany koszyk. W końcu podeszła do linii drzew, a jej wzrok powędrował ku górze, chcąc zobaczyć w pełnej okazałości urwisko pod którym stała. Początkowo nie zauważyła mężczyzny, który ją obserwował, jednak po chwili ich wzrok się spotkał. On mocno speszony, uśmiechał się delikatnie wystawiając na zewnątrz długie, lekko krzywe zęby. Ona początkowo wyraźnie zaskoczona spotkaniem, również się uśmiechnęła.

Pogrubiony przeze mnie opis jest nudny, najeżony przymiotnikami, statyczny i w ogóle be. Zwrot “Na stopach miała założone zielone gumowce” brzmi źle. Jeśli opisujesz wygląd postaci, zwracaj uwagi tylko na istotne cechy. Na coś, co wyróżnia tę postać spośród innych postaci. Nie przedstawiaj nikogo od stóp do głów, jeśli nie ma to uzasadnienia w fabule. Przedstawiaj bohaterów “w locie”, tak aby czytelnik budował w swojej wyobraźni obraz postaci, śledząc jej losy.

Obudził go ból głowy. Otworzył oczy i zobaczył, że znajduje się w namiocie. Miejsce pulsującego bólu na głowie było zawinięte w bandaż, kiedy go dotknął momentalnie tego pożałował, gdyż ból się zwiększył.

Powtórzenie.

– Jesteś w naszym obozie, a to kim jesteśmy raczej powinno Ci przyjść już na myśl.

Po co “ci” z dużej litery?

 

Jego namiot był jednym z wielu, a wokól nich chodziło wiele uśmiechniętych osób. Toros stał tak przed namiotem w lekki szoku, aż w końcu w tłumie wielu osób przed jednym z pozostałych namiotów ujrzał znajomą twarz.

Powtórzenie

 

Toros nie odpowiedział więc Halea kontynuowała. 

Przed więc stawiamy przecinek. W ogóle brakuje tu tylu przecinków, że straciłem rachubę przy dziesiątym. Nie będę wszystkich tu wypisywał. Przeczytaj swój tekst jeszcze raz i pobaw się w łowcę zaginionych przecinków :D

 

Toros był w szoku. To ta historia o której czytał w gazecie tygodnie temu, w pełni prawdziwa. Nie był w stanie niczego powiedzieć, w ustach zaschło mu kompletnie.

W gazecie?! W jakich czasach się to dzieje? 

 

Po przejściu obrócił się jednak nie zobaczył już obozu w którym żył przez ostatnie dwa tygodnie.

W tym zdaniu wstaw przecinki przed “jednak” i przed “w którym”, bo po pierwszy przeczytaniu mocno się na tym potknąłem.

 

Odwrócił się i chciał ruszyć do przodu, jednak usłyszał krzyk swojego przyjaciela. Odwrócił się, jednak wtedy było już a późno. Sewi był już przy nim, a wyciągnięty sztylet w jego dłoni zbliżał się do jego szyi. Toros zrobił unik, jednak nie udało mu się wyjść bez szwanku

Za dużo tego jednak.

 

Sewi się zawahał i odpuścił raniąc go przypadkiem w brew.

?

 

Ogólnie wykonanie jest słabe. Historia nieszczególnie mnie porwała, jest motyw księżniczki, choć mam wrażenie, że ratowanie jej nie jest tu tematem, a dodatkiem do wydarzeń. Całość wygląda jak mała część czegoś większego, ale jeśli ktoś chciałby zareklamować tym fragmentem powieść, raczej nie odniesie sukcesu.

Ogólnie fantasy jest trudniejszym gatunkiem, niż mogłoby się wydawać. Nie poddawaj się, ćwicz i dużo czytaj, a na pewno będzie lepiej. :)

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Zazwyczaj byłoza i miałoza mnie nie rusza, ale należy pamiętać, że duże nagromadzenie tych słów już w pierwszym akapicie może skutecznie odstraszyć czytelników. Tekst staje się wtedy suchy, staraj się używać bardziej dynamicznych czasowników.

“Byłoza” jak to ująłeś była zawsze moim problemem, muszę zwracać na to znacznie większą uwagę.indecision

Zamiast czasowników typu “zaczął ogrzewać”, “zaczął wiercić się”, “zaczął się ruszać”, nie lepiej mówić wprost, co zrobił? Można zmienić na:

“Ciepłe promienie słońca powoli ogrzewały jego ciało. Wiercił się i ruszał niespokojnie głową, aż w pewnym momencie… itd.” Czytelnik zazwyczaj domyśli się z kontekstu, o co chodzi.

Faktycznie, teraz to widzę i nie wygląda to ciekawie. ..

Po półpauzie w dialogu należy wstawić spację. Poza tym znowu wspominasz o słońcu, które wschodzi i naprawdę, nie jest to dla nikogo interesujące. No chyba, że słońce będzie głównym bohaterem opowiadania.

Hmm, wydaje mi się, że takie właśnie przydługawe i szczegółowe opisy pozwalają przybliżyć czytelnikowi świat i nieco się w niego zanurzyć. Choć faktycznie o tym słońcu można by sobie darować. 

 

Pogrubiony przeze mnie opis jest nudny, najeżony przymiotnikami, statyczny i w ogóle be. Zwrot “Na stopach miała założone zielone gumowce” brzmi źle. Jeśli opisujesz wygląd postaci, zwracaj uwagi tylko na istotne cechy. Na coś, co wyróżnia tę postać spośród innych postaci. Nie przedstawiaj nikogo od stóp do głów, jeśli nie ma to uzasadnienia w fabule. Przedstawiaj bohaterów “w locie”, tak aby czytelnik budował w swojej wyobraźni obraz postaci, śledząc jej losy.

Tutaj też nie jestem do końca przekonany, bo czy faktycznie opis Matyldy jest tak rozwinięty, że aż boli? Bo to w sumie 2 zdania tylko, rozumiałbym jakbym skupiał się na uzębieniu czy krzywych łokciach, to wtedy. xD A co do gumowców to mają one odniesienie chwile potem, jak Matylda nimi szura, a Toros zgaduje, że zbierała grzyby. :P Więc wydaję, mi się, że to całkiem istotne. 

 

Co do przecinków i powtórzeń, to zdecydowanie moje “pięty Achillesa”, a jak jeszcze na powtórzenia zwracam uwagę i poprawiam (te co zaznaczyłeś mi umknęły niestety), tak przecinki to masakra. Zapominam, ale przy następnym na pewno zwrócę na nie większą uwagę. 

W gazecie?! W jakich czasach się to dzieje? 

Na pewno nie czasy współczesne. :P Zabrakło mi znaków by to wyjaśnić, ale generalnie cała fabuła dzieje się jakby w alternatywnej rzeczywistości, gdzie historia potoczyła się nieco inaczej. Przekładająco to na nasze lata byłby to około 1920 rok, a cała ta opowieść jest prologiem do głównych wydarzeń rozgrywających się w okolicach 2000 roku. 

Sewi się zawahał i odpuścił raniąc go przypadkiem w brew.

?

Tu chodzi o to, że jak Toros się uchylał upadając na ziemię, to jego szyja była odsłonięta i Sewi mógł bez problemu go wykończyć, a jednak ten sie zawahał i sztylet poszedł wzdłuż jego twarzy zahaczając o brew. Może przekombinowane i źle wyjaśnione. :|

Ogólnie wykonanie jest słabe. Historia nieszczególnie mnie porwała, jest motyw księżniczki, choć mam wrażenie, że ratowanie jej nie jest tu tematem, a dodatkiem do wydarzeń. Całość wygląda jak mała część czegoś większego, ale jeśli ktoś chciałby zareklamować tym fragmentem powieść, raczej nie odniesie sukcesu.

Ogólnie fantasy jest trudniejszym gatunkiem, niż mogłoby się wydawać. Nie poddawaj się, ćwicz i dużo czytaj, a na pewno będzie lepiej. :)

 

Dzięki za opinię! Serio bardzo doceniam i na pewno wyciągnę wnioski. :D Motyw księżniczki jest dodatkiem, nie ukrywam tego, po prostu to był jedyny motyw w jakim mogłem go umiejscowić w swojej “Wizji”. Jest to tylko część tego co napisałem, a chce jeszcze rozwinąć tę historię i myślę, że pełne opowiadanie o Torosie osiągnęłoby spokojnie 3-krotność tego co jest tutaj. Może wtedy historia byłaby bardziej pasjonująca, bo niestety brakuje w niej kilku ważnych wydarzeń. :P Jeżeli ktoś będzie zainteresowany to z przyjemnością ją jeszcze dodam na forum (oczywiście uwzględniając poprawki!).

Jeszcze raz dzięki za opinię, bardzo szanuje konstruktywną krytykę i wyciągnę wnioski. ;) Pozdr!

Przekładająco to na nasze lata byłby to około 1920 rok, a cała ta opowieść jest prologiem do głównych wydarzeń rozgrywających się w okolicach 2000 roku.

I miecze?!

 

Pogubiłam się w tej historii. Nie mam pojęcia, gdzie się znalazłam, kim jest Wybawiciel (przed kim lub czym i kogo chce wybawiń) i nie wiem, kim są ludzie z organizacji Miecz. Nie wiem, o co toczy się konflikt i jak do niego doszło.

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Przebrnęłam przez połowę opowiadania i choć widać tu zalążek pomysłu, przerwałam czytanie, albowiem przez ten czas nie wydarzyło się nic, co zachęciłoby mnie do dokończenia lektury. Nie ukrywam też, że na taką decyzję miało wpływ bardzo złe wykonanie – fatalnie czyta się tekst, w którym jest mnóstwo błędów, usterek, powtórzeń, literówek, nie najlepiej złożonych zdań, że o źle zapisanych dialogach i kompletnie zlekceważonej interpunkcji nie wspomnę.

Gylo24, masz przed sobą mnóstwo pracy, ale kiedy przypomnisz sobie zasady rządzące językiem polskim, Twoja twórczość z pewnością wiele zyska.

 

głowę miał scho­wa­ną w gru­bym kap­tu­rze od po­la­ru. → …głowę miał scho­wa­ną w gru­bym kap­tu­rze po­la­ru.

 

-To już ranek? → Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

w lewej dłoni trzy­ma­ła nie­wiel­ki drew­nia­ny ko­szyk. → Nie bardzo umiem wyobrazić sobie drewniany koszyk. Czy tu aby nie miało być: …w lewej dłoni trzy­ma­ła nie­wiel­ki wiklinowy ko­szyk.

 

– Nie za wy­god­nie Ci tam?– Nie za wy­god­nie ci tam?

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.

 

– Eeee nie, zna­czy… – Od­chrząk­nął lekko się wa­ha­jąc. → – Eeee nie, zna­czy… – od­chrząk­nął, lekko się wa­ha­jąc.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

Dziew­czy­na za­chi­cho­ta­ła, unio­sła lekko ko­szyk do góry… → Masło maślane – czy mogła unieść koszyk do dołu?

Wystarczy: Dziew­czy­na za­chi­cho­ta­ła, unio­sła lekko ko­szyk

 

Na końcu za­szu­ra­ła swo­imi gu­mow­ca­mi w tra­wie… → Zbędny zaimek – czy szurałaby cudzymi gumowcami?

 

– Teo­dor. – Jed­nak wszy­scy mówią na mnie Toros. → – Teo­dor, jed­nak wszy­scy mówią na mnie Toros.

Unikaj dodatkowych półpauza w dialogach, bo sprawiają, że zapis staje się nieczytelny.

 

– Tylko żar­tu­je, z pew­no­ścią widok jest cu­dow­ny. → Literówka.

 

Przez skałę nie czu­łem już mo­je­go sie­dze­nia.Przez skałę nie czu­łem już sie­dze­nia.

 

nie po­pa­daj w pa­ra­no­je Rez. → …nie po­pa­daj w pa­ra­no­ję, Rez.

 

– Wy już wszy­scy po­pa­da­cie w pa­ra­no­je. → Literówka.

 

Spoj­rzał na Rez’a który w tym mo­men­cie sie­dząc na półce za­czął roz­pły­wać się w po­wie­trzu two­rząc per­fek­cyj­ny ka­mu­flaż. → Spoj­rzał na Reza, który w tym mo­men­cie, sie­dząc na półce, za­czął roz­pły­wać się w po­wie­trzu, two­rząc per­fek­cyj­ny ka­mu­flaż.

 

Otwo­rzył oczy i zo­ba­czył przed sobą miej­sce które było jego domem. Była to duża ja­ski­nia z wy­so­kim su­fi­tem spod któ­re­go ka­pa­ły nie­wiel­kie kro­ple wody i zwi­sa­ły sta­lak­ty­ty. Po lewej stro­nie uło­żo­ne było obok sie­bie kilka łóżek. Kilka me­trów od wej­ścia przy któ­rym stał, znaj­do­wał się długi drew­nia­ny stół przy któ­rym kilka osób to­czy­ło roz­mo­wę po­wo­li prze­mie­nia­ją­cą się w kłót­nie. → Powtórzenia, w tym któroza i byłoza, a nawet kilkoza. Literówka.

Zwisające stalaktyty to masło maślane – stalaktyty zwisają z definicji.

Jaskinie nie mają sufitu, jaskinie mają strop.

Proponuję: Otwo­rzył oczy i zo­ba­czył miej­sce, które było jego domem – dużą ja­ski­nię z wy­so­kim stropem pełnym stalaktytów. Po lewej stro­nie ustawiono w rzędzie kilka łóżek. Nieco dalej od wej­ścia znaj­do­wał się długi drew­nia­ny stół. Siedzące przy nim osoby toczyły roz­mo­wę, po­wo­li prze­mie­nia­ją­cą się w kłót­nię.

 

Młody chło­pak o krót­kich ciem­nych wło­sach… → Masło maślane – chłopak jest młody z definicji.

 

– Nie po­trze­bu­jesz swo­je­go mie­cza? → Zbędny zaimek.

 

– Wierz mi chło­pa­ku, nie po­trze­bu­je mie­cza… → Literówka.

 

Chło­pak do­brze wal­czył i robił duże po­stę­py, jed­nak zbyt duża pew­ność sie­bie i za­chłan­ność chło­pa­ka… → Powtórzenia.

 

ukry­wa­jąc swoją twarz. → Zbędny zaimek.

 

to te sprzed 3 mie­się­cy… → …to te sprzed trzech mie­się­cy

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

„Śmierć 40 osób w Ald­sarch. Wy­ba­wi­ciel roz­sze­rza śmier­tel­ne żniwo”Albo: „Śmierć 40 osób w Ald­sarch. Wy­ba­wi­ciel roz­sze­rza śmier­tel­ne żniwo”. Albo: Śmierć 40 osób w Ald­sarch. Wy­ba­wi­ciel roz­sze­rza śmier­tel­ne żniwo.

Cytując, nie używamy cudzysłowu i kursywy. Należy wybrać jeden z wariantów.

 

Ko­bie­ta skrę­ci­ła, a gdy do­tarł do za­krę­tu… → Nie brzmi to najlepiej.

 

jak wcho­dzi do jed­ne­go z barów, po­sta­no­wił wejść za nią. Jego oczom uka­zał się pusty bar… → Jak wyżej.

 

Po­czuł zimną stal tuż przy swoim gar­dle… → Zbędny zaimek.

 

Miej­sce pul­su­ją­ce­go bólu na gło­wie było za­wi­nię­te w ban­daż… → Miej­sce pul­su­ją­ce­go bólu na gło­wie było o­wi­nię­te bandażem

 

nie chcia­łam zro­bić ci krzyw­dy.– Jej mina… → Brak spacji po kropce.

 

Jeśli tak to dla­cze­go wciąż żyje? → Literówka.

 

– Nie chce z wami roz­ma­wiać. → Literówka.

 

gdy­byś przez ranę na gło­wie… → …gdy­byś przez ranę na gło­wie

 

Po­czuł, że le­piej od­pu­ścić. Jed­nak po­czuł rów­nież… → Czy to celowe powtórzenie?

 

Jego na­miot był jed­nym z wielu, a wokól nich cho­dzi­ło wiele uśmiech­nię­tych osób. Toros stał tak przed na­mio­tem w lekki szoku, aż w końcu w tłu­mie wielu osób przed jed­nym z po­zo­sta­łych na­mio­tów… → Powtórzenia. Literówka.

 

Była to Ma­tyl­da sie­dzą­ca na traw­ni­ku… → Czy tam na pewno były trawniki, czy może: Była to Ma­tyl­da sie­dzą­ca na traw­ie

 

Choć ze mną, mu­sisz być głod­ny. → Chodź ze mną, mu­sisz być głod­ny.

 

po­szedł za ko­bie­tą w stro­nę ogni­ska. Ko­bie­ta po­de­szła do ludzi przy ogni­sku… → Powtórzenia.

 

usiadł przy cie­płym ogni­sku… → Zbędne dopowiedzenie – czy bywają chłodne ogniska?

 

uśmiech­nę­ła się do niego nie­zwy­kle szczo­drze… → Na czym polega szczodrość uśmiechu?

 

Ana­li­zu­je.Wes­tchnąłCzego ode mnie chcesz?Ana­li­zu­jęwes­tchnąłczego ode mnie chcesz?

 

to chce żebyś nas po­znał… → Literówka.

 

Sie­ro­ta, która za­czy­na­ła jako zwy­kły zło­dzie­ja­szek. → Sie­ro­ta, który za­czy­na­ł jako zwy­kły zło­dzie­ja­szek.

 

W wieku 10 lat za­czą­łeś wła­dać mocą→ W wieku dziesięciu lat za­czą­łeś wła­dać mocą

 

pa­trzył się je­dy­nie za­my­ślo­ny w ogień. → …pa­trzył je­dy­nie za­my­ślo­ny w ogień.

 

Teraz ofe­ru­je ci szan­sę… → Literówka.

 

a on jest Bo­giem ca­łe­go tego za­mę­tu. → …a on jest bo­giem ca­łe­go tego za­mę­tu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Irka_Luz, No historia jest znacznie bardziej skomplikowana niż to co tu przedstawiłem. Opowiadanie, które chciałbym napisać byłoby bardziej rozbudowane i przez to bardziej zrozumiałe. A przynajmniej mam taką nadzieję. indecision

 

I miecze?!

Owszem, ale na to niestety też nie było czasu by dogłębnie wyjaśnić. 

 

@regulatorzy, Dzięki za przeczytanie tej połowy! :D Jak również dzięki za poprawki i podpowiedzi, z których z chęcią skorzystam. 

Generalnie wasze komentarze komentarze pokazały mi jak dużo pracy przede mną. Zarówno w historii jak i stylistycznie. Wrzucając tu tekst wiedziałem, że bardzo dużo mu brakuje by być ładnym i zgrabnym, ale że aż tyle to się nie spodziewałem. ^^ Jednakże ja się rzadko poddaje i wszystkie komentarze biorę na klatę i w najbliższych miesiącach będę przygotowywał nową wersje przygody Torosa, oczywiście uwzględniając wasze porady. Serio dzięki za to i doceniam mocno. Jak ktoś będzie zainteresowany oceną kolejnej wersji to byłoby super! :D Pozdrawiam i miłego wieczoru! 

Bardzo proszę, Gylo24. Miło mi, że uznałeś uwagi za przydatne.

Budujące jest Twoje wyznanie , że nie masz zamiaru się poddawać i deklarujesz chęć doskonalenia umiejętności, bo to daje nadzieję, że przyszłe opowiadania będą ciekawsze i lepiej napisane.

Powodzenia! :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć,

Komentarz ten został napisany jeszcze przed wstawieniem komentarza z jurorskim obrazkiem, zatem do tego momentu w tekście mogły zajść zmiany, których już nie śledziłem.

Są w tym opku rzeczy, które mogę zainteresować, jest kilka może nie oryginalnych, ale ciekawych rozwiązań, jednak całość ginie pod płaszczem wykonania. Będzie trochę pracy przed Tobą.

Świat i ogólnie cała otoczka to na pewno część czegoś większego, nie objętego tym opkiem. Masz dwie strony konfliktu, jest jakiś system magiczny, i to jest całkiem spoko. Dostałem chyba wystarczająco dużo informacji, żeby to pojąć, a do tego miałem poczucie, że świat jest szeroki, a nie hermetycznie zamknięty na kilkunastu stronach tekstu. Bohaterowie mniej mnie przekonują, nie zżyłem się z nimi, nie uwierzyłem też w relację pomiędzy Torosem, a Matyldą, bo to taka miłość od pierwszego wejrzenia, raczej w klimatach Harlequina. Nie dałeś przestrzeni na jej rozwój. Sama Halea też wydała mi się podejrzana. W jednej rozmowie pokazuje, jacy ludzie Miecza są dobrzy, ale gdy tylko Toros mówi „Miecz jest…”, to ona warczy. Kiepski z niej dyplomata. Sewi wypadł w tym wszystkim chyba najlepiej, choć sama scena walki też mnie nie przekonała – za mało było tam konfliktu, na początku niemal spijali sobie z dziubków, by chwilę później na siebie skakać – nie chwyciłem tego momentu, gdy się poróżnili i nie rozumiałem, dlaczego od razu Sewi nie był podejrzyliwy.

Fabuła nie porywa, bo też opiera się na uproszczeniach, a do tego mam wrażenie, że jest rozwleczona. Gdybyś zaczął ucinać niepotrzebne fragmenty, myślę że zszedłbyś o jakieś 5k znaków bez uszczerbku w fabule, za to z korzyścią dla dynamiki. Na korzyść na pewno działa fakt, że bohater się zmienia, ale sam proces przemiany był dla mnie zbyt uproszczony, ot zwykłe pstryknięcie palcami. No i sam ratunek trąci nieco Deus Ex Machina.

Temat konkursowy został uwzględniony, choć jest raczej na doczepkę. Główną osią fabuły jest jednak przemiana Torosa, a Matyldę udało Ci się wsadzić w tarapaty tak przy okazji. Po prostu nagle okazuje się, że ją uwięzili, a na koniec trzeba ją uratować, bo Toros się w niej buja. Także zaliczone, ale bez szału.

Na koniec, co już wspomniałem we wstępie, wykonanie. Ono niestety leży, począwszy od literówek, poprzez źle odmienione słowa, powtórzenia, rymy, kiepską składnię, zły zapis dialogów, nadmiar zaimków, aż po „miałkozę” i „byłozę”. Do tego liczebniki powinny być zapisane słownie, także jak widać jest nad czym pracować, ale to nie mission immposible. Warto pomyśleć o becie, albo ze skruchą przyjmować łapanki pod tekstami (jeśli się pojawiają) i nie powtarzać tych błędów.

Opko nie porwało, ale to nie znaczy, że nie ma w nim czegoś dobrego. Świat jest ciekawy, teraz trzeba wyszlifować szkiełko, przez które nam go pokażesz. Ciężka praca przed Tobą, zatem życzę powodzenia!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć, Gylo24! Bardzo Ci dziękuję za udział w konkursie.

 

Zaczynasz od tajemniczego spotkania, które z pozoru jest zwyczajne, ale jednak daje się wyczuć, że coś jest na rzeczy. To moim zdaniem jest bardzo udany zabieg. Opis pobytu Torosa w obozie członków Miecza jest niestety mało zajmujący, sytuacja, w której jeden z bohaterów wyjaśnia drugiemu swoje motywy, nigdy nie wypada dobrze. Zabrakło pokazania czynników, które zmieniły poglądy Torosa, opowieść starca o zabitej rodzinie jest niestety oklepanym motywem, a uczucie do Matyldy jest oparte o ślepe zauroczenie, co nie wypada dobrze. Wydaje mi się, że nie położyłeś wystarczającego nacisku na interakcje bohatera z członkami Miecza. Za słabo zostały zarysowane poglądy obydwu ścierających się grup.

Kreacja głównego bohatera jest nieco niedopracowana, bo czytelnik dostaje tylko wzmianki o jego przeszłości, a sam charakter postaci nie wybrzmiewa w jego zachowaniu. To taki typowy wybraniec, który po prostu jest wyjątkowy, a taki motyw w fantastyce nie wzbudza już zbyt dużego zainteresowania.

Temat konkursowy zamyka się właściwie w jednej scenie ratowania Matyldy, co idzie wyjątkowo łatwo, więc nie jest satysfakcjonujące.

Pod względem technicznym niestety jest kiepsko – dialogi często są źle zapisane, jest dużo powtórzeń i literówek, interpunkcja została zdecydowanie zaniedbana.

 

Wyróżnienie Alicelli

Podobał mi się przekaz tej historii i że właściwie była to opowieść o dylematach jednostki uwikłanej w konflikt.

 Niestety, nie porwało. Historia taka sobie, brakuje czegoś, co przykułoby moją uwagę, bohaterowie do bólu płascy, a motyw konkursowy potraktowany po macoszemu – tak, jakby został wstawiony tylko dlatego, że musiał być. Dodatkowo przyćmiłeś wszystkie potencjalnie pozytywne aspekty tekstu wykonaniem, co do którego mam złą i dobrą wiadomość. Zła jest taka, że jest źle (każda odmiana -łozy, powtórzenia, niedbały zapis dialogów, słaba interpunkcja), a dobra – przy odrobinie dobrych chęci może być o wiele lepiej ;)

Życzę powodzenia w pracy nad przyszłymi tekstami i dziękuję za udział w konkursie!

 

Witamy świeżynkę i rozpoczynamy masakrę. Nie bój się. To nie będzie bolało trochę :)

 Spotkanie zmieniające los

Tytuł. Co on znaczy? Po polsku napisalibyśmy raczej "odmieniające", a lepiej "spotkanie, które odmieniło los" (czyj?), ale w sumie nie bardzo widzę sens tej frazy. Zobaczymy, co będzie dalej.

 Przyjemne słońce wychodziło zza drzew w oddali i padało na pionową skalną ścianę górującą nad lasem.

Zaraz, zaraz. Używasz słowa "słońce" jednocześnie w dwóch sensach: ciała widocznego na niebie (wychodziło [?] zza drzew) i promieniowania wysyłanego przez to ciało (przyjemne, padało na ścianę). To się fachowo nazywa ekwiwokacją i nie można tak robić. No, bo wyobraź sobie, że ta kulka z nieba trafia w ścianę (i zapewne się na niej rozbryzguje jak pomarańczka). Uporządkuj ten obraz.

 Była ona doskonałym miejscem do obserwacji wszystkiego co działo się w lesie.

Wszystkiego, co się działo w lesie. Powtarzasz "las" (był zdanie wcześniej). I – czy ktoś obserwuje, siedząc na tej ścianie? Jest muchą?

 Miała kilkanaście metrów wysokości i była częścią urwiska.

Ściana skalna – to właśnie urwisko. Nie podawaj jej wysokości – spokojnie wystarczy, że górowała nad lasem. Czytelnik ma wyobraźnię.

 Przy samej ścianie rosła jedynie wysoka trawa, a drzewa oddalone były o kilka metrów od jej linii.

OK, i co z tego?

 Właśnie na jednej z takich półek skalnych, spał młody mężczyzna.

Jakich półek? Nic nie wspomniałeś o żadnych półkach. Przecinek błędny – oddzielona część zdania nie jest samodzielna.

 Siedział on oparty

"On" zbędny, wiemy, kto.

 Ciepłe promienie słońca zaczynały powoli ogrzewać jego ciało, zaczął się wiercić i ruszać niespokojnie głową, aż w pewnym momencie mruknął przeciągle i uniósł dłoń by zsunąć kaptur z głowy.

Mało stylistyczne zdanie. Poza tym, że Twój bohater zapewne jest jaszczurką (skoro potrzebuje słońca, żeby go ogrzało), łączysz różne wrażenia w jeden, dość niespójny obraz. Trudno mi to poprawić. Na pewno bym podzieliła na dwa, może trzy.

 Gdy tylko ciepły materiał odsłonił lekko przymrużone oczy, intensywne promienie słoneczne uderzyły go.

Kogo? Materiał? I jak to się ma do poprzedniego zdania? Przed chwilą ciepełko mile grzało i łagodnie budziło, teraz nagle uderza?

 Uniósł dłonie do zamkniętych oczu i lekko je przetarł

Nie mógł, jak wszyscy, podnieść rąk? I nie rozbijaj każdej czynności na wszystkie części składowe – tak tylko znudzisz czytelnika. Ponadto – przed chwilą chłopak miał oczy tylko przymrużone. I z takimi, zapewne, spał. Hmm.

 spojrzał przed siebie na wschodzące słońce

Nierozsądnie.

 Chłopak już zbierał się by wstać, gdy jego oczy zatrzymały się na jakimś punkcie w lesie.

Chłopak już się zbierał, by wstać. Oczy, jak mniemam, olśnione patrzeniem w słońce? (Każdy kiedyś to zrobił, nawet przypadkiem). "Jakiś punkt" to nic konkretnego. Czy Ty, Autorze, zwracasz uwagę na "punkty", czy może jednak na ruch, kolor albo po prostu rzeczy?

 Pomiędzy drzewami pojawiła się młoda dziewczyna

No, właśnie. I pojawienia się dziewczyny nie zapowiada aby ruch?

 dziewczyna o długich brązowych włosach ubrana w gruby, wełniany, jasny sweter oraz fioletową spódnicę zakrywającą kolana. Na stopach miała założone zielone gumowce, a w lewej dłoni trzymała niewielki drewniany koszyk.

… dziewczyna o długich brązowych włosach, ubrana w gruby, wełniany, jasny sweter oraz fioletową spódnicę zakrywającą kolana. Na nogach miała zielone gumowce, a w lewej ręce trzymała niewielki koszyk. Koszyki są z wikliny. To drewno, owszem, ale nie trzeba tego tłumaczyć, bo wiemy. Zasadniczo nie potrzebujesz też detalicznego opisu stroju panny. W dziewięciu przypadkach na dziesięć.

 W końcu podeszła do linii drzew

W końcu, dobrze. A co robiła przedtem?

 jej wzrok powędrował ku górze, chcąc zobaczyć w pełnej okazałości urwisko pod którym stała

Primo – wzrok nie jest autonomiczny i sam niczego nie chce. Secundo: urwisko, pod którym stała. I tertio – w taki sposób urwisk się nie ogląda. Nie widać.

 Początkowo nie zauważyła mężczyzny, który ją obserwował, jednak po chwili ich wzrok się spotkał.

Ich spojrzenia się spotkały. Nie mają przecież wspólnego wzroku.

On mocno speszony, uśmiechał się delikatnie wystawiając na zewnątrz długie, lekko krzywe zęby.

Wtrącenie: On, mocno speszony, uśmiechał się łagodnie, szczerząc długie, lekko krzywe zęby. Święty Hieronimie, on naprawdę jest jakimś reptilianinem? Bo nawet po moich poprawkach wygląda jak wampir. I czym jest speszony?

 Ona początkowo wyraźnie zaskoczona spotkaniem, również się uśmiechnęła.

Znów wtrącenie: Ona, początkowo wyraźnie zaskoczona spotkaniem, również się uśmiechnęła.

 – Nie za wygodnie Ci tam?

Zaimki piszemy zawsze małą literą, z wyjątkiem: a) zwrotów do adresata w listach (i na forach) i b) zwrotów do Boga. I początku zdania, oczywiście.

 – Eeee nie, znaczy…

– Eeee, nie, znaczy…

Odchrząknął lekko się wahając.

Odchrząknął, lekko się wahając. Ale lepiej po prostu: Odchrząknął. Wahanie dostatecznie widać po wielokropku.

 uniosła lekko koszyk do góry, uniosła również prawą dłoń, w której miała niewielki nożyk

Bardzo niezręczne. Może: podniosła koszyk. Podniosła też prawą rękę, demonstrując nożyk. Hmm. Nie, chyba też nie.

 Na końcu zaszurała swoimi gumowcami w trawie i spojrzała na rozmówcę pytającym wzrokiem.

"Swoimi" zbędne. I jak zaszurać w trawie? A na rozmówcę spojrzała pytająco. Powtarzasz ten "wzrok" doprawdy zbyt często.

 – Nie przejmuj się – Ton jej głosu był miły i czarujący.

– Nie przejmuj się. – Ton jej głosu… Patrz tutaj: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/ Ton nie może być miły. Ani czarujący. Wycięłabym to didascalium.

 Chłopak zeskoczył z półki skalnej

Fajnie, tylko na jakiej wysokości była w końcu ta półka? Konsultacji geologicznej nie mogę Ci udzielić, ale coś mi tu nie gra.

 – Teodor. – Jednak wszyscy mówią na mnie Toros.  

Nienaturalna wypowiedź (jednak? Kto tak mówi?), ale największym błędem jest tu drugi myślnik. Przecież drugie zdanie to dalszy ciąg wypowiedzi, skoro Matylda je usłyszała. To po co je z niej wyłączasz?

 – A więc zbierasz grzyby tak?

– A więc zbierasz grzyby, tak? Czy ten dialog dokądś prowadzi? Bo na razie mamy takie ot, krążenie w kółko.

 Zapytał spoglądając w jej piękne, piwne oczy.

Zapytał, spoglądając jej w piękne, piwne oczy. Hmm. Mało to naturalne.

 Również bałem się, że się otruje i umrę.

"Również" jest tu bardzo nienaturalne. Nikt tak nie mówi.

 Pamiętam jak bywałam

Pamiętam, jak bywałam. Hmm. "Bywałam"?

 mama podkładała zebrane przez nią grzyby

Zebrane przez siebie.

 Niestety fakt, że znajdowałam jedynie podcięte sztuki nie dał mi wtedy do myślenia.

Nienaturalna wypowiedź, brak przecinków: Niestety, fakt, że znajdowałam jedynie podcięte sztuki, nie dał mi wtedy do myślenia.

 mógłbym nie najlepiej na tym skończyć

Raczej wyjść. Idiom brzmi: źle na czymś wyjść.

Lepiej powiedz co robiłeś na tej skałce

Lepiej powiedz, co robiłeś na tej skałce.

No może nieco mi się przysnęło

No, może trochę mi się przysnęło.

 Tylko żartuje

Żartuję.

 z pewnością widok jest cudowny. – Dodała gdy

Z pewnością widok jest cudowny – dodała, gdy. W następnym zdaniu powtarza się "cudownie".

 Albo jelenia. – Dodał niepewnie.

Patrz wyżej.

 – Oh, nie wiedziałem. – Powiedział zakłopotany.

I tutaj: – Oh, nie wiedziałem – powiedział zakłopotany. Powtarza się też dźwięk.

 Miło cię było poznać Torosie.

Miło było cię poznać, Torosie. Wołacz oddzielamy.

 odwróciła machnąwszy długimi, lśniącymi włosami przed nosem chłopaka

Rozdzielaj przecinkami czasowniki. Opis dość… nie wydaje mi się, żeby o to Ci chodziło. A może? Chyba nie…

 – Tak, Ciebie również. – Mruknął wpatrując się w jej włosy

Interpunkcja: – Tak, ciebie też – mruknął, wpatrując się w jej włosy.

 Matylda powoli znikała za drzewami zostawiając Torosa z wyraźnym uśmiechem na ustach.

Matylda powoli znikała za drzewami, zostawiając Torosa z wyraźnym uśmiechem na ustach. Hmm.

 Minęło kilka minut nim Toros wrócił

Minęło kilka minut, nim Toros wrócił. Nie musisz mi tłumaczyć, która to półka. Skoro wrócił, to był na niej wcześniej, nie?

 Gdy tylko na nią wskoczył, tak jak robił to już dziesiątki razy, wiedział, że kłopoty nadchodzą.

Niezbyt zręczne. Zapowiadasz coś, co zaraz opiszesz, zamiast to od razu opisać. To wytrąca z zawieszenia niewiary.

 Na półce poza nim stał również inny mężczyzna, opierał się plecami o zimną skalną ścianę ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Pojawił się dopiero w momencie, gdy Toros wspiął się na skałę, wcześniej z pewnością by go zauważył, tak samo jak jeszcze chwilę temu Matylda zauważyła jego.

Niezgrabne i nielogiczne. Skróciłabym: Na półce stał mężczyzna oparty plecami o zimną ścianę. Ręce miał skrzyżowane piersi. Pojawił się dopiero w momencie, gdy Toros wspiął się na skałę, inaczej chłopak na pewno by go zauważył, tak samo, jak Matylda zauważyła jego.

 Jego głos był niski i zimny.

Co próbujesz przez to powiedzieć? Bo chyba znowu mieszasz cechy, których nie należy mieszać w jednym zdaniu.

Musiałem rozprostować kości Rez.  

Musiałem rozprostować kości, Rez. Wołacz oddzielamy.

 Przez tą skałę nie czułem już mojego siedzenia.

Po polsku nie zaznaczamy, że nie czujemy własnych nóg, czy że złamaliśmy własną rękę. To anglicyzm. Ponadto facet, i to jeszcze należący do Tajemniczej Organizacji (wyraźnie to sugerujesz) nie tak się wyraża. Ja napisałabym: Tyłka już nie czuję w tej lodowni.

Dobrze widziałem co robiłeś. Kim była ta dziewczyna? Widziała Cię na półce?

Dobrze widziałem, co robiłeś. Kim była ta dziewczyna? Widziała cię na półce?

 nie popadaj w paranoje Rez

Nie popadaj w paranoję, Rez. Dociskaj alty. Raz, dwa się może zdarzyć, ale uważaj na to. Autokorekta nie zawsze wyłapuje takie rzeczy, w razie czego posłuż się betą.

 Może równie dobrze próbowała wybadać czy tu się ukrywamy

Może próbowała wybadać, czy tu się ukrywamy. Nie używaj idiomów, których znaczenia nie znasz.

 Wy już wszyscy popadacie w paranoje.

W kogo? co? W paranoję.

 Jeżeli znowu wpakujesz mnie w bagno to gorzko tego pożałujesz.

Jeżeli znowu wpakujesz mnie w bagno, to gorzko tego pożałujesz. Wszystko pięknie, a ja nadal nie wiem, o co im chodzi… Tajemnica tajemnicą, ale rzuć jakiś ochłap, co?

 – Tak. – Odparł zdenerwowany Toros.

– Tak – odparł zdenerwowany Toros. Ale "odparł" jest dość spokojnym, neutralnym słowem. Nie zupełnie neutralnym, po prostu wydaje mi się tu za słabe.

 Czy mogę już iść? Przyszedłeś tu by mnie zmienić?

Skróciłabym (to faceci gadają, i to paramilitarni): Mogę już iść? Przyszedłeś mnie zmienić?

 zaraportuj, że ktoś kręcił się w okolicy.

Anglicyzm, choć w mowie paramilitarnych może być (bo żargon). Ale w zasadzie powinno być: zgłoś, że ludzie się kręcą w okolicy. Nie może być "ktoś" razem ze "zgłoś", bo jak to brzmi?

 Spojrzał na Rez’a który w tym momencie siedząc na półce zaczął rozpływać się w powietrzu tworząc perfekcyjny kamuflaż.

Rozwleczone. Kamuflaż znaczy nie to, co Ci się zdaje.

 zrobił krok w stronę skały przez którą przeszedł gładko.

Po prostu: zrobił krok przed siebie. Less is more. Przed "przez którą" powinien być przecinek.

 Otworzył oczy i zobaczył przed sobą miejsce które było jego domem.

Miejsce, które. Maniera "xów, które były ygrekami" jest dla mnie, doprawdy, nie do pojęcia. Chyba przeszła z angielskiego, ale – przy całej mojej sympatii do mowy Szekspira – w polszczyźnie brzmi pretensjonalnie.

 Była to duża jaskinia z wysokim sufitem spod którego kapały niewielkie krople wody i zwisały stalaktyty.

Z wysokim sklepieniem, spod którego. Wybacz, Autorze, ale widać, że w jaskini nigdy nie byłeś.

Po lewej stronie ułożone było obok siebie kilka łóżek.

Łóżka stoją. Mają nóżki.

 Kilka metrów od wejścia przy którym stał, znajdował się długi drewniany stół przy którym kilka osób toczyło rozmowę powoli przemieniającą się w kłótnie.

Rozwłóczone i zupełnie nie obrazowe. Pokaż mi, jak ta rozmowa wygląda. Pokaż mi tych ludzi. Metry – to najmniej ważna sprawa. Ważne, że bohater ich widzi, ja tam nie będę biegała z linijką i mierzyła.

 – Wspaniały poranek. Z minuty na minutę jest coraz lepszy. – Mruknął sam do siebie.

Angielska klisza i błąd interpunkcyjny.

 – Cześć Toros. Jak minęła Ci noc na skale? –

– Cześć, Toros. Jak minęła noc na skale?

 Młody chłopak o krótkich ciemnych włosach podszedł niespodziewanie do niego.

Nienaturalny szyk, i "niespodziewanie" jest zbędne. W końcu czytelnik się tego nie spodziewa: Spytał, podchodząc, ciemnowłosy chłopak.

kompletnie nieciekawa. – Skłamał.

Zupełnie nieciekawa – skłamał.

 Najbardziej ekscytującym momentem było dostrzeżenie sarny w lesie w środku nocy.

Niezgrabne. Może: Widziałem w nocy tylko sarnę.

 – Jelenie mają rogi, znaczy poroże, sarny są znacznie mniejsze, jaśniejsze i nie mają poroża.

Moment, oni patrolują las, a nie wiedzą, jak sarna wygląda? Toż ja w mieście (na Matarni) sarnę widziałam!

 Odpowiedział sam się sobie dziwiąc, że zapamiętał to co powiedziała mu Matylda.

Przecinki: Odpowiedział, sam się sobie dziwiąc, że zapamiętał to, co powiedziała Matylda.

 Próbowałem przekonać Rez’a by pozwolił mi pełnić dziś wartę, jednak…

Kto tak mówi? Na pewno nie młody, impulsywny chłopak. Spróbuj pokazać w wypowiedziach charakter bohaterów. Przekonać, by. Warty się nie pełni (pełni się służbę, np. wartowniczą), tylko trzyma. Albo stoi na warcie

 – Mają swoje powody…

Argh. Jakie? Przestań mi dyndać przed nosem tymi marchewkami i powiedz coś wreszcie wprost.

 -Z moim bratem nic mnie nie łączy,

Poza pokrewieństwem… Spacja przy myślniku – wcześniej chyba już coś takiego było, ale nie zaznaczyłam.

 Stwierdził naburmuszony.

Nie "stwierdził", bo to oznacza co innego, a zadeklarował. Albo neutralnie: powiedział. "Burknął" będzie lepsze, bo oszczędza przymiotnik.

To nie powinien być powód przez który aż tak mi nie ufacie.

Brak przecinka, ale całość nienaturalna.

A jednak jest dzieciaku.

A jednak jest, dzieciaku.

 Twój braciszek to nie byle kto i gdybyś w jakiś sposób nas wydał mielibyśmy nie lada kłopoty. By zyskać zaufanie musisz najpierw na nie zapracować.

To po co go trzymają? Przecinki, ale też przyda się skrócić: Twój braciszek to nie byle kto i gdybyś nas wydał, mielibyśmy nie lada kłopoty. Na zaufanie musisz zapracować.

 – Postaram się – Stwierdził dalej naburmuszony.

Niejednoznaczne. I znowu: nie stwierdził, tylko obiecał: – Postaram się – obiecał, ciągle naburmuszony.

 Kiedyś z pewnością, lecz to co powinien a czego nie powinien robić Wybawiciel nie należy do naszych zadań.

Przeskok myślowy (co za Wybawiciel? O co chodzi?) i zdanie jest ledwo po polsku, o stylu nie wspominając. Kiedyś na pewno, ale to, co Wybawiciel powinien robić, to nie nasza sprawa.

 Ty za to powinieneś poświęcić ten czas na trening.

Nienaturalne. "Sądzisz" powyżej też w sumie.

 – W takim razie pomógłbyś mi w nim?

Nienaturalne. Może: Jasne. Pomożesz?

 a potem w drugą stronę na dalej kłócących się mężczyzn

Brak przecinka, ale ważniejsze jest to, że ci mężczyźni równie dobrze mogliby być plakatem na ścianie. Powiedziałeś mi tylko, że hałasują, ale ja tego nie słyszę.

 Chyba z mojego snu i tak nic nie wyjdzie.

Nienaturalne.

 Wierz mi chłopaku, nie potrzebuje miecza by skopać Ci tyłek.

Wierz mi, chłopaku, nie potrzebuję miecza, żeby ci skopać tyłek.

 Często trenował z Sewim zabijając w ten sposób wolny czas.

Często trenował z Sewim, zabijając w ten sposób czas.

Chłopak dobrze walczył i robił duże postępy, jednak zbyt duża pewność siebie i zachłanność chłopaka zawsze prowadziły do upadków.

Masz dwa razy "chłopak" – drugie zastąpiłabym zaimkiem. Całe zdanie jest mało naturalne, niekonkretne.

 Do jego pozostałych obowiązków należało również zdobywanie zapasów, jak i poszukiwanie informacji o tym co dzieje się na świecie.

Pustosłowie, brak przecinków: Do jego pozostałych obowiązków należało zdobywanie zapasów i poszukiwanie informacji o tym, co się dzieje na świecie.

 Wymykał się wieczorami i udawał się do pobliskiego miasta.

Przedłużone: Wymykał się wieczorami do pobliskiego miasta.

 Musiał niestety działać niepostrzeżenie ukrywając swoją twarz.

Dlaczego "niestety"? Co dokładnie próbujesz powiedzieć?

 Był bardzo ciekaw jakie działania podejmuje Wybawiciel, ostatnimi informacjami o jakich dowiedział się będąc w miasteczku to te sprzed 3 miesięcy, o których było tak głośno, że wiedział o nich wszystko zanim jeszcze wkroczył na rynek.

To nie po polsku. Informacja to nie to, o czym się dowiadujesz, tylko czego się dowiadujesz. Liczby piszemy słownie. Skoro "Wybawiciel" jest wrogiem Tajnej Organizacji, to wiedza o jego poczynaniach nie jest sprawą ciekawości. To się nazywa wywiad.

 śmiertelnie poważni i przerażeni

To brzmi dość naiwnie. Wycięłabym w ogóle, czasem lepiej tylko coś zasugerować.

 Wybawiciel rozszerza śmiertelne żniwo

Brak kropki, straszliwie gazetowy, niekonkretno-sensacyjny styl, na który, wyznaję, jestem uczulona. Jeśli to nagłówek jakiegoś, przepraszam, szmatławca, może być. Ale jeśli powtarzana z ust do ust plotka, to absolutnie nie.

 Tytuł tej strony do dziś go prześladował.

Strony? Internetowej? A jak on zdobył dostęp do sieci? Czy to jednak gazeta?

 Początkowo próbował usprawiedliwiać w głowie to czego się dowiedział, lecz dobrze wiedział, że takie działania nie mogły mieć usprawiedliwienia.

Fonetycznie brzydkie, semantycznie mętne. Consecutio temporum (nie mogą mieć), ale w ogóle przekonstruowałabym zdanie.

 Od tego czasu jego wątpliwości co do przynależności do organizacji którą tworzył Wybawiciel znacznie się zwiększyły.

Rym, fonetyczne brzydactwo, i – zaraz, zaraz. Przecież on należy do Tajnej Organizacji, która z tym Wybawicielem walczy? Chyba? Tak sugerowałeś.

 jego wzrok przyciągnęły

Jego spojrzenie.

 znajome, ciemne włosy

Bez przecinka, to nie są określenia równorzędne.

 Momentalnie ruszył za dziewczyną zapominając o tym, że nie powinien się wychylać.

Dlaczego nie po prostu "natychmiast"? Skróciłabym: Ruszył za dziewczyną, zapominając, że nie powinien się wychylać.

 Kobieta skręciła, a gdy dotarł do zakrętu i zobaczył jak wchodzi do jednego z barów, postanowił wejść za nią.

Mętne. Kobieta – czy dziewczyna? Skróć to.

 Jego oczom ukazał się pusty bar, jedynie kobieta siedziała przy ladzie wpatrując się w niego.

To nie jest specjalnie konkretne (pomijając fakt, że ja, sławny spec od wywiadowczej roboty, widzę, że chłopię wpadło). Opisz trochę ten bar. Tutaj jest miejsce na trzymanie czytelnika w niepewności.

 – Matylda – Zrobił krok do przodu jednak nie dokończył zdania.

– Matylda. – Zrobił krok do przodu, jednak nie dokończył zdania. Ale właściwie jak to się łączy?

 Poczuł zimną stal tuż przy swoim gardle, a tuż przy lewym uchu usłyszał kobiecy głos z pewnością nienależący do Matyldy.

Nie mógł jej poczuć przy gardle Matyldy… Poczuł zimną stal na gardle, a tuż przy lewym uchu usłyszał kobiecy głos, zupełnie obcy.

 – Duży błąd Toros.

– Duży błąd, Toros.

 Obudził go ból głowy.

Tę kliszę należałoby spalić… Zasadniczo sama tak raz zrobiłam (masz, się pośmiej: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/22237), ale rób, co mówię, nie co robię :P Walenie ludzi w głowę ma konsekwencje. Zwłaszcza do nieprzytomności.

 Miejsce pulsującego bólu na głowie było zawinięte w bandaż, kiedy go dotknął momentalnie tego pożałował, gdyż ból się zwiększył.

Bardzo, bardzo nienaturalne. Aż trudno poprawić. Miejsce nie może być zawinięte. Przecinki są potrzebne. Tłumaczenie oczywistości potrzebne nie jest.

 – Obudziłeś się więc.

Nienaturalne. Nawet po angielsku kliszowate.

 Gdy usiadła obok niego spojrzał w jej zimne oczy.

Brak przecinka. Ale ważniejsze – wyobraź sobie tę scenę. Jeśli on leży na pryczy, a ona na tej pryczy siada, to nie podnosząc obolałej głowy (a w takiej sytuacji nie chce się jej podnosić), facet może najwyżej spojrzeć na jej tyłek. "Zimne" oczy to metafora, tutaj dosyć od czapy.

Muszę cię przeprosić, nie chciałam zrobić ci krzywdy.

Nie chciałam ci zrobić krzywdy.

 Jej mina w żadnym stopniu nie wskazywała na wyrzuty sumienia.

Mało naturalne.

Całe szczęście droga Matylda całkiem zgrabnie cię poskładała.

Na szczęście nasza kochana Matylda całkiem zgrabnie cię poskładała. Hmm. No, nie wiem.

 a to kim jesteśmy raczej powinno Ci przyjść już na myśl

Zupełnie nie po polsku. A kim jesteśmy, powinieneś się już domyślić.

 – Czyżby sławny Miecz? Jeśli tak to dlaczego wciąż żyje?

… wut? O co chodzi? Jaki Miecz? Jeśli tak, to dlaczego ciągle żyję?

 – Miecz, tak to my.

– Miecz, tak, to my.

 Nie jesteśmy przecież mordercami, chcemy tylko porozmawiać.

To w knajpie nie można było?

Nie chce

Nie chcę.

 Wiedział, że z ucieczki nic nie wyniknie.

Nic nie wyjdzie chyba?

 Jeżeli Ci ludzie faktycznie byli członkami Miecza to z pewnością nie miał szans na to.

To zdanie nie jest po polsku. Zwłaszcza razi zaimek wskazujący (!) dużą literą: Jeżeli ci ludzie faktycznie byli członkami Miecza, to nie miał szans.

 Jeśli będziesz chciał odejść to odprowadzimy cię od naszego obozu i wtedy wypuścimy.

Jeśli będziesz chciał odejść, to odprowadzimy cię od naszego obozu i wypuścimy. Mhm. Konspira na sto dwa.

 Jednak nie wypuszczę Cię stąd do czasu aż wydobrzejesz

Nie po polsku. Ale dopiero, kiedy wydobrzejesz.

 Czułabym się zdruzgotana gdybyś przez tą ranę na głowie stracił przytomność

Czułabym się zdruzgotana, gdybyś przez tę ranę na głowie stracił przytomność. To było go nie tłuc przez łeb.

 Więc zostaniesz z nami kilka dni a potem jeżeli będziesz chciał dalej odejść to odejdziesz.

Sugerujesz, że chłopak chce odejść gdzieś na południe. Tuszę, że chodziło o: Więc zostaniesz z nami kilka dni, a potem, jeżeli ciągle będziesz chciał odejść, to odejdziesz.

 Twoje słowa są całkiem miłe, jednak muszę odmówić.

Kto tak mówi?

 Tak więc żegnaj droga

Tak więc żegnaj, droga. I co, wstanie sobie z TBI i pójdzie przez obóz wroga? (Czy to w ogóle jest wróg? Pogubiłam się…)

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przekroczyłam maksymalną długość posta…

 

Jej twarz w dalszym ciągu pozbawiona była emocji.

Nie twarz, a jej wyraz.

 Znał dobrze to imię, wiedział jaką reputacją cieszyła się ta kobieta.

Znał dobrze to imię, wiedział, jaką reputacją cieszy się ta kobieta. Ale my nie wiemy… Imiona się u nich nie powtarzają?

 Walka z nią w takim stanie i bez swojego miecza z pewnością zakończyłaby się dla niego tragicznie. Poczuł, że lepiej odpuścić.

Zdecyduj się na styl. Bo mówisz dwa razy to samo, a style do siebie nie pasują.

 Jednak poczuł również zainteresowanie tym co ta kobieta ma do powiedzenia.

Tym, co. Ale dlaczego? Skąd to zainteresowanie? Nic na to nie wskazuje.

wyjdź z namiotu gdy

Wyjdź z namiotu, gdy.

 Ach i proszę, nie miej żalu do Matyldy, to ja zmusiłam ją by Cię do nas przyprowadziła.

Mało naturalne. I średnio wiarygodne.

 Minęło jeszcze kilka minut nim Toros

Minęło jeszcze kilka minut, zanim Toros.

 Gdy w końcu wstał poczuł przyjemny zapach

Gdy w końcu wstał, poczuł przyjemny zapach. Bo powietrze się wymieniło? Hmm?

 Kiedy wyszedł na zewnątrz był w szoku pod wpływem tego co zobaczył.

Dlaczego? Zdanie nienaturalne i niezbyt ładne.

 Jego namiot był jednym z wielu, a wokól nich chodziło wiele uśmiechniętych osób.

Niedociśnięty alt (wokół). I co w tym takiego strasznego, że ludzie sobie chodzą?

 Toros stał tak przed namiotem w lekki szoku

Lekkim szoku. Nie ma potrzeby tego powtarzać.

 w tłumie wielu osób

Nigdy nie widziałam jednoosobowego tłumu.

 znajomą twarz. Była to Matylda

Matylda nie jest twarzą. I kogoś, kto siedzi, raczej w tłumie nie widać, przynajmniej takim chodzącym tłumie.

 Poczuł chęć podejścia do niej, jednak po chwili przypomniał sobie wydarzenia z poprzedniego dnia i stanął w miejscu.

Konkretniej!

 Choć ze mną, musisz być głodny.

Anglicyzm. ChoDŹ ze mną, na pewno jesteś głodny.

 poszedł za kobietą w stronę ogniska. Kobieta podeszła do ludzi przy ognisku

Powtórzenia.

 poprosiła o jedzenie dla niej i dla jej gościa

Dla siebie i dla gościa.

 Toros otrzymał kiełbasę z ciepłym, lekko przypieczonym chlebem, którą pochłoną łapczywie zanim Halea otrzymała swoją porcje.

Toros dostał kiełbasę z ciepłym, lekko przypieczonym chlebem, którą pochłonął, zanim Halea odebrała swoją porcję.

 Kiedy skończył usiadł przy ciepłym ognisku

Kiedy skończył, usiadł przy ogniu. Ogień raczej nie bywa zimny.

zaczął rozglądać się

Zaczął się rozglądać.

 Kobieta, która dała mu jedzenia uśmiechnęła się do niego niezwykle szczodrze i życzyła smacznego.

Kobieta, która dała mu jedzenie, uśmiechnęła się szczodrze i życzyła smacznego. Ten "szczodry" uśmiech jakoś tu nie gra.

 Przecież prawdopodobnie byli wrogami, przecież gdyby ich spotkał w innych okolicznościach to

Przecież prawdopodobnie byli wrogami, przecież, gdyby ich spotkał w innych okolicznościach, to. Zalecałabym poczytać o drugiej wojnie światowej. Dołujące, ale użyteczne.

 – Analizuje. – Westchnął – Czego ode mnie chcesz?

– Analizuję – westchnął. – Czego ode mnie chcesz? Pierwsza osoba liczby pojedynczej kończy się na "ę".

to chce żebyś nas poznał, żebyś zrozumiał o co walczymy, co chcemy zyskać a czego uniknąć

Jak wyżej: to chcę, żebyś nas poznał, żebyś zrozumiał, o co walczymy, co chcemy zyskać, a czego uniknąć. A czemu właśnie on?

 chciałabym żebyś

Przed "że" przecinek: chciałabym, żebyś.

 – Tak – Odparła.

– Tak – odparła.

 Możesz być zdziwiony Teodorze ale wiem o tobie znacznie więcej niż to co powiedziałeś naszej Matyldzie.

Mało stylistyczne. Co najmniej dodaj przecinków: Możesz się zdziwić, Teodorze, ale wiem o tobie znacznie więcej, niż powiedziałeś naszej Matyldzie.

Sierota, która zaczynała jako zwykły złodziejaszek.

Sierota, który zaczynał jako zwykły złodziejaszek.

 W wieku 10 lat zacząłeś władać mocą

Liczby piszemy słownie. I co ta moc właściwie daje? I skąd wiadomo, że akurat dziesięć lat miał wtedy? Sierota bez papierów?

 sam nauczyłeś się o niej wszystkiego co wiesz

Sam nauczyłeś się wszystkiego, co o niej wiesz.

 Z jakiegoś powodu dołączyłeś do Wybawiciela

… dobra. Pytanie za 50 punktów – dlaczego dotąd myślałam, że drogi Teoś należy do Ruchu Oporu or smtn?

 jednak co osobiście dla mnie najważniejsze, nigdy nikogo nie zabiłeś, mimo, że wielokrotnie miałeś ku temu okazję

Wtrącenie: jednak, co dla mnie osobiście najważniejsze, nigdy nikogo nie zabiłeś, choć wielokrotnie miałeś po temu okazję.

 Domyślam się, że dołączyłeś do niego nie dlatego, że popierasz jego działania, zwyczajnie szukałeś swojej drogi, chciałeś przynależeć i znaczyć coś w tym trudnym i odpychającym świecie.

Ani to naturalne, ani wiarygodne. Kto dołącza do terrorystów, wie, co robi.

 Zupełnie tak jak my.

Zupełnie tak, jak my.

 patrzył się jedynie zamyślony w ogień.

Patrzył jedynie, zamyślony, w ogień.

 Zastanawiam się czy nie miałeś wątpliwości popierając Wybawiciela.

Mało naturalne. Zastanawiam się, czy nie miałeś wątpliwości, kiedy dołączyłeś do Wybawiciela.

 Na świecie pełno jest ludzi, którzy podążają błędnymi ścieżkami tylko dlatego, że nie mieli okazji poznać innych dróg.

Dobra, zejdź już z tej ambony, co? Bo na miejscu chłopaka właśnie bym sobie poszła.

 Teraz oferuje

Oferuję.

 Jeżeli kiedykolwiek miałeś wątpliwości co do tego czy postępujesz słusznie, to teraz masz idealną szansę na zmianę i próbę zaczęcia od nowa.

Niezgrabne. Jeżeli kiedykolwiek miałeś wątpliwości co do tego, czy postępujesz słusznie, to teraz masz szansę na nowy początek.

 Przerwał jej ale nie dokończył.

Zbędne, widać z samej wypowiedzi.

 Przeciwstawiamy się wam ponieważ

Przeciwstawiamy się wam, ponieważ. Mało naturalne, propagandowe zdanie. W tej chwili nie mam pojęcia, komu powinnam kibicować.

 Wybawiciel skutecznie wbił wam do głów wizję jego utopijnego świata

Jak wyżej.

 Jednak czy nigdy nie miałeś wątpliwości co do metod, które stosuje ten człowiek?

Nienaturalne.

 Toros nie odpowiedział więc Halea kontynuowała.

Toros nie odpowiedział, więc Halea kontynuowała.

Zostaniesz tu kilka dni póki nie wydobrzejesz

Zostaniesz tu kilka dni, póki nie wydobrzejesz. To też już było.

 przekonasz się czy w rzeczywistości jesteśmy tak źli na jakich nas kreujecie.

Nie po polsku: przekonasz się, czy naprawdę jesteśmy tacy źli, za jakich nas macie.

Wtedy sam zdecydujesz czy na pewno będziesz chciał odejść.

Wtedy sam zdecydujesz, czy będziesz chciał odejść.

 Jednak niezwykle często z momentów zamyślenia odciągali go ludzie

Odciągnąć można od czegoś, nie z czegoś. A z czegoś można wyciągnąć.

 Jeszcze pierwszego dnia, kobieta, która dała mu jeść poprosiła go o przyniesienie chrustu do ogniska W trakcie zbierania drewna dowiedział się jak obóz jest chroniony.

Jeszcze pierwszego dnia kobieta, która dała mu jeść, poprosiła o przyniesienie chrustu. W trakcie zbierania drewna dowiedział się, jak obóz jest chroniony. Nadal brzydkie…

 Odpowiedzią były duże dęby rosnące na skraju obozu

Odpowiedzią na co?

Domyślił się szybko, że każde drzewo tworzy ścianę, która maskuje ich przed światem zewnętrznym.

A teraz poproszę jasno i wyraźnie – co te drzewa robią? "Ukrywać" i "maskować" to nie to samo.

 Wszystkie z pewnością tworzyły nieregularne koło otaczające cały obóz.

Dlaczego z pewnością? I po co "wszystkie"?

 Nękany ciekawością

Wiesz, co to słowo znaczy?

 podszedł pomiędzy

Chyba wszedł między?

 spróbował przejść na ich drugą stronę

Mało to po polsku.

 Dokładnie tak jak się spodziewał, nieudało mu się to, zastał pomiędzy nimi niewidzialną ścianę, której nie mógł pokonać.

Dokładnie tak, jak się spodziewał, nie udało mu się to. Wpadł na niewidzialną ścianę.

jednak nie zdecydował się ani razu by z nią porozmawiać

Jednak ani razu nie zdecydował się z nią porozmawiać.

 a o Matyldzie często zapominał gdyż w pewnym momencie znikneła

To była, czy jej nie było? Dociśnij alty. Unikaj "gdyż", jest pretensjonalne. Rozdzielaj grupy czasowników przecinkami.

 Zastanawiał się przez chwilę czy się ukrywa czy może opuściła to miejsce z jakiegoś powodu, a z pewnością mogła to robić, w końcu ich pierwsze spotkanie odbyło się poza nim.

Zastanawiał się przez chwilę, czy się ukrywa, czy może opuściła to miejsce z jakiegoś powodu. Kropka. Nie traktuj czytelnika jak złotej rybki.

 Dni mijały niezwykle szybko, zbliżała się powoli zima dlatego pracy było bardzo dużo

Szybko i powoli naraz? Dni mijały szybko. Zbliżała się zima, dlatego pracy było bardzo dużo.

Opowiadał on o historii swojej młodości jak poznał kobietę swoich marzeń i jak spędzili ze sobą cudowne lata życia.

Bardzo nienaturalne.

 Toros bardzo zaangażował się w opowieść dlatego gdy starzec doszedł do momentu w którym jego żona zmarła, poczuł w sercu duży ból.

Streszczasz. Słabe to stylistycznie, brakuje też przecinków.

 Gdy starzec skończył odwrócił się i zobaczył jak Halea wpatruje się w niego tym samym zimnym, przeszywającym wzrokiem.

Gdy starzec skończył, odwrócił się i zobaczył, jak Halea wpatruje się w niego tym samym zimnym, przeszywającym wzrokiem. Czemu wpatrywała się w starca, i jakim "tym samym"? Tym samym, co kiedy?

 – Dobrze się bawisz Teodorze? – Zapytała.

– Dobrze się bawisz, Teodorze? – zapytała.

 – Powiedzmy – Nie wiedziałem, że wróciłaś.

Znowu niepotrzebny myślnik.

 – Wróciłam wczoraj, jednak nie chciałam Cię odrywać od pracy.

– Wróciłam wczoraj, ale nie chciałam cię odrywać od pracy.

 – Kwestia zabicia czasu. – Skłamał.

? Po prostu: – Zabijam czas – skłamał.

 Nie będę owijać w bawełnę mój drogi.

Nie będę owijać w bawełnę, mój drogi.

 że nie jesteśmy tym za kogo twój Mistrz nas postrzega

Tym, za kogo twój Mistrz nas uważa.

 Czy teraz będziesz w stanie myśleć samodzielnie czy dalej ślepo wierzysz w jego wizje?

Czy teraz jesteś w stanie myśleć samodzielnie, czy dalej ślepo wierzysz w jego wizje? Dwója z psychologii, doprawdy.

 To nie takie proste jak Ci się wydaje. Tak widzę ten obóz, szanuje tych ludzi jednak to nie wystarcza bym od tak zaprzepaścił to w co wierzyłem przez lata.

Propagandowa ulotka. To nie takie proste, jak ci się wydaje. Tak, widzę ten obóz, szanuję tych ludzi, jednak to nie wystarczy, żebym ot, tak porzucił to, w co wierzyłem przez lata. Jakie lata? Ile on ma lat? I nie używaj słów, których nie rozumiesz.

 Powiedział niepewnie

Patrz poradnik formatowania dialogów wyżej.

 Rozumiem co chciałaś mi pokazać i nie mam żalu o sposób w jaki tego dokonałaś.

Rozumiem, co chciałaś mi pokazać i nie mam żalu o sposób, w jaki tego dokonałaś. Znaczy, że mnie walnęłaś w łeb i porwałaś? Czy że pozwoliłaś się swobodnie pałętać wśród swoich? Nic nie rozumiem.

 Jednak droga którą do tej pory podążałem

Jednak droga, którą do tej pory podążałem. Kliszowate i niekonkretne. Co on takiego zainwestował, że nie może tego stracić? Nie jestem przekonana.

 opowiadał mu o swojej historii

Opowiadał kogo, co? historię.

 Czy mówiłeś mu dlaczego tu jesteś?

Czy mówiłeś mu, dlaczego tu jesteś?

 Starzec pokręcił głową przecząco

Starzec pokręcił głową. Kropka. Tylko Bułgarzy kręcą głowami twierdząco.

 poprosiła go by opowiedział

Poprosiła go, by o tym opowiedział.

 powiedział cicho zachrypniętym głosem, wyraźnie smutniejszym niż wcześniej

Powtórzony dźwięk. Poza tym: powiedział cicho, zachrypniętym głosem. Głos nie jest smutny, brzmi w nim smutek, ale chrypa wystarczająco to pokazuje.

 gardził tym co robił twój mistrz

Gardził tym, co robi twój mistrz. Poprzednio "Mistrz" był dużą literą. To jak ma być?

 Spojrzał mu prosto w oczy uświadamiając, że cały czas wiedział komu służy.

Nie po polsku. Wystarczy: Spojrzał mu prosto w oczy. Less is more.

 On chciał tylko by ludzie nie żyli już w strachu

On chciał tylko, by ludzie nie żyli już w strachu. Fajnie. Problem polega na tym, że NIE POKAZAŁEŚ tego, co "mistrz" robi. Wcale. Parę luźnych aluzji – to za mało.

 On go zabił, razem z jego żoną i moimi wnukami.

To kto kogo zabił w końcu?

 Lawina łez spłynęła z oczu starca.

Przepraszam Cię bardzo, ale to – to jest kicz. Nie czuję tu szczerości, ani trochę. Obraz nie ma sensu. Dialog niewygodny w czytaniu, lepiej dorzuć parę enterów.

Łącznie tego dnia zginęło 40 osób

Liczby słownie.

 Twój mistrz zaznał rozrywki rozszarpując niewinne osoby

Twój mistrz zaznał rozrywki, rozszarpując niewinne osoby. Powtórzone "osoby", aliteracja. I znowu "mistrz" mała literą – jak ma być?

 To ta historia o której czytał w gazecie tygodnie temu, w pełni prawdziwa.

Pomijając brzydki styl – a skąd on wie, że prawdziwa? Jeśli bezgranicznie wierzy "Mistrzowi", to czemu nie protestuje?

 Nie był w stanie niczego powiedzieć, w ustach zaschło mu kompletnie.

Łopatologiczne. Przedobrzyłeś.

 Co równie mocno go zaskoczyło, ten człowiek wiedział doskonale kim jest a mimo to pomagał mu, był dla niego życzliwy i pomocny.

Nie po polsku.

 Mimo takiej tragedii jaka go spotkała.

Mimo tragedii, która go spotkała.

 – Tak więc wspierasz tego człowieka Torosie?

– Tak więc, wspierasz tego człowieka, Torosie?

 Próbował coś powiedzieć, jednak pojedyncze słowa jedynie wychodziły z jego zaschniętych ust.

To znaczy, że słowa wychodziły mu z ust i nic poza tym nie robiły. O to Ci chodziło?

 – Czy masz jakąś odpowiedź? –

Po co drugi myślnik?

 Spojrzał na nią i cichym głosem wykrztusił.

– Odprowadź mnie z powrotem. To moja odpowiedź.

Spojrzał na nią i wykrztusił – Odprowadź mnie. To moja odpowiedź.

 Jeżeli to twoja decyzja to niech tak będzie

Jeżeli to twoja decyzja, to niech tak będzie.

Toros ruszył za nią starając nie patrzeć się na ludzi w obozie.

Toros ruszył za nią, starając się nie patrzeć na ludzi w obozie.

 W głowie miał natłok myśli, które kłuły go w serce z całą mocą.

Takie długie były. Te myśli. Jeśli obraz nie ma sensu, to czytelnik się roześmieje.

 Po przejściu obrócił się jednak nie zobaczył już obozu w którym żył przez ostatnie dwa tygodnie.

Po przejściu obrócił się, ale nie zobaczył już obozu, w którym mieszkał przez dwa tygodnie.

 i powiedziała.

– A więc żegnaj Torosie.

Format dialogu: i powiedziała – A więc żegnaj, Torosie.

 Obyśmy się nigdy nie spotkali na polu bitwy.

Jakiej bitwy? Nie wskazałeś na otwartą wojnę…

 Toros nie odpowiedział tylko pokiwał głową.

Toros nie odpowiedział, tylko pokiwał głową.

 a w tym samym momencie poczuł jak całe jego ciało jest zależne od jej dłoni

… nie mam pojęcia, o co chodzi.

 Czuł jakby się skurczył

Nie po polsku: Miał wrażenie, że się skurczył.

w okól

A co to ma być? Wokół.

 mocniejsze uderzenie

Mocniejsze od czego?

 barze, w którym niegdyś spotkał Matyldę

To Matyldę tam spotkał, czy Haleę?

Był kompletnie sam, a w jego głowie panował chaos.

Był zupełnie sam. Reszta mało zręczna.

 Nie miał pojęcia jak dużo czasu spędził w barze. Nie wiedział czy postąpił słusznie. Nie wiedział również co powinien zrobić teraz.

Przecinki: Nie miał pojęcia, jak dużo czasu spędził w barze. Nie wiedział, czy postąpił słusznie. Nie wiedział również, co powinien zrobić teraz.

 W tym momencie nie wiedział kompletnie nic.

Przestań mnie tym tłuc po głowie. Naprawdę zrozumiałam.

 Kiedy w końcu postanowił wyjść zobaczył, że zaczął padać deszcz, ruszył przed siebie mokrymi uliczkami miasteczka

Bałagan: Kiedy w końcu postanowił wyjść zobaczył, że pada deszcz. Ruszył przed siebie mokrymi uliczkami…

 ścieżkę którą zawsze podążał idąc ze swojego obozu ukrytego za skalną ścianą

Ścieżkę, którą zawsze chodził z obozu ukrytego za skalną ścianą.

 Idąc ścieżką zauważył przed sobą postać ubraną w czarny płaszcz przeciwdeszczowy.

Idąc, zauważył przed sobą postać ubraną w czarny płaszcz przeciwdeszczowy. Jak raz "postać" ujdzie w tłoku. Ale unikaj jej.

 Nie wiedział kto to jest, ale nie był w stanie się ukryć dlatego postanowił dalej podążać ścieżką i zobaczyć jak sytuacja się rozwinie.

Skróć: Nie było gdzie się ukryć, dlatego postanowił zaczekać i zobaczyć, jak sytuacja się rozwinie.

 Kiedy byli już blisko siebie dalej nie był w stanie rozpoznać tej osoby, jednak to ona rozpoznała jego.

Nieładne. I – konspira pełną gębą. Facet w czarnym płaszczu w ogóle się przecież nie rzuca w oczy…

 Kurde ty żyjesz stary!

Kurde, ty żyjesz, stary!

 Poznał go zanim zdążył zdjąć kaptur

Kto poznał kogo? Poznał go, zanim zdążył zdjąć kaptur.

 Wymarkotał.

Co zrobił?

 Opowiadaj! – Krzyknął

Opowiadaj! – krzyknął. Ale didascalium jest zbędne. Już dałeś wykrzyknik, starczy.

To skomplikowane Sewi

To skomplikowane, Sewi.

 Tak jak najbardziej w porządku

Tak, jak najbardziej w porządku.

 sprawdzać każdego kogo spotkamy

Sprawdzać każdego, kogo spotkamy.

 To nie jest jeszcze najlepsza część.

Anglicyzm.

Serce Torosa podeszło mu do gardła.

Serce podeszło Torosowi do gardła. Cudze w końcu nie mogło.

 poczuł obrzydzenie do swojego kompana

Łopatologiczne.

 Jednak nie miał teraz na to czasu, jego myśli do tej pory pełne wątpliwości, teraz były klarowne, a on sam wiedział co musi teraz zrobić.

Jak wyżej. Jednak nie miał teraz na to czasu, myśli, do tej pory pełne wątpliwości, teraz były klarowne, a on sam wiedział, co musi teraz zrobić. Nie jest to ładne.

 – Muszę ich ostrzec. – Szepnął sam do siebie, ale wystarczająco głośno by Sewi go usłyszał. – Gdzie ona jest Sewi?

– Muszę ich ostrzec – szepnął sam do siebie, ale wystarczająco głośno, by Sewi go usłyszał. – Gdzie ona jest, Sewi?

O co Ci chodzi?

Zaimek małą!

 – Gdzie, do cholery? – Krzyknął ponownie.

– Gdzie, do cholery?! I kropka. Less is more.

 – Toros stój! – Krzyknął gniewnie – Mów o co chodzi albo…

– Toros, stój! Mów, o co chodzi, albo… Didascalia nie są potrzebne, chyba, że są. Ale wykrzyknik dostatecznie zaznacza, że ktoś krzyczy.

 chłopak trzyma dłoń na sztylecie. Był wściekły.

…?

 Chcesz mnie zabić dzieciaku? – Zadrwił Toros.

Chcesz mnie zabić, dzieciaku? – zadrwił Toros.

 Jeżeli to co myślę to prawda i nas zdradziłeś to jesteś moim wrogiem. Jeżeli znajdziemy więcej tych ścierw to wtedy Wybawiciel przybędzie osobiście nam podziękować.

Jeżeli to, co myślę, to prawda i nas zdradziłeś, to jesteś moim wrogiem. Jeżeli znajdziemy więcej tych ścierw, to wtedy Wybawiciel przybędzie osobiście nam podziękować.

 Jesteś aż tak zapatrzony w niego, że poświęciłbyś moje życie? Zresztą nie tylko moje! Byłbyś w stanie nosić to brzemię ty durny dzieciaku.

Przed chwilą sam był… Interpunkcja, szyk: Jesteś w niego aż tak zapatrzony, że poświęciłbyś moje życie? Zresztą nie tylko moje! Byłbyś w stanie nosić to brzemię, ty durny dzieciaku? Melodramatyczna wypowiedź.

Nazywaj mnie jak chcesz, Bywaj Sewi.

Nazywaj mnie, jak chcesz. Bywaj, Sewi. Facet nie może decydować wtedy, kiedy Tobie to jest potrzebne. Jak mam w to uwierzyć?

 usłyszał krzyk swojego przyjaciela

"Swojego" zbędne.

 Odwrócił się, jednak wtedy było już a późno. Sewi był już przy nim, a wyciągnięty sztylet w jego dłoni zbliżał się do jego szyi.

Co to za zwolnione tempo? I niepotrzebnie rozwlekasz: Odwrócił się, jednak Sewi był już przy nim. Sztylet zbliżał się do jego szyi. Uważaj, do czego się odnoszą zaimki, bo wychodzi bardzo mętnie.

 Toros zrobił unik, jednak nie udało mu się wyjść bez szwanku. Sewi ciął go w prawą część twarzy przecinając jego brew pod kątem, tworząc tym samym otwartą ranę.

Really. Skracaj, skracaj, skracaj: Toros zrobił unik. Sewi przeciął mu brew. To scena walki, ma być dynamiczna. Krótkie zdania.

 Toros upadł a krew zalała jego prawe oko.

Krótkie zdania: Toros upadł. Krew zalała mu prawe oko.

 – Dlaczego nam to zrobiłeś! Dlaczego!

Dlaczego tu są wykrzykniki, a nie pytajniki? Melodramat, swoją drogą.

 – Po prostu znalazłem w końcu właściwą drogę. – Wyszeptał leżąc na ziemi i patrząc na niego jednym okiem.

Melodramat. Wyszeptał, leżąc.

 Wybacz ale muszę cię uciszyć, nie pokrzyżujesz tego na co tyle czekałem.

Wybacz, ale muszę cię uciszyć, nie popsujesz tego, na co tyle czekałem. Krzyżuje się plany. A facet z nożem raczej nie przemawia jak w Wersalu.

 – To ty mi wybacz Sewi, ale nie zamierzam jeszcze umierać.

– To ty mi wybacz, Sewi, ale nie zamierzam jeszcze umierać. Facet na ziemi za to nie ma czasu przemawiać.

 Toros zgarnął garść piachu lewą ręką i rzucił nią w oczy przeciwnika.

Co zmienia ta lewa ręka? Oprócz tego, że przedłuża zdanie?

 Sewi zrobił kilka kroków do tyłu, a Toros to wykorzystał.

Rozwlekasz.

 Powietrze wokół niego zawirowało pochłaniając mokry piach.

?

 Tam gdzie stał Sewi utworzyło się małe tornado

Tam, gdzie stał Sewi, utworzyło się małe tornado. Przedłużone.

 tornado, które pochłaniało piasek i kamienie i uderzało we wroga raniąc go dotkliwie

Uderzało, raniąc. Ale – "pochłaniało"?

 Toros musiał działać szybko, zabrał z ziemi długą gałąź która leżał tam luzem i ujął ją w dłoń jak miecz.

Bo normalnie las jest posprzątany? Toros chwycił gałąź. Starczy.

 Sewi lekko zakrwawiony w podartym ubraniu ruszył na Torosa ze swoim sztyletem

Wtrącenia: Sewi, trochę zakrwawiony, w podartym ubraniu, ruszył na Torosa ze swoim sztyletem.

 Ten widząc ruszył na niego

Co widząc? I po co w ogóle to zdanie?

 Stalowy sztylet i drewniana gałąź spotkały się ze sobą, jednak sztylet nie był w stanie wbić się w drewno. Odbił się i wypadł z dłoni przeciwnika.

Skróć to.

 Gdy Sewi ledwo zdążył zrozumieć co się stało

Ledwo Sewi zdążył zrozumieć, co się stało.

 Toros był już za nim i prawym ramieniem objął jego szyję dusząc go.

Przedłużasz. Za dużo zaimków.

 – Wybacz Sewi, ale w dalszym ciągu nie pojmujesz czym jest moc.

– Wybacz, Sewi, ale w dalszym ciągu nie pojmujesz, czym jest moc. Dobrze, a co to ma do rzeczy?

 Sewii

Literówka.

 kiedyś zrozumiesz przyjacielu.

Kiedyś zrozumiesz, przyjacielu.

 Teraz musisz mi wybaczyć.

Nie musi.

Gdyby faktycznie chciał go zabić to Toros byłby już martwy.

Gdyby faktycznie chciał go zabić, to Toros byłby już martwy. Po raz kolejny zaskakuje mnie podmiot zdania. Gramatyka wskazuje na jeden, kontekst na inny.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

odpuścił raniąc

Odpuścił, raniąc. Nie zauważyłam.

 Sięgnął do kieszeni Sewiego i z ulgą znalazł tam bandaż.

Wyguglaj "adrenalina".

 Szybko owinął swoją głowę opatrunkiem zakrywając jedno oko.

A czyją głowę miał owinąć? Używasz za dużo zaimków, a przecież nie piszesz po angielsku. Szybko owinął głowę, zakrywając jedno oko.

 który wyleciał z rąk jego przeciwnika

A jest tam inny?

 ruszył biegiem w stronę obozu zostawiając nieprzytomnego przyjaciela.

Ruszył biegiem w stronę obozu, zostawiając nieprzytomnego przyjaciela. Źle to brzmi i nic nie wnosi.

 Toros biegł ile sił w nogach w strone obozu, jednak ominął go łukiem

Toros biegł, ile sił w nogach w stronę obozu. Kropka.

 Znalazł miejsce z którego mógł się wspiąć na szczyt urwiska i zaczął piąć się w górę.

Znalazł miejsce, z którego mógł się wspiąć na ścianę i zaczął się wdrapywać.

 Kiedy był już na szczycie rozejrzał się a gdy nie zobaczył nikogo w pobliżu ruszył szybko w stronę miejsca górującego bezpośrednio nad obozem.

Przedłużone: Na szczycie rozejrzał się, a gdy nie zobaczył nikogo, ruszył szybko w stronę miejsca położonego bezpośrednio nad obozem.

 Biegł tak cicho jak tylko się dało, aż w końcu ją zobaczył.

Biegł tak cicho, jak tylko się dało, aż w końcu ją zobaczył. A czemu akurat tam? Po co mieliby ją tam trzymać? Zamiast w obozie pod strażą?

Zatrzymał się kilka metrów od niej i przyjrzał się.

Obeszłoby się bez tego zdania.

 Na całe szczęście jej klatka piersiowa się poruszała, co go uspokoiło.

Jasne, wiadomo, gdzie facet najpierw patrzy…

 dlatego zamiast do niej podbiec kucnął i położył dłoń na ziemi.

Dlatego, zamiast do niej podbiec, kucnął i położył dłoń na ziemi. Dobra, dwa tygodnie nie używał mocy, a teraz nagle tak. Czemu? To kosztuje? Nie chciało mu się?

 zaczęła poruszać się w stronę kobiety obsypując ją dodatkowo piachem i kurzem

Niezbyt ładne. Rozdziel czasowniki.

 podczas gdy reszta spadła z urwiska

Co spadło z urwiska?

 tworząc coś w rodzaju kontur człowieka.

Coś w rodzaju konturu. I nie, konturu nie.

 Rez, twoja sztuka kamuflażu jak zwykle nie zawodzi.

Nienaturalne.

 Powiedział Toros do postaci obsypanej piachem, a która teraz zaczęła nabierać ludzkich kształtów.

Już je miała chyba… "A" jest z kosmosu, format dialogu – p. wyż.

 Czekałem na Ciebie.

Zaimek małą.

 Gdy tylko zniknąłeś wiedziałem, że nas zdradziłeś

Gdy tylko zniknąłeś, wiedziałem, że nas zdradziłeś. Skąd niby?

 Nigdy Ci nie ufałem, a odkąd zobaczyłem Cię z tą małą to wiedziałem, że coś się święci.

Zaimki małą!

 Podszedł do kobiety i położył nogę na ciele Matyldy chcąc ją zepchnąć ze skarpy.

Skróć: Położył nogę na ciele Matyldy, żeby ją zepchnąć ze skarpy.

Krzyknął bez opamiętania.

Bo wersaliki mówią o wielkim opanowaniu i spokoju, co? Czytelnik nie taki głupi, połapie się.

 Co mi zrobisz jeżeli zepchnę stąd twoją małą księżniczkę.

Co mi zrobisz, jeżeli zepchnę twoją małą księżniczkę?

 Wiesz dobrze co ci zrobię Rez

Wiesz dobrze, co ci zrobię, Rez.

Stwierdził z uśmieszkiem na twarzy.

Zbędne. Cały dialog za długi. Mniej gadania, więcej dźgania.

 zbierał się już do ataku kiedy wydarzyło się coś niespodziewanego

Zbierał się już do ataku, kiedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Zamiast zapowiadać coś niespodziewanego, od razu przejdź do rzeczy.

 Czarny kruk wylądował na jego ramieniu, Toros zamarł w bezruchu nie wiedząc co się dzieje. Kruk otworzył dziób, a z niego wydobył się delikatny szept.

Skróć: Czarny kruk wylądował mu na ramieniu. Toros zamarł. Kruk otworzył dziób, z którego wydobył się szept.

 – Nie denerwuj się, to Ja.

"Ja" dużą literą świadczy o poważnej megalomanii.

Rez zawył ze śmiechu nie podejrzewając niczego.

Rez zawył ze śmiechu, nie podejrzewając niczego. Mało naturalne.

 Za 5 sekund uderz w niego wszystkim co masz. – Szeptała mu do ucha

Za pięć sekund uderz w niego wszystkim, co masz – szeptała mu do ucha.

 Jeśli nie dasz z siebie wszystkiego ona umrze

Jeśli nie dasz z siebie wszystkiego, ona umrze.

 Nie będzie się spodziewał, że zaatakujesz poświęcając Matylde

Nie będzie się spodziewał, że zaatakujesz, poświęcając Matyldę. Ale że co? Przecież on próbuje Matyldę uratować? To chyba oczywiste, że jej nie poświęci?

 zebrał w sobie całą moc jaką miał

Zebrał w sobie całą moc, jaką miał.

 Był tylko on i cel który chciał osiągnąć.

Był tylko on i cel, który chciał osiągnąć.

 Śmiech Reza wybrzmiewał w jego uszach, ale gdy doliczył do pięciu przestał go słyszeć.

Śmiech Reza wybrzmiewał w jego uszach, ale gdy doliczył do pięciu, przestał go słyszeć. No, nie wiem.

 a jego dłoń ze sztyletem płynnie zatoczyła półkole w stronę Reza

Tak sama? Opis mało obrazowy.

 Wielka fala uderzeniowa momentalnie ruszyła w stronę Reza

…? Jaka fala? O co chodzi? Co się dzieje?

 Toros dostrzegł jak dosłownie sekundę wcześniej wielki ptak przelatuje za jego plecami i podrywa Matyldę w powietrze.

Trudno to poprawić. Obrazowe, w każdym razie, nie jest. A ptak mógł ją porwać. Zresztą, skoro potrzebował tylko odwrócenia uwagi Reza, to chyba nie tylko nasz heros odpowiada za ratowanie panny, nie?

Rez gdy uświadomił sobie co się dzieje przestał się uśmiechać i utworzył tarczę przed sobą

Rez, gdy uświadomił sobie, co się dzieje, przestał się uśmiechać i wywołał przed sobą tarczę.

 Moc Torosa uderzyła prosto w niego kompletnie niszcząc urwisko na którym stał, porywając również jego

Moc Torosa uderzyła prosto w niego, niszcząc urwisko, porywając również jego. Kogo? Kto jest podmiotem, a kto dopełnieniem?

 Ostatnie co zobaczył to jak Rez znika za przepaścią, a krew tryska z jego licznych ran.

Ostatnie, co zobaczył, to jak Rez znika w przepaści, a krew tryska z jego licznych ran. Dalej źle… kto jest ranny? Co się dzieje?

 Toros stał w szoku widząc jak część urwiska nagle zniknęła na jego oczach.

Po co Ci to? Już to powiedziałeś.

 Jednak z zamyślenia wyrwała go Halea.

Też zbędne.

 położył na ziemi Matyldę, która się ocknęła i zaczynała podnosić z ziemi

Powtórzenie. I dlaczego ocknęła się właśnie teraz?

 Dobrze się spisałeś Toros.

Dobrze się spisałeś, Toros.

 Nie mogłem pozwolić by coś ci się stało

Nie mogłem pozwolić, by coś ci się stało.

 Zaczął się jąkać zaczerwieniony

Zaczął się jąkać, zaczerwieniony. A jak to się ma do tego, co pokazałeś w dialogu?

 Toros odwzajemnił pocałunek zapominając o całym świecie.

Toros odwzajemnił pocałunek, zapominając o całym świecie. Słodko. Ale nieprzekonująco. On jej nawet nie zna.

 Musimy ruszać gołąbeczki

Musimy ruszać, gołąbeczki.

Halea patrzyła na niego przez zwężone oczy

Zmrużonymi oczami.

 Musimy ich ostrzec, jeżeli ich znajdą.

A jeżeli nie znajdą?

 Na razie musimy martwić się o siebie. Halea położyła

A tu wypowiedź powinna się kończyć: Na razie musimy martwić się o siebie. – Halea położyła…

 jedną dłoń na ramieniu Matyldy a drugą na ramieniu Torosa

Jedną dłoń na ramieniu Matyldy, a drugą na ramieniu Torosa.

 Poczuł gwałtowne uniesienie

https://sjp.pwn.pl/szukaj/uniesienie.html

 zniknął z urwiska

Z czyjego punktu widzenia to opisujesz?

 

 

Mętne, mało konkretne, kliszowate i niezbyt interesujące. Trudno się tu połapać, tekst jest bardzo przegadany, a zdania słabo się łączą logicznie. Także początek niespecjalnie pasuje do reszty. Nic z niczego nie wynika. Dużo powtórzeń. Mnóstwo niepotrzebnego tłumaczenia, za to opisów prawie żadnych. Nie mam pojęcia, kto tu jest dobry, a kto zły, i czy w ogóle ktoś, i dlaczego – bo nic się nie dzieje. Ludzie tylko gadają, cokolwiek abstrakcyjnie. Pusto. Nawet, kiedy walczą, naprawdę tylko gadają. Dwie wrogie grupy niczym się nie różnią, postacie Teodora i Sewiego też mi się mieszały. "Moc" pojawia się, kiedy Tobie jest potrzebna, nie wtedy, kiedy logicznie można by ją wykorzystać. Nie ma tu absolutnie żadnego światotwórstwa, żadnego tła. Nawet melodramat po prostu nie oddziałuje, bo nie ma podstawy. Całość – skrajnie niewiarygodna. Postacie są z bibułki, konflikt podobnie. Na razie zalecałabym raczej czytać, i to z uwagą, niż pisać. Czuj duch! Corrinn dał Ci kilka dobrych, ogólniejszych wskazówek co do opisów – wykorzystaj je.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Trudno nie zgodzić się z przedmówcami – jeszcze mnóstwo technicznej pracy przed Tobą, zanim teksty zaczną mieć ręce, nogi i mięsko interesujących opisów. Mnie najbardziej przeszkadzała interpunkcja i liczne literówki.

Bohater nie zrobił korzystnego wrażenia – zasypia na warcie, potem flirtuje z napotkaną dziewczyną, nie mówi o niej przełożonym… Aż się człowiek zastanawia, czy jest sens wysilać się, żeby przeciągnąć na swoją stronę takiego… nastolatka. Zwłaszcza, jeśli ma się taką moc, jak Halea.

Babska logika rządzi!

Dokładnie tak jak się spodziewał, nieudało mu się to, zastał pomiędzy nimi niewidzialną ścianę, której nie mógł pokonać.

Źle się to czytało :/

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka