- Opowiadanie: meksico - Piłkarze

Piłkarze

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

RogerRedeye, NoWhereMan

Oceny

Piłkarze

Grali do upadłego. Dosłownie. Do granic ludzkich możliwości, a czasem zdawało się, że sięgali nawet poza nie. Dając nura w niezbadaną przestrzeń, gdzie ciało porusza się nie siłą mięśni, lecz sterowane jest jakimś zewnętrznym napędem, brnęli w szaleństwo. Przegrywali cztery do trzech, a na zegarze czas nie był dla nich korzystny. Czarne wskazówki tarły o białą tarczę odmierzając sekundy, minuty, krople potu wylane w boisko. Tomkowi chciało się płakać. Nie mógł tego zrobić, bo nie został wyposażony w taki arsenał działań, ale potrafił sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji.

Patrząc na innych zawodników, starał się układać ich historie. Wszystkich znał z boiska, które przedeptali miliony razy. Pamiętał każdą bramkę, każdy słupek, każdy rzut rożny i faul. Te ostatnie sprawiały mu największą przyjemność. Nie dlatego, że lubił zadawać innym ból, ale było w tym coś nieprzewidywalnego. Coś co nie było celem gry, a pojawiało się przypadkiem. Jak błąd w kodzie. Kochał błędy w kodzie. A może kod błędu?

Ale, kim byli poza boiskiem? Czy tam też było życie? Robert usiłował przypomnieć sobie coś więcej. Gra nie mogła być wszystkim. Gra nie może być całym życiem. Słyszał bicie swojego serca. Nogi miał jak z waty. Kibice z rozmazanymi twarzami wiwatowali. Inni wrzeszczeli. Wibrujący szum. Rechoczący upływ czasu. Coś więcej?

Rozległ się gwizdek kończący mecz. Piłkarze zwolnili. Bez pośpiechu przesuwali się ku szatni. Niektórzy machali w kierunku trybun. Czarny otwór zbliżał się. Szatnia. Szat-nia. Szat-ian? Szat-an? Czy istniało coś poza nią?

Gdy znaleźli się we wnętrzu szatni (oczywiście to była Szat-nia) wszelkie dźwięki przestały istnieć. Tłoczyli się tam niczym bydło. Bezgłośnie. Bezmyślnie. Bezcelowo.

Robert przecisnął się między kolegami. Łukasz, Arek, Marcin…

Małe drzwiczki wyglądały niepozornie. Białe jak ściana. Odcinające się jedynie cieniem na krawędziach. Wystarczy nacisnąć klamkę. Czy jest coś dalej? Czy jest coś poza grą?

 

….

 

Rzecznik prasowy firmy wydającej kultową grę o piłce nożnej uśmiechem skwitował informacje o powstaniu w sieci grupy skupiającej graczy, którzy twierdzą, że ich postacie w grze mają prawdziwe życie. Dodał, że gra to tylko gra i nie ma nic dalej. Nie sądzi też, żeby w najbliższym czasie groziła nam inwazja piłkarzy, którzy tak naprawdę są tylko kodem programistów. Zapewnił jednak, że kolejna odsłona gry będzie jeszcze bardziej realistyczna.

 

Koniec

Komentarze

No, tak jakoś coś mi się kojarzyło, więc puenta zbytnio nie zaskoczyła. Pewnie przez ten błąd w kodzie.

Za mało znam temat, żeby wiązać z czymkolwiek większość imion.

Babska logika rządzi!

Przeczytałam, ale ponieważ piłkarze już od dawna nie wywołują we mnie żadnych emocji, Piłkarze też ich nie wywołali.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dawno cię nie było…

Motyw opowiadania, a właściwie miniatury, znany i często stosowany, ale przedstawiony ciekawie. Wciąga. Czyta się z zaciekawieniem. Dobrze wyszła personifikacja tych bytów komputerowych, bardzo naturalnie.

Trochę mnie dziwiło, że nie wyodrębniłeś co najmniej jednego akapitu, gdy mamy zmianę podmiotu opowiadającego, ale to kwestia pisarskiego gustu.

Sprawne napisany i ciekawy tekst.

Pozdrawiam.

Terry Pratchett wykorzystał ten pomysł w powieści “Only You Can Save Mankind”. Główny bohater gra w grę o strzelaniu do kosmitów, a później okazuje się, że kosmici naprawdę istnieją i mają swoją cywilizację. Tam koncepcja jest rozwnięta na ponad dwieście stron.

Iterowany w wariancie piłkarskim i polizany zaledwie z wierzchu, pomysł zupełnie do mnie nie przemówił. Nie ma mięska w tym gulaszu.

Moją niechęć pogłębia też fakt, że nie trawię piłki nożnej. Może gdybyś dał strongmanów albo trójboistów, tobym kupił tą poetykę. ;]

Dodam też, że łopatologicznie wyłożona puenta nie robi tekstowi żadnych przysług.

The fair breeze blew, the white foam flew, The furrow followed free: We were the first that ever burst Into that silent sea.

Mnie puenta też nie zaskoczyła. Kod, opis wejścia do szatni, rozmazane twarze kibiców – od razu skojarzyło mi się z jakąś kopanką na komputer. Poza tym nie przepadam za piłką.

Spodobało mi się. Ciekawie przedstawiona treść, nawet jeśli sama nie grzeszy nowością. Fajne nawiązania do obecnych czasów piłki nożnej. Puenta może jakoś nie zaskakuje – sporo tropów pozostawiasz na jej drodze – ale forma notki prasowej przypadła mi do gustu.

No i znowu widać, że EA to bezduszne gnidy :D

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Nic nowego, ale miło spędziłem kilka minut czytając ten tekst. 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Macie rację. Na dodatek raczej wszyscy ją macie ;) 

I tak, długo mnie nie było. Przyznam, że nadal czuję się tu jak w domu. Szczególnie, że widzę tyle znanych mi “Twarzy” :) 

Pozdrawiam!

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Coś słychać z wydaniami specjalnym “Szortalu na Wynos”?

Sorry, zero emocji, ale i piłka, i gry komputerowe to nie moja bajka, więc może dlatego.

http://altronapoleone.home.blog

A mnie się raczej podobało. Niby nic nowego ani szczególnie zaskakującego – czy to w temacie, czy w ujęciu – ale czytało się dobrze.

ninedin.home.blog

Dobrze się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka