
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
ciąg dalszy opowiadania pt.: Chmura *
Operacja pochwycenia piratów zapowiadała się bez wielkich trudności. Owszem, nie wiadomo było jak liczni są piraci i jakimi środkami ostatecznie dysponują, ale spodziewano się, że środki które mieli do dyspozycji alianci będą wystarczające. Trudno było przypuszczać, że piraci zdołają w bezpośrednim spotkaniu pokonać VI Armię z układu Diphoda, która była profesjonalną, zawodową armią wyćwiczoną w różnych operacjach zbrojnych.
W tej sytuacji agenci z Copernicusa mieli zostać w dużej części zluzowani, chociaż mieli prawo i obowiązek brać udział w poszukiwaniu piratów do samego końca.
Operacja pochwycenia piratów otrzymała kryptonim „trupia czaszka".
W pierwszej fazie tej operacji Kojot miał podążać za sygnałem z pluskwy, przyczepionej do pirackiego statku, żeby go zlokalizować, ale po cichu i bez ujawniania swojej pozycji. Thal i Caya to potrafili, nie raz tropili w kosmosie różne niebezpieczeństwa z sukcesem.
Po wykryciu miejsca stacjonowania piratów mieli się wycofać. Dopiero później miała nastąpić zasadnicza część operacji w celu całkowitego zlikwidowania piratów i ich laboratoriów.
Kira wróciła do oczyszczania przestrzeni z wrogiej chmury. Do operacji „trupia czaszka" miała się włączyć w fazie likwidacji złoczyńców wraz z VI Armią.
Pelikan z Nortonem i Smithem udał się właśnie tam. Zacumował w doku flagowego pancernika i tam Norton miał czekać na wiadomość od Thala.
Kojot wyruszył więc na poszukiwania. Istniało ryzyko, że piraci odkryją pluskwę na swym statku i usuną ją. Thal się z tym liczył, ale był dobrej myśli. Wiedział, że Kira zna się na swoim fachu.
Kiedy Kojot zatrzymał się na peryferiach układu Ankaa dla dokonania pierwszego pomiaru lokalizacyjnego sygnał wskazywał jakiś punkt w sąsiednim układzie Diphoda. Tyle na razie można było powiedzieć.
Thal wykonał więc skok tachionowy do dalekich peryferii tego układu. Gdzieś w tych rejonach stacjonowała, a właściwie unosiła się w przestrzeni VI Armia.
Teraz Thal musiał włączyć napęd MHD i posuwać się powoli wśród ciał niebieskich układu Diphoda cały czas namierzając piratów.
Sygnał z pluskwy nie był zbyt silny, ale wyraźny i bez zakłóceń.
Kojot przyjął kurs na niego.
Dokładniejszy pomiar pozwolił na wykonanie ponownego skoku tachionowego.
Wyglądało na to, że sygnał dochodzi z szóstej planety układu.
Kojot rozwinął teraz maksymalną prędkość na jaką pozwalał napęd MHD.
Thal minął planetę. To nie tu skryli się piraci.
Minęli pierwszy księżyc, później drugi i dotarli do trzeciego. Tu wyraźnie sygnał wskazywał powierzchnię księżyca. Kojot wykonał dwa okrążenia na orbicie zanim dokładnie ustalono punkt, z którego dochodził sygnał.
Kiedy okręt zszedł niżej okazało się, że sygnał dochodzi z wnętrza wygasłego wulkanu. Thal wziął kurs na zbocze tego wulkanu. Nigdzie nie było widać żadnych statków, ani pojazdów księżycowych.
Wypadało teraz zbadać wnętrze tego wulkanu, ale Thal nie chciał tam lecieć przez krater. Łatwo mógł w ten sposób zdradzić swoją obecność.
Postanowił wydrążyć tunel w zboczu wulkanu i tą drogą dostać się do wnętrza. Nie szukał długo miejsca, aby to zrobić. Usadowił pantoplan mniej więcej w środku zbocza.
Teraz Kojot otoczył się pierścieniem z twardych materiałów kompozytowych i wprawił je w ruch. Powoli zaczął wżerać się w ścianę, a później dalej, zostawiając z tyłu otwór. Trwało to trochę zanim pantoplan pokonał ścianę wulkanu i na koniec wiertła ukazały się po drugiej stronie. Thal zatrzymał całą maszynerię.
Nie musiał daleko szukać wzrokiem, żeby zobaczyć to co go interesowało. Jak na dłoni widać było bazę piratów, a wokół niej, na lądowiskach kilkanaście mniejszych i większych statków różnej konstrukcji i urody. Od razu widać było, że to przypadkowa zbieranina maszyn, w większości bojowych. Nie było wątpliwości, że piraci nie domyślają się, że są obserwowani. Wokół bazy i na lądowiskach kręciło się wielu ludzi poubieranych różnorako. Thal musiał przyznać, że baza była doskonale ukryta. Ulokowana była w jaskiniach, które zapewne wydrążyła lawa w czasie erupcji. Obecnie te jaskinie były puste, możliwe do wykorzystania. Istniało pewne ryzyko ponownej erupcji wulkanu, ale przy średnioczułych urządzeniach pomiarowych można je było przewidzieć.
Thal był zachwycony tym co zobaczył. Caya przywołała go do porządku, a następnie nie czekając wprawiła pierścienie pantoplanu w ruch obrotowy, ale tym razem Kojot zaczął się poruszać w tył.
Thal wysłał sygnał Nortonowi.
Pierwsza faza operacji była zakończona. Norton przyjął meldunek z zadowoleniem i nakazał Thalowi przybycie na pokład pancernika flagowego.
Podobne wezwanie otrzymała Kira.
Teraz należało ustalić plan drugiej fazy operacji „trupia czaszka".
*
Na pokładzie pancernika odbyła się narada.
Trzeba było działać szybko.Wojskowi musieli opracować błyskawiczne plan działania.Flota bezzwłocznie ruszyła w kierunku trzeciego księżyca szóstej planety układu planetarnego Diphoda.
Szczegóły operacji dogrywano w drodze.
Thal i Kira ze swoimi załogami przebywali na pokładzie pancernika.
VI Armia nie posiadała jednak okrętów z napędem tachionowym, dlatego podróż do bazy piratów musiała trochę potrwać.
Thal obawiał się trochę, że po przybyciu na miejsce mogą już ich nie zastać i to była uzasadniona obawa.
Kiedy byli już niedaleko celu generał Namuro, głównodowodzący VI Armii wysłał Thala znowu na zwiad.
Kojot ponownie wkręcił się w otwór w zboczu wulkanu i Thal ponownie z zadowoleniem skonstatował, że złoczyńcy są na swoim miejscu. W każdym razie wszyscy, którzy byli poprzednio. Widocznie odpoczywali, albo szykowali się do jakiejś nowej akcji.
Thal został na swoim miejscu, w ścianie wulkanu i stamtąd informował generała Namuro o wszystkim.
VI Armia była już naprawdę blisko. Pancerniki i krążowniki zaczęły zajmować pozycję.
Wtedy generał wysłał chmarę swoich myśliwców, niczym stado komarów.
W bazie piratów uczynił się nagle ruch. Było już jasne dla nich co się dzieje. Nie mieli czasu, żeby obmyślić jakąś skuteczną obronę. Głównym atutem ich bazy miało być to, że była nie do odkrycia.
Po prostu wpadli w panikę. Rzucili się do statków i zaczęli startować w pośpiechu. Nie wiedzieli nawet jakie siły idą przeciw nim. Nie wiedzieli też prawdopodobnie, że są pod lupą poważnych sił wywiadowczych i wojskowych.
Thal wyżej cenił ich do tej pory po tym czego dokonali z chmurą. Myślał, że to jakaś sprawnie zorganizowana i dobrze dowodzona organizacja. Jednak z popłochu jaki teraz zobaczył wywnioskował, że to jakaś luźna wataha kosmicznych rzezimieszków.
Pirackie statki wyleciały z wulkanicznego krateru jak stado os. Początkowo leciały wszystkie razem, ale oceniwszy sytuację jako beznadziejną rozpierzchły się we wszystkie strony. To dawało większą szansę na uratowanie choćby części z nich. Statki te były jednak o wiele mniejsze niż masywne, potężne pancerniki i krążowniki.
Tylko myśliwce generała Namuro mogły je doścignąć i obezwładnić i to właśnie one rzuciły się w pogoń za nimi.
Pochwycenie piratów było tylko kwestią czasu. Myśliwców było bowiem nieprzeliczone mrowie.
Kojot wkręcił się całkowicie na drugą stronę ściany wulkanu i Thal po chwili wylądował w opuszczonej bazie piratów. Od strony krateru przyleciało też kilka wojskowych statków w celu zabezpieczenia laboratoriów i wszystkich innych pomieszczeń.
Wyglądało na to, że istotnie już jest po wszystkim i że organizacja piracka została rozbita.Teraz należało zbadać dokładnie całą ich bazę.Myśliwce wyłapały wszystkie ich statki i umieściły je w dokach pancerników. Agencja Wywiadu w połączeniu z VI Armią układu Diphoda odniosły sukces, duży sukces, chociaż dopiero dokładne śledztwo miało wykazać, czy to rzeczywiście prawdziwy koniec z piratami w tej części kosmosu.
*
Operacja „trupia czaszka" była zakończona, ale to jeszcze nie zamykało całej sprawy. Jednak w oficjalnych ustaleniach pomiędzy Agencją Wywiadu, a przedstawicielami układu gwiezdnego Diphoda ten ostatni wziął resztę tej sprawy na siebie. Tak więc Agencji pozostało tylko, albo aż rozprawienie się do końca ze złymi nanobotami.
Generał Namuro obiecał przysłać kilka specjalistycznych statków do zwalczania broni chemicznej i biologicznej. Miało to pozwolić na szybsze oczyszczenie przestrzeni z pyłu.
Kira była mu wdzięczna ponieważ samodzielne zwalczenie chmury wydawało się być jednak ponad jej siły, a w każdym razie zatrzymałoby ją na długie miesiące w układzie Ankaa.
Piratami, miał się zająć układ Diphoda, ich rodzimy układ. Z śledztwa w ich sprawie mogło wyniknąć wiele ciekawych wątków. Namuro obiecał zaprosić przedstawicieli Agencji Wywiadu na proces i do ewentualnych dalszych operacji. Sprawa była ważna ponieważ przestępstwa piratów miały największy ciężar gatunkowy, były to ciężkie przestępstwa, zbrodnie przeciwko społeczności Mlecznej Drogi i całego kosmosu. Namuro chciał początkowo zrzucić ładunek jądrowy do krateru wulkanu na trzecim księżycu szóstej planety układu Diphoda, żeby zniszczyć i zatrzeć ślady po piratach, ale doradzono mu, że ich starą bazę można przejąć i wykorzystać do celów pokojowych. Dla Thala i Cayi sprawa ta jednak już była zakończona, przynajmniej na ten moment.
Dyrektor Hogat oddychał pełną piersią mimo często podnoszących się na Propuli burz piaskowych. Teraz już wiedział, że cała jego praca w układzie Ankaa nie pójdzie na marne.
Z wdzięczności i dobrego wychowania urządził przyjęcie dla wszystkich swoich nowych przyjaciół.Był Thal i Caya, była Kira, a także kapitan Norton i porucznik Smith z układu Diphoda, alianci.
Tym razem zaprosił ich do swojej oranżerii na dachu bazy Space Company. Sceneria była jak z baśni „Tysiąca i jednej nocy". Egzotyczne, piękne i efektowne rośliny z ziemskich tropików oraz ciemne, rozgwieżdżone niebo ponad szklanym dachem oranżerii zagrały w ostatnim akcie dramatu.
Hogat podał także wino ze swoich prywatnych winnic na Ziemi, ale tym razem już nie eksperymentował. Cóż to by było za przyjęcie, po którym jego uczestnicy położyliby się do łóżka, aby je odchorować.
Koniec
Sam popełniam masę błędów dlatego nie lubię pouczać innych.
Kilka spraw technicznych.
- Popraw numeracje części bo 1/1 i 1/2 jakoś do mnie nie przemawia
- Popraw szlaczki w części pierwszej.
- Za dużo enterów. Co wers, co zdanie? Tak się chyba nie pisze.
Bez oceny.
Cześć Raezes. Dzięki za cenne uwagi. Jak widzisz większość błędów poprawiłem. Znakowanie typu 1/1 i 1/2 jest w moim przypadku uzasadnione, bo moje opowiadania nie są podzielone na część 1, część 2 itd. , 1/2 to po prostu ciąg dalszy opowiadania.
Jest tu jakieś twoje opowiadanie? Chciałbym rzucić okiem.
Pozdrawiam.