
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
„Najemnicy siedzieli wokół ogniska. Noc była chmurna, ale na szczęście było ciepło. W pobliżu kręcili się żołnierze barona Fidha. Najemnicy nie przepadali za nimi. Jebani rojaliści. Zresztą niechęć była obustronna. Regularne wojsko szczerze gardziło wojownikami walczącymi za pieniądze. I ta wzajemna nienawiść nikomu nie przeszkadzała. Kiedy przyszło walczyć wszyscy byli braćmi. Ale na razie nie zapowiadało się na bitwę.
– Ej! Popaprańcy! Ruszcie dupy i zróbcie obchód!- ryknął sierżant wojsk barona.
– Pierdolcie się, panie sierżancie.
Wąsaty jegomość zrobił się czerwony.
– Uważaj jak się do mnie zwracasz, chamie!
– Sam żeś jest cham. I nie tobie nam rozkazy wydawać. Chcesz coś od nas to pogadaj z kapitanem Nicholasem. A teraz spieprzaj bo przeszkadzasz.
Wydawało się, że sierżant nie wytrzyma i rzuci się na najemników. Ale aż tak głupi nie był. To nie są byle chłystki z poboru. To jest najemna kompania kapitana Nicholasa. Dobrani chłop w chłopa, a każdy wie o wojaczce nie mnie niż królewscy generałowie. Wąsacz zacisnął zęby i odszedł. Nicholas zachichotał w namiocie obok.
Rankiem powrócili zwiadowcy barona. Nie mieli dobrych wieści. Czerwonoocy jednak przekroczyli granicę królestwa. Trzeba było ich zniszczyć. Nikt nie miał wątpliwości. Najemnicy pójdą na pierwszą linię. Zawsze tak było.Do bitwy zostało jeszcze około 15 godzin. Więcej najemnicy postanowili się napić.
– Panie kapitanie?– rzekł jeden z nich i łyknął piwa.
– O co chodzi, Hetelic?
– Ruszy pan razem z nami?
– Jak zawsze.
– Takem sobie pomyślał… Może lepiej jakoby pan został z tyłu i na dowodzeniu się skupił? Królewskich dowódców wzorem? Wszak młody pan jest i…
Umilkł. Nicholas potrafił uciszyć jednym spojrzeniem największych rębajłów. Kapitan rzeczywiście był młody. Jak cholera, szczerze mówiąc. Miał ledwie 24 lata, a już dowodził sławną w całym świecie kompanią. Tacy jak on powinni szybko robić karierę i zdobywać bezpieczne posady. Ale tacy jak on tego nie chcieli. Woleli ginąć w boju. Jak prawdziwi mężczyźni.
– Daj sobie spokój, Hetelic. Zawsze walczę i jutro też będę. A teraz koniec picia. Odpocznijcie.
***
– Panie kapitanie! Rozkazy od barona! Mamy wyruszyć i uderzyć na Czerwonookich!
– A jego żołnierze?– Będą bronić naszych flanek.
– Co?! Jakich flanek?! Widział ktoś kiedyś mutanta atakującego z flanki?! Z tym baronem jest coś nie tak!
– Jest zdrowo pojebany– rozległ się głos Hetalica.
– Milcz! No cóż… Rozkazy trzeba wypełniać. Przygotować się do wymarszu!
Nicholas rzucił okiem na oddział. 150 wojaków. Niewielu. Ile mogło być Czerwonookich? 300? 400? Dobrze, ze zaczynało świtać. Poruszali się ostrożnie wypatrując jakiegokolwiek ruchu. Las zaczął się przerzedzać. Kiedy skończył się całkowicie oddział stanął na szczycie niewielkiego wzgórza.
– O kurwa… – usłyszał Nicholas za plecami. Sam lepiej by tego nie ujął.
– Formować szyki! Przygotować się do odparcia szturmu!- Krzyczał. No bo co miał robić? Jest kapitanem, więc musi wydawać rozkazy. Odwrócił się w kierunku nieprzyjaciela. Lekko 1500 wrogów. Szlag by to…Pierwsza fala nadziała się na włócznie najemników. Mutanci wrzeszczeli chaotycznie, najemnicy klneli na czym świat stoi, a żelazo uderzało o żelazo. Nicholas razem zresztą swoich podwładnych skoczył do walki. Wrogów było 10krotnie więcej, ale przecież nie ucieknie.Pomoc nadeszła ze wschodu. Kawaleria królewska zmiotła Czerwonookich uderzając na nich od tyłu. Ale od najemników dzieliło ich jeszcze wielu wrogów. A mutanci atakowali coraz gwałtowniej. Sytuacja była zła.
Nicholas leżał. Otrzymał potężny cios. Kałuża krwi rosła wokół niego. Odwrócił głowę i zobaczył Hetalica. Leżał obok, do połowy przykryty całkowicie zniszczoną tarczą. Kapitan znowu się odwrócił. Kilku jego ludzi broniło się zawzięcie, ale padali jeden po drugim. Z trudem podniósł głowę i ujrzał konnych kilka metrów od siebie. Rychło w czas, pomyślał i wyzionął ducha.Tak kończy się historia kapitana Nicholasa."
Wundian Feower „Historia kapitana Nicholasa i jego kompanii"
Pardon za słownictwo, ale taki mam zasadniczo styl. Krótkie, ale pokazac zawsze warto :]
Ten twój zasadniczo styl bardzo ciężko się czyta. Poszedł. Zrobił. Krzyknął. Mi to nie podchodzi. Te krótkie zdania + prawie absolutny brak opisów, sugeruje skupienie się na fabule, a ta z kolei nie jest wielce oryginalna.
Przepraszasz za swój styl, mam przez to rozumieć, że wiesz, że coś jest nie tak, ale Ci to nie przeszkadza?
Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem
„Najemnicy siedzieli wokół ogniska. Noc była chmurna, ale na szczęście było ciepło. W pobliżu kręcili się żołnierze barona Fidha. Najemnicy nie przepadali za nimi. Jebani rojaliści. Zresztą niechęć była obustronna." - ile "było" można powtórzyć w czterech zdaniach?
" Trzeba było ich zniszczyć. Nikt nie miał wątpliwości. Najemnicy pójdą na pierwszą linię. Zawsze tak było" - no "było" to Twoje ulubione słowo, niepraważ?
" najemnicy klneli na czym świat stoi" - KLĘLI, jeśli już.
"Wrogów było 10krotnie więcej, ale przecież nie ucieknie." - generalnie liczebniki w tekście literackim piszemy słowami "dziesięciokrotnie" etc
Mi tam Twój styl nie przeszkadza.
No cóż...
1. Opisy nie są moją najmocniejszą stroną. Obecnie pracuje nad zmianą tego stanu rzeczy.
2. Przepraszam nie za styl, a za wulgaryzmy, których jest sporo.
3. "Było". No przyznam, że nie zwróciłem uwagi -,- . Na pewno pójdzie do poprawki. Tak samo jak "klneli" (!) i "10krotnie", które wynika chyba z pośpiechu i niedbalstwa.
4. A co do krótkich zdań. No jakoś tak mi się łatwiej i pisze i czyta, ale postaram się również wprowadzic bardziej rozbudowane.
Pozdrawiam.
Krótkie, a jednak ciężko przebrnąć całość z radością na twarzy. Podpisuję się pod tym co napisał Snow.
Styl nie jest taki zły, po sąsiedzku wskazałbym zdecydowanie gorsze potworki. Na pewno przyda się urozmaicenie, ale taktyka "mniej słów, więcej akcji" sprawdza się u wielu pisarzy. Problem w tym, że z opowiadania totalnie nic nie wynika. Ot, był bohater, zginęło mu się i co? Jak na tekst bazujący po części na humorze, brakuje celnej, dowcipnej pointy i ciekawszego zakończenia.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Aaaaa i jeszcze jedno. Na pewno nie raz widziałeś gdzieś młodzieńcze opowiadania w stylu "Do walki stanęło 450 krasnoludów, 150 ogrów, 700 elfów i 5 smoków. Nagle 150 krasnoludów ruszyło na 700 elfów, a reszta zaatakowała 150 ogrów.". Staraj się tego unikać. ;)
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
@brajt
To o czym mówisz to skutek strategicznych gier komputerowych.