
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
W odległej galaktyce.
– Kapitanie Yù-thai…
– Co? – oderwał wzrok od nibynóżek tancerki chen-sun.
– Mamy problem. Są cięcia budżetowe. Jest kasa na podbój tylko jednej planety.
Kapitan pacnął z bezsilności macką o czoło. – Mam spacyfikować Ys i Ziemię, a dają mi kasę na tylko jedną? Biurokraci. – worek skórnomięśniowy zmarszczył mu się ze zmartwienia. – Dobra, zrobimy to po mojemu. Gotuj sprzęt do telepatii i wzmacniacze międzygalaktyczne. Ustawcie je koło Jowisza. Flota idzie na Ys.
– Hai, sir. – adiutant zasalutował żuwaczką.
Ziemia, CERN, 2080.
– Glorio, Glorio! – Patryk Doyle, syn niedawno zmarłego fizyka wbiegł w podskokach do gabinetu.
– Słucham, doktorze? – sprzątaczka z politowaniem patrzyła na pryncypała.
– Dzisiaj rano znalazłem czip w komorze tunelowej.
– Sprzątałam tam wczoraj i nic nie było.
– Nie, nie. Nie chodzi o sprzątanie! – machnął ręką. – Moje doświadczenie się udało!
– To zaplanowane na za miesiąc? – zdziwiła się.
– Tak! Czy to nie cudowne? Wysłałem sobie informację, że wszystko się powiodło. Tak jak wyliczyłem, trzeba było zużyć całą dzienną energię z anihilacji antymaterii, żeby przesłać czip miesiąc wstecz. – intensywnie gestykulował.
– A stary doktor do końca nie mógł tego rozgryźć… – pokiwała głową z uznaniem. – To teraz jest Pan gotowy na rozmowę z Republiką Zwycięskiej Ziemi. Na pewno się ucieszą.
– No racja, racja. – Patryk spoważniał, poprawił fartuch laboratoryjny i wyszedł na spotkanie z wszechwładnymi przywódcami planety (którzy zarządzali jednocześnie, co ważniejsze, przyznawaniem grantów naukowych).
– Doktorze Doyle… – zaczął wąsaty czarnoskóry lider Partii Południowoplanetarnej. – Jak rozumiem, Pański eksperyment zakończył się pełnym sukcesem. W związku z niecodzienną naturą przemieszczania materii w czasie zyskaliśmy dodatkowy miesiąc na przygotowania. Proszę mi wyjaśnić, jeśli w przyszłości wykonał Pan swoje doświadczenie to czy musi je Pan wykonać, gdy nastąpi wyznaczony czas? – trzej zgromadzeni na podium mężczyźni wychylili się z ławek, by lepiej widzieć młodego naukowca.
– Doświadczenie zaplanowałem we wszelkich szczegółach. Wszystko jest gotowe. Wiem, że wszystko działa, więc nie muszę go powtarzać.
– Nie zaburzy to żadnych związków przyczynowo-skutkowych? – zapytał przedstawiciel Partii Środkowoplanetarnej. Jego skóra o żółtawym odcieniu wyglądała niezdrowo w sztucznym świetle sali wykładowej.
– Nic mi o tym nie wiadomo. Skoro doświadczenie się udało, to znaczy, że w teraźniejszości zostały dopełnione wszystkie warunki. Nie ma potrzeby tworzyć pokrętnych pętli czasowych.
– Niech Pan powie, jak to się stało, że w ciągu miesiąca dokonał Pan takiego przełomu? Do niedawna nie miał Pan żadnej koncepcji, jak urzeczywistnić podróże w czasie. – przemówił przedstawiciel Partii Opozycyjnej.
– Cóż… W dużej mierze był to łut szczęścia. Pomysł realizacji przyszedł mi do głowy we śnie. Rano po prostu miałem gotowy plan. To trochę dziwne.
– Bynajmniej. Znam wybitnych twórców, którym w nocy przychodzą do głowy najlepsze pomysły… Przejdźmy jednak do rzeczy. Na ekranie widzi Pan zdjęcia satelitarne z krańców naszego układu planetarnego. – ekran zamigotał. – Nasi eksperci są zgodni: ta chmara obiektów wokół Jowisza to flota kosmiczna obcej cywilizacji. Niech Pan zamknie usta, to nie wszystko. Zdekodowaliśmy informację wysłaną do nas przez obcych. Słowa i obrazy nie pozostawiają wątpliwości: przybyli tu by nas wybić i przejąć planetę. Nie dysponujemy siłami, które mogłyby odeprzeć ten atak. Potrzebujemy czasu. Analitycy wyliczyli, że rok wystarczyłby nam, by przygotować się do inwazji. Tymczasem mamy dwa miesiące, bo tyle czasu zajmie obcym dotarcie do Ziemi. – obraz na ekranie zamarł na symulacji inwazji planety. – Pytam Pana tu i teraz: czy może Pan przesłać do nas informacje rok wstecz?
– To niemożliwe.
– Chodzi o pieniądze?
– Nie. Żeby wysłać obiekt w przeszłość, potrzebuję dużo energii. Dodatkowo, muszę stracić ogromne ilości energii na zwiększenie entropii, czyli nieuporządkowania wszechświata. Tylko połączenie tych dwóch reakcji…
– Ile? Ile energii potrzeba?
– Myślę… że energia dziesięciu reaktorów nuklearnych wystarczyłaby do wysłania czipa rok wstecz. Ale trzeba by wysadzić Ziemię, by wyrównać straty nieuporządkowania.
– Jeśli wysadzimy ją raz, to w przeszłości nic się nie stanie. Dobrze rozumiem?
– Tak.
– Ma pan miesiąc i zasoby całej planety do dyspozycji.
Miesiąc później, dużo dalej.
– Widzisz, adiutancie Pâ-pí-lùn, i sami się wysadzili! – kapitan Yù-thai wzniósł toast. – Wystarczyło wysłać im felerny projekt wehikułu czasu z ograniczeniami do podróży do trzech miesięcy wstecz i pyk, po planecie. Symulacja inwazji weszła im na psychikę i gotowe!
Ciężko ocenić... Ani to zabawne, ani zaskakujące. Ale nie jest też źle napisane. Pozostawię bez oceny...
Coś w tym jest!
Podoba mi się pomysł, aczkolwiek ciężko mi się czytało. Być może przez długie zdania w dialogach. Zasób słów i łączenie ich w zdania, niezłe. Tylko takiej... hmm "spontaniczności" trochę brak. Pozdrawiam!
Jest pomysł i jest wykonanie. Dobry shorcik.
No dobra, dam 4.
Dziękuję bardzo za komentarze!
Short został napisany na pewien konkurs konwentowy. Skrócenie tekstu tak, aby pokazywał wszystko i mieścił się w granicach "shorta" było naprawdę niezłą zabawą :)
A fajne. Takie lekkie i na zakończeniu się pośmiałem.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.