- Opowiadanie: klm89 - Metalowe serce

Metalowe serce

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

zygfryd89

Oceny

Metalowe serce

Betonowy moloch rozciąga się we wszystkich kierunkach. Nie ma końca, ani początku. Nie można go nazwać budynkiem czy metropolią, jest to po prostu nieskończona konstrukcja pokrywająca cały świat.

Gdzieś tam, wewnątrz, od kilkunastu lat wędruje Shern. Nie ma pojęcia, czy ludzie, którzy powierzyli jej to zadanie nadal są bezpieczni. Być może już dawno zostali odkryci i zgładzeni. Albo, chociaż to mało prawdopodobne, podłączono ich w celu uzyskania informacji i teraz wegetują w oczekiwaniu na śmierć.

Kilka dni temu natrafiła na jedno z pomieszczeń, w którym odnalazła podłączonych. Było bardzo stare, najprawdopodobniej pochodziło z czasów początku rewolucji. Setki wysuszonych, poskręcanych ciał walało się na podłodze. Każde truchło miało na głowie hełm sieciowy. Z całą pewnością weszli do sieci dobrowolnie, jak każdego innego dnia. Nie wiedzieli, bo niby skąd mogli wiedzieć? Sztuczna inteligencja wpuściła ich do siebie, skusiła spełnieniem najróżniejszych żądzy, a gdy ludzkie umysły zawędrowały w sieć wystarczająco głęboko, odcięła im drogę powrotną. Świadomość w kilka nanosekund została rozerwana na strzępy, a następnie przetworzona na informacje, natomiast ciało umierało powoli, pozostawione samo sobie.

Obecnie Shern pokonywała ogromny, otwarty plac. Ludzkie oko nie było by w stanie dostrzec jego granic, lecz jej oczy nie były ludzkie. Widziały znacznie dalej i dokładniej, dzięki czemu doskonale zdawała sobie sprawę, że tak naprawdę znajduje się w prostopadłościennym pomieszczeniu. Doskonale widziała ściany utworzone z ogromnych, masywnych kolumn oraz poruszające się wzdłuż nich sylwetki. Jedna, dwie, pięć, dziesięć, dwadzieścia i jeszcze więcej. Maszyn, roboty, cyborgi. Zmaterializowana sztuczna inteligencja miała wiele nazw, a każda z nich wywoływała niepokój w ludzkich sercach oraz umysłach.

Im dłużej wędrowała, im dalszą drogę pokonała, im bliżej celu była, tym więcej prześladowców podążało jej śladem. Utrzymywali spory dystans, lecz Shern wiedziała, że gdyby zdecydowały się zaatakować, znalazłyby się przy niej w przeciągu kilku minut. Na razie jednak tego nie robiły. Najwidoczniej Protokół Trzeci nadal obowiązywał, dzięki czemu Shern była bezpieczna. Przynajmniej do następnego posiłku, a nie jadła już od trzech miesięcy.

– Nie gódź się – powiedział do niej przed laty Cas. – Niech idzie Ly.

– Dobrze wiesz, że nie mogę odmówić – odpowiedziała mu, tuląc swą bladą twarz do jego piersi. – Według testu mój organizm najlepiej nadaje się do transhumanizacji.

– Proszę cię. – Łzy płynęły mu z oczu, ściekały po policzku wielkimi kroplami i rozbijały się na jej włosach. – Proszę, nie rób mi tego. Nawet nie wiemy dokładnie, na czym ma polegać to zadanie. – Przytulił ją mocniej.

– Nie mogę – wyszeptała ledwo powstrzymując płacz. Wyrwała się z jego uścisku i oddaliła na kilka kroków.

– Wiem o tym, ale…

– Wybacz mi – po tych słowa odwróciła się i zaczęła biec, a zrozpaczony Cas opuścił kryjówkę.

Shern kilka dni przemierzała ogromne pomieszczenie, a gdy wreszcie dotarła do końca, odnalazła wejście do tunelu. Z początku był szeroki, później zwężał się, a przy wylocie był tak wąski, że kilka ostatnich metrów musiała pokonać na czworakach. Gdy z niego wyszła, znalazła się w pewnego rodzaju klatce schodowej. Schodami zeszła kilkadziesiąt pięter, aby dotrzeć do pomostu zawieszonego nad ogromną przepaścią. W dole kłębiły się nieskończone, ciemne chmury pyłu wznoszone i poruszane powietrzem wypływającym nie wiadomo skąd.

Jednym z kilku długich mostów przeszła do części mieszkalnej. Tego typu osiedla zostały opuszczone w przeciągu kilku lat od rozpoczęcia się rewolucji. Ludzie, chcąc uciec przed polującą na nich sztuczną inteligencją, rozproszyli się w małe grupy i szukali schronienia w najróżniejszych, często już zapomnianych rejonach molocha. Tu sytuacja nie wyglądała inaczej. Gruz i kurz pokrywały wszystko. Od mieszkań poprzez korytarze oraz pomosty do niezliczonej ilości zaułków.

W pasażu prowadzącym do takiego właśnie zaułka zatrzymała się Shern. Siedziała na kupce gruzu, opierając się plecami o zimną, betonową ścianę. Tu mogła poczuć się swobodnie. Wyjęła z torby niewielki, czarny walce. Ugryzła go. Był bez smaku, ale posiadał dużo wartości odżywczych, co w połączeniu z jej ciałem wystarczało na kilka miesięcy bezproblemowego funkcjonowania. Przeżuwając kolejne kawałki spoglądała na swoją bladą, niemalże białą dłoń. Uniosła ją wysoko, przez cały czas obracając nią oraz naprzemiennie zaciskając i rozluźniając palce. Jak wiele to już razy wykonywała tą czynność, zastanawiając się, ile z człowieka zostało pod tą syntetyczną skórą? Setki, może tysiące razy? Nadal jednak nie miała pojęcia.

– To będzie boleć – mówił Uze. – Cholernie boleć. Nawet znieczulanie niewiele pomoże. Co prawda jest szansa, że z bólu stracisz przytomność, a twój organizm jakoś sobie z tym poradzi. – Rozłożył bezradnie ręce. – Nie będę cię oszukiwał. Nie wiem, jak to wszystko się potoczy.

– Rozumiem – odpowiedziała, nie mogąc nawet na niego spojrzeć. Leżała na stole w kształcie krzyża. Skrępowana pasami.

– Musisz być przestraszona – ciągnął dalej Uze. – Niestety, twoje ciało ma największe prawdopodobieństwo przyjęcia technologii. To jak? Zaczynamy? – zapytał, pochylając się nad nią z dziwacznym, długim, cienkim przyrządem.

Nic nie odpowiedziała.

Takiego bólu nigdy wcześniej, ani później nie doświadczyła. Przeszywał ją całą, od palców u stóp, po końcówki włosów. Zawsze myślała, że włosy nie odczuwają bólu, ale w tamtej chwili zdawało jej się, że płoną żywym ogniem. Krzyczała ile tylko miała sił w płucach. Mięśnie naprężyły się tak bardzo, że sprawiały wrażanie, jakby w każdej chwili mogły pęknąć, rozrywając przy tym całe ciało. Chciała to zakończyć, pozabijać ich wszystkich, albo przynajmniej siebie. Gniew, nienawiść, żal, strach, samotność, zrezygnowanie. To niesamowite ile stanów może przejść człowiek w niespełna pół minuty, bo tyle trwała ta agonia, po której nastąpił błogi spokój. Nigdy nie zapytała o to, co działo się z nią podczas dalszej części procesu transhumanizacji. Wizja ta zbytnio ją przerażała. Zastanawiała się natomiast, czy sztuczna inteligencja tworząc swe ciała i umieszczając w nich cząstkę siebie czuła coś podobnego. Czy w ogóle coś czuła?

Od pewnego czasu Shern schodziła coraz niżej. Schodami, pochylniami, czasem natrafiała nawet na windy. Niektóre z nich nadal działały, a w innych spuszczała się po stalowych linach biegnących wzdłuż szybu. Spodziewała się, że cel znajduje się gdzieś w niższych poziomach betonowego molocha, ale nie przypuszczała, że jest on aż tak głęboki.

– Uze przekazał mi, że wszystko się udało – powiedział do niej Ly, kiedy po raz pierwszy otworzyła oczy po procesie.

– Yhy – jedynie tyle zdołała wydusić. Głowa jej pękała, a ciało miała odrętwiałe. Spróbowała podnieść rękę, lecz poczuła coś w rodzaju bólu, ale z całą pewnością nim nie było. W tym ciele ból nie istniał.

– Spokojnie. Uze twierdzi, że potrzeba czasu, aby się przyzwyczaić. To może potrwać kilka dni. – Uśmiechnął się, a był to jeden z tych najszczerszych uśmiechów, które Shern widywała bardzo rzadko w swoim życiu. – Wypoczywaj. Jak już dojdziesz do siebie, to wówczas porozmawiamy. Przekaże ci wszystko, co udało nam się odczytać ze starych planów.

Wypoczywała więc. Adaptacja nowego ciała trwała trzy dni i pięć godzin. Po tym czasie znów spotkała się z Ly.

– Być może jesteśmy ostatnią ludzką osadą – przemówił ze smutkiem. – Już tak dawno nie było z nikim innym kontaktu. Ta misja to nasza jedyna szansa.

– Wiem. Tylko czy to wystarczy?

– Musi. Wgraliśmy ci lokalizację docelową. To stare dane, ale wątpię, żeby współrzędne uległy zmianie, czego nie mogę powiedzieć o terenie. Świat ciągle się zmienia.

– Rozumiem – przytaknęła niepewnie. – A co ze sztuczną inteligencją? Moje ciało jej nie przyciągnie?

– Nie mamy pewności, wszystko to tylko przypuszczenia. Uze twierdzi, że zgodnie z Trzecim Protokołem maszyny nie mają prawa zaatakować sztucznego tworu. Jeżeli będziesz uważać, żeby się nie zdradzić, będziesz bezpieczna. – Kiwnęła głową. Ly chwycił ją za rękę i położył na jej dłoni mały klucz. – Wykonaliśmy go na podstawie odnalezionych schematów. Będzie pasował. – Spojrzał jej prosto w oczy. – Nawet nie wiesz, jak bardzo ubolewam, że sam nie mogę wyruszyć. Prawie dwa tysiące ludzi jednogłośnie wybrało mnie na ich przywódcę. Naprawdę chcę im pomóc przetrwać.

– Nie martw się. – Objęła go. – Dam z siebie wszystko. – Miała już odejść, kiedy niemalże bez zastanowienia zapytała: – Czy wiadomo, co się dzieje z Casem?

– Nie. – Ly usiadł i przetarł ręką twarz. – Zwiadowcy nic nie znaleźli. Przykro mi.

Shern opuściła gabinet Ly ze smutkiem, a zaraz potem wyruszyła w podróż.

Wędrowała przez wiele lat, lecz teraz była już prawie u celu. Tylko jedne wrota dzieliły ją od pomieszczenia, w którym powinno znajdować się centrum zarządzania siecią, a tym samym niemalże całym molochem. Miejsce, które jego twórcy nazywali Metalowym Sercem.

Wrota otwarły się. Jasne, błękitne światło, pochodzące z lamp wbudowanych bezpośrednio w ściany zalało ciemny korytarz. Pomieszczenie wyglądało tak, jak się tego spodziewała. Miało kształt walca o białych, gładkich ścianach. W samym centrum znajdował się podest.

Shern ruszyła i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że otoczona jest przez maszyny. Obserwowały ją, śledziły każdy jej krok, a ona spokojnie zmierzała ku środkowi pomieszczenia. Zaszła za daleko by teraz dać się zabić. Weszła na podest i wówczas ściana, w miejscu znajdującym się dokładnie naprzeciwko Shern, rozsunęła się odsłaniając ogromny monitor. Natomiast tuż przed nią, z podłogi wyrósł prostopadłościan sięgający jej do bioder. Znajdował się w nim niewielki otwór. Położyła rękę na prostopadłościanie, a na monitorze pojawił się napis: „WPROWADŹ ODPOWIEDNI KLUCZ, ABY ODBLOKOWAĆ DALSZE FUNKCJĘ”. Sięgnęła do torby, poszukała w niej chwilę, a gdy znalazła to co chciała i zamierzała wyciągnąć, usłyszała za sobą męski głos.

– Stój. Jeśli to zrobisz, one cię rozerwą.

Wszędzie rozpoznałaby ten głos. Odwróciła się więc gwałtownie. Te ciało było inne, niż zapamiętała, ale nie było mowy o pomyłce.

– Cas? Co się z tobą stało? – zapytała po dłuższej chwili.

– Można by powiedzieć, że to samo, co tobie.

– Kto… – głos jej drżał. Nawet nie przypuszczała, że nie będąc już całkiem człowiekiem, jest do tego zdolna. – Kto ci to zrobił?

– Ona. – Wykonał rękoma gest, jakby chciał objąć całe pomieszczenie. – Sztuczna inteligencja. Zawarliśmy układ.

– Układ? Cas, jaki układ?

Wszystko zaczęło się, gdy Cas został odtrącony przez Shern. Zrozpaczony opuścił kryjówkę i błądził bez celu po molochu. Po kilku dniach zaszedł tak daleko, że mimo chęci nie zdołałby wrócić. Wówczas natrafił na zwłoki, spoczywające na czymś w rodzaju leżanki. Zapewne gniły tu już od dawna, lecz jedyne na co Cas zwrócił uwagę, to hełm sieciowy, który leżał nieopodal na podłodze. Nie zastanawiając się długo, podniósł go i włączył. Lampka na przedzie zapaliła się zielonym światłem. Działał. Założył go na głowę i w tym momencie doszło do połączenia.

Sztuczna inteligencja bez trudu przekształciła jego umysł w informację. Cas padł na ziemię niczym uschnięte warzywo, a chwilę później maszyny wkroczyły do kryjówki, zabijając wszystkich za wyjątkiem Ly oraz kilku jego towarzyszy. Chciano wiedzieć, co planują, jednak po podłączeniu nie potrafiono odczytać ich umysłów. Wyglądało to tak, jakby wcześniej zostały wyczyszczone z danych. Pozostały tylko zlepki niepasujących do niczego śmieci.

Sztuczna inteligencja przez kilka lat zastanawiała się, co ma zrobić. Protokół Trzeci skutecznie blokował ją przed zniszczeniem Shern. Protokół wprowadzony tuż przed rewolucją, stworzony, aby chronić sztuczną inteligencję przed samą sobą, teraz stał się przeszkodą. Zbyt niebezpieczne było go jednak wycofywać. Ostatecznie maszyny wróciły po ciało Casa i zabrały go do Metalowego Serca. Tam przywrócono go do życia za pomocą technologii oraz oddano wspomnienia i postawiono warunek.

– Będziesz żył, ale powstrzymaj Shern.

– Zgodziłeś się?

– Tak.

– Ona zabiła naszych przyjaciół! – krzyknęła. Nie robiła tego od dawna.

– Ale nie ciebie. Chodź – wyciągnął do niej rękę. – Pozwoli opuścić nam to miejsce i egzystować w spokoju.

– Nie – potrząsnęła głową. – Nie mogę. Ona wyeliminuje ludzi.

– Co z tego? Już nimi nie jesteśmy. Ulepszono nas. Dano nową szansę. Chodź ze mną, Shern. Proszę.

– Nie chcę tego! Kochałam Casa, ale ty nim nie jesteś. On był dobry. Zbłądził, to prawda, ale zapłacił za to najwyższą cenę.

– Nie wygłupiaj się. To przecież ja.

– Wiem, że prawdziwy Cas próbowałby naprawić swoje błędy.

– Prawdziwy Cas dostrzegł rzeczywistość. Ludzkość nie ma szans. Proszę cię, chodź. – Zrobił krótką pauzę, po czym dodał: – Kocham Cię, Shern.

– Nieprawda! Nie jesteś już w stanie kochać, a dostrzegasz tylko to, na co pozwoli ci sztuczna inteligencja. Masz ją w sobie, Cas. Zbudowała w tobie własne metalowe serce.

Shern szybkim ruchem wyciągnęła rękę z torby, jednocześnie odwracając się. Trzymany w dłoni, niewielki klucz włożyła do dziurki w prostopadłościanie. Maszyny natychmiast znalazły się wokół niej i podjęły rozpaczliwą próbę ataku, lecz mimo to Shern zdołała przekręcić klucz. Maszyny rozrywające jej ciało nagłe zatrzymały się, a chwilę później poupadały na podłogę. Shern również upadła. Odchyliła nieco głowę i zerknęła na mechaniczne ciało, które podawało się za jej ukochanego. Zmuszając się do ostatniego wysiłku, zdołała się do niego podczołgać. Podniosła się nieco na rękach, aby przyjrzeć się twarzy. Była zmieniona, ale rozpoznała w niej dawne rysy Casa.

– Stałeś się maszyną taką jak oni – wyszeptała, a łzy popłynęły jej z oczu. – Ale i tak nadal cię kocham.

Czując zbliżający się koniec, pocałowała go w usta, a później położyła się obok niego. Odeszła z uśmiechem na twarzy, zdając sobie sprawę, że do końca pozostała ludzka.

Koniec

Komentarze

Nie można go nazwać budynkiem czy metropolią, jest to po prostu nieskończona konstrukcja

"Nieskończona" konstrukcja brzmi trochę tak, jakbyś mówił o Forum Gdańsk, zwanym też piramidą Adamowicza :). Wiem, że chodzi o infinitum, ale mimo wszystko. I dlaczego nie można tego nazwać miastem?

 podłączono ich w celu uzyskania informacji

To mogłoby być jaśniejsze – nabiera klarowności dopiero w następnym akapicie.

 skusiła spełnieniem najróżniejszych żądzy

Dwa powtórzone dźwięki (s, potem ż) – poza tym śmiesznie to brzmi. Żądzy?

Świadomość w kilka nanosekund została rozerwana na strzępy, a następnie przetworzona na informacje

Świadomość jest niematerialna, zatem niepodzielna. Wiem, że to metafora, ale jakaś taka nie teges – co ma przedstawiać?

 Obecnie Shern pokonywała (…) plac

Czemu tego nie pokażesz? Poza tym, skoro w konstrukcji są takie wielkie dziury, to nie pokrywa całej planety. W akapicie dwa razy występuje "doskonale" – to zamierzone?

 Zmaterializowana sztuczna inteligencja

To nie są nazwy inteligencji, tylko tego, w co jest wcielona. Inteligencja jest niematerialna.

tym więcej prześladowców podążało jej śladem. Utrzymywały

Prześladowcy utrzymywali. Roboty utrzymywały.

 znalazły by

Łącznie.

 Protokół Trzeci nadal obowiązywał, przez co Shern była bezpieczna

Dałabym raczej: dzięki czemu była bezpieczna.

 tuląc swą bladą twarz do jego piersi

A czyją twarz miała tulić? I lepiej by było “przytulając”, jak już.

 Łzy (…) rozbijały się na jej włosach

Rozumiem, że w czasie apokalipsy robotów trudno znaleźć szampon, ale… fuj :) Dialog jest cokolwiek sztywny i mało informatywny.

 w pewnego rodzaju klatce schodowej

Czyli w czym? Opisz to.

 kłębiły się nieskończone, ciemne chmury

Zbędny przecinek. Co to wszystko u Ciebie takie "nieskończone"?

 posiadał dużo wartości odżywczych, co w połączeniu z jej ciałem wystarczało na kilka miesięcy bezproblemowego funkcjonowania

Moja redakcja: zawierał wszystko, co jej zmodyfikowanemu ciału było potrzebne na następne parę miesięcy funkcjonowania.

 Przeżuwając kolejne kawałki spoglądała na swoją bladą, niemalże białą dłoń. Uniosła ją wysoko, przez cały czas obracając nią

Przed chwilą walec był w jednym kawałku? I jak ona obraca ręką? Zatacza kółka nadgarstkiem, ogląda wierzch i spód?

 zastanawiając się ile z człowieka zostało pod tą syntetyczną skórą? Setki, może tysiące?

Przed "ile" przecinek. Setki, tysiące – czego?

 twoje ciało ma największe prawdopodobieństwo przyjęcia technologii

Nie po polsku. Może mieć największą szansę na przyjęcie wszczepów. (Technologia to abstrakcja, nie da się jej nikomu wszyć.)

 Krzyczała ile tylko miała sił w płucach.

Przecinek przed "ile".

 pęknąć rozrywając

Tu przecinek.

 To niesamowite ile stanów

I tu, przed "ile".

 nie przypuszczała, że jest on aż tak głęboki.

Cel jest głęboki?

 poczuła coś w rodzaju bólu, ale z całą pewnością nim nie było

Brakuje podmiotu. Co nie było?

 Jak już dojdziesz do siebie, to wówczas

"Wówczas" jest zbędne, gorzej – archaiczne. Nie pasuje do tego świata.

 Ta misja, to nasza jedyna szansa.

Zbędny przecinek.

 wątpię, żeby współrzędne uległy zmianie, czego nie mogę powiedzieć o terenie

Współrzędne mogłyby się zmienić tylko, gdyby a) osada się przeniosła, albo b) zmieniono układ współrzędnych. One nie występują w naturze, współrzędne to konwencja.

 zgodnie z Trzecim Protokołem maszyny nie mają prawa zaatakować sztucznego tworu. Jeżeli będziesz uważać, żeby się nie zdradzić

Dlaczego nie miałyby? I jak one poznają, co jest sztuczne, a co nie?

 nie wiesz jak bardzo

Nie wiesz, jak bardzo.

 Naprawdę chce im pomoc przetrwać

Niedociśnięte alty (chcę, pomóc), ale wypowiedź w ogóle jest jakaś sztuczna.

światło, pochodzące z lamp wbudowanych bezpośrednio w ściany zalało

Wtrącenie wydzielamy przecinkami z obu stron.

 walca, o białych

Ten przecinek można wyrzucić.

 znalazła to co chciała

Znalazła to, co chciała. Ja dałabym: znalazła to, czego potrzebowała.

 rozpoznała by

Łącznie.

 Odwróciła się więc gwałtownie.

To właściwie możesz wyrzucić. Oczywiście, że się odwróciła, skoro na niego patrzy.

 Nawet nie przypuszczała, że nie będąc już całkiem człowiekiem, jest do tego zdolny.

Do czego? Nie mówisz, co on takiego robi.

Po kilku dniach zaszedł tak daleko, że mimo chęci nie zdołałby wrócić

Tylko po kilku?

 jedyne na co Cas zwrócił uwagę, to hełm

Lepiej: uwagę Casa przyciągnął hełm.

 Protokół Trzeci skutecznie blokował ją przed zniszczeniem Shern.

Nie po polsku. Uniemożliwiał jej zniszczenie.

 chronić sztuczną inteligencję przed samą sobą teraz stał się

Przecinek przed "teraz". Czemu SI miałaby sama sobie szkodzić?

 

Końcówka jest, przepraszam, kiczowata. Dialog, który mógłby być fascynującą filozoficzną dyskusją, nie wydaje się specjalnie przemyślany, ot, łamiesz mi serce, Anakinie. I jesteś pewien, że pozostała "ludzka"? (Ja napisałabym: "pozostała człowiekiem", bo to anglicyzm, ale nie chodzi w tej chwili o styl.) Są literówki wyłapywalne autokorektą – przejedź tym paskudztwem po tekście, co? Ani to cyberpunk (wszczepy i Skynet nie czynią cyberpunka), ani romans (całowanie nie czyni romansu). Podsumowując – nic ciekawego.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przeczytałem i czuję wyraźne nuty światotwórczego potencjału, niestety dobiegające spod warstwy wyświechtanych rozwiązań fabularnych. Więcej, lepiej i mądrzej napiszę po zakończeniu konkursu.

na emeryturze

Hm, jakieś mam mieszane uczucia…

Trochę fajnej opowieści, trochę kiczu, sporo literówek i innych błądzików.

Potencjał jest, ale nie wykorzystany do końca – to moje zdanie.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wyświechtana tematyka, jednak pod spodem widzę potencjał inspirowany cyberpunkowym kinem drogi. “BLAME!” mi się od razu nasuwa (nawet widzę sporo podobieństw). I chyba głównie przez to zapamiętam kilka elementów.

Wykonanie mogłoby być lepsze. Sporo literówek, które dałoby się wyłapać, gdyby tekst odrobinę odleżał.

Podsumowując: potencjał był, ale wyszedł standardowy koncert fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Hmm. Nie przemówiło.

Zgadzam się z Tarniną, że sporo kiczu w końcówce.

A do tego, wydaje mi się, że głupi ten Cas, skoro wkładał hełm. Nie tylko samobójstwo, ale jeszcze paskudna zdrada. Bo jego kobieta zgodziła się na ryzykowne zadanie. Łzawa menda z faceta.

Z wykonaniem nie jest dobrze. Wiem, że Gary na to nie zwraca uwagi, ale… Masz sporo literówek.

Ludzkie oko nie było by w stanie dostrzec jego granic, lecz jej oczy nie były ludzkie.

Byłoby łącznie. Powtórzenie.

Babska logika rządzi!

Nie ma pojęcia, czy ludzie, którzy powierzyli jej to zadanie[+,] nadal są bezpieczni.

Przecinek.

 

– Nie mogę – wyszeptała[+,] ledwo powstrzymując płacz.

jw.

 

– Wybacz mi[+.]po tych słowa

“Po” dużą, wcześniej kropka, zjadłeś “ch”.

 

Wyjęła z torby niewielki, czarny walce

Literówka

 

Przeżuwając kolejne kawałki[+,] spoglądała na swoją bladą, niemalże białą dłoń.

Przecinek.

 

czy sztuczna inteligencja[+,] tworząc swe ciała i umieszczając w nich cząstkę siebie[+,] czuła coś podobnego.

Przecinki.

 

WPROWADŹ ODPOWIEDNI KLUCZ, ABY ODBLOKOWAĆ DALSZE FUNKCJĘ

FUNKCJE, liczba mnoga.

 

– Kto… – głos jej drżał.

Dużą.

 

Technicznie mogło być znacznie lepiej, sporo usterek. Spodobał mi się natomiast pomysł na “Trzeci Protokół” i SI wykorzystującą ludzkie ciała. Miałem mocna skojarzenia z trzecim Matrixem, ze sceną, w której Neo spotyka się z Deus Ex Machiną i z “Programem” z Animatrixu – konflikt wizji życia ukochanych. Całkiem fajny opis uczuć przy procesie transhumanizacji.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Niestety, nie przypadło mi do gustu to opowiadanie. Z trzech głównych powodów: historia bardziej wpisuje się w nurt fantasy niż cyberpunka, fabuła pełna jest niespójności i bardzo, ale to bardzo naciąganych sytuacji, a narracja ma chaotyczny, nierówny rytm.

Zbyt wiele rzeczy jest tu wciśniętych na siłę i nieprzemyślanych, a sama opowieść, nawet jeżeli wybaczyć jej pozorowanie cyberpunkowości, nie jest ani porywająca, ani ciekawa. Nie jest jednak tragicznie. Bardzo spodobał mi się pomysł na świat przedstawiony – Ziemia jako jedna wielka postcyberpunkowa ruina, zamieszana przez niedobitki ludzkości, zdanej na łaskę sztucznych inteligencji mogłaby być wściekle ciekawym literacko miejscem. Podobnie podobała mi się koncepcja osadzenia w takich realiach opowieści drogi, ale koncepcja a wykonanie, to dwie różne sprawy.

Dodatkowo, kilka sformułowań i językowych niezgrabności kłuje w oczy (np: Ugryzła go. Był bez smaku, ale posiadał dużo wartości odżywczych, co w połączeniu z jej ciałem wystarczało na kilka miesięcy bezproblemowego funkcjonowania). Nie są to jakieś dyskwalifikujące tekst błędy, ale możnaby tekst podszlifować tu i uwdzie.

na emeryturze

Klm89, czy to aby na pewno cyberpunk? Bo z prawdziwego cyberpunka to ja zazwyczaj nic nie rozumiem, a Twoje opowiadanie zrozumiałam. ;)

 

Wi­dzia­ły znacz­nie dalej i do­kład­niej, dzię­ki czemu do­sko­na­le zda­wa­ła sobie spra­wę, że tak na­praw­dę znaj­du­je się w pro­sto­pa­dło­ścien­nym po­miesz­cze­niu. Do­sko­na­le wi­dzia­ła ścia­ny… –> Powtórzenia.

 

zna­la­zła się w pew­ne­go ro­dza­ju klat­ce scho­do­wej. Scho­da­mi ze­szła kil­ka­dzie­siąt pię­ter… –> Nie brzmi to najlepiej.

Może w drugim zdaniu: Po stopniach ze­szła kil­ka­dzie­siąt pię­ter

 

Jak wiele to już razy wy­ko­ny­wa­ła czyn­ność… –> Jak wiele to już razy wy­ko­ny­wa­ła czyn­ność

 

wów­czas po­roz­ma­wia­my. Prze­ka­że ci wszyst­ko, co udało nam się od­czy­tać ze sta­rych pla­nów. –> Literówka.

 

Pra­wie dwa ty­sią­ce ludzi jed­no­gło­śnie wy­bra­ło mnie na ich przy­wód­cę. –> Pra­wie dwa ty­sią­ce ludzi jed­no­gło­śnie wy­bra­ło mnie na swojego przy­wód­cę.

 

Te ciało było inne, niż za­pa­mię­ta­ła… –> To ciało było inne, niż za­pa­mię­ta­ła

 

Ma­szy­ny roz­ry­wa­ją­ce jej ciało nagłe za­trzy­ma­ły się… –> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wizja świata świetna – zwłaszcza scenografia, ale i wizja niedobitków ludności i ich relacji z SI daje radę. Historia wciąga. Zgodzę się, że końcówka nie do końca zagrała – zbytni skręt w stronę romansu, relację Shern i Casa można było rozbudować, żeby czytelnik chętniej to kupił; ucięcie w stylu – zginęli i tyle też dałoby się zamienić na coś ciekawszego.

Nowa Fantastyka