
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Po dłuższej nieobecności ( Zarówno mojej jak i kolejnych cześci ) powraca Ran Dori.
Mam nadzieję, że się spodoba.
Okaleczone ciało Lokiego, zwaliło się na ziemię.
Podwójne drzwi katedry rozwarły się z hukiem. Bitewny zgiełki zamarł na kilka, dłużących się w nieskończoność, sekund. Na wspaniałych, kamiennych schodach stał wysoki mężczyzna w todze, częściowo zasłoniętej przez złoty napierśnik z wygrawerowanymi hebrajskimi znakami. Jego twarz, całkowicie zasłonięta przez cień ciężkiego kaptura zdawała się delikatnie jarzyć bladoniebieskimi migocącymi ognikami. Stał tam niczym samotny rycerz-pielgrzym, podróżujący po świecie aby zwalczać najdrobniejsze przejawy zła. Dumnie wyprostowany, ważący każdy krok, ale zachowujący pewność i rytm marszu.
***
Wszedł pomiędzy skłębione monstra, które jakby onieśmielone jego niesamowitą aurą cofały się w przerażeniu. Zbliżywszy się do Boga Kłamstw, podniósł jego ciało i broń. Postąpił kilkanaście kroków i złożył jego ciało na kościelnej posadzce. Ukląkł i zatopił się w modlitwie.
Szum skrzydeł zagłuszył słowa które wypowiadał. Setki białych gołębi spłynęły z nieba, przysłaniając ciało Wielkiego Przechery. Gdy odfrunęły, ciała Boga już nie było.
Zbrojny podniósł się i ciężkim, dudniącym krokiem wyszedł na świeże powietrze. Bogowie patrzyli na niego, oczami pełnymi wiary w jego siły.
– I nadejdzie taki czas, że zło wszelakie spłonie w ogniu Świętości Jego i rządy Jego nastaną. A każdy kto schronienia w Nim szukał będzie, znajdzie je, bowiem on będzie schronieniem i Jemu wszystko podległe będzie. Amen – Zbrojny, zrzucił kaptur odsłaniając, pokrytą srebrzystą nicią tatuażu, twarz. Krótkie niebieskie włosy falowały na delikatnym wietrze. Rycerz zamknął oczy i uniósł w górę dłoń przyodzianą w pancerną rękawice.
– Ignis Domine – Wyszeptał – Czwarty krąg niebiański.
Ogniste Tornado otoczyło go szczelną barierą spopielając wszystko czego dotknęło.
– I upadną przegniłe mury Babilonu strawione Niebieskim Płomieniem, a Ci jedynie ocaleją którzy jemu powierzą się pod opiekę. Natenczas uda się Baranek powtórnie na ziemię aby tam głosić Dzieło Zbawienia. Jam jest Michał, Książę Na Niebiosach, Pan Hufców Barankowych, Stróż Ludzkości, Dawca Cierpliwości, Archanioł Żalu, Litości i Uświęconej Duszy. Jam Jest który włada Mieczem Sprawiedliwych i który prowadzi przed Oblicze Pana.
Z każdym kolejnym słowem krąg powiększał się, nie pozostawiając bestiom najmniejszej szansy ucieczki. Kłębowisko, spanikowanych, tratujących się ciał wyparowało w przeciągu chwili. Cztery pary skrzydeł uniosło go w powietrze.
Anioł przeżegnał się.
– Na początku było słowo – Rzekł spokojnie – a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo.
Bogowie spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
– On jednak odszedł. Nie mógł patrzeć jak ziemią którą stworzył pogrąża się w nieładzie. Zostawił więc swoje dzieci i zniknął, aby kontynuować swoje Dzieło Stworzenia – Michał, zamyślił się, i przez chwile słychać było jedynie szum szmaragdowozielonych skrzydeł, mieniących się w blasku nieśmiało wychylającego się słońca – Wtedy w ostatnim geście swej niewypowiedzianej miłości stworzył was. Byliście jego gwarantem na to, że to co tak ukochał zostanie zniszczone. Stworzył wasze mitologie, każdą z nich zakańczając w ten sam sposób. Na straży zostawił nas. Aniołów. Jednak zawiedliśmy go. Doszczętnie zmiażdżeni, musieliśmy się poddać a najpotężniejsi z nas zostali zapieczętowani. Z biegiem czasu inicjatorzy końca byli eliminowani jeden po drugim. Loki był ostatni. Wiedział, że tylko on może spełnić Wolę Pana, ale wolał poświęcić swoje życie niż skazać was na zagładę. Ten akt, dał mi nadzieję na to, że być może nie wszystko jest jeszcze stracone. Pomóżcie nam pozbyć się naszego problemu, a wraz z Lokim i innymi przyjmiemy was do Raju.
Szeroki, pełen niedowierzania uśmiech, rozświetlił brudną twarz Hermesa.
– Jestem z Tobą, Michale Wodzu Zastępów.
Michał roześmiał się.
– Wyruszymy więc od razu – Rzucił twardo, stając obok Patrona Kupców.
– Dlaczego nic o tym nie wiedzieliśmy? – spytał Thor z niedowierzaniem.
– Nie gralibyście tak realistycznie, jeśli ktoś by wam powiedział, że to tylko przedstawienie.
-Dlaczego więc wciągnęliście w to Lokiego? – Bóg Błyskawic nie dawał za wygraną.
-Loki był elastyczny. Nie obowiązywały go żadne z niebiańskich zasad czy ograniczeń – Zawiesił głos – Oczywiście, jeśli wiesz co mam na myśli – Znudzony wyraz twarzy Michała definitywnie zakończył dalszą rozmowę.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Na zrujnowany plac katedry wszedł, podrygując dziwacznie, grabarz.
– Dzień dobry Michale – Rzucił nostalgicznie.
– Witaj Samedi – Archanioł ukłonił się dystyngowanie.
– Widzę, że Loki zmusił ich do przełamania pieczęci? – Baron spojrzał na marmurowe schody, pokryte szkarłatną plamą krwi.
– Tak – I widząc pytającą minę Anubisa dodał – Każdy z trzech Archaniołów obrazuje jeden z Aspektów Jedynego. Dlatego też wasza wiara w Lokiego przełamała pieczęć którą byłem skrępowany.
Sobota skinął głową, jakby na potwierdzenie słów Niebieskiego Rycerza.
– Powiedziałeś, że jest wasz trzech?
– Tak.
– Więc musimy uwolnić jeszcze twoich braci? – Zapytał wyzywająco Hermes.
Sobota parsknął śmiechem.
– Sprytny ten twój chłopak Michale.
Archanioł zignorował go.
– Nie martw się tym. Jestem wystarczająco silny aby samemu sobie poradzić.
***
Anioł Zwiastowania zapieczętowany był głęboko w górach Uralu. W zapomnianej świątyni ukrytej pomiędzy ośnieżonymi szczytami i stromymi przepaściami trwał w stanie hipnotycznego letargu. Świadomy swego istnienia lecz pozbawiony możliwości kontrolowania swojego ciała. Straszliwe męki których doznawał nieporównywalne były do niczego innego. Jedni mówili, iż była to zemsta za to, że odmówił bluźnierstwa przeciwko Jedynemu, inni zaś uparcie twierdzili, że to ogromna potęga Gabriela uniemożliwiała całkowite wyłączenie jego funkcji życiowych. Prawdą zaś było to, że w miejsce całkowitej hibernacji której miał zostać poddany, obarczono go tylko paraliżem. Dzięki temu jednak Archanioł Miłosierdzia wiedział o wszystkim co działo się na świecie i w razie jego uwolnienia stanowiłby groźną broń przeciwko swoim oprawcom. Nie jest więc dziwnym, że Piekielna Kontrabanda dołożyła wszelkich starań aby grobowiec Dżibrila był doskonale strzeżoną, niezdobytą twierdzą. Twierdzą, do której nie zapuściłby się nikt o zdrowych zmysłach. Potężne mury tego wspaniałego niegdyś kompleksu, niemal idealnie wpasowywały się w surowy krajobraz. Smagane lodowatym wichrem i poddane nieustającemu upływowi czasu kamienie skruszały, ale wciąż oddawały monumentalność i rozmach jakimi zachwycały na przestrzeni wieków.
Michał przekroczył omszały próg i rozejrzał się.
Ciemna piwnica stanowiąca wejście do katakumb, pokryta była grubą warstwą zlodowaciałego śniegu. Archanioł wziął do ręki pochodnie, która momentalnie zapłonęła niebieskawym blaskiem. Towarzyszący mu Hermes gwizdnął z uznaniem.
– Więc to tutaj znajduje się pieczęć Gabriela? – Zapytał z zaciekawieniem Bóg Kupców – Spodziewałem się czegoś bardziej…
– Widowiskowego? – Dokończył za niego Wódz Legionów.
Posłaniec spłynął rumieńcem.
– To było piękne miejsce – Zaczął Rajski Książę – Kiedyś… Dawno temu. Jednak niszczycielska energia strażnika tego miejsca sprowadziła na nie zagładę. Ze wspaniałej świątyni zostały tylko walące się gruzy i omszałe katakumby – Michał zasmucił się, a tatuaż na jego ciele zalśnił przygnębiająco – Kiedyś jednak znów przywrócimy mu dawną chwałę. A to będzie znakiem Jego nadejścia.
Schodzili coraz niżej. Powietrze stawało się ciężkie i śmierdzące.
– Gabriel – Mruknął Archanioł ledwie słyszalnie – Czuję, że jesteśmy już blisko.
Z dala, dało się już słyszeć spokojne, miarowe dudnienie przechodzące w spokojną poruszającą melodię. Weszli do ogromnej podziemnej hali wykutej na wzór starorzymskiego teatru. Na samym jej środku, unosząc się kilka centymetrów nad ziemią stał mężczyzna o bladej skórze i szczupłej twarzy o zapadających się policzkach. Długie siwe włosy sięgały mu niemalże do kostek, kościstych nóg. Podobnie jak Michał, wyglądał na wojownika. Czarny napierśnik ozdobiony był złotymi jaszczurami których misterne wykończenie zachwyciłoby niejednego jubilera. Pancerne rękawice przypięte do skórzanego pasa który go oplatał podrygiwały rytmicznie w rytm jego ruchów. Dookoła niego, na wszystkich miejscach przeznaczonych dla widowni stali muzycy. Każdy z nich dzierżył w dłoniach trąbkę, waltornię, puzon czy bombardon, dało się jednak dostrzec pojedyncze pary fletów czy skrzypiec. Ubrani w jednakowe szaty, sprawiali wrażenie niemalże identycznych.
Hermes oraz Niebieski Książę weszli na scenę, jednak karykaturalnie chuda postać nie zakończyła swojego popisu, i jakby ich nie zauważając kontynuowała dyrygowanie swoimi podkomendnymi.
– Bądź pozdrowiony Michale, Wodzu Hufców Pana – Rzekł mężczyzna kłaniając się, gdy ucichły ostatnie dźwięki trąb.
– Witaj Murmurze, Hrabio Trzydziestu Legionów – Archanioł odkłonił się z gracją.
– Witaj Władający Kaduceuszem Hermesie, Patronie Kupiectwa i Kochanku Lokiego – Demon skłonił się w stronę Boga.
– Witaj Hrabio Murmurze, Najprzedniejszy Pośród Muzyków oraz Filozofów – Odparł Hermes uprzednio poinstruowany co ma odpowiedzieć.
Nazwany Murmurem westchnął w niemym zachwycie.
– Cóż za maniery! – Wykrzyknął z radością – Wspaniale go wychowujesz Michale!
Archanioł uśmiechnął się dobrotliwie.
– Przybyłem po mojego Umiłowanego Brata Gabriela – Zaczął spokojnie.
Piekielny Książę przykucnął i wziął garść piasku spod swoich stóp.
– Wiem – Powiedział rzucając go w strumień metafizycznego wiatru formującego się w niewielką trumnę.
– W środku jest Gabriel? – Zapytał zaciekawiony Hermes.
– Tak – Odparł Najwspanialszy Pośród Filozofów, z czułością gładząc hebanowe wieko, ozdobione płonącym pentagramem opisanym w dziwnym i niezrozumiałym języku.
Murmur ukląkł na jedno kolano i wydał z siebie niski, chrapliwy dźwięk. W akompaniamencie trzydziestu legionów kontynuował swoją depresyjną mantrę wprawiając prowizoryczny teatr w potężne rezonansowe drgania. Siedem par szafirowych skrzydeł omiotło pomieszczenie.
– Zamknij oczy Hermesie – Zakomenderował Archanioł Obecności stając za lewym ramieniem demona.
Blask bijący z jego oblicza stawał się nie do zniesienia. Płonący żywym ogniem tatuaż podpalił habit którym był okryty. Dłoń okryta pancerną rękawicą dobyła miecza. Metalowe, rycerskie buty postąpiły krok naprzód. Zmierzwione niewidzialnym podmuchem włosy zafalowały złowieszczo.
– In nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti – Uczynił w powietrzu znak krzyża – Mam nadzieję, że spotkamy się w Dniu Sądu Murmurze, Dyrygencie Chórów Czwartego Nieba.
Ognisty Miecz świsnął w powietrzu strącając głowę Strażnika dokładnie pomiędzy trzecim a czwartym kręgiem. Splamiona krwią pieczęć pękła, uwalniając Archanioła Zwiastowania. Potężne deski opadły na czerwony piach sceny. Gabriel w końcu był wolny.
– Któż byłby lepszym odzwierciedleniem bezinteresownej miłości od niesplamionego grzechem dziecka? – Rzucił widząc zdumione spojrzenie Hermesa.
– Niewinnego niczym owca i czystszego od górskiego potoku – Dodał Michał z szerokim uśmiechem.
W rzeczy samej, Gabriel sprawiał wrażenie młodszego nawet od Hermesa, którego zwano przecież wiecznym młodzieńcem. Wspaniałe długie włosy w kolorze płonącego rubinu spływały z gracją aż do połowy pośladków. Spokojne fioletowe tęczówki z niespotykanym wręcz hipnotyzującym urokiem spojrzały na Michała. Z lekkością i gracją zbliżył się do stygnącego korpusu demona i ujął jego głowę w swoje smukłe dłonie.
– Dziękuje Ci. Wiem, że nigdy nie byłeś jednym z nich.
Archanioł Rachunku Ostatecznego odchrząknął znacząco.
– Wiem – Gabriel spuścił wzrok – Mimo tego musiałem mu podziękować za to, że został tu ze mną.
Michał westchnął zrezygnowany.
– Wydaje mi się, że stałeś się sentymentalny, bracie.
– Owszem.
Nikt nie zauważył kiedy zniknęło Trzydzieści Legionów Murmura. Nikt nie przejął się tym, że powietrze stało się gęste i wilgotne. Nikt nie zwrócił uwagi na tajemniczą postać, która pojawiła się na jednym z bogato zdobionych tarasów. A może po prostu nikt nie chciał jej zauważyć?
– Gabrielu? – Hermes nieśmiało zwrócił się do nowego towarzysza.
– Tak Hermesie ?
– Gdzie teraz jest Loki ? – Spytał łamiącym się głosem, a wspomnienie przyjaciela wycisnęło z jego oczu dwie ogromne łzy, które spłynąwszy po gładkich policzkach zmieszały się z zabarwionym krwią piaskiem.
– W Avalonie – Archanioł zwiastowania, uśmiechnął się dobrotliwie i podał mu jedwabną chusteczkę – Dostał rozkaz uwolnienia Rafaela.
Bóg Kupców zamarł nie dowierzając własnym uszom.
– Loki jest świetnym aktorem, mój młody przyjacielu. Sądzę, że nie było dla niego problemem udać, że zginął.
Michał roześmiał się mimowolnie.
– Mój drogi, przez chwile sam byłem gotów w to uwierzyć!
– Mimo wszystko mogłeś mu powiedzieć – Skwitował z wyrzutem Dżibril.