
Hej,
Po roku przerwy witam się i życzę miłej lektury.
Ps. Dzięki za ekstra limit. ;)
Hej,
Po roku przerwy witam się i życzę miłej lektury.
Ps. Dzięki za ekstra limit. ;)
Jagoda siedziała u siebie w pokoju wyglądając przez okno. Gdyby tylko matka wiedziała, co teraz robi… Pogoda na zewnątrz nie była typowa jak na początek lata, siąpił delikatny deszczyk, za to powietrze zdawało się wyjątkowo rześkie i przyjemne. Lekki chłód dokuczał drobnemu ciałku dziewczynki, mimo że otuliła się swetrem. Wolała to po tysiąckroć, niż zaduch pokoju, który czuła na co dzień. W nim spędzała prawie cały czas, bo tylko tu nie widziała czujnego spojrzenia matki, które kontrolowałoby każdy, choćby najdrobniejszy ruch.
Usłyszała skrzypienie na schodach i ciężki oddech. Doskonale wiedziała, kto wchodzi na górę, bo tylko mamie dziewczynki sprawiało to problem. Jagoda zyskała kilka dodatkowych sekund, by zrzucić z siebie wilgotny sweter i zamknąć okno.
Drzwi pokoju otworzyły się. W przejściu stała korpulentna kobieta o ciepłym wyrazie twarzy, w rękach trzymała niewielki stosik książek, ciężko oddychała. Jagoda pamiętała jeszcze te czasy, gdy matka była zgrabna, może nieco grubsza, ale nadal zadbana. Na starych zdjęciach, gdy rodzice byli młodzi i najszczęśliwsi, mogła nawet uchodzić za piękność, lecz dodatkowe kilogramy skutecznie odebrały jej resztki urody. Dziewczynka za ten stan rzeczy winiła siebie. Choroba, którą lekarze zdiagnozowali u niej kilka lat temu, zadziwiająco szybko postępowała, a z każdym kolejnym miesiącem jej ciało odmawiało posłuszeństwa. Mięśnie nie pracowały jak trzeba, a zwłaszcza stan nóg był kiepski. Na razie jeszcze chodziła, ale nikt nie wiedział jak długo.
– Znowu otwierałaś okno? – zapytała, a wyraz jej twarzy momentalnie się zmienił, ciepłe oblicze znikło, zastąpił je gniew i żal. – Czy ty chcesz mnie wpędzić do grobu, dziecko? Przecież wiesz, że nie możesz się przeziębić! Każda choroba znacznie pogarsza twój stan! Zapomniałaś jak było ostatnio?
Jagoda pamiętała. Na samo wspomnienie do oczu napłynęły jej łzy, była wtedy tak słaba i praktycznie przestała się poruszać. Ojciec nosił ją po domu, by choć od czasu do czasu mogła zmienić miejsce, a basen w pokoju przez kilka tygodni stanowił nieodłączny element wystroju.
Kobieta spojrzała na córkę i ku jej ogromnemu zaskoczeniu, odłożyła książki na półkę i nachyliła się by ją uściskać.
– Martwię się o ciebie – wyszeptała do ucha dziewczynki, a przy szyi Jagoda poczuła na policzku łzy matki. – Nie chcę by coś ci się stało.
– Mamo, ja po… po pr-r-rostu chcę do dzieci i na dwór… – załkała dziewczynka, nie mogąc się dłużej powstrzymywać.
– Ćśś. Już dobrze, nie płacz, pomyślimy.
Matka odsunęła ją od siebie. Obie miały zaczerwienione oczy i nosy. Jagoda pomyślała, że w dziwny sposób dodaje to matce uroku.
– Babcia prosiła, by ci to przekazać.
Magiczna chwila minęła. Dziewczynka spojrzała na stosik równo ułożonych książek i uśmiechnęła się. Uwielbiała babcine prezenty, choć matka miała o nich inne zdanie. Kiedyś Jagoda dostała na święta starą, nieco zniszczoną lalkę, która ku jej rozpaczy wylądowała na strychu. Dziewczynka doskonale pamiętała awanturę jaka się wtedy wywiązała. Wyszła akurat do toalety, ale doskonale słyszała słowa, które matka skierowała do babci:
– Oszalałaś, mamo? Czy my jesteśmy śmietnikiem? Czy ty wiesz, ile w tym jest zarazków?
– Oj, Kasiu, byś już nie przesadzała. Pan Wiesiu z antykwariatu zapewniał mnie, że to wyjątkowy okaz. Na pewno spodoba się takiej niezwykłej dziewczynce, jaką jest Jagoda. Ta lalka należała…
– Nie chcę nic słyszeć na ten temat! – ucięła. – Ta lalka wygląda jak z horroru i śmierdzi, nie dam jej dziecku, nie ma mowy!
Jakiś czas babcia się u nich nie pokazywała. Było jej przykro. Jagoda kiedyś w tajemnicy wykradła lalkę ze strychu i przez jakiś czas bawiła się nią w tajemnicy.
Dziewczynka zgarnęła książki z komody i rozłożyła je na łóżku. Babcia znała ją na wylot, a Jagoda doceniała, że starsza kobieta zawsze starała się trafić w jej gust. Choć książki nie były pierwszej młodości, sprawiły jej niemałą radość. Zaczęła przeglądać tytuły, znalazły się w nich zbiór baśni, „Pies, który jeździł koleją”, seria o Karolci oraz „Ten obcy”.
Dziewczynka nawet nie zauważyła, kiedy matka wyszła, lektura pochłonęła ją bez reszty. Przez kilka dni chodziła jak zombie, bo jedyne co potrafiła robić, to jeść, korzystać z toalety i czytać. W końcu skończyła czytać baśnie i historię o psie. Wieczorem gdy kładła się do łóżka, nadal przeżywała przygody z książek. Nim zapadła w sen, pomyślała, że szkoda iż może tylko o nich czytać.
***
Coś dziwnego wybudziło ją ze snu, w sypialni panował półmrok, a przez okno wpadało trochę światła z ulicznej latarni i nim znów zamknęła oczy, usłyszała jakiś hałas i zamarła na kilka chwil. Bała się przekręcić, by wzrokiem objąć większą część pokoju. Hałas znów się powtórzył, a koło ucha rozległo się sapanie. Zimny pot oblał plecy, już miała krzyknąć, by zawołać o pomoc, lecz coś miękkiego i puszystego zatkało jej usta.
– Uwierz mi, wcale nie chcesz tego robić – powiedziało stworzenie, które nie wiadomo skąd wyrosło przed nią.
Jagoda myślała, że serce za chwilę wyskoczy jej z piersi. Przed sobą ujrzała rudego, nakrapianego kocura, ubranego w czarne buty i czerwoną pelerynę. Mogła zobaczyć to tak dokładnie, bo światło padało centralnie na jego wyszczerzony w uśmiechu pysk. W tej samej chwili ktoś oblizał jej ucho, a ona kątem oka dostrzegła psi nos. Jeszcze bardziej zapragnęła krzyczeć, ale łapa kota wiedziała, co zrobić, by nie wydała z siebie nawet najmniejszego, niepożądanego odgłosu.
– Lampo zostaw tę dziewczynę, jeszcze będzie czas na buziaczki! Nic ci nie zrobimy, młoda, nic się nie bój – powiedział i odsunął łapę z twarzy Jagody, po czym dodał: – Czas ruszać, szkoda zmarnować taką noc.
Była w takim szoku, że chyba zapomniała, jak się mówi. Przed nią sterczał baśniowy kot w butach, praktycznie taki jakim go sobie wyobrażała. Z prawej natomiast wielki kudłacz. To nie przypadek, to musiał być pies, który jeździł koleją. Dziewczynka ze zdumienia przetarła zaspane oczy, by pozbyć się resztek snu. Szok nie mijał.
– Czy ja zwariowałam? – zapytała.
Lampo na te słowa zasapał radośnie i zamerdał ogonem. To chyba oznaczało tak, ale kot odparł:
– No co ty, dziewczyno! Jesteśmy tak samo prawdziwi, jak ty! No to co, ruszamy?
Lęk powoli mijał, pojawiała się ciekawość i niedowierzanie.
– Ale dokąd? – zapytała po chwili wyczekującej ciszy.
– W poszukiwaniu przygód oczywiście – powiedział i zeskoczył z łóżka.
***
Nie wierząc, że to robi, Jagoda założyła adidasy i na plecy zarzuciła sweter. Kot wspominał o jakimś kwiecie paproci i jego magicznych właściwościach, jakby to mogło coś zmienić w jej marnym życiu. Nie to jednak zachęciło ją do pójścia z nimi, po prostu nie potrafiła znieść myśli, że mogłaby zmarnować taką okazję.
Wyszli przez okno w jej sypialni upewniwszy się, że z domu nie dobiega żaden podejrzany odgłos. Rodzice spali smacznie już od dłuższego czasu. Na zegarze z kotkiem, który mama przyczepiła do ściany, wskazówka pokazywała pierwszą, czyli do świtu pozostało kilka godzin. Była przekonana, że do tego czasu na pewno uda im się wrócić, tak by nikt nic nie zauważył. Z tym przeświadczeniem Jagoda ruszyła przed siebie.
Nigdy nie wychodziła z domu przez okno, ale na szczęście, mimo sporej wysokości i słabości w mięśniach, udało jej się zejść po pergoli, którą rodzice postawili w nadziei, że kiedyś wyrośnie na niej piękne winogrono. No cóż… Do tej pory się to nie udało. Bez rosnących wszędzie gałęzi łatwiej było stąpać, a nim się obejrzała znajdowała się już na ziemi.
Kot w butach i Lampo szukali kolejnej drogi ucieczki, węsząc pod płotem, aż w końcu znaleźli miejsce pod siatką przez, które cała trójka spokojnie mogła się przecisnąć. Ruszyli żwawo przez pole w kierunku lasu oddalonego kilkaset metrów od jej domu. Zawsze podziwiała zielone korony drzew z okien salonu, ale nigdy nie udała się do niego nawet na zwykłą przechadzkę. Wszystko to wina matki, zawsze twierdziła, że dziewczynka jest zbyt słaba. Na samą myśl czuła w ustach nieprzyjemny smak rozgoryczenia i żalu, który ściskał jej serce. Teraz robiła jednak coś zakazanego i czuła się z tym wspaniale, choć musiała uważać na siebie idąc po nierównym gruncie, gdzie każdy krok mógł spowodować upadek.
Lampo wyrwał do przodu, węszył przy ziemi i krążył. Kot był dla niej oparciem, gdy się męczyła, pozwalał przystanąć i odsapnąć. Cierpliwie czekał na to, aż znów będzie gotowa ruszyć w dalszą drogę. W końcu dotarli do skraju drzew. Jej towarzysz ją wyminął i wysunął się do przodu, a ona nie widząc innego wyjścia podążyła za nim. Przez jakiś czas przedzierali się przez gęstwinę drzew. Dziewczynka wzrokiem szukała czerwonej peleryny i psa merdającego ogonem. W końcu ich dostrzegła sporo przed sobą. Zatrzymali się przed ogromnym starym drzewem na niewielkiej polance, którą oświetlał blask gwiazd.
– Wielki Leszy, to Jagoda – powiedział kot do kogoś przed sobą, choć dziewczynka nie mogła dostrzec, kim jest ów nieznajomy.
Gdy podeszła bliżej wszystko stało się jasne, jej towarzysz mówił do drzewa. Na pniu zauważyła oczy, nos i usta, a bruzdy kory układały się w zmarszczki, które dodatkowo dodawały powagi i wieku. Jagoda zamarła, otworzyła usta, ale nie mogła wydobyć z nich słów.
– Witaj, dziecko, widać, że dobre maniery nie są twą mocną stroną – zabrzmiał tubalny, nieco rozbawiony głos, a gałęzie zaszumiały, jakby tajemnicza istota zaśmiała się.
Dziewczyna zamknęła usta i zarumieniła się, choć w mroku nocy przy słabym świetle zapewne nikt tego nie zauważył. Miała już coś powiedzieć, ale drzewo odezwało się ponownie:
– Co was do mnie sprowadza?
– Wyruszyliśmy na poszukiwania, jak wielu przed nami, panie Leszy – powiedział kot. – Zapewne wiesz już, że szukamy kwiatu paproci i że tylko ty możesz nam wskazać właściwy kierunek. Liczymy na twą wielką przychylność i pomoc.
Na chwilę zapadła cisza, a wraz z nią zamarł cały las. Drzewa przestały szumieć, a zwierzęce odgłosy, które niosły się po nocy, ucichły. Jagodzie mimowolnie serce zaczęło mocniej bić. Ta cisza ją przerażała.
– Tylko ktoś w prawdziwej potrzebie może znaleźć kwiat paproci. Czy jesteście w potrzebie? – zapytał Leszy.
Kot kiwnął głową i wskazał na dziewczynę. Poczuła jak wielka psia głowa popycha ją do przodu.
– Ty? – zdziwiło się drzewo. Patrzyło na nią dłuższą chwilę, jakby chciało dostrzec potrzebę w jej sercu. – To niełatwa sprawa. Kwiat paproci kwitnie tylko raz do roku i ludzie myślą od wieków, że to brednie i bujdy. Tak jednak nie jest. Tylko ktoś, kto naprawdę jest w potrzebie i kieruje się właściwymi pobudkami ma szansę go odnaleźć. Wasze starania mogą pójść na marne, a w samym lesie czyha wiele niebezpieczeństw. Najwięcej jest nad jeziorem. Na waszym miejscu, tam skierowałbym swe kroki.
Gałąź po ich prawej ułożyła się wskazując im kierunek, w którym powinni iść.
Jagoda naśladując kota i psa niezdarnie się ukłoniła i podziękowała, to były pierwsze słowa, które zdołała z siebie wydusić, a gdy oddalili się znacznie od miejsca, w którym zostawili Leszego, kot odezwał się:
– Przestrogi srogi.
Nie mogła zobaczyć wyrazu jego pyszczka, bo szedł przed nią, ale wyobraziła sobie, że się wykrzywił.
– Stary już do reszty zdziecinniał, zna stawkę i gada takie bzdury – prychnął, aż peleryna na plecach zafalowała.
Lampo zawarczał cicho z niezadowoleniem, w pierwszej chwili Jagoda odczytała, to jako złość na boga lasu, ale kot w butach machnął łapą i odezwał się:
– Dajże spokój, choć raz mógłbyś przestać go bronić, przecież wiem, że chroni tu wszystko jak okiem sięgnąć. Myślisz, że jestem głupi? – zapytał, a pies dziwnie zaskomlał.
– Ach, zamknij się, idziemy, już nic nie powiem, ale ty też nic nie mów, jeśli nie chcesz mieć we mnie wroga…
I tym sposobem kocur wyprzedził ich nieco, a Jagoda, nie mogąc powstrzymać wesołości, zaśmiała się cicho. Pies spojrzał na nią i puścił oczko.
***
Dziewczyna kroczyła niezdarnie, próbując nadążyć za nimi. Momentami nogi odmawiały posłuszeństwa, w kręgosłupie czuła dziwny ucisk, a na wargach ślina smakowała jak metal. W końcu po długim marszu w leśnej gęstwinie, drzewa znów zaczęły się rozrzedzać i miejscami można było zauważyć wolną przestrzeń i delikatnie przebłyskującą taflę jeziora, o którym wspominał Leszy. Mimowolnie Jagodzie serce zabiło mocniej. Gdy podeszli bliżej, dostrzegli tańczące cienie. Podskakiwały, wydając z siebie piękny, zaczarowany śpiew.
Kot zwrócił się do Lampo:
– Gdy tam wskoczę, uciekajcie wzdłuż jeziora, zajmę je czymś.
Nim Jagoda zaprotestowała, kocur przeskoczył najbliższe krzaki i wpadł w sam środek istot, zareagowały przeraźliwym krzykiem. Dziewczyna chciała iść w ślad za towarzyszem, ale pies złapał ją za spodnie i nie zważając na protesty, pociągnął za sobą. To musiały być rusałki, bo słychać było perlisty kobiecy śpiew. Nim zniknęli w krzakach, Jagoda usłyszała jeszcze zadowolony głos kota:
– Piękne panie, witajcie, w tę jakże… – Słowa jednak nie dotarły do nich, zostały zagłuszone ich kroki, bo pies ciągnął ją do przodu z siłą i szybkością, o którą go nie podejrzewała.
W końcu dostrzegli przed sobą światło, które czarowało ich swym blaskiem. To musiało być miejsce, do którego próbowali dotrzeć przez całą noc. Zakłócając tę cudowną chwilę, w leśnej gęstwinie za nimi rozległ się przeraźliwy krzyk. Lampo zamarł, a ona wpadła na niego mało nie tracąc równowagi. Domyśliła się, że to kot. Musiał być w tarapatach. Sierść na karku psa się zjeżyła, zawarczał cicho po czym spojrzał na Jagodę. Zrozumieli się bez słów. On postanowił wrócić i pomóc przyjacielowi. Kiwnęła mu na znak zgody, a pies nie czekając dłużej, ruszył w drogę powrotną. Wiedziała, że dalej musi iść sama, jakby to było oczywiste od samego początku. Magiczne światło przyciągało ją niczym lep na muchy, wabiło blaskiem, ale nie tylko, jej dusza była nęcona przez nie i nie mogąc się dłużej opierać, ruszyła by po chwili zanurzyć się w ten magiczny blask.
***
– Czekałam na ciebie – wyszeptało coś w jej umyśle. Rozejrzała się, ale nikogo nie było. – Zerwij mnie.
Białe światło pulsowało i oślepiało, ale gdy zbliżyła się, jakby nieco przygasło lub też po prostu w końcu oczy przywykły do jasności.
Dostrzegła to czego tak długo szukali. Legendarny kwiat paproci był na wyciągnięcie ręki, a ona wahała się, czy jest godna by go zerwać. Te wątpliwości zasiał w niej Leszy. Bo czy zwykły człowiek może być godzien? Kwiat wyglądał wspaniale, zdawał się ogromny, płatki były śnieżnobiałe i mięsiste, a ona zastanawiała się czy jest w tak wielkiej potrzebie, by móc po niego sięgnąć. Wcześniej postrzegała to tylko jako cudowną przygodę, która pierwszy raz zdarzyła się w jej smutnym, chorym życiu. Teraz jednak bała się sięgnąć po coś, co mogło je odmienić.
– Pomyśl o tym, co byś chciała osiągnąć i chwyć. Wszystko będzie dobrze – ten sam spokojny głos odezwał się w jej myślach, ale tym razem się nie wzdrygnęła. Był ciepły, kojący i zdawał się dobry. Dlatego w końcu to zrobiła.
Sięgnęła do płatków i pomyślała o swoim kalekim ciele, ale gdy w końcu go chwyciła, pomyślała o kocie i psie. Zapragnęła by jej przyjaciele byli cali i zdrowi. Wszystko nagle zrobiło się białe, a las przed jej oczami znikł.
***
Obudziła się w swoim łóżku.
– Nie! Nie! – zakrzyknęła wyskakując przerażona z łóżka, ze zwinnością o jaką się nie podejrzewała.
„To nie mógł być sen! Nie mógł” – pomyślała, a łzy pociekły po jej policzkach.
Otarła je rękawem i spojrzała na dłonie. Piżamę miała całą w ziemi i drobnych igłach, na które w pierwszej chwili nie zwróciła uwagi. Zauważyła, że ręce są inne. Podeszła do lustra i zrozumiała, że to wszystko naprawdę się wydarzyło. Wyglądała jakby całą noc tarzała się w ziemi, ale jej ciało, jej nogi i ręce były normalne. Jagoda złapała się za usta, ledwo mogąc powstrzymać zdumienie i łzy cisnące się do jej oczu. Nim na dobre zrozumiała, że to jednak prawda, nie zwlekając ani chwili, biegiem ruszyła na dół.
– Na Boga, dziecko! Co ci się stało? – zawołała matka, gdy ją zobaczyła.
Dziewczynka rzuciła się kobiecie na szyje, płacząc i śmiejąc się na zmianę:
– Mamo, jestem zdrowa!
***
Gdy w końcu w rodzinie Jagody emocje nieco opadły, choć radości nie było końca, dziewczynka jak zwykle przed snem pogładziła ręką książki, które od pamiętnej nocy, cały czas leżały na półce. Tęskniła za przyjaciółmi. Obawiała się, że w lesie, na zawsze ich straciła. Nie powiedziała nikomu co się stało tamtej nocy, nie chciała by rodzina myślała, że oszalała.
W końcu ułożyła się do snu, śniła o uśmiechniętym pysku Lampo i wesołym podrygiwaniu kota w butach, który tańczył przed nią radośnie. Przebudziła się w środku nocy, jak zwykle od kilku dni i spojrzała na sufit. Żałowała, że to był tylko sen, ale w tym momencie usłyszała hałas w kącie pokoju. Na chwilę zamarła.
Gdy pierwszy szok minął, poderwała się i ujrzała swoich przyjaciół, którzy uśmiechali się do niej szeroko.
– No to co, maleńka, chyba nie myślałaś, że się nas tak szybko pozbędziesz?
three goblins in a trench coat pretending to be a human
Ładna, zgrabnie napisana bajeczka, w której od początku do końca wszystko wiadomo, ale myślę że dzieci z przyjemnością coś takiego przeczytają. Nie zapadnie jednak na dłużej w pamięci
Nie wiem dlaczego, ale jeden z fragmentów zaatakował mnie kilkoma “niedoróbkami”, tak jakbyś bardzo pośpiesznie go napisała i nie sprawdziła.
Im znajdowali się bliżej, dostrzegli tańczące cienie.
Czegoś w tym zdaniu brakuje. Może Im znajdowali się bliżej, (tym bardziej) dostrzegli tańczące cienie?
które zareagowały przeraźliwym krzykiem, który zadźwięczał im w uszach.
Powtórzenia
Gdy w końcu przed sobą spostrzegli światło, które czarowało ich swym blaskiem.
Zdanie rozpoczęte słowem “Gdy” domaga się jakiegoś następstwa
… dostrzegli tańczące cienie. (…) wpadł w sam środek istot.
Cienie to nie za bardzo istoty, ale może sie czepiam
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
Miłe, ale przewidywalne i napisane też dość naiwnie – czy docelowy czytelnik to dziecko?
Niedoróbki też mi się w oczy rzuciły i to już w pierwszym zdaniu:
Jagoda siedziała u siebie w pokoju wyglądając przez okno, gdyby tylko matka wiedziała, co teraz robi…
Tu jest nie tylko non sequitur, ale i składniowo coś się posypawszy. Drugie zdanie, zapisane osobno, będzie dobrą mową pozornie zależną, ale jako współrzędne w złożonym nijak się nie tłumaczy.
Czysto fabularnie zastanawia mnie, dlaczego niesprawna ruchowo dziewczynka mieszka na piętrze, na dodatek skoro matka też ma problemy z poruszaniem się.
http://altronapoleone.home.blog
Historia raczej bajkowa. Podobno dodatkowe punkty za słodkość. ;) Dzięki, będę mieć chwilę wieczorem to zerknę i poprawię.
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
Bajka, niestety, niczym mnie nie zaskoczyła i zdała się dość przegadana. Mam obawy, czy aby ta długość nie okaże się nużąca dla dzieci.
W Leśnej przygodzie, rzecz jasna, występują pies i kot, ale jakoś nie dostrzegłam tu niczego, co byłoby ilustracją powiedzenia Jak pies z kotem.
Wykonanie, nad czym bardzo ubolewam, pozostawia bardzo wiele do życzenia. Najbardziej przeszkadzały mi nie zawsze poprawnie i czytelnie złożone zdania, miejscami nadmiar zaimków i zlekceważona interpunkcja.
Lekki chłód otulał drobne ciałko dziewczynki, mimo swetra, który na siebie nałożyła. ―> Otulanie kojarzy mi się z ciepłem i moim zdaniem to sweter otulał dziewczynę, nie chłód.
Proponuję: Lekki chłód dokuczał drobnemu ciałku dziewczynki, mimo że otuliła się swetrem.
…a wyraz na jej twarzy momentalnie się zmienił… ―> …a wyraz jej twarzy momentalnie się zmienił…
Jagoda poczuła mokre kapiące na jej policzek łzy matki. ―> Czy bywają suche łzy?
Może wystarczy: Jagoda poczuła na policzku łzy matki.
Jagoda kiedyś w tajemnicy wykradła lalkę ze strychu i przez jakiś czas w tajemnicy się nią bawiła. ―> Powtórzenie.
Proponuję: Kiedyś, w tajemnicy, Jagoda wykradła lalkę ze strychu i przez jakiś czas bawiła się nią po kryjomu.
…nadal myślała o przygodach z książek. Nim zapadła w sen, pomyślała, że… ―> Powtórzenie.
Proponuję: …nadal przeżywała przygody z książek. Nim zapadła w sen, pomyślała że…
…usłyszała cichy hałas i zamarła na kilka chwil. ―> Hałas nie może być cichy, albowiem jest głośny z definicji.
Proponuję: …usłyszała jakiś hałas i zamarła na kilka chwil.
Przed sobą ujrzała rudego, nakrapianego kocura, który na sobie nosił czarne buty i czerwoną pelerynę. ―> Powtórzenie.
Proponuję: Przed sobą ujrzała rudego, nakrapianego kocura, ubranego w czarne buty i czerwoną pelerynę.
Przed nią sterczał kot w butach z baśni, praktycznie taki jakim go sobie wyobrażała. Z prawej natomiast sterczał wielki kudłacz. ―> Nie brzmi to najlepiej.
Czy dobrze rozumiem, że kot był zwyczajny, ale miał buty z baśni?
Proponuję: Przed nią sterczał baśniowy kot w butach, praktycznie taki jakim go sobie wyobrażała. Z prawej natomiast wielki kudłacz.
Jagoda ubrała na siebie adidasy… ―> W co Jagoda ubrała adidasy i w jaki sposób zrobiła to na siebie??? Adidasów nie wkłada się na siebie, adidasy wkłada się na stopy.
Wystarczy: Jagoda włożyła/ założyła adidasy…
Rodzice spali smacznie już od kilku godzin. Na zegarze z kotkiem, który mama przyczepiła do ściany, wskazówka pokazywała pierwszą, czyli do świtu pozostało kilka godzin. ―> Powtórzenie.
Proponuję w pierwszym zdaniu: Rodzice spali smacznie już od dłuższego czasu.
…idąc po nierównym gruncie, gdzie każdy krok mógł zwiastować upadek. ―> …idąc po nierównym gruncie, gdzie każdy krok mógł spowodować upadek.
…ale nie mogła wydobyć z nich słowów ―> …ale nie mogła wydobyć z nich słów.
Przez chwilę zapadła cisza i wraz z nią zamarł cały las. ―> Na chwilę zapadła cisza, a wraz z nią zamarł cały las. Lub: Przez chwilę trwała cisza, zamarł też cały las.
Kot kiwnął pyskiem i wskazał głową na dziewczynę. ―> Obawiam się, że żaden kot nie potrafi kiwnąć pyskiem.
Proponuję: Kot kiwnął głową i wskazał dziewczynę.
Poczuła jak coś od tyłu popycha ją wielka psia głowa. ―> Nie rozumiem tego. Zdanie do remontu.
Tylko ktoś kto naprawdę jest w potrzebie i z odpowiednich pobudek ma szanse go odnaleźć. ―> Raczej: Tylko ktoś, kto naprawdę jest w potrzebie i kieruje się właściwymi pobudkami, ma szanse go odnaleźć.
Nie mogła zobaczyć wyrazu jego twarzy, bo szedł przed nią, ale wyobraziła sobie, że wykrzywił pysk… ―> Koty nie mają twarzy.
Proponuję: Nie mogła zobaczyć wyrazu jego pyszczka, bo szedł przed nią, ale wyobraziła sobie, że się wykrzywił…
…prychnął, aż peleryna na jego plecach zafalowała. ―> Zbędny zaimek. Skoro wiemy, że kot nosi pelerynę, to czy mogła ona zafalować na innych plecach?
Proponuję: …prychnął, aż peleryna na zafalowała.
…ale kot w butach machnął ręką i odezwał się… ―> Koty nie maja też rąk, więc: …ale kot w butach machnął łapą i odezwał się…
Myślisz, że jestem głupi? – zapytał, a pies dziwnie zakwilił. ―> Psy potrafią kwilić?
Proponuję: Myślisz, że jestem głupi? – zapytał, a pies dziwnie zaskomlał.
Ahhh, zamknij się, idziemy… ―> Ach, zamknij się, idziemy…
…zamknij się, idziemy, już nic nie będę mówił, ale ty też się lepiej nie odzywaj, jeśli nie chcesz mieć we mnie wroga…
I tym sposobem kocur wysunął się nieco przed nich, a Jagoda nie mogąc się powstrzymać zaśmiała się cicho. ―> Siękoza.
Proponuję: …zamknij się, idziemy, już nic nie powiem, ale ty też nic nie mów, jeśli nie chcesz mieć we mnie wroga…
I tym sposobem kocur wyprzedził ich nieco, a Jagoda, nie mogąc powstrzymać wesołości, zaśmiała się cicho.
Dziewczyna kroczyła za nimi niezdarnie, próbując dotrzymać im kroku. ―> Nie brzmi to najlepiej. Czy oba zaimki są konieczne?
Proponuję: Dziewczyna kroczyła niezdarnie, próbując nadążyć za nimi.
…można było dostrzec wolną przestrzeń i delikatnie odbijającą taflę jeziora… ―> Co odbijała tafla jeziora?
Proponuję: …można było dostrzec wolną przestrzeń i delikatnie przebłyskującą taflę jeziora…
Im znajdowali się bliżej, dostrzegli tańczące cienie. ―> Gdy podeszli bliżej, dostrzegli tańczące cienie.
…wpadł w sam środek istot, które zareagowały przeraźliwym krzykiem, który zadźwięczał im w uszach. Dziewczyna chciała iść w ślad za nim… ―> Skąd wiadomo, że przeraźliwy krzyk zadźwięczał istotom w uszach i dlaczego dziewczyna chciała iść za krzykiem?
Zdanie do remontu.
– Piękne panie, witajcie, w tą jakże… ―> – Piękne panie, witajcie, w tę jakże…
Słowa jednak nie dotarły do nich, bo pies pchał ją do przodu z siłą, o którą go nie podejrzewała. ―> Zupełnie nie rozumiem, dlaczego silne pchanie jej sprawiło, że słowa nie dotarły do nich…
Zdanie do remontu.
Gdy w końcu przed sobą spostrzegli światło, które czarowało ich swym blaskiem. ―> Pewnie miało być: W końcu dostrzegli przed sobą światło, które czarowało ich swym blaskiem.
Zakłócając tą cudowną chwilę… ―> Zakłócając tę cudowną chwilę…
…a ona z tego wszystkiego padła na niego… ―> Czy to celowy rym?
Sierść na karku psa się zjeżyła, zawarczał cicho po czym spojrzał na nią. ―> Czy dobrze rozumiem, że pies spojrzał na zjeżoną sierść?
Zdanie do remontu.
…ruszył w drogę powrotną. Wiedziała, że resztę drogi musi przebyć sama… ―> Powtórzenie.
Proponuję: …ruszył w drogę powrotną. Wiedziała, że dalej musi iść sama…
Magiczne światło przyciągało ją niczym lep na muchy, wabiło swoim blaskiem… ―> Magiczne światło przyciągało ją niczym lep muchy, wabiło blaskiem…
…łzy pociekły po jej policzkach. Otarła je rękawem i spojrzała na swoje dłonie. Jej piżama… ―> Czy wszystkie zaimki są konieczne?
Gdy w końcu w rodzinie Jagody emocje nieco opadły, a radości nie było końca… ―> Raczej: Gdy w końcu w rodzinie Jagody emocje nieco opadły, choć radości nie było końca…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dzięki, przyjżę się wyszczególnionym fragmentom wieczorem. Jak zwykle można liczyć na dobre rady. Widocznie zardzewiało mi się trochę przez ten rok. ;) Próbuję coś napisać jeszcze na LocoMotywnik, może wyrobię się w terminie i tym razem pójdzie nieco lepiej.
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
Też tak pomyślałam, Morgiano, że to wina przerwy w pisaniu i że kolejne opowiadania pewnie będą coraz lepsze. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Bajeczka niczego sobie, ładnie napisana – przeczytałam na jeden raz. Tylko postać matki mi zgrzytała. Z pierwszego akapitu wywnioskowałam, że to jakaś harpia ogromna i w ogóle wyrodna matka, jak się w pokoju dziewczynki pojawiła, to wrażenie się ugruntowało. Potem robisz lekką woltę i okazuje się, że nie wyrodna, tylko śmiertelnie wystraszona chorobą córki i przez to nadopiekuńcza. Postawy mamuśki nie pochwalam, ale potrafię zrozumieć. Obawiam się tylko, że dzieciaki nie będą takie wyrozumiałe, dla nich mama będzie tą jednoznacznie złą. Nawet jeśli zdołasz wyjaśnić, że zamykała córkę w pokoju i wszystkiego zabraniała z troski, bo dziewczynka była chora, to jeszcze zostaje kwestia fajnych prezentów od babci, które dziecku odbierała.
Sama fabuła… Trochę za łatwo jej poszło, poza przygodą z – jak się domyślam – rusałkami. Zresztą i same rusałki trzeba będzie dzieciakom wytłumaczyć, bo z tekstu nie wynika kogo spotkali i dlaczego były to złe istoty.
Wreszcie, każda szanująca się bajka powinna mieć jakiś marał i – to już moje zdanie – powinien to być morał w miarę zgodny z rzeczywistością. Niestety, stwierdzenie, że jak ktoś jest w potrzebie, to będzie mu dane, zgodny z rzeczywistością nie jest.
Reasumując, fajnie napisane, dobrze się czyta, ale nie przekonało mnie.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Dzięki, Irka, biorę na klatę wszystkie sugestie i czepialstwo, mogę jednak zaznaczyć, że mocno cięłam tekst i pewnie też mu to znacznie zaszkodziło, ale tak to jest jak się chce napisać pod coś, a nie po prostu dla samej idei pisania. Ogólnie wszystkie moje teksty poniżej 20k znaków zawsze mają jeden problem, są mocno okrojone w najważniejszych momentach. Chyba po prostu powinnam mieć nauczkę, by nie pisać nic krótkiego. Dzięki jeszcze raz za przeczytanie i komentarz. :)
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
No nie urzekło mnie, ale i nie rozczarowało. Nie czytało się źle, czasem gdzieś coś zgrzytnęło, za to sam początek, opis dziewczynki samej w pokoju mi się podobał.
Wydało mi się, że historia jest jednak zbyt prosta, że z tego pomysłu można było wyciągnąć więcej – albo w obecnej formie tu i ówdzie przyciąć. Niemniej jednak chwyciło mnie coś w końcówce, ten zajawiony powrót psa i kota. Wyszło jakoś tak filmowo, hollywoodzko – a więc może i zagranie proste, ale na mnie podziałało.
Dzięki, Nir za odwiedziny i komentarz. Cieszę się, że chociaż końcówka zaskoczyła. Zgadzam się, że poszło zbyt prosto, biorę to na siebie, powinnam po prostu napisać to na te 10k znaków więcej, tak jak wychodziło w pierwszej wersji, a nie ciachać na siłę. No ale cóż… Człowiek jest głupi po szkodzie. :(
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
.
Peace!
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/
Bajka wciągnęła mnie. Napisana dość zgrabnie i obrazowo. Przeczytam córce :)
Dziękuję, za miłe słowa. <3
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
Jagoda siedziała u siebie w pokoju wyglądając
Jagoda siedziała u siebie w pokoju, wyglądając.
delikatny deszczyk
Aliteracja.
Wolała to po tysiąckroć, niż zaduch pokoju
Dałabym raczej "wolała to od zaduchu", ale to może być kwestia gustu.
o ciepłym wyrazie twarzy
Mmm, nie bardzo to widzę.
pamiętała jeszcze te czasy
"Te" zbędne.
matka była zgrabna, może nieco grubsza
Niejasne – grubsza w porównaniu z czym?
Dziewczynka za ten stan rzeczy winiła siebie.
Szyk trochę nienaturalny. Ja dałabym: Za ten stan rzeczy dziewczynka winiła siebie. Ponadto – mała wini siebie z tycie matki? Nie za mała jest, żeby to uważać za problem?
zadziwiająco szybko postępowała
Lepiej: postępowała zadziwiająco szybko.
a z każdym kolejnym miesiącem jej ciało
Tej choroby? Gdybyś wyrzuciła zaimek, zdanie byłoby jaśniejsze – może to paradoks.
z każdym kolejnym miesiącem jej ciało odmawiało posłuszeństwa
To już właściwie nie po polsku. Z każdym kolejnym miesiącem coś może się nasilać, ale nie odmawiać.
Znowu otwierałaś okno? – zapytała
Ostatnio podmiotem była córka, nie matka.
wyraz jej twarzy momentalnie się zmienił, ciepłe oblicze znikło, zastąpił je gniew i żal
Purpura.
Każda choroba znacznie pogarsza twój stan!
Nienaturalne, zwłaszcza w rozmowie z dzieckiem.
Zapomniałaś jak było ostatnio?
Zapomniałaś, jak?
była wtedy tak słaba i praktycznie przestała się poruszać.
Może jednak powiąż to mocniej: była wtedy taka słaba, że praktycznie przestała się ruszać.
basen w pokoju przez kilka tygodni stanowił nieodłączny element wystroju.
Rym i dziwny szyk: basen przez kilka tygodni stanowił nieodłączny element wystroju sypialni.
Kobieta spojrzała na córkę i ku jej ogromnemu zaskoczeniu, odłożyła książki na półkę i nachyliła się by ją uściskać.
Przecinki (wtrącenia! uważaj na nie), uciekające podmioty: Kobieta spojrzała na córkę i, ku jej ogromnemu zaskoczeniu, odłożyła książki na półkę i nachyliła się, by uściskać dziecko.
przy szyi Jagoda poczuła na policzku
To przy szyi – czy na policzku?
Nie chcę by
Nie chcę, by.
awanturę jaka się wtedy wywiązała.
Awanturę, która. To konkretna awantura. Nie jestem też pewna "wywiązała", ale lepszego pomysłu nie mam.
takiej niezwykłej dziewczynce, jaką jest Jagoda
Troszkę przesadzasz z tą okrągłością stylu. Może: takiej niezwykłej dziewczynce, jak Jagoda?
Jagoda kiedyś w tajemnicy wykradła lalkę ze strychu i przez jakiś czas bawiła się nią w tajemnicy.
Pierwsze "w tajemnicy" wyrzuciłabym.
doceniała, że starsza kobieta zawsze starała się trafić w jej gust
Myślenie o babci w ten sposób nie świadczy o ciepłych uczuciach. Starsza pani, tak. I – zawsze się stara (c.t.).
Choć książki nie były pierwszej młodości, sprawiły jej niemałą radość.
Prawie się rymuje. No, i – stare książki są najlepsiejsze ^^.
znalazły się w nich
Nie "wśród nich"?
bo jedyne co potrafiła robić
Jedyne, co potrafiła robić. Potrafiła – czy była w stanie?
Wieczorem gdy
Wieczorem, gdy.
pomyślała, że szkoda iż może tylko o nich czytać.
A może tak: pomyślała, jaka to szkoda, że może tylko o nich czytać. Nie brzmi lepiej?
Mogła zobaczyć to tak dokładnie
Anglicyzm. Widziała to tak dokładnie.
zapragnęła krzyczeć, ale łapa kota wiedziała, co zrobić, by nie wydała z siebie nawet najmniejszego, niepożądanego odgłosu.
To źle brzmi. (Ta autonomiczna łapa…?) Ostatni przecinek wytnij, nie dzieli się grupy nominalnej.
Lampo zostaw
Lampo, zostaw.
Przed nią sterczał baśniowy kot w butach
taki jakim
Taki, jakim.
zaspane oczy, by pozbyć się resztek snu
To w zasadzie jest powtórzenie.
zasapał radośnie
Hmm.
oznaczało tak
Supozycja materialna: oznaczało "tak".
wyczekującej ciszy
To nie cisza wyczekiwała, u jasnej ciasnej.
jakby to mogło coś zmienić w jej marnym życiu
Pokaż mi, że ona tak myśli – kiedy o tym zapewniasz, nie chce mi się wierzyć.
wrócić, tak by
Wrócić, tak, by.
wyrośnie na niej piękne winogrono
Jedno?
Bez rosnących wszędzie gałęzi łatwiej było stąpać
Stąpa się po ziemi.
a nim się obejrzała znajdowała się
A zanim się obejrzała, była już. "Znajdowała się" jest zbyt wysokie w tonie.
Kot w butach i Lampo szukali kolejnej drogi ucieczki, węsząc pod płotem, aż w końcu znaleźli miejsce pod siatką przez, które cała trójka spokojnie mogła się przecisnąć.
Oj, nie wygląda to na starannie zrobione ("przez, które" – serio?). Kot w butach i Lampo węszyli pod płotem, aż w końcu znaleźli miejsce, gdzie cała trójka mogła się przecisnąć pod siatką.
oddalonego kilkaset metrów od jej domu
O kilkaset metrów. "Jej" zbędne.
Zawsze podziwiała zielone korony drzew z okien salonu, ale nigdy nie udała się do niego nawet na zwykłą przechadzkę
Nie udała się do salonu? Hmm?
Na samą myśl czuła w ustach nieprzyjemny smak rozgoryczenia i żalu, który ściskał jej serce.
Przeczytaj to na głos. Purpurowe jak disneyowski kot z Cheshire.
choć musiała uważać na siebie idąc po nierównym gruncie, gdzie każdy krok mógł spowodować upadek.
Skróć, pokaż to.
Cierpliwie czekał na to, aż znów będzie gotowa ruszyć w dalszą drogę.
Skróć: Cierpliwie czekał, aż będzie gotowa ruszyć w dalszą drogę.
Jej towarzysz ją wyminął
Jakoś dziwnie to brzmi.
W końcu ich dostrzegła sporo przed sobą.
To też.
ogromnym starym drzewem na niewielkiej polance
Zmieściło się?
nie mogła dostrzec, kim jest ów nieznajomy
Udziwniasz.
Gdy podeszła bliżej wszystko stało się jasne
Gdy podeszła bliżej, wszystko stało się jasne.
dodatkowo dodawały
Masełko.
zamarła, otworzyła usta
Jak, skoro zamarła?
nieco rozbawiony głos
Ludzie, no.
w mroku nocy przy słabym świetle
Wybierz jedno.
zwierzęce odgłosy,
Odgłosy zwierząt.
Jagodzie mimowolnie serce zaczęło mocniej bić.
Bo normalnie to podlega świadomej kontroli?
Poczuła jak
Poczuła, jak.
Na waszym miejscu, tam skierowałbym swe kroki.
Bez przecinka.
Gałąź po ich prawej ułożyła się wskazując im kierunek, w którym powinni iść.
Hmm. Nie brzmi mi to.
Jagoda naśladując kota i psa niezdarnie się ukłoniła i podziękowała, to były pierwsze słowa, które zdołała z siebie wydusić,
To już po prostu nieporządne: Jagoda, naśladując kota i psa, niezdarnie się ukłoniła i podziękowała. To były pierwsze słowa…
oddalili się znacznie od miejsca, w którym zostawili Leszego
No, nie wiem.
zawarczał cicho z niezadowoleniem
Warknął cicho. Interpretacja niepotrzebna.
wszystko jak okiem sięgnąć
Wszystko, jak okiem sięgnąć.
ty też nic nie mów, jeśli nie chcesz mieć we mnie wroga…
O co oni się kłócą?
I tym sposobem kocur wyprzedził ich nieco
Jakim sposobem? I – dwa przysłówki obok siebie.
Dziewczyna kroczyła niezdarnie, próbując nadążyć za nimi.
To też nie brzmi dobrze, przez chwilę byłam zdezorientowana.
ślina smakowała jak metal
Hem?
W końcu po długim marszu w leśnej gęstwinie, drzewa
Wtrącenie: W końcu, po długim marszu w leśnej gęstwinie, drzewa.
rozrzedzać
Rzednąć. To nie zupa.
miejscami można było zauważyć wolną przestrzeń i delikatnie przebłyskującą taflę jeziora
Skróciłabym: miejscami przebłyskiwała tafla jeziora.
Mimowolnie Jagodzie serce zabiło mocniej.
Już o tym mówiłam.
wydając z siebie piękny, zaczarowany śpiew.
Pokaż to.
wpadł w sam środek istot, zareagowały przeraźliwym krzykiem
Rozdzieliłabym.
Słowa jednak nie dotarły do nich, zostały zagłuszone ich kroki,
Nie wiem, co się tam stało.
światło, które czarowało ich swym blaskiem
Zakłócając tę cudowną chwilę, w leśnej gęstwinie za nimi rozległ się przeraźliwy krzyk.
Źle zorganizowany opis. Komentarz go psuje.
wpadła na niego mało nie tracąc
Wpadła na niego, o mało nie tracąc.
Sierść na karku psa się zjeżyła, zawarczał cicho po czym spojrzał na Jagodę.
Rozdzieliłabym. Ponadto: zawarczał (warknął?) cicho, po czym…
Kiwnęła mu na znak
Czym kiwnęła?
pies nie czekając
Pies, nie czekając.
przyciągało ją niczym lep na muchy
Lep nie przyciąga much.
jej dusza była nęcona przez nie
Strona bierna – bardzo nienaturalna.
ruszyła by
Ruszyła, by.
gdy zbliżyła się
Nienaturalny szyk. Gdy się zbliżyła.
lub też po prostu w końcu oczy
"Lub też" nie pasuje. Ja dałabym: a może po prostu oczy przywykły…
Dostrzegła to czego tak długo szukali.
Jak długo? Niewiele było tych przygód.
czy jest godna by go zerwać
Czy jest godna go zerwać.
Te wątpliwości zasiał w niej Leszy.
I nie mogłaś tego pokazać?
zastanawiała się czy
Zastanawiała się, czy.
Wcześniej postrzegała to tylko jako cudowną przygodę, która pierwszy raz zdarzyła się w jej smutnym, chorym życiu.
Zapewniasz, zapewniasz, zapewniasz. Kładziesz mi łopatą do głowy coś, co trzeba było pokazać.
zakrzyknęła
… serio? Została nagle Baśką Wołodyjowską, czy co?
wyskakując przerażona z łóżka, ze zwinnością o jaką się nie podejrzewała.
Ze zwinnością, o jaką się nie podejrzewała. I – purpura.
Wyglądała jakby
Wyglądała, jakby.
jej ciało, jej nogi i ręce były normalne
… nie wiedzieliśmy dotąd, że wyglądały nienormalnie.
rzuciła się kobiecie na szyje
To ile tych szyj?
emocje nieco opadły
Dziennik telewizyjny, słowo daję.
Gdy w końcu w rodzinie Jagody emocje nieco opadły, choć radości nie było końca, dziewczynka jak zwykle przed snem pogładziła ręką książki, które od pamiętnej nocy, cały czas leżały na półce.
Bałagan. W końcu w rodzinie Jagody emocje nieco opadły, choć radości nie było końca. Dziewczynka, jak zwykle przed snem, pogładziła ręką książki, które od pamiętnej nocy cały czas leżały na półce.
że w lesie, na zawsze ich straciła
Bez przecinka.
Nie powiedziała nikomu co się stało tamtej nocy, nie chciała by rodzina myślała, że oszalała.
Nie powiedziała nikomu, co się stało. Nie chciała, by. I rym.
Przebudziła się
Znów – zbyt wymyślnie.
nie myślałaś, że się nas tak szybko pozbędziesz?
Ale jak się stamtąd wydostali?
Bardzo okrągłe zdania. Przesadnie okrągłe – nie pasują do baśniowości, której wyraźnie szukasz, ale jakoś nie znajdujesz. Nie ma tu tajemniczości, a chyba powinna być. Ogólnie dostrzegam tu wyraźne ślady pośpiechu – stać Cię na większą staranność. Wszyscy to wiemy. A tak – trafiasz kulą w płot i tyle z atmosfery. Fabuła też pisana na kolanie – bohaterka właściwie nic nie robi. Może zaważył tu limit… Nie pokazałaś wcale powstawania przyjaźni między Jagodą, a jej towarzyszami (miłość może powstać w mgnieniu oka, na przyjaźń trzeba czasu) – przez to jej troska o nich zdaje się wymuszona kaprysem autorskim. Nienaturalna. Tematu konkursu też nie rozwinęłaś.
mogę jednak zaznaczyć, że mocno cięłam tekst i pewnie też mu to znacznie zaszkodziło
No, niestety – widać, że upychałaś tekst kolanem w limicie czasu i objętości, a on uciekał bokami, jak ciasto z miski. Może następnym razem.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
O matko, Tarnino, zabiłaś mnie tym komentarzem. Dobra, kończę z krótkimi tekstami, nie ma co się łasić na limit mniejszy niż 25 k znaków. Dzięki, postaram się poprawić w wolnej chwili.
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Przystępnie napisane opowiadanie, to znaczy: łatwo się czyta i podejrzewam, że język tekstu dla dzieci również byłby w sam raz, jest gładki, bez udziwnień. Nie obyło się jednak bez błędów.
Kot w Butach fajny; chcę więcej Kota w Butach!
Natomiast teraz będę marudzić, mianowicie trochę mi zgrzyta ten happy end. I brak morału. Bo jaki właściwie wydźwięk i przesłanie niesie ta historia? Wyobraźnia leczy nieuleczalne choroby?
Widziałam kiedyś (gdzieś – nie mogę sobie przypomnieć co to był za film/książka) podobny motyw – to jest rozwiązywanie problemów poprzez samo chcenie. Nie przemawia to do mnie. Sytuacja jest trudna, nie do pozazdroszczenia, a happy end wydaje się tu nie na miejscu. Wiem, to bajka, wszelka krytyka, która zaczyna się od słów „w prawdziwym życiu” nie bardzo pasuje, ale wydaje mi się, że rozwiązanie przyszło za łatwo. Czy aby na pewno powinno się uczyć dzieci takiego podejścia? Mocno to ułagodzone, filmowe, przesłodzone. Imo, kiedy już decydujemy się na wprowadzenie do tekstu tak ciężkiego wątku, to warto zachować trochę konsekwencji i nie zasypywać tej goryczy cukrem.
Wykorzystanie hasła konkursowego:
Dzięki za wzięcie udziału w konkursie.
three goblins in a trench coat pretending to be a human
Limit. To wina limitu. :P Dzięki, Grav za wyczerpujący komentarz, biorę sobie do serca, następnym razem może będzie lepiej. :)
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Dzięki, Anet. :)
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
Fantastyka – jest
Wykorzystanie hasła konkursowego – mogło być ciut lepiej ;)
Morgiana89 – witam po długalaśnej przerwie :) Podobała mi się baśniowość Twojego opowiadania, na pewno sprawi dużo radości dziecięcym odbiorcom. Bardzo fajnie wykreowałaś relację matka – córka, czuć między nimi ogromną miłość, nawet mimo żalu Jagódki o pewną nadopiekuńczość ze strony mamy. I nawet mimo niezbyt przychylnych myśli na temat matczynego wyglądu (a fe, nieładnie, córki często potem wyglądają jak ich rodzicielki, genów nie oszukasz :P) ;)
Generalnie wzięłaś na warsztat bardzo trudny temat, trudny na tyle, by, przynajmniej według mnie, zaburzyć pewną równowagę w tekście. Tak, jak wspomniała gravel – przy tak poważnej chorobie happy end jest aż nazbyt baśniowy (wiem, w bajkach wszystko zdarzyć się może, ale…). Może gdyby problem był mniej poważny, to jakoś by to uszło (chociaż wiem, że chodziło przede wszystkim o tę potrzebę, którą mógłby zaspokoić kwiat paproci).
Główna bohaterka wzbudza sympatię, podobnie jak jej fantastyczni przyjaciele, chociaż wolałabym, gdyby było o nich trochę więcej, może kosztem dość rozbudowanego początku. Bo na pewno dałoby się z tej psiokociej relacji jeszcze coś wycisnąć i tym samym lepiej spełnić wymogi konkursu :) I też bym chciała więcej kota w butach :D
Warsztatowo jest jeszcze trochę do poprawy, na pewno pojawia się sporo powtórzeń, drobna zaimkoza i interpunkcja nie zawsze taka, jaka być powinna, ale czytało się płynnie, oczy nie bolały ;) Może następnym razem najpierw daj na betalistę?
Podsumowując – nie było źle, czytało się przyjemnie :)
Dziękuję za udział w konkursie!
Na pewno posłucham rady, co do betalisty, jak widać bez tego ani rusz. Dzięki za konkurs i wyczerpujący komentarz, pokazujący słabe strony tekstu. Wybacz, że dopiero teraz, ale wyleciało mi z głowy by odpisać. :)
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll