- Opowiadanie: MaSkrol - Rairom sinmo non

Rairom sinmo non

Hasło: Niedokładna nieśmiertelność.

Olbrzymie podziękowania dla CMa i Kam_Mod za betowanie, bardzo mi pomogliście. Dziękuję także gme za ilustrację. Jesteście wielcy!

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Rairom sinmo non

Ścierpłem. Spałem wykręcony z głową na ramieniu i ręką wciśniętą między nogi, na cienkim materacu, który znów musieli podmienić. Kilka minut spędziłem w niezmiennej pozycji. Ten bezruch i fakt, że sam mogłem o nim decydować, przynosił niezrozumiałą satysfakcję.

Kim jestem?

Zamrugałem kilkukrotnie.

Sobą? Ale jeśli ja jestem sobą, to właściwe – kim i gdzie – są oni? I ona. Ona też gdzieś czeka, bo jest tak samo mną jak ja.

Nie. Ja jestem sobą bardziej, muszę o tym pamiętać.

Palce drżały, na nadgarstkach pojawiły się nowe blizny; czułem ból, jakby rany nareszcie były moje.

Musiały być, choć nie wiem, jak to możliwe. Nic nie pamiętałem. Nic.

Obszedłem pokój, dotykając fortepianu, maszyny do pisania i kilku dłut rzeźbiarskich. Nie czułem pociągu do tych przedmiotów…

To dobrze. Znaczy, że śpią. Głęboko śpią i dalej będą, jeśli nie sprowokuję ich za szybko. Dobrze, bardzo dobrze. Nareszcie.

 

(…)

 

To fragment opowiadania, które w całości będzie można przeczytać w pierwszym tomie antologii “Weird fiction po polsku”.

Więcej informacji na stronie wydawnictwa:

https://www.facebook.com/pages/category/Publisher/Wydawnictwo-Phantom-Books-608481312540765/

Koniec

Komentarze

Chyba jestem tępa pod względem elektronicznym, bo ilustracji nie widzę, nie mogę jej otworzyć. Ale mniejsza o to, nie to jest najważniejsze. Opowiadanie bardzo mi się podobało. Ci tajemniczy Oni i w ogóle. Czuć świetny nastrój podczas lektury, która wciąga.

Cześć, fishandchips, dziękuję za odwiedziny. Nie jesteś tępa, to ja jestem, link do ilustracji mi się zepsuł, spróbuję za chwilę naprawić :(

Bardzo dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że opowiadanie się podobało. :D

EDIT: Powinno teraz działać. :)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

super ilustracja :)

Hej:) Przyznam szczerze, że fajnie się to czytało aczkolwiek nic nie rozumiem z tego i osobiście mam problem z poukładaniem tego sobie w głowie. 

 

Ps. Ilustracja fajna. Takiego ludzika nawet mam. Kiedyś jak rysowałam mangi to go wykorzystywałam do szkicowania różnych póz. Może rysujesz też coś w tym stylu ?

Cześć, Mario Lilith, niestety trochę taka forma, ale fajnie, że dobrze się czytało.

[SPOJLER]

Jak wskazuje ilustracja, bohaterowie to… :D

 

Ja nie rysuję, ilustracja jest autorstwa mojego przyjaciela, on rysuje właśnie w tym stylu, może zajrzy pod opowiadanie. Bardzo mu zazdroszczę umiejętności. ;-)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Wrzucam sobie do kolejki, ale od razu powiem – już kiedy tekst był na betaliście zachwycił mnie tytuł!

http://altronapoleone.home.blog

Ładne opowiadanie.

Podobało mi się zagubienie głównego bohatera powodowane przez dychotomię jego jestestwa. Walka, którą toczy w swojej głowie może być utożsamiana z chorobami psychicznymi, więc bardzo się cieszę, że nie poszedłeś w tym kierunku i odnalazłeś własne, ciekawsze zakończenie.

Bohaterowie są naszkicowani wyłącznie przez motywację – dajesz im niewiele własnych cech, co jednak jest uzasadnione w obliczu wyjaśnienia, kim są.

Język jest prosty, pozbawiony ozdobników, przekonujący.

Podsumowując – sympatyczna, miła lektura, polecam.

www.facebook.com/mika.modrzynska

Ze mną chyba też coś nie teges, bo linku do ilustracji nie widzę :C

 

MaSkrolu, wyszła ci udana historia. Jego największą zaletą jest oczywiście to, że wzbudza niepokój. Zdawkowy język ładnie podkreślił zagubienie bohaterów. Faktycznie – tak jak pisała kam – są trochę przezroczyści, ale to może i lepiej, bo przez to całe opowiadanie osiąga uniwersalny przekaz. Motyw w zakończeniu jest już znany, ale i tak fajnie, że zdecydowałeś się wykorzystać boże igrzysko, a nie poleciałeś dysfunkcje. Dobrze się czytało, widać duże postępy. 

Jedyne co mnie mierziło to może te dwulinijkowe akapity; cały wygląd opowiadania na tym stracił i jednak wytrąca to trochę z rytmu czytania.

 

Tyle. Pozdrawiam!

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Witam, bardzo cieszę się, że was widzę pod swoim tekstem. Fajnie tak się obudzić rano i zobaczyć kolejne komentarze.

 

Drakaino,

Miło mi to słyszeć, czekałem trochę na Twoją opinię o tytule, bo nie byłem pewien czy się spodoba, czy wręcz przeciwnie. :D

 

Kam,

Dziękuję za kolejny wysiłek i napisanie komentarza, ale przede wszystkim dziękuję za wcześniejszą pomoc. Cieszę się, że uważasz opowiadanie za dobre i miło teraz poczytać opinię bez czepów, które oczywiście były zasadne. Dziękuję za klika. ;)

 

Sy,

To ze mną coś jest nie tegoes, bo link mi się ciągle psuję i muszę go naprawić. Za chwilę spróbuję coś z tym zrobić :((

Dziękuję za miłe słowa i tak, bohaterowie są dość przezroczyści, ale sam teraz się zastanawiam jak to możliwe, bo to wyszło jakoś sam z siebie, chciałem, żeby takie coś się udało, a jednak nie myślałem nad tym i nie ważyłem każdego zdania, po prostu udało się napisać. No i oczywiście bety pomogły mi wyłapać kilka usterek, które psuły wrażenie.

A co do krótkich akapitów, to chyba moja kolejna zmora. Było ich jeszcze więcej, muszę nad tym popracować.

Również pozdrawiam! :D

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

O, już działa. Bardzo ładna ❤

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Przeczytałam jednym tchem:-) Mrocznie, zagadkowo, filozoficznie. Rozważania o życiu i śmierci, do tego jeszcze akcent poetycki:-) ciekawe epitety np. Apatyczna idiotka:-) o błędach językowych nie napiszę, bo się nie znam. Pozdrawiam

Cześć, Olciatka, dziękuję za odwiedziny i miłe słowa, cieszę się, że opowiadanie się spodobało. ;-)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Dramatyczny, schizofreniczny, niezrozumiały i przede wszystkim dziwny tekst. Nie jestem specem od weird, ale chyba Ci wyszło. Schodami w dół na dach to też jeden z tych dziwacznych elementów? :D Czytało się ciężko, nie ze względu na styl, tylko właśnie na tę dziwność i niezrozumiałość sytuacji bohaterów. To był sekret, który zostawał wydobywany na jaw stopniowo, także przed głównym bohaterem.

Poruszyłeś tu temat nieśmiertelności i myślałam, że pójdziesz w tę stronę, że nieśmiertelność to rzecz przerażająca, wielu o niej marzy, a tak naprawdę nie ma w tym nic przyjemnego i nikt by nie mógł tego wytrzymać, ale chyba jednak nie to chciałeś powiedzieć tym tekstem, bo na końcu bohater przyznaje, że chciałby żyć, ale inaczej. Pokazałeś, jak to jest być marionetką i nie mieć własnej woli, więc może chodzi o to, że właściwie każdy człowiek jest taką marionetką, bo nie zawsze robimy wszystko z własnej woli i nie zawsze żyjemy tak, jak chcemy.

Sztuka jest wieczna – też ciekawy motyw. My umrzemy, ale to, co po sobie pozostawimy, to mamy nadzieję, że będzie wieczne. Czy sam główny bohater był sztuką, czy raczej to, co tworzył?

Przecinków nie wypisywałam, ale wyłapałam trochę potknięć. Jeszcze zastanawia mnie, skoro bohater był marionetką, to czemu najpierw piszesz o takich jego fizycznych rzeczach, że bliznę miał, coś tam o żyłach, tamta miała nabiegłe krwią oczy, a potem o wymianie mięśni na twardszy materiał? Czy bohater najpierw był człowiekiem, a potem stał się kukłą? Ale to by się nie zgadzało z zakończeniem, że nie może żyć ten, kto nigdy nie żył.

Ogólnie porządny tekst, na poziomie. To dopiero drugi z Kafki, który przeczytałam, ale myślę, że ma mocną pozycję. Klik :)

Komentarz wrzucę później. Na razie kilka ciekawostek, których można się dowiedzieć klikając w link w do Twojego cyklicznie działającego obrazka:

– Student z Jastrząb znalazł najprostszy sposób na zrzucenie wagi! (XD)

– Ludowe sposoby przywracania wzroku! (kolejne XD)

– Pomóż swoim stawom w 6 nocy! (jeszcze jedno XD)

– Eksperci są w szoku. Stosujesz i zapominasz o miażdżycy! (i czwarte XD do kompletu)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Cześć, Sonato, dziękuje za odwiedziny i klika. Starałem się, może i bywa dziwnie, ale nie wiem czy rzeczywiście aż tak się udało. Schody w dół jakoś się mnie czepiły i musiały być. Domyślam się, że tekst może być momentami ciężki, miejscami po prostu jest nienaturalny, a przynajmniej tak się czułem podczas pisania i takie coś chciałem oddać.

[UWAGA SPOJLERY]

Zastanawiałem się właśnie nad pójściem w taką nieśmiertelność, to ładny i ciekawy motyw, był często powielany, ale ja z pisaniem mam tak, że najpierw tworzę falę, a później z nią płynę nieważne gdzie mnie zaprowadzi. Trochę planowałem trochę nie…

Bardzo dobrze zinterpretowałaś, miałem nadzieję, że ktoś między wierszami to zauważy. Właściwie nie muszę niczego uzupełniać, bohatera rozgryzłaś.

Pytanie o sztukę. Bardzo dobre, mam swoją odpowiedź, ale nie wiem czy chcę odpowiadać, może to i to? ;)

Mam wrażenie, że kwestia żył i tego typu rzeczy, jest bardziej kwestią pierwszoosobowej narracji. Bohater do pewnego późnego momentu, nie ma świadomości, niewiele pamięta poza swoim jednym zadaniem, a myśl, że mógłby to wszystko mieć, po prostu mu się podobała, trochę do niego przyrosła. Może po prostu lubił o sobie tak myśleć lub naprawdę bardzo starał się to czuć? ;-)

Mam nadzieję, że masz rację, ale zobaczymy, jeszcze osiemnaście dni, pojawi się wiele dobrych tekstów. Dziękuję za wyczerpujący komentarz. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

CM, mam Cię już dość paskudo XD.

Haha, używam adblocka to nie miałem o niczym pojęcia. I właśnie ogarnąłem, że mogłem jej nie wrzucać, bo już jest 19 wyświetleń, więc ludzie odwiedzają i sobie spojlerują ;-;

Ale to zrzucenie wagi w sumie…

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Ciekawa interpretacja konkursowego hasła i zaskakujące zakończenie. Nie domyśliłam się od razu, kim byli bohaterowie, stawiałam raczej na problemy psychiczne. Udało Ci się stworzyć nastrój narastającego niepokoju, niedookreślenia i absurdu. Podobała mi się forma tego opowiadania, oparcie konstrukcji na dialogach. Miałeś fajny pomysł z wierszami i wstawką “bam, bam”. Nie do końca zrozumiałam, czy chodziło o kroki bohaterów na schodach, czy o bicie ich serc, ale ta niedookreśloność pewnie była zamierzona. Ogólnie, podobało się. Zgłaszam do biblioteki.

CM, mam Cię już dość paskudo XD.

Ej, no ale wyobraź sobie, że wracasz do tej ilustracji (skądinąd świetnej), a tu trochę niżej miga Ci takie groteskowe… coś. XD

I zwróć uwagę, że się powstrzymałem i nie wspomniałem nic o alergii na drewno. ;-)

 

Dobra, ale poważnie. Wrzucam ten komentarz, bo bardzo chciałem przyznać klika, a za chwilę zostanę tej szansy pozbawiony.

Przeklejam z bety:

Od pierwszych słów zdradzasz, że tekst jest oparty na pewnej tajemnicy, którą stopniowo będę zgłębiał. Ta tajemnica intryguje, bo nie do końca wiadomo, o jaki twór będzie chodzić. Trudno jest się nawet domyślać. Ten twór od pierwszych zdań zdaje się być bardzo charakterystyczny, widać, że czegoś szuka, a zatem jest i w opowiadaniu pewien rys psychologiczny. Udaje Ci się skrzętnie ukrywać tajemnicę przez cały niemal tekst. Domyśliłem się dopiero przy wzmiance o sznurkach o kogo tak naprawdę chodzi. Czyli chyba wtedy, kiedy sam sobie tego życzyłeś.

Koncepcyjnie naprawdę bardzo mi się podoba.

Fajny masz ten pomysł na balans pomiędzy żywym, a martwym. Fajne to pragnienie śmierci, bo oznacza emocje. Lekkie niedopowiedzenia będą bronią obusieczną. Czasem trafisz nimi czytelnika, czasem czytelnik Ciebie. Jeżeli ktoś lubi taką formę, powinno mu się spodobać. Jeśli ktoś lubi mieć coś wyłożone kawa na ławę, może marudzić na te niedopowiedzenia. Piszę o tym, bo to taki gatunek tekstu i trzeba się liczyć z tym, że do paru osób może nie trafić. I wbrew pozorom, w tym konkretnym przypadku nie jest to żadna wada, bo istnieje zasadnicza różnica między: “nie trafiło, bo złe”, a: “nie trafiło, bo mam trochę inny gust”.

Lekkie niedopowiedzenia mogę więc być bronią obusieczną, ale wcale nie muszą. Ja na przykład nieraz powtarzam, że jestem prostym czytelnikiem, że lubię mieć wszystko jasno wyłożone. Tutaj tak nie jest, a tekst mi się bardzo podoba właśnie w takiej formie, więc ta uwaga, że tekst może nie trafić do każdego pojawia się w zasadzie “ad acta”, żebyś wiedział mniej więcej czego się spodziewać.

Dla mnie, jak powiedziałem, bardzo fajny tekst. I gdybym go dostał do zaopiniowania w takiej formie, nie będąc przy tym betującym, napisałbym dokładnie to samo.

Z tych Twoich opowiadań, które miałem okazję czytać, to bez wątpienia podobało mi się najbardziej.

Tak, dobrze myślisz, CM się zebrał w sobie i napisał jedno zdanie samodzielnie bez akcji: kopiuj, wklej z bety. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Wtrącę kosmetycznie:

 

Głęboko śpią i będą, jeśli nie sprowokuje ich za szybko.

Wydaje mi się, czy zjadłeś ogonek?

 

A tu zjedzone przecinki:

Zanim poszedłem do kuchni, przez kilka minut czekałem bez większego celu.

Wskazałem dwie pary drzwi, jedne obok schodów, drugie naprzeciwko.

Nie miałem pojęcia, czy istnieje coś dalej.

Nogi zwiotczały, głowa zawisła bezwładnie, upadłem na ziemię, a ostatnie, co zobaczyłem, to jej twarz, kiedy osunęła się na mnie.

Nawiasem mówiąc, “bez większego celu”? To może chociaż z mniejszym? ;) Ten przymiotnik mi tam ciut zgrzyta, choć zgrzyta niezobowiązująco.

 

Krzyknęła ze słabości.

Może lepiej “z powodu własnej słabości”? Bo zasadniczo ze słabości to się raczej nie jest w stanie zrobić nic konkretnego.

 

– Dlaczego chcesz to zrobić? – Rozejrzała po pomieszczeniu.

A tu zjadłeś “się”. Ktoś tu chyba głodny był :)

 

 

No dobrz, popastwiłam się, to teraz konkrety. Schody w dół na dach trochę mnie też skonfundowały, wracałam do tego fragmentu dwa razy, ale zasadniczo – jeśli ma być weird, to właśnie jest i o! Wizja autora mocno artystyczna, ale czemu by nie :)

Poza tym, te króciutkie akapity… Jak zazwyczaj mnie drażnią, tak wydaje mi się, że w tym konkretnym wypadku właśnie świetnie oddają stan wewnętrzny bohatera. Trochę jakby się zacinał w myśleniu :) Więc wyjątkowo na to nie będę narzekać, bo pasuje.

Świetnie zbudowałeś klimat, napisałeś to opowiadanie prosto (i właśnie przez to dobrze, bo styl wpisuje się w koncepcję), ale solidnie. Podobało mi się :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Witam kolejnych czytelników, bardzo mi miło! :D

 

ANDO,

Miło mi, że tekst się spodobał. Wstawki, wiersze itp. były zabawą formą, chciałem nieco oderwać ten tekst i zrobiłem to niejako bez planowania, planowałem wstawić tu każdy rodzaj sztuki, który przyjdzie mi do głowy: rzeźba, wiersz, dźwięki na pięciolinii (bam, bam), była piosenka, ale bardzo spowalniała opowiadanie, na tyle, że psuła kompozycję. ;-)

Dziękuję za klika!

 

CM,

Ej, no ale wyobraź sobie, że wracasz do tej ilustracji (skądinąd świetnej), a tu trochę niżej miga Ci takie groteskowe… coś. XD

Ja o tym nie wiedziałem! XD

I zwróć uwagę, że się powstrzymałem i nie wspomniałem nic o alergii na drewno. ;-)

Cicho! Nie przy ludziach…

Z tych Twoich opowiadań, które miałem okazję czytać, to bez wątpienia podobało mi się najbardziej.

Tak myślałem, że co tego zdania nie zauważyłem wcześniej. Dziękuję bardzo i za te słowa i za pomoc. To chyba znaczy, że wciąż idę do przodu. Jesteście wspaniali, ludziska, wzruszyłem się. ;-)

Tak, dobrze myślisz, CM się zebrał w sobie i napisał jedno zdanie samodzielnie bez akcji: kopiuj, wklej z bety. ;-)

Nie powiem, zaskoczyłeś mnie. Dzięki za klika! :P

 

NaNa,

Ehh, tyle poprawiania, a i tak coś zawaliłem… poprawione wszystko. Dziękuję za łapankę :D

I dziękuję też za miłe słowa. Co rusz, ktoś mówi o tym, że pewnych elementów nie lubi, ale tutaj mu pasuję i nie mam pojęcia, czy powinienem się cieszyć, czy martwić. Te schody… musiałem, czepiły się mnie i nie chciały odczepić. :P

 

Słodzicie mi tak, że zaraz na laurach osiądę i nic nie będę już pisał. ;-)

Nie no żartuję, miło mi, możecie dalej wstawiać takie komentarze!

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Jak się czyta własny tekst po raz n-ty, to trudno wszystko zauważyć, zrozumiałe. A łapanki to moja specjalność, mam długie ręce i niezły refleks ;P Więc polecam się :) A jak potrafisz wykorzystać nielubiane przez czytelnika elementy, żeby go zadowolić, to nic tylko się cieszyć. Akurat umiejętność manipulacji na tym polu jest mile widziana :D Cukier na dziś mi się skończył, przykro mi. Mogę najwyżej wydzielić mentalnego kopniaka, żebyś nie osiadł jako ten stułbiopław w formie polipa ;)

Spodziewaj się niespodziewanego

Nie trzeba chyba, poradzę sobie, każdy komentarz to dodatkowa motywacja. Manipulacja jeśli jest, to przypadkowa i nieco intuicyjna, jakoś tak mi to wychodzi… no nie wiem po prostu. :P

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Dobrze się czytało :)

Przynoszę radość :)

Cześć, Anet, miło mi to słyszeć. :)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Widzę, że galopujesz na swoim ulubionym koniku.

Hmmm. Nie potrafiłam zestroić się z postaciami. No, ledwo się przeckną, lecą popełniać samobójstwo. A ja nie widzę powodu. Z przyzwyczajenia? Z przekory? Żeby sprawdzić, czy została jakaś nieodcięta droga? To mi wybitnie nie leżało.

Ale taka dziwna, skazana na niepowodzenie walka z systemem czy bliżej nieokreślonymi Onymi pasuje do Kafki, więc chyba nieźle wpisujesz się w ramy konkursu.

Trochę mam wrażenie, że wrzuciłeś do tekstu różne skojarzenia z tematem/tytułem. Tu trochę nieśmiertelnej sztuki, tam bohaterów. Ale kiedy już się wyjaśniło, kim są bohaterowie, zostały mi zgrzyty. Skąd aż tyle samodzielności? Po co im fortepian?

Fajna zabawa z formą.

a kolana oraz stawy zamieniono na sworznie.

A czy kolana nie są stawami?

Babska logika rządzi!

Cześć, Finklo, miło Cię widzieć.

Tak, a Ty jesteś pierwszą osobą, która mogła się tego domyślać. Z tego co pamiętam, pod którymś tekstem zostawiłem o tym ślad. ;)

Domyślam się, że postacie mogą być ciężkie i to ich pragnienie, na początku wprowadzałem to nieco inaczej i wolniej, ale wtedy tekst nieco nużył, tekst w takiej formie lepiej na tym wychodzi, choć rozumiem, że to może nie pasować.

Gra z tytułem miała znaczenie, wcześniej była bardziej rozwinięta, tekst miał pójść w jeszcze jednym kierunku, ale nie mogłem znaleźć jednej, potrzebnej mi rzeczy, dodatkowo wtedy opowiadanie było by weirdem jeszcze mniej niż aktualnie jest. Miło, że zabawa z formą, Ci się spodobała.

a kolana oraz stawy zamieniono na sworznie.

Masz rację, umknęło mi to wcześniej, już poprawione. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Pamiętam, coś wspominałeś. :-)

Nie wiem, czy postacie ciężkie. Ale pragnienie dziwne.

Babska logika rządzi!

Ciekawa eksperyment. Początkowo, jak większość, myślałam, że opowiadasz o chorobie psychicznej. Fajnie, że jednak nie, chociaż… ;)

Przyznaję, że generalnie nie jestem zwolenikiem tego typu literatury, zbyt to odjechane jak dla mnie. Ale jest tu historia, jest twist na zakończenie. Bohaterowie mogliby być bardziej wyraziści, ale rozumiem, że takich ich chciałeś mieć. Czytało się dobrze. Czegóż więcej chcieć? :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć, Irko, dziękuję za odwiedziny i komentarz.

Wychodzi na to, że opowiadanie jest czymś dziwnym, to ogólnie źle, ale jakoś pasuje, tamto tak samo, a ogólne to czytało się dobrze. Nie wiem co mam, myśleć. :P

A tak serio, rozumiem, że jest specyficzne i trochę odjechane. Dziękuję. ;-)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Wychodzi na to, że opowiadanie jest czymś dziwnym, to ogólnie źle, ale jakoś pasuje, tamto tak samo, a ogólne to czytało się dobrze. Nie wiem co mam, myśleć. :P

Podobała mi się historia, którą opowiedziałeś i jej zakończenie. Dostrzegłam ją, mimo że podałeś ją w formie, za którą nie przepadam i która nieco mnie męczy. Nie twierdzę, że to zła forma, po prostu za nią nie przepadam. A czytało się dobrze, bo dobrze napisane. I to akurat nie ma nic wspólnego ze sposobem, w jaki postanowiłeś tę historię opowiedzieć :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

To znaczy… ehh, źle zrozumiałem i źle się wyraziłem, przepraszam i dziękuję, Irko. :)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Hej, MaSkrolu.

Najpierw rozwiązałam zagadkę tytułu, potem zadowolona z siebie zabrałam się za lekturę. No i męczyłam się coraz bardziej, bo nie mogłam rozgryźć kim są bohaterowie. Dwie osoby, więc odpada psychoza, nie mogą mieć przecież takiej samej. Ludzkie odruchy i szczegóły anatomiczne, a jednocześnie ta dziwność. Długo trzymałeś czytelnika w niewiedzy. Może i za długo? 

Wolałabym myśleć jednak, że są kimś lub czymś, a na końcu bach zmiana o 180 stopni, ale to pomysł na krótki szort raczej.

Metafora marionetek i podobieństwa do ludzkiego życia, ciągle ma się dobrze i jest to temat wybitnie literacki i weirdowski.

Ogólnie to intrygujące, tajemnicze opko. Podobało mi się :)

Cześć, Matko Chrzestna, miło Cię widzieć. Tytuł nie był specjalną zagadką, zapisanie od tyłu nie jest bardzo rzadkim zabiegiem, nazwijmy to zabiegiem celowym i smaczkiem dla dociekliwych. ;)

Opowiadanie właściwie na tej niewiadomej się opierało, więc nie bardzo mogłem zdradzić tajemnicę wcześniej, ale rozumiem, że można mieć wrażenie rozciągnięcia motywu.

Cieszę się, że opowiadanie się podobało. Marionetki nie są rzadkie w literaturze, prawda, ale bardzo je lubię, więc zapewne jeszcze kiedyś się pojawią. Dziękuję za komentarz i miłe słowa. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Podoba mi się opowiadanie pod kątem koncepcji i właśnie pewnej monotonii. Na początku myślałam, że bohaterowie są raczej ludźmi z osobowością wieloraką (tak to się chyba nazywa). Do marionetek pasuje ta przezroczystość i brak charakteru. Zakuło mnie to, że w środku opowiadanie zaczęło się nieco dłużyć. Taki stały niepokój i jednostajność mogłyby sprawdzić się lepiej przy tekście trochę krótszym. Niemniej, nawet mimo to, to kawał dobrego opowiadania. :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Podobał mi się Twój warsztat i to jak budowałeś zdania. Czuło się cały czas niepokój i zagubienie, nieustanną nerwowość i odizolowanie, mimo pozornej obecności tajemniczych postaci. Gdzieś tam pomiędzy pojawiają się też pytania filozoficzne o naszą naturę.

 

Jedyne czego mi zabrakło to może więcej fabuły jako takiej, ale to oczywiście kwestia gustu.

Ogólnie solidny i dobry tekst.

Dzień dobry, witam nowych czytelników!

 

Verus,

Dziękuję za miłe słowa, mogę tylko wspomnieć, że początkowo opowiadanie było dłuższe, ale ktoś pomógł mi ja skrócić… o 5k znaków. ;)

Nie jesteś jedyną osobą, która najpierw myślała o problemach z psychiką, a osobowość wieloraka to dobre spostrzeżenie, bo nieco pchnąłem tekst w tę stronę.

 

Edward Pitowski,

Dziękuję za miłe słowa, fabuły nie było, pełna zgoda i całkowicie rozumiem, że to mogło nie pasować, jednak taki był przepis na ten tekst, z szerszą fabułą nie miałoby to większego sensu. Cieszę się, że tekst Ci się podobał. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Heyo, Maskrolu!

Jakoś tak do połowy nie wiedziałam, co dokładnie dzieje się z bohaterami. Odkrywałeś tajemnicę stopniowo. I dobrze ;) Bohaterowie, no cóż, dziwni, trochę przerażający do momentu, w którym wyjaśniło się kim są. Przyjemne opowiadanie. Najbardziej podobało mi się:

 

Chciałbym zesztywnieć jak trup. I tylko jak trup.

 

Nie poczekała na mnie. Szmata.

 

Króciótko, prosto i dobitnie. 

 

O, a tu Ci chyba coś uciekło:

 

“Brakowło…”

 

Powodzenia w konkursie!

Cześć, Saro! Dziękuję za komentarz i miłe słowa. Szczególnie podoba mi się to wyodrębnienie fragmentów, które się podobały. Też lubię te zdania. :P

Błąd poprawiony, ale chylę czoła, bo przeczytałbym tekst i trzysta razy, to i tak bym błędu nie zauważył. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Icidaer, idiv, inev. 

dramatic eagle GIF

Witam, dzięki za przeczytanie. :)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Jest nieśmiertelność, jest sztuka, jest porządny warsztat – czego cobold mógłby chcieć więcej?

Pomyślmy…

Ilustracja trochę spłaszcza interpretację, czyni bohatera kimś konkretnym, daje zbyt dosłowne wyjaśnienie – wcześniej myślałem o nim <SPOILER!> jako o dziele sztuki w ogóle, bez podziału na kategorie <KONIEC SPOJLERA> i ta myśl była naprawdę przejmująca, każąca się zastanowić nad własną radosną twórczością. Z drugiej strony widzę, że to wyjaśnienie było wielu czytelnikom niezbędne. 

Tytuł – raczej odstraszał, kiedy tylko się pojawił, złamałem szyfr i pomyślałem “e, tani chwyt” ;)

Schody w dół na dach – niby pasuje do konwencji w ogóle, ale to element dodatkowy, obok głównego wątku, ekstra udziwnienie. Czepiam się dlatego, że w tym jednym momencie zatrzymałem się i cofnąłem w trakcie lektury, żeby sprawdzić, czy czegoś nie przeoczyłem/autor nie pomylił. Taki paradoks – wkręciłem się gładko w, niełatwą przecież, główną oś narracji, a potknąłem na tym szczególe.

Ale to michałki. Za pomysł, odwagę, głębię i 90% wykonania idę nominować.

Witaj, Coboldzie. Zbieram się do napisania odpowiedzi na komentarz od ponad godziny, bo ogarnęła mnie euforia i musiałem nieco ochłonąć.

Wiesz, chciałem oddać właśnie tę myśl – dzieło sztuki, o które ci chodziło. Jednak nadałem mu właśnie takie ciało, ponieważ byłem pewien, że inaczej napiszę coś nazbyt rozmytego. Miałem dużo dylematów podczas pisania tego opowiadania, chciałem pokazać samą ideę sztuki w jak najszerszym kontekście, ale zachować sensowny kierunek.

Mnie tytuł się podoba, ładnie brzmi, choć chwyt rzeczywiście tani i coraz częściej się na nim łapie, niestety.

Schody w dół na dach – jak wspomniałem wyżej, trochę mnie poniosło, ale przyczepiły się i nie chciały puścić, trochę wybija, zaburza przestrzeń, nie jesteś jedyną osobą, która o tym wspomina. Kajam się.

Nie chcę brzmieć sztucznie, więc ograniczę się do prostego – dziękuję. Nominacja od Ciebie, Coboldzie… nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Na portalu jest kilka osób, które bardzo podziwiam za ich doświadczenie, twórczość oraz wiedzę. Ty stoisz na czele.

Zrobiłeś mi dzisiejszy dzień i prawdopodobnie kilka kolejnych. :)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Wiesz, MaSkrolu, byłem tu przed Coboldem i musiałem dzisiaj sprawdzić, dlaczego nie przeczytałem całości, a skończyłem wcześniej gdzieś tutaj:

Powinienem chodzić na palcach, żeby ich nie obudzić? Nie. Nie będę cicho przed samym sobą, to znaczy przed nimi, ale przed sobą też. Bo oni są po części mną, albo ja po części jestem nimi?

A to dlatego, że w tym pierwszym fragmencie pojawia się sporo pytań, na które ja, jako czytelnik, nie znam odpowiedzi, a to z kolei mnie irytuje. Zabrakło mi sceny wprowadzającej, budującej miejsce, czegoś co pozwoli mi choć trochę się rozeznać. Bo lubię niedopowiedzenia, ale muszę widzieć obraz, a u Ciebie widziałem pytania.

Stosujesz trochę zbyt dużo krótkich zdań, ale to już odczucie czysto subiektywne. 

Już po przeczytaniu całości, rzeczywiście, to dobry tekst.

Pozdrawiam.

 

Cześć, Dracon. Myślę, że rozumiem dlaczego mogłeś się początkowo zrazić, też lubię mieć nakreślony obraz, nie przepadam za pytaniami na samym początku, ale przyznam się bez bicia, że tekst poprowadził mnie właśnie w ten sposób i właściwie nie wiem, czy zdołałbym dobrze nakreślić ten obraz bez krzywdy dla dalszej części tekstu. Być może ta scena była gdzieś na początku, przed gruntownym skracaniem, może ją zgubiłem, ale nie jestem pewien, wydaje mi się, że nie napisałem jej wcale. Cieszę się, że to zauważyłeś i wskazałeś, bo nie miałem tej świadomości. Następnym razem, pisząc kolejne tak specyficzne opowiadanie, będę miał to na uwadze.

Co do krótkich zdań, masz rację. Używam ich nieco zbyt często, a kilka kolejnych pokazało się podczas skracania opowiadania. Będę nad tym pracował.

Pamiętam też Twój komentarz pod tekstem Shawarkara, nie odpisywałem tam, bo nie chciałem robić zbyt wielu offtopów i czekałem na okazję, żeby za niego podziękować. Przypomniałeś mi o bardzo ważnej rzeczy, która uciekła mi podczas pogoni za warsztatem i pomysłami. Bardzo wartościowe spostrzeżenia.

Dziękuję za to i cieszę się, że tekst po przeczytaniu całości Ci się spodobał.

Również pozdrawiam.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Przeczytałam z trudem, bo źle czyta się opowiadanie, które jest napisane w tak osobliwy sposób i którego bohaterów nie można ani zrozumieć, ani rozpoznać. W dodatku z każdym przeczytanym zdaniem coraz bardziej zniechęcałam się do lektury, bo nabierałam przekonania, że mam do czynienia albo z narkomanami, albo z chorymi desperatami, albo śniącymi i żadna z tych ewentualności nie przypadła mi do gustu.

Finał, owszem, zaskoczył i wszystko wyjaśnił, ale co z tego, skoro przez cała tekst brnęła z wielkim trudem. :(

 

cze­ka­łem, żeby po­wie­dzieć, że nie ich nie tknę. ―> Dwa grzybki w barszczyku.

 

Drżą­ce palce, pod­gry­zio­ne usta… ―> Na pewno podgryzione, czy może literówka?

 

Cięż­ko było scho­dzić z tak sztyw­ny­mi no­ga­mi. ―> Trudno było scho­dzić z tak sztyw­ny­mi no­ga­mi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Regulatorzy, ja już coś mam takiego, że w Twój gust trafiam tylko co kilka opowiadań, ale nie będę się poddawał. Mam nadzieję, że następnym razem napiszę coś, co przeczytasz chętnie i bez problemów. Dziękuję, że mimo wszystko dobrnęłaś do końca. Jeśli następnym razem spotkasz u mnie coś równie trudnego, oficjalnie mówię, że nie obrażę się, jeśli nie doczytasz do końca, zostaw tylko znak, że przerwałaś. Nie zmuszaj się do czytania, jeżeli tekst męczy, bo szkoda marnować nerwy. Wiem, że nie mogę zadowolić wszystkich, a nie chcę, żeby czytelnicy byli niezadowoleni, z powodu brnięcia do końca.

Nie wiem czy ująłem to sensownie w słowa, ale chodzi o to, że nie chcę, aby ktoś zmuszał się do czytania moich tekstów, tylko z faktu, że je napisałem. Przyjmuję krytykę z pocałowaniem w rękę, dziękuję za komentarz i nie chciałem psuć wieczoru.

Błędy poprawiłem, a teraz umawiamy się, że jeśli wrzucę coś męczącego, to w razie co nie czytasz, ale oznaczasz jako przeczytane, konsekwencję wezmę na siebie! :P

Chcę w tekstach dzielić się sobą, przynosić rozrywkę i czasem trochę wartości, a to wszystko pojmuję subiektywnie jak każdy człowiek, więc zmuszanie ludzi do czytania mija się z celem.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

MaSkrolu, bardzo dziękuję za wyrozumiałość i udzielenie dyspensy.

Muszę jednak uprzedzić, że nie wiem, czy z niej skorzystam, bo tak już mam, że kiedy czytam opowiadanie, które mnie „przerasta”, zawsze trwam przy nadziei, że kolejne zdanie będzie oświecające i doznam iluminacji. Inna sprawa, że czasem zdarza się i tak, że takim zdaniem okazuje ostatnie… ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To chyba u mnie własnie tak się okazało. No cóż zrobić, zdarza się niestety :P

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Kurde, MaSkrol.

Ten tekst ma sporo. A jednocześnie paru rzeczy nie ma. Co wzbudza cholerny dysonans. Z jednej strony tekst zapada w pamięć, z drugiej strony jakby czegoś jeszcze brakowało. I jestem w pół drogi miedzy osobistym dodaniem do nominacji z jednej strony, a niedodawaniem i głosem nie w ewentualnym głosowaniu. Musze to sobie przegryźć.

Co na początek? Na początek jakieś podskórne skojarzenie z serialem Dollhouse. Odległe, ale mające pewne punkty styczne. Serial w zupełnie innym klimacie, za to podobnie jak to opowiadanie nie w pełni korzysta z potencjału pomysłu. Ale ja nie o tym.

Z czasem tekst zaczyna nasuwać różne skojarzenia. W którymś momencie gdzieś odrobinę budzi skojarzenia z cyberpunkiem, przychodzi na myśl skojarzenie z androidami, przypomina się Twoje opowiadanie obraznieczytelny.mp4. No bo szczerze, Tobie nic się nie przypomniało z tamtego tekstu przy pisaniu tego, nawet jeśli jest o czym innym? ;-)

No ale. Potem zaczyna narastać thriller. A jeszcze później można odczuć horror. Skojarzenia z opętaniem są nawet na wcześniejszych etapach tekstu. Trochę mam z tego przyjemności czytelniczej, trochę się złoszczę, bo w pliku z pomysłami od paru lat mam wątek niby-podobny-niby-inny. Bardziej inny, ale podobieństwo jest w osi pomysłu. No mniejsza, monopolu na pomysły nieujawnione nie ma :-)

No i całość wypada świetnie. Sposób narracji idealnie pasuje do tego, o czym opowiadanie jest. I tu nawet nie chodzi o to, jak bardzo osobiście lubię krótkie akapity i krótkie zdania (choć muszę zaznaczyć: czasem wychodzą Ci aż za krótkie; trzymam kciuki, żeby dopracowanie tego elementu szło bardziej w zgrabniejsze ujęcie myśli w podobnej objętości, niż w ich wydłużanie). Zwyczajnie w klasycznym CP lub w klasycznym horrorze dłuższe akapity by przeszły. A tutaj fajnie oddajesz tę urywaność odzyskiwanych myśli.

Tylko ale. Ale polega na tym, że w początkowej fazie opowiadania jednak jakbyś czegoś nie dopełnił. Nie wiem, to mogło iść w próbę odzyskana pamięci po jakiejś traumie, nawet to w jakiś sposób tekst przypomina, ale nie aż tak, żeby w miejsca wbiło w ostry rytm. Może tak miało być, a może nie. W każdym razie mi osobiście klimat początku wydaje się “tylko dobry”, w klimacie finału brakuje jeszcze dokręconego dramatyzmu.

No ale co… Tu brak i tam brak. Pytania egzystencjalne są, ale mogłyby zostać postawione bardziej dramatycznie, ostrzej wcinając się w umysł czytelnika, bardziej pokazując beznadzieję.

A mimo to tekst daje się zapamiętać wyobrażeniami… fragmentaryczności postrzegania głównej postaci. Tak, trochę dziwny twór słowny ta “fragmentaryczność postrzegania postaci”. Ale nie wiem jak inaczej to nazwać – klimat mógł być mocniejszy, ale wyobrażenie odczuć postaci i wyobrażenie jej otoczenia jest takie jakieś szarpane, co zaskakująco pasuje do przesłania, do tej ciągłej walki o odzyskiwanie siebie.

I tylko trochę szkoda, ze sam wykluczyłeś w komentarzach pewien dodatkowy wątek, którego można by się tu dopatrzyć jako ewentualny – ale nie zdradzę go, skoro sam go nie uwzględniłeś ;-)

Gdzie ta ilustracja? Bo chyba nie chodzi o avatar (jakkolwiek pasujący), skoro wzmianka na końcu tekstu?

Tytuł wspak to symbolika czegoś, czy tylko zabawa słowem?

 

PS. Początek komentarza był pisany godzinę wcześniej niż reszta. W międzyczasie przeczytałem sobie inne opowiadanie, teraz wróciłem i w trakcie pisania reszty przemyślałem do końca. Jak dla mnie piórko z gwiazdką. Gwiazdka w tym przypadku oznacza, że to, czego w tym tekście bardzo brakuje jest równoważone przez wpływ na wyobraźnię, jak również przez pewne wyjście poza ramy. TAK nie za mocny, ale wystarczający, żebym dał od siebie nominację.

 

EDIT:

Chociaż dobrze, ze ilustracji nie ma. Niektórzy scrollują przed czytaniem, żeby zerknąć na komentarze. Po co im spoilerować?

 

EDIT 2:

Dwie osoby, więc odpada psychoza, nie mogą mieć przecież takiej samej.

O, a ja przez moment zastanawiałem się czy to na pewno dwie osoby ;-)

Wilku, cześć, jestem pełen podziwu, jak bardzo potrafisz wgryźć się w tekst, jak wiele potrafisz spostrzec i wynieść, czasem mnie nawet zaskakujesz i mówię to odnośnie tego komentarza oraz komentarza pod obraznieczytelnym.mp4, o którym wspomniałeś.

Nie oglądałem tego serialu, ale być może sprawdzę.

Jeśli chodzi o moje opowiadanie, nie myślałem o nim, przyznaję, widzę ewidentne podobieństwa, kiedy o tym napisałeś, patrząc też na inne moje opowiadania, które mam w folderach… to chyba jest trochę szersze. Gdzieś podświadomie powstają mi te teksty, w których bohaterowie nie są do końca normalni i szukają samych siebie, jednak nie wiem z czego to wynika. Może po części, gdzieś w głębi mnie to fascynuje, może sam wciąż szukam siebie i próbuję odnaleźć odpowiedzi w bohaterach, których kreuję. Nie wiem, ale bardzo mnie zaintrygowałeś. Dużo pytań teraz kłębi się w mojej głowie.

Rozumiem Twoją złość, jeśli kiedyś ten tekst napiszesz i wstawisz na portal, daj znać, chętnie przeczytam lub pomogę betując, choć nie wiem czy jesteś zwolennikiem betowania. I nie próbuję się podlizać, tylko bardzo mnie zaciekawiłeś. :-)

Dziękuje ze te miłe słowa, bardzo wiele dla mnie znaczą.

(choć muszę zaznaczyć: czasem wychodzą Ci aż za krótkie; trzymam kciuki, żeby dopracowanie tego elementu szło bardziej w zgrabniejsze ujęcie myśli w podobnej objętości, niż w ich wydłużanie)

Bardzo się przyda, bo póki co bardzo często mam zdania zbyt krótkie lub zbyt rozciągnięte, z podkreśleniem bardziej tych rozciągniętych. Ale pracuję nad warsztatem i staram się jak mogę.

Czytałem początek wiele razy, teraz czytam, już po kilku dniach przerwy i tam rzeczywiście czegoś brakuje, tak jak mówisz i tak jak mówił Dracon. Ten początek… on narzuca zbyt wiele możliwych kierunków, zbyt późno się zawęża, naprawdę narzuca zbyt wiele myśli. Kajam się, miał być chaotyczny, jednak nie aż tak niekontrolowanie, szkoda.

Zgadzam się też, że pod koniec zabrakło dramatyzmu, starałem się, ale chyba trochę nazbyt skręciłem w stronę męczeństwa i ckliwości.

No ale co… Tu brak i tam brak. Pytania egzystencjalne są, ale mogłyby zostać postawione bardziej dramatycznie, ostrzej wcinając się w umysł czytelnika, bardziej pokazując beznadzieję.

Kolejna prawda, tego potencjału naprawdę nie wykorzystałem.

A mimo to tekst daje się zapamiętać wyobrażeniami… fragmentaryczności postrzegania głównej postaci. Tak, trochę dziwny twór słowny ta “fragmentaryczność postrzegania postaci”. Ale nie wiem jak inaczej to nazwać – klimat mógł być mocniejszy, ale wyobrażenie odczuć postaci i wyobrażenie jej otoczenia jest takie jakieś szarpane, co zaskakująco pasuje do przesłania, do tej ciągłej walki o odzyskiwanie siebie.

Takie coś naprawdę chciałem usłyszeć i bardzo dziękuję, to pierwszy komentarz, który ujmuję to tak dokładnie, nadaje temu taki ładny kształt i sens. Dziękuję.

I tylko trochę szkoda, ze sam wykluczyłeś w komentarzach pewien dodatkowy wątek, którego można by się tu dopatrzyć jako ewentualny – ale nie zdradzę go, skoro sam go nie uwzględniłeś ;-)

Teraz mnie zmartwiłeś i zarazem zaintrygowałeś, nie będę mógł spać w nocy. Jak wspomniałem w odpowiedzi do Cobolda, trochę musiałem się kontrolować, bo bałem się, że dam zbyt rozmyty tekst.

Gdzie ta ilustracja? Bo chyba nie chodzi o avatar (jakkolwiek pasujący), skoro wzmianka na końcu tekstu?

Strona się psuje i co kilkanaście godzin wyłącza link, ale chyba póki co jej nie wstawię po Twoim komentarzu i komentarzu Cobolda. Jeżeli ktoś będzie chciał ją zobaczyć, chętnie wyślę link lub ilustracje na PW.

Tytuł wspak to symbolika czegoś, czy tylko zabawa słowem?

Poznajemy los bohatera razem z nim, od pustki dochodzimy do martwej świadomości, poznajemy go jakby nieco od tyłu i razem z nim się cofamy. Jego naturę poznajemy na samym końcu, dlatego też tytuł jest od tyłu.

Bardzo dziękuję za nominację. Naprawdę się tego nie spodziewałem. Miło mi i tak naprawdę nie wiem co napisać więcej, brak mi słów, choć to osobie bawiącej się słowem nie przystoi. :)

O, a ja przez moment zastanawiałem się czy to na pewno dwie osoby ;-)

Przez chwilę też miałem taką myśl, ale poszedłem w innym kierunku. ;-)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Z tymi zdaniami to sam kiedyś pisałem zbyt długie zdania. Gdy przez jakiś czas byłem dziennikarzem bardzo mnie tego oduczano. Moim zdaniem słusznie, choć na portalu nieraz wypominano mi "styl dziennikarski" (którego nawet nie zamierzam porzucać :D).

"Ten początek… on narzuca zbyt wiele możliwych kierunków, zbyt późno się zawęża, naprawdę narzuca zbyt wiele myśli."

Ta wielość akurat jest dobra. Przynajmniej dla mnie, jako czytelnika lubiącego mglistość i zagadkowość. Bardziej czegoś w "wypełnieniu" brakło.

"pod koniec zabrakło dramatyzmu, starałem się, ale chyba trochę nazbyt skręciłem w stronę męczeństwa i ckliwości."

A męczenstwo nie może być bardziej dramatyczne? Panie, broń pan swojego pomysłu. Czytelnik ma prawo do opinii, ale to nie znaczy, że autor nie. Zawsze możesz swoją wizję tak podkręcić, żeby mimo wszystko wbić czytelnika w fotel ;) Sugestie możesz przyjąć, ale i tak je zmodyfikować tak, żeby tworzyć coś jeszcze innego, niż Ci doradzają – jak stworzysz nowe szlaki, to będzie dla odbiorców "wow". No, bywa, że część odbiorców zrobi WOW, a część WTF ;) 

"bałem się, że dam zbyt rozmyty tekst."

Ty chopie popatrz na skład jury. Dwie z trzech osób specjalizują się w tekstach rozmytych :D

 

A link możesz podesłać.

 

Mam wrażenie, że każdy przechodzi ten moment, tylko rozchodzimy się w dwóch kierunkach, albo zaczynami pisać krótsze, bardziej kondensując treść, albo bardzo upiększamy te długie, oczywiście mówię w ogromnym uproszczeniu i spłycam, ale jakiś sens w tym widzę.

Ta wielość akurat jest dobra. Przynajmniej dla mnie, jako czytelnika lubiącego mglistość i zagadkowość. Bardziej czegoś w "wypełnieniu" brakło.

Rozumiem, będę brał na to poprawkę w przyszłości.

A męczenstwo nie może być bardziej dramatyczne? Panie, broń pan swojego pomysłu. Czytelnik ma prawo do opinii, ale to nie znaczy, że autor nie. Zawsze możesz swoją wizję tak podkręcić, żeby mimo wszystko wbić czytelnika w fotel ;) Sugestie możesz przyjąć, ale i tak je zmodyfikować tak, żeby tworzyć coś jeszcze innego, niż Ci doradzają – jak stworzysz nowe szlaki, to będzie dla odbiorców "wow". No, bywa, że część odbiorców zrobi WOW, a część WTF ;) 

Zapamiętam. :)

A bronić oczywiście, mogę, ale nie widzę sensu wykłócania się na siłę, kiedy komentujący ma racje, bardziej staram się wyciągać wnioski i brać lekcje. Ale nad dramatycznością popracuje, bo akurat na tym bardzo mi zależy, znaczy na innych aspektach też, ale na dramatyczności szczególnie. ;)

Ty chopie popatrz na skład jury. Dwie z trzech osób specjalizują się w tekstach rozmytych :D

Haha, w sumie racja. :D

Link: https://i.ibb.co/6P21LFy/kukie.jpg

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

No, porządnie skonstruowany tekst. Strumienie świadomości przelewają się tutaj w akcję, bohater z podrozdziału na podrozdział staje się coraz bardziej zdysocjowany. Utwór w moim odczuciu mocno wpisuje się w nurt dementia, w którym główną rolę odgrywa postrzeganie świata z perspektywy zaburzonej świadomości, nieco przypominał mi anime Paprika.

Jest awangardowo, na wspomnienie zasługują odważne zabiegi typograficzne, choćby zapisanie rytmu serca w pięciolinii.

Świat przedstawiony pozornie jest pusty, niedookreślony, mamy tylko jakąś dziwną przestrzeń, zniekształcone ognisko domowe, ale posiada pewną ciekawą właściwość – w moich oczach “siedzi okrakiem” na widłach Hume’a – relacje pomiędzy ideami (nieśmiertelność artystów, “nie może umrzeć ten, kto nigdy nie żył” ) przekształcają się w stan faktyczny, rzeczywiste właściwości egzystencji (bohater nie może popełnić egzystencji).

 

Sugestie poprawek:

 

Spróbowałem wyrwać się naprzód, ale jedyne[+,] do czego byłem zdolny, to jedno małe stąpnięcie.

Brakujący przecinek, “do czego byłem zdolny” to zdanie podrzędne, które musi zostać wydzielone przecinkami z obu stron.

 

Nogi zwiotczały, głowa zawisła, upadłem na ziemię, a ostatnie[+,] co zobaczyłem, to jej twarz, kiedy osunęła się na mnie.

Analogiczna sytuacja jak wyżej, brakujący przecinek przed “co”.

 

Bardzo płytki sen, płytki jak moja[-,] wracająca do normy egzystencja.

Zbędny przecinek, zaimka dzierżawczego nie oddziela się od przymiotnika.

 

Ilustracja jest fajna, ale można by poprawić jej jakość obróbką cyfrową – nieco zwiększyć kontrast, ustawić balans bieli, pozbyć się drobnych plamek z tła (prawdopodobnie zabrudzenia na kartce lub skanerze) klonowaniem/leczeniem. Może kiedyś, jeśli będę miał chwilę, zrobię tutorial o postprocessingu skanowanych rysunków.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Cześć, Wicked, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Nie słyszałem o takim nurcie, ale jeśli rzeczywiście tak widzisz teks, to dobrze, chciałem to uchwycić przynajmniej częściowo w ten sposób. Anime nie znam, ale być może obejrzę je z ciekawości.

Bardzo podobają mi się Twoje spostrzeżenia, dodatkowo dowiedziałem się czegoś nowego, bo właściwie o widłach, czy widelcu Hume’a nigdy nie czytałem.

Błędy poprawione, a jeśli kiedyś zrobisz ten tutorial, to chętnie przeczytam i przekażę autorowi ilustracji, który na pewno chciałby takie coś zobaczyć. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

MaSkrolu, to jest dobry tekst.

 

Jego dobroć siedzi w jego konstrukcji, niedookreśloności i będącej jej konsekwencją pewnej metaforyczności (i dlatego ilustracja, mimo, że zacna, za bardzo ustawia interpretację) oraz jakości wykonania: język, zabieg typograficzne (pięciolinia!), rozważne kierowanie tempem poprzez sposób pisania.

Podoba mi się, jak sugerujesz potencjalnie chorobę psychiczną tylko po to, by w pewnym momencie mocno odjechać w zupełnie inny rejon (choć te schody w dół to już wulgar). Zabieg obliczony na pewne zaskoczenie czytelnika, tłiścik taki, na mnie zadziałał. Atmosfera beznadziejności i nierealności – bardzo dobrze oddana.

 

Pozostaje mi mieć nadzieję, że przeczytam jakiś twój tekst równie dobry lub lepszy, a zdecydowanie mniej depresyjny ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Cześć, PsychoFishu, dziękuję za komentarz. Bardzo mi miło czytać taką opinię, bo to znaczy, że udało mi się oddać i pokazać to, co chciałem. No schody w dół… jak wspomniałem wyżej kilkukrotnie, czepiły się mnie i musiałem to napisać.

Też mam nadzieję, że uda mi się stworzyć tekst równie dobry lub lepszy, zobaczymy, jeszcze długa droga przede mną. Ale czy będzie mniej depresyjny? Nie wiem, dużo moich opowiadań zjeżdża w tym kierunku podczas pisania, choć nie mówię, że piszę tylko takie. ;-)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Opowiadania, które mają w sobie jakiś rodzaj pętli, zawsze wydają mi się interesujące. I jak fanem pętli czasowych nie jestem (bo trudno napisać to dobrze i zrozumiale), tak u ciebie jest to inny rodzaj pętli – taki który akurat mi bardzo pasuje. Uparte próby bohatera zakończenia swojego życia i uwolnienia się spod obcego (?) wpływu, są napisane interesująco i ciekawie. Człowiek łapie się na tym, że zaczyna kibicować bohaterowi, mając nadzieję, że w końcu mu się uda (co jest co najmniej dziwne, biorąc pod uwagę cel jego prób). Co prawda, w którymś momencie bałam się, że tych powtarzających się fragmentów będzie zbyt wiele, że staną się nudne, ale na szczęście kończysz w odpowiednim miejscu (z mojego punktu widzenia).

I tylko na początku coś mi zgrzytło – gdy bohater się budzi, czytamy: „Obszedłem pokój, dotykając fortepianu, maszyny do pisania i kilku dłut rzeźbiarskich.” W kontekście tego, o czym piszesz chwilę później: „Zabrali żyletki. To nic. Doskoczyłem do szafki, niemal wyrwałem drzwiczki. Brakowało leków, brzytwy, ostrzy do golenia, znaleźli wszystko. Zabrali.”, trochę to dziwnie brzmi. Bo w sumie mógł wrócić po to dłuto ;) Jednak wytłumaczyłam sobie to tak (nie wiem, czy słusznie), że tak bardzo chciał umrzeć wraz z towarzyszką, że w swoim umęczonym umyśle pominął to rozwiązanie.

Witaj, Kasjopejatales, miło Cię wiedzieć. Ciesze się, że zdołałem Cię zainteresować. Miło mnie zaskoczyłaś faktem, że kibicowałaś bohaterowi, ponieważ to oznacza dla mnie pewien, jak wspomniałaś dziwny, sukces.

Zaskoczyłaś mnie bardzo wspomnieniem o dłutach, bo sam o nich zapomniałem, choć wcześniej (nie wiem czy w tej wersji też to jest), wspominałem, że bohater z początku nie chciał mieć nic wspólnego z tymi przedmiotami, nie chciał ich nawet dotykać. Dziękuję za dobre słowa i komentarz.

Pozdrawiam. Widzę, że też coś napisałaś na konkurs, więc zajrzę na dniach. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

W tej wersji jest napisane, że nie czuł do nich pociągu :) Co trochę tłumaczy to, dlaczego ich nie użył (choć w stanie, w jakim się znajdował, jakoś tak czułam, że jest to tylko kwestią czasu). Po prostu zdziwiło mnie, że gdy już odkrył, że nie ma żyletek, to nie wrócił po dłuta. Nie jest to nie logiczne zachowanie, czy coś – tylko zwróciło moją uwagę.

Miło mnie zaskoczyłaś faktem, że kibicowałaś bohaterowi, ponieważ to oznacza dla mnie pewien, jak wspomniałaś dziwny, sukces.

Eh, może po prostu jestem dziwna :) Ale mam coś na swoją obronę! Przedstawiłeś takiego bohatera, któremu od początku się współczuje – cierpienia, bólu, braku pełnej kontroli nad własnym ciałem i umysłem – udręczonego. Czuć, że nie można mu pomóc. Wydaje się więc, że jego jedynym sposobem uwolnienia się, jest zakończenie tego życia. W takim kontekście trudno mu odmówić tej wolności (stąd kibicowanie).

Pozdrawiam. Widzę, że też coś napisałaś na konkurs, więc zajrzę na dniach. ;)

A zapraszam… w zupełnie inne klimaty ;)

 

Mierżą mnie teraz te dłuta, ale zobaczymy, może później coś z nimi zrobię. ;)

Eh, może po prostu jestem dziwna :) Ale mam coś na swoją obronę

Nie, nie. Wcale nie o to mi chodzi, mówię o tym, że osiągnąłem mały sukces, bo chciałem oddać go właśnie w taki sposób, pokazać to udręczenie, które w najlepszym wypadku właśnie będzie wywoływać tego typu kibicowanie. Bardzo się cieszę, że zdołałem tak to ująć, to nie jest niczyja dziwność i nie trzeba się bronić. ;)

A zapraszam… w zupełnie inne klimaty ;)

Już idę. :P

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

I co ja mam Ci powiedzieć?

Częściowo wykorzystałeś te same sztuczki, z których korzystam i ja. Wcisnąłeś kilka sformułowań które zdają się przewijać przez Twoje teksty (tak mówię np. o ciszy klejącej się do różnych powierzchni). I takie tam. Ale…

…ale widać, że użyłeś tego wszystkiego świadomie, tak by złożyło się w całość. Dopasowałeś formę do treści, w tym wypadku głównie do zagubienia głównego bohatera czy tam pary bohaterów. Tożsamość tychże też bardzo ciekawa. Miałem trochę tak, jak cobold w spojlerze.

No właśnie czyta się to płynnie, początkowo byłem zaciekawiony tymi pytaniami i lekkim chaosem, gdzieś w połowie delikatnie mnie to irytowało? Ale to drobiażdżek, bowiem nie było się do czego przyczepić. No, jedno powtórzenie średnio mi się spodobało, ale ne było takie złe.

Widzę tu sporo typowego MaSkrolla, trochę dziwacta, trochę metazabawy, ogólne pytanie o naszą twórczość i o to, czym ona sama chciałaby być. Znalazło się i trochę brdzo ładnych zdań. Twój warsztat trybi coraz lepiej. Albo wszystko tutaj do siebie pasuje i nawet niby chaotyczne, niby na szybko spisane zdania i myśli, układają się w dobrze przemyślaną całość i nic nie jest wcale przypadkowe, albo dobrze udajesz, że tak jest :D

W sensie, podobało mi się.

No i te schody w dół. Ja ci k*rwa dam schody w dół. Żeś mnie strollował, nie wiedziałem, czy to ja coś źle, czy co… A okazało się, że na dach trzeba rzeczywiście w dół.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Cześć, Mytrixsie, czekałem na ten komentarz, jak zresztą zawsze. Nie zauważyłem, że przemyciłem inne sformułowania, ale może to dobrze, skoro są całkiem dobre. Ta cisza… lubię ten opis, jest obrazowy, czysty. Też nie wiem za bardzo co odpisać, żeby ta odpowiedź nie była taka sama jak poprzednie, ale cieszę się, że to zagubienie nie okazało się zbytnim rozmyciem.

Ciekawi mnie to powtórzenie. Nie przeczę, że wszystko jest idealnie, nie jestem genialny i mogłem zamącić, nawet jeśli miałem doskonałych betów. Poprawię lub nie, ale jeśli Ci to nie przeszkadza, to chciałbym zobaczyć, o które Ci chodzi.

Zawsze mi miło, kiedy ktoś pisze o typowym MaSkrolu, to można znaczyć, że jestem nieco powtarzalny, ale też wręcz przeciwnie, że mam nieco swojego stylu i swój rodzaj myślenia, który przekuwam w opowiadania. Wilk też zauważył podobieństwa między tym tekstem, a obrazemnieczytalnym.mp4, o których sam nie myślałem.

A warsztat, cieszę się bardzo, staram się, pracuję nad sobą, bardzo pomogły mi też bety, nie zaprzeczam, że dzięki nim tekst wygląda tak ładnie, ale staram się myśleć pozytywnie, bo podobno z pustego nawet Salomon nie naleje. :P

Z przypadkowością… nie wiem, po części to było planowane, właściwie całkiem sporo na poziomie koncepcji trzymanej w głowie, ale pisałem, można powiedzieć na literackiej fazie, tekst się zmieniał i zakręcał, mam wrażenie, że najpierw to napisałem, a podczas autokorekt i betowania, ten tekst razem z całym sensem docierał do mnie coraz bardziej. Choć nie tylko moja zasługa w tym była, gdyby nie uwaga CMa, prawdopodobnie motyw, który może i dla mnie z perspektywy autora był przejrzysty, nie wybrzmiałby tak dobrze i czytelnie, to wiele zmieniło.

Za schody tylko mogę przeprosić, czepiły się mnie i nieco poniosło człowieka. :P

Dziękuję za komentarz i miłe słowa.

 

EDIT. Zapomniałem wspomnieć, choć planowałem od początku. Wszystkie eksperymenty typograficzne są owocem czytania Twoich opowiadań, zainspirowałeś mnie, żeby trochę odpuścić sztywny zapis.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

W sensie, ze autor to ten na grafice?

Żongler, dzień dobry i miłego czytania następnych tekstów. :)

Tired Dance GIF by US National Archives

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Fajne, pomysłowe, nastrojowe i efektownie napisane. Na dodatek zaskoczyło podpowiedzią. Lektura była czystą przyjemnością. 

ninedin.home.blog

Cześć, Ninedin, bardzo dziękuję za miłe słowa w sam raz na dobry początek dni. Cieszę się, że lektura okazała się przyjemnością. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Cześć :)

 

Tak, uśmiechnąłem się do poprawnie ułożonej myśli. potężne

 

Patrzyłem, jak robi mi kanapki, czekałem, żeby powiedzieć, że ich nie tknę. Podała pusty talerz, nie odezwała się, tylko odeszła na bok i świdrowała mnie wzrokiem.

It was at this moment that my brain started melting down

 

Dalej to już nawet nie wypisuję. Opowiadanie jest poza moim poziomem zrozumienia. Poczytałem trochę komentarzy, żeby zrozumieć cokolwiek… i coś tam zrozumiałem. Ale już sam nie wiem, czy ja to oni, i kim ja jestem? Sobą? Mną? Nami? <buuum> mój mózg właśnie eksplodował

 

mój

mózg

nie ma go

Precz z sygnaturkami.

Cześć, Niebieski :)

Przepraszam, choć przewidziałem, że tak może się stać. Proponuję terapię szokową innymi opowiadaniami. Przeproś swój mózg ode mnie, dzięki za przeczytanie i komentarz, przyszłe opowiadanie nie powinny być takie skrzywione.

Ale już sam nie wiem, czy ja to oni, i kim ja jestem? Sobą? Mną? Nami?

Wszyscy nimi jesteśmy i oni są nami. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Podoba mi się ta zabawa formą, bo próbujesz pokazać wiele warstw i odcieni groteski i przerysowania, co wbrew pozorom nie jest łatwe w tym limicie. I jeszcze te nawiązania, nie wiem czy celowe, do włoskiego futuryzmu, wow. Co do treści, to wyższy kosmos, ale tak miało chyba być, prawda?smiley

Cześć, Oidrin, dziękuję za przeczytanie i miłe słowa. Przyznaję się bez bicia, nawiązania nie są celowe, choć bardzo ciekawi mnie czym nawiązałem do włoskiego futuryzmu. Jeśli to przez zabiegi typograficzne, to one były celowe, poza tym raczej niewiele. :)

Tak, treść miała być dziwna i pokręcona, choć miała też zachować coś innego. :D

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

To było takie…niepokojące.

Podczas lektury zastanawiałam się, dokąd zaprowadzą mnie meandry Twoich myśli, czy podołasz na końcu wielowarstwowości opowieści, którą stworzyłeś? Czy rzucisz w finale asem?

No cóż. Rzuciłeś :D Dopatrywałam się wiele w samym bohaterze, poczynając od schizofrenii, przez AI, pinokia pod koniec. Tematykę, choć poruszaną na wiele różnych sposobów, udało Ci się przedstawić w ciekawy, intrygujący sposób, bawiąc się formą i balansując na granicy kompletnego braku zrozumienia po stronie czytelnika. Tak się czułam właśnie :) Że być może zostawisz mnie w stanie dezorientacji. Jednak w odniesieniu do całokształtu, nie przekroczyłeś tej granicy. Nieźle. Naprawdę nieźle, MaSkrolu. Fajnie się rozwijasz.

 

Martwe też być nie mogło, nawet jeśli specjalnie dla śmierci zbliżyło się do życia.

Mocny akcent jako ostatnie słowo :)

 

Życzę Ci szczerze powodzenia – zarówno w konkursie, jak i nominacji.

 

Aaa no i jeszcze pochwała ode mnie za interpretację hasła konkursowego :)

Cześć, Aryo. ;)

To było takie…niepokojące.

A skoro autor jest zadowolony z takie rozpoczęcia komentarza, to znaczy, że konkurs sam w sobie jest specyficzny. :D

Dziękuję za komentarz z rodzaju tych, które unoszą ponad chmury i motywują do dalszego działania. Jak pisałem wyżej, bałem się podczas pisania, że tę granicę przekroczę, ale finalnie na szczęście się udało.

Nieźle. Naprawdę nieźle, MaSkrolu. Fajnie się rozwijasz.

Dziękuję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie teraz znaczy. Staram się, pracuje, cieszę się, że widać efekty.

I za wszystko o czym wspomniałaś później dziękuję, żeby nie powtarzać się tysiąc razy. ;)

Miło mi, że uważasz tekst za dobry.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Ahhh i zapomniałam dodać, że chętnie zobaczę wspomnianą ilustrację :)

A proszę bardzo: https://i.ibb.co/6P21LFy/kukie.jpg :)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Ej, a gdzie się podział student z Jastrząb?! XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Obawiam się, że nie rozumiem… XD

Ludzi straszysz, CMie. XD

Siedzi na kwarantannie, nosa z domu nie wychyla? :o

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Ludzi straszysz, CMie. XD

Ja?! Niby w jaki sposób?! ;-)

Siedzi na kwarantannie, nosa z domu nie wychyla? :o

Ech… I kto mi teraz powie, jak schudnąć w sześć tygodni? :D

Dobra, ale tak poważnie, ja Ci się udało te “dodatki” zniknąć? Pytam, bo w sumie rozważam, czy w kolejnym tekście nie dodać kilku takich linków i chciałbym wiedzieć, czy ta operacja jest skomplikowana.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ja?! Niby w jaki sposób?! ;-)

Ja już wiem, jak Cię kusiło, żeby pewną osobę przyzwać! ;-)

Ech… I kto mi teraz powie, jak schudnąć w sześć tygodni? :D

Amputacja nogi? Może i czarny humor, ale dla mnie jedyna nadzieja XD

Dobra, ale tak poważnie, ja Ci się udało te “dodatki” zniknąć? Pytam, bo w sumie rozważam, czy w kolejnym tekście nie dodać kilku takich linków i chciałbym wiedzieć, czy ta operacja jest skomplikowana.

Aaa, dobra, już rozumiem i pamiętam. Nie wiem właściwie, ale jeśli wstawisz zdjęcie do google docs, jak wspomniał Świrryb, to nie powinno być i w ogóle. ;)

Problem miałem głównie w tym, że bez znaczenia jaki link wstawiłem do opowiadania, on wygasał po dwóch albo trzech dniach, a o dziwo ten w komentarzach się utrzymuje. Nie wiem dlaczego tak… :/

Psychofishu, ta chmura wisi nad moim domem od kilku lat. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Ta chmura XDDD

www.facebook.com/mika.modrzynska

A przedtem było tak:

Ja już wiem, jak Cię kusiło, żeby pewną osobę przyzwać! ;-)

Kogo?

Amputacja nogi? Może i czarny humor, ale dla mnie jedyna nadzieja XD

To już chyba prościej skrócić żołądek. ;-)

Problem miałem głównie w tym, że bez znaczenia jaki link wstawiłem do opowiadania, on wygasał po dwóch albo trzech dniach, a o dziwo ten w komentarzach się utrzymuje. Nie wiem dlaczego tak… :/

To odpuszczę sobie te linki. Załatwię to trochę inaczej. ;)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Kogo?

Dobra, nieważne. :o

To już chyba prościej skrócić żołądek. ;-)

Chyba tak. :P

To odpuszczę sobie te linki. Załatwię to trochę inaczej. ;)

To znaczy istnieje jeszcze opcja, że nie umiem w internet i przez to mi nie wychodzi, możesz spróbować. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Dobra, nieważne. :o

Ej, to nieuczciwe zostawiać tak zagadkę bez rozwiązania! ;-)

Daj chociaż pozgadywać:

Mroczny duch T.?

Operator siekiery?

Bezwzględne VE?

Ktoś o pewnej specyficznej formie uczulenia? (celowo piszę tak ogólnie, żeby nie było wiadomo, o co chodzi)

To znaczy istnieje jeszcze opcja, że nie umiem w internet i przez to mi nie wychodzi, możesz spróbować. ;)

To jak Ty nie umiesz, to ja tym bardziej. :-)

Już wymyśliłem coś innego.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Ej, to nieuczciwe zostawiać tak zagadkę bez rozwiązania! ;-)

Daj chociaż pozgadywać:

Mroczny duch T.?

Operator siekiery?

Bezwzględne VE?

Ktoś o pewnej specyficznej formie uczulenia? (celowo piszę tak ogólnie, żeby nie było wiadomo, o co chodzi)

Mroczny duch. Przecież operatorem siekiery, ani VE mnie nie straszyłeś. :P

To jak Ty nie umiesz, to ja tym bardziej. :-)

Już wymyśliłem coś innego.

To dobrze. Kiedy mam oczekiwać zaproszenia do bety? ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Mroczny duch.

Ej, ale ja mrocznym duchem straszę tylko wtedy, kiedy jest okazja.

A, czekaj, teraz dopiero sprawdziłem, że ona wrzuciła tekst do kolejki.

No to życzę wszystkiego najlepszego. XD

A gdyby coś z Ciebie po tej wizycie zostało, to później wpadnie Maras. ;-)

Kiedy mam oczekiwać zaproszenia do bety? ;)

Plan jest taki, że najpierw czekamy na ten Twój na Mitologie. Mój będzie poza konkursem, więc może zaczekać, zwłaszcza, że jeszcze dobre dwa tygosnie będę z nim walczył.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Ej, ale ja mrocznym duchem straszę tylko wtedy, kiedy jest okazja.

A, czekaj, teraz dopiero sprawdziłem, że ona wrzuciła tekst do kolejki.

No to życzę wszystkiego najlepszego. XD

A gdyby coś z Ciebie po tej wizycie zostało, to później wpadnie Maras. ;-)

Tak będzie, ja już skupuję paracetamol z pięciu najbliższych aptek XD. A na antydepresanty próbuję ogarnąć receptę. Dzięki za życzenia. XD

Plan jest taki, że najpierw czekamy na ten Twój na Mitologie. Mój będzie poza konkursem, więc może zaczekać, zwłaszcza, że jeszcze dobre dwa tygosnie będę z nim walczył.

Jak on już od tygodnia skończony, a wczoraj zacząłem pisać co innego. Chciałem na Twój poczekać, bo miałem wewnętrzne odczucie, że jest nierówno w betach i wiszę Ci o jedną więcej. xD

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

 Dzięki za życzenia. XD

Nie ma sprawy. XD

A tak poważnie to nie ma się czym stresować, to dobry tekst jest. :)

Jak on już od tygodnia skończony, a wczoraj zacząłem pisać co innego.

To czego nie wrzucasz?! :)

Zanim ja skończę ten swój to już Ci termin konkursu minie. ;-)

Teraz średnio mam czas, ale gdyby tekst był na becie w czwartek wieczorem, to już w piątek rano mógłbym wpaść z pierwszym betowym komentarzem. Szkoda marnować czasu.

W betach chyba jest po równo – po dwie. ;)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Na razie kilka ciekawostek, których można się dowiedzieć klikając w link w do Twojego cyklicznie działającego obrazka:

– Student z Jastrząb znalazł najprostszy sposób na zrzucenie wagi! (XD)

– Ludowe sposoby przywracania wzroku! (kolejne XD)

– Pomóż swoim stawom w 6 nocy! (jeszcze jedno XD)

– Eksperci są w szoku. Stosujesz i zapominasz o miażdżycy! (i czwarte XD do kompletu)

Wiesz CMie, że remarketing polega na “ściganiu” użytkownika reklamami pasującymi do tego, czego wcześniej szukał? :P 

Nie ma sprawy. XD

A tak poważnie to nie ma się czym stresować, to dobry tekst jest. :)

<3

To czego nie wrzucasz?! :)

Zanim ja skończę ten swój to już Ci termin konkursu minie. ;-)

Muszę zrobić jeszcze dwie lub trzy autokorekty i uciąć około 4k znaków, czego raczej sam nie zdołam zrobić. XD

Teraz średnio mam czas, ale gdyby tekst był na becie w czwartek wieczorem, to już w piątek rano mógłbym wpaść z pierwszym betowym komentarzem. Szkoda marnować czasu.

W betach chyba jest po równo – po dwie. ;)

Powinienem dać radę, na czwartek będzie. A z tymi betami chyba racja, pomyliłem się dlatego, że Twój wkład w “Strach jest umowny…”, był nieporównywalnie większy od mojego w Cmentarz. ;)

Wiesz CMie, że remarketing polega na “ściganiu” użytkownika reklamami pasującymi do tego, czego wcześniej szukał? :P 

Wilku, zrobiłeś mi dzień XDD

 

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Mój kolejny przystanek na trasie tekstów dawno przeczytanych, ale nie skomentowanych.

Całość na pewno na plus. Bardzo podoba mi się sam pomysł i koncept “przybliżenia się do życia, dla osiągnięcia śmierci”. Struktura tekstu oparta, poza końcówką, na dość dużej liczbie dialogów, z jednej strony pozwala łatwiej “płynąć” przez tę historię, ale z drugiej, mam wrażenie, że te dialogi nie do końca zostały dobrze wykorzystane, że można było tam wycisnąć więcej fajnego klimatu i emocji. A może tylko mi się wydaje ;) .

Dobrze, że wycofałeś ilustrację, była zbyt dosłowna. Właśnie sobie uzmysłowiłem, że czytając i oceniając konkursowe teksty, w zasadzie nie zwracam uwagi na zgodność z hasłem, więc i tu nie będę się do tego odnosił.

Jest tu sporo fajnej zabawy formą i słowami (pięciolinia, “wiersz” i ukryty w nim przekaz). Widać, że cały czas robisz postęp i dojrzewasz jako autor :) .

Podoba mi się też fakt, że udało Ci się uzyskać spójny klimat, który, mimo niewesołej wymowy utworu, nie przytłacza czytelnika. Tyle ode mnie.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Cześć, Bail, miło Cię widzieć i dzięki za ciepłe słowo. ;)

Może i masz rację, że z dialogów dało się wyciągnąć więcej, miałem przez chwilę podobne wrażenie, podczas poprawiania, ale zostawiłem w tej formie, bo jednak nie mogłem tego “więcej” uchwycić, wydawało mi się, że ciągle coś umyka, wycieka między palcami.

Cieszę się, że uważasz ten koślawy taniec z formą za fajny. A robić postępy i dojrzewać jako autor, chciałbym jeszcze długo, może całe życia, ideału nie można doścignąć i nie istnieje coś, czego nie dałoby się zrobić lepiej. :D

Trochę tego przytłoczenia się bałem, na szczęście niepotrzebnie. Dziękuję za komentarz, wpadnę do Ciebie pod opowiadanie za kilka dni, ale najpierw muszę ogarnąć tekst do bety. :)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Wiesz CMie, że remarketing polega na “ściganiu” użytkownika reklamami pasującymi do tego, czego wcześniej szukał? :P 

Szlag, wydało się! Teraz wszyscy wiedzą, że jestem ślepy! XD

P.S. Nie wierzcie studentowi z Jastrząb! To perfidny naciągacz! :D

 

Muszę zrobić jeszcze dwie lub trzy autokorekty i uciąć około 4k znaków, czego raczej sam nie zdołam zrobić. XD

Jak piszesz, że do ścięcia jest cztery tysiące znaków, to ja już wiem, że będzie osiem. :D

A z tymi betami chyba racja, pomyliłem się dlatego, że Twój wkład w Strach jest umowny,

Tak żeś to napisał, jakby to mój wkład był umowny. ;-)

Wilku, zrobiłeś mi dzień XDD

A Ty czego się śmiejesz?! XD

Sam żeś pewnie po moim wpisie sprawdził i widział to samo, tylko teraz nie chcesz się przyznać! ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Szlag, wydało się! Teraz wszyscy wiedzą, że jestem ślepy! XD

P.S. Nie wierzcie studentowi z Jastrząb! To perfidny naciągacz! :D

Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, nie znam tego gościa!! XD

Jak piszesz, że do ścięcia jest cztery tysiące znaków, to ja już wiem, że będzie osiem. :D

Chodzi mi o 4k do limitu, ale wątpię, żeby tutaj udało się tak łatwo. :P

Tak żeś to napisał, jakby to mój wkład był umowny. ;-)

O niee, racja, przepraszam XD. Już poprawiałem.

A Ty czego się śmiejesz?! XD

Sam żeś pewnie po moim wpisie sprawdził i widział to samo, tylko teraz nie chcesz się przyznać! ;-)

Zaprzeczam! Nic takiego nie miało miejsca, to kłamstwa i pomówienia! Chcecie mi zniszczyć wizerunek! To na pewno wina Użytkowników, Ciebie też przekupili! XD

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Nie wierzcie studentowi z Jastrząb!

Ufajcie tylko Waranowi!

Chodzi mi o 4k do limitu

To już teraz na pewno wiem, że dla dobra tekstu będzie minimum osiem. XD

Zaprzeczam! Nic takiego nie miało miejsca, to kłamstwa i pomówienia! Chcecie mi zniszczyć wizerunek!

No tak, Ty w końcu tylko dodałeś obrazek. Kto by tam sprawdzał, co jest poniżej. ;-)

To na pewno wina Użytkowników

To akurat prawda! :)

Ciebie też przekupili!

Mnie?! Ja jako jedyny mam odwagę pisać o ich plugastwach!

To Ciebie kupili! Specjalnie walczysz o piórko, żeby mieć prawo do bezpośredniego klika i zostawić mnie samego na placu boju! :D

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

To już teraz na pewno wiem, że dla dobra tekstu będzie minimum osiem. XD

Dwanaście, bo się jednak okazało że sześć trzeba uciąć XD

No tak, Ty w końcu tylko dodałeś obrazek. Kto by tam sprawdzał, co jest poniżej. ;-)

Ugh… ironia, proszę, nie! To boli zbyt głęboko, broń zbyt silna, ja zbyt głupi na takie ataki! :P

To akurat prawda! :)

Dobrze, że się zgadzamy. ;)

Mnie?! Ja jako jedyny mam odwagę pisać o ich plugastwach!

Jak jako jedyny?! A o mnie to już zapomniałeś? Tak właśnie z wami jest, najpierw podburzacie ludzi, a później przypisujecie sobie wszystkie zasługi! :P

To Ciebie kupili! Specjalnie walczysz o piórko, żeby mieć prawo do bezpośredniego klika i zostawić mnie samego na placu boju! :D

Oszalałeś! Walczę o piórko, żeby się od nich uniezależnić, zdobyć trochę swobody na dalszą walkę! Jeszcze zobaczysz, nawet jak będę miał piórko, to będę dalej walczył! Profil się zmienia, ale serce nie przestanie płonąć! :D

W 4K można zmieścić bardzo dużo. W 3K również.

Ale ja mam, Wilku, skłonność do chorobliwego rozciągania tekstów. :P

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

O, mogę sobie nabić setny komentarz. Co za przypadek! ;-)

Dwanaście, bo się jednak okazało że sześć trzeba uciąć XD

To wrzucaj na betę, bo jeszcze dwa dni i zrobisz z tego powieść! XD

Ugh… ironia, proszę, nie! To boli zbyt głęboko, broń zbyt silna, ja zbyt głupi na takie ataki! :P

To niedobrze, bo ironia jest podstawową bronią niejakiej Tarniny, specjalistki od kilometrowych przeczołgiwań komentarzy. :D

Tak właśnie z wami jest, najpierw podburzacie ludzi, a później przypisujecie sobie wszystkie zasługi! :P

Taka jest z grubsza definicja lidera buntu. ;-)

Jeszcze zobaczysz, nawet jak będę miał piórko, to będę dalej walczył!

A niby w jaki sposób chcesz z nimi wtedy walczyć?! ;)

Chociaż… Takie sabotażowe pisanie wniosków o klika nawet przy posiadaniu prawa do klika bezpośredniego…

Najlepiej takich na dwa zdania. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

O, mogę sobie nabić setny komentarz. Co za przypadek! ;-)

Ah, wiedziałem, że po to przyjdzie! XD

To wrzucaj na betę, bo jeszcze dwa dni i zrobisz z tego powieść! XD

Właśnie poprawiam, żeby dziś wrzucić, spodziewaj się niedługo zaproszenia. ;)

To niedobrze, bo ironia jest podstawową bronią niejakiej Tarniny, specjalistki od kilometrowych przeczołgiwań komentarzy. :D

Kiedyś specjalnie trzeba by wziąć jej komentarz totalnie dosłownie, ciekawie co by z tego wyszło XD

Taka jest z grubsza definicja lidera buntu. ;-)

Prawda. ;) Z tym, że Ty liderem…

A niby w jaki sposób chcesz z nimi wtedy walczyć?! ;)

Chociaż… Takie sabotażowe pisanie wniosków o klika nawet przy posiadaniu prawa do klika bezpośredniego…

Najlepiej takich na dwa zdania. :)

Nie wiem kto jest odpowiedzialny za użytkowników, ale spróbuję to kiedyś zrobić, nawet jeśli teraz nie dostanę piórka, to kiedyś może będzie. XD

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Właśnie poprawiam, żeby dziś wrzucić, spodziewaj się niedługo zaproszenia. ;)

<ostrzy gilotynę>

Kiedyś specjalnie trzeba by wziąć jej komentarz totalnie dosłownie, ciekawie co by z tego wyszło XD

Za niedługo będziesz miał okazję sprawdzić. ;)

Z tym, że Ty liderem…

Innych chętnych nie było. :)

Nie wiem kto jest odpowiedzialny za użytkowników

Thargone, Wilk, Drakaina… Nie wiem, czy ktoś jeszcze.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

<ostrzy gilotynę>

Zaproszenie poszło. I zapomniałem o notatkach poniżej, więc okazuje się, że jednak mniej niż 2k XDD

Za niedługo będziesz miał okazję sprawdzić. ;)

Już widzę to poprawianie… aż głodny się człowiek robi. :P

Innych chętnych nie było. :)

Racja. W sumie racja. Zresztą Ty masz już doświadczenie jako partyzant. ;)

Thargone, Wilk, Drakaina… Nie wiem, czy ktoś jeszcze.

Okej, okej, czyli Loża. :P

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Już widzę to poprawianie… aż głodny się człowiek robi. :P

Byle nie wpadła w czasie bety tekstu na Mitologie, bo będzie poprawiał na dwa fronty. ;)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Byle nie wpadła w czasie bety tekstu na Mitologie, bo będzie poprawiał na dwa fronty. ;)

Weź, ja jeszcze opowiadanie piszę i to takie, którego nie chcę przerywać, bo się dobrze zapowiada. :P

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Tytuł i jego wykorzystanie – nadal na plus :) Eksperymenty formalne – na plus, zawsze popieram.

 

Natomiast od samego tekstu trochę się odbiłam. Końcówka mi się bardzo podobała, ale przez większość opowiadania trochę brnęłam, nie wiedząc, o co chodzi. Wiem, weird. Czasem myślę, że weird lepiej się pisze niż czyta ;) Bo tu nie bardzo potrafiłam podążać nie tylko za bohaterami, ale i za wizją.

Napisane jest to bardzo sprawnie, ładnie, dużo naprawdę świetnych fraz, czyta się płynnie – ale zakończyłam lekturę mając poczucie, że chyba niewiele z niej zrozumiałam, a zarazem – niestety dla weirdu – bez przekonania, że mi to nie przeszkadza :)

 

PS. Poproszę ilustrację – może mi pomoże :)

http://altronapoleone.home.blog

MaSkrolu, nie jestem wielkim zwolennikiem eksperymentów w literaturze. Wiem, że historię pod tym eksperymentem dostrzegłam, ale zwyczajnie Twojego opka nie pamiętam. Poziom dziwności okazał się za wysoki, żeby mi treść w głowie została. Stąd jestem na NIE.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzień dobry :D

Dranakino,

Cieszę się, że mimo odbicia od treści, znalazłaś kilka rzeczy, które są na plus. Chyba jestem w stanie się zgodzić, że weird lepiej się pisze niż czyta, choć ja lubię zakręcone i rozmyte opowieści.

Ilustracja tutaj: https://i.ibb.co/6P21LFy/kukie.jpg

 

Irko,

Rozumiem, dziękuję za opinię, szkoda, że nie udało mi się do Ciebie trafić.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Ja niestety też będę na NIE w głosowaniu piórkowym, ale muszę od razu powiedzieć jedno: to jest bardzo porządny, naprawdę dobry tekst. Zdecydowanie mi się podobał. Zabrakło w nim, jak dla mnie, jakiegoś jednego elementu, który podniósłby go z poziomu naprawdę bardzo dobrego do poziomu “jeden z najlepszych tekstów portalu”. 

Językowo tekst jest sprawny i pomysłowy, bardzo fajnie napisany. Fabuła zakręcona, dziwaczna, ale logiczna w swoim zakręceniu, choć, przyznam, obrazkowa podpowiedź dużo pomogła w zrozumieniu, o co ostatecznie chodziło. Postacie zostały mi w pamięci na dłużej – od mojej pierwszej lektury minęło sporo czasu, ale ciągle mam w głowie desperacką walkę bohatera o – bo ja wiem, o wolność, o siebie? Dopieszczenie i doszlifowanie takich pomysłów, dodanie im czegoś, co by było wyraźnie twoje, co by pozwoliło ten tekst, nawet gdyby był anonimowy, rozpoznać jako napisany przez ciebie, to jest IMHO u ciebie tylko kwestia czasu. Ten tekst jest u mnie – razem z większością tegomiesięcznych nominacji – w kategorii “Naprawdę znacząco lepsze od portalowej przeciętnej, zdecydowanie lepsze od typowego tekstu do Biblioteki”, ale wymyka się z ciasnej szuflady “Te najlepsze w historii portalu”.  

ninedin.home.blog

Cześć, ninedin,

Czyli przynajmniej już po nerwach, może następnym razem się uda. Dziękuje za bardzo miłe słowa, nawet jeśli w mojej głowie wybrzmiewają słodko i gorzko zarazem. Nie wiem co specjalnie moje miałoby się pojawić, ja po prostu piszę, ale może rzeczywiście masz rację. Dziękuję ze ten komentarz i miłe, mimo bycia na nie, słowa.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Rzeczywiście od strony klimatu, świata przedstawionego, zagadki, konfrontacji bohatera (bohaterów) z niezrozumiałymi regułami rzeczywistości (niezrozumiałymi głównie dla czytelnika, jak się z czasem okazuje, z powodu zmyłek, jakie stosuje Autor) to jest to weird nieco w duchu kafkowskim.

Od strony językowej to jednak zupełnie inny gatunek literatury niż klasyczne weirdy. 

Mamy więc Tajemnicę, mamy kilka mylących tropów (głosy w głowie sugerujące jakieś rozdwojenia/powielanie osobowości, przejmujące kontrolę nad bohaterami), mamy właściwie kogel-mogel tropów, wątków, koncepcji i tematów, udziwnień, niedopowiedzeń, niezrozumiałych scen. Nieśmiertelna sztuka, niekompletna nieśmiertelność, życie i śmierć jako odczuwanie lub nieodczuwanie, fortepian i dłuta, wiersze, dachy na dole, głosy w głowie, próby samobójczej ucieczki, zamknięta rzeczywistość, obrazy na ścianach itd. Jest dziwnie, ale chyba autor nie bardzo wie, dlaczego i po co.

Ja też nie wiem za bardzo, bo wszystko to układa się w dosyć rozczarowujące wyjaśnienie, w którym dowiadujemy się, że bohaterami są marionetki. I chyba nie w sensie symbolicznym (albo raczej w sensie symbolicznym drugorzędnie), ale dosłownie marionetki. Nie żywe i nie martwe, czujące, ale fałszywie, coraz mniej ludzkie, coraz bardziej drewniane.

Czy to się trzyma kupy? Nie bardzo. Może jakoś intuicyjnie coś tam chwytamy, ale na zdrowy rozum sensu tutaj nie ma za wiele. Po co lalkom fortepian? Czemu jedna z nich krzywdzi drugą (bo lalkarz tak się zabawia?), po co obrazy z twarzami lalek na schodach ich domu? Pudełka? Jak marionetki mogą rzeźbić dłutem? Czemu się przemieniają skoro zawsze były lalkami? Czemu wciąż mowa o Onych skoro jest chyba jeden demiurg i władca owych marionetek? A jeśli to symbolika człowieka i Boga, to co to za Oni? Itd. Itp. Pytań mam jeszcze ze sto i nie wynikają one niestety z owej głębi tekstu, tylko raczej z niekonsekwencji i dezynwoltury twórczej autora. Chaos. Miszmasz. Niespójna to koncepcja. Udziwniona ponad miarę. Za bardzo moim zdaniem.

A przecież było dobrze. Wstęp intrygował, pierwsze tropy wydawały się kuszące i obiecujące, zabawy formą ciekawe, klimat ciężki i niesamowity. I w sumie całość ów klimat i poziom utrzymała, tylko nie bardzo wiadomo w jakim celu i z jakim przesłaniem/sensem została napisana. Że marionetki chcą żyć, a nie żyją naprawdę? To jest główna interpretacja hasła? To chyba niewiele…

A teraz wracam do języka. Widzę pod tekstem sporo zadowolonych pod tym względem czytelników. Ja jednak z czasem zacząłem się zwyczajnie męczyć podczas lektury. Niby zdania czyste i poprawne, krótkie i zwarte. Tekst pozbawiony nadmiaru ozdobników, zbędnych opisów, dialogami i ascetyczną formą stoi.

A jednak z czasem znużyła mnie owa maniera językowa, szarpane zdania lub ich równoważniki podawane seriami, jak z karabinu, po trzy-cztery w zestawie. Akapity zbudowane w jednostajnym, powtarzającym się rytmie krótkich fraz. Nie ważne czy przedzielonych przecinkami czy kropkami – wciąż nadające w jednym tempie, jednej stylistyce, jednej nucie.

Druga sprawa. Konwencja i tajemnica wymogły na narratorze pewne zabiegi, które z czasem również mnie zmęczyły, a objawiały się mnóstwem zaimków, zdań naszpikowanych "onymi", "ichami", "jami", "mnąmi" itd. Czasem wyglądało to niezmierzenie zabawnie, a nawet bełkotliwie.

Doceniam bardzo szybko rozwijający się warsztat Autora oraz potencjalną głębię filozoficzną tekstu (nie docieram zapewne do jej ukrytych pokładów), widzę zachwyty formą (np. Cobolda), których niestety nie podzielam w pełni. Dostrzegam klimat, nastrój i niepokój, jaki udało się Autorowi zręcznie i umiejętnie wywołać. Ale jestem na NIE.

Kilka przykładów ilustrujących moje wywody:

 

Powinienem chodzić na palcach, żeby ich nie obudzić? Nie. Nie będę cicho przed samym sobą, to znaczy przed nimi, ale przed sobą też. Bo oni są po części mną, albo ja po części jestem nimi?

– to jeden z przykładów do czego prowadzi takki strumień świadomości, szarpanych myśli, skrywanie tajemnicy oraz dezorientacji bohatera, objawiające się w małoliterackiej formie przeładowanej zaimkami. Dosyć młodzieńczą rzekłbym. Niby ma to być głębokie, a jest raczej bełkotliwe.

Zanim poszedłem do kuchni, przez kilka minut czekałem bez większego celu. Stała przy zlewie.

– tutaj pojawia się ONA. Zupełnie znienacka. Ze zdania wcześniejszego wynika poniekąd, że to kuchnia stała przy zlewie.

– A chciałabyś zobaczyć? – zapytałem, ale nie pozwoliłem jej dojść do głosu. – Nie, bo nas to nie obchodzi. Nie może nas obchodzić. Więc po co mamy być? Nie wiem czy to teraz nie są bardziej oni niż my. – Nie rozumiałem, co mówię, ale mówiłem, jakby ktoś zapisał wypowiedź w głębi umysłu.

– kolejny zapis zagubienia bohatera, który przejawia się trochę bełkotliwą wypowiedzią zawaloną zaimkami.

Nie czułem namiętności, nie czułem niczego i ona też niczego nie czuła.

Czyli ja czy oni „Ty”? Co to w ogóle znaczy? Oznacza ich we mnie, czy mnie przy nich, ich nade mną, czy mnie pod nimi?

– i kolejny. Mnóstwo tego w tekście.

A one były częstsze./ Narastały. /Byliśmy blisko.

Kości strzelały, /kiedy próbowałem się ułożyć./ Przekręciłem szyję. /Coś skrzypnęło.

Muszę. /Dla naszego dobra./ Mojego. /Twojego.

Zaczęła się oddalać. /Nie spieszyłem się,/ nie mogła stąd uciec.

Szarpnęło nią,/ powstrzymywała wymioty. /Kolejne szarpnięcie.

Uderzyła pięścią w blat,/ zatoczyła się /i upadła na podłogę.

Przekrzywiła głowę. /Słyszałem szum /i pisk wewnątrz umysłu. /Słyszałem krzyki,/ dłonie mi zdrętwiały,/ nogi też. /Spróbowałem unieść rękę./ Sięgnąć po nóż. /Jakoś z nimi walczyć. /Ból odbierał rozum.

Uderzyła w klatkę piersiową. /Głuche stuknięcie. /Ból./ Przekleństwo./ Nóż ledwo się wbił. /Kolejne uderzenie. /Jeszcze jedno./ Odłupała kawałek ciała.

 

– zestawienie kilku fragmentów zbudowanych ze zbitki krótkich zdań, równoważników albo zdań podrzędnych, podobnych do siebie, wygrywanych w podobnym rytmie, na dłuższą metę męczących niektórych malkontentów podczas lektury.

Usiadłem na podłodze tuż przy ciele, zacząłem głaskać jej głowę. Coraz bardziej przypominała szkielet, ale włosy pozostawały jedwabiste. Były tak idealne, niemal sztuczne. Przywodziła na myśl rzeźbę, doskonałą strukturę wyrytą w drewnie.

Przyspieszyłem. Wykonywałem coraz brutalniejsze ruchy, wysunąłem język, a przez całe moje ciało przebrnęło uczucie tak obezwładniające, tak kuszące…

 

Przyspieszył co? Czy mam się domyślić, że co on tutaj robi wystawiając język?

 

Dwudziesty marca. Czyli równe: nie mam zielonego pojęcia.

– tutaj z kolei zupełnie wybijające z klimatu i nieprzystające do sytuacji i bohatera „Czyli równe: nie mam zielonego pojęcia". To jak zdanie wyrwane z pamiętnika nastolatka, a nie myśl marionetki zmagającej się z bólem nieegzystencji, próbującej odebrać sobie nieżycie i słyszącej w głowie głosy Demiurga/Władcy Marionetek ;)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Cześć, Marasie, dziękuję za długi komentarz, ale nie zaprzeczam, że zbierałem się długo, żeby na niego opisać. Nie wiem czy przez smutek, czy złość, a może i mieszanka wszystkich innych emocji. Mogę się rzucać, że nie zrozumiałeś opowiadania, ale to prędzej byłaby moja wina, bo to raczej ciężar spoczywający na barkach autora. Tłumaczenie wszystkiego i przeinaczenia trochę na swoją stronę tez nie jest w moim stylu, bo tekst przecież ma bronić się sam…

Jednak chcę powiedzieć, że wiem o czym i po co pisałem (no może poza tymi schodami w dół, bo to aberracja), ale wiem, co chciałem przekazać i jak bardzo Cię szanuję (bo naprawdę szanuję twoje zdanie i spojrzenia na literaturę), odebrałem wypowiedź trochę gorzej, niż rzeczywiście chciałeś, aby tak wybrzmiała, ale zostawmy już ten temat.

– to jeden z przykładów do czego prowadzi takki strumień świadomości, szarpanych myśli, skrywanie tajemnicy oraz dezorientacji bohatera, objawiające się w małoliterackiej formie przeładowanej zaimkami. Dosyć młodzieńczą rzekłbym. Niby ma to być głębokie, a jest raczej bełkotliwe.

Nie ma być głębokie, ten bełkot, jakkolwiek to brzmi, był umyślny. (nie lubię pisać takich stwierdzeń, bo to brzmi jak bronienie się, ale teraz to jest akurat prawda). Jednak nie będę próbował twierdzić, że brzmi to wybitnie.

– tutaj pojawia się ONA. Zupełnie znienacka. Ze zdania wcześniejszego wynika poniekąd, że to kuchnia stała przy zlewie.

Prawda, mój błąd. Poprawie to po wynikach.

– kolejny zapis zagubienia bohatera, który przejawia się trochę bełkotliwą wypowiedzią zawaloną zaimkami.

Tutaj nieumyślne, mój błąd, przyjmuję na klatę.

– i kolejny. Mnóstwo tego w tekście.

To natomiast już tak.

– zestawienie kilku fragmentów zbudowanych ze zbitki krótkich zdań, równoważników albo zdań podrzędnych, podobnych do siebie, wygrywanych w podobnym rytmie, na dłuższą metę męczących niektórych malkontentów podczas lektury.

Postaram się następnym razem bardziej uważać, nawet jeśli specjalnie chciałem używać takich zwrotów, masz rację, przesadziłem, będę się pilnował.

Przyspieszył co? Czy mam się domyślić, że co on tutaj robi wystawiając język?

Ugh… to nie miało tak zabrzmieć, mój błąd.

– tutaj z kolei zupełnie wybijające z klimatu i nieprzystające do sytuacji i bohatera „Czyli równe: nie mam zielonego pojęcia". To jak zdanie wyrwane z pamiętnika nastolatka, a nie myśl marionetki zmagającej się z bólem nieegzystencji, próbującej odebrać sobie nieżycie i słyszącej w głowie głosy Demiurga/Władcy Marionetek ;)

Prawda, trochę nie zwróciłem uwagi przy ostatnim czytaniu, już zbyt dobrze pamiętałem tekst.

Doceniam bardzo szybko rozwijający się warsztat Autora

A za to dziękuję. Naprawdę. To bardzo wiele dla mnie znaczy. :-)

Nareszcie odpisałem… bardzo mi ulżyło, dzięki, że chciało Ci się napisać coś tak długiego, znajdę w końcu tę równowagę i środek, wciąż się uczę i nawet nie jestem blisko. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Tak, ta brutalna szczerość mnie kiedyś zgubi. Powiem o trzy słowa za dużo niewłaściwemu literatowi i znajdą mnie na dnie rzeki. Przykro mi, że wziąłeś sobie moje ostre słowa za bardzo do serca, ale na pocieszenie powiem, że moje dni na portalu są raczej policzone i na moje miejsce znajdzie się wielu komentatorów o łagodniejszym usposobieniu i podejściu do omawianego dzieła.

Zauważ jednak, że nie tylko krytykuję ale i chwalę Twoje dzieło, MaSkorlu. To przecież dobry tekst, znasz jego wartość, i widać w nim dobrze, jakie postępy robisz z każdym opowiadaniem.

Masz dopiero 20 lat, w tym tempie w moim wieku pewnie będziesz odbierał nagrodę NIKE ;)

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Tak, ta brutalna szczerość mnie kiedyś zgubi. Powiem o trzy słowa za dużo niewłaściwemu literatowi i znajdą mnie na dnie rzeki.

Niestety, ale to też nie do końca twoja wina, szczerość jest na wagę złota, ale duża część literatów jest nieco zbyt wrażliwa, to znaczy wrażliwość dla nas to przecież cecha dobra i pożądana, jednak akurat w takich chwilach wychodzi ich ciemna strona. :)

Przykro mi, że wziąłeś sobie moje ostre słowa za bardzo do serca, ale na pocieszenie powiem, że moje dni na portalu są raczej policzone i na moje miejsce znajdzie się wielu komentatorów o łagodniejszym usposobieniu i podejściu do omawianego dzieła.

To wcale nie jest pocieszenie. Marasie, ja wiem, że ostatnio było burzliwe, ale jeśli odejdziesz to bardzo, bardzo dużo stracimy przez twoją nieobecność. Pamiętaj proszę, że nawet jeśli twoje słowa czasem kogoś zabolą, to właśnie krytyka, bardzo często i ostra krytyka (jeżeli wiemy, że krytykujący chce dla nas dobrze) jest właśnie bodźcem najbardziej motywującym. Mi złość już przeszła, a w zamian dostałem motywacyjnego kopa, więc mogę Ci tylko i wyłącznie podziękować. Gdyby ciągle nas chwalono, stalibyśmy w miejscu, bo zrobiłoby się wygodnie i miło.

Zauważ jednak, że nie tylko krytykuję ale i chwalę Twoje dzieło, MaSkorlu. To przecież dobry tekst, znasz jego wartość, i widać w nim dobrze, jakie postępy robisz z każdym opowiadaniem.

To prawda, wiem, cieszę się i rosnę na duchu z każdym tekstem, ale rosnę i dalej się staram właśnie dzięki osobom, które to czytają, które dzielą się opinią, nawet jeśli ich zdaniem dużo brakowało, słowa czystej aprobaty są oczywiście najmilsze, ale to krytyka pozwala się rozwijać. Moim zdaniem robisz dla ludzi z portalu znacznie więcej niż chcą przyznać, bo to po części chęć sprostania wymaganiom czytelników twojego pokroju (w sensie bardzo wymagających) zmusza do wysiłku i mimo wszystko namawia do dodatkowych starań.

Ja mam tylko nadzieję, że mimo wszystko będziesz tutaj zaglądał, podjąłeś już decyzję i nie chcę Cię od niej odwodzić, ale przykro mi myśląc, że znikniesz, nie opublikujesz kolejnych tekstów oraz przestaniesz komentować. Wrażliwość to jedno, czasem szala goryczy może się przelać, ale do wartości, którą wynoszę z twoich opinii potrafię się przyznać.

Masz dopiero 20 lat, w tym tempie w moim wieku pewnie będziesz odbierał nagrodę NIKE ;)

Dziękuję, ale mam wrażenie, że mnie przeceniasz. Postaram się nie zawieść twoich oczekiwań i nie zapomnę, że we mnie wierzycie. ;)

 

Naprawdę nie zasłużyłem sobie, żeby znaleźć ten portal i Was poznać, wszyscy jesteście dla mnie zbyt dobrze. :’)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

szczerość jest na wagę złota

wiesz ile wojen wybuchło z powodu złota? ;-)

 

wiesz ile wojen wybuchło z powodu złota? ;-)

W sumie racja, niestety trochę w punkt, na tyle, że śmiechem obudziłem psa. :P

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Ale to jest ogólnie fenomen. Mnie od podstawówki frapuje jak to jest, że jak zapytasz kogoś jakie cechy ceni, to 90% ludzi zacznie od szczerości, ale jak spotkają się ze szczerością, to ło rety.

To prawda, ale w sumie oni mówią prawdę, tylko nie widzą, że cenią tylko tę szczerość, która akurat jest im na rękę xD

Reszta to obłuda i kłamstwa, nawet jeśli nie. Nie mówię oczywiście o wszystkich, ale są takie przypadki.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

MaSkrol, tak w ogóle Ty se będziesz musiał kiedyś wstawić w stopkę discordowy dialog o nominacjach XD 

Wilku, w sensie jak, przeczytać go czy co zrobić, chyba nie do końca rozumiem… XD

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Bardzo się cieszę z Marasowego komentarza. To znaczy, ma się rozumieć, nie cieszą mnie krytyczne komentarze pod czymś tekstami :-) Chodzi mi o to, że już nie muszę głowić się jak porządnie ubrać w słowa myśli i wrażenia, jakie pozostały we mnie po lekturze Twojego tekstu. Bo ktoś zrobił to za mnie :-) 

Czyli zgadzam się z Marasem. Może nie we wszystkim – nie będę raczej czepiał się stylu, gdyż nie męczył mnie, ba, wydał mi się dobrze pasujący do szarpanego, ciężkiego klimatu i zakręconej, poszatkowanej tajemnicy. Lecz cała reszta… Żeby nie powtarzać wszystkiego po Przedpiścy, powiem tylko, że Twój tekst cierpi na przypadłość (przypadłość według mnie, inni mogą to traktować jako zaletę) dość typową dla gatunku, czyli… jak by to nazwać… niekonieczność. Znaczy, jeśli weźmie się pod uwagę puentę i przekaz, to cały ten zakręcony weird, całe to mylenie tropów, zwodzenie czytelnika, niedopowiedzenia, dziwna scenografia, niepokojące obrazki, samonakręcająca się spirala dziwaczności, psychologiczne jazdy, to wszystko sprawia wrażenie mało potrzebnego, nagromadzonego na zasadzie "im więcej tym lepiej". Jak biżuteria Mr. T. 

Być może dla miłośników gatunku coś takiego to prawdziwa uczta taki weird dla samego weirdu, ale ja lubię gdy weird, czy nawet absurd, trzyma się wewnętrznej, nawet bardzo pokręconej logiki, jest sensowny i nie mnoży dziwactw bez potrzeby i oparcia w samej koncepcji.

Istnieje również prawdopodobieństwo że ucieka mi filozoficzna głębia przekazu, że wielu rzeczy nie rozumiem, że nie potrafię się przebić przez złożoną stratygrafię warstw weirdowych metafor i kombinowania… Ale cóż mogę na to poradzić :-) Chyba nie jestem targetem, mam za sztywny pomyślunek :-) 

I choć muszę przyznać, że mimo dużego plusa, jakim jest klimat tekstu, będzie u mnie NIE. 

Cóż, następnym razem. Który na pewno będzie, bo warsztatowo, stylistycznie, pisarsko, jesteś coraz lepszy.

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Cześć, Thergone. Dziękuję ze komentarz i rozumiem, że tekst mógł do ciebie nie trafić, bardzo mnie przy nim podniosło, nawet nie wiedziałem, że jestem zdolny do takiego weirdu. Następnym razem postaram się lepiej unaocznić tę logikę, może trochę bardziej się kontrolować. ;)

Cóż, następnym razem. Który na pewno będzie, bo warsztatowo, stylistycznie, pisarsko, jesteś coraz lepszy.

Dziękuję, co prawda, moje najnowsze opowiadanie jest gorsze od tego, ale to w końcu musiało nastąpić, nie można pisać tylko lepszych i lepszych, mam nadzieję, że ten następny raz rzeczywiście będzie. Postaram się stanąć na wysokości zadania. :D

Również pozdrawiam!

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Tego, że chodzi o marionetki, domyśliłam się na tyle wcześnie, by nie wyjść na debila (przed zobaczeniem ilustracji i przed zakończeniem lektury), ale i zarazem na tyle późno, by nabrać pewności, że wykreowane niedopowiedzenia były Twoim – w pełni zrealizowanym – planem.

Budujesz zdania proste, ale w zestawieniu odmalowują naprawdę surrealistyczny, mocny obraz świata marionetek, którego wiele elementów możemy uznać za alegorie naszego własnego. Odważny – i udany – zabieg stylistyczny z wierszowaną „jodełką” i „tuptaniem”. O taki weird fiction nic (prócz konkursu?) nie robiłam.

Kreatywnie wybrnąłeś z imperatywu wplecenia w tekst hasła konkursowego, którego realizacja wcale nie była prosta. Widać też, że mimo iż „niedoskonała nieśmiertelność” w narracji przywołana jest tylko raz, pod koniec – to na poziomie ogólnym przewija się przez cały tekst, rzutując na stan i postępowanie bohaterów.

Bardzo dobrze operujesz nastrojem, a opowiadanie domykasz piękną, wartą przemyślenia klamrą. Myślę, że to jest tego rodzaju tekst, do którego warto wrócić (a wręcz wracać).

Uwaga na marginesie, niezwiązana z samym opowiadaniem: wymyślasz świetne, często głębokie i wielopiętrowe rzeczy, ale brak Ci ufności w czytelnika (lub siebie samego), że to zrozumie (lub że mu to – mimo pozornego chaosu – zrozumiale opowiesz), więc dla pewności tłumaczysz swoje metafory – jak tutaj rysunkiem lub w komentarzach, które przejrzałam. Rzecz jasna, masz prawo pisać i postępować, jak zechcesz, ale moje skromne zdanie brzmi: nie rób tego. Włożyłeś wysiłek, by wymyślić i napisać ten tekst, daj nam się pomęczyć, byśmy go zrozumieli o własnych siłach.

Gratuluję, cieszę się, że „Rairom sinmo non” trafi do antologii. 

ale brak Ci ufności w czytelnika (lub siebie samego), że to zrozumie

Ja bym wręcz powiedział więcej. MaSkrol idzie w kierunku wizji, które wręcz powinny zostawić w tekście trochę niedopowiedzeń, a ewentualne wyjaśnienia zostawiać już na potrzeby dyskusji w komentarzach.

Że nie każdy wtedy zrozumie? No nie każdy. Ale inna część odbiorców będzie mieć większa frajdę.

 

Witam pierwszą jurorkę/jurora/za same mylenie ludzi w nicku powinnaś trafić do antologii :P

Tego, że chodzi o marionetki, domyśliłam się na tyle wcześnie, by nie wyjść na debila (przed zobaczeniem ilustracji i przed zakończeniem lektury), ale i zarazem na tyle późno, by nabrać pewności, że wykreowane niedopowiedzenia były Twoim – w pełni zrealizowanym – planem.

Idealnie, tak własnie miało być. :D

O taki weird fiction nic (prócz konkursu?) nie robiłam.

heart Nawet nie wiesz, jak cieszą mnie te słowa. A konkurs wyszedł Wam wspaniały :D

Widać też, że mimo iż „niedoskonała nieśmiertelność” w narracji przywołana jest tylko raz, pod koniec – to na poziomie ogólnym przewija się przez cały tekst, rzutując na stan i postępowanie bohaterów.

Zależało mi na tym od samego początku, nie uznaję wplecenia do fabuły samego hasła jako element tła lub opisu ze dobrą realizację, więc świetnie, że się udało.

Bardzo dobrze operujesz nastrojem, a opowiadanie domykasz piękną, wartą przemyślenia klamrą. Myślę, że to jest tego rodzaju tekst, do którego warto wrócić (a wręcz wracać).

A czytając tę część opinii po raz pierwszy nawet się wzruszyłem.

Włożyłeś wysiłek, by wymyślić i napisać ten tekst, daj nam się pomęczyć, byśmy go zrozumieli o własnych siłach.

Będę walczył z nawykiem, zawsze za bardzo się boję, że napisałem zbyt niezrozumiale, dlatego często odruchowo zaczynam tłumaczyć wiele elementów.

Gratuluję, cieszę się, że „Rairom sinmo non” trafi do antologii. 

emotional jason sudeikis GIF

 

Wilku,

Masz rację, ehh, muszę nad sobą pracować. Obiecuję poprawę! :D

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Czy to jedyna zabawa literą w konkursie? I czy w takim razie wygrywa walkowerem? ;)

 

Oceniając wizualnie i zagadkowo, miałam sporo frajdy. Jedyne, co przychodzi mi do głowy do jeszcze SUZAD CM'a, ale to kwestia przestawienia liter, Ty masz cały pełnokrwisty wierszyk.

 

Wątek pod tytułem: "sztuka jest nieśmiertelna" budzi we mnie mieszane uczucia – trochę wtórność, a trochę konieczny patos i pamięć. Po ponownym przemyśleniu, doceniam "kukiełkowość" tego motywu, który dobrze współgra z tekstem. Emocje, które budzą "ich" to iście romantyczne zagranie. Oniryzm również.

Podoba mi się dwuwymiarowość opowiadania: nie ma konkretnego czasu akcji, ale czuć upływający czas. Nie ma konkretnych imion, ale czuć bohaterów, można ich opisać, wyobrazić ich sobie.

To zasługa weirdowego zawężenia świata, które wypadło bardzo dobrze. Wydaje mi się że najsłabiej wypada dosłowny problem egzystencji bohatera, przez powtarzające się w tekście pytania typu: "Kim jestem?" – wolałabym zobaczyć te same pytania w skrytszej, ciekawszej formie.

O, dzień dobry, nie spodziewałem się :D

Czy to jedyna zabawa literą w konkursie? I czy w takim razie wygrywa walkowerem? ;)

Hmm, mam nadzieję, że tekst przedostał się nie tylko przez to :P

Oceniając wizualnie i zagadkowo, miałam sporo frajdy. Jedyne, co przychodzi mi do głowy do jeszcze SUZAD CM'a, ale to kwestia przestawienia liter, Ty masz cały pełnokrwisty wierszyk.

Wychodzi na to, że tylko dwie osoby bawiły się słowami i dokładnie te dwie osoby pomagały sobie przy tekstach, przypadek? Chyba tak XD

Wątek pod tytułem: "sztuka jest nieśmiertelna" budzi we mnie mieszane uczucia – trochę wtórność, a trochę konieczny patos i pamięć.

Wiem, że to ograny wątek, ale starałem się przedstawić to nieco inaczej, z nieco innej perspektywy. :D

Podoba mi się dwuwymiarowość opowiadania: nie ma konkretnego czasu akcji, ale czuć upływający czas. Nie ma konkretnych imion, ale czuć bohaterów, można ich opisać, wyobrazić ich sobie.

To nie było planowane, ale cieszę się bardzo, że takie coś udało się osiągnąć.

Wydaje mi się że najsłabiej wypada dosłowny problem egzystencji bohatera, przez powtarzające się w tekście pytania typu: "Kim jestem?" – wolałabym zobaczyć te same pytania w skrytszej, ciekawszej formie.

Masz racę, inni też zwrócili na to uwagę, chyba za bardzo poszedłem na łatwiznę.

Bardzo dziękuję za komentarz :D

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Nowa Fantastyka