
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
To pierwsza część opowiadanka, które mam zamiar z czasem rozbudowywać. Liczę na cenne uwagi:)
Kain wracał do swojej zony śmiertelnie zmęczony. Obowiązkowa wizyta kontrolna w diagnostyce zwyczajowo przeciągnęła się ze względu na kolejkę. Recepta oraz zalecenia brzmiały znajomo: zdrowo jeść, przestrzegać wizyt kontrolnych oraz rytmu dnia i odpoczynku.
Z przyzwyczajenia spojrzał na zegarek.
– Cholera! – zaklął przyśpieszając kroku – zaraz dwunasta! Spojrzał na uliczny monitor, który migał czerwono ponaglając spóźnialskich. – „Twój dzień dobiega końca!"
Ulice Metropolu, jak zwykle na koniec pory aktywności, powoli pustoszały. Spóźnialscy spieszyli się, aby dotrzeć do swoich mieszkań i zarejestrować swoją gotowość do „Odpoczynku" – tak nazywano potocznie dwunastogodzinny okres hibernacji, zalecany i bezwzględnie egzekwowany przez władze. Odpoczynek miał służyć pełnej regeneracji organizmu i tym samym chronić żyjących w mieście przed nadmierną eksploatacją. Hibernacja, jakiej poddawano ludzi podczas odpoczynku, wzmagała podobno proces regeneracji organizmu. Kain często przyglądał się innym ludziom i dziwiło go, że w zasadzie niemal wszyscy mieszkańcy Metropolu są w podobnym wieku, co on – około czterdziestki. Nie dostrzegał osobników młodych czy przesadnie wyeksploatowanych choć wiedział, że takowi istnieją. Podobno zamieszkiwali zony położone niżej i wykonywali inne zadania.
Wsiadł do kolejki i usiadł przy oknie w milczeniu obserwując przesuwające się za szybą poziomy. Sterylnie czyste, identyczne strefy, w których mieszkały całe społeczeństwa, były do siebie bliźniaczo podobne, choć każde było w Metropolu odpowiedzialne za co innego. Jechał sam co zdarzało mu się nader często. Zwykle urzędnicy funkcyjni zostawali w pracy maksymalnie długo, i wracali ostatnimi kursami do swych kwater. On był właśnie „funkcyjnym" – biurokratą, pracownikiem administracji odpowiedzialnym za czystość ulic. Dzięki zajmowanemu stanowisku znał niemal cały poziom Metropolu, jego strukturę, plany oraz układ zon i stref. Wiedział, gdzie dopuszczano się wykroczeń i co należało robić, aby zapewnić mieszkańcom względnykomfort. Odpowiadał za czystość oraz terminowość dostaw wody pitnej do zon położonych na jego poziomie, choć tak naprawdę sam nigdy nie przekroczył jejo granic. Świat Kainaograniczał się do mieszkania, biura i drogi do i z pracy. Więcej nie potrzebował, w takim przekonaniu go przynajmniej utrzymywano. Jedyne, co wiedział to, że Metropol jest wielopoziomowym miastem zamieszkanym przez tysiące ludzi, których nigdy nie pozna ani nawet nie ujrzy. Jego życie wyznaczała praca. Resztę zajmował obowiązkowy odpoczynek.
Z rozmyślań wyrwało go nagłe szarpnięcie. Rozejrzał się i spostrzegł, że kolejka zatrzymała się awaryjnie między poziomami zony. Usłyszał szybkie kroki i głuche dudnienie chodnika oraz trudne do zrozumienia krzyki. Wszedł na ławkę i spojrzał przez szybę, jednak udało mu się spostrzec tylko samą powierzchnię stacji. Nieznani mu ludzie w ciężkich, masywnych butach, próbowali obezwładnić krzyczącego i szamocącego się mężczyznę. Winda jednak ruszyła dalej i dostrzegł jeszcze wywalony kosz ze śmieciami oraz rozbitą szybę. Nagle mężczyzna upadł twarzą na ziemię, powalony przez mężczyzn w ciężkich buciorach. Jeden z nich przygniótł leżącego kolanem do podłoża i wbił w szyję strzykawkę. Mężczyzna jęknął i zamilkł. W ostatniej chwili utkwił gasnące spojrzenie w Kainie.
– Jutro w pracy sprawdzę, co tu się działo – pomyślał – z pewnością do służ oczyszczania wpłynie raport o zniszczeniach.
Przez resztę drogi do kwatery Kain nie ustawał w dociekaniach, kim mogli być ci ludzie i co stało się z krzyczącym mężczyzną? Doszło doń, jak wielu spraw nie wie, nie potrafił jednak pojąć, dlaczego tak jest. Gdy dotarł wreszcie do mieszkania i zamknął drzwi na klucz, Obserwator już na niego czekał.
– Spóźniłeś się – odparł beznamiętnie skanując tęczówki Kaina – ale jesteś usprawiedliwiony.
– Tak – odparł Kain kładąc się spać – awaria windy.
Poranna droga do pracy była pełna niespodzianek. Najpierw skierowano go wraz z innymi mieszkańcami zony dokolejki jadącej dłuższą drogą, a potem ujrzeli dym dochodzący z dolnych poziomów Metropolu. Głos dobywający się z zainstalowanych głośników wyjaśniał pospiesznie, że nastąpiła nieprzewidziana awaria w dolnych strefach ale nie ma powodów do niepokoju.
W pracy stwierdził ze zdumieniem, że jak dotąd nie wpłynął żaden raport o zajściu, którego był świadkiem poprzedniego dnia. Próby odszukania jakichkolwiek informacji okazały się daremne a kierownik spojrzał nań podejrzliwie i wyraził zaniepokojenie jego stanem zdrowia.
– Wszystko dobrze – wyjaśnił pospiesznie Kain – wczoraj odwiedziłem przychodnię.
Kierownik zmarszczył czoło, skinął głową i odszedł mrucząc coś pod nosem.
Mając wolną chwilę po obiedzie postanowił zajrzeć do sieci Metropolu, aby przejrzeć oficjalne informacje oraz sprawdzić wiadomości przychodzące na jego adres. Władze miasta korzystały z ogólnodostępnej sieci komputerowej i zamieszczały tam pożyteczne informacje, a użytkownicy mogli, dzięki osobistym kontom, komunikować się z przełożonymi i współpracownikami nie opuszczając swoich biur. Władza uznała ten sposób komunikacji za dopuszczalny i użyteczny, a przede wszystkim bezpieczny gdyż kontrolowała korespondencję za pomocą aktywnych filtrów. Kain wszedł na swoje konto i przejrzał pocztę. Jego uwagę zwróciła jedna, oznaczona jako reklamowa, wiadomość od nadawcy o nicku „ego". Gdy ją otworzył, jego oczom ukazała się następująca wiadomość:
Witaj,
Zapewne jesteś zaskoczony, ale postanowiłem skontaktować się z Tobą, gdyż uznałem, że już najwyższy czas. Nie powiem Ci wszystkiego, gdyż na razie nie ma takiej potrzeby. Musisz jednak wiedzieć jedno: nigdy się nie spotkamy! Jedyny sposób, w jaki możemy się kontaktować, to wiadomości sieciowe. Wczora,j podczas drogi do domu widziałeś pewne zajście. Nie zastanawia Cię, dlaczego nie ma o tym nic w oficjalnych raportach…? Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej, napisz na kartce słowo „tak" i zostaw ją na biurku, kiedy będziesz wychodził z pracy. Nie wolno Ci odpowiadać na tę wiadomość ani próbować mnie znaleźć.
Z czasem wszystko stanie się jasne,
Ego.
Po odczytaniu wiadomości od „Ego" Kainowi rzucił się w oczy styl, w jakim ją napisano. Suchy, bezbarwny, a zarazem intrygujący. Zapewne musiał taki być – pomyślał – skoro przeszedł przez filtry Wydziału Bezpieczeństwa Sieci. Przeczytał tekst kilkakrotnie próbując odczytać przesłanie autora ale do żadnego wniosku nie doszedł, dodatkowo przerwa dobiegała końca postanowił więc wrócić do pracy. Przez resztę dnia powracał jednak w myślach do przeczytanych słów i zachodził w głowę, co też tajemniczy nadawca może od niego chcieć. Pod koniec dnia stwierdził, że jako funkcyjny Wydziału Komunalnego może wyrobić sobie terminową przepustkę w celu sprawdzenia instalacji miejskich. Pod tym pretekstem zamierzał udać się na miejsce zdarzenia, którego poprzedniego dnia był świadkiem. Wypełnił stosowny formularz, w uzasadnieniu wpisując konieczność dokonania kwartalnego odczytu wodomierzy, zabrał z dyspozytorni kody do stacji uzdatniania i wyszedł z budynku. Wsiadł do właściwej kolejki i usiadł pod oknem obserwując przesuwający się za szybą krajobraz. Wielokrotnie widział plany kanalizacji i wodociągów Metropolu, przez co poznał samo miasto. Dziwiło go jednak, że nikt nigdy nie pokazał mu wszystkich ujęć i stacji uzdatnień poza tymi, które znajdowały się na jego poziomie. Znał więc układ zon i niemal cały poziom, nie miał jednak zielonego pojęcia, jak wygląda sieć ponad i pod nim. Wiedział też, że Metropol ma kształt kwadratu, zatem podczas swoich wielokrotnych podróży służbowych powinien nieraz ujrzeć skraj miasta i widok na to, co mogło znajdować się poza jego granicami. Nie znał niestety układu sieci komunikacyjnej a do Wydziału Komunikacji nie miał dostępu – nie był nawet pewien, czy takowy znajduje się na jego poziomie. Pozostawało liczyć na to, że kiedyś uda mu się ujrzeć świat poza Metropolem jeśli taki kiedykolwiek istniał. Gdy kolejka dotarła do właściwej zony Kain wysiał na stacji i rozejrzał się dookoła. Przysiągłby, że zajście miało miejsce właśnie tu. Wszystko jednak było na swoim miejscu a w miejscu rozbitej szyby był mur.
– Czyżbym pomylił poziomy?
– W czym mogę pomóc? – z zamyślenia wyrwał go porządkowy. Kaina zdziwiła obecność umundurowanego w tym miejscu. Była całkowicie bezzasadna, a jednak…
– Szukam stacji uzdatniania, muszę pobrać odczyty – wyjaśnił pospiesznie Kain.
Mundurowy zmierzył go nieufnym wzrokiem.
– Identyfikator! – zażądał.
Kain poczuł suchość w ustach, sięgnął jednak do kieszeni kurtki po plastykową kartę oraz przepustkę i podał je mężczyźnie. Ten przez chwilę odczytywał dane po czym zwrócił dokumenty Kainowi i zapytał ironicznie, wskazując skinieniem głowy znajdującą się za nim stację:
– Nowy?
Kain nie zaprzeczył. Odetchnął głęboko dopiero gdy pobierał odczyt, mundurowy cały czas jednak obserwował go uważnie. Po wykonaniu zadania Kain niezwłocznie wrócił do biura. Zdał raport i wyszedł do domu gdzie jak zwykle czekał na niego Obserwator. Tak nazywano roboty odpowiedzialne za monitorowanie stanu zdrowia oraz rytmu dnia mieszkańców Metropolu. Każdy Obserwator dysponował mnóstwem danych na temat stanu zdrowia swego podopiecznego oraz umiał j przetwarzać w celu dokonywania odpowiednich instrukcji. Dotyczyły one najczęściej diety, ewentualnych wizyt diagnostycznych czy wreszcie, w razie konieczności, udania się do punktu sanitarnego. Obserwator odpowiadał też za funkcjonowanie urządzeń w mieszkaniach i zdawał raporty na temat swego podopiecznego do Wydziału Porządku. Każdy budynek mieszkalny miał z kolei dozorcę, który dbał za stan techniczny i bezpieczeństwo mieszkańców.
Gdy tylko Kain zamknął drzwi do mieszkania, powitał go suchy, metaliczny wręcz głos:
– Masz pół godziny do hibernacji. Przygotowałem dla ciebie zdrową kolację, Kain. Zjedz proszę.
Kain wiedział, że jakikolwiek protest nie ma sensu. Zresztą, wycieczka do miasta zmęczyła go i odczuwał głód. Po posiłku poddał się hibernacji.
Rano zbudził się z potwornym bólem głowy. Poprosił Obserwatora o środek przeciwbólowy, zjadł śniadanie i wyszedł. Gdy tylko otworzył drzwi zdziwiło go, że w korytarzu panuje ciemność rozświetlana jedynie przez migającą nad windą diodę alarmową.
– Zaraz przyślą ekipę – pomyślał robiąc krok do przodu. W tej chwili poczuł, że nadepnął na coś butem. Schylił się i ujrzał na ziemi niewielką, zawiniętą w szary papier paczuszkę z napisem: „schowaj natychmiast". Wziął ją do ręki i rozejrzał się dookoła, upewniając się, że nikt go nie widzi. Dźwięk otwieranej windy oznajmił przybycie ekipy remontowej.
– Co tak długo? – rzucił w kierunku monterów chowając dyskretnie paczkę za poły marynarki.
Dwóch mężczyzn zmierzyło go przenikliwym wzrokiem i udało się w kierunku drzwi do klatki schodowej. Kain wszedł do windy i zjechał na dół po czym wsiadł do kolejki i pojechał do pracy. Dopiero podczas przerwy odważył się wyjąć paczkę z marynarki i zajrzeć do środka. Zdziwił się, gdy ujrzał zwykły, nieco zardzewiały klucz. Wewnętrzna strona papieru zawierała adres, którego Kain nie znał. Postanowił jednak go odszukać korzystając z dostępnych mu map. Poszukiwania nic nie dały ale niepowodzeniewytłumaczył ostatnimi aktualizacjami. Raz na jakiś czas bowiem mapy rewidowano i nanoszono poprawki w sytuacjach , gdy modernizowano sieci czy stacje uzdatniania. Spojrzał na datę sporządzenia mapy i wyszukał w archiwum Wydziału oryginał. Mapa miała ponad sto lat i obejmowała obszar nieco większy aniżeli ostatnia aktualizacja. Porównał je ze sobą i stwierdził, że na starej mapie znajdują się budynki, których nie ma na nowszych. Lokalizacja jednego z nich – miał status przepompowni – odpowiadała podanemu adresowi.
Przez resztę dnia w pracy zastanawiał się nad dokonanymi ustaleniami. Dlaczego mapy aż tak się różniły, skoro zasięg Wydziału Porządku i Kanalizacji nie zmieniał się od lat… Od jak dawna właściwie? – zastanowił się. – Ile lat istnieje Wydział? – Na to pytanie nie znał jednak odpowiedzi. Wyjaśnienie nieścisłości postanowił zostawić na później, teraz jego myśli zaprzątał inny problem: czy udać się pod wskazany adres? Skoro ktoś zadał sobie tyle trudu, aby podrzucić paczkę narażając się na proces, to chyba musiało być to ważne. Dlaczego jednak wybrano właśnie jego? Był przecież nikim, zwykłym obywatelem wykonującym swoją pracę i żyjącym tak, jak pozostali. Nie odznaczał się niczym szczególnym, więc…?
Następnego dnia Kain, pod pretekstem ponownego sprawdzenia odczytu, wyszedł z pracy wcześniej i udał się pod wskazany adres. W dłoni ściskał nerwowo klucz. Przez cała drogę bił się z myślami czy podjął właściwą decyzję. Tak naprawdę podświadomie czuł, że robi coś niezgodnego z prawem i że grozi to procesem. Wskazywało na to choćby okoliczności, w jakich kontaktowano się z nim. Nie miał wątpliwości, że wiadomość od Ego oraz paczka pod drzwiami są ze sobą ściśle powiązane. Zastanawiało go jednak, dlaczego właśnie on? I kim był Ego?
Wysiadł na całkowicie opustoszałej stacji. Rozejrzał się dookoła szukając budynku i stwierdził, że pod wskazanym adresem znajdował się niewielki, zaniedbanymagazyn. Ruszył w kierunku wejścia,ściskając nerwowo w spoconej dłoni klucz. Włożył go do zamka i przekręcił uchylając drzwi. Zajrzał niepewnie do środka. W budynku panował półmrok i zaduch. Ruszył ciemnym korytarzem, wzdłuż którego ciągnęły się zardzewiałe rury. – Dawnoniekonserwowane – pomyślał. Na końcu korytarza dostrzegł windę. Po chwili zastanowienia wsiadł do niej i nacisnął jedyny przycisk. Winda ruszyła ze zgrzytem w dół. Po około minucie zatrzymała się a gdy drzwi się rozsunęły Kain ujrzał lufę pistoletu wycelowaną prosto w jego twarz. Zamarł w bezruchu i pomimo panującego zaduchu poczuł, jak po plecach spływają mu lodowate krople potu. W jego stronę celował biały, krótko ostrzyżony młody mężczyzna. Po chwili opuścił broń, uśmiechnął się i klepnął Kaina w ramię.
– Wejdź, czekaliśmy na ciebie – powiedział popychając go przed siebie. – Seth czeka.
Kain próbował pozbierać myśli. – A więc nie jestem tu przypadkowo – pomyślał rozglądając się dookoła. Wnętrze hangaru zastawione było przeróżnymi skrzyniami i paczkami. W oddali dało się słyszeć pracę pomp hydraulicznych i wentylatorów. Mrok rozświetlały jedynie ekrany komputerów i pojedyncze świetlówki. Nagle pojawił się przed nim ciemnoskóry mężczyzna, na oko liczący czterdzieści lat. Był postawny a jego wielkie oczy połyskiwały w mroku niczym latarki. Za nim stałą kobieta. Piękna kobieta.
– Duplikat? – zapytała patrząc na Kaina.
– Nie dziw mu się – odparł Seth – jeszcze niczego nie wie.
– Aha… – kobieta kiwnęła głową po czym zdzieliła Kaina w twarz. – Masz za swoje, skurwysynu! – warknęła odchodząc.
Seth uśmiechnął się i wziął osłupiałego Kaina pod rękę.
– Chodźmy. Muszę ci wiele wytłumaczyć a nie mamy zbyt wiele czasu. Do powrotu do domu masz, jeśli zajdzie taka potrzeba, jeszcze ponad godzinę.
– Zaraz zaraz – Kain zatrzymał się i rozłożył ręce – gdzie ja jestem i kim wy jesteście?
– Jesteś w naszej kwaterze a my jesteśmy tymi, którym udało się przełamać dualizm jaźni.
– Że co? – parsknął Kain.
– Jesteśmy w stu procentach sobą – odparł spokojnie Seth – w przeciwieństwie do Duplikatów, czyli na przykład ciebie i Ego.
Dobrze napisane, czyta się szybko, sprawnie.
Trochę przypomina bardzo stare SF tą wizją społeczeństwa porządku, mrówczego, totalnie zbiurokratyzowanego. Myślisz, że taka wizja przyszłości jest prawdopodobna? Wydaje mi się raczej, że zmierzamy w kierunku nadmiernej indywidualizacji i przekształcenie społeczeństwa w takie, jak opisałeś, jest w kulturze Zachodu chyba niemożliwe. (Choć teraz przychodzi mi na myśl dzisiejsza Japonia; moja znajoma prowadziła kiedyś wycieczkę dla japońskich emerytów po Polsce i dowiedziałem się od niej, że u nich podróżowanie na emeryturze jest po prostu częścią bycia Japończykiem. Nie chodzi nawet o to, czy ktoś lubi, czy nie lubi podróżować, po prostu wszyscy to robią, bo tak jest przyjęte, dla człowieka tej kultury jest niepojęte, że można postępować inaczej, a nasz krąg kulturowy uważają za chaotyczny i niezorganizowany. To nie miejsce na taki temat, ale w tym momencie próbuję nadać w swojej głowie bohaterowi Twojego opowiadania azjatyckie rysy twarzy, i teraz tekst przestaje być nieprawdopodobny).
Tak czy tak, zachęciłeś do przeczytania dalszych części (choć jestem za tym, by kolejne części opowiadania umieszczać zaraz po sobie, jedno po drugim; bywa, że nie zaglądam na stronę NF przez kilka[naście] dni z rzędu).
GJ, towarzyszu!
Co zaś do "przekształcenie społeczeństwa w takie, jak opisałeś, jest w kulturze Zachodu chyba niemożliwe"- cholera, nie byłbym tego taki pewny. A rozrośnięta w Polsce i Europie do mamucich rozmiarów biurokracja? A serwilistyczny stosunek szarego obywatela do rządu? Czy też krytyczny... pasywnie. Ostatnio oglądałem relacje z protestu przeciw podwyżce VAT-u, normalnie śmiech pusty brał, było chyba z 50 osób. W Polsce 3 osoby na 1000 ma pozwolenie na broń, że nie wspomnę o bezsensownie rozrośniętym molochu socjalu. I nikt mi nie wmówi, że stronnictwo popierające te sformalizowane złodziejstwo to właśnie te indywidualności. Poza tym wystarczy pochodzić wśród ludzi, posłuchać... Czy czasami nie wydaje się wam, że wszyscy mają takie same poglądy. Nie mówiąc już o wprawiających w zachwyt cały świat "tworach" kultury. Co się sprzedaje najlepiej? Rzeczy najlepiej zareklamowane i nie wymagające myślenia. Owczy pęd bynajmniej w nas nie wygasł, tylko przeszedł do fazy "krypto". Być może kiedyś (mam nadzieję że nie) dojdziemy do takiego pięknego momentu w rozwoju cywilizacji, że każdy będzie miał własne poglądy... Takie same.
Z poważaniem.
PS:
http://www.youtube.com/watch?v=8Et3LmoqnzI
Zawsze tego słucham, jak chcę się zdołować.
Muszę przyznać, że zapowiada się naprawdę nieźle. Końcówka bardzo ciekawa. Czekam na ciąg dalszy.
Zapowiada się nieźle, podobają mi się imiona, mam nadzieję, że nie są przypadkowe.
Dialogi! Zapis... Ja wiem, że to "nie takie ważne" ale ja ostatnio się tego czepiam :)
- Wszystko dobrze - wyjaśnił pospiesznie Kain - wczoraj odwiedziłem przychodnię. -> - Wszystko dobrze - wyjaśnił pospiesznie Kain. - Wczoraj odwiedziłem przychodnię.
Pierwsza część bardzo mi się podobała. Zapowiada się dobrze. Dobrze napisane.
@eferelin - to bierz drugą!:)