Z dworu słyszę krzyki bawiących się dzieci.
Na zewnątrz temperatura niska, a oni w krótkich spodenkach.
Gonią się nawzajem blondyni i bruneci,
Wyśpiewując słowa zawarte w starych piosenkach.
Jedna dziewczynka z tłumu się wyłoniła.
Spódnicę miała długą, włosy jak smoła czarne.
Złowieszcze spojrzenie w moją stronę niespodziewanie rzuciła,
A ja wzrok szybko w inne miejsce skierowałem.
Nagle krzyki i śpiewy ucichły, jak gdyby wszyscy do mieszkań wrócili w jedną chwilę.
Ta niepokojąca cisza. Czułem się jakby duch szeptał mi do ucha.
Po czasie czułem uczucie niemiłe;
Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynkę i chłopca, w zakrwawionych ciuchach.
Złapali się wnet za ręce i dziwne zaklęcia zaczęli wymawiać,
Kiedy z ich oczu płynęła ciecz gęsta.
Wyraz mej twarzy nie do opisania. Zacząłem się wtedy lekko obawiać,
Bo taka scena, której świadkiem przecież byłem jest nad wyraz nieczęsta.
Sparaliżowało mnie, ponieważ widziałem jak w moją stronę się kierują.
Z powrotem do mieszkania ze strachu wrócić chciałem,
Ale drzwi zatrzaśnięte, a w głowie myśl, że mnie demonom ofiarują,
Płakałem.
Chłód nie dawał o sobie zapomnieć,
Przerażające zaklęcia były coraz głośniejsze.
Zdawałem sobie sprawę, że zaraz przestanę istnieć,
A mój czerep pisał scenariusze mroczniejsze.
Po policzku mym spływały słone łzy,
Na krtani zacisnął się dotyk zimny,
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Na szczęście to tylko sen. Coś przerażającego…