
Nie wszystkie opisane wydarzenia miały miejsce, ale serio, co to kurna ma być?
Nie wszystkie opisane wydarzenia miały miejsce, ale serio, co to kurna ma być?
Pewnego wyjątkowo upalnego dnia, w cieniu domku narzędziowego, Łukasz zmagał się z rozłożeniem ulubionego leżaka. Co chwilę zahaczał nim o blaszaną konstrukcję, powodując hałas przypominający rozpoczęcie jakiegoś śmiertelnego turnieju sztuk walki. Gdy to trudne zadanie w końcu mu się powiodło, spoczął z gracją pomidora wpadającego do siatki na zakupy, westchnął, patrząc na swoje wykoszone podwórko i pociągnął łyk ginu z butelki. Siedząc tak przez krótką chwilę i przymierzając się do popołudniowej drzemki, dostrzegł na blaszanej ścianie domku pajęczynę oraz pająka, który żywo uzupełniał poprzerywane nitki.
– Zawsze kiedy tu jestem, ty niestrudzenie pracujesz. Powiedz mi, co tam sobie myślisz, mój mały towarzyszu? – zapytał żartobliwie, po czym pociągnął kolejny łyk.
– No siema – odpowiedział pająk, rytmicznie uderzając odnóżem w pajęczą nić.
Gęsta brew Łukasza nieznacznie się uniosła.
– Zacznijmy od tego, że powinieneś znaleźć sobie jakieś bardziej twórcze hobby – kontynuował stawonóg.
Mężczyzna zerwał się z miejsca.
– Ty gadasz? Jak…? – zapytał falsetem przypominającym przestraszoną fokę.
– Gin z butelki spełnił twoje życzenie – odpowiedział poważnie pajęczak.
Łukasz potrzebował kilku sekund na przetworzenie tej informacji.
– To chyba nie ma sensu – zauważył.
– I mówisz to pająkowi?
Trudno było dyskutować z tak celną argumentacją, ale mężczyźnie wpadło coś do głowy:
– Chwila, czy to znaczy, że mam jeszcze dwa życzenia?
– Nie, to jest trzecie, ostatnie.
– To co się stało z poprzednimi dwoma?
– A bo ja wiem? Musiałeś je przypadkowo odpalić wcześniej. Przeczytaj jakąś gazetę, może zauważysz coś w stylu: „Prezydenta trafił szlag. Sprawca jest wciąż poszukiwany”.
Łukasz westchnął w wyrazie rozczarowania, po czym przyjrzał się dokładnie gwałtownym ruchom pajęczych nóżek.
– Naprawiasz pajęczynę? – zapytał.
– Gorzej, walczę z entropią.
– Co to znaczy?
– To, że gdyby nie ona, to naprawiłbym tę pajęczynę raz i miał spokój, ale przez to, że wszystko z czasem idzie w cholerę, to muszę ją naprawiać co chwilę.
– O, to tak jak z trawą. Ona ciągle rośnie, a ja ciągle ją koszę – odpowiedział Łukasz, próbując znaleźć jakąś pajęczą nić porozumienia. – Nie różnimy się tak bardzo, jakby mogło się wydawać.
– Tego już za wiele. – Pająk aż prychnął z oburzenia. – Wiesz kto ją rozwalił? Ty. Przed leżakowaniem jak zwykle latałeś z tą swoją kosiarką, obijając się o wszystko dookoła. Słowo daję, gdyby to ten składzik potrafił mówić, to zgłosiłby pobicie. I co z tego masz? Zamieniasz te wszystkie skomplikowane organizmy w rozkładającą się biomasę. Ty nie walczysz z entropią, ty jesteś jakimś pieprzonym Apokaliptycznym Jeźdźcem Entropii! – Ostatnie słowa stawonoga brzmiały bardzo emocjonalnie.
– Spokojnie, skąd tyle jadu? – zapytał łagodnie mężczyzna.
– Może jestem jadowity? A może po prostu korzystam ze swoich pięciu minut, żeby skłonić cię do zastanowienia się nad swoim życiem? Znajdź sobie jakieś zajęcie, zajmij się czymś twórczym, zamiast równać wszystkich do swojego poziomu. – Pająk wskazał odnóżem na równo przyciętą trawę. – Wszyscy na tym skorzystamy.
– Nie rozumiem…
– Ech – westchnął pajęczak. – Ludwig Wittgenstein napisał: „Gdyby lew umiał mówić, nie potrafilibyśmy go zrozumieć” – zacytował, po czym podniósł na wysokość swoich oczu jedno z odnóży, przyjrzał mu się i dodał: – Czas na mnie. Zrobiłem co mogłem. Współrzędne: pięć dwa cztery na dwa jeden cztery. Beam me up, Scotty! – wykrzyknął teatralnie i zamilkł.
Łukasz przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, ale nie mógł już dostrzec niczego niezwykłego.
– Ej, Ada. Ada! – zawołał siostrę.
– Co? – wybrzmiała odpowiedź przez uchylone okno pobliskiego domu.
– Nie uwierzysz, co mi się przytrafiło!
– Co takiego?
– Znajdź mi szybko coś do pisania! Objawiły mi się numery totolotka!
“Apokaliptyczny Jeździec Entropii!” mnie powalił.
Ale jakie były te poprzednie życzenia?
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Ale jakie były te poprzednie życzenia?
Obawiam się, że nigdy się już tego nie dowiem :( . Ale hej, przynajmniej Polska nie przegrała z Islandią.
Łukasz
I z San Marino są szanse;P
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Zabawne :)
Przypomniało mi stary, głupi żart:
Siedzi facet na kiblu, patrzy, a tu pajączek na sieci się opuszcza i odzywa:
– Cześć. Masz młoteczek?
Koleś skołowany, ale odpowiada zgodnie z prawdą:
– Nie, nie mam.
Na co pajączek odpowiada:
– Aha. No to cześć. – I pajączek wraca skąd przyszedł.
Następnego dnia gość znow siedzi na kiblu i sytuacja się powtarza:
– Cześć – zagaduje pajączek – Masz młoteczek?
– No, nie mam.
– No to cześć.
Kolejnego dnia znów ta sytuacja, ale koleś stwierdza, że weźmie pająkowi ten cholerny młotek następnym razem.
Siedzi więc następnego dnia facet na kiblu z młotkiem w ręce. Nagle opuszcza się pajączek:
– Cześć. Masz młoteczek?
– No, mam młoteczek.
– Aha. No to cześć.
Known some call is air am
Troll chyba musieć się przerzucić z haszyku na gin. Pamiętać jak kiedyś w półmroku salonu, wrzucić grudka do fajeczki i palić, jednak grudka wypaść na podłogę. Troll podnieść grudka i próbować wrzucić z powrotem do fajeczki, jednak okazać się że grudka biedna i przestraszona, a na dodatek mieć osiem nóżek. Troll odłożyć pająk na podłogę i przeprosić biedne stworzenie:)
Cześć!
Fajny szort :), gdyby pająki zaczęły gadać, to pewnie bałabym się ich jeszcze bardziej. Ten “Apokaliptyczny Jeździec Entropii” też mi się podobał, to byłby ciekawy pomysł na opowiadanie.
Podczas wyjątkowo upalnego dnia, w cieniu domku narzędziowego, Łukasz zmagał się z rozłożeniem swojego ulubionego leżaka.
Na tym się zatrzymałam. Internet twierdzi, że takie coś można kupić, ale PWN podaje definicję przymiotnika “narzędziowy” jako wykonujący narzędzia, używany do wyrobu narzędzi lub wykonywany za ich pomocą. Sygnalizuję, może ktoś z większą wiedzą niż moja rozstrzygnie, czy domek może być narzędziowy.
– Gin z butelki spełnił twoje życzenie. – odpowiedział poważnie pajęczak.
Zbędna kropka.
– O, to tak jak z trawą. Ona ciągle rośnie[+,] a ja ciągle ją koszę – odpowiedział Łukasz, próbując znaleźć jakąś pajęczą nić porozumienia.
– Ej, Ada. Ada! – zawołał
swojąsiostrę.
“Swoją”, moim zdaniem, zbędne.
Przeczytałam. Nie zrozumiałam. Czytało się okej.
It's ok not to.
Alicello, sprawdź sobie "skrzynka narzędziowa". Skoro takie toto istnieje, to czemu nie domek, szopka albo pomieszczenie? U mnie w pracy jest z kolei "narzędziownia", czyli miejsce z którego pobiera się narzędzia.
Known some call is air am
Outta, zwykle słyszałam określenie skrzynka na narzędzia, a nie narzędziowa. Moje wątpliwości dotyczą właśnie słowa “narzędziowy” w kontekście pojemnika na narzędzia. Narzędziownia według PWN: «dział zakładu przemysłowego zajmujący się wykonywaniem i konserwacją narzędzi i przyrządów», czyli jeśli tam je tylko składują, to nazwa jest błędna ;).
Żeby było jasne, ja się tak na serio nie upieram, sama jestem ciekawa jak powinno być, bo czasami człowiek używa jakiegoś słowa w znaczeniu, które się przyjęło zwyczajowo, a potem się okazuje, że to błąd. Sama wpadłam w taką pułapkę i dopiero Reg. mnie wyprowadziła z błędu :). Ale to już chyba wątek do HP, a nie pod opowiadaniem Lukena.
Wiesz, często używa się w zakładach na przykład pewnych słów, będących neologizmami, ale funkcjonujących nie tylko lokalnie. Raz jeszcze wrócę do firmy w której pracuję, bo jest u nas też gratownia. I nie jest to miejsce w którym składuje się graty, tylko miejsce gdzie pracownicy gratują detale za pomocą gratowników :) Myślałem, że to słowo tylko u nas funkcjonuje, ale byłem na wizytacjach w kilku firmach o podobnym profilu i tam też mieli gratownie.
Known some call is air am
Dzięki wszystkim za komentarze.
Uwzględniłem Twoje uwagi Alicello.
Co do “domku narzędziowego” to Outta Sewer ma rację. WSJP podaje przy “narzędziowym” jedno ze znaczeń: “związany z narzędziem – przedmiotem” i podaje przykład skrzynki narzędziowej: “taki, w którym przechowuje się narzędzia”, więc wszystko gitara. ;)
Nie zrozumiałam.
Tak bywa, każdy ma w sobie trochę wewnętrznego Łukasza. ;)
Łukasz
Outta, pewnie taka specyfika branży, bo ludzi niezależnie wpadają na podobne pomysły. Gratownia najbardziej pasuje do miejsca gdzie się gratuje.
Luken, w takim razie moje obawy były niepotrzebne, całe szczęście ;).
Natomiast jednej rzeczy nie ogarnęłam, dlaczego bohater na końcu mówi, że mu się numery totolotka objawiły? Pomyślałam, że chodzi o współrzędne podane przez pająka, ale teraz mi to jakoś nie pasuje.
Pomyślałam, że chodzi o współrzędne podane przez pająka, ale teraz mi to jakoś nie pasuje.
Dlaczego nie pasuje? Taka jest puenta – kompletne niezrozumienie przez Łukasza tego, co rzeczywistość próbuje mu przekazać. Mógłbym to nazwać “Przypowieść o zatwardziałym sercu” jakbym lubił dawać czytelnikom odpowiedzi na talerzu :P . Natomiast jest coś pasującego do treści w tym, że tekst trudno zrozumieć za pierwszym przeczytaniem i sądzę, że jest to ciekawa wartość.
Łukasz
Luken, mnie nie o to chodziło, że nie pasuje do historii. Przekaz opowiadania jest dla mnie jasny. Zastanawiałam się tylko, jak Łukaszowi z tych współrzędnych numery wyszły, bo założyłam, że po prostu kombinację cyfr sobie zrobił. To tylko szczególik, o który chciałam dopytać i w sumie teraz żałuję, że sobie nie darowałam tego pytania.
Luz, pytania zawsze warto zadawać :) . Wniosek Łukasza jest nonsensowny i to jest częścią puenty. Nie ma tu innego związku z totolotkiem niż liczba cyfr i to, że gra w totolotka jest całkiem “Łukaszową” aktywnością (nie wymagającą rozumienia czegokolwiek).
I wybacz jeżeli nie zrozumiałem pytania, ale bycie Łukaszem zobowiązuje. ;)
Łukasz
Absurdalne i zabawne. ;)
„Gdyby lew umiał mówić, nie potrafilibyśmy go zrozumieć.” → „Gdyby lew umiał mówić, nie potrafilibyśmy go zrozumieć”.
Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć, Luken,
kolejny ciekawy absurdzik. Spodobało mi się. Przede wszystkim świetne dialogi – cięte, ale i naturalne. Matulu, ale bym nie chciała, żeby pająki mogły mówić! Po pierwsze: wyobrażacie sobie ten gwar? Przecie ich jest tyle… Po drugie: pewnie wiecznie obarczona byłabym poczuciem winy z powodu wymienionego w tekście. Ja lubię żyć tak, aby innym nie zawadzać i pragnę też, aby inni mi nie zawadzali. Ale ciężko byłoby nie zawadzać czemuś tak małemu…
Tak czy siak, fajna puenta bije z opka. O nieubłagalnej mocy entropii. No i to zdanie bardzo polubiłam:
„Gdyby lew umiał mówić, nie potrafilibyśmy go zrozumieć.”
Choć ja wolę to: “Gdyby koty mogły mówić, nie mówiłby”.
– Nie uwierzysz[+,] co mi się przytrafiło!
Powodzenia w dalszym pisaniu!
Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!
Absurdalne i zabawne :)
Ups, papuguję za Reg, ale to krótkie zdanie najlepiej oddaje istotę rzeczy :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Dzięki za uwagi, uwzględniłem je :) .
reg w tym przypadku chyba nie ma kropki, bo “zacytował” chyba kwalifikuje się jako czynność paszczowa ;) ? Sam siebie zawiodłem wsadzeniem jej w cudzysłów, bo pamiętam, że ten rodzaj błędu już gdzieś popełniłem i poprawiałem.
LanaVallen i Irka_Luz cieszę się, że przypadło wam do gustu :) .
LanaVallen, na szczęście prawdziwy pająk nie przejmuje się tym czy ktoś mu zawadza czy nie, po prostu robi swoje ;) .
Łukasz
…w tym przypadku chyba nie ma kropki, bo “zacytował” chyba kwalifikuje się jako czynność paszczowa ;)
Istotnie, Lukenie. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Przyjemnie się czytało :)
Przynoszę radość :)
Dzięki za wpadnięcie Anet i przyniesienie mi radości :) .
Łukasz
Witaj.
Opowiadanie wywołało oczywiście – jak zawsze u mnie – lawinę skojarzeń.
Ofiarowana mojej Mamie przez kilkuletniego brzdąca jako prezent, obrazkowa bajka o czarnym, brzydkim pająku, który znalazł sobie pająkową żonę, była w mojej rodzinie przez dziesięciolecia kultową. :)
Ja sama przed laty stworzyłam skromną baśń dla dzieci o gadających przedmiotach i stworzeniach domowych. :)
Od dzieciństwa byłam uczona w domu rodzinnym, że pająki są specyficznymi, niezwykle pożytecznymi zwierzątkami, dlatego nie należy ich nigdy zabijać, lecz – w razie ujrzenia w domu – delikatnie schować do (specjalnie w tym celu przygotowanego) słoika i wynieść w bezpieczne, suche miejsce. Robię tak do teraz. :)
Komentarz, jaki zamieścił Outta Sewer, przypomniał mi z kolei żart o staruszce, uparcie powtarzającej przypadkowo napotkanemu mężczyźnie, że jest Chińczykiem. Upór “staruszki, która wie wszystko” oraz jej liczne argumentacje do tego stopnia zmęczyły zaprzeczającego spokojnie rozmówcę, że w końcu dał za wygraną, twierdząc, że “niech już pani będzie – jestem Chińczykiem!”. Staruszka wykrzyknęła wówczas: “A niepodobny!”. :)
Szukając podanych przez pająka z opowiadania współrzędnych, znalazłam teraz na mapach Wujaszka Google punkt na Morzu Północnym, na zachód od Hagi i Rotterdamu. ;)
Tekst jest utrzymany w konwencji żartobliwej, absurd oczywiście krzyczy pełnym głosem, ale z Przedmowy wnioskuję dużo głębszy sens, jaki zamierzałeś nadać opowiadaniu. Odbieram przekaz mocno emocjonalnie. Nie dostrzegamy w naszym życiu spraw naprawdę istotnych. Nie widzimy krzywdzonych (nawet niechcący) po drodze do realizacji naszych marnych celów. Trawnik jest znów doskonale skoszony, reszta – nieważna.
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Dzięki za komentarz bruce i gratuluję dobrej intuicji żeby sprawdzić współrzędne! :) Ale coś musiało pójść nie tak przy ich odczytaniu albo wprowadzeniu. Wprowadź w Google Maps: “52.4 21.4” i to jest mój ogólny region zamieszkania ;) .
Dodane:
Poza tym, w moim zapisie nie ma minut geograficznych, użyłem zapisu dziesiętnego.
Łukasz
Aaa… to ja dodałam jedynkę do podanej przez pająka zaraz potem czwórki i wyszło mi 14. ;)
Pozdrawiam. ;)
Pecunia non olet
Zabawne i to na wielu poziomach (Wittgenstein i Scotty mnie rozłożyli), nie rozumiem, dlaczego nie ma choć jednego klika, więc ode mnie dostanie, choć parę drobiazgów można by zmienić
Dwa miejsca, które zapamiętałam jako z kłopotami:
Podczas wyjątkowo upalnego dnia, w cieniu domku narzędziowego, Łukasz zmagał się z rozłożeniem
swojegoulubionego leżaka.
Zaimek “swój” w 99% przypadków jest zbędny i warto z nim walczyć. I raczej po prostu “Wyjątkowo upalnego dnia” albo “W wyjątkowy upał”, albo jeszcze coś.
Raz, drugi, uderzał nim przypadkowo o blaszaną konstrukcję, powodując hałas przypominający rozpoczęcie jakiegoś śmiertelnego turnieju sztuk walki.
Tu mi coś zgrzyta z tym “raz, drugi” – jeśli już, to uderzył, ale tu by się prosiło po prostu “Uderzył nim kilkakrotnie w blaszaną konstrukcję”. Przypadkowo? Przecież wyraźnie celowo uderzał w domek?
Gdy to trudne zadanie w końcu mu się powiodło, spoczął na nim z gracją pomidora wpadającego do siatki na zakupy
A tu z kolei wychodzi na to, że usiadł na zadaniu ;) Spokojnie możesz już tu powtórzyć leżak.
Powiedz mi, co tam sobie myślisz[+,] mój mały towarzyszu?
http://altronapoleone.home.blog
Dziękuję drakaino za celne sugestie :) .
Podczas wyjątkowo upalnego dnia, w cieniu domku narzędziowego, Łukasz zmagał się z rozłożeniem
swojegoulubionego leżaka.
Zmieniłem na:
Pewnego wyjątkowo upalnego dnia, w cieniu domku narzędziowego, Łukasz zmagał się z rozłożeniem ulubionego leżaka.
Raz, drugi, uderzał nim przypadkowo o blaszaną konstrukcję, powodując hałas przypominający rozpoczęcie jakiegoś śmiertelnego turnieju sztuk walki.
Zmieniłem na:
Co chwilę zahaczał nim o blaszaną konstrukcję, powodując hałas przypominający rozpoczęcie jakiegoś śmiertelnego turnieju sztuk walki.
Gdy to trudne zadanie w końcu mu się powiodło, spoczął na nim z gracją pomidora wpadającego do siatki na zakupy
To powyżej jest najtrudniejsze do korekty bo gdzie bym tam nie użył słowa “leżak”, to brzmi to dla mnie jak powtórzenie. Usunąłem “na nim”, zamieniając dwuznaczność, domysłem, ale nie jestem jeszcze zupełnie pewny czy to ulepszyło to zdanie. Będę się jeszcze nad tym zastanawiał.
Łukasz
Super, Lukenie :) Widzę, że mój klik nie poszedł na marne!
http://altronapoleone.home.blog
Śmieszne, absurdalne :) Warsztatowo w porządku, czytało się okej. Z tym totkiem na koniec nie zrozumiałem…
Che mi sento di morir
Cieszę się, że czytało się ok. Nie martw się, Łukasz też niczego nie zrozumiał ;) .
Łukasz
Sympatyczny absurdzik.
Chociaż… To przygnębiające, kiedy pająk okazuje się o niebo bystrzejszy niż Homo podobno sapiens.
Czytało się przyjemnie, acz nie mogę powiedzieć, żebym się zaprzyjaźniła z którymś bohaterem – Łukasz nie powala, a pająków się boję.
Babska logika rządzi!
Okrutny peszek, tak wykorzystać życzenia na byle co, nie zdając sobie z tego sprawy.
Fajnie się czyta. Smakowite porównania i niezwykle dużo treści w tak niewielkim opowiadaniu.
Gin z butelki bije wszystko!;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Dzięki Ambush :) . Wprawdzie parę miesięcy nic nie publikowałem ale mam rozpoczęte kolejne opowiadanie, które dostałem dodatkową motywację, żeby skończyć :) .
Łukasz
Dzień doberek, przybyłem z shoutboxa!
– O, to tak jak z trawą. Ona ciągle rośnie, a ja ciągle ją koszę – odpowiedział Łukasz, próbując znaleźć jakąś pajęczą nić porozumienia.
-> O jeźdźcach już było, więc przytoczę to –> fajne :)
Ogólnie dialog zabawny. To tylko taka krótka scenka, ale jednak dość śmieszna.
Gdyby te pająki potrafiły gadać to okazałoby się, żem też sporo ich pracy spierniczył. Całe szczęście nie potrafią.
Na większe trudy przy czytaniu się nie napotkałem, więc…
Jak dla mnie okej i nawet polecę.
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Cześć, Luken!
Przywiany wiatrem Krzykpudła przeczytałem sobie z rana i to był dobry początek dnia :) Taki z uśmiechem, ale też nie pustym.
Podrzucę dobre słowo innym, będzie biblioteka wieczna chwała ;)
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
NearDeath i Krokusie, dziękuję za wyłowienie tego tekstu z odmętów poczekalni. Mam nadzieję, że dzięki temu więcej osób zacznie dzień z uśmiechem :) .
Łukasz