- Opowiadanie: RomantycznyStoik - Dziwne przypadki Weroniki B.

Dziwne przypadki Weroniki B.

Opowiadanie napisałem w hołdzie dla zwykłych wydarzeń, które po pewnym czasie wydają się być czymś ważnym. Rzec można przypadkiem. Czyżby?
Pozdrawiam wszystkich czytających, życzę wszystkim dużo uśmiechu w kolejnym roku życia :)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Dziwne przypadki Weroniki B.

 

Maciek nie lubił przegrywać. Wydaje się, że nie mogę za wiele o nim wiedzieć. Zobaczyłem go po raz pierwszy, gdy przecierałem szklanki za ladą, wchodził z Weroniką i Martyną do naszego baru. Od razu poczułem, że jest coś z nim nie tak. Potem, gdy słyszałem jak wykłóca się o punkty w planszówce nie miałem żadnych wątpliwości. Zdenerwowany wstał od swojego pola bitewnego i przyszedł do mnie.

– Jakieś piwo poproszę, najlepiej z sokiem malinowym.

– Chyba masz kiepski dzień, co? – zapytałem, sięgając po kufel.

– Ech, ostatnio mam ciężki okres, laska mnie rzuciła co tu dużo gadać, próbuję jakoś odreagować. W dodatku Wera oszukuje jak z nut, nie da się z nią grać. Po co oszukiwać skoro to tylko cholerna planszówka?

– Współczuję ci stary, wiem jak to jest po rozstaniu, ale jeszcze na pewno los się do ciebie uśmiechnie o ile mu w tym pomożesz. 

– Dzięki, że próbujesz pocieszyć, ale trochę w to już nie wierzę. Ale może masz pod ladą coś co mogłoby mi poprawić humor, hmm? – zapytał z nutą nadziei w głosie.

– Wybacz, ale nie bawię się w takie rzeczy i tobie też nie polecam. I jak chcesz coś palić to tylko za drzwiami, pamiętaj! A za piwko będzie dyszka.

Zabrał ode mnie piwo i położył dwadzieścia złotych.

– No cóż, trudno, ale i tak równy z ciebie gość. Zatrzymaj resztę.

Grzecznie mu podziękowałem, wyciągnąłem dychę z kasy i włożyłem do kieszeni. Ten napiwek nie zmieniał faktu, że Maciek był strasznym palantem i ta krótka rozmowa jedynie podtrzymała moje przypuszczenia.

Jednak nie poświęcajmy mu zbyt wiele uwagi, bo nie jest on jej warty.

W tamten wieczór po raz pierwszy zobaczyłem Weronikę. Nie widziałem jej nigdy wcześniej, może kiedyś przewinęła się przez bar, ale z pewnością nie przyciągnęła mojej uwagi.

Od tamtego dnia, notorycznie zaczęła się pojawiać w barze, z reguły kilka razy w tygodniu. Na początku nie widziałem w tym nic dziwnego, dziewczyna przychodziła napić się piwka lub dwóch, pograć w gry planszowe. Natomiast po tygodniu zauważyłem coś dziwnego: praktycznie za każdym razem przychodziła z kimś innym. I z każdą kolejną wizytą stawała się moją coraz większą obsesją. Zacząłem bardziej przyglądać się ludziom, z którymi przychodziła, ale nie zauważyłem by coś ich łączyło, jedni byli bardzo nerwowi, inni zamknięci w sobie a jeszcze inni wydawali się być po prostu normalni.

Każda jej kolejna wizyta budowała mi pewien obraz: opanowanej i spokojnej kobiety, z uśmiechem na twarzy. Jednak wydawała się coś ukrywać. A ja poczułem się zobowiązany, żeby dowiedzieć się co takiego chowa przed światem.

Pewnego razu postanowiłem, że spróbuję wyciągnąć coś od jednego z jej znajomków, który czekał przy barze na jedzenie.

– Wydaje mi się, albo jesteś sporym szczęściarzem, przyszedłeś z dwoma fajnymi dziewczynami do baru.

Gość spojrzał na mnie trochę niepewnym wzrokiem. Potrzeba rozmowy wzięła nad nim górę.

– Tej dziewczyny po lewej nawet nie znam, ale jest nieźle świrnięta, właśnie opowiada o swoich problemach miłosnych. Natomiast z Weroniką znam się już jakiś czas, fantastyczna kobieta. Pomogła mi w kilku dręczących mnie sprawach za co jestem jej bardzo wdzięczny.

– W takim razie musisz jej bardzo ufać. Ale nie dziwi cię to, że otacza się bardzo dużą liczbą ludzi wokół siebie? Ostatnio często widuję ją tutaj i niemal zawsze przychodzi z kimś innym.

– Pytałem ją o to i powiedziała, że taka już po prostu jest. Mówiła, że kiedyś nie miała nikogo i teraz najchętniej wszystkich obdarzyłaby swoją miłością.

Nie chciałem wypytywać o zbyt wiele, by nie wzbudzić niepotrzebnych podejrzeń. Chłopak okazał się być całkiem sympatyczną osobą, miał na imię Paweł. Pogadaliśmy chwilę aż ktoś z kuchni przyniósł jego jedzenie. Spoglądnął na swój stolik, przy którym kobieta prawdopodobnie wciąż wyrzucała swoje żale Weronice. Paweł spoglądnął na mnie z uśmiechem.

– Nie wydaje ci się, że czasami problemem kobiet, zwłaszcza w sprawach sercowych jest brak problemów?

Nie zdążyłem odpowiedzieć na pytanie, ponieważ po chwili mężczyzna już siedział z dziewczynami i próbował dołączyć się do rozmowy.

Wydawało mi się, że rozmowa z Pawłem trochę uspokoi moje wariactwo i pozwoli przestać interesować się Weroniką, której nawet dobrze nie znałem, a w krótkim czasie dostałem manii na jej punkcie. Możliwe, że tak by się stało, ale tego samego wieczoru wydarzyło się coś co tylko podsyciło moje podejrzenia.

Było już dość późno, ale jako że był weekend, co jakiś czas w lokalu pojawiali się wciąż nowi goście. Początkowo więc nie zdziwiłem się, gdy w drzwiach zobaczyłem kolejnego mężczyznę. Był w średnim wieku. Miał na sobie eleganckie ubranie i była to jedyna rzecz, która przykuła moją uwagę. Mężczyzna wszedł zdecydowanym krokiem. Musiał wiedzieć, że przyszedł w dobre miejsce, bo gdy rozglądał się po lokalu, szukał czegoś konkretnego. Już zmierzał w moją stronę, by o coś spytać, gdy kątem oka dostrzegł siedzącą nieopodal Weronikę. 

– Co to do cholery ma być? – Ruszył zdenerwowany w jej stronę. – Znowu mnie oszukałaś, nie tak się umawialiśmy!

Weronika była lekko zdezorientowana. Przez moment myślałem, że mężczyzna ją zaatakuje, ale na szczęście pomiędzy nich wkroczył Paweł, dzięki czemu chociaż trochę pohamował rozwścieczonego mężczyznę.

– Czy możemy usiąść i porozmawiać na spokojnie? – Weronika próbowała załagodzić sytuację. – Nerwy w niczym nam nie pomogą.

– Jesteś zwykłą fałszywą żmiją! Mówiłaś, że mogę na tobie polegać, a ty mnie po prostu zostawiłaś jak zwykłą zużytą szmatę!

Z mężczyzny zaczęło wylewać się rozgoryczenie oraz cierpienie, które zagościło na jego twarzy. Był tak bardzo przejęty, że prawdopodobnie nie zauważył tego, że w lokalu nastała kompletna cisza, wszyscy zwrócili swoją uwagę w jego stronę i zaczęli żyć zaistniałą sytuacją.

Weronika kompletnie nie przejęła się agresywną postawą swojego znajomego i widząc zbyt duże zainteresowanie ludzi podeszła do niego. To zachowanie jakby obudziło mężczyznę, który chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie są tutaj sami. Dziewczyna uśmiechnęła się życzliwie i wzięła go pod rękę.

– Chodź, proszę wyjdźmy na zewnątrz, pospacerujmy sobie i porozmawiamy na osobności.

Speszony mężczyzna zgodził się, jednak nie wyglądał na zadowolonego. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, znowu można było usłyszeć podniesiony męski głos oraz drugi, ciepły, próbujący opanować sytuację. Z każdą chwilą te dźwięki oddalały się coraz bardziej tak jak sny, które każdego ranka wydają się uciekać gdzieś w zaświaty. Ludzie wrócili do swoich rozmów i spraw. Życie jak gdyby nic wciąż toczyło się dalej.

***

Weronika przez kilka następnych dni nie pokazywała się w barze. Trochę się martwiłem z tego powodu, ale powiem szczerze, że zacząłem odczuwać za nią jakąś dziwną tęsknotę, której nie mogłem zrozumieć. Zastanawiałem się czemu tak bardzo zaciekawiłem się losem tej osoby. Pomysł, że postradałem rozum nie przekonał mnie wystarczająco. Postanowiłem odpocząć od tego wszystkiego, zwłaszcza od samego siebie zasypującego się tonami niepotrzebnych myśli. Zająłem się więc tym co umiałem najlepiej: polerowaniem szkła i nalewaniem do niego przeróżnych alkoholi.

Oczywiście przyszła w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie. Siedziałem na schodach przed barem w czasie przerwy obiadowej. Nie byłem głodny. Myślałem nad życiem. Możliwe, że czekała na odpowiednią okazję, a może był to po prostu przypadek, że byłem na zewnątrz. Uśmiechnęła się i usiadła koło mnie. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Zdałem sobie sprawę, że pomimo tak dużego zainteresowania jej osobą, nigdy wcześniej nie skupiłem się na jej wyglądzie. Zawsze obserwowałem jedynie tych, z którymi przychodziła. Miała jasne i delikatne włosy, które opadały jej do szyi. Niebieskie oczy wydawały się pasować do jej pogodnego, uspokajającego wyrazu twarzy. Nie mogłem zrozumieć dlaczego przez tak długi nie potrafiłem dostrzec całego piękna tej osoby, którą tak bardzo usiłowałem poznać. Wnioski do których doszedłem wprawiły mnie w lekkie zakłopotanie. Na szczęście tak samo jak w czasie spięcia z mężczyzną w barze, Weronika przejęła inicjatywę.

– Piękny dzisiaj dzień, prawda? Nie dziwię ci się, że tu teraz siedzisz.

Faktycznie, kilka chmurek płynęło po błękitnym niebie a Słońce rzucało miłe ciepło. Dało się też usłyszeć kilka ptaków, pomimo że na ulicy zamiast drzew dominowały kamienice. Wydawało się, że jest tak błogo, że nawet czas zatrzymał się na chwilę, by podziwiać ten wspaniały dar natury. Ponieważ wciąż nie wiedziałem co powiedzieć spuściłem jedynie głowę. Skupiłem się na obracanym w ręku kłosie trawy. 

– Chciałam cię przeprosić za tą sytuację w barze. – Spojrzała na mnie. – Nie powinna była się wydarzyć, mogła zniechęcić twoich klientów.

– To drobiazg – odparłem. – co nie zmienia faktu, że sytuacja była co najmniej dziwna. Tak samo jak to, że ostatnio ciągle przychodziłaś do baru. Wytłumaczyliście sobie wszystko, gdy wyszliście?

– Tak, Marek to dość wybuchowa osoba, kryje w sobie dużo emocji, które w pewnym momencie wychodzą z niego z wielkim impetem – powiedziała zmartwiona Weronika – jednak to dobry człowiek, bardzo chce się zmienić. Ma trochę problemów rodzinnych, przytłaczają go. Wierzę, że niebawem sobie z nimi poradzi.

Pokiwałem głową ze zrozumieniem.

– Niestety z problemami rodzinnymi często jest tak, że wiele rzeczy niekoniecznie zależy wyłącznie od nas samych. – Spojrzałem zamyślony w niebo. – Czasem wymaga chęci z obu stron.

– Dokładnie o to chodzi. To był też powód dlaczego zaczęłam odwiedzać ciebie i twój bar.

Zdezorientowany patrzyłem na nią pytającym wzrokiem.

– Jak to o d w i e d z a ć  m n i e ? 

Weronika powoli wstała ze schodka i jeszcze bardziej się uśmiechnęła. Dawno nie widziałem tak radosnej osoby.

– Wybacz może nie powinnam była ci tego mówić. Ale nie myśl sobie, że nie widziałam twojego ogromnego zainteresowania moją osobą. – Delikatnie odgarnęła włosy. – A co do tego co mówiłam przed chwilą… – Na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. – Myślę, że taka mała zagadka ci nie zaszkodzi.

Siedziałem wciąż trochę zdezorientowany, myśląc nad tym wszystkim. Zacząłem układać sobie w głowie całą tą historię. Weronika zapewne widząc to, chcąc zostawić mnie samego powoli ruszyła przed siebie.

– Weronika! – krzyknąłem.

Odwróciła się i czekała, zaciekawiona.

– Dziękuję za wszystko.

Rozpromieniona Weronika spojrzała na mnie.

– Jak coś, to wiesz gdzie mnie szukać.

Szczęśliwy, choć zamyślony patrzyłem jak powoli odchodzi. Dźwięki jej kroków się oddalały, niczym znikający poranny sen… 

 

***

Adam obudził się, gdy za na zewnątrz było już ciemno. Spojrzał na zegarek, był już wieczór. Nie mógł uwierzyć, że przespał całą noc i prawie cały dzień. Leżał jeszcze przez chwilę bez ruchu i myślał o wszystkim co mu się śniło. Wstał i wyglądnął za okno, gdzie pierwszy w tym roku śnieg zaczął otulać ulice. Wyobrażał sobie pannę młodą, która ubiera białą suknie ślubną oraz delikatnie przysłania twarz welonem. Może kiedyś on też doczeka takiego widoku? Wiedział jednak, że musi zejść na ziemię, aby zając się swoimi bieżącymi problemami.

Tym zajmiemy się później, pomyślał. Wziął szybki prysznic, a później zaczął się ubierać. Starannie zapiął białą koszulę, narzucił na nią swój czarny płaszcz i wyszedł z mieszkania. Śnieg nie padał już tak intensywnie, jednak ulice i tak były opustoszałe. Adam powoli przemierzał alejki, nie spiesząc się, zachwycał się otaczającym go widokiem. Pomyślał, że w ustawionych w parku rzędach lamp zaklęły się dobre duszyczki, które mogą teraz rozświetlać drogę, szepcząc piękne historie do ucha smutnych ludzi. Ta myśl bardzo mu się spodobała, z fascynacją mijał je jedna za drugą, próbując wsłuchać się w ich niesamowite opowieści. Był trochę zestresowany, bo wiedział, że czeka go trudne spotkanie. Nie myślał nawet co powie ani jak się zachowa, wydawało mu się, że zwariował. Jakaś racjonalna część jego samego próbowała wmówić mu, że to był po prostu zwykły sen. Robisz sobie niepotrzebną nadzieję a skończy się na tym, że nie dość, że wrócisz zawiedziony to wyjdziesz na idiotę. Może jeszcze zdecydowałby się, żeby zawrócić, ale właśnie stał przed domem. Patrzył tak jeszcze przez chwilę myśląc co powie, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Wiedział, że musi to zrobić teraz, być może nie będzie miał na tyle odwagi, żeby tu jeszcze kiedyś przyjść. Zadzwonił. W chwili trwającej nieskończoność wydawało mu się, że coś chce wyrwać mu serce, a jego nogi odmówią mu posłuszeństwa i zsunie się na chodnik. Te uczucia skumulowały się, gdy lampka nad nim się zapaliła i usłyszał chrzęst przekręcanego klucza. Drzwi otworzył mu młody, dobrze zbudowany chłopak. Adam odetchnął głęboko.

– Cześć Paweł. – Uśmiechnął się do bratanka. – Jest może tata?

Paweł jak zwykle ucieszył się na widok wujka, jednak wydawał się trochę zaniepokojony.

– Jasne, zawołam go, poczekaj. – Odwrócił się i wszedł do pokoju. – Tato! Ktoś przyszedł do ciebie.

– Już, już idę! – Adam usłyszał dobrze znany mu głos gdzieś wewnątrz.

Po kilku sekundach stał przed nim brat. Pomimo że był od niego sporo starszy, bardzo dobrze się trzymał i kiedyś często słyszeli, że są do siebie bardzo podobni. Do czasu kiedy zaczęli pałać do siebie nienawiścią, po czym więcej już się nie spotkali w miłej atmosferze, ale to temat na inną okazję.

Teraz stali naprzeciw siebie, dzielił ich próg, jak gdyby stali po przeciwnych stronach barykady. Wpatrywali się w siebie, trochę zakłopotani, nie wiedząc co powiedzieć. Szkoda, że nie ma Weroniki pomyślał Adam. Ona wiedziałaby co powiedzieć.

– Marek… – zaczął. Chciał coś powiedzieć, ale zaschło mu w gardle i kompletnie nie wiedział jak się zachować. Spojrzał ze łzami na brata. – Przepraszam za… wszystko.

Na twarzy Marka było widać wzruszenie. Wydawało się, że ktoś zdjął z niego właśnie ogromny ciężar.

– Rozumiem cię, nie musisz nic więcej mówić. Ja ciebie też ogromnie przepraszam. – Uśmiechnął się przez łzy. – Jesteśmy strasznymi głupkami.

– Mama doskonale o tym wiedziała.

Obaj roześmiali się i wpadli sobie w objęcia. Był to dla nich jeden z najszczęśliwszych momentów od bardzo dawna. Poklepali się bratersko po ramionach.

– Wejdź do domu – powiedział Marek. – Młody się za tobą strasznie stęsknił. A i my mamy chyba wiele do obgadania.

– Mam nadzieję, że masz zapasową szczoteczkę do zębów i wciąż trzymasz tą szkocką whisky na specjalną okazję. – odpowiedział rozradowany Adam wchodząc do środka.

– Dobrze, że nie ma żadnej specjalnej okazji. – Marek wyszczerzył zęby i zamknął za nimi drzwi.

Śnieg przestał padać, a chmury odkryły wiszący na niebie w pełni księżyc. Weronika stała po drugiej stronie ulicy spoglądając na dom, w którym wieczór spędzali pogodzeni ze sobą bracia. Uśmiechnęła się pod nosem i wzięła pod rękę dziewczynę, która nie widziała dziejącego się na jej oczach cudu. Za bardzo była zafrasowana swoimi problemami, którymi obsypywała Weronikę.

– Nawet nie wiesz jak ciężko jest być samemu, odkąd się rozstałam jest mi bardzo trudno to znieść – powiedziała dziewczyna. – Czasem chciałabym z kimś pogadać czy po prostu się przytulić i posiedzieć w ciszy. 

– Wiesz co… – Weronika uśmiechnęła się szeroko, powoli ruszając. – Powiem ci, że znam całkiem fajnego, wolnego faceta. 

I szły przed siebie w blasku gwiazd, ciesząc się tym magicznym wieczorem. Świat wydawał się być wyjątkowo piękny.

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Styl nie powala ale nie jest też całkiem źle. Co do fabuły, to chyba nie zrozumiałem. Marek, to ten z baru i ma brata Adama? Ale co do tego ma Weronika i przede wszystkim barman? Może dlatego, że nie czytam obyczajów to “nie kumam”. Pozdrawiam.

Prawdę powiedziawszy nie rozumiem, co chciałeś przekazać. Domyślam się, że Weronika ma jakieś wyjątkowe umiejętności godzenia ludzi i w ogóle pomagania im, ale to właściwie wszystko. Nie pokazujesz w jaki sposób dziewczyna to robi, co jest w niej takiego niezwykłego. Nie rozumiem, w jaki sposób pomogła barmanowi. Nie mam pojęcia, jak się ma do tej historii postać Maćka. Co niby Weronika zrobiła dla niego?

Prowadzisz narrację pierwszoosobową, z punktu widzenia barmana, po czym zakończenie jest w narracji trzecioosobowej i dotyczy zupełnie innej osoby. Jak sądzę Marek to ten nerwowy klient z baru. Jednak w tym wypadku też nie pokazujesz w jaki sposób doszło do przemiany chłopaka i dlaczego nagle zdecydował się odwiedzić brata?

Poza tym nie widzę w tym opku fantastyki.

Wykonanie też pozostawia wiele do życzenia. Narracja pierwszoosobowa nie jest łatwa i obawiam się, że jej nie sprostałeś.

 

Wydawać się może, że nie mogę za wiele o nim wiedzieć, ponieważ zobaczyłem go po raz pierwszy, gdy przecierałem szklanki za ladą, wchodził z Weroniką i Martyną do naszego baru.

Nie brzmi to najlepiej. Poza tym dałabym kropkę po za ladą i zaczęła nawe zdanie.

 

Każda jej kolejna wizyta budowała mi pewien obraz: opanowanej i spokojnej kobiety, z uśmiechem na twarzy, jednak wydawała się coś ukrywać. A ja poczułem się odpowiedzialny, żeby dowiedzieć się co takiego chowa przed światem.

Albo: która jednak…, albo kropka i nowe zdanie.

Odpowiedzialny? https://sjp.pwn.pl/szukaj/odpowiedzialny.html

 

Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, znowu można było usłyszeć podniesiony męski głoś oraz drugi, ciepły, próbujący opanować sytuację głos kobiety.

Udziwniasz, powtarzasz słowa, plus literówka.

 

Tym zajmiemy się później, pomyślał.

Myśli od nowego akapitu i albo kursywą, albo w cudzysłowiu.

 

Zadzwonił dzwonkiem.

Wystarczy: zadzwonił.

W ogóle przydałoby się rozbić ten akapit na kilka mniejszych.

 

– Nawet nie wiesz jak ciężko jest być samemu, odkąd się rozstałam jest mi bardzo ciężko – powiedziała dziewczyna(+.)czasem chciałabym z kimś pogadać czy po prostu się przytulić i posiedzieć w ciszy. 

– Wiesz co… – Weronika uśmiechnęła się szeroko, powoli ruszając (+.) – Powiem ci, że znam całkiem fajnego, wolnego faceta.

Słówko: czasem z dużej litery. Powtórzenia.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Podpisuję się pod wszystkim, co zaznaczyła Irka. W wielu miejscach warto pociąć długie zdania na krótsze. Dla przykładu pierwszy akapit:

Maciek nie lubił przegrywać. Wydawać się może, że nie mogę za wiele o nim wiedzieć. Zobaczyłem go po raz pierwszy, gdy przecierałem szklanki za ladą. Wchodził z Weroniką i Martyną do naszego baru. Od razu poczułem, że jest coś z nim nie tak. Potem, gdy słyszałem jak wykłóca się o punkty w planszówce nie miałem żadnych wątpliwości. Zdenerwowany wstał od swojego pola bitewnego i przyszedł do mnie.

Jak będziesz więcej skracał, zyskasz dobry rytm. 

 

W drugim zdaniu widzę bardziej określenie – wydawać by się mogło. Mogę być w błędzie lub po prostu kwestia stylu. Drugie zdanie od końca też trochę niezgrabnie wygląda i chyba brak przecinka. 

 

Ehhh, ostatnio mam ciężki okres, laska mnie rzuciła. Co tu dużo gadać, próbuję jakoś odreagować. W dodatku Wera oszukuje jak z nut, nie da się z nią grać. Po co oszukiwać skoro to tylko cholerna planszówka?

Tutaj też bym dała więcej kropek niż przecinków. Kwestia “ehhh” jest taka, że to zapis z języka angielskiego. Po polsku to “ech”.

 

Warto, żebyś w ogóle przyjrzał się dialogom – są dość drętwe i też ze zdaniami za bardzo złożonymi. Trącą brakiem naturalności. 

 

Rozumiem RomantycznyStoiku, że postawiłeś na obyczaj naznaczony romansem, z lekką nutą fantastyki. Zgaduję, że Weronika spełnia rolę anioła na ziemi i godzi wszystkich. Przy scenie, gdy mężczyzna w średnim wieku i wydziera się na młodą kobietę – no cóż. Miałam raczej “mroczniejsze” skojarzenia i wrażenie, że historia pójdzie w jakimś bardziej pokręconym kierunku. Rozmowa Weroniki z głównymi bohaterem o tym Marku – wybacz, ale to było strasznie naiwne i dziwne. Nie dosyć, że główny bohater wykazuje mentalność stalkera (tak długo przyglądał się Weronice z daleka? Czekał, aż sama podejdzie?), to zupełnie normalnie przyjął wymianę zdań, która miała bardzo dwuznaczny wydźwięk. 

Postać Weroniki anioła jest zupełnie bez wyrazu. Wygląda, że tylko samą obecnością leczy i jeszcze do tego ładnie wygląda. Jest niczym dekoracja dla tych wszystkich “skrzywdzonych i wrażliwych” facetów. 

 

– Nawet nie wiesz jak ciężko jest być samemu, odkąd się rozstałam jest mi bardzo ciężko – powiedziała dziewczyna – czasem chciałabym z kimś pogadać czy po prostu się przytulić i posiedzieć w ciszy. 

– Wiesz co… – Weronika uśmiechnęła się szeroko, powoli ruszając – Powiem ci, że znam całkiem fajnego, wolnego faceta. 

Lekiem na samotność kobiety to odnalezienie fajnego faceta? I to mówi druga kobieta? Tej kliszy mam dość. A że skręciłeś mocno w stronę obyczaju, więc będę się czepiać ról płciowych i stereotypów. Niestety Twój tekst jest tym usiany:

– kobieta niczym boginka (przepraszam, anioł), obiekt obsesji mężczyzny;

– stalker – jak pisałam wcześniej, główny bohater ma elementy takiego zachowania. Sam użyłeś określenia obsesja.

– skrzywdzony pan w średnim wieku krzyczący do młodej kobiety, że jest żmiją w barze i potraktowała go jak szmatę – serio? Nikt nie zadzwonił na policję? Na swój sposób takie odwrócenie ról mogłoby się obronić, ale w zupełnie innym kontekście. 

– dobra i piękna kobieta leczy bolączki biednego wrażliwca, który godzi się z bratem. 

Nie kupuję tego, co napisałeś. Otagowałeś jeszcze tekst jako absurd i sen – z czego to wynika?

 

I tak, wychodzę z pozycji feministycznej. Przede wszystkim dlatego, że oczekuję od opowiadań i powieść przełamywania stereotypów płciowych, jak i nienormalizowania niepokojących zachowań. Oczywiście, wiem RomantycznyStoiku, że mogłeś mieć dobre intencje. Pomysł jest, ale trzeba się trochę więcej nagimnastykować. 

Dzięki wielkie za komentarze i poprawki, które postarałem się nanieść. Faktycznie tak jak powiedziałaś Deirdriu też czułem, że te dialogi jakoś nie są takie jakbym do końca chciał, będę musiał jeszcze nad tym popracować. 

Co do samego tekstu liczyłem, że dość wyraźnie na końcu drugiej i na początku trzeciej części zaznaczyłem to, że wszystko co działo się w narracji pierwszoosobowej było snem Adama. Nie wiem czy dobrym pomysłem była późniejsza zmiana narracji na trzecią osobę, ale to był mój pomysł na odróżnienie snu od rzeczywistości.

Pojawienie się Marka i Pawła w śnie, z którymi Adam później się godzi miało sugerować, że tak naprawdę to z nim byli związani i ich pojawienie się w barze było nieprzypadkowe.

Co do Weroniki to ona akurat miała tutaj być uosobieniem… Boga. Wpada nagle w życie Adama, ale nie jest nachalna. Świadomie podstawia mu pod nos jego własne problemy biorąc je na własne barki. Bohater powoli to dostrzega, intryguje go nowa postać w swoim życiu. Dlatego nie mogę się zgodzić Deirdriu z tym argumentem, że powielam stereotypy ponieważ rzadko spotyka się, zwłaszcza w kulturze chrześcijańskiej, uosobienia Boga w postaci kobiety. Chociaż masz rację, że trochę kiepskie jest sugerowanie, że rozwiązaniem problemu samotnej kobiety jest mężczyzna, jednak nie chciałem przeciągać zakończenia, więc to drastycznie skróciłem. Następnym razem napisze o lodach czekoladowych ;) Cieszę się natomiast, że dbasz o swoje poglądy i bronisz je nawet w takich prostych i codziennych sytuacjach. :)

Co do Twojego pytania Irka_Luz, tak jak zaznaczyłem w opowiadaniu postać Maćka nie jest zbyt znacząca i jest to taki bardziej “easter egg”, ponieważ ja mam na imię Maciek i chciałem trochę z humorem podejść do swoich wad. :)

Mam nadzieję, że to chociaż trochę tłumaczy tą treść i tagi “sen” oraz “absurd”. Niestety bardzo lubię pisać surrealizm i wiem, że czytanie niezbyt dobrej jakościowo lektury niezbyt pomaga w doszukiwaniu się w niej jakichś ciekawych spostrzeżeń. Jednak będę się starał dzielnie poprawiać i rozwijać na tyle, na ile mnie stać.

wszystko co działo się w narracji pierwszoosobowej było snem Adama

Nawet przez moment przyszło mi to do głowy, ale jeśli to był sen, to nie widzę w nim niczego, co mogłoby skłonić Adama do pogodzenia się z bratem.

 

Co do Weroniki to ona akurat miała tutaj być uosobieniem… Boga. Wpada nagle w życie Adama, ale nie jest nachalna. Wpada nagle w życie Adama, ale nie jest nachalna. Świadomie podstawia mu pod nos jego własne problemy biorąc je na własne barki. Bohater powoli to dostrzega, intryguje go nowa postać w swoim życiu.

I znowu, tego nie widać. Przecież Adam pojawia się tylko przelotnie. Chyba że Adam jest jednocześnie barmanem, ale tego czytelnik nie ma szans się domyślić.

 

jak zaznaczyłem w opowiadaniu postać Maćka nie jest zbyt znacząca i jest to taki bardziej “easter egg”, ponieważ ja mam na imię Maciek i chciałem trochę z humorem podejść do swoich wad. :)

Od niego zaczynasz, więc teoretycznie powinna to być ważna postać. Chcesz wcisnąć siebie do opka, rób to subtelnie.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

 Szczęśliwy, choć zamyślony patrzyłem jak powoli odchodzi. Dźwięki jej kroków się oddalały, niczym znikający poranny sen… 

To jest koniec drugiej części i zaraz potem:

Adam obudził się, gdy za na zewnątrz było już ciemno. Spojrzał na zegarek, był już wieczór. Nie mógł uwierzyć, że przespał całą noc i prawie cały dzień. Leżał jeszcze przez chwilę bez ruchu i myślał o wszystkim co mu się śniło.

Wydawało mi się (i nadal mi się wydaję), że zaznaczyłem to najlepiej jak tylko mogłem, że Adam i barman to jedna i ta sama osoba. Zawsze daje to komuś do przeczytania wcześniej i jeśli ktoś to potrafi zauważyć bez wcześniejszego mówienia o czym jest opowiadanie to traktuję to jako dość oczywiste. Nie czuję, żebym napisał jakieś dobre opowiadanie i wiem, że jest w nim trochę niejasności, ale starałem się przynajmniej ten główny wątek dość dobrze pokazać, żeby nie było niejasności.

Od niego zaczynasz, więc teoretycznie powinna to być ważna postać. Chcesz wcisnąć siebie do opka, rób to subtelnie.

Co do tego wciskania masz rację, chciałem gdzieś pod koniec rozwinąć ten wątek a tak zacząłem od czegoś, co bardzo szybko uciąłem a czytelnik może do końca się zastanawiać o co z tym Maćkiem chodziło.

Przykro mi to pisać, RomantycznyStoiku, ale nie zrozumiałam opowiadania. Dziwne przypadki Weroniki okazały się na tyle dziwne, że nie mam pojęcia, co miałeś nadzieję opowiedzieć. Twoje wyjaśnienia w komentarzu, niestety, też nie pomogły. :(

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

W do­dat­ku Wera oszu­ku­je jak z nut… ―> Można łgać jak z nut, ale nie można oszukiwać jak z nut.

Powiedzenie: Łgać jak z nut jest związkiem frazeologicznym, czyli formą ustabilizowaną, utrwaloną zwyczajowo, której nie korygujemy, nie dostosowujemy do współczesnych norm językowych ani nie adaptujemy do aktualnych potrzeb piszącego/ mówiącego.

 

Ale nie dziwi cię to, że ota­cza się bar­dzo dużą licz­bą ludzi wokół sie­bie? ―> Wystarczy: Ale nie dziwi cię to, że ota­cza się bar­dzo dużą licz­bą ludzi?

 

ko­bie­ta praw­do­po­dob­nie wciąż wy­rzu­ca­ła swoje żale We­ro­ni­ce. ―> …ko­bie­ta praw­do­po­dob­nie wciąż żaliła się We­ro­ni­ce.

Wyrzucać komuś swoje żale to robić temu komuś wyrzuty.

 

Paweł spo­gląd­nął na mnie z uśmie­chem. ―> Raczej: Paweł spojrzał na mnie z uśmie­chem.

 

Nie mo­głem zro­zu­mieć dla­cze­go przez tak długi nie po­tra­fi­łem do­strzec… ―> Pewnie miało być: Nie mo­głem zro­zu­mieć, dla­cze­go przez tak długi czas nie po­tra­fi­łem do­strzec

 

Słoń­ce rzu­ca­ło miłe cie­pło. ―> …słoń­ce rzu­ca­ło miłe cie­pło.

 

– Chcia­łam cię prze­pro­sić za sy­tu­ację w barze. ―> – Chcia­łam cię prze­pro­sić za sy­tu­ację w barze.

 

– To dro­biazg – od­par­łem. – co nie zmie­nia faktu… ―> Albo usuń kropkę po didaskaliach, albo kolejną wypowiedź zacznij wielką literą.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

Za­czą­łem ukła­dać sobie w gło­wie całą hi­sto­rię. ―> Za­czą­łem ukła­dać sobie w gło­wie całą hi­sto­rię.

 

Wstał i wy­gląd­nął za okno… ―> Wstał i wyjrzał przez okno

Aby wyjrzeć za okno, należy do niego podejść, otworzyć i wychylić się zeń.

 

Wy­obra­żał sobie pannę młodą, która ubie­ra białą suk­nie ślub­ną… ―> W co panna młoda ubiera suknię? Literówka.

Winno być: Wy­obra­żał sobie pannę młodą, która ubiera się w białą suk­nię ślub­ną

 

aby zając się swo­imi bie­żą­cy­mi pro­ble­ma­mi. ―> Literówka.

 

Tym zaj­mie­my się póź­niej, po­my­ślał. ―> Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli: http://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/

 

na­rzu­cił na nią swój czar­ny płaszcz… ―> Zbędny zaimek – czy istniała możliwość, by wyszedł z domu w cudzym płaszczu?

 

jego nogi od­mó­wią mu po­słu­szeń­stwa i zsu­nie się na chod­nik. ―> Raczej: …a nogi od­mó­wią mu po­słu­szeń­stwa i osu­nie się na chod­nik.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Obawiam się, że nie domyśliłbym się, że Weronika była uosobieniem Boga.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nie zrozumiałam zamysłu. Dialogi bardzo nienaturalne. No i proponuję przyjrzeć się przecinkom (choć tragedii nie ma, żeby było jasne).

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka